Wo i ogródek
Witam
was kochani; Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej! Obiecywałem
przypowieść więc ponownie opowiem wam o dobrze znanym bohaterze wielu
naszych przypowieści, człowieku imieniem Wo. Tych, którzy słuchają tego
po raz pierwszy informujemy, iż Wo nie jest ani mężczyzną, ani kobietą,
nie ma określonej płci, jest Człowiekiem o imieniu Wo [w oryg. ang.
Wo-Man – przyp. tłum] w przypowieści mówimy o nim „on” tylko ze względu
na wymogi języka. Nasza przypowieść więc dotyczy wszystkich. Jako
gatunek literacki, przypowieść jest oparta na metaforach i stąd
niektórzy szybko się w niej rozpoznają, inni zaś nie. Kochani,
przypowieści zawsze mają znaczenie przenośne, służą jako metafora czegoś
innego. Czasami tłumaczymy wam to znaczenie, czasami nie. Dzisiaj
wszystkie metafory pragniemy wam wyjaśnić i będziemy to robili w toku
naszej przypowieści, którą zatytułujemy „Wo i jego ogródek”.
Od
razu się domyślacie, że ogródek to coś więcej i macie rację. Za chwilę
dodamy to coś więcej. Wo zawsze miał ogródek, do którego był bardzo
przywiązany, tak samo zresztą, jak i wielu z was. Taki ogródek — jeśli
go wtedy mieliście — może się wam kojarzyć z dzieciństwem. Wspomina się
go z punktu widzenia dziecka, przypomina się wszystko, co tam było, co
się tam budowało, w co bawiło. Ogródek i jego elementy dostarczają
poczucia bezpieczeństwa, przypominają dziecięce zabawy.
W
przypadku naszej przypowieści ogródek to przenośnia rzeczywistości,
symbolizująca was samych, wasz sposób myślenia i postępowania, gdyż to
wszystko kształtuje się od wczesnego dzieciństwa. Wo doskonale pamięta
swój ogródek co się w nim działo, jakby to było wczoraj. Pamięta, kiedy
jego tato posadził w nim drzewo. Sadzonka od razu była spora i ojciec
najpierw sprowadził koparkę, aby wykopać odpowiedni dół. Ojciec zasadził
drzewo specjalnie dla syna, a stało się, to kiedy Wo miał niecałe pięć
lat i sam dobrze ten dzień pamięta. Ojciec powiedział mu wtedy: „Jak
trochę podrośniesz, to mi pomożesz i razem zbudujemy w jego konarach
drewniany domek. To ci się na pewno bardzo spodoba!”
I
tak się stało. W ciągu kilku lat niemalże na oczach Wo, drzewo bardzo
się rozrosło, a jego konary tak się wzmocniły, że stały się doskonałym
oparciem dla ciężaru ojca i samego Wo oraz całego fortu-domku i narzędzi
potrzebnych w jego budowie. Ojciec i syn rozpoczęli więc budowę.
Kochani,
taki fort-domek to symbol dzieciństwa. W naszym przypadku Wo miał
bardzo udane dzieciństwo i mile je wspomina. Pamięta też coś jeszcze, z
czego do dzisiaj się śmieje. Jego ojciec podchodził do budowy fortu
powoli i metodycznie, budując go bardzo solidnie, a podczas budowy
przyniósł jeszcze dwie beczki, takie metalowe, które często służą za
kosze na śmieci i wkopał je dnem do góry koło drzewa, żeby dodatkowo
wzmocnić część podpory budowli. Waga tych beczek skupia się na tym, że
tak, jak zostały wkopane ręką ojca, stały się stałą częścią ogródka i
tkwiły na swoim miejscu nawet wtedy, kiedy Wo stał się już dorosłym
Człowiekiem.
Beczki
były bardzo przydatne i przetrwały nawet sam fort-domek! Przekształciły
się w piknikowy stół. Wystarczyło tylko na nie położyć coś, jako blat i
wtedy taki stół służył na wszelkie okoliczności ogródkowych przyjęć i
pikników. Stojąc w cieniu drzewa, dobrze służyły przez całe lata. A
kiedy ktoś potrzebował miejsca do stolarki, to beczki wtedy
przekształcały się w stół roboczy. Były więc świetnym warsztatem i stały
się stałą częścią ogródka. To ciekawe, że niektórzy sąsiedzi
spoglądając na beczki pytali się Wo: „No jak tam, beczki pewnie kiedyś
przyjdzie wykopać, one przecież wyglądają jak zwykłe śmietniki!” – na co
Wo nieodmiennie odpierał - „Nie, beczki zostają!” W sąsiedztwie zaczęto
żartować, że pewnie prędzej przyjdzie Porwanie Kościoła niż wykop
beczek! [Element doktryny protestanckiej przyjęty w Ameryce Płn.
zwłaszcza wśród odłamu Born Again na podstawie 1 Listu Św. Pawła do
Tesaloniczan 5: 1-11- przyp.tłum.] Wszyscy sąsiedzi śmiali się z beczek
Wo.
Kochani,
wy też w swoich ogródkach macie takie beczki. Ich się nie rusza – nawet
się nie da — bo sama myśl o tym nawet nie przychodzi wam do głowy, gdyż
symbolizują wasze podstawowe prawdy. Pytanie: „Czy to wy je
wkopywaliście, czy je wkopał tato?” Hmmm... Oczywiście one są
przenośnią, gdyż niektórzy z was nie mieli taty, ale dobrze wiem, że
rozumiecie tę metaforę, dobrze o tym wiem. Która ważna w waszym życiu
osoba ciesząca się autorytetem wkopała takie beczki w waszym ogródku?
One potem tak mocno wrosły w całość, że ciężko wam się od nich oderwać.
Zresztą nawet nie macie ochoty się odrywać, gdyż ich stale używacie. A
jak czegoś się stale używa, to się tego nie wyrzuca.
Drzewo
też wciąż się rozrastało. Opowiem też, co się w tym samym czasie działo
z fortem-domkiem. W tym miejscu nie sposób zachować neutralności
płciowej, więc Wo miał i fort, bo tego pragnie każdy chłopiec, ale miał
także i domek, bo tak marzą dziewczynki. Jeśli Wo jest kobietą [ang.
Woman] to w dzieciństwie był dziewczynką i koniecznie chciał mieć taki
domek. W tym miejscu więc oddajemy cześć podziałowi na płcie. Domek- tak
samo, jak fort — reprezentuje dziecko wewnętrzne, był miejscem do
zabawy w dom, do podwieczorków na niby, do zabawy z lalkami. Był to
także fort obronny i wiele innych różnych rzeczy. Bawiliście się tam,
kiedy mama i tato byli w pracy. Ogródek więc staje się symbolem
dzieciństwa, życia, symbolem wyniesionego z domu systemu przekonań.
Och,
a drzewo? Ono wciąż się rozrasta. Kurczowo się tego wszystkiego
trzymacie, ponieważ pewne rzeczy w życiu musicie traktować jako solidne i
niezmienne. Ciężko wam, kiedy nie macie w życiu niczego solidnego, na
czym można by się oprzeć. W przypadku Wo drzewo było tym czymś, co
służyło mu za oparcie nawet długo potem jak zniknął fort-domek. Trzymał
się go kurczowo i drzewo wkrótce niesamowicie się rozrosło. Teraz
wypełniało sobą niemalże całą przestrzeń i swą gęstą jak las koroną
zacieniło cały ogródek. Już jako dorosły mężczyzna Wo często siadał w
jego cieniu, sącząc przez słomkę orzeźwiający napój mówiąc: „Ale mi
dobrze!” Rozglądając się dokoła, rozpamiętywał przeszłość wszystko
chwaląc: „Ale fajnie, dziękuję beczki i drzewo, pamiętam, jak dziś,
dawny fort-domek i tamte zabawy... Zastanawiając się nad tym trochę
dłużej, oczywiście przyznawał, że w życiu spotykały go także rzeczy
negatywne, choć wymieniając je przed samym sobą wiedział, że przez
wszystko udało mu się przejść, gdyż był człowiekiem zrównoważonym.
Nie
potrafił jednak sobie wytłumaczyć, skąd się w ogródku wzięły szczury?
„Mamy szczury!” – mówił ze zdziwieniem – „na pewno nie są stąd, one
przychodzą od sąsiada! Ale nie mam zamiaru się z sąsiadem o to wykłócać,
bo go bardzo lubię. Na pewne tematy się z sąsiadami nie rozmawia. Na
pewno nie rozmawia się ani o szczurach, ani o tym, jak się wychowuje
dzieci. Sąsiadów się tylko kocha. [w jęz. ang. „sąsiad” to także
biblijny bliźni – przyp. tłum] Nie wiem dokładnie, jak to z tymi
szczurami jest, ale one jakoś przedostają się przez płot”.
Oczywiście,
szczury symbolizują życiowe wyzwania i kłopoty. Są to wszystkie takie
sprawy, którym nie za bardzo chcecie się przypatrywać, choć, tak czy
inaczej, się do nich zabieracie, każdy we właściwy sobie sposób. W
niektórych ogródkach tych szczurów jest za dużo. Wtedy właśnie stajecie
się dysfunkcyjni, zaczynacie się stresować i zapadacie na zdrowiu. Wo
jednakże dobrze rozumiał życie i umiał sobie ze szczurami radzić, gdyż
był Człowiekiem zrównoważonym; był dobrym Człowiekiem.
Ale
do tego doszły jeszcze węże. Nie wiedział dokładnie, jak one się
dostają do ogródka, ale wiedział na ich temat wystarczająco wiele, żeby
być przekonanym, że przedostają się do niego spod płotu. Nie było ich
zbyt wiele, ale Wo się ich bał i kiedy widział, to uciekał do środka i
dzwonił po kogoś, żeby je zabrał. Wąż tutaj to symbol strachu przed
czymś, nad czym nie ma się żadnej kontroli. Może to być strach przed
śmiercią, chorobami, czyli jest to wszystko, co nie jest zwykłym
szczurem. Wo mówił wtedy: „Przecież walczę z wężami, wcale ich nie
unikam i kiedy się pokazują to stawiam im czoła, a następnie znów
wychodzę na zewnątrz, popijam przez słomkę i twierdzę, że wszystko jest w
porządku”.
I
tak się sprawy toczyły, aż do pewnego dnia, kiedy przyszło trzęsienie
ziemi... Wo pamięta, jak wtedy siedział w ogródku i sobie popijał przez
słomkę myśląc, że wszystko jest w porządku. Och! Wtedy wszystko wokół
się zatrzęsło i Wo usłyszał trzask i zobaczył, jak na ziemię spadł konar
albo nawet dwa. Fort-domek się bardzo rozchwiał. Sam Wo przeżył
trzęsienie bez szwanku, nikt z jego sąsiadów też nie ucierpiał. Po
trzęsieniu ziemi, w którym nikt nie zginął, nastały jednak niesamowite
zmiany! Jak trochę ochłonął z wrażenia, Wo powiedział: „Nie wiem, co się
stało, ale chyba wszystko jest w porządku. Drzewo teraz wygląda
inaczej, fort-domek też nie jest ten sam, ale tak ogólnie, chyba
wszystko jest w porządku?”
Tak,
wszystko było w porządku... dopóki nie pojawili się inspektorzy.
Inspektorzy to przenośnia niemalże wszystkiego w waszym życiu, co
przedstawia władzę. Czasem zamiast władzy inspektorzy symbolizują
objawienie. To ciekawe, czyż nie? Inspektorzy oznaczają więc to
wszystko, co wymaga od was zaprowadzenia zmian w ogródku. W przypadku Wo
mogą to być inspektorzy budowlani, gdyż wiadomo, że było trzęsienie
ziemi. Co ciekawsze, niektórzy w sąsiedztwie Wo nie doświadczyli żadnego
trzęsienia ziemi! Ha! Ale Wo go doświadczył tak samo, jak jeden z
sąsiadów. Sam ten fakt powinien wam dać dużo do myślenia o tym, jak w
przypowieściach nie wszystko jest powiedziane i wyjaśnione do końca.
Wo
był Starą Duszą, dobrym Człowiekiem i świadomościowo był gotów do
dalszej ewolucji. Trzęsienie ziemi zaprowadziło zmiany w ogródku.
Pewnego dnia przybyli inspektorzy.
-
Porozmawiajmy o drzewie – na co Wo odpowiedział — Jak mi powiecie, że
drzewo trzeba ściąć to już teraz wracajcie sobie skąd przyszliście, bo
nie mam zamiaru tego nawet słuchać!
—
Nie, nie Wo, drzewa wcale nie trzeba ścinać, ale teraz jest za ciężkie i
pora je tylko przyciąć – wyjaśnili i zaczęli mu tłumaczyć jak działa
Gaja.
-
Wo, w lesie Gaja sama sprawuje pieczę nad drzewami, przez pożary,
choroby i wiatry sama obala nadwątlone drzewa i jakkolwiek go nie
nazwać, Gaja ma pewien system, który o te sprawy dba. Twoje drzewo nie
rośnie w lesie, ono sobie rośnie tutaj, w ogródku i sam jesteś teraz za
nie odpowiedzialny. Drzewo trzeba odpowiednio przyciąć. Poza tym takie
przycinki trzeba robić regularnie.
Jeśli
uważnie śledzicie moje wyjaśnienia, to rozumiecie, że drzewo to symbol
wszystkiego, czego Wo się trzymał dla poczucia bezpieczeństwa i wygody.
Jest to symbol wszystkiego, co stanowi podstawę życia ludzkiego, więc
konieczność przycinki to przenośnia mówiąca o tym, że w zależności od
tego, kto tego słucha, taki przegląd wartości, na których opiera się
wasza cała rzeczywistość, należy przeprowadzać regularnie, a Wo tego nie
robił nigdy. Większość Ludzi zresztą też tego nie robi. Dla was drzewo,
to drzewo, aż tu nagle się dowiadujecie, że o nie trzeba dbać i
regularnie przycinać!
Wo nie chciał nawet patrzeć na przycinkę.
- Musicie mnie zapewnić, że drzewo tę przycinkę przeżyje!
-
Nie tylko przeżyje, ono dzięki temu będzie żyło całe dekady dłużej! –
zapewniali. - Drzewo jest wspaniałe i ani nam w głowie je uszkadzać, my
je tylko przytniemy, żeby mu się lepiej rosło!
Kiedy
robotnicy skończyli przycinkę, Wo wyszedł do ogródka, choć nie
wiedział, co tam zastanie? Kiedy zobaczył okrojone drzewo, upadł na
kolana i zaczął szlochać.
- Wyście go nie przycięli, wyście go normalnie ścięli!
Oczywiście
Wo przesadzał, drzewo wciąż żyło, ale ponieważ Wo nigdy nie widział
przyciętego drzewa, to roztaczający się przed nim widok go zaskoczył.
Szczelna wcześniej korona miała teraz prześwity, robotnicy usunęli z
niej wiele gałęzi i konarów. Prócz tego Wo zauważył, że wokół drzewa
znikły gryzące owady. Dopiero teraz więc zrozumiał, że to właśnie
nieprzycinane drzewo raziło go owadami, niczym pociskami, kiedy siedząc w
jego cieniu popijał sobie przez słomkę. Teraz gryzące owady znikły.
Poza tym teraz Wo będzie musiał nosić przeciwsłoneczne okulary, bo w
ogródku jest aż za dużo światła! - „Nie ma żadnego cienia!” Inspektor
jednakże zapewnia, żeby się nie martwić, bo wkrótce i cień się znajdzie,
gdyż drzewa odrastają bardzo szybko.
Wo
przyjął do wiadomości wszystko, co mu powiedzieli inspektorzy, ale
widok drzewa i ogródka wcale mu się nie spodobał. Nawet nie mógł
rozpoznać starego drzewa, znikły niektóre konary, korona wyglądała
zupełnie inaczej, drzewo zmieniło się nie do poznania i zostało
przycięte niemalże do samego pnia! Na koniec inspektor wyjawił Wo: „Mam
nadzieję, że się nie pogniewasz, ale w procesie wycinki wykopaliśmy
także beczki!” Cha, cha, cha! Wo na to: „Cooo? Wyrzuciliście beczki?!”
-Spokojnie,
nic się nie stało Wo, wszystko jest w porządku!- Ale on się oglądał za
siebie, spodziewając się Porwania Kościoła! –„Wykopali beczki!!”
-Wiesz? Podczas wykopywania beczek coś zauważyliśmy. Wo, czy wiesz, że w ich środku było gniazdo węży?” - -„Cooo?!”
-Tak, tam się zagnieździły węże! Czy sam kiedyś w ogóle pod nie zaglądałeś? Jak długo one stoją tak wkopane?
Dopiero
teraz Wo uzmysłowił sobie, że przecież jeszcze ani razu pod beczki nie
zaglądał, a przecież to właśnie stamtąd wychodziły węże! Kochani, węże
to metafora wszystkiego, czemu nie chcecie się przglądać, są to
przekazane przez ojca prawdy absolutne. Gdybyście mieli pod te beczki
zaglądać to wydawałoby się wam, że bezcześcicie jego pamięć. Nie
ruszacie więc ważnych prawd, których nauczył was ksiądz, czy pastor,
mama czy tato, bądź uwielbiany przez was profesor. Nie ruszacie tych
beczek, przez szacunek dla ich pamięci, a pod nimi kryją się węże! One
się tam zagnieździły, bo nikt beczek nigdy nie ruszał. Wydaje mi się, że
rozumiecie tę przenośnię?
--
Wo, przepraszam, że ci o tym wspominam, ale wydaje mi się, że domek na
drzewie trzeba jednak usunąć! Oczywiście można go wyremontować, ale to
jest drogie, lepiej więc go w ogóle zburzyć. Zresztą jest to budynek
wzniesiony bez odpowiedniego pozwolenia, więc i tak nie powinno go tutaj
być. Patrz, nie ma fundamentu, przecież on kiedyś ci się zwali na
głowę! -- Wo zupełnie zdrętwiał i nie wiedział, co odpowiedzieć.
Machął
ręką, aby zabrali fort-domek. I domek zabrali. Na drugi dzień inspektor
przyznał, że rozbiórka domku zajęła dłużej niż się spodziewano.
- Dlaczego?- zapytał Wo – Tam się zagnieździły szczury!
- To one nie przychodziły z sąsiedniego ogródka?
– Och nie, one przychodzą z domku! Wo,a jak dawno temu tam zaglądałeś?
-- Nie zaglądałem tam od czasów dzieciństwa, domek został mi na pamiątkę.
Kochani,
pragnę abyście się dobrze tej przenośni przyjrzeli, gdyż są wśród was
tacy, którzy też pielęgnują pewne pamiątki i nie ruszają dziecka
wewnętrznego, gdyż ktoś nauczył was, że dorośli muszą się odpowiednio
zachowywać, więc żadnych chichotów i śmiechów! Ktoś wam powiedział, że w
pewnym wieku już nie wypada się bawić w piasku.
Posłuchajcie,
posłuchajcie uważnie: Jeśli zaczniecie odwiedzać swe dziecko
wewnętrzne, ono wam może uratować życie! Dziecko wewnętrzne jest tym,
kim sami naprawdę jesteście! W nim kryje się piękno i niewinność. Wo
dawno przestał odwiedzać swój fort-domek. Był dorosłym, zrównoważonym
Człowiekiem, ale kiedy przestał odwiedzać swój drewniany fort, tam
zagnieździły się szczury, pojawiły się węże i wszystko inne.
Niedługo
po inspekcjach Wo znów siedział sobie wygodnie w ogródku i sączył przez
słomkę napój, a na nosie miał teraz okulary przeciwsłoneczne. Cha, cha,
cha! Słońce dobrze przygrzewało i Wo zauważył coś jeszcze: Kolor! W
ogródku zaczęły rosnąć kwiaty, których od urodzenia tam nigdy nie było!
Wo więc doszedł do wniosku, że jednak wszystko wciąż jest w porządku:
Drzewo wciąż rośnie i służy wsparciem oraz zapewnia bezpieczeństwo i
komfort. Teraz jednak rosną na nim nowe gałęzie i inaczej układa się
rzucany przez koronę cień. Fort – domek pozostał tylko w pamięci i kiedy
Wo go wspomina, to wybucha dziecięcym chichotem i piszczy z zachwytu. A
beczki? Cha, cha, cha! Beczki zostały wykopane, zresztą komu takie
starocie są w ogródku potrzebne?
Oto
koniec naszej przypowieści. Kochani, a jak wygląda wasz ogródek? Ilu z
was odczuło trzęsienie ziemi? Zdradzę wam jeszcze jedną tajemnicę.
Trzęsienie ziemi każdy z was odczuwa inaczej! Zdarzyło się ono i
wczoraj, i w roku 2012, a może przyjdzie dopiero jutro? Jest to
wydarzenie, które wstrząsa fundamentami waszych przekonań i wcale nie
musi być postrzegane, jako negatywne.
Możecie
opuścić tę salę zrozumiawszy całą przypowieść. Zanim dzisiaj pójdziecie
spać, możecie dostąpić objawienia i powiecie wtedy: „Spoglądam na mój
ogródek i widzę, że nie wygląda najlepiej. Nie chcę przeżywać trzęsienia
ziemi, chcę tylko nowe drzewo!” - Tak mówi Stara, mądra Dusza: „Duchu,
nie musisz mnie rzucać na kolana, żebym zrozumiał pewne sprawy!” Inni z
kolei zostaną w życiu zmuszeni do przyjrzenia się zagadnieniom, których
wcale nie mieli ochoty oglądać. Krzykną wtedy: „Boże, coś mi uczynił? Za
co mnie tak karzesz? W czym tak ciężko zgrzeszyłem? Dlaczego to się
przytrafia akurat mnie?!”
W
tej chwili zwracam się do kogoś na tej sali. „Jestem dobrym
człowiekiem” – mówisz sobie - „dobrą Starą Duszą, wierzę, że jest tak,
jak o tym nam opowiadasz, więc dlaczego to się dzieje właśnie mnie?”
Odpowiedź: „Boś uparty i sam dobrze o tym wiesz! Przejdziesz przez to
wszystko i kiedy już się znajdziesz na drugim brzegu, to w ogródku
będziesz miał więcej światła, a twoje drzewo będzie przycięte, a nie
ścięte. Kochany, sam dobrze rozumiesz, o co mi w tej chwili chodzi!”
Każdy
z was się zachowuje w ten sposób. Absolutnie każdy Człowiek tak
postępuje; chociaż każdy z was jest jedyny i niepowtarzalny, to wszyscy
macie takie ogródki. Zastanówcie się nad tymi sprawami, nad światłem na
Ziemi i zachodzącymi tutaj zmianami. Rozważcie, jakie zmiany mogłyby
zajść w świadomości każdego z was? Zastanówcie się nawet nad
przeprowadzeniem zmian w waszych przekonaniach na temat tego, kim wam
się wydaje, że jesteście naprawdę?
A
teraz powróćmy do nowiny przekazanej dzisiejszego ranka. [pt. „Wybór” –
poniżej w tej grupie – przyp. tłum] Kiedy zaczniecie się zastanawiać
nad tym, kim jesteście, co dla tej planety znaczycie oraz po co tutaj w
ogóle jesteście? – zobaczycie, że odpowiedzi na wszystkie te pytania są
piękne, gdyż w nich zawarty jest majestat i wspaniałość, o czym się
przekonacie samodzielnie rozstrzygając wszystkie podjęte na konferencji
kwestie. Oto nowina od Kryona, którą przekazuję wam już od trzydziestu
lat. Nasz przekaz jest zawsze ten sam, my tylko opowiadamy go inaczej,
za każdym razem używając innych słów.
I tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz