Strony

niedziela, 3 kwietnia 2022

Wo i ogródek

 Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i tekst

 

Wo i ogródek
Witam was kochani; Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej! Obiecywałem przypowieść więc ponownie opowiem wam o dobrze znanym bohaterze wielu naszych przypowieści, człowieku imieniem Wo. Tych, którzy słuchają tego po raz pierwszy informujemy, iż Wo nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, nie ma określonej płci, jest Człowiekiem o imieniu Wo [w oryg. ang. Wo-Man – przyp. tłum] w przypowieści mówimy o nim „on” tylko ze względu na wymogi języka. Nasza przypowieść więc dotyczy wszystkich. Jako gatunek literacki, przypowieść jest oparta na metaforach i stąd niektórzy szybko się w niej rozpoznają, inni zaś nie. Kochani, przypowieści zawsze mają znaczenie przenośne, służą jako metafora czegoś innego. Czasami tłumaczymy wam to znaczenie, czasami nie. Dzisiaj wszystkie metafory pragniemy wam wyjaśnić i będziemy to robili w toku naszej przypowieści, którą zatytułujemy „Wo i jego ogródek”.
Od razu się domyślacie, że ogródek to coś więcej i macie rację. Za chwilę dodamy to coś więcej. Wo zawsze miał ogródek, do którego był bardzo przywiązany, tak samo zresztą, jak i wielu z was. Taki ogródek — jeśli go wtedy mieliście — może się wam kojarzyć z dzieciństwem. Wspomina się go z punktu widzenia dziecka, przypomina się wszystko, co tam było, co się tam budowało, w co bawiło. Ogródek i jego elementy dostarczają poczucia bezpieczeństwa, przypominają dziecięce zabawy.
W przypadku naszej przypowieści ogródek to przenośnia rzeczywistości, symbolizująca was samych, wasz sposób myślenia i postępowania, gdyż to wszystko kształtuje się od wczesnego dzieciństwa. Wo doskonale pamięta swój ogródek co się w nim działo, jakby to było wczoraj. Pamięta, kiedy jego tato posadził w nim drzewo. Sadzonka od razu była spora i ojciec najpierw sprowadził koparkę, aby wykopać odpowiedni dół. Ojciec zasadził drzewo specjalnie dla syna, a stało się, to kiedy Wo miał niecałe pięć lat i sam dobrze ten dzień pamięta. Ojciec powiedział mu wtedy: „Jak trochę podrośniesz, to mi pomożesz i razem zbudujemy w jego konarach drewniany domek. To ci się na pewno bardzo spodoba!”
I tak się stało. W ciągu kilku lat niemalże na oczach Wo, drzewo bardzo się rozrosło, a jego konary tak się wzmocniły, że stały się doskonałym oparciem dla ciężaru ojca i samego Wo oraz całego fortu-domku i narzędzi potrzebnych w jego budowie. Ojciec i syn rozpoczęli więc budowę.
Kochani, taki fort-domek to symbol dzieciństwa. W naszym przypadku Wo miał bardzo udane dzieciństwo i mile je wspomina. Pamięta też coś jeszcze, z czego do dzisiaj się śmieje. Jego ojciec podchodził do budowy fortu powoli i metodycznie, budując go bardzo solidnie, a podczas budowy przyniósł jeszcze dwie beczki, takie metalowe, które często służą za kosze na śmieci i wkopał je dnem do góry koło drzewa, żeby dodatkowo wzmocnić część podpory budowli. Waga tych beczek skupia się na tym, że tak, jak zostały wkopane ręką ojca, stały się stałą częścią ogródka i tkwiły na swoim miejscu nawet wtedy, kiedy Wo stał się już dorosłym Człowiekiem.
Beczki były bardzo przydatne i przetrwały nawet sam fort-domek! Przekształciły się w piknikowy stół. Wystarczyło tylko na nie położyć coś, jako blat i wtedy taki stół służył na wszelkie okoliczności ogródkowych przyjęć i pikników. Stojąc w cieniu drzewa, dobrze służyły przez całe lata. A kiedy ktoś potrzebował miejsca do stolarki, to beczki wtedy przekształcały się w stół roboczy. Były więc świetnym warsztatem i stały się stałą częścią ogródka. To ciekawe, że niektórzy sąsiedzi spoglądając na beczki pytali się Wo: „No jak tam, beczki pewnie kiedyś przyjdzie wykopać, one przecież wyglądają jak zwykłe śmietniki!” – na co Wo nieodmiennie odpierał - „Nie, beczki zostają!” W sąsiedztwie zaczęto żartować, że pewnie prędzej przyjdzie Porwanie Kościoła niż wykop beczek! [Element doktryny protestanckiej przyjęty w Ameryce Płn. zwłaszcza wśród odłamu Born Again na podstawie 1 Listu Św. Pawła do Tesaloniczan 5: 1-11- przyp.tłum.] Wszyscy sąsiedzi śmiali się z beczek Wo.
Kochani, wy też w swoich ogródkach macie takie beczki. Ich się nie rusza – nawet się nie da — bo sama myśl o tym nawet nie przychodzi wam do głowy, gdyż symbolizują wasze podstawowe prawdy. Pytanie: „Czy to wy je wkopywaliście, czy je wkopał tato?” Hmmm... Oczywiście one są przenośnią, gdyż niektórzy z was nie mieli taty, ale dobrze wiem, że rozumiecie tę metaforę, dobrze o tym wiem. Która ważna w waszym życiu osoba ciesząca się autorytetem wkopała takie beczki w waszym ogródku? One potem tak mocno wrosły w całość, że ciężko wam się od nich oderwać. Zresztą nawet nie macie ochoty się odrywać, gdyż ich stale używacie. A jak czegoś się stale używa, to się tego nie wyrzuca.
Drzewo też wciąż się rozrastało. Opowiem też, co się w tym samym czasie działo z fortem-domkiem. W tym miejscu nie sposób zachować neutralności płciowej, więc Wo miał i fort, bo tego pragnie każdy chłopiec, ale miał także i domek, bo tak marzą dziewczynki. Jeśli Wo jest kobietą [ang. Woman] to w dzieciństwie był dziewczynką i koniecznie chciał mieć taki domek. W tym miejscu więc oddajemy cześć podziałowi na płcie. Domek- tak samo, jak fort — reprezentuje dziecko wewnętrzne, był miejscem do zabawy w dom, do podwieczorków na niby, do zabawy z lalkami. Był to także fort obronny i wiele innych różnych rzeczy. Bawiliście się tam, kiedy mama i tato byli w pracy. Ogródek więc staje się symbolem dzieciństwa, życia, symbolem wyniesionego z domu systemu przekonań.
Och, a drzewo? Ono wciąż się rozrasta. Kurczowo się tego wszystkiego trzymacie, ponieważ pewne rzeczy w życiu musicie traktować jako solidne i niezmienne. Ciężko wam, kiedy nie macie w życiu niczego solidnego, na czym można by się oprzeć. W przypadku Wo drzewo było tym czymś, co służyło mu za oparcie nawet długo potem jak zniknął fort-domek. Trzymał się go kurczowo i drzewo wkrótce niesamowicie się rozrosło. Teraz wypełniało sobą niemalże całą przestrzeń i swą gęstą jak las koroną zacieniło cały ogródek. Już jako dorosły mężczyzna Wo często siadał w jego cieniu, sącząc przez słomkę orzeźwiający napój mówiąc: „Ale mi dobrze!” Rozglądając się dokoła, rozpamiętywał przeszłość wszystko chwaląc: „Ale fajnie, dziękuję beczki i drzewo, pamiętam, jak dziś, dawny fort-domek i tamte zabawy... Zastanawiając się nad tym trochę dłużej, oczywiście przyznawał, że w życiu spotykały go także rzeczy negatywne, choć wymieniając je przed samym sobą wiedział, że przez wszystko udało mu się przejść, gdyż był człowiekiem zrównoważonym.
Nie potrafił jednak sobie wytłumaczyć, skąd się w ogródku wzięły szczury? „Mamy szczury!” – mówił ze zdziwieniem – „na pewno nie są stąd, one przychodzą od sąsiada! Ale nie mam zamiaru się z sąsiadem o to wykłócać, bo go bardzo lubię. Na pewne tematy się z sąsiadami nie rozmawia. Na pewno nie rozmawia się ani o szczurach, ani o tym, jak się wychowuje dzieci. Sąsiadów się tylko kocha. [w jęz. ang. „sąsiad” to także biblijny bliźni – przyp. tłum] Nie wiem dokładnie, jak to z tymi szczurami jest, ale one jakoś przedostają się przez płot”.
Oczywiście, szczury symbolizują życiowe wyzwania i kłopoty. Są to wszystkie takie sprawy, którym nie za bardzo chcecie się przypatrywać, choć, tak czy inaczej, się do nich zabieracie, każdy we właściwy sobie sposób. W niektórych ogródkach tych szczurów jest za dużo. Wtedy właśnie stajecie się dysfunkcyjni, zaczynacie się stresować i zapadacie na zdrowiu. Wo jednakże dobrze rozumiał życie i umiał sobie ze szczurami radzić, gdyż był Człowiekiem zrównoważonym; był dobrym Człowiekiem.
Ale do tego doszły jeszcze węże. Nie wiedział dokładnie, jak one się dostają do ogródka, ale wiedział na ich temat wystarczająco wiele, żeby być przekonanym, że przedostają się do niego spod płotu. Nie było ich zbyt wiele, ale Wo się ich bał i kiedy widział, to uciekał do środka i dzwonił po kogoś, żeby je zabrał. Wąż tutaj to symbol strachu przed czymś, nad czym nie ma się żadnej kontroli. Może to być strach przed śmiercią, chorobami, czyli jest to wszystko, co nie jest zwykłym szczurem. Wo mówił wtedy: „Przecież walczę z wężami, wcale ich nie unikam i kiedy się pokazują to stawiam im czoła, a następnie znów wychodzę na zewnątrz, popijam przez słomkę i twierdzę, że wszystko jest w porządku”.
I tak się sprawy toczyły, aż do pewnego dnia, kiedy przyszło trzęsienie ziemi... Wo pamięta, jak wtedy siedział w ogródku i sobie popijał przez słomkę myśląc, że wszystko jest w porządku. Och! Wtedy wszystko wokół się zatrzęsło i Wo usłyszał trzask i zobaczył, jak na ziemię spadł konar albo nawet dwa. Fort-domek się bardzo rozchwiał. Sam Wo przeżył trzęsienie bez szwanku, nikt z jego sąsiadów też nie ucierpiał. Po trzęsieniu ziemi, w którym nikt nie zginął, nastały jednak niesamowite zmiany! Jak trochę ochłonął z wrażenia, Wo powiedział: „Nie wiem, co się stało, ale chyba wszystko jest w porządku. Drzewo teraz wygląda inaczej, fort-domek też nie jest ten sam, ale tak ogólnie, chyba wszystko jest w porządku?”
Tak, wszystko było w porządku... dopóki nie pojawili się inspektorzy. Inspektorzy to przenośnia niemalże wszystkiego w waszym życiu, co przedstawia władzę. Czasem zamiast władzy inspektorzy symbolizują objawienie. To ciekawe, czyż nie? Inspektorzy oznaczają więc to wszystko, co wymaga od was zaprowadzenia zmian w ogródku. W przypadku Wo mogą to być inspektorzy budowlani, gdyż wiadomo, że było trzęsienie ziemi. Co ciekawsze, niektórzy w sąsiedztwie Wo nie doświadczyli żadnego trzęsienia ziemi! Ha! Ale Wo go doświadczył tak samo, jak jeden z sąsiadów. Sam ten fakt powinien wam dać dużo do myślenia o tym, jak w przypowieściach nie wszystko jest powiedziane i wyjaśnione do końca.
Wo był Starą Duszą, dobrym Człowiekiem i świadomościowo był gotów do dalszej ewolucji. Trzęsienie ziemi zaprowadziło zmiany w ogródku. Pewnego dnia przybyli inspektorzy.
- Porozmawiajmy o drzewie – na co Wo odpowiedział — Jak mi powiecie, że drzewo trzeba ściąć to już teraz wracajcie sobie skąd przyszliście, bo nie mam zamiaru tego nawet słuchać!
— Nie, nie Wo, drzewa wcale nie trzeba ścinać, ale teraz jest za ciężkie i pora je tylko przyciąć – wyjaśnili i zaczęli mu tłumaczyć jak działa Gaja.
- Wo, w lesie Gaja sama sprawuje pieczę nad drzewami, przez pożary, choroby i wiatry sama obala nadwątlone drzewa i jakkolwiek go nie nazwać, Gaja ma pewien system, który o te sprawy dba. Twoje drzewo nie rośnie w lesie, ono sobie rośnie tutaj, w ogródku i sam jesteś teraz za nie odpowiedzialny. Drzewo trzeba odpowiednio przyciąć. Poza tym takie przycinki trzeba robić regularnie.
Jeśli uważnie śledzicie moje wyjaśnienia, to rozumiecie, że drzewo to symbol wszystkiego, czego Wo się trzymał dla poczucia bezpieczeństwa i wygody. Jest to symbol wszystkiego, co stanowi podstawę życia ludzkiego, więc konieczność przycinki to przenośnia mówiąca o tym, że w zależności od tego, kto tego słucha, taki przegląd wartości, na których opiera się wasza cała rzeczywistość, należy przeprowadzać regularnie, a Wo tego nie robił nigdy. Większość Ludzi zresztą też tego nie robi. Dla was drzewo, to drzewo, aż tu nagle się dowiadujecie, że o nie trzeba dbać i regularnie przycinać!
Wo nie chciał nawet patrzeć na przycinkę.
- Musicie mnie zapewnić, że drzewo tę przycinkę przeżyje!
- Nie tylko przeżyje, ono dzięki temu będzie żyło całe dekady dłużej! – zapewniali. - Drzewo jest wspaniałe i ani nam w głowie je uszkadzać, my je tylko przytniemy, żeby mu się lepiej rosło!
Kiedy robotnicy skończyli przycinkę, Wo wyszedł do ogródka, choć nie wiedział, co tam zastanie? Kiedy zobaczył okrojone drzewo, upadł na kolana i zaczął szlochać.
- Wyście go nie przycięli, wyście go normalnie ścięli!
Oczywiście Wo przesadzał, drzewo wciąż żyło, ale ponieważ Wo nigdy nie widział przyciętego drzewa, to roztaczający się przed nim widok go zaskoczył. Szczelna wcześniej korona miała teraz prześwity, robotnicy usunęli z niej wiele gałęzi i konarów. Prócz tego Wo zauważył, że wokół drzewa znikły gryzące owady. Dopiero teraz więc zrozumiał, że to właśnie nieprzycinane drzewo raziło go owadami, niczym pociskami, kiedy siedząc w jego cieniu popijał sobie przez słomkę. Teraz gryzące owady znikły. Poza tym teraz Wo będzie musiał nosić przeciwsłoneczne okulary, bo w ogródku jest aż za dużo światła! - „Nie ma żadnego cienia!” Inspektor jednakże zapewnia, żeby się nie martwić, bo wkrótce i cień się znajdzie, gdyż drzewa odrastają bardzo szybko.
Wo przyjął do wiadomości wszystko, co mu powiedzieli inspektorzy, ale widok drzewa i ogródka wcale mu się nie spodobał. Nawet nie mógł rozpoznać starego drzewa, znikły niektóre konary, korona wyglądała zupełnie inaczej, drzewo zmieniło się nie do poznania i zostało przycięte niemalże do samego pnia! Na koniec inspektor wyjawił Wo: „Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale w procesie wycinki wykopaliśmy także beczki!” Cha, cha, cha! Wo na to: „Cooo? Wyrzuciliście beczki?!”
-Spokojnie, nic się nie stało Wo, wszystko jest w porządku!- Ale on się oglądał za siebie, spodziewając się Porwania Kościoła! –„Wykopali beczki!!”
-Wiesz? Podczas wykopywania beczek coś zauważyliśmy. Wo, czy wiesz, że w ich środku było gniazdo węży?” - -„Cooo?!”
-Tak, tam się zagnieździły węże! Czy sam kiedyś w ogóle pod nie zaglądałeś? Jak długo one stoją tak wkopane?
Dopiero teraz Wo uzmysłowił sobie, że przecież jeszcze ani razu pod beczki nie zaglądał, a przecież to właśnie stamtąd wychodziły węże! Kochani, węże to metafora wszystkiego, czemu nie chcecie się przglądać, są to przekazane przez ojca prawdy absolutne. Gdybyście mieli pod te beczki zaglądać to wydawałoby się wam, że bezcześcicie jego pamięć. Nie ruszacie więc ważnych prawd, których nauczył was ksiądz, czy pastor, mama czy tato, bądź uwielbiany przez was profesor. Nie ruszacie tych beczek, przez szacunek dla ich pamięci, a pod nimi kryją się węże! One się tam zagnieździły, bo nikt beczek nigdy nie ruszał. Wydaje mi się, że rozumiecie tę przenośnię?
-- Wo, przepraszam, że ci o tym wspominam, ale wydaje mi się, że domek na drzewie trzeba jednak usunąć! Oczywiście można go wyremontować, ale to jest drogie, lepiej więc go w ogóle zburzyć. Zresztą jest to budynek wzniesiony bez odpowiedniego pozwolenia, więc i tak nie powinno go tutaj być. Patrz, nie ma fundamentu, przecież on kiedyś ci się zwali na głowę! -- Wo zupełnie zdrętwiał i nie wiedział, co odpowiedzieć.
Machął ręką, aby zabrali fort-domek. I domek zabrali. Na drugi dzień inspektor przyznał, że rozbiórka domku zajęła dłużej niż się spodziewano.
- Dlaczego?- zapytał Wo – Tam się zagnieździły szczury!
- To one nie przychodziły z sąsiedniego ogródka?
– Och nie, one przychodzą z domku! Wo,a jak dawno temu tam zaglądałeś?
-- Nie zaglądałem tam od czasów dzieciństwa, domek został mi na pamiątkę.
Kochani, pragnę abyście się dobrze tej przenośni przyjrzeli, gdyż są wśród was tacy, którzy też pielęgnują pewne pamiątki i nie ruszają dziecka wewnętrznego, gdyż ktoś nauczył was, że dorośli muszą się odpowiednio zachowywać, więc żadnych chichotów i śmiechów! Ktoś wam powiedział, że w pewnym wieku już nie wypada się bawić w piasku.
Posłuchajcie, posłuchajcie uważnie: Jeśli zaczniecie odwiedzać swe dziecko wewnętrzne, ono wam może uratować życie! Dziecko wewnętrzne jest tym, kim sami naprawdę jesteście! W nim kryje się piękno i niewinność. Wo dawno przestał odwiedzać swój fort-domek. Był dorosłym, zrównoważonym Człowiekiem, ale kiedy przestał odwiedzać swój drewniany fort, tam zagnieździły się szczury, pojawiły się węże i wszystko inne.
Niedługo po inspekcjach Wo znów siedział sobie wygodnie w ogródku i sączył przez słomkę napój, a na nosie miał teraz okulary przeciwsłoneczne. Cha, cha, cha! Słońce dobrze przygrzewało i Wo zauważył coś jeszcze: Kolor! W ogródku zaczęły rosnąć kwiaty, których od urodzenia tam nigdy nie było! Wo więc doszedł do wniosku, że jednak wszystko wciąż jest w porządku: Drzewo wciąż rośnie i służy wsparciem oraz zapewnia bezpieczeństwo i komfort. Teraz jednak rosną na nim nowe gałęzie i inaczej układa się rzucany przez koronę cień. Fort – domek pozostał tylko w pamięci i kiedy Wo go wspomina, to wybucha dziecięcym chichotem i piszczy z zachwytu. A beczki? Cha, cha, cha! Beczki zostały wykopane, zresztą komu takie starocie są w ogródku potrzebne?
Oto koniec naszej przypowieści. Kochani, a jak wygląda wasz ogródek? Ilu z was odczuło trzęsienie ziemi? Zdradzę wam jeszcze jedną tajemnicę. Trzęsienie ziemi każdy z was odczuwa inaczej! Zdarzyło się ono i wczoraj, i w roku 2012, a może przyjdzie dopiero jutro? Jest to wydarzenie, które wstrząsa fundamentami waszych przekonań i wcale nie musi być postrzegane, jako negatywne.
Możecie opuścić tę salę zrozumiawszy całą przypowieść. Zanim dzisiaj pójdziecie spać, możecie dostąpić objawienia i powiecie wtedy: „Spoglądam na mój ogródek i widzę, że nie wygląda najlepiej. Nie chcę przeżywać trzęsienia ziemi, chcę tylko nowe drzewo!” - Tak mówi Stara, mądra Dusza: „Duchu, nie musisz mnie rzucać na kolana, żebym zrozumiał pewne sprawy!” Inni z kolei zostaną w życiu zmuszeni do przyjrzenia się zagadnieniom, których wcale nie mieli ochoty oglądać. Krzykną wtedy: „Boże, coś mi uczynił? Za co mnie tak karzesz? W czym tak ciężko zgrzeszyłem? Dlaczego to się przytrafia akurat mnie?!”
W tej chwili zwracam się do kogoś na tej sali. „Jestem dobrym człowiekiem” – mówisz sobie - „dobrą Starą Duszą, wierzę, że jest tak, jak o tym nam opowiadasz, więc dlaczego to się dzieje właśnie mnie?” Odpowiedź: „Boś uparty i sam dobrze o tym wiesz! Przejdziesz przez to wszystko i kiedy już się znajdziesz na drugim brzegu, to w ogródku będziesz miał więcej światła, a twoje drzewo będzie przycięte, a nie ścięte. Kochany, sam dobrze rozumiesz, o co mi w tej chwili chodzi!”
Każdy z was się zachowuje w ten sposób. Absolutnie każdy Człowiek tak postępuje; chociaż każdy z was jest jedyny i niepowtarzalny, to wszyscy macie takie ogródki. Zastanówcie się nad tymi sprawami, nad światłem na Ziemi i zachodzącymi tutaj zmianami. Rozważcie, jakie zmiany mogłyby zajść w świadomości każdego z was? Zastanówcie się nawet nad przeprowadzeniem zmian w waszych przekonaniach na temat tego, kim wam się wydaje, że jesteście naprawdę?
A teraz powróćmy do nowiny przekazanej dzisiejszego ranka. [pt. „Wybór” – poniżej w tej grupie – przyp. tłum] Kiedy zaczniecie się zastanawiać nad tym, kim jesteście, co dla tej planety znaczycie oraz po co tutaj w ogóle jesteście? – zobaczycie, że odpowiedzi na wszystkie te pytania są piękne, gdyż w nich zawarty jest majestat i wspaniałość, o czym się przekonacie samodzielnie rozstrzygając wszystkie podjęte na konferencji kwestie. Oto nowina od Kryona, którą przekazuję wam już od trzydziestu lat. Nasz przekaz jest zawsze ten sam, my tylko opowiadamy go inaczej, za każdym razem używając innych słów.
I tak jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...