Przekaz o Latarniach Morskich
Witam
was kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej. Jestem całkowicie
świadomy tego, gdzie jestem i gdzie wy jesteście. Jedną z rzeczy, o
której nigdy was się nie uczy jest to, że Duch wcale nie istnieje w
jakiejś próżni, że zawsze jest przy was. Powtarzam: tych z was, którzy
wyrośli w kulturze świata Zachodniego naucza się, że żyjecie w oderwaniu
od Boga, a zamysł, że Bóg może każdego z was znać z imienia, wiedzieć,
przez co obecnie przechodzicie, jakie przed każdym stoją wyzwania, jakie
macie odczucia, nigdy nie przychodzi do głowy, gdyż tego was się nie
naucza. Zamiast tego, naucza się was, że musicie chodzić w pewne miejsce
i czynić pewne rzeczy, tylko po to, żeby zostać zauważonym i to być
może nawet za pośrednictwem kogoś innego. Prawda jednak wygląda inaczej:
wewnątrz każdego z was, nawet wewnątrz wielowymiarowej części DNA,
istnieje łącze ze Źródłem Stwórczym. Oto dlaczego.
Słyszeliście,
że każdy z was ma duszę, jest to wiedza znana wszystkim na Ziemi. Nawet
w terminologii marynistycznej dusza jest synonimem człowieka, zatem
pojęcie duszy jest wam dobrze znane. Sprawy się zaczynają komplikować,
kiedy pytacie się: a co to takiego? Tutaj zaczynają się trudności, gdyż
prawda jest taka, że wasza dusza jest wieczna. Każde wasze wcielenie
pochodzi od tej jednej duszy. Dusza jest niezmienna. Czy uważacie to za
sensowne, żeby Bóg duszę stworzył, tylko po to, aby ją zniszczyć, kiedy
umieracie? A przecież tego się was naucza. Oczywiście po śmierci
przychodzi także sąd boży, gdyż tak się was naucza. Czyż nie jest to
bardziej sensowne, że dusza to wehikuł ekspresji [czyli wcieleń] i wcale
nie jest od Boga oddzielona? Dusza każdego z was jest połączona z zupą
zwaną Bogiem, ze Wszystkim, Co Jest, ze Źródłem Stwórczym. Wszystko, co
chcecie nazwać Bogiem zawiera w sobie także duszę każdego z was.
Wszystko to stanowi wehikuł wszystkich waszych ekspresji. Pod pojęciem
ekspresji rozumiem jedno życie ludzkie.
W
tej chwili siedzę przed zebranymi przede mną Starymi Duszami. Tak,
prawie każdy z was w tym budynku – z wyjątkiem czterech — jest Starą
Duszą. Tych czworo nie miało na Ziemi wystarczającej ilości wcieleń,
żeby stać się Starymi Duszami, ale już się uczą wiedzy Starych Dusz.
Właśnie to się obecnie zmienia. Ziemia to szkoła dusz – co wy na to?
Rodzicie się tutaj raz, po raz, po raz, zdobywając w ten sposób nauki w
celu, żeby pewnego życia obudzić się i pewne sprawy zrozumieć właśnie
dzięki wcześniejszym doświadczeniom. Co, jeśli w obecnej nowej energii
przychodzi wam do głowy coś jeszcze? Co, jeśli teraz te sprawy
interesują dusze, które żyły tu tylko kilka razy? Takie dusze nie mają
waszego doświadczenia, ale obecnie na świecie dzieje się coś, dzięki
czemu takie dusze zaczynają asymilować tę samą wiedzę, co wy, przyjmując
przymioty Starej Duszy, choć nie mają za sobą tylu ziemskich żyć, co
wy? Dlaczego tak się dzieje?
Ninejszy
przekaz więc zatytułuję „Przekazem o Latarniach Morskich”. We
wcześniejszych księgach naszego przekazu metaforycznie nazwaliśmy was
Latarniami Morskimi. Oczywiście w przenośni tej chodzi o światło i
ciemność. Nazwaliśmy was tak, gdyż wtedy najlepiej rozumiecie o co w tej
metaforze chodzi: że w świetle się widzi lepiej niż w ciemności. W
ciemności zaś oczekuje się złego itd. Zatem latarnia morska to dobra
przenośnia tego, kim jesteście. Ponadto często używaliśmy i używamy
także pojęcia iluminacji, gdyż także stanowi dobry opis tego, o co nam
chodzi, pojęcie to zawsze nam dobrze służyło. Prócz tego, kiedy po raz
pierwszy wam to wszystko zaprezentowaliśmy, mowa była o ciemnym
pomieszczeniu, w którym Ludzie się wzajemnie nie widzą więc żyją
skuleni, wzajemnie sobie nie ufając, będąc przekonani, że inni czyhają,
aby odebrać pozostałym zasoby i wtedy albo pierwsi ruszają do ataku,
albo odpierają atak innych. Właśnie opisałem całe wieki waszej historii.
Nagle
w tym pomieszczeniu ktoś wynajduje jakąś cudowną substancje stwarzającą
światło, niech to będzie na przykład zapałka. Może tą zapałką wtedy
zapalają jakąś świecę? W zupełnie ciemnym pomieszczeniu nawet blask
pojedynczej świecy widać na odległość. Więcej Ludzi zaczyna lepiej
widzieć. Teraz kiedy wzajemnie się widzą, bardzo szybko dochodzą do
przekonania, że są do siebie podobni. Zaczynają ze sobą rozmawiać, gdyż
lepiej się widzą, obcy wydają się teraz bardziej przystępni i nie tak
odlegli. Taki stan rzeczy sprzyja rozwojowi zaufania oraz wymianie
handlowej. Pytają się jeden drugiego: - A co to się tak ładnie pali?
-Świeca.
- Aha! A ja mam trochę wosku, może też sobie taką zrobię?
I tak się to wszystko toczy dalej i dalej.
Na
tym polega metafora szerzenia światła własnej boskości, opierającej się
na założeniu, że nawet promyk światła w ciemnym miejscu widać na
odległość.
W
innym porównaniu światła i ciemności mówiliśmy, że światło jest
aktywne, a ciemność bierna. Innymi słowy, definicją ciemności jest brak
światła. Przecież kiedy się otwiera drzwi oświetlonego pomieszczenia, to
nie wlewa się doń ciemność, a przeciwnie, wylewa się zeń światło. Jak z
tego wynika tam, gdzie światło, ciemność nie ma racji bytu. Jest to
doprawdy wspaniałe porównanie! Pokazuje wam ono także to, co się obecnie
dzieje na planecie, kiedy macie do czynienia z objawieniem tak, jak to
się dzieje teraz i wciąż się będzie działo. [Kryon nazwał rok bieżący,
2022 Rokiem Objawienia – przyp. tłum.] Można to porównać do zapalenia
silnego światła w pomieszczeniu, w którym od stu czy więcej lat panowała
ciemność. Kiedy zapala się tam jasne światło, to widać tylko brud i
smród, które się tam kumulowały od setek lat. Większość z nas, czyli
większość z was (ale także i ci po naszej stronie) nie znosi ciemności i
pierwsze, co na jej widok robi, to chce ją posprzątać. Przecież brud
ten jest tu, gdzie mieszkacie, gdzie żyjecie i dlatego takie porównanie
światła i ciemności od dawna dobrze nam służy.
Później
w naszej karierze jako Kryon [czyli w dalszych tomach Ksiąg Przekazu
Kryona – przyp. tłum.] jakieś 16 lat temu, czy więcej, [od mniej więcej
od XI Księgi, pt. „Lifting the Veil”] zaczęliśmy nazywać pracowników
światła „Latarniami Morskimi Ziemi”, co sprowadza nas do dnia
dzisiejszego. Znajdujemy się w zabytkowym budynku należącym do zabudowań
przylegających do starej latarni morskiej z epoki przed
elektrycznością. Już wtedy latarni morskich było dużo. Jak się przed
wynalezieniem elektryczności utrzymywało światło w latarni morskiej?
Zaraz wam to wytłumaczę, ale najpierw wróćmy do naszej pierwszej
metafory wyjaśniającej to, czym jest taka latarnia? Przecież zaczęliśmy
was nazywać pracownikami światła [najpierw Kryon nazywał nas wojownikami
światła, co zresztą odbiło się echem w jednej z przypowieści, tej pt.
„Dwie grupy wojowników”, którą można przeczytać w tej grupie pod tagiem #przypowieści]
Kochani,
sama nazwa „pracownik światła” istnieje od stosunkowo niedawna i nie
znajdziecie jej w ezoteryce sprzed 200 czy sprzed 100 lat... Czy nawet
sprzed 50 lat? Pracownik światła jest określeniem, które zaczęto używać w
ciągu ostatnich 30-20 lat. Używa się go do określenia Istoty Ludzkiej,
która zajmuje się światłem. Określenie to już samo w sobie świadczy o
tym, kim jesteście, ale co wy na to, że wasza praca faktycznie stwarza
światło, z którym inny Człowiek może następnie pracować, czy go używać?
Pod
pewnym względem tak się rzeczywiście dzieje. Takie światło staje się
świadomością, którą następnie rozwija się dalej. Światło to emanuje z
postawy mistrza, czy Syna Bożego, a przecież stawanie się takim mistrzem
jest tym, czego się obecnie uczycie. Polega to na zdolności
niereagowania na zaczepki, na zdolności obserwacji, na umiejętności
przybierania oblicza Syna Bożego, który jest powolny w gniewie i szybki w
odpowiedzi z życzliwością i miłosierdziem. Taka postawa przyciąga
uwagę. Mistrz jest więc szybki do śmiechu i radości, na jego obliczu
często maluje się uśmiech, z czego się szczyci. Taki Człowiek swym
przykładem stwarza w otoczeniu innych, sobie podobnych. Zatem metafora
Latarni Morskiej polega właśnie na tym.
Kiedy
latarnie morskie są najbardziej przydatne? W nocy. Użyteczność latarni
morskiej więc zawsze sprawdza się nocą. Założenie polega na tym, że
statki szukające nocą portu polegają na świetle latarni, żeby ostrzegało
ich przed mieliznami i skałami. Liczą na to, że to światło wskaże im
kurs wiodący do bezpiecznej przystani. Zatem taka latarnia morska
przeradza się w coś bardzo ciekawego.
Latarnik,
ten, który dba o to, żeby światło latarni nie zgasło, jest bezimienny.
Nikt nigdy nie zna jego tożsamości. Światło latarni widzi tysiące
statków i dzięki niemu wszystkie bezpiecznie docierają do portów, ale
żaden z nich nigdy nie zna latarnika z imienia. A przecież latarnik
dobrze wie, co należy do jego obowiązków i jest bardzo sumienny w ich
wykonywaniu. Dba o czystość szkła i luster latarni, dba o to, żeby
latarnia się regularnie obracała na wszystkie strony tak, że wszystkie
statki na morzu mogły zobaczyć jej światło i za jego pomocą nawigować.
Latarnicy dobrze wiedzą, że jeśli światła nie rozpalą, to statki będą w
tarapatach. Latarnik to inaczej Stara Dusza.
Jeśli
spojrzeć na latarnię morską znajdującą się w tym kompleksie, zobaczycie
dobry przykład tego, co niektórzy nazywają bardzo ciężką pracą. W
tamtych czasach nie uważano tego za ciężką pracę, wtedy po prostu był to
rodzaj służby, gdyż w czasach przed elektrycznością tak już było.
Latarnik był człowiekiem zajętym. Żeby mechanizm latarni się odpowiednio
obracał, trzeba go było regularnie nakręcać, niczym zegar za pomocą
różnych dźwigni i lewarów. Pamiętajcie, to były czasy przed
wynalezieniem elektryczności, za poprawny obrót latarni odpowiadał więc
latarnik, a nie spółka dostarczająca prąd. Latarnik musiał zawsze
pamiętać, żeby główny mechanizm latarni nakręcić. Prócz tego dbał o to,
żeby latarnia miała zawsze wystarczającą ilość paliwa: keroseny, czy
wielorybiego oleju. Należało ją także codziennie zapalać i gasić. Jak z
tego widać latarnik, który jest przenośnią Starej Duszy, jest osobą
zajętą.
Kochani,
pozwólcie, że w tym miejscu wam coś powiem. Jeśli w życiu dochodzicie
to punktu, w którym wiecie, że przyświecacie swej rodzinie, całemu
otoczeniu, reszcie planety, czy komukolwiek, to nie jest to stan stały,
nad tym „świeceniem” musicie wciąż pracować. [Patrz przekaz „Jak
utrzymywać własne światło”.] Niektórzy mówią: „Staram się w sobie stale,
24/7,utrzymywać radość,” – Życzę wam więc z tym powodzenia! Natura
ludzka jest taka, jaka jest i zawsze zajdzie się coś, co nie da wam się
cieszyć: może macie akurat jakieś bóle, albo lęki? Zatem stale musicie
nakręcać cały ten mechanizm latarni, aby powrócić do stanu, w którym
można pokazywać swą boską cząstkę. Stałe świecenie, zawsze zapalonym
światłem, świecenie nim na okrągło – nieustanne okazywanie radości,
która rzeczywiście jest światłem – jest niemożliwe. Są chwile, kiedy ono
gaśnie, na przykład, kiedy niekoniecznie jesteście w najlepszym
nastroju. Przecież my o tym wiemy. Innymi słowy, bycie pracownikiem
światła jest trudne. Nikt, żadna istota anielska, nie oczekuje od was,
że wzniesiecie się tak wysoko ponad naturę ludzką, że raptem wszyscy
staniecie się Synami Bożymi i właśnie dlatego tutaj jesteśmy, właśnie
dlatego stoją przy was przewodnicy, którzy chętnie pomogą wam w
nakręcaniu mechanizmu latarni. Właśnie dlatego przewodnicy stoją przy
was 24/7. Kiedy więc nie czujecie się na siłach, możecie schwycić ich za
ręce i poczuć coś, co zachęcamy, abyście poczuli, coś, co może się wam
wydawać ezoteryczne, choć takim nie jest; wszystko to odbywa się w 3D.
Poczujcie, jak schwyciwszy przewodników za ręce, napawają was spokojem,
czy poczuciem bezpieczeństwa, czy sprawiają, że przestajecie się lękać
tak, że nawet wśród chaosu zachowujecie zdolność okazywania miłosierdzia
i życzliwości, co sprawia różnicę.
Sama
wiedza, samo to, że wiecie to, co wiecie, jeszcze nie czyni z was
Latarni Morskiej. Bycie Starą Duszą nie znaczy, że jesteście Latarnią
Morską. Co czyni was Latarnią, to wiedza, co robić wtedy, kiedy światło
jakoś nie świeci jak trzeba, gdy mechanizm się nie obraca, albo się
zacina, kiedy jego dźwigniami i lewarami ciężko poruszyć. Na tym polega
różnica między Starą Duszą a Latarnią Morską. Mówimy wam o tych
sprawach, żebyście wiedzieli, że pomoc jest wam dostępna zawsze. Każdy z
was jest połączony z własną duszą, co znaczy, że wszyscy jesteście na
stałe połączeni ze Źródłem Stwórczym, od czego w waszej kulturze was
oduczono. Niechaj więc ten czas stanie się chwilą, w której zadacie
sobie pytania: „Czy to prawda, że jestem zawsze połączony? Czy to
prawda, że za każdym razem, kiedy czuję, że moje światło nie działa,
mogę otrzymać pomoc?” Odpowiedź: Tak!
Wtedy
dopiero zaczynacie opracowywać metody jak poczuć to połączenie. Metody
te są inne dla każdego, gdyż każdy z was jest jedyny i niepowtarzalny.
Jak więc się czujecie, kiedy wiecie, że jesteście połączeni? Takie
odczucie u każdego przejawia się inaczej. Niektórzy z obecnych tutaj są
do tego połączenia tak przyzwyczajeni, że mogą wam dokładnie opisać
dreszcze potwierdzenia, czy jakkolwiek inaczej to odbierają. Inni mówią,
że dla nich odbywa się to podczas snu. Jeszcze inni mówią, że w celu
połączenia, muszą się zatrzymać i wyciszyć. Są też tacy, którzy tylko w
pewien właściwy sobie sposób przekrzywiają głowę i puszczają oko i już
wchodzą w kontakt z przewodnikami, gdyż właśnie dali im umówiony sygnał,
ponieważ komunikacja z Duchem staje się ich sposobem na życie. Na tym
właśnie polega bycie pracownikiem światła.
Niniejszy
przekaz kieruję szczególnie do tych, którzy mają trudności z ciągłym
utrzymywaniem radości, miłosierdzia i życzliwości, gdyż te sprawy być
może nie zawsze są obecne w waszych rodzinach czy w otoczeniu. Mówicie
wtedy: „Życie mnie przytłacza i ciężko mi iść dalej. Sprawy w otoczeniu
czynią mnie smutnym, w obliczu tego wszystkiego ciężko zachować radość”.
Powiadam wam, każdy może samodzielnie stworzyć wokół siebie bańkę.
[Patrz: 3. przekaz pod tagiem #miesiącmiłości]
Taka bańka od nikogo was nie oddziela, ona oddziela was od lęku, od
ciemności, od wszystkiego, co łamie serce, jeśli tak sobie życzycie.
Wszystko to zawsze jest wam przystępne.
Niniejszy
przekaz więc to zaproszenie, abyście się nauczyli tej pomocy używać,
gdyż stanowi ona wasze prawo jako pierworodnego dziecka bożego. Dlaczego
teraz przechodzicie przez trudności? Odpowiedź: Sami tego chcieliście.
Naprawdę. Na pewnym poziomi wiedzieliście, że to się wam przytrafi,
oznacza to także, że właśnie powiększył się wasz arsenał narzędzi, które
macie teraz pod ręką. Nauczcie się, jak ich używać. Wydłużycie sobie
przez to życie, gdyż kiedy wyrażacie radość, wasze ciało staje się
zdrowsze, jeśli większość czasu wyrażacie miłosierdzie i życzliwość, to
ciało wolniej się starzeje. Czy wam wiadomo, że choroba nie przyczepia
się do kogoś, kto jest zrównoważony i radosny? Choroby takich Ludzi nie
lubią! Choroby też mają swój bilans światła i ciemności. Na swój sposób
choroba żyje, ma swoją energię. Niektórzy nawet utrzymują, że pewne
wirusy i bakteria mają swoją świadomość. Nie jest to całkiem prawda, ale
wirusy i bakterie wyczuwają czy mogą się w swym nośniku rozwijać, czy
nie. Dlatego też niektórych waszych znajomych żadna choroba się nie ima.
Czy dowiadujecie się o tym po raz pierwszy? Pragnę wam powiedzieć, że
istnieje wiele rzeczy zdających egzamin, o których nigdy wam nic nie
mówiono. Nie każdy Człowiek jest taki sam, jak pozostali, choć wszystkie
wasze organy są na tym samym miejscu. Nie każdy Człowiek jest taki sam,
jak inni, nawet jeśli da się policzyć krwinki, czy patrząc pod
mikroskop, zobaczyć te same komórki, co u sąsiada. To nie tak. Każdy z
was jest inny i powinniście zresztą sami to zauważyć, gdyż świadomość
każdego z was — która jest energią — w każdej duszy jest inna. Wasze
ciała, sposób myślenia i postępowania, wszystko to ma swoje miejsce i
jest postrzegane przez całe otaczające środowisko.
Co
zaś się tyczy chorób, to ciekawe, że reagują na waszą świadomość.
Kochani, na zakończenie pragnę wam przypomnieć, że świadomość w tym
przypadku jest kluczowa. Ilu z was zna Ludzi tak zaangażowanych w
ciemność, tak nieświadomych, że przyciągają do siebie wszelkie choroby?
Dobrze wam także wiadomo, że tacy Ludzie żyją krótko. Ilu z was zna bądź
znało, jakiegoś hipochondryka? Tacy Ludzie tak bardzo się boją
cokolwiek złapać, że łapią wszystko, czego się obawiają. Nie to, że
chorują na jedną chorobę, ale doświadczają całej kaskady chorób i
różnych dolegliwości i po jakimś czasie umierają. Właśnie opisałem wam,
na czym polega potęga świadomości. Jak działają choroby i jak przyciągać
do siebie kłopoty. To niemalże tak, abyście temu wszystkiemu otwierali
drzwi i zapraszali do środka.
Tak
zachowują się Ludzie, którzy uważają się za ofiary losu, którzy
powtarzają, że im się przytrafiają tylko same nieciekawe rzeczy, nie
rozumiejąc, że samo takie oznajmienie rozchodzi się w powietrzu i w polu
i wszystko, czego się ci Ludzie obawiają ustawia się w kolejkę, żeby
się im spełnić. Ci zaś, którzy mówią: „Jestem na ścieżce światła i
zdrowia”, ci, którzy oczekują spełnienia się tych rzeczy w ich własnym
życiu i w życiu najbliższych i otoczenia, takim Ludziom te rzeczy się
spełniają. Niektórzy nazywają to prawem przyciągania, ale to nie tak.
Tak działa energia świadomości. Dzisiaj z podczas prelekcji mego
partnera się tego uczyliście. Oto co pragniemy, żebyście się z tego
przekazu o Latarniach Morskich dowiedzieli: Że energia światła stwarza
sytuacje, w których ciemność nie ma racji bytu. Może więc przyszła pora
nieco podkręcić mechanizm obrotowy waszych latarni? Jam Jest zakochany w
wasz wszystkich Kryon.
I tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz