Strony

sobota, 31 października 2020

Jestem prostakiem.

 

 Prostak

Jestem prostakiem.
Nie jestem przyzwyczajony do mówienia. Mówienie nigdy nie było moje. Nawet wtedy, w moim ostatnim wcieleniu, nie mó-wiłem. Bo ludzkie słowa nigdy nie były moimi przyjaciółmi.
Nie miałem nauczyciela. Zgaduję, że to był łut szczęścia. Nikt się nie pojawił i nie próbował mi czegoś wyjaśnić.
Niektórzy próbowali. Ale ja tylko na nich patrzyłem. Uważali mnie za głupca. Nie wiem, czy mieli rację. Jednak czułem się dobrze, takim jakim byłem.
Dorastałem więc jako prostak z wioski. Dawali mi jedzenie i schronienie. Czego więcej potrzebowałem?
Ludzie zostawiali mnie w spokoju, ale zawsze, zawsze, zawsze byłem w dobrym towarzystwie.

Śpiewałem do gwiazd, a one pokazały mi historię.
Śpiewałem do Ziemi, a ona pokazała mi życie.
Śpiewałem do ptaków, a one pokazały mi radość.
Śpiewałem do smoków, a one pokazały mi zachwyt.
Nic nie posiadałem, mimo to byłem bogaty.
Mówili na mnie prostak. Było to moje największe błogosła-wieństwo.
Wiedziałem, kiedy umrą ludzie. Po prostu wiedziałem. Kiedy opuszczali swoje ciało, ja tam byłem.
W takim momencie nie potrzebne były słowa. Pokazy-wałem im moje serce. A oni rozumieli.
Odprowadzałem ich do gwiazd, jeśli tego chcieli. Nie-którzy chcieli. Od tamtej pory byliśmy przyjaciółmi.
Pewnej nocy miałem sen. Przyszedł smok i poleciał ze mną. Śpiewał mi o sobie. Śpiewał mi o nowych światach.
Śpiewał dla radości śpiewania. Potem spojrzał na mnie krysz-tałowymi oczami, pytająco.
Tak, odpowiedziałem bez słów. Zrobię to.
Tak więc obudziłem się ze snu. I obudziłem się ze śnienia we śnie. I obudziłem się ze śnienia, śnienia, śnienia we śnie.
Potem wróciłem do domu.
Byłem prostakiem. Było to moje największe błogosławieństwo.
Smok przyszedł ponownie. Przyszli z nim inni. To było wielkie świętowanie.
Czy jesteś gotowy? Smok zapytał wtedy bez słów.
A ja byłem.
Zaśpiewał mi i znaleźliśmy się tam. Tam, gdzie zaprowadził mnie w śnie.
Od tamtej pory tam już zostałem. Tylko już nie śniąc.
Smok powiedział bez słów, zostaniesz Patronem tych rozle-głych obszarów. Ale ja nie wiem, kim jest Patron. I nie obcho-dzi mnie to. Po prostu uwielbiam tu być.
Uwielbiam tworzyć gwiazdy.
Kocham tworzyć ziemie.
Kocham tworzyć ptaki.
Kocham, by kochać, by kochać, by kochać.
Smok zapytał bez słów, czy słyszałeś o Utopii?
Nie wiem, co to jest. I nie obchodzi mnie to.
Nadal jestem prostakiem. Dobrze mi to służy.
Ty, który jesteś teraz ze mną, obiecuję ci. Kiedy nadejdzie twój czas. Kiedy przestaniesz śnić, że śnisz sen. Kiedy opu-ścisz swoje ciało. Wyglądaj mnie.
Będę tam. Nie możesz mnie przegapić.
Odprowadzę cię do gwiazd. Albo odprowadzę cię do miejsca, w którym jestem teraz. Chociaż to nie jest wcale miejsce.
Cokolwiek wybierzesz.
Kiedykolwiek wybierzesz.
Jeśli tak wybierzesz.
Nie możesz mnie przegapić. Będę tam.
Jestem prostakiem. To moje największe błogosławieństwo.

- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

piątek, 30 października 2020

Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

 Płynne Światło
Jam jest Althar, Kryształowy Smok.
Pozwól mi krótko podsumować moje spostrzeżenia na temat ognia i wody: Jaźnie były w wewnętrznym konflikcie, co przejawiło się w czystej energii, która z nich pochodzi. Dlatego też, czysta energia opiera się na za-sadach ognia i wody, które wzajemnie się ograniczają. W rzeczywistości, ogień i woda mogą istnieć tylko wtedy, kiedy się wzajemnie ograniczają! Wiążą się ze sobą i w ten sposób wymuszają powstawanie powtarzających się cykli, wzorów i tarć emocjonalnych.
Rozumiejąc ten fakt życia, ludzie zaczęli dążyć do równowagi. Równowaga jest pewnego rodzaju balansowaniem pomiędzy dwoma skrajnościami czy kontrolowanym ruchem do przodu i do tyłu, wokół punktu zerowego spektrum. Biorąc pod uwagę właściwości tych dwóch zasad, dążenie do równowagi jest mądrym wy-borem. Utrzymanie równowagi wymaga jednak ciągłego wysiłku, po prostu dlatego, że wszystko ciągle się zmienia.
Moment, w którym człowiek zrozumie to w pełni, może być szokujący! Oznacza to, że nie zazna spokoju w znanej mu rzeczywistości. Dlatego pewien mędrzec powiedział kiedyś, że budzący się człowiek nie ma gdzie położyć głowy.
Bez względu na to, jak równowaga może być praktyczna w życiu codziennym, nie pozwala uciec od niekończących się powtórek. To samo odnosi się do ucieczki w umysł, który wielokrotnie okazał się być ślepym zaułkiem.
Jedynym miejscem spoczynku jest prawdziwe Ja, punkt przed jakąkolwiek rzeczywistością. Jednak oprócz obaw związanych z przebywaniem w Jaźni, niespełnione pragnienia, nierozwiązane wzorce, pragnienie szczęśliwych zakończeń czy lepszego świata, wszystko to ściąga ludzką cząstkę świadomości z powrotem do tego świata. Wciąż i wciąż na nowo.
Chociaż prawdziwe Ja jest jedyną „drogą wyjścia”, człowiek zawsze znajduje powody, aby ją unikać. Na-wet jeśli zdarzy mu się poczuć swoje Ja, nieważne, czy to za życia, czy po fizycznej śmierci, po krótkim odpoczynku znów chce iść i kontynuować grę. Odpoczynek był tylko chwilowy, dając w najlepszym wypadku trochę poczucia równowagi.
Na szczęście, wśród wielu istot, które się inkarnowały, byli również ci, którzy osiągnęli nieucieleśnione wzniesie-nie w strefach nie fizycznych. Poznali oni Zasadę Wzniesienia i chcieli ją powtórzyć na Ziemi. Jednak te istoty, jak wszyscy inni, którzy wcielili się jako ludzie, również cierpiały na całkowitą amnezję. Całkowicie zapomniały kim są, skąd pochodzą i czego chcą na Ziemi.
Jednak na przestrzeni wielu wcieleń, niektórym udało się odczuć tęsknotę za własną Jaźnią, nawet kiedy byli wcieleni. Mieli mgliste przypomnienia, że zamiast ulegać zewnętrznym rozproszeniom, mogli również wejść do środka. Niektórzy zaczęli się otwierać i stopniowo wchodzić coraz głębiej w siebie. Zbliżyli się do własnej pustki i stawili czoła lękowi, który tak często ona wywołuje.
I w pewnym momencie, to się stało: Pierwszy człowiek urzeczywistnił swoje prawdziwe Ja! Wyzwolił się z więzów ognia i wody i odnalazł wewnętrzny spokój. Zniknęły wszystkie pytania. Zniknęły wszystkie wątpliwości. Nawet oddech zwątpienia, który pozostał po nieucieleśnionym wzniesieniu, rozpłynął się. I poprzez oświecenie tego człowieka, jego Jaźń całkowicie się przemieniła.
Jego całkowicie nowy stan, jako istoty wzniesionej, mu-siał zostać odzwierciedlony poprzez czystą energię. I tak doszło do nowej alchemicznej transmutacji:
Ogień i woda połączyły się i stworzyły coś zupełnie nowego: płynne światło.
*
Tak więc na poziomie energetycznym, ucieleśnione wzniesienie zaowocowało stopieniem się ognia i wody w płynne światło, które prezentuje całkowicie nowe właściwości. Z powodu tych nowych właściwości, niektórzy używają określenia „nowa energia”, ale dla mnie płynne światło brzmi piękniej i bardziej odpowiednio. W dodatku wywołuje ono tak wiele kojących doznań.
Tak bardzo, jakbym chciał dać ci zasmakować płynne-go światła, tak naprawdę nie mogę. Ale być może po-trafisz wyczuć zupełnie nowe potencjały, które stały się dostępne wraz z pojawieniem się płynnego światła.
Tworzenie, jak wiadomo, opiera się na ograniczeniach polaryzacji, pociągającej za sobą nietrwałość i napięcia emocjonalne we wszystkich jej aspektach. Płynne światło jest jednak zupełnie inne.
Płynne światło jest nieograniczone!
Nie jest ono ograniczone żadną przeciwstawną siłą!
Jest poza polaryzacją, cyklami i wzorcami!
Nie powoduje ono żadnych tarć emocjonalnych!
Innymi słowy:
Płynne światło sprzyja niezakłóconej kreacji!
W ten sposób zastój został przezwyciężony.
- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

czwartek, 29 października 2020

Czas się obudzić. Chodź! Sam się przekonaj!

 

 Płynne światło osiągnęło stałą harmonię w sobie, po-dobnie jak prawdziwe Ja, które je wyzwoliło.
Spróbuj poczuć różnicę! Aby to zrobić, weź pod uwagę starą cząstkę energii. Jest ona w równowadze, ale ta równo-waga jest niczym więzienie. Jest to rozejm dwóch zasad, które są ze sobą związane na czas nieokreślony.
Natomiast płynne światło jest w harmonii. Nie ma w nim żadnej walki. Choć wyłoniło się ono z zasady ognia i wody, to jest czymś znacznie więcej.
Mówiąc metaforycznie, płynne światło może rozszerzać się w dowolnym kierunku, bez żadnych ograniczeń! Zawsze może przemieszczać się dalej i rozwijać się. Żadna gumka nie ściągnie go z powrotem. Żadna nietrwałość nie spowoduje, że kreacje płynnego światła ulegną rozpadowi. Co za niesamowite nowe możliwości ekspresji!
Utopia, nie-miejsce, to królestwo, w którym płynne światło jest wykorzystywane do tworzenia. To nie-miejsce, gdzie wzniesione istoty doświadczają nie-ograniczonej, nie-zakłóconej kreacji.
Utopia to wzniesiona świadomość w ekspresji.
Czy czujesz to podniecenie? Czy czujesz nowe potencjały? Czy czujesz dlaczego zastój został przezwyciężony? Czy czujesz, dlaczego mówienie o Trzecim Kręgu Stworzenia jest tak właściwe?
Przez długi czas był on tylko marzeniem.
Zanim zaczęliśmy marzyć, spojrzeliśmy na tę pierwszą cząstkę materii fizycznej. Pomyśleliśmy wtedy, skoro energia może stać się gęstsza to, być może, może stać się jeszcze lżejsza. Być może ogień i woda mogą być w harmonii.
Trwaliśmy w tym marzeniu. I wtedy, nagle, ono się spełniło. Nagle nie było już zastoju. Tak, pojedyncze Jaźnie mogły jego doświadczać. Jeszcze przez jakiś czas. Ale stworze-nie jako takie ruszyło dalej. Ucieleśnione wzniesienie i po-jawienie się płynnego światła sprawiło, że stało się to możliwe.
Cóż za sen.
Czas się obudzić. Chodź! Sam się przekonaj!
*
Teraz oczywiście pojawia się pytanie, czy płynne światło może być używane również w ludzkim świecie.
Z tego, co wiemy, nie może - przynajmniej nie bezpośrednio. Ale poza trudnościami czysto praktycznymi nie można zapominać, że królestwo ludzkie zostało zaprojektowane, ustrukturyzowane i wspólnie stworzone przez mnóstwo istot w bardzo konkretnym celu. Ten porządek nie po-winien być łatwy do zakłócenia. A po co w ogóle chciałbyś to zrobić? Żeby zapłacić czynsz? Żartujesz, prawda? Generalnie rzecz biorąc, płynne światło i masowa świadomość ludzi, są obecnie tak diametralnie różne, że nie mogą być używane na Ziemi. wiadomy swojego prawdziwego Ja, grając na ludzkiej scenie życia.
Wtedy, nagle, nawet pojęcie tarcia traci swoje drażniące właściwości. Nagle, nie tylko wchodzisz i wy-chodzisz z Jaźni, ale jesteś w ciągłej jej świadomości. Nagle, kończysz swój sen. Nagle, jesteś w Utopii. Nagle, jesteś Nowym Magiem. Nagle, chodzisz po Ziemi jako wcielony wzniesiony człowiek i rozpoznajesz że:
Doświadczenie Utopii i płynnego światła, mając jednocześnie ludzkie ciało na Ziemi, jest możliwe!
Jeśli zostanie to osiągnięte przez wielu ludzi, może to zmienić ludzki świat w dłuższej perspektywie w taki sposób, że płynne światło będzie mogło być tam również stosowane. Ale to nie powinno być twoim zmartwieniem. Gdy kroczysz po Ziemi, po prostu bądź tym wszystkim czym jesteś. Twoja obecność uczyni z ciebie Ambasadora Utopii, bez potrzeby mówienia choćby jednego słowa. Ten brak słów jest rozumiany przez tych, którzy są na to gotowi. Ten brak słów jest rozumiany przez ogień i wodę i obie te rzeczy będą do twojej dyspozycji.
Nic nie możesz zrobić, żeby to się wydarzyło. Zrozum, że kultywowanie swojej obecności nie jest działaniem. Jest to po prostu bycie w świadomości wszystkiego, co jest, wszystkiego czym jesteś, co ostatecznie i naturalnie przy-niesie ucieleśnione wzniesienie i wyzwoli płynne światło.
Jam jest Althar, smok płynnego światła.
- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

środa, 28 października 2020

Miłość do Siebie


 Miłość do Siebie
Jam jest Echnatara.
Być może pamiętasz mnie z historii opowiedzianej przez Althara, kiedy mówił o uwalnianiu atlantyckiej traumy. Za-prosił mnie bym opowiedziała ci o tym, co wydarzyło się w moim ostatnim życiu na Atlantydzie i na tyle, na ile to możliwe, po jego zakończeniu. Nie wcielałam się od tamtego czasu i muszę przyznać, że wyrażanie się w ludzkim języku nie jest już dla mnie łatwe. Lecz smok - jak go wtedy zwykliśmy nazywać - zapewnił mnie, że ty, drogi czytelniku, będziesz potrafił odnieść się do moich słów na poziomie, który dalece wykracza poza ich czysto dosłowne znaczenie. Tak więc z radością przyjmuję to zaproszenie i mam na-dzieję, że moja historia będzie dla ciebie interesująca i inspirująca.
Dorastałam w tej samej społeczności co Althar. Podobnie jak on, szybko zaczęłam odczuwać, że jestem inna niż członkowie wspólnoty, że tak naprawdę do nich nie przynależę. Prawdopodobnie wielu ludzi czuje to w młodym wieku, ponieważ bycie w ciele jest w rzeczywistości czymś bardzo nienaturalnym. Jednak większość zdaje się po prostu ignorować to uczucie. Zadomawiają się oni w środowisku, w którym się znajdują i skupiają na potrzebach i radościach ludzkiego życia, zamiast ulegać temu osobliwemu uczuciu obcości.
Nasza społeczność skupiała się na badaniu możliwości wykorzystania energii. Ta fundamentalna postawa bardzo dobrze nam służyła. Zdobyliśmy głęboki wgląd w rytmy przyrody i nauczyliśmy się ich umiejętnie używać do produkowania jedzenia w obfitości. Wynaleźliśmy również wiele pomocnych technologii, które uprościły nasze co-dzienne życie.
Moją naturą nie była jednak natura badacza. Podchodziłam do życia raczej w sposób intuicyjny. Po prostu nie mogłam odnieść się do tego gorącego pragnienia innych, aby wszystko zrozumieć. Chociaż widziałam wyniki badań i analiz natury, a nawet czerpałam z nich korzyści, czułam, że coś tam było „nie tak”. Wydawało mi się, że we wszystkich tych projektach badawczych brakowało istotnej części, ale nie potrafiłem powiedzieć, czym ona była.
Na tym polega problem z intuicyjnością: Często zdarza się, że nie możesz wyrazić tego, co po prostu wiesz i sam nawet nie potrafisz tego ogarnąć. Zwłaszcza jeżeli jeszcze jesteś młody i nie nauczyłeś się sobie z tym radzić, wtedy bycie intuicyjnym nie jest łatwe, a czasami nawet prowadzi do problemów z innymi ludźmi.
W tamtym czasie, w naszej społeczności był dość młody „Mistrz Energii”, który był dziesięć lat starszy ode mnie. Odrodził się, przynosząc ze sobą wiele wiedzy i talentów, które miał już w swoim poprzednim życiu. Szczególnym jego darem była klarowność, która pomagała mu zrozumieć nawet najbardziej złożone okoliczności. Mając niezwykle sprzyjające warunki, był w stanie bardzo szybko rozwinąć swoje umiejętności i w efekcie stał się najmłodszym Mistrzem Energii, jakiego kiedykolwiek miała ta społeczność. Jak można się domyślić, na imię mu było Althar.
Na pierwszy rzut oka Althar wydawał się być wzorem idealnego badacza. Wyglądało na to, że został stworzony po to, by służyć przede wszystkim interesom społeczności i pracować nad lepszym zrozumieniem energii. Wydawało się, że czeka go wspaniała przyszłość.
Jednak mimo, tych pozornie idealnych okoliczności, często panowała wokół niego aura niepokoju. Prawdopodobnie to właśnie jego talenty były powodem, dla którego dość wcze-śnie zaczął kwestionować metody pracy w społeczności. Samo badanie sposobu ekspresji energii było dla niego drugorzędne. Posiadał natomiast głęboką intuicję i przekonanie, że musi istnieć jakieś źródło energii. Źródło wszelkiej energii, jeszcze zanim podzieliła się ona na różne rodzaje. Znalezienie tego źródła było tym, co tak naprawdę go interesowało i do czego dążył. Jednak po prostu nie udało mu się wzbudzić tej samej pasji, ani nawet zainteresowania innych, jakie żywił do tego tematu.
Brałam udział w wielu spotkaniach, podczas których Althar opowiadał wspólnocie o swoim przeczuciu i chęci całkowitego poświęcenia się tym poszukiwaniom. Ale nie po-siadał on nic, by to uzasadnić! Nie miał nam nic do pokazania. Nie mógł nawet obiecać jakiejś korzyści dla wspólnoty, gdyby znalazł to źródło. I po co komu źródło energii, skoro energia była wszędzie dostępna?
Musisz zrozumieć, że nie mieliśmy żadnych ograniczających nas wierzeń religijnych, a powszechnym przekonaniem o świecie było to, że wszystko jest energią i że energia nieustannie zmienia się z jednej formy w drugą. Wydawało się to oczywistym faktem, który mógł potwierdzić każdy, kto miał oczy. A ta transformacja energii miała miejsce na-wet w kolejnych etapach życia, jak to udowodnił młody wcielony Mistrz Energii swoim własnym istnieniem.
Tak więc Althar był coraz bardziej sfrustrowany i stawał się coraz bardziej irytujący dla całej społeczności. W tym czasie mogłam doskonale odnieść się do jego stanu bycia. Jego idea źródła energii nie do końca mnie pociągała, jednak podzielałam jego przekonanie, że musi być coś poza grą energii. Skąd inaczej czułabym się tak obco będąc w tych energiach?
Pewnego dnia Althar oświadczył społeczności, że chce pozo-stać sam na dłużej w górach. Chciał być całkowicie odizolowany, by nie miały na niego wpływu żadne idee, wierzenia, ani przymus stosowania się do ustalonych w społeczności zasad. Dopiero wtedy, taką miał nadzieję, mógł przeniknąć poza energię.
Społeczności spodobał się ten pomysł. Zgodzili się od razu, ponieważ było to dobre dla wszystkich. Althar byłby nieobecny i już nie zakłócałby życia społeczności. Gdyby mu się udało, cóż, być może byłoby to przydatne dla wszystkich. Gdyby mu się nie udało, mógłby wrócić i ponownie
przyjąć rolę Mistrza Energii. W każdym razie istniała nadzieja, że uwolniłby się od swojej obsesji.
Ustalono, że co dziesięć dni ktoś będzie wędrował do jego chaty, aby przynieść jedzenie, unikając jakiejkolwiek z nim interakcji. Kiedy zadano pytanie, kto chciałby zadbać o zaopatrzenie, moja ręka uniosła się jakby sama. Nawet o tym nie pomyślałam. To po prostu było słuszne.
Ten moment był początkiem naszej wspólnej podróży, choć wtedy ani on, ani ja nie mieliśmy pojęcia, dokąd nas to zaprowadzi. Althar był po prostu szczęśliwy, mogąc oddać się realizacji swojego marzenia odnalezienia źródła energii, a ja byłam szczęśliwa mogąc wspierać kogoś, z kim czułam pewną więź. Tego samego dnia Althar wyruszył w góry. Nic nie mogło go już dłużej zatrzymać w wiosce.
Moje życie też zaczęło się całkowicie zmieniać. A raczej moje wewnętrzne życie się zmieniło. Mimo, że minęło sporo czasu, zanim Althar i ja zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, byłam z nim, w pewien sposób, nieustannie. Zawsze czułam go w chacie, czułam wzloty i upadki jego nastrojów. Mimo, że wędrówka do chaty zajmowała pół dnia, odległość nie miała wpływu na moją zdolność odczuwania go.
Uderzające było zwłaszcza to, że jak tylko wchodziłam do niego na górę, co dziesięć dni, odczuwałam rosnącą we mnie klarowność. Nie chodziło o to, że nagle odnalazłam radość w nauce czy badaniach; wciąż nie miałam ochoty na mierzenie, rozwijanie czy testowanie modeli. Ale pozostając z nim w połączeniu, stworzyłam również połączenie z jego klarownością. Znacznie ułatwiło mi to rozpoznanie różnych odczuć mojej własnej wewnętrznej istoty. Do tej pory często mieszały się one ze sobą, co sprawiało, że byłam zdezorientowana, a nawet sfrustrowana. Nie wiedziałam w jaki sposób moja klarowność została wzmocniona, nie obchodziło mnie dlaczego tak się stało, ale bardzo podobały mi się efekty.
Później lepiej zrozumieliśmy to zjawisko i nazwaliśmy je zasadą promieniowania. W pewien sposób człowiek świadomy siebie zmienia z oddali nie tylko przestrzeń wokół siebie, ale i ludzi, którzy są z nim związani. Powoduje, że chmury ich emocji i myśli rozpuszczają się niczym mgła w porannym słońcu. Obecność jest zaraźliwa i w naturalny sposób przynosi klarowność.
Jak już wspomniałam, wydawało mi się, że stale uczestniczę w jego staraniach i nastrojach. Dlatego też czułam, że jestem dla niego ważnym wsparciem, nawet jeśli chodziłam do niego tylko co dziesięć dni. On jednak nie zdawał się tego zauważać i najwyraźniej nawet nie zarejestrował mnie jako osoby. Zgodnie z umową miałam odkładać zapasy na pięćdziesiąt kroków przed chatą, żeby mu nie przeszkadzać. Jednak, jak tylko mnie widział z daleka, albo wycofywał się do swojej chaty, albo szedł na górę.
Mimo to, zawsze lubiłam do niego chodzić. Byłam bliżej niego niż przez pozostałe dziewięć dni i jeszcze wyraźniej odczuwałam wpływ jego obecności. Poza tym mogłam zostawić wspólnotę i codzienność za sobą, a tym samym z dystansem zastanowić się nad moją rolą w życiu.
Po kilkunastu dziesięciodniowych cyklach zauważyłam rozwijającą się wokół chaty ciężkość, która w ciągu następnych kilku tygodni stawała się coraz bardziej wyraźna. Tak bardzo, że zaczęłam martwić się o stan umysłu Althara. Do tej pory nie kontaktowaliśmy się. Nie rozmawialiśmy ze sobą, nie mieliśmy żadnego kontaktu wzrokowego, ani na-wet nie pozdrawialiśmy się z daleka. Chociaż rozumiałam i szanowałam jego wybór, ta ciemna emocjonalna chmura, która unosiła się wokół chaty powodowała u mnie coraz większy dyskomfort. Co mogłam zrobić?
Pewnego dnia, odważnie, zamiast po prostu rozpakować plecak w stałym miejscu i natychmiast zawrócić, usiadłam i udawałam wyczerpaną. Siedząc tam, rozszerzyłam własne pole energetyczne i ogarnęłam ciemną chmurę, w tym chatę. Byłam bardzo zaskoczona, gdy poczułam ruch, który nagle pojawił się w mroku! To było jak wietrzenie dusznego pokoju, wiedziałam więc, że robię to, co należy. Siedziałam tam przez chwilę i byłam wdzięczna, że mogłam zwrócić choć część tego, co otrzymałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy dzięki jego obecności.
W jakiś sposób to wydarzenie stało się punktem zwrotnym, nie tylko dla mnie, ale i dla niego. Później Althar po-wiedział mi, że w tamtym czasie był w stanie całkowitego wyczerpania. Wszędzie szukał źródła energii, nie znajdując po nim najmniejszego śladu. W swoim rozczarowaniu zaczął z siebie kpić, bo co miałby oznaczać jakiś tytuł „Mistrza Energii”, skoro nie wiedział nawet skąd pochodzą te energie? Jego poszukiwania doprowadziły go do izolacji i cierpienia. Dalej przyszłoby załamanie psychiczne, a następnie szaleństwo. Kontynuowanie jego poszukiwań w tej formie nie miało żadnego sensu. I mimo, że było to dla niego trudne, ostatecznie, po długiej walce, zdecydował się poddać. Porzucił ideę źródła energii.
W tym momencie, jak mi opowiedział później swoją wersję tego zdarzenia, kiedy podjął tę decyzję, zaczął się odprężać - po raz pierwszy od tylu lat! W tym samym czasie poczuł, jak cała atmosfera wokół niego rozjaśnia się. I nagle, jak gdyby znikąd, pojawił się w nim wgląd. Stało się jasne, że szukał źródła energii wszędzie poza sobą, ale ni-gdy wewnątrz! To było jedyne miejsce, którego jeszcze nie zbadał. To uświadomienie dało mu nową nadzieję, a jego pasja natychmiast powróciła. Kontynuował swoje poszukiwania w tym zupełnie nowym kierunku. Któż mógł wiedzieć, co jeszcze można tam odkryć? Kiedy uświadomił sobie tą przełomową myśl, spojrzał przez okno chaty i zobaczył, że właśnie wstaję po mojej „przerwie” i wracam do wioski.
Być może był to tylko przypadek, może ten pomysł i tak by mu przyszedł do głowy, a być może pomogła mu w tym moja wspierająca, przyjazna energia. Ostatecznie, to nie ma znaczenia. Ale od tego momentu zmienił się. Nie wiedziałam, że mnie obserwował gdy wychodziłam, ale z jakiegoś powodu wracając do wioski miałam wielki uśmiech na twarzy.
Podczas moich dwóch kolejnych wizyt w ogóle go nie widziałam, ale atmosfera wokół chaty stała się znacznie lżejsza. Następnie, gdy podczas kolejnej wizyty zobaczy-łam chatę, zobaczyłam jak siedzi na zewnątrz i opiera się o duży głaz. Wydawał się być całkowicie spokojny. Tym razem nie uciekł, tylko uśmiechnął się do mnie i dał znak, żebym do niego podeszła. Z każdym krokiem widać było, że stało się z nim coś niezwykłego. Nie wiedząc co robić, po prostu usiadłam obok niego i cieszyłam się wspaniałym widokiem na dolinę. Po chwili zapytał: „Jak masz na imię?”
„Nazywam się Echnatara,” odpowiedziałam.
„Echnatara - ta, która stwarza istnienie. Piękne imię.”
„Tak. Bardzo mi się to podoba.”
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
„Echnatara,” powiedział, patrząc na mnie swoimi ciemnymi oczami.
„Tak?”
„Dziękuję. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.”
Przytaknęłam z uśmiechem.
Mimo że byłam bardzo ciekawa, nie spytałam go, co go tak bardzo zmieniło. Nie chciałam zakłócać cennej ciszy, która nam towarzyszyła. Siedzieliśmy więc razem przez chwilę i po prostu patrzyliśmy w dolinę. Kiedy nadszedł czas mojego powrotu spojrzeliśmy sobie w oczy i odeszłam. To było nasze pierwsze prawdziwe spotkanie. Padło tylko kilka słów, jednak tak wiele się wydarzyło.
Kiedy wróciłam do domu podjęłam decyzję. Cokolwiek to było, czego doświadczył Althar, chciałam doświadczyć tego samego! Transformacja, którą przeszedł była tak głęboka i słuszna, że wiedziałam, że będzie ona odpowiednia również dla mojego życia. Zaufałam swojej intuicji.
Następnych dziesięć dni trwały niczym wieczność. Pragnęłam go znowu zobaczyć. Może tym razem Althar zechce opowiedzieć coś o swojej podróży? W każdym razie, chciałam wyrazić moje szczere zainteresowanie jego doświadczeniami.
Kiedy wreszcie minęło dziesięć dni i dotarłam do jego chaty, byłam przerażona widząc otwarte drzwi i Althara leżącego na podłodze. Pobiegłam do niego, obawiając się, że mógł umrzeć. Kiedy zbliżyłam się do jego ciała, ucieszyłam się, że oddycha, choć był nieprzytomny. Mimo tej trudnej sytuacji, byłam pewna, że wszystko będzie w porządku. Wiedziałam, że nie muszę go dotykać, ani skropiać jego twarzy wodą, ani nic podobnego. Usiadłam więc obok niego i czekałam. I czekałam. I czekałam. Po kilku godzinach, gdy zapadł już zmrok, obudził się i rozejrzał zdezorientowany. Nie wiedział, gdzie jest. Kiedy mnie zobaczył, jakby sobie przypomniał. Jego oczy powie-działy mi, Echnatara, proszę, weź mnie w ramiona. I tak zrobiłam.
Kilka miesięcy później, po tym jak przeżyłam podobne transformujące doświadczenie, opowiedział mi, czego do-świadczył, leżąc wtedy nieprzytomny na podłodze. Był w środku swojej Jaźni, w towarzystwie swojego drogiego przyjaciela, smoka. Althar uświadomił sobie ogrom wszechświata, bezgraniczne potencjały i możliwości kreacji. Przypomniał sobie marzenie, o którym śnił razem z wieloma innymi istotami: marzenie o ucieleśnionym wzniesieniu. A smok ponaglał go, by dokonał wyboru: wyboru, czy zrezygnować z ludzkiego ciała, czy wrócić do niego i żyć marzeniem swojej Jaźni w rzeczywistości fizycznej. Nie mógł dłużej zwlekać z tą decyzją, im dłużej pozostawał poza swoim ciałem, tym trudniej byłoby mu do niego wrócić.
Drogi czytelniku, ponieważ przeszłam bardzo podobne do-świadczenie jak Althar, muszę przyznać, że nie da się opisać jak trudny jest ten wybór dla istoty. Wspaniałość i piękno w Jaźni i w innych rzeczywistościach są po prostu zbyt oszałamiające. Pokusa, by ponownie żyć bez ograniczeń, potrzeb i bólów ciała i wrócić do domu, jest tak wielka, że człowiek nie może sobie tego wyobrazić. Jeśli doświadczyłeś ograniczonej ludzkiej egzystencji, potem znalazłeś drogę do domu i uświadomiłeś sobie swoją własną jedność, to dlaczego miałbyś ponownie przyjąć ludzką formę?
Mogę się jedynie domyślać, że było to jeszcze trudniejsze dla Althara niż dla mnie, ponieważ jego Jaźń była jedną z tych, które podtrzymywały marzenie o ucieleśnionym wzniesieniu. Dlatego też poczuł się związany obietnicą, którą Jaźnie złożyły sobie nawzajem w tamtym czasie. Obietnicą, by pomóc innym ludziom w ich wzniesieniu. I chociaż pamiętał o niej, jednocześnie wątpił, że pomoc jest w ogóle możliwa. Bo jak można było przekazać coś tak wszechogarniającego jak „Jesteś kreacją”?
Następnie smok zaprosił go, by spojrzał na niemożliwą do opisania panoramę potencjałów. Były one wokół niego niczym gwiazdy na nocnym niebie. Smok zachęcił go, aby skupił swoją uwagę na małym, maleńkim punkcie w tej panoramie i nurkował w niego coraz głębiej. Kiedy to zrobił, zaczął rozpoznawać w nim nasze rodzime góry, potem swoją chatę, potem swoje ludzkie ciało, które leżało na podłodze. W końcu zobaczył mnie siedzącą obok niego i zaniepokojoną. To był ten moment, w którym zdecydował się wrócić. „Przynajmniej powinienem spróbować”, pomyślał. I tak zrobił.
Trochę czasu zajęło mu dostosowanie się do ludzkiej rzeczywistości. Można by pomyśleć, że dla istoty, która tak bardzo otworzyła swoją świadomość, życie w fizyczności będzie łatwe i przyjemne. Wcale nie! Wręcz przeciwnie, ponieważ nie tylko trudno znieść ludzi i ich sposób bycia, ale również własne ciało posiada nadal tak wiele głęboko zakorzenionych uwarunkowań i wzorców, które nie znikają nagle, nawet jeśli nie są już potrzebne. Ciało jest naczyniem biologicznym, za-projektowanym tak, aby mogło przetrwać przez długi czas. Nie zmienia się ono natychmiast, tylko dla-tego, że jego lokator zyskał szerszą perspektywę. Adaptacja ta wymaga czasu i często jest nieprzyjemna. A tak przy okazji, jest to główny powód, dla którego rozwój duchowy jest często tak trudny i towarzyszy mu tak wiele wzlotów i upadków.
Althar rozpoznał tę sytuację intuicyjnie i pozostał w cha-cie przez dłuższy czas, aby mógł oswoić się ze swoim nowym stanem i dać swojemu ciału czas potrzebny na przy-stosowanie się, zanim wróci do wspólnoty. Jednocześnie Althar zaczął aktywnie towarzyszyć mi w mojej własnej podróży.
Bycie świadkiem rozwoju Althara było dla mnie błogosławieństwem, dzięki temu mój własny przebiegł znacznie płynniej. Nawet w trudnych momentach zawsze wiedziałam, że nie podążam za jakąś fantazją. Ułatwiał mi to, nigdy niczego nie wyjaśniając. Wiedział, że używanie słów będzie tylko tworzyć oczekiwania, a oczekiwania mają tendencję się realizować. Wiedział też, że mój charakter bardzo różni się od jego. Nie byłam typem naukowca i nie interesowały mnie abstrakcyjne wyjaśnienia moich własnych doświadczeń.
Więc zamiast rozmawiać, po prostu siedzieliśmy razem i utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. To był najbardziej naturalny sposób, w jaki mogliśmy dzielić się swoją obecnością. Kiedy wchodził w swoją obecność, energie wokół niego zmieniały się i pojawiało się coś na kształt bańki, która nas obejmowała. Przebywanie w niej było jak bycie w zupełnie innej rzeczywistości. Wtedy z łatwością harmonizowałam się z nim i mogłam osiągnąć bardzo podobny stan obecności. W rezultacie powstawała swego rodzaju spirala w górę, w której oboje mogliśmy się otwierać coraz bardziej i bardziej. I to było po prostu piękne.
Althar powiedział mi, że smok często robił z nim tego typu ćwiczenia. Albowiem, kiedy jesteś gotowy puścić i otworzyć się, bardzo pomaga, gdy w pobliżu znajduje się kochająca istota. Althar przyjął więc dla mnie tę samą rolę, jaką odegrał dla niego smok.
Pewnego dnia, kiedy razem robiliśmy to ćwiczenie w chacie, po raz pierwszy sama poczułam smoka. Stary, po-myślałam, jest tak stary. Ten smok umie czekać. Rok po roku. Tysiące lat. Nieruchomy. Czeka. Obserwuje. Akceptuje. Akceptuje wszystko. A kiedy nadchodzi czas, startuje. Rozkłada skrzydła i leci. I teraz jest tutaj.
Nagle smok zabrał nas ze sobą i polecieliśmy razem w trójkę. Zostawiliśmy za sobą świat, a nawet rzeczywistość fizyczną. Potem, nagle, smok obrócił się wokół własnej osi i zanurkowaliśmy w ocean kolorów. Kolorów, które nie istnieją na Ziemi. Kolorów z płynącego, promiennego światła. Układały się w coraz to nowe wzory i formacje. Nabierały głębi i tworzyły widoki. Reagowały na każdy ruch smoka. To było zapierające dech w piersiach piękno, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Kiedy w końcu wróciliśmy do rzeczywistości fizycznej, byłam oszołomiona i ledwo mogłam złapać oddech. Trochę mi zajęło, żeby się pozbierać. Wtedy zapytałam Althara: „Powiedz mi, czy można umrzeć z powodu piękna?”
Spojrzał w sufit, a potem spojrzał na mnie. „Tak”, powie-dział. „Z łatwością. Musisz mieć naprawdę dobry powód, by po do-świadczeniu takiego piękna, chcieć tu wrócić”.
Przytaknęłam. „Dobrze więc, że mam powód.” Wzięłam jego ręce w swoje. „Obiecaj mi, Althar... że nie odejdziesz beze mnie”.
„Tak, obiecuję.” Powiedział. Potem spojrzał do wnętrza i po-wiedział jakby do siebie: „Obiecałem to już dawno temu.”
Kiedy Althar był gotowy, by wrócić do wspólnoty, razem przeprowadziliśmy się do małej świątyni, którą nazwaliśmy „Świątynią Piękna”. Inni zauważyli, że Althar bardzo się zmienił, ale większość z nich przypisała to temu, że najwyraźniej się we mnie zakochał. Żartowali między sobą, bo sami znali to szczególne „Źródło Energii”. Ale to nie był złośliwy żart. Wszyscy byli zadowoleni, że Althar wrócił i że ma się dobrze.
Althar sam potwierdzał te przypuszczenia, ponieważ dzięki temu nie musiał nikomu wyjaśniać, co się z nim faktycznie stało. Po prostu dalej badał możliwości wykorzystania energii, jednak teraz z szerszej perspektywy. Bardzo po-woli zaczął inspirować tych, którzy odwiedzali świątynię, by wchodzili do swojego wnętrza. Koncepcja badania własnej świadomości była tak obca dla większości odwiedzających, że musiał bardzo uważnie rozpoznawać, kto jest na to gotowy. Z czasem jednak pojawili się tacy, którzy uważali, że Althar jest inny w intrygujący sposób. Byli zaciekawieni i coraz bardziej otwierali się na niego i jego subtelne instrukcje.
Althar i ja kontynuowaliśmy również nasze wspólne ćwiczenia i podróże do innych krain życia, dzięki czemu przyzwyczailiśmy się do poszerzonych stanów świadomości. Podróże te były dla mnie idealnym przygotowaniem do tego, co miało nadejść. W pewnym sensie „rozciągnęły” wszystkie moje założenia dotyczące rzeczywistości, albo po prostu je rozpuściły.
Pewnego dnia, kiedy siedziałam sama w świątyni w stanie czystej świadomości, nagle poczułam, jak wpadam w siebie. Kiedy tak spadałam i spadałam, wszystko na zewnątrz zanikało. I wtedy zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie spadam. Nie było nic, co mogłoby upaść, bo nie miałam ciała! Nie miałam centrum! A jednak byłam świadoma swojego istnienia. Było to moje istnienie przed wszelkimi zewnętrznymi przejawami.
I wtedy wydarzyła się najpiękniejsza rzecz: Pojawiła się wszechogarniająca miłość mojego istnienia. Miłość ode mnie do mnie. Nie było niczego, do czego mogłabym tę miłość skierować, nic, co by ją do mnie wysłało. Ta miłość po prostu tam była. Moja miłość. To byłam ja. Istniałam przed wszystkim, będąc zarazem zakochana w sobie. Co za niesamowite przeżycie!
Kiedy poddałam się własnej miłości do siebie, nagle uświadomiłam sobie wszystko, czym kiedykolwiek byłam i czym kiedykolwiek mogłam być. Wszystko to było moim prawdziwym Ja, moją Jaźnią. To było moje prawdziwe Ja w ekspresji, doświadczające samego siebie. Wyraźnie zobaczyłam polaryzację w kreacjach i spowodowane przez nią ograniczenia. I zobaczyłam też inny sposób istnienia i wyrażania się poza polaryzacją, poza przeciwieństwami. To właśnie tam chciałam pójść! Ale wtedy przypomniałam sobie o Altharze i to, co on dla mnie zrobił. Przypomniałam sobie misję, której się podjął. Odłożyłam więc na później moje pragnienie udania się do tej nowej egzystencji i podjęłam decyzję, by do niego wrócić. Świadomość mojej miłości do siebie pozostała jednak ze mną nawet na Ziemi i nie opuściła mnie do tej pory.
Kiedy Althar zobaczył mnie później tego dnia, od razu wiedział, co się ze mną stało i wpadliśmy sobie w ramiona.
Muszę przyznać, że wróciłam tylko dlatego, że Althar był tak blisko mnie. Nie czułam się zobowiązana, by pomagać innym ludziom w ich drodze, ponieważ miałam głębokie zaufanie, że wszystko rozwija się naturalnie dla każdego człowieka. Jednak bardzo dobrze rozumiałam argument Althara, który twierdził, że człowiekowi, nie mówiąc już o innych istotach, będzie niezmiernie trudno pozbyć się wszystkich rozproszeń i zwrócić się do wewnątrz. Bez natchnienia i bez innych istot, które przejawiły wniesienie, człowiek miałby prawdopodobnie niewielkie szanse. Nawet jemu samemu udało się to tylko dzięki bardzo sprzyjającym okolicznościom.
Być może miał rację. Byłam jednak pewna, że obecność osoby oświeconej może być bardzo pomocna, ponieważ sama tego doświadczyłam. Dlatego wspierałam go najlepiej jak potrafiłam w jego pracy w świątyni.
W następnych latach udało się Altharowi zakotwiczyć intencje w kryształach. Mimo, że powody, dla których to zrobił, były całkowicie szlachetne, zapoczątkowało to zmianę, która w końcu zakończyła się groźbami i przemocą ze strony sąsiednich wspólnot. Pewnego dnia, kiedy Althar był w górach, do naszej wioski przybyła duża grupa napastników. Kiedy ich zobaczyłam od razu wiedziałam, co się stanie. Opuściłam więc fizyczną rzeczywistość jeszcze za-nim zniszczyli Świątynię Piękna i zabili moje ludzkie ciało, a także wszystkich innych członków społeczności.
Mimo, że bardzo chciałam, by Althar poszedł ze mną, szybko zdałam sobie sprawę, że tego nie zrobi. Czuł z daleka, co się stało ze mną i z całą społecznością i był w takim szoku, że zablokował wszystkie moje próby porozumienia się z nim. Wszystko potoczyło się tak gwałtownie, a uczucie wstydu i poczucia winy były tak silne, że natychmiast wy-cofał się do bańki w swojej świadomości.
Cóż mogłam zrobić? Przypomniałam sobie ciemną chmurę, która otaczała jego chatę. Ale teraz to nie emocje go otaczały, ale zasłona jego własnej świadomości. Wpadłam więc na pomysł, by skierować moją miłość do jego mrocznej „bańki wstydu”. Poczułam, jak moja miłość prze-mieniła się w jego bańce, w coś na kształt kryształu. Kryształu, zrobionego z płynnego światła. Po prostu wiedziałam, że prędzej czy później dostrzeże moją miłość i będzie wie-dział, że wciąż jestem z nim związana. Prędzej czy później zrozumie, że ostatecznie nikt nie może wziąć odpowiedzialności za decyzje innych. Prędzej czy później, po prostu ruszy dalej, być może przy odrobinie wsparcia od swojej Jaźni, albo smoka, albo przyszłego ja, albo równoległego strumienia wydarzeń.
I rzeczywiście, tak właśnie się stało. Nie tak dawno temu Athar uwolnił się, przy odrobinie wsparcia. Kto wie? Może pewnego dnia opowie swoją historię własnymi słowami.
Po tym, jak opuściłam swoje ciało, ruszyłam dalej, by do-świadczyć świata poza polaryzacją. Cóż, co mogę o nim opowiedzieć, wiedząc, że Utopia, jak nazywa ją smok, jest tak bardzo różna dla każdej istoty, która tu przychodzi. Tutaj nie ma rytmów, cykli czy powtórzeń, jak to ma miejsce we wszystkich innych światach i na które jest skazana każda istota, gdy do nich dociera. W Utopii wszystko pozostaje nowe i świeże, jeśli ma to dla ciebie jakikolwiek sens. Tutaj po prostu nic nie ginie. A jeśli ludzki umysł zakłada, że po-woduje to ogromną stertę zablokowanych energii i kreacji, to jest w błędzie. W Utopii istnieje ciągła, radosna ekspansja każdej kreacji. Wszystko jest w ciągłym ruchu! My jesteśmy w ciągłym ruchu.
Moja intuicja podpowiada mi, żeby na tym zakończyć i po prostu zaprosić cię byś sam odniósł się do mojej i Althara historii. Tworzenie w dużej mierze opiera się na tym, że istoty mogą odnosić się do doświadczeń zdobytych wcześniej przez innych. Nie ma potrzeby samemu przechodzić przez wszystkie doświadczenia, zwłaszcza te trudne. Jeśli jakaś istota przeżyła już coś, można do pewnego stopnia z nią współodczuwać i iść dalej.
Zatem, być może uda ci się wczuć w miłość, którą w sobie znalazłam. Być może wczujesz się w podróż, którą Althar i ja odbyliśmy. I być może w jakiś sposób poczujesz mnie teraz, istniejącą poza polaryzacją, cieszącą się zupełnie nowymi możliwościami tworzenia. Niezakłócona kreacja, jak nazywa to smok, brzmi trochę sterylnie. Spróbuj jednak poczuć, co by dla ciebie oznaczało, gdyby istniał tylko jeden powód dla wszystkiego, co tworzysz lub doświadczasz: Bo ci się to podoba! Nie po to, by przeżyć. Nie dlatego, że potrzebujesz zrównoważyć jakikolwiek brak.
Nie po to, by się rozpraszać. Ale tylko dlatego, że ci się to po-doba.
Czy może być coś piękniejszego?
Och, i pozwolę sobie wspomnieć, że miłość do siebie na-dal się rozwija. Będąc człowiekiem kiedyś poczułam, że mogła-bym umrzeć z powodu nadmiernego piękna. Jako istota wzniesiona uświadomiłam sobie, że ciągle rozwijające się piękno miłości do siebie jest źródłem życia dla świadomości i samego stworzenia.
Althar, i ci, którzy przyszli przed nim i po nim, oddali ogromną przysługę istnieniu, torując drogę wyjścia poza polaryzację ku nowemu sposobowi istnienia. Zrealizowali oni marzenie swoich Jaźni o ucieleśnionym wzniesieniu i zainspirowali innych, aby uczynili to samo.
Jeśli ty, drogi czytelniku, również jesteś jednym z tych, którzy śnią o tym, to być może nadszedł czas, abyś się obudził ze swego snu i wszedł do środka. Kiedy przyjdzie czas na dokonanie wyboru, proszę rozważ, pomimo wszystkich wyzwań, by pozostać przez jakiś czas wcielonym. Nie po to, aby kogoś uratować, ale po prostu aby swoją obecnością za-inspirować innych do odkrycia ich własnej obecności. Tak jak Althar zainspirował mnie. Tak jak my oboje zainspirowaliśmy innych w Świątyni Piękna.
Bo nawet jeśli dana istota tylko raz doświadczyła obecności lub miłości do siebie, choćby w innym człowieku, to nasiono zostało zasiane i prędzej czy później urośnie i za-kwitnie.
Taka jest naturalna droga.
Jam jest Echnatara, ta, która stwarza istnienie.
- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

wtorek, 27 października 2020

W Kierunku Utopii”


 Iluzja Lepszego Świata
Jam jest Althar, Kryształowy Smok.
Człowiek, który zbliża się do oświecenia, odczuwa w jak ciężkim stanie jest świat. Chciałby pomóc uczynić świat lepszym. Jest pewien, że tak wiele cierpienia, które ludzie wyrządzają sobie nawzajem i środowisku, nie jest konieczne.
Ale co jest „lepsze”? Czy moje „lepsze” jest lepsze niż twoje „lepsze”? Jeśli tak, co według ciebie powinienem zrobić, aby przebić twoje „lepsze”? Na co byś pozwolił komuś innemu, aby najlepsze „lepsze” się przejawiło?
Planeta Ziemia jest obecnie zamieszkiwana przez miliardy ludzi, z których każdy ma inny poziom doświadczenia i mądrości. A liczba ludzi stale rośnie. Ziemia jest tak atrakcyjna, ponieważ jest unikalnym miejscem do gromadzenia mądrości. Dlatego właśnie wciela się tutaj tak wiele istot.
Jaki byłby więc sens mówienia tym, którzy właśnie przy-szli na plac zabaw pełen przygód, że mają urojenia? Że ich koncepcje rzeczywistości opierają się na fałszywych założeniach i że są znacznie „lepsze”? Jakim prawem mielibyśmy odmówić im możliwości tworzenia doświadczeń zgodnie z ich przekonaniami, wiedząc, że to, co wybrali, odpowiada ich poziomowi mądrości?
Jeśli masz dzieci, wiesz z doświadczenia, że rodzice nie mogą przekazać im swojej mądrości. Rodzice mogą za-szczepić w nich pewną otwartość, pewne struktury zachowań, nawet ciekawość, jednak później dzieci będą musiały wyjść poza swoje wychowanie i mieć swoje własne doświadczenia.
Ponadto, przekazywanie mądrości w grupach jest bardzo trudne. Nawet jeśli grupa wspólnie poszukuje oświecenia, jest podatna na typowe działanie dynamiki grupy. Jak mogłoby być inaczej, skoro nie są oni jeszcze oświeceni?
Każdy stara się zrekompensować to, czego mu brakuje. Paradoks polega na tym, że im bardziej atrakcyjny jest lider grupy, tym staje się ona większa, a co za tym idzie, tym silniejsza staje się dynamika grupy.
Bez doświadczenia nieśmiertelności i bez pewności iluzorycznej natury każdej rzeczywistości, każde „lepsze” społeczeństwo bazuje na fałszywych założeniach. Dlatego też prędzej czy później musi się rozpaść. Było to po prostu kolejne, typowe doświadczenie w polaryzacji ognia i wody.
Aby nie dopuścić do tego, by pragnienie lepszego świata stało się dla niego źródłem żalu, musi on zrozumieć, że ostatecznie idea „lepszego” świata jest iluzją. Świat jest jedynie odbiciem tego, czego ludzie chcą obecnie doświadczać. Nie każdy musi osobiście doświadczyć wszystkich możliwości, lecz mimo to wiele istot z różnych powodów wybiera skrajne i trudne drogi życiowe. Niezależnie od tego, co wy-biorą, prędzej czy później przekształcą to w mądrość. W tym rozumieniu, świat jest absolutnie doskonały dokładnie takim, jaki jest.
Innymi słowy, nie ma potrzeby tworzenia lepszego świata!
W obliczu tych wszystkich okoliczności, nasza prawie oświecona osoba znajduje się w niewygodnym położeniu. Jak może więc przetrwać w takim świecie? Skoro mądrości nie da się przekazać, a „lepsze” jest iluzją? I im bardziej udaje jej się być jednocześnie w ludzkim ciele i w bezgraniczności swojej Jaźni, tym bardziej jej ludzkie wcielenie czuje, jakby nie miało swojego miejsca na Ziemi.
Jeśli dotarłeś do tego momentu, drogi czytelniku, radzę ci regularnie odizolowywać się na jakiś czas, aby uciec od ciężkiej masowej świadomości. Gdy wreszcie urzeczywistnisz swoją Jaźń, uzyskasz bardziej całościowe spojrzenie na naturę świata i podróż Jaźni w ludzkich ciałach. W naturalny sposób wyzwoli się w tobie prawdziwe współczucie dla twoich bliźnich i większą akceptację.
Ale wtedy również staniesz przed wyborem, czy chcesz pozo-stać w swoim ludzkim ciele, pośród ludzi, którzy są uwikłani w swoje gry. W tym samym czasie Utopia będzie dla ciebie otwarta. Czeka na ciebie do odkrycia całkiem nowy świat doświadczeń. I chociaż nie jest to decyzja, wybieram pierwsze albo drugie, co oznacza, że możesz doświadczać jednocześnie Utopii i ludzkiego świata, Utopia jest tak kusząca, że w przeszłości wielu opuściło ludzkie ciało.
W niektórych tradycjach ludzie ślubowali, że pozostaną wśród ludzi nawet po ich oświeceniu. Chociaż intencja, która się za tym kryje, jest z pewnością szlachetna, to jednak przysięga taka jest ostatecznie sprzeczna sama w sobie. Wyzwolenie i ślubowanie nie idą ze sobą w parze.
Wielu z tych, którzy marzyli o ucieleśnionym wzniesieniu, jako sposobie na urzeczywistnienie Jaźni i stworzenia nowych możliwości twórczych, stara się pozostać. Wbrew wszelkim przeciwnościom! Nawet jeśli może to być trudne, po co się spieszyć z odejściem? Teraz, gdy Jaźń jest urzeczywistniona po spędzeniu tak wielu żyć w ograniczeniu, dlaczego nie pokontynuować chwilę bez ograniczeń?
Ale sam opór nie podtrzyma tej decyzji przez długi czas. Zamiast tego warto podtrzymywać pragnienie powrotu do ludzi, zanim ten moment wyboru się pojawi. A co z pragnieniem doświadczenia ciała świetlistego w świecie fizycznym? Albo spełnienia niektórych z twoich długo oczekiwanych ludzkich pragnień, tylko bez tłumu fałszywych tożsamości pociągających w tle za sznurki? Każde życzenie, które dotyczy tylko ciebie, jest dobrym życzeniem.
Mimo, że jako smok nigdy nie będę musiał dokonać tego wy-boru, w następnym rozdziale chciałbym opowiedzieć tobie o mojej największej radości. Radości, której mogę doświadczać tylko będąc blisko ludzi i w ten sposób wzmacnia ona moje pragnienie pozostania blisko nich.
Jam jest Althar, bez wątpienia najlepszy Kryształowy Smok.
- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

poniedziałek, 26 października 2020

Moja Największa Radość


 Moja Największa Radość
Jam jest Althar, Kryształowy Smok.
Chciałbym opisać radość, której można doświadczyć w najwspanialszy sposób na Ziemi. Sporo przebywałem w kosmosie i dlatego mogę powiedzieć, że nie jest mi znane żadne inne miejsce, w którym można doświadczyć tej radości, w takiej czystości.
Jak już powiedziałem, jestem miłośnikiem piękna. Chociaż każde doświadczenie piękna jest wyjątkowe i wspaniałe samo w sobie, jest jeden rodzaj piękna, który kocham najbardziej:
Obserwowanie piękna otwierającej się świadomości.
Dla mnie nie ma niczego podobnego! Błysk w oczach i pole energii człowieka, który nagle zbliża się do wewnętrznego otwarcia, jest dla mnie niezwykle piękny. Jest to jeden z powodów, dla których tak bardzo kocham być wokół ludzi, bez względu na to, co robią w danym momencie.
Każde wewnętrzne otwarcie, każde uwolnienie daje ten efekt. Nie trzeba mieć wielkiego, ostatecznego oświecenia. Każde otwarcie świadomości, każde uwalnianie się od ograniczeń tworzy moment wyjątkowego piękna. Możliwość bycia jego świadkiem jest moją największą radością.
Chcę ci obiecać: Gdy tylko osiągniesz oświecenie, staniesz się katalizatorem dla innych. Nie będziesz musiał mówić ani jednego słowa, ani próbować ulepszać świata. W pewnym sensie, sama twoja obecność sprawi, że świat stanie się lepszym miejscem, ponieważ będziesz żywym potencjałem dla innych, emanując nieograniczoną egzystencją. Nawet jeśli wciąż ograniczeni ludzie nie będą mogli ogarnąć tego, czym emanujesz, twoja obecność będzie pokazywać zupełnie inny sposób bycia. Będziesz niczym okno, przez które inni będą mogli patrzeć w kierunku Utopii.
Do dziś droga do wzniesienia prowadzi przez ludzki świat. Może się to zmieni w przyszłości, jednak ci, którzy są teraz wcieleni, mają szansę wznieść się w swoim obecnym życiu. Dla nich, ty - ktoś, kto to zrobił, Nowy Mag kroczący po Ziemi - może być największą inspiracją, jaką kiedykolwiek spotkali.
Po prostu emanuj tym, kim jesteś, a może wtedy będziesz mógł podzielać moją największą radość: ciesząc się pięknem, które rodzi się, gdy otwiera się świadomość.
Jako smok, pozostanę blisko ludzkiego królestwa, bez względu na wszystko. Tak, chodzę tu i tam i wszędzie, jednak ludzie, cóż, ja po prostu kocham te szalone stworzenia. Więc spodziewaj się, że będę w pobliżu również w przyszłości.
*
Mój drogi przyjacielu, przebyliśmy razem daleką drogę wraz z tymi przekazami. Pragnę ci bardzo podziękować, że mogłem być przy tobie podczas tej podróży. Tak wiele się wydarzyło poza słowami i raz za razem mogłem obserwować niezwykłe piękno. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będziemy mogli zajść tak daleko i że zobaczę tak wiele piękna.
W tej chwili możesz zauważyć, że nie jesteśmy sami. Jest tu wielu przyjaciół, którzy chcą z tobą świętować. Tak wiele wniesionych istot i tak wiele smoków jest wokół nas. Nawet Patron Utopii jest tutaj, który wciąż nie wie, czym ona jest. Cóż, jest to honorowy tytuł dla pierwszej istoty, która osiągnęła ucieleśnione wzniesienie. Po prostu obudziła się ze snu i sprawiła, że Trzeci Krąg Stworzenia stał się rzeczywistością. Ty też możesz.
Jam jest Althar, jakże szczęśliwy, że mogę dzielić się z tobą moją największą radość.
- Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

niedziela, 25 października 2020

Kreacja w Ruchu

 
 

Jestem prawdziwym Ja.
Zawsze byłem.
I zawsze będę.
Jestem ostatecznym obserwatorem,
Jestem ostatecznym eksperymentatorem.
Jednak nigdy się nie ruszyłem.
W istocie, nigdy się nie poruszyłem.
Albowiem punkt przed stworzeniem
nie ma ciała.
Aby doświadczać,
Rozsyłam emanacje.
Mogą to być promienie, smoki, ludzie czy idee.
To one wnikają w światy.
Niektóre stworzone przez nie same, inne współtworzone.
Czy te emanacje są mną?
Nie różnią się ode mnie.
Lecz są suwerenne.
Suwerenne, pod każdym względem.
W pewnym momencie każdy przejaw
pragnie do mnie wrócić.
Żeby znów być całością.
Jak fala,
przyjmująca na chwilę tożsamość fali.
Doświadczenie bycia falą.
Ruch, dynamikę, zderzenia.
A potem, by wrócić do mnie,
nie potrzeba nic szczególnego.
Tylko zmiana perspektywy.
Perspektywy, która jest zawsze dostępna:
Fala widzi siebie,
że nie różni się od oceanu.
Nigdy nie różniła się.
Jednak jej istnienie było tak rzeczywiste.
Doświadczenie tak bogate.
I przez cały ten czas,
obserwowałem.
Wspólnie przeżywałem.
Obserwowałem ścieżki egzystencji.
Odkrywałem to, co znane i nieznane.
Na własną rękę i razem z innymi.
I przez cały czas,
poznawałem sam siebie.
Czegokolwiek można doświadczyć,
cokolwiek jest możliwe do przeżycia,
prędzej czy później zostanie przeżyte
przez odważną istotę.
Taka jest natura stworzenia.
I tak zanurkowaliśmy w doświadczenia.
I tak ty zanurkowałeś w doświadczenia.
Dopóki nie zauważyliśmy powtórzeń.
Dopóki mądrość nie osiągnęła swojego momentum.
Teraz pytam ciebie, drogi człowieku:
Czy możesz po prostu zmienić perspektywę?
Albowiem nadszedł czas,
aby odkryć nowy krąg stworzenia.
Kreacja dojrzała i rusza dalej.
Rusza do nie-miejsca.
Czy chcesz dołączyć?
Po prostu pozwól, by twoje marzenie się spełniło.
Czy potrafisz dostrzec tę prostotę?
Czy możesz pozwolić na tę prawdę o prawdzie?
Czy możesz ucieleśnić tę prawdę?
Czy możesz kroczyć tą prawdą w swojej rzeczywistości?
Czy możesz ucieleśnić swoje prawdziwe Ja?
Bo wtedy będzie można powiedzieć, że
urodziłeś siebie.
Robiąc to,
urodziłeś swoje prawdziwe Ja.
Robiąc to,
twoje prawdziwe Ja zyskało ciało.
Ciało wszystkich swoich emanacji, doświadczeń,
i nowych potencjałów.
Ciało przebudzone do swojego prawdziwego Ja.
Ciało świadomości.
Ciało ludzkie,
ucieleśniające wzniesioną świadomość.
Wtedy twoje prawdziwe Ja będzie mogło powiedzieć
po raz pierwszy:
Poruszam się.
I rzeczywiście będzie można powiedzieć:
Kreacja jest w ruchu.
Drogi człowieku,
Chcesz dołączyć do „nie-miejsca”?
Jest ono oddalone o krok jednego wyboru.
Najodważniejszego wyboru, jakiego człowiek może dokonać.
Jestem prawdziwym Ja,
u progu bycia narodzonym przez człowieka.
Dziękuję, człowieku.
Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. - Joachim Wolfram ,,Althar – W Kierunku Utopii”

 

 

sobota, 24 października 2020

Joachim Wolfram ,,Althar - Ostateczne Uwolnienie”

 

 Joachim Wolfram ,,Althar - Ostateczne Uwolnienie”

W „Ostatecznym uwolnieniu” Althar oświadcza, że wszystkie dotychczasowe wyjaśnienia były jedynie przygotowaniem do ostatecznego uwolnienia. Mówiąc to, ma na myśli uwolnienie wierzenia, że oddzielenie jest prawdziwe. Według Althara, wierzenie to jest główną przyczyną całej egzystencji w polaryzacji. Bez względu na to, którą drogę duchową ktoś wybrał, na końcu będzie musiał stawić czoła temu ostatecznemu uwolnieniu. Althar przedstawia alternatywne spojrzenie na świat polaryzacji i wyjaśnia, dlaczego istota raczej wybiera aniżeli tworzy swoją rzeczywistość. Co więcej, ten sposób postrzegania świata daje nową perspektywę na pozornie wszechobecną energię. Opisuje czym jest Prawdziwa Kreacja i wyjaśnia, dlaczego nie może ona zaistnieć w ramach polaryzacji. Dopiero wraz z uwolnieniem wierzenia w oddzielenie, Prawdziwa Kreacja stanie się naturalną ekspresją oświeconej istoty. Podobnie jak w poprzednich tomach, Althar podkreśla, że oświecenie nie jest tworzone, lecz wyłania się wraz z uwolnieniem. Nawiązując do ucieleśnionego wzniesienia, szczegółowo opisuje warunki potrzebne do przejawienia ciała świetlistego i proponuje w tym temacie niezwykle skuteczne ćwiczenie. Po raz kolejny Altharowi udaje się przekazać swoją ponadczasową mądrość w sposób bardzo klarowny i humorystyczny. Jednocześnie kieruje swoje wskazówki bezpośrednio do czytelnika i stale przypomina mu o jego własnej wewnętrznej mądrości.

Wydawca Joachim Wolfram 2020 r.

 

piątek, 23 października 2020

On wyznawał Jedność.

 

 ,,Pozwólcie, że opowiem wam o Jezusie coś więcej. Patrząc ponad głowami tłumów w swojej mądrości, od razu rozpoznawał kłamców, złodziei, rozpoznawał prostytutki, a nawet morderców. A przecież nigdy na ten temat nie mówił ani słowa! On nie był separatystą. On wyznawał Jedność. Jak to zresztą sam powiedział: „Miłość Boga widzi wszystkich tak samo”.
Drodzy Chrześcijanie, posiadacie osobistą więź z Jezusem, dzięki której możecie z nim rozmawiać i z nim chodzić, dzięki której on wam mówi, że należycie do tej samej rodziny! Ten człowiek nauczał o jedności, o tym, że nie ma żadnego sądu. I nigdy go nie było. To jest coś pięknego i daleko wybiega poza to, co na jego temat wiecie. Czy potraficie wyobrazić sobie siebie, w jego butach? Zwracam się do wszystkich słuchających mnie teraz Chrześcijan. Naród, do którego się obecnie zwracam [Amerykanie] jest w większości narodem Chrześcijańskim, więc dlatego się teraz do was zwracam. Jeśli zechcecie mnie teraz wysłuchać, to przekażę wam kilka wskazówek. Wasze przywództwo religijne nakazuje wam ewangelizować. Niech tak będzie, zaraz przekażę wam wskazówki, na jakich zasadach powinna się oprzeć taka ewangelizacja... Pragnę, abyście naśladowali człowieka, któremu oddajecie boską cześć. Gdyby on wam teraz zajrzał prosto w oczy, gdybyście stanęli z nim twarzą w twarz w kościele jakiejkolwiek chrześcijańskiej denominacji, gdyby on was mógł teraz zobaczyć, popatrzyłby się na was i powiedział: „Idźcie i naśladujcie to, co widzicie. Idźcie i naśladujcie to, co widzicie...”.
Jeśli pragniecie kogoś przyciągnąć, to naśladujcie Chrystusa. Kiedy rozglądacie się wokół, chcę, abyście zobaczyli to, co on widział. On nie dzielił ludzi na wierzących i niewierzących i nikomu nie mówił, czy robią coś dobrze, czy źle. On ich tylko kochał. W nim było tylko miłosierdzie jakie Bóg żywi do takich ludzi jak on, którzy doprawdy znają Boga. Jeśli pragniecie kogoś przyciągnąć, to posiądźcie miłosierdzie Chrystusa i roznoście je wszędzie, gdzie idziecie. To wtedy zaczną do was przychodzić i mówić: Nie wiem, co masz w sobie, ale bardzo mi się to podoba!” To dopiero wtedy mówicie: „Chodź ze mną, pomódlmy się wspólnie.” To się tak robi! Jeśli chcecie być rybakami ludzi oto, jak ich łowić, róbcie to miłosierdziem, miłością! Pozwólcie, że powiem wam jeszcze to: Nie przyciąga się do siebie ludzi poprzez separatyzm! Nie wytyka się nikogo palcami i nie mówi się, że coś robią źle oraz, że jeśli wciąż będą tak robić to po śmierci trafią do piekła! Nie sporządzajcie list rzeczy przepojonych strachem, bowiem w ten sposób wszystkich od siebie odpychacie! Drodzy Chrześcijanie, w ten sposób buduje się mur, a wasz człowiek nigdy nie wzniósł żadnego muru, nigdy, aż do ostatniego tchu nie wzniósł żadnego muru! Patrzył na katów tak samo, jak na swoją matkę. Miłosierdzie, miłość, oto co przyciąga.
No co? Bardzo was zabolało? Czyż to nie logiczne, że proszę was o naśladowanie Chrystusa? Bowiem to wszystko właśnie na tym polega”.
Kryon
Tł. Julita Gonera

 

czwartek, 22 października 2020

"Ostateczne Uwolnienie”

 

 O Ostatecznym Uwolnieniu

Jam Jest Althar, Kryształowy Smok.
Z wielką radością rozpoczynam tę czwartą część przekazów. Wydaje się, że wszystko zostało już powiedziane, ale jak już wspomniałem wcześniej, ostatnie kroki są najtrudniejsze. Dlatego wróciliśmy tutaj razem, aby je wyjaśnić. A szczególną uwagę poświęcimy, by omówić ten ostatni krok.
W ramach ukłonu dla romantycznego ludzkiego poszukiwacza, będę czasem używał terminu krok, ale oczywiście jest to synonim uwalniania. Ponieważ ostatnim krokiem na tej drodze jest rzeczywiście ostateczne uwolnienie. Bez względu na to, jaką duchową ścieżką podążałeś, bez względu na to, jakie po drodze miałeś doświadczenia, jeśli szukasz całkowitej wolności, prędzej czy później stawisz jemu czoła. To nieuniknione!
Można by pomyśleć, że człowiek, który zaszedł tak daleko i zostawił już prawie wszystko, z łatwością dokona również ostatecznego uwolnienia. Czemu bowiem ostatni krok mara-tonu miałby być najtrudniejszy?
Hm, człowiek. Taki romantyczny. Tak linearny.
Powód jest dość prosty: Cały ten maraton odbył się we śnie. Jedyną rzeczą, która ma znaczenie, jest pozbycie się pierwotnej przyczyny, która stworzyła ten sen.
Dlatego można powiedzieć, że aby osiągnąć wolność, niezbędne jest tylko jedno uwolnienie. Wszystko inne było jedynie pomocą w drodze, by zakończyć ten sen.
Człowiek krzyczy, gdy to słyszy. Chce postrzegać swoją życiową drogę jako wartościową, a podejmowane przez niego działania, jako odważne i godne zapamiętania. Z perspektywy romantycznego człowieka jest to całkowicie zrozumiałe. Spotkania przy ognisku i opowiadanie o swoich wspaniałych przygodach - to kraina snów w najlepszym wy-daniu i z pewnością należy się nią cieszyć. Jednak po chwili zdasz sobie sprawę, że jest jeszcze coś do zrobienia. Konkretnie, jedna rzecz o prawdziwym znaczeniu.
Dlatego w pewnym sensie, wszystko, o czym do tej pory rozmawialiśmy, było swoistym przygotowaniem. Było delikatnym dotknięciem twojej świadomości, aby mogła powoli i radośnie przebudzić się ze swojego snu i w końcu go zostawić.
Ostateczne uwolnienie jest tak naprawdę powrotem do twojego naturalnego stanu. Oznacza zobaczenie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę i rozpoznanie siebie takim, jakim zawsze byłeś. Jednak urzeczywistnienie, które kryje się za ostatnim odpuszczeniem, wywołuje ogromny lęk, ponieważ wydaje się, że cię unicestwi. I nawet jeśli mówiłem ci milion razy, że jest to jedynie szept z krainy snów to i tak wywołuje lęk. To właśnie ten bardzo znajomy szept sprawił, że żyłeś jako indywiduum i wciąż byłeś prowadzony przez Drugi Krąg Stworzenia.
W rzeczywistości, ostateczne uwolnienie stanowi wielką trudność dla prawie każdego, kto zbliża się do oświecenia. W kółko obserwuję, jak ludzie zbliżają się do niego, obwąchują, wczuwają się i je rozważają - a potem wynajdują po-wody, aby nie pozwolić na to finalne uwolnienie. Wracają do swojej krainy snów. Wracają na swoją ścieżkę i udają, że są inni i dlatego nie muszą wykonać tego szalonego, ostatecznego kroku.
Czyż „chęć bycia innym” nie jest dokładnie tym, na czym polega kraina snów?
*
Oczywiście, mówię tutaj również do ciebie, drogi czytelniku. Sam fakt, że czytasz ten tekst oznacza, że już w przeszłości zbliżyłeś się do ostatecznego uwolnienia. Niezależnie od tego, czy to było w tym, czy przeszłym życiu, nie jest to dla ciebie niczym nowym. Do tej pory jednak odraczałeś wykonanie tego kroku, tak jak prawie wszyscy inni.
Tak więc w tej czwartej książce będziemy w kółko rozmawiać o ostatecznym uwolnieniu. Przyjrzymy się pierwotnej przyczynie istnienia krainy snów z różnych stron. W ten sposób spróbujemy cię do niego przygotować. To zaproszenie, byś zapoznał się ze wszystkimi konsekwencjami. Zrobimy to, by stało się dla ciebie oczywiste, że ostateczne uwolnienie nie unicestwi ciebie. Pozwoli ci to pokonać wszelkie obawy. I co najważniejsze, jest to próba uświadomienia ci, że ostateczne uwolnienie jest rzeczywiście konieczne, aby osiągnąć pełne oświecenie.
Pełne oświecenie wymaga ujawnienia każdego z twoich przywiązań, a następnie uwolnienia się od niego. Tylko ci, którzy sobie z tym poradzą, mogą urzeczywistnić ucieleśnione wzniesienie. Będą Nowymi Magami - świadomymi gośćmi w krainie snów.
Chociaż możemy cię trochę przygotować, nikt i nic nie może ci towarzyszyć, kiedy będziesz pozwalał na ostateczne uwolnienie. I oczywiście, nikt nie może zrobić tego kroku za ciebie. Będziesz wtedy całkowicie sam, stojąc w obliczu swojego najgłębszego lęku - lęku przed zniknięciem. Brzmi ekscytująco, prawda? Zacznijmy więc od razu.
Chciałbym jednak zasugerować, byś nie czytał więcej niż jednego rozdziału dziennie. A ponieważ nadal jesteś przekonany, że jesteś wyjątkowy, nie posłuchasz tej rady. Na szczęście jako smok, istnieję poza czasem, nie mam więc problemu, by dawać ci cenne rady wciąż i wciąż na nowo.
Zapnij pasy. Czas, by polecieć.
- Joachim Wolfram ,,Althar - Ostateczne Uwolnienie”

 

środa, 21 października 2020

Pierwotna Przyczyna Polaryzacji

 

 Pierwotna Przyczyna Polaryzacji

Jam jest Althar, Kryształowy Smok.
W tym rozdziale potrzebujemy pewnego patosu, ponieważ ujawniamy przyczynę polaryzacji i jej rozwiązanie. Jeśli patos ma jakiekolwiek uzasadnienie, to właśnie teraz jest odpowiedni czas.

*

Bez względu na to, ile razy doświadczyłeś słonecznej strony polaryzacji.
Bez względu na to, ile zniosłeś chorób i trudności.
Bez względu na to, ile razy doświadczałeś frustracji.
Wszystko to ma dokładnie jedną pierwotną przyczynę!
Słyszałeś o niej tak często, jednak do tej pory traktowałeś ją jako abstrakcyjne rozważanie. Był to kolejny pogląd, który nie miał nic wspólnego z twoimi obecnymi „prawdziwymi" wyzwaniami. A poza tym, stanowił on zagrożenie dla fundamentów twojego istnienia.
Pozwól mi stanowczo powiedzieć, drogi czytelniku, że ignorowanie tej jednej przyczyny powoduje, iż jesteś przykuty do koła życia i śmierci. Odrzucając swoją prawdziwą naturę, fundujesz sobie coraz to nowe przejażdżki rollercoasterem przez polaryzację.
Jaka jest więc ta pierwotna przyczyna?
Jest nią twoje wierzenie w oddzielenie!
Wierząc, że oddzielenie jest „prawdziwe”, sprawiasz, że jest ono prawdziwe. Jest to jedyna przyczyna, która leży u źródła świata, takim jakim go postrzegasz. W rzeczywistości tworzysz świat snu i doświadczasz siebie jako odrębnej istoty wewnątrz swojego snu.
- Joachim Wolfram ,,Althar - Ostateczne Uwolnienie

 

wtorek, 20 października 2020

Oddzielenie przynosi coraz więcej oddzielenia.

 

 Trwając w przekonaniu, że oddzielenie jest prawdziwe, wpro-wadzasz w życie jego podstawową zasadę:
Oddzielenie przynosi coraz więcej oddzielenia.
Dlatego stale się jego trzymając to, co pozornie jest „oddzie-lone”, staje się coraz bardziej złożone i skomplikowane i rodzi świat polaryzacji w całej jego różnorodności.
Istnieje jedna siła napędowa w oddzieleniu:
Dosyć nigdy nie jest dosyć!
Każda istota, która wierzy w oddzielenie, pragnie zachować siebie starając się dołączyć to, co uważa za odrębne od siebie. Ale bez względu na to, jak wiele wchłania, czy to rzeczy czy tego co widzi, to po prostu nigdy nie ma dość. Potrzebuje więcej. Zawsze więcej!
Istnieje jeden smak w oddzieleniu:
Smak powtarzania.
Ciągła walka ognia i wody tworzy cykle w cyklach, wzorce we wzorcach, we wzorcach. Odbywa się to na każ-dej płaszczyźnie, zarówno w czasie, w przestrzeni, jak i w wymiarze niefizycznym. To wciąż ten sam taniec, różniący się niuansami, który nigdy zasadniczo się nie zmienia.
Istnieje tylko jedna rzecz, która może wyprowadzić cię poza oddzielenie, a jest nią prawdziwa mądrość. Prawdziwa mądrość pozwala ci zobaczyć wszystko takim, jakim jest naprawdę. Prawdziwa mądrość uruchamia świadomość tego, kim naprawdę jesteś i kim zawsze byłeś. Nic, co zrodziło się z oddzielenia, nie przetrwa w obliczu prawdziwej mądrości czystej świadomości. Dlatego właśnie odkrywanie prawdziwej mądrości toruje ci drogę do ostatecznego uwolnienia, a tym samym do rozpoznania siebie jako czystej świadomości.
Ponieważ od dłuższego czasu kroczysz drogą wyzwolenia, porzuciłeś już wiele więzów i kajdan zrodzonych z od-dzielenia. W ten sposób twoje postrzeganie stało się bar-dziej klarowne, twoje życie stało się prostsze, a zaufanie do wewnętrznej wiedzy wzrosło.
Być może więc nadszedł czas, abyś zmierzył się ze swoją wiarą w prawdziwość oddzielenia ze wszystkimi tego konse-kwencjami. Być może nadszedł czas, abyś pozwolił sobie na ostateczne uwolnienie. To ostateczne uwolnienie rozpuści jedną pierwotną przyczynę wszelkich trudności.
Ostateczne uwolnienie wymaga abyś zostawił wszystko, czym uwierzyłeś że jesteś, byś mógł być tym, kim naprawdę jesteś.
- Joachim Wolfram ,,Althar - Ostateczne Uwolnienie”

 

poniedziałek, 19 października 2020

Ta wizja to metafora.

 

,,Pragnę przekazać wam pewną wizję i tym zakończyć nasz przekaz. Ta wizja to metafora. Mamy w niej do czynienia z filarami, które wspólnie podtrzymują ogromny ciężar. To może być jakiś dach, czy sufit. Ich jest z pięć, sześć, może nawet siedem. One wszystkie jednakże muszą się ze sobą zgadzać, bowiem na nich spoczywa cały ciężar. Zaraz wam powiem, co to za ciężar spoczywający na tych filarach. Żaden z filarów więc nie może być w separacji, nie może oddzielić się od wspólnego paradygmatu, bowiem wtedy cała budowla runie. Te filary to Hinduizm, Hebraizm, Buddyzm, Islam i Chrześcijaństwo.
Kultury na Ziemi zawsze będą się od siebie różnić, każda zawsze będzie miała swego własnego proroka, to nigdy nie przeminie. Różnica polega na tym, że nadejdą takie czasy, kiedy one wszystkie dojdą między sobą do porozumienia na temat jedności. Już nie będą usilnie się oddzielać od pozostałych filarów. Wszystkie filary będą spoglądać jeden na drugi z miłosierdziem. Wciąż będą wyznawać swoich własnych proroków, wierzyć w to samo, co zawsze i będą z tego powodu bardzo z siebie zadowoleni, ale już nie będą się odwracać do innych i mówić: „Wy jesteście w błędzie!” Nie będą już mówić innym: „Ponieważ jesteście w błędzie, musimy was zabić!” Na tym polega separatyzm. I to już odchodzi. Cóż to za ciężar te filary dźwigają? Zaraz go nazwę, bowiem to jest klucz. Wszystkie filary, jak jeden, podtrzymują ciężar zwany Pokojem na Ziemi! Ten pokój jest potrzebny i to, co powiedziałem stanowi klucz do niego. Koniec z separatyzmem, zwłaszcza między religiami świata. Zwróćcie się do waszych proroków i świętych Pism i od nowa nauczcie się jak żyć, kochani! Zamiast kierowania się przykazaniami ustanowionymi przez ludzi tak dawno temu, aby was od siebie oddzielić, pomyślcie o Jedności, którą głosił Syn Boży. Pamiętajcie, że on nigdy nikogo nie oddzielał od reszty, a następnie zastanówcie się nad tym, co wy robicie w dobie obecnej. Istnieje dla was wszystkich tyle miłości, że każdemu wystarczy! Tak samo, jak w przypadku Pepsi i Coca Coli, jednych przyciągnie wasz filar, a innych jakiś inny i miliardy ludzi na Ziemi będą żyć w pokoju, w koalicji zrodzonej ze zrozumienia Jedności. Oni wciąż się będą mogli sprzeczać na temat tego, kto z nich jest najlepszy, ale żaden filar nie zostanie wykluczony. Separatyzm zaczyna szwankować i wy to wkrótce zobaczycie”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera

 

 

niedziela, 18 października 2020

Dwaj channellerzy,

 

 ,,Na scenie siedzą ramię w ramię dwaj channellerzy, więc spodziewacie się usłyszeć dwa przekazy, ale przekaz będzie jeden. Oboje pochodzimy z tego samego miejsca po drugiej stronie zasłony, z miejsca, które nie posiada żadnej lokalizacji. Można je nazwać wielką świadomością w niebie i to wcale nie będzie aż tak nieścisłe, bowiem liniowa świadomość ludzka właśnie tak postrzega zjawiska wielowymiarowe. Powiedzmy więc, że za zasłoną, za tym, co widzicie jakby w zwierciadle, niejasno istnieje światło. Światło, o którym mowa, ma dla was pewien przekaz, i ten, który mam dla was, choć króciutki, jest ciągiem dalszym tego, który przed chwilą wysłuchaliście. Co by było, gdybyście się połączyli z własną duszą? Co, gdyby to było możliwe, choćby tylko na moment? […]
W wyobraźni zróbmy to razem. Jakimś cudem, na ułamek sekundy wymazujecie wszystko, co dzieli te wibracje, które rozpoznajecie jako siebie, jako istotę ludzką oraz własną duszę. Co ciekawe, jeśli tak się staje, to wtedy patrzycie sami sobie w twarz! Kochani, wasza dusza towarzyszy wam od wcielenia, do wcielenia. To wciąż jesteście wy sami. Jeśli zapytać się co jest rdzeniem waszego bytu, to jest nim właśnie dusza, a nie umysł. To nawet nie jest wasz Akasz, ale właśnie dusza. Dusza staje się tym, co wielu z was nazywa Wyższym Ja. Ona stanowi okno do wglądu całej reszty waszej opowieści.
Na chwilę więc załóżmy, że możecie się z nią komunikować oraz wpaść w jej objęcia w sposób dotychczas wam niedostępny. Jeśli macie ochotę zrobić to teraz ze mną, to tak, jakby nagle ktoś zapalił światło. Blask tego światła jest tak jasny, że brak słów na jego określenie. Ciężko w nim żyć, bowiem jest bardzo jasny. Ono zawiera w sobie i miłość i prawdę i objawienie. Pierwsze, co się daje dostrzec to przymierze, bowiem dusza nie jest pojedyncza, ani nie istnieje oddzielnie. Ona stanowi część grupy duszy, która inaczej nazywa się Bóg. Tak pojęta dusza przeczy wszelkim definicjom Boga, jakie zdołaliście poznać, według których On istnieje w określonym miejscu i posiada świadomość różną od waszej. Teraz zaczynacie odczuwać, że Bóg wcale nie jest od was oddzielony, bowiem przez ułamek sekundy zaglądając do szkatuły zwanej duszą rozpoznajecie, że to wy sami – tutaj niech każdy z was wymieni własne imię. Słyszycie także muzykę, która jest wam skądś znajoma, bowiem to jest muzyka światła i dochodzi do was, iż każdy jest częścią systemu zwanego Bogiem. Oto, kim jesteście! W tym samym momencie uzmysławiacie sobie coś jeszcze, mianowicie, że wszytko, co kiedykolwiek słyszeliście na temat własnej niegodności to kłamstwo! Ono pochodzi od ludzi, którzy patrząc w zwierciadło, widzą Boga niejasno i zupełnie nie rozumieją tego, czego w ostatnich czasach zaczyna wam potwierdzać ewolucja świadomości: Każdy z was jest wspaniały!
Jeśli tylko tyle wyniesiecie z tego króciutkiego wglądu we własną duszę, to i tak wam wystarczy! Wchodząc z powrotem do ciała pragnę zobaczyć uśmiech na twarzy każdego z was. Być może, jak to wam mówią, ciemność stanowiąca część was samych rozbija się w drobny mak i znika, a wy czujecie dreszcz potwierdzenia prawdziwości waszego przeżycia, którego właśnie doświadczyliście. Wasza dusza, czyli to, kim naprawdę jesteście, żyjąc na Ziemi jest o wiele bliżej Boga, niż to się wam kiedykolwiek wydawało. W rzeczy samej, ona stanowi część Źródła Stwórczego i jest miłością! Wszystko, kim jesteście oraz do czego dążycie żyjąc na Ziemi, możecie osiągnąć samodzielnie. Innymi słowy, wcale nie potrzebujecie „kostiumu” otoczenia, które mówi wam: „Rób to, czy tamto. Wspinaj się po tych schodach, czy innych. Osiągnij ten poziom, czy inny”. Każdy z was jest własną duszą i możecie osiągnąć wszystko, kiedy tylko wam się żywnie podoba i spotkać się z własną wspaniałością.
Idąc dalej, pozostaje tylko piękno i prostota tego co się dzieje, kiedy zaczynacie się łączyć z innymi, którzy robią to samo, co wy. Jeśli wystarczająco dużo was robi to samo, jeśli jest was wystarczająco dużo, to za niedługo osiągniecie Pokój na Ziemi!
To jest najszczersza prawda, którą wam kiedykolwiek powiedziałem o tym, kim jesteście. Jesteście więcej niż wspaniali, jesteście przyszłością tej planety”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera

 

sobota, 17 października 2020

Nadciąga globalna rewolucja miłosierdzia.


 ,,Nadciąga globalna rewolucja miłosierdzia. Nadciąga ewolucja oparta na miłosierdziu. Inaczej się będzie ją oceniać na początku niż w jej trakcie. Najpierw będzie się wydawać niezwykła, ale potem legnie u podstaw natury ludzkiej. Oto cała nasza nauka oraz to, co obserwujemy na całej Ziemi. Ponownie przypominamy wam: krok do tyłu, dwa do przodu, tak wygląda taniec postępu. Jeśli coś was więc czasowo cofa, to wstawajcie i idźcie do przodu wiedząc, że to w was tkwi światło, a nie w tych, którzy was ciągną do tyłu. Bardzo ważne, abyście dobrze zrozumieli jak wygląda postęp ewolucji świadomości. Ja już to widziałem gdzie indziej i ponownie to zobaczę właśnie tutaj. Opuście więc to miejsce odmienieni, opuście je będąc innymi, niż doń przybyliście”.
I tak jest.
Kryon
Tł. Julita Gonera 

 

 ,,Jak już wcześniej o tym wspominaliśmy, być może zaskoczy was jeśli powtórzymy, że siła życiowa tkwi nawet w kamieniu! Wielowymiarowa siła życiowa w takiej, czy innej formie występuje wszędzie wokół. I kiedy spacerujecie po piasku na plaży, każde jego ziarno zna was po imieniu! Wasza więź z Gają jest aż tak głęboka! Ziemia reaguje, kiedy stajecie się nośnikami energii miłosierdzia. Naprawdę! Na to miłosierdzie reagują nawet zwierzęta. Kiedy czasem przechodzicie koło pewnych miejsc, to mieszkające tam dzieci także to odczuwają. Dzieje się tak bowiem to, co jest na Ziemi najwspanialsze, najbardziej zwracające na siebie uwagę, najbardziej majestatyczne, to jest właśnie stara dusza, która stając się Synem Bożym chodzi po Ziemi w bańce miłosierdzia jako pracujący i wychowujący dzieci zwykły człowiek! W tym celu wcale więc nie musicie ani pisać książek, ani stać się mówcą. Wystarczy zostać zwykłym człowiekiem, zakochanym w Ziemi. Tak kochani, wygląda Synostwo Boże”.
Kryon
Tł. Julita Gonera

 

 

czwartek, 15 października 2020

Zatem co się dzieje, kiedy przemienia się świadomość?

 

 ,,Istnieje jednakże jedno zagadnienie, którego jak dotychczas, nie wyłuskaliśmy zbyt wyraźnie. Jeśli wasza świadomość uległa zmianie, to czego nowego należy się spodziewać? Mój partner od dawna poświęca dużo czasu na przytaczanie wam naukowych dowodów na prawdziwość tego, że świadomość to energia. Czy dotyczy to eksperymentów przeprowadzanych na uniwersytecie Princeton, czy tego, co ma do zaoferowania Instytut Heart-Math, obecnie naukowcy zaczynają dostrzegać, że świadomość jest wymierna i posiada wpływ na zjawiska fizyczne. Według nich, jeśli świadomość doprawdy posiada taki wpływ, to musi zostać uznana jako rodzaj energii, przejawy której wpływają na prawa fizyki obowiązujące na planecie.
Zatem co się dzieje, kiedy przemienia się świadomość? Odpowiedź: Rozwój nowej energii. On jest nieoczekiwany i stanie się coraz bardziej zaraźliwy w pozytywnym znaczeniu tego słowa, bardziej, niż się tego spodziewacie. Niektórzy po wysłuchaniu naszych przekazów mówią: „Kryonie, to tylko takie gadanie, według którego wszystko będzie cacy, wydarzą się pewne wspaniałe rzeczy... Ach! Czyż to nie piękne? No dobrze, ale nas jest ponad 7 miliardów, więc jak długo to zajmie, zanim te wszystkie obiecane zmiany dotrą do wszystkich?” Odpowiedź: Ci, którzy tak mówią, niczego nie wiedzą o nowej energii, którą stworzy nowa świadomość. Nowa świadomość stworzy energię, którą dostrzegą, docenią i pokochają rzesze ludzi, pragnąc się do niej przyłączyć. Taki stan rzeczy odmieni dosłownie wszystko: biznes, życie polityczne, naukę. To wszystko zacznie się przemieniać w postępie geometrycznym, bowiem tak właśnie działa ewolucja świadomości, oparta na miłości. Na takie zmiany wcale nie trzeba długo czekać; tak wam się wydaje tylko dlatego, że tkwicie w starym paradygmacie, gdzie, jak to widać obecnie, ludzie dopiero się budzą i minie kilka pokoleń, zanim ktoś dostąpi momentu Aha! i powie: „Oj, coś trzeba zmienić!” To nie tak! Zmiany dosłownie czuć w powietrzu, ich siłą napędową jest miłosierdzie! To ono stworzy nową energię, coś, czego nigdy jeszcze nie widzieliście. Z czasem nadacie temu jakąś nazwę, co stworzy miłosierny nacisk, który w końcu zmusi ludzi do analizy własnych słów i ich spójności z czynami. Narodzi się nowe poczucie przynależności do czegoś pięknego. Kiedy zobaczycie światło, blasku jakiego jeszcze nie widzieliście, zrodzi się w was poczucie nowego celu życia, zaczniecie sami egzaminować własny cień. Tak wygląda nowa energia, o której wam opowiadam. Tak wygląda odkrycie dziewiczego kontynentu.
W tej nowej krainie na razie stąpacie ostrożnie, bowiem nie wiecie, jak się sprawy mają, odkryjecie to wszystko dopiero po jakimś czasie. To jest piękne i zupełnie nowe. Po pewnym czasie domyślicie się także, że historia już więcej się nie powtórzy, a to wszytko dzięki temu, co robicie i jak żyjecie teraz! Nadchodzące obecnie przemiany są daleko idące i nieoczekiwane i pomogą wam w osiągnięciu wyżyn, o których nawet się wam nie śniło, a wszystko to stanie się w kulturze, którą wydawać by się mogło znacie na wylot, w której nic was już nie może zaskoczyć. Tak wygląda przyszłość i to wszystko nastanie tak szybko, czy tak powoli, jak tego sobie życzą ludzie, którzy tego wszystkiego oczekują i pragną. Jednakże, to wszystko jest już tu i teraz. [Zwiastująca lawinę] kula śniegu już się toczy.... hmmm”.
I tak jest.
Kryon
Tł. Julita Gonera

 

 

środa, 14 października 2020

Przechodzicie ze starego w nowe.


 

 ,,Przechodzicie ze starego w nowe. To może się wam wydawać zwyczajne, ale zapewniam was, że to przejście jest bardzo wyjątkowe. Stara energia zawiera wszystkie utarte sposoby bycia i myślenia, od dawien dawna przyjęty poziom świadomości. Wszystko to jednakże zostanie zastąpione przez nową, bardziej rozwiniętą świadomość. W związku z tym, ponownie pragniemy wam przypomnieć, czego się w obecnych czasach spodziewać.
To, co mam wam do powiedzenia zawiera się w jednym słowie. Mój partner i jego partnerka nigdy nie zapomną pewnego spotkania, które miało miejsce nie tak dawno temu, podczas wycieczki po Indiach. […] Oni wzięli udział w audiencji z Dalajlamą. Jego Świątobliwość cieszy się szacunkiem, sławą oraz miłością setek tysięcy, jeśli nie milionów ludzi na całym świecie, którzy go regularnie słuchają i odwiedzają. Jego postać zdaje się służyć jako pomost między wieloma religiami. Na audiencjach u niego zasiadają więc i Chrześcijanie i Żydzi, rozumieją go Muzułmanie, bowiem wszyscy rozpoznają w tym człowieku Jedność Boga. Kiedy podczas takich audiencji Dalajlama przemawia do zebranego wielowyznaniowego tłumu, myśl o podziale na religie całkowicie znika i światło zawarte w tym człowieku jest wyraźnie widoczne. I oto mój partner był na jednej z takich audiencji i nigdy tego spotkania nie zapomni, bowiem ono się głęboko wyryło w jego Akaszy i jego pamięć przejdzie na drugą stronę zasłony. On to spotkanie będzie pamiętał nawet w innym wcieleniu. Będzie pamiętać, że spotkał męża świątobliwego, którego słowa zawierały prawdę. Pierwsze, co Dalajlama zrobił na widok Lee, to wziął go za rękę, a drugą wyciągnął do jego partnerki [Moniki Muranyi]. Wszyscy wzajemnie trzymali się za ręce i Lee bardzo się starał, aby się nie rozpłakać ze wzruszenia, bowiem nie mógł uwierzyć, że oto jest na audiencji. Dalajlama w sobie właściwy, radosny sposób zadawał wtedy takie same pytania, które zadaje wszystkim: Skąd jesteś? Czym się zajmujesz? Następnie patrząc głęboko w oczy Lee i Moniki powiedział coś bardzo prostego, lecz jednocześnie bardzo głębokiego, coś co wszyscy, którzy go znają, oczekują od niego usłyszeć, ale dla Lee było to niezwykłe, bowiem usłyszał to prosto z ust Dalajlamy: „Wierzę w Jedność”.
Głębia tego zdania świadczy, że zmieniająca się obecnie na Ziemi ludzka świadomość przechodzi właśnie z paradygmatu separacji i podziału w Jedność. To się dzieje na wiele różnych sposobów, mniej lub bardziej subtelnych, które już teraz zaczyna być widać. Widzicie, że coś się zaczyna zmieniać, bowiem w świetle tego, co nadchodzi, separacja i podział przestają się wam podobać. A przecież tak było od zawsze...”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera

 

wtorek, 13 października 2020

Upłynęło zaledwie kilka lat

 

 ,,Upłynęło zaledwie kilka lat od przełomowego roku 2012, a już daje się odczuć zleżały, przestarzały charakter starej świadomości separatyzmu. W tej chwili nie odbieracie tego jako coś pozytywnego, ani pożądanego. Pozwólcie więc, że wam powiem, dokąd to wszystko może zmierzać, bowiem prawdopodobnie sami będziecie świadkami tego, jak separatyzm zacznie wychodzić na światło dzienne w najdziwniejszych miejscach. Moim zdaniem, najbardziej spektakularnym miejscem gdzie to się zdarzy, co spowoduje, że przypomnicie sobie ten przekaz, będzie w... handlu i w biznesie! Tylko to sobie wyobraźcie! Zaraz przedstawię wam pewien scenariusz, z którego na razie będziecie się śmiać, ale który może się urzeczywistnić już za niedługo.
Na moment wyobraźcie sobie dwie kompanie produkujące napoje orzeźwiające, nawet je wymienimy: Pepsi i Coca Cola. A teraz wyobraźcie sobie, jak na jakichś targach zbierają się razem w jednym, wielkim pawilonie, do którego zapraszają wszystkich na degustację napoi, bowiem dobrze wiedzą, że zawsze będą istnieli zwolennicy i jednej i drugiej marki. Zbierając się jednakże wspólnie, w jednym miejscu, obie kompanie sprzedadzą więcej! Zatem obie kompanie przestają nastawać na separatyzm, czyż nie?
A jak to wyglądało w starym systemie kompetycji, w paradygmacie wojny marek? Tak właśnie wyglądał stary system: uparcie walczyło się o całkowity podział [rynku] i odseparowywanie się od przeciwnika. Wtedy jedna kompania mówi o drugiej: „My jesteśmy najlepsi, nie kupujcie od tych drugich! Oto wyniki testów smakowych z zawiązanymi oczami. Gwarantujemy, że nasz produkt jest smaczniejszy!” Rywalizująca kompania postępuje dokładnie tak samo, w wyniku czego niektórzy zamiast Pepsi zaczynają kupować Colę, albo na odwrót. Kompanie wtedy prowadzą inne kampanie reklamowe, zmieniają skład produktu oraz jego smak, robią to i owo, aby ponownie odbić sobie klientów, a wszystko po to, aby stać na czele kompetycji, aby chwalić się pierwszym miejscem w sprzedaży napoi orzeźwiających.
Raptem, nie wiadomo skąd, komuś zaświta dziwny pomysł, na który w salach konferencyjnych korporacji najpierw wybuchną salwy gromkiego śmiechu, wszyscy zaczną się drapać po głowach i przewracać oczami. Ale to nie będzie trwało zbyt długo... ha ha ha! „Drodzy państwo, co wy na to, gdybyśmy zjednoczyli nasze siły marketingowe, ponieważ dobrze wiemy, że na tej planecie ludzie lubią i Pepsi i Coca Colę? Jednocząc nasze siły zademonstrujemy w ten sposób jedność, dzięki której damy do zrozumienia wszystkim, że nie mamy zamiaru nikomu wmawiać co powinni pić, ani co kupować. My po prostu chcemy klientom zaoferować dwa świetne napoje! Niech ludzie piją to, co lubią. Na pewno wśród zagorzałych zwolenników jednej marki znajdą się tacy, którzy po raz pierwszy spróbują naszej i odwrotnie. Może będą i tacy, którzy mimo naszych wysiłków pozostaną wierni swojej ulubionej marce. Zyskamy trochę klientów, stracimy trochę, ale to jest bez znaczenia, bowiem zaprzestając wojny marketingowej i tak sprzedamy o wiele więcej! ”
Tak może wyglądać koniec wojen marketingowych; to, co mówię jest jednocześnie ostrzeżeniem skierowanym do korporacji, że być może już teraz zyski wcale nie wyglądają najlepiej, że nowy paradygmat marketingowy przyniesie o wiele lepsze dochody. Czy kiedykolwiek coś takiego zobaczycie? Odpowiedź: Tak! I to wcześniej niż się wydaje. Oczekujcie więc od świata biznesu dążenia do pokazania się jako jedność, odrzucenia podziałów i separacji. Kochani, ci którzy wciąż nastają na podziały szybciej czy później zapędzą się w kozi róg. Dzielenie tworzy wojny. Dzielenie pod każdą postacią stwarza brak zaufania, bowiem stwarza wrażenie, że świat dzieli się na swoich i obcych. Jedność łączy ze sobą wszystkie strony w koalicję, niezależnie od tego ile by ich nie było, stwarza pewien spływ energii zdolny stworzyć coś, czego nikt się nie spodziewa”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera

 

poniedziałek, 12 października 2020

Chrześcijanie, posłuchajcie!

 

 ,,Na Ziemi istnieje wiele kultur i wszystkie posiadają odmienne zapatrywania na sprawy związane z ludzką sferą duchową. Czy koniecznie muszę wam mówić, że na planecie, która wierzy w jednego Boga oraz jego piękną miłość, iż to właśnie owa wiara – kłótnia o Boga Jedynego - jest największą przyczyną wojen? Tak wygląda separatyzm w sferze duchowej. On tej sferze przyświeca od bardzo dawna. To przez niego wydaje się wam, że wasz prorok jest prawdziwy, a prorok innych fałszywy. Tak zwyczajowo w dalszym ciągu operuje świadomość zorganizowanych religii. Wszystkie zorganizowane religie po dziś dzień właśnie tak działają. Wyjątek stanowią tylko dwie, które należą do najstarszych na planecie. Co ciekawe, obie nie wyznają żadnego proroka! Ale teraz nie mam zamiaru dyskutować na ich temat.
Zamiast tego, pragnę wam powiedzieć coś innego. Tak samo jak wszędzie, tak i w sferze duchowej nastanie koniec separatyzmu. To się stanie łagodnie i na pewno to zauważycie. Oparte na miłości słowa proroków wezmą górę nad doktrynami. Zrobię więc teraz coś, czego jeszcze nie robiłem, przekażę wam pewną wizję. Pragnę się teraz zwrócić do Chrześcijan. Od razu podkreślam, że doskonale sobie zdaję z tego sprawę, że większości Chrześcijan nie interesuje, co mam w tej chwili do powiedzenia. W rzeczy samej, Chrześcijanie nie słuchają takiego rodzaju informacji, bowiem większość praktykujących wyznawców pięknego Zbawiciela, figury centralnej ich wiary, została nauczona, że należy słuchać tylko tych, którzy wyznają swoją wiarę dokładnie tak, jak oni sami, zatem nie słuchają niczego, co jest przekazywane drogą chanelingu. To znaczy, tak było dotychczas, ale nadejdzie taki czas, kiedy i oni usłyszą ten przekaz natchniony. Już teraz wielu z nich czuje się w swej wierze osamotnionych i – drodzy Chrześcijanie- dobrze wiecie, do kogo się w tej chwili zwracam, bowiem wy już teraz mnie słuchacie. To, co wam za chwilę powiem tylko wzmocni waszą wiarę, gdyż pragnę wam coś powiedzieć o człowieku, któremu oddajecie cześć boską.
To wszystko jest o wiele bardziej złożone, niż się wam wydaje, wybiega o wiele dalej niż wam o tym powiedziano. Ten człowiek, który niegdyś chodził po Ziemi, [...] który miał tyle przygód, opowiem wam o nim coś, czego nie wiecie, bowiem brak o tym wzmianki w Piśmie Świętym, a co sprawi, że będziecie ronili łzy radości!
Ten człowiek znał Boga! Wasze Pismo niewiele mówi o jego historii, według niego wydawać by się mogło, że on się po prostu pojawił znikąd i od razu zaczął robić to, co miał do zrobienia. Och, ale on przecież najpierw się uczył! Zanim dotarł do tego, kim się stał później, a komu teraz oddajecie cześć boską, minęły lata, podczas których sam borykał się ze spuścizną własnej tradycji, tak samo, jak się borykał ze sprzeciwem współwyznawców. Pamiętajcie, on był Żydem i nawet w młodości, nawet kiedy nauczał, jego nauka tak bardzo wybiegała poza dotychczasowe normy, że nawet nadano mu przydomek „niegodziwego kapłana”. Nazwano go niegodziwym, bowiem sprzeciwił się prawdzie wspólnej spuścizny wszystkich Żydów.
Jednakże teraz pragnę porozmawiać o nim, zanim stał się tym Jezusem, którego znacie z Pisma. Oto człowiek, który dostąpił Synostwa Bożego na poziomie własnej świadomości, na poziomie DNA, który jako jedyny w owych czasach stał się tak wywyższonym. On się stał człowiekiem zdolnym chodzić po wodzie. On chodził po wodzie, bowiem był zdolny kontrolować prawa fizyki. Posiadał kontrolę nad zdrowiem. Potrafił dokonywać wiele innych rzeczy. Dokonywał cudów, o których nic wam nie wiadomo! Pozwólcie, że się was zapytam, wiecie, że jego słów słuchały całe tłumy ludzi w ciszy, w której można było usłyszeć najmniejszy szelest. Jak wam się wydaje, jak to możliwe, że całe tłumy wyraźnie słyszały każde słowo wypowiadane przez mężczyznę w plenerze, stojącego na skale? Jak tysiąc ludzi może usłyszeć kogoś bez mikrofonu, czy wzmacniaczy? A przecież oni go wszyscy świetnie słyszeli, jakby mówił do każdego z osobna, będąc tuż tuż, mówiąc najłagodniejszym głosem, jaki sobie tylko można wyobrazić! Takie rzeczy robił Jezus. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad takim cudem? A kiedy przemawiał do nich zbyt długo, to następnie ich karmił jedzeniem, którego przedtem tam nie było! Takie rzeczy robił Jezus!
A czy wiecie, co się działo potem, jak już wracał do domu? Nie, nie wiecie. Wam tylko przekazano o ucztach i spotkaniach. Wam się wydaje, że skończywszy nauczać, ludzie się rozchodzili do domówi i dawali mu spokój? Oni sypiali w pobliżu jego domu i chodzili za nim wszędzie, gdzie się nie poruszył . Miał bowiem w sobie coś, co promieniowało miłością, miłosierdziem i jednością. To od niego promieniowało! Nikt nie chciał nic innego, jak tylko za nim podążać. To się dawało wyczuć. To jest właśnie energia, o której mówiłem wam dzisiejszego ranka. To jest energia, która jeszcze nie posiada swojej nazwy, ale to jest ta, na odczucie której mówicie: „Nie wiem co to jest, ale tego pragnę! To dlatego będę za tobą chodzić, bowiem to jest miłość boska”.

Chrześcijanie, posłuchajcie! Czy słyszeliście o rzymskim centurionie? Ha ha. – „Nie!” To wam opowiem. Istnieje wiele rzeczy, których o Jezusie nie wiecie, a które jeszcze bardziej uwypuklają piękno tego człowieka. To wybiega ponad, co wam o nim przekazali Apostołowie w Piśmie. Rzymianie dokładnie śledzili Jezusa, starając się usłyszeć od niego cokolwiek przeciw cezarowi, jak również na temat ówczesnej polityki, ale Jezus o tym nigdy nie wspominał, bowiem wtedy mógłby od razu zostać pojmany i uwięziony. Jezus nie poruszał tych zagadnień, mówił o miłości. Mówił: „Słuchajcie, właśnie tak się sprawy mają. To poprzez mnie słyszycie o tych sprawach. Słuchajcie, tak się sprawy mają. To jest prawda.” A następnie opowiadał o pięknie miłosierdzia bożego. On nie rozmawiał o polityce. Centurion się temu wszystkiemu przysłuchiwał. I pewnego razu, tylko raz, Jezus się odwrócił i spojrzał mu prosto w oczy, bowiem wiedział, że on stał w tłumie. Zapanowała cisza, centurion spojrzał Jezusowi w oczy i to był koniec! Ha ha ha! Wystarczyło tylko jedno spojrzenie Mistrza, jego jeden uśmiech i zmiękło serce centuriona. Zmiękło! Opuścił swój posterunek, po powrocie do domu zdjął hełm i zbroję, zabrał całą rodzinę i opuścił Jerozolimę. Wiedział, że musi opuścić miasto, bowiem to co zrobił, to była dezercja. Ale on także wiedział, że to, co robił dotychczas było wbrew jego sumieniu. Spotkał Jezusa i wystarczyło mu tylko jedno spojrzenie Syna Bożego. Oto, kim był Jezus. Chrześcijanie, czcicie więc doprawdy dobrego człowieka, jeśli macie ochotę go wciąż czcić”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera

 

 

 

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...