Współpraca z duchem – miłość
[Głos
Dr Amber Wolf] Bierzemy głęboki oddech i zaczynamy czuć zachodzącą w
nas transformację. Zaufajmy tej wewnętrznej transformacji wiedząc, że
ukochana dobroczynność Gwiezdnych Matek jest przy nas i od zawsze nam
towarzyszy, jest nam zawsze dostępna i przewodzi nam z miłosiernym
sercem, zawsze stwarzając dla nas możliwość nawiązania opartej na
miłosierdziu łączności wewnętrznej ze wszystkimi aspektami nas samych.
Doświadczmy mądrości, dla przejawienia której urodziliśmy się w tym
życiu na Ziemi. Zaufajmy, że jesteśmy wiedzeni ku własnej wspaniałości i
niepowtarzalności. Poczujmy otaczającą nas zewsząd energię świetlanej
rodziny, poczujmy pole, które okazuje się większe, niż każdy z nas z
osobna, jak się rozrasta, kiedy dodajemy do siebie drugą osobę, stając
się trzema. Wiele wcieleń czekaliśmy, aby móc czegoś takiego
doświadczyć, poczuć rodzinę i Przebudzenie. Gwiezdne Matki celebrują
każdego z nas za to, że powiedzieliśmy „Tak!” One są prastare, były
tutaj zanim się narodziliśmy, były tutaj zanim nastało jakieś zanim.
Teraz przybywają tutaj ponownie, aby nam przewodzić poprzez manifestację
ich własnej energii oraz poprzez manifestację energii Adironndy, Kryona
i wielu innych, którzy przynoszą Ziemi dary świetlanej rodziny.
[Głos
Marilyn Harper] Ach, dzień dobry wszystkim! Witamy się z wami w
cudownie łagodnej energii Gwiezdnych Matek, otulamy się ich miłością i
dziękujemy Dr Amber za jej wkład w przyniesienie wam ich energii.
Nadeszły czasy kotwiczenia własnej mądrości, nadeszły czasy łączenia i
pozwalania Gwiezdnym Matkom, waszym przewodnikom, waszym aniołom, na
rzucenie snopu światła na waszą energię. Pragniemy, abyście wiedzieli,
na czym polega takie rzucanie snopu światła. Słyszymy teraz, jak ktoś
się pyta: „A co to takiego?” To tak, jakby nad głową każdego z was
włączyć jupiter i całkowicie otulić was jego światłem. Wtedy stoicie
wewnątrz i jesteście z każdej strony otoczeni tym światłem i przez nie
kochani.
Bieżący
rok dopiero się rozpoczął, a niektórzy już są pogrążeni w niepokoju.
Niektórzy niepokoją się, co ten rok przyniesie, inni są podnieceni na
temat tego, co to będzie, jeszcze inni zaś po prostu się martwią. Ha, ha
tak? Pragniemy wam zatem dzisiaj przekazać parę narzędzi na ten
niepokój i podniecenie. Jak wam się to podoba? Świetnie, dziękuję. Ilu z
was czuje przyspieszenie duszy, przyspieszenie energii? Jest to
niemalże tak, jakby skracał się czas. W przeszłości czuliście 24 godziny
jak 24 godziny, potem czuliście tylko 18, następnie 12, a teraz
czujecie jakby każdy dzień miał tylko 8 -9 godzin. W tym całym
przyspieszeniu musicie się w dodatku wyspać! Oto, na czym polega uczucie
przyspieszenia; czujecie, że czasoprzestrzeń pracuje inaczej w celu
akomodacji tej energii. Kiedy więc czujecie błyskawiczny upływ czasu,
kiedy się wam wydaje, że dopiero upłynęło 15 minut, a tu minęły 3
godziny, albo robicie coś, co się wydaje, że zajmie 15 minut a się
okazuje, że to zabiera 2 godziny, wtedy właśnie pojawia się niepokój, że
nie będziecie mogli wszystkiego zrobić na czas.
Kiedy
tak się dzieje, przede wszystkim się zatrzymajcie, przerwijcie
wszystko, czym się zajmujecie. Weźcie głęboki oddech, gdyż taki oddech
sprowadza was z powrotem do teraz. Następnie, biorąc kolejny głęboki
oddech, zapytajcie siebie: „Co jest przyczyną tego, że czuję niepokój?
Czy jest on spowodowany tym, co się dzieje teraz, czy tutaj chodzi o coś
z dzieciństwa, czy skąd inąd? ” Możecie nawet szybko przeegzaminować
Akasz, sprawdzając, czy przypadkiem nie ma tam czegoś, czego powinniście
się w tym życiu nauczyć? Takie doświadczenie może sprawić, że czujecie
to przyspieszenie i jesteście wobec niego zaniepokojeni. Pytajcie się
więc siebie, „O co tutaj tak naprawdę chodzi? Czego jest to kluczem?”
Weźcie głęboki oddech. Mam nadzieję, że zauważyliście, że kiedy
zadaliśmy te pytania, wszyscy na sali zapomnieli o oddychaniu. Ha ha!
Zadając sobie pytanie; „O co tutaj chodzi?” wczujcie się, co ono sobą
przynosi? Być może nawet, uda się wam to zobaczyć. Zobaczycie pewną
sytuację bądź rozwiązanie, albo jakąś możliwość. Wszytko to mogło już
się zdarzyć w zupełnie innym czasie, w innej przestrzeni, ale w tym
samym życiu, bowiem jak wam wiadomo, wszystko powtarza się w
siedmioletnich cyklach w ciągu wszystkich wcieleń dopóty, dopóki się
tego nie nauczycie! Kiedy się jednak tego nauczycie, to się już nie musi
powtarzać. Dlatego pragniemy, abyście się teraz tego wszystkiego
nauczyli, żeby to się już nie musiało powtarzać! Ha ha ha!
Zatem
zadajecie sobie pytanie, dlaczego czujecie zaniepokojenie wkroczeniem w
rok 2020? Weźcie oddech, zobaczcie wizję, a nawet jeśli tego nie
widzicie, czy odczuwacie, to tak czy inaczej, poproście, aby to się
całkowicie zintegrowało z polem waszej energii, aby w ten sposób
przestało odgrywać rolę w procesie podejmowania decyzji. Wcale nie mamy
zamiaru niczego z was wyrywać ani radzić, żebyście czegokolwiek się na
siłę pozbywali. Wszystko to stanowi część was samych, jest częścią tego,
co czyni was wspaniałymi! Wszystko to jest częścią waszej energii,
więc, zamiast się tego wyzbywać, pokochajcie to. Powiedzcie sobie:
„Kocham, co się stało w dzieciństwie, bowiem to pomogło mi stać się tym
kim jestem dzisiaj, a jestem wspaniały”. Tchnijcie w tę energię oddech
tak, aby się całkowicie z wami zintegrowała z waszym polem, a następnie
wycofała na tyły szafy. Możecie następnie powiesić na tej szafie obrazek
wyrażający wdzięczność i zamknąć jej drzwi.
Od
teraz stwarzacie nowe paradygmaty, nowe energie, nowe wibracje, z
którymi się utożsamiacie. Kiedy następnym razem poczujecie niepokój,
zaczniecie się zastanawiać, co dalej z Ziemią, będziecie rozważać, a co
jeśli to, czy tamto mogłoby się stać, to pamiętajcie, że „a co, jeśli?”
nie istnieje, nie ma czegoś takiego! Wszystkie wasze gdybania, to nic
innego jak iluzja. Nie wpadajcie w iluzję, włóżcie to wszystko z
powrotem do szafy. Kiedy to robicie, uzmysławiacie sobie, że wszystko to
już zostało w was całkowicie zintegrowane. Weźcie głęboki oddech i
jeszcze jeden.
Żyjecie
na Ziemi w cudownych czasach. Wstąpieni Synowie Boży, anioły, są tak
bardzo blisko was, że swym sercem możecie czuć ich obecność. Wszystkie
te światy są tak bardzo z wami związane, że w tej chwili wam kibicują
mówiąc: „To się da zrobić! Możesz to mieć! Możesz tym być! Możesz tego
doświadczyć, bowiem wszystko jest możliwe!” To, co widać jako dramat to
tylko Ziemia, która pewne rzeczy w sobie przewartościowuje. Wszystko to
stanowi część boskiego cyklu i wy wybraliście wziąć w tym udział jako
nierozerwalne jego części. Wyraźcie wdzięczność za to. Hura! [śmiech]
„Zgłaszałem się na ochotnika! Nie spodziewałem się, że to tak będzie
wyglądać, ale cieszę się, że żyję!” Widzicie, to jest właśnie ten klucz;
wdzięczność za wszystkie doświadczenia.
Głęboko
was kochamy, widzimy wasze otwarte serca, widzimy filetowe i
szmaragdowo-zielone światło wydobywające się z waszych otwartych serc.
Wiedzcie, iż to światło promieniuje daleko poza tę salę, poza Arizonę i
obejmuje całą planetę. Jesteśmy wam za to wdzięczni, jesteśmy wdzięczni
za każdego z was. Namaste!
[Głos
Lee Carroll] Witam was kochani! Jam Jest Kryon ze służby Magnetycznej.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że mamy początek roku 2020. Dla niektórych
ten rok stanowi minicykl. Jako ludzkość wybraliście, aby każdy rok
kalendarzowy zaczynać od stycznia ze względu na pory roku i astronomię.
Styczeń więc to początek i jest to także świetna pora na rozmowę o tym, o
czym najbardziej lubię z wami rozmawiać. Pragnę niniejszy przekaz
zatytułować przekazem miłości. Pragnę, abyście dzisiaj w innym świetle
wysłuchali tego, co już wcześniej wam przekazywałem. Wszyscy ludzie
wcześniej, czy później zadają to samo pytanie: Jak, tak naprawdę, Bóg
pracuje z człowiekiem; jak coś takiego wygląda? Czy odbywa się to
poprzez przykazania, zasady i proroków? Innymi słowy, używając
słownictwa mego partnera: jak wygląda mechanizm tego, co działa i co nie
działa, we współpracy Źródła Stwórczego z Istotą Ludzką?
Och,
to Źródło Stwórcze posiada wiele imion. W niektórych religiach są one
tak święte, że ich się nie wymawia. Uznaje się Źródło Stwórcze nie tylko
jak Źródło wszystkiego, ale także, poprzez duszę, jako łącze z
człowiekiem. Wszystkie główne religie Ziemi posiadają swoiste
wytłumaczenie co to takiego dusza, stanowiąca świętą część każdego z
was. One wszystkie mają rację, bowiem świadomość posiadania duszy jest
intuicyjna. Każdego z was w tej chwili otacza coś, co stanowi
wielowymiarową część was samych, jednakże jest ona bardzo, bardzo zawiła
do wytłumaczenia. Pytacie się, po co ona w ogóle jest, dlaczego
istnieje, wszystko to stanowi część waszego poszukiwania sensu życia
oraz własnej egzystencji. Nawet po takim spotkaniu jak nasze, wracając
do domu, raz po raz wciąż w myślach, zastanawiacie się, jak tak naprawdę
wygląda więź Boga z człowiekiem? Obecna natura ludzka sprawia, że
pytacie się: Co ze mną nie tak? Czy istnieje coś, czym się powinienem
zająć, a czego nie robię? Pojmując umysłem, zdając się na intelekt,
wciąż pytacie się o to samo, jakby Bóg był stojącym obok was
człowiekiem, niecierpliwie stukającym stopą w podłogę. A przecież nic z
tych rzeczy nie jest prawdziwe.
W
celu oddania sedna tego zagadnienia powrócę raz jeszcze do momentu,
kiedy Lee po raz pierwszy zasiadł do przekazu natchnionego i na zasadzie
wolnego wyboru zapytał, czy ja naprawdę istnieję. Być może już
wcześniej słyszeliście tę opowieść, ale w tej chwili wyjaśnię wam jak to
wszystko działa. Jest to o wiele mniej złożone, niż by się wydawało,
choć złożoność waszej duszy jest o wiele bardziej skomplikowana, niż
potraficie to sobie wyobrazić, czy nawet zrozumieć, do czego ona jest
wam w ogóle potrzebna. Dusza istnieje daleko poza waszą zdolnością
postrzegania tego, co jest wam w życiu potrzebne. Dusza jest doprawdy
wspaniała i przepiękna, a jednak kochani, ona się przed wami ukrywa.
Chociaż wszystko, co wspaniałe jest dla was zawsze dostępne, to wiedza o
tym jakoś zawsze się wam wymyka, jakoś się przed wami chowa dopóty,
dopóki czegoś nie postanawiacie zrobić.
Kiedy
więc Lee się zapytał mówiąc: „Okey, jeśli naprawdę istniejesz Kryonie,
to mi to pokaż” - po cichu miał nadzieję, że nic się wtedy nie stanie!
Siadając więc do przekazu, choć wyraził intencję dowiedzenia się czegoś,
to inżynier w jego wnętrzu, który był zaintrygowany pewnymi zbiegami
okoliczności, choć jak dotąd w nie nie wierzył, miał przed sobą zagadkę,
która wydawała mu się nie do rozwiązania. W jego umyśle zadanie pytania
i fakt przygotowania się do przekazu natchnionego był tylko
eksperymentem! Lee wcale się niczego po tym eksperymencie nie
spodziewał. Na zasadzie wolnego wyboru zadał głośno pytanie, które
brzmiało bardzo prosto: „Jeśli istniejesz, to mi to udowodnij” - i
koniec.
Wtedy
Lee był zupełnie innym człowiekiem, posiadał całkiem odmienny rodzaj
świadomości od dzisiejszej. Wtedy jego świadomość była nieskomplikowana,
trójwymiarowa, oparta na logice. Samo pytanie, które wtedy zadał było
logiczne i zupełnie zrozumiałe. „Czy istniejesz naprawdę, czy nie?” On
się zupełnie nie spodziewał otrzymania odpowiedzi. W samym oznajmieniu
gotowości na otrzymanie dowodu, nawet, jeśli nie wierzył w jego
istnienie, samo zadanie takiego pytania było oparte na zasadzie wolnego
wyboru. „Jeśli istniejesz, to mi to udowodnij.”
Właśnie
wam objawiłem, jak miłujące i pełne miłosierdzia, piękne Źródło
współpracuje z waszą duszą. Kiedy zasiadł na krześle gotów do przekazu,
krzesło niby się rozgrzało, wytworzyło się tyle ciepła, że Lee nie mógł
tego wytrzymać. Poczuł coś, czego dotyczas nigdy nie czuł, ponieważ
każda komórka ciała wypełniła się miłością. Nigdy przedtem nie doznał
nic podobnego. Uczęszczał do kościoła, odwiedzał miejsca modlitw i czuł
panującą tam energię, ale nic z tych rzeczy nie przypominało tego, co
odczuł zasiadając w krześle. On się nawet nie domyślał, że coś takiego
istnieje. Czy to możliwe, żeby być aż tak bardzo kochanym? Lee wyraził
pozwolenie na to, aby mu pokazano. Zrobił wtedy coś, czego się nie
domyślał, mianowicie; szeroko otworzył drzwi. Nie prosił ani o
uzdrowienie, ani o żaden znak, tylko powiedział: Udowodnij mi. Ha ha ha!
I my mu udowodniliśmy! I my mu udowodniliśmy! Tamtego dnia nie było
mowy o jakimś przekazie natchnionym, nie padły żadne słowa. Lee się
wtedy rozpłakał.
Możecie
to nazwać „łzami zmieszania,” ale nie dało się ich powstrzymać. Czy
sami kiedykolwiek doświadczaliście czegoś bezcennego i pięknego, czegoś
na łonie natury, czy w stosunku do ludzi albo zwierząt, co sprawiło, że
się rozpłakaliście? Są to łzy miłosierdzia i wdzięczności, miłości i nie
ma w nich ani trochę smutku! Mówię tutaj nie o smutku, ale o czymś
zupełnie innym, o przepięknych, bezcennych przeżyciach, których możecie
doświadczyć i podczas których łzy same cisną się do oczu. Tego potoku
nie da się w żaden sposób zatrzymać. Tak właśnie i było w przypadku Lee.
Bardzo dobrze, że wtedy był zupełnie sam i wiedział, że nikogo wtedy
nie było. Mógł to wszystko bardzo wyraźnie poczuć, choć zupełnie się
tego nie spodziewał. Krzesło się rozgrzało więc szybko z niego
zeskoczył. Tak wyglądały początki więzi Kryona z człowiekiem żyjącym na
Ziemi o imieniu Lee.
Ciąg
dalszy tej opowieści, jak sam ją często opowiada, wprawił go w
zmieszanie z powodu potoku łez. Nie wiedział zresztą jak określić to, co
się wtedy wydarzyło, jak to w ogóle było możliwe? „Przecież czułem tę
miłość nawet w palcach u stóp! Poczułem wewnątrz siebie całe zastępy
anielskie! Doświadczyłem miłości, jakiej nigdy przedtem nie doznałem!
Nic z tego nie rozumiem!” Ale wy, jako słuchacze, wiecie, co się działo
dalej, nieprawdaż? On przecież nie mógł nad tym przejść do porządku
dziennego. Nie mógł tego zignorować. Lee doświadczył wtedy przyczyny i
skutku. W nauce, kiedy widać wyraźnie przyczynę i jej skutek, to stara
się takie doświadczenie powtórzyć, czyż nie? Przecież na tym polega
metoda naukowa, powtarzanie raz udanego eksperymentu. Ha ha ha, wtedy
Lee także był takim naukowcem.
Znowu
więc usiadł do przekazu natchnionego i przytrafiło mu się dokładnie to
samo. I tak na przykładzie Lee, wygląda początek zmiany paradygmatu
życia. Nie potrzeba żadnych słów, Lee dobrze wiedział, że doświadczonych
emocji nie da się podrobić, wiedział także, że oto raptem wszedł w
bezpośredni kontakt z czymś, co jak dotąd znajdowało się poza zakresem
wszystkiego, co było mu wiadome, w co kiedykolwiek wierzył! Och, Lee był
człowiekiem wierzącym, wierzył w Boga, wierzył w miłość boską, ale to,
czego doświadczył, było zupełnie inne i bardzo namacalne. Doświadczenie
to przenikło go do środka jakby ciało i dusza się ze sobą zlały do tego
stopnia, że stał się jednością ze wszystkim, co określacie mianem Boga:
wyzwoliło to w nim tyle miłosierdzia, że się rozpłakał i rozgrzał do
tego stopnia, że zeskoczył z krzesła, działy się z nim wszystkie rzeczy,
które się wam wydaje, ża mają wtedy miejsce. Przez jakiś czas jego
dusza i ciało pozostały zlane w jedność. Tak wyglądał początek tego, co
teraz widzicie przed waszymi oczami.
Opowiadając
wam tę historię ponownie, pragnę przypomnieć, że oglądacie na jego
przykładzie pewien proces. Zatem, kiedy się pytacie, jak Bóg
współpracuje z człowiekiem, to nie starajcie się tego procesu
intelektualizować, przetwarzać, używając mózgu. Kochani, ten proces jest
doprawdy prosty. Pomyślcie o nim tak... Wszystko, co wam opisałem
istnieje wewnątrz każdego z was już teraz. Nic z tych rzeczy nie
istnieje w oderwaniu od was, nawet jeśli tak się może wydawać; nie
czujcie tego, jako coś własnego; chyba, że was uczono o tym inaczej.
Najpiękniejsze, najbardziej duchowe rzeczy jakie tylko mogą istnieć,
włącznie z duszą, zawsze stanowią część was samych. One siedzą wam
dosłownie na kolanach, wcale nie są gdzieś po drugiej stronie zasłony,
ponieważ wielowymiarowość, o której tak często z wami rozmawiamy,
istnieje w wielu miejscach na raz. Zatem nie upierajcie się, aby
wiedzieć gdzie to wszystko istnieje, jak się z tym porozumieć, jak
wyglądają przyczyny, procesy i stopnie nawiązywania takiej więzi!
Mówię
wam, że jest tylko jeden stopień: „Pokaż mi, czy naprawdę istniejesz!”
ha ha ha! „Czy jesteś prawdziwy? Pokaż mi!” W zależności od stopnia
wiary, rzeczy u każdego potoczą się inaczej. Lee wcale nie spodziewał
się otrzymania takiego dowodu. Nie rozumiał, co przed nim się otwierało.
Jednakże pytanie, które wtedy zadał, było czyste. [Wyrażenie w czystej
intencji] Chciał odpowiedzi i nie zakładał z góry, jak ta odpowiedź
miała brzmieć; nawet powątpiewał w istnienie pewnych rzeczy. Jednakże
nie założył z góry, że to, o co pyta nie istnieje, zatem, w tym
wszystkim konieczna jest czysta intencja. Poprzez zadnie pytania, dał do
zrozumienia, że stawia uczciwe pytanie i faktycznie chce się tego
dowiedzieć. Dlatego doszedł do tego punktu w życiu, gdyż była to
właściwa pora.
Czasem
można tego aż dotknąć, wiedzieć, że to w pewnym stopniu istnieje i
wtedy prosi się o resztę, o dopowiedź. „Jeśli istniejesz, to mi to
pokaż.” – Tak można pytać bez zakładania z góry, czy jest to mądre, czy
głupie pytanie. Wszystko, o czym wam opowiadam, przez co ludzie
przechodzą kiedy zadają pytanie, czy Bóg istnieje, powiadam wam, że
zadając je, nikt się nie spodziewa otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi!
Dzieje się tak, ponieważ wtedy włącza się program, który mówi „nic się
nie stanie” albo „nie jestem godny odpowiedzi”, czy jedno i drugie. To
wszystko najpierw trzeba usunąć i to wcale nie jest takie trudne.
Wystarczy tylko usiąść w miłości i zanim się o cokolwiek zapyta, można
poprosić Ducha: „Kochany Duchu, daj mi możliwość neutralnej oceny
odpowiedzi na pytanie: Jeśli istniejesz, to mi pokaż!” Niech was nie
zdziwi, że wtedy od razu dostaniecie dreszczy. Niech was nie zdziwi, że
wokół was zacznie się dziać! Niech was nie zdziwi, że dostąpicie
uzdrowienia! Ha! Tak wygląda więź z Bogiem” właśnie tak twórca daje do
zrozumienia, że istnieje. Patrz, cały czas mam do ciebie wyciągniętą
rękę tylko czekam, kiedy się zapytasz. Czemu tak długo ci to zabrało?
Ludziom
to zabiera sporo czasu, ze względu na pewne programy, według których
wielowymiarowość jest nie do przyjęcia, albo zakładają, że to nie tak,
że sami wiedzą lepiej. Wam się przecież mówi na ten temat co innego,
naucza się was o tym inaczej, więc nie od razu rozumiecie, że więź z
Bogiem można nawiązać w bardzo prosty sposób. Wstrojenie się z częścią
was samych, którą nazywacie Bogiem, Duchem, Źródłem Stwórczym jest jak
cienka kartka papieru, która tylko czeka, abyście przez nią przeszli i
oznajmili: Jestem tutaj i Ty tu jesteś, chodź przedrzyjmy się przez nią
wspólnie!
Od
czasu, kiedy pojawiłem się w życiu mojego partnera i przekazuję przez
niego wiadomości, do dzisiaj, przewija się przez nie pewien motyw
przewodni: Nikt z was nigdy nie jest pozostawiony samemu sobie. Jest to
także motyw przewodni przekazu, który właśnie teraz przekazuję. Wam się
może wydawać, że to wszystko odnosi się do przewodników i aniołów, czy
innych dusz, ale to nie tak, to się odnosi do was samych, do Źródła
Stwórczego, które żyje w każdym z was, a które reprezentuje sobą tak
wielu... niełatwym jest to opisać, jak to możliwe, że dusza może być
wypełniona innymi duszami, innymi istotami, innymi energiami, a przecież
tak jest. Na tym polega moc wielowymiarowości, która jest pozbawiona
określonego miejsca i czasu, a która siedzi wam na kolanach, z wypisanym
imieniem każdego z was. Możecie doświadczyć wielowymiarowości miłości w
sposób, który zapamiętacie na zawsze, który odmieni wasze życie,
rozpocznie procesy uzdrawiania, których nie oczekiwaliście, co pozwoli
na przedłużenie życia o wiele, wiele lat, bez konieczności niepokoju o
nadchodzącą śmierć.
Oto
zagadnienia, których nauczamy już od trzydziestu lat. Teraz to wszystko
zaczyna być coraz bardziej wyraźne, możemy jaśniej opowiedzieć wam jak
to działa. Taka właśnie jest miłość, ona nie ma żadnych granic. To, co
Lee wtedy czuł jest nie do opisania. On się zdołał do tego przyzwyczaić.
On się do tego przyzwyczaił. Choć na początku trudno mu było zasiadać
przed widownią, to i tak siadał i przekazywał, bowiem wtedy, tak samo,
jak i teraz coś go nachodziło, tak jak i teraz, i niezależnie, co ludzie
mówią na temat przekazu natchnionego, w jego umyśle coś mu mówi:
„Jestem na właściwym miejscu, o właściwym czasie i wypełnia mnie coś
bardzo szczególnego, o czym pragnę każdemu wykrzyczeć!” i kiedy wchodzę
ja, to równoważymy to, żeby nie było żadnego krzyku, aby przekazać wam
to, co mam wam do przekazania. A teraz sami to w sobie wszystko
rozważcie.
I tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz