Witam was, kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej. Nasza grupa znajduje się obecnie w Nepalu w mieście Katmandu, w pięknym, starym żeńskim klasztorze zamieszkiwanym przez setki mniszek. Zanim nasz przekaz — który tubylcom może wydawać się dziwny — będziemy ciągnąć dalej, pragnę, aby wszyscy, którzy tego teraz słuchają oddali cześć tym, którzy w 2015 zginęli w trzęsieniu ziemi. Wtedy zatrzęsła się tutaj Ziemia i całe miasto doświadczyło ogromnych strat w Ludziach i zabytkach. Zapanował tutaj wtedy ogromny strach, który odbił się na całej planecie i trzeba go teraz oczyścić. A przecież nie ma lepszego miejsca na takie oczyszczenie jak właśnie tutaj. Zatem zastanówcie się nad chwilę nad losem tego miasta i oddajcie cześć tym, którzy zginęli podczas tego wielkiego trzęsienia ziemi.
Niektórym może się teraz nasunąć pytanie: „Jak to jest, że Gaja, wasza partnerka, może wam zgotować coś takiego?” Jeśli zadać to pytanie mieszkającym tutaj Ludziom, to nawet pogrążeni w smutku odpowiedzą wam, że Jedność wszystkiego toczy się kołem. Oni powiedzą wam także, iż wszystko, co się dzieje jest stosowne i to, co ginie, znów powraca. Ten powtarzający się krąg zawsze powraca lepszy niż był, dzięki zdobytej mądrości. Wielu z nich spoglądając wstecz – i choć wciąż w żałobie - uśmiecha się rozumiejąc, że Bóg jest dobry. Ci, co odeszli mogą nawet powrócić w to samo miejsce. To, co się tutaj stało jest piękne, pełne zrozumienia, wiary, rezultat praktykowanego tutaj miłosierdzia. Zwłaszcza w świetle tego, że większość z tubylców naprawdę tak wierzy i w ten sposób rozumuje.
Pragnę z wami porozmawiać o czymś, co może wydawać się dziwne, że poruszamy to akurat w Nepalu, ale przecież Mount Everest – obecnie najwyższy szczyt na planecie- jest właśnie tutaj. Jednak nie zawsze był najwyższym szczytem Ziemi. Jutro polecicie samolotem w region Mount Everest i okolicznych szczytów, w związku z tym już dzisiaj pragnę wam coś przekazać. Jutro będziecie się zastanawiać, jak w takich górach w ogóle można mieszkać? Nawet będziecie się zastanawiać, jak alpiniści mogą te szczyty zdobywać ze względu na panujące tam zimno, a zwłaszcza brak tlenu. Przyglądając się tym szczytom z lotu ptaka, coś w nich przypomni wam Lemurię. I właśnie o tym pragnę z wami porozmawiać.
Pragnę wypełnić pewne luki, o których dotychczas nie wspominałem; o tym, jak na górze wyższej od Mount Everest mogło istnieć jakieś życie? A przecież tam było życie. Zatem przypomnijmy raz jeszcze historię Mu, niedużego kontynentu na Pacyfiku, który w rzeczywistości był jednym masywem górskim.
Na Ziemi są gorące miejsca, gdzie wrze aktywność wulkaniczna. Obecnie takich wulkanów macie około 13. Wszystkie są dobrze wam znane, bowiem magma z wnętrza Ziemi jest tam bardzo blisko jej powierzchni. Taki stan rzeczy powoduje ciągłą aktywność sejsmiczna/wulkaniczną. To, co dzisiaj nazywacie Hawajami to po prostu jeden wielki masyw górski, jedna wielka góra, która wypiętrzyła się znad oceanu nie przez działalność tektoniczną [ruch wypiętrzający] ale właśnie przez wybrzuszenie skorupy w takim gorącym miejscu, niczym ogromna bańka wypełniona płynną, wrzącą magmą.
Mierząc od dna oceanu, Hawaje więc wciąż są najwyższym szczytem na Ziemi! Nawet obecnie szczyty Hawajów mierzą tysiące stóp. Góra zwana obecnie Hawajami jest więc przeogromna. Kiedy bańka magmy wyniosła ją jeszcze wyżej, ta góra liczyła sobie około 28 tysięcy stóp. To jednorazowe wybrzuszenie nie jest potwierdzone przez geologów, a przecież to samo stało się z kalderą w parku Yellowstone! Obecnie Yellowstone jest płaska, choć raz w historii była na tyle wysoka, że formowały się na niej lodowce. Tam też do dzisiaj istnieje wulkaniczne gorące miejsce. W Yellowstone więc geologia terenu jest dokładnie taka sama, jak na Hawajach, bowiem i tutaj bańka magmy wypchała górę wysoko, choć teraz ten teren jest zupełnie płaski. Taka bańka magmy zmniejsza się stopniowo, w przeciągu tysięcy lat.
Kiedy zasiano Ludzkość, Mu, Le-MU-ria, góra Hawaje, była bardzo wysoka. Kochani, dzisiaj pragnę wam opowiedzieć, co się tam działo. Mówiliśmy już, że na Lemurii, zanim zatonęła i stała się archipelagiem Hawaii, kiedy bańka magmy zaczynała się powoli zmniejszać; odbywało się tam coś bardzo szczególnego. Innymi słowy, tam zawiązywały się wam zalążki atrybutów karmicznych, gdyż Lemuria była pierwszą ludzką cywilizacją.
Po Lemurii zaczęliście się wcielać na całej planecie. Zaraz po Lemurii wiele Ludzi wcielało się w Indiach, Nepalu i Tybecie oraz w regionie dzisiaj znanym jako Pakistan i Chiny. Wtedy oczywiście nie było żadnych granic, więc pamiętacie te wcielenia jako mające miejsce gdzieś w tym sporym regionie. Czyż to nie logiczne więc, że ci, którzy otrzymali nasiona oryginalnej nauki o Jedności, następnie przybyli w ten region w celu kontynuacji tego systemu piękna i Jedności? W rzeczy samej. To, co wam dzisiaj na ten temat powiem, ma do czynienia z samym wierzchołkiem góry Lemurii. Powiem wam więc rzeczy, o których jeszcze nigdy wam nie mówiłem.
Kiedy będziecie przelatywali nad Mount Everest, pamiętajcie, że szczyt ten słynie z bardzo kapryśnej pogody, która potrafi dramatycznie zmienić się z godziny na godzinę. Wspinaczka na szczyt jest więc zdradziecka i alpiniści muszą być gotowi na czekanie w namiotach całymi dniami z nadzieją na poprawę warunków atmosferycznych. A teraz przenieście te warunki na jeszcze wyższą górę piętrzącą się na 28 tysięcy stóp w samym środku Pacyfiku [czyli 1000 metrów wyżej!]. Ale to nie tak. Na najwyższym szczycie Hawajów warunki atmosferyczne nie były takie surowe. W Himalajach wpływ na pogodę wywiera położenie geograficzne. Na Lemurii pogoda była inna i sama wysokość nie miała na nią żadnego wpływu. Tam nigdy nie było tylu wiatrów, co tutaj, prócz tych związanych z prądami morskimi.
Na szczycie Lemurii pogoda była więc łagodniejsza. Dzięki temu można się było łatwiej na nią wspiąć. Ale tam panowało zimno! Na dużych wysokościach zawsze jest zimno. [Kryon się śmieje] I jak już o tym była mowa, na szczycie Lemurii stała Świątynia Odmładzania. Sami Lemurianie nie mieszkali na szczycie na stałe, a raczej tylko na wybrzeżach. Oni byli niegłupi! A zatem większość Lemurian mieszkała w tropiku z wyjątkiem tych, którzy regularnie wspinali się na górę.
Co do Świątyni Odmładzania, to już dawno przekazaliśmy wam, jak ona działała i co się tam odbywało [Księga II Przekazu, Don’t Think Like a Human! - przyp. tłum. ] Ale niektórzy się pytają, jak to jest w ogóle możliwe, że w owych czasach ktokolwiek mógł mieszkać tak wysoko? Po pierwsze, skąd mieli ogrzewanie? Na Hawajach przecież nie było drewna na opał albo było, tylko w niedostatecznej ilości. A poza tym, skąd mieli wziąć tlen? Przecież tak wysoko nie da się bez niego żyć! Pozwólcie więc, że odpowiem na oba pytania. Jedna z odpowiedzi będzie całkiem zrozumiała, druga, być może, niezupełnie.
Po pierwsze, pamiętajcie, że Lemuria jest wyspą wulkaniczną i tam zawsze było dużo źródeł ciepła. Na górze była kaldera. Wtedy — tak samo, jak i dzisiaj — gorąca lawa wypływała na powierzchnię, budując nowy grunt. Ta góra, nawet zanim zaczęła powoli osiadać, była wulkanem. A więc wokół było wiele szczelin, z których wydobywała się para, a poza tym, zawsze była dostępna gorąca lawa – źródło ciepła. Rozumiecie więc teraz, jak ktoś, czy nawet niewielka grupka obsługująca Świątynię Odmładzania mogła żyć tak wysoko i mieć źródło ogrzewania.
Z tlenem sprawy nie są aż tak oczywiste. Hmm, bowiem jest to coś co sami pewnego dnia odkryjecie. Kochani, jak wam to wytłumaczyć? Kiedy góra się wypiętrzyła to tym samym obnażyła połacie prastarych osadów i właśnie w tych osadach kryje się coś, co sami odkryjecie: skały przechowujące w sobie tlen! Wtedy łatwo je było zauważyć i wykopać. Skały te następnie zabierano na szczyt. Problemem było wydostanie tlenu z tych skał, w tym celu trzeba je było rozgrzać do płynności. Upłynnianie skał? – zapytacie – skąd oni mieli tyle ciepła, żeby upłynnić skały? Odpowiedź macie tuż przed nosem: Z lawy! Jeśli dobrze rozumiecie co wam mówię, to wiecie, że skały topiono w zamkniętej przestrzeni i stąd mieli tlen do oddychania. Czy doprawdy trudno wam wyobrazić coś, czego jeszcze nie widzieliście: Formacje skalne, które, zanim skamienieją więżą w sobie tlen? Właśnie upłynniając takie skały, Lemurianie mieli czym oddychać na szczycie góry. Pewnego dnia potwierdzicie naukowo istnienie takich tleno-nośnych skał i wtedy przekonacie się, że mówię wam prawdę.
Zatem Lemuria mogła wyglądać inaczej niż ją sobie wyobrażacie. Wokół góry jeszcze wyższej od Mount Everest wcale nie było zmiennej, surowej pogody, ale za to dużo śniegu – ogień i lód. I tam, na szczycie, stała piękna Świątynia Odmładzania, która czerpała tlen z ziemi. Mówię wam o tym, gdyż jesteście w państwie, gdzie obecnie piętrzy się najwyższy szczyt świata.
Kończymy naszą opowieść jak zwykle tym: gdy Lemuria stopniowo zaczęła tonąć, nikt z jej mieszkańców nie stracił życia. Nie było żadnej zagłady, Lemuria tonęła przez długi czas. Panował wówczas jednakże wielki strach, że ta góra aż po sam szczyt z powrotem zanurzy się w oceanie. I dlatego wielu z jej mieszkańców wsiadło w łodzie i w kanoe i — jak to się mówi- resztę, znacie z historii. Nawet ci, którzy osiedlili się na Wyspie Wielkanocnej wiedzą, że ich przodkowie przypłynęli z północy, z Hawajów. I właśnie oto uzupełniliśmy naszą opowieść o szczegóły, których dotąd nigdy nie przekazywaliśmy. Nie ma lepszego miejsca od tego [Nepalu] aby opowiedzieć wam historię zalążków waszej Akaszy, bowiem tutaj tę Akaszę się celebruje. Wszyscy tutaj o niej wiedzą; praprzodkowie tej kultury pochodzą z Lemurii.
I tak jest.
Kryon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz