Strony

piątek, 18 stycznia 2019

Źródło wiecznej miłości cz. 2

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Część druga

Nikt nie jest wolny , kto jest w niewoli własnego ciała.
Seneka

Tak minęły prawie trzy miesiące od powrotu JL\/J L pułkownika Bradforda z Indii. Wiele w tym czasie zaszło. Przede wszystkim zaraz po naszej rozmowie zacząłem wykonywać pięć rytuałów i byłem bardzo zadowolony ze znakomitych wyników. Pułkownik pojechał dokądś załatwiać osobiste sprawy, więc przez pewien okres nie miałem z nim kontaktu. Kiedy w końcu zadzwonił, z zapałem opowiedziałem mu o postępach, jakie poczyniłem, i zapewniłem go, że ku mojemu zadowoleniu dowiodłem skuteczności rytuałów.
Mój entuzjazm nasilił się do tego stopnia, że zapragnąłem podzielić się doświadczeniami z innymi ludźmi, którzy również mogliby z nich skorzystać. Zapytałem więc pułkownika, czy zgodziłby się poprowadzić kurs. Przyznał, że jest to dobry pomysł, postawił jednak trzy warunki.
Po pierwsze, grupa miała reprezentować cały przekrój społeczny; obejmować zarówno mężczyzn, jak i kobiety, zarówno pracowników umysłowych, jak robotników i gospodynie domowe. Po drugie, pułkownik nie zgodził się, żeby weszli do niej ludzie mniej niż pięćdziesięcioletni, a chętnie przyjąłby nawet stulatków, gdyby udało mi się znaleźć takich, którzy chcieliby wziąć udział w kursie. Przy tym warunku Bradford się uparł, choć rytuały wpływają tak samo dobrze na ludzi młodych. Po trzecie, ograniczył liczbę uczestników do piętnastu. Przeżyłem duże rozczarowanie, bo wyobrażałem sobie o wiele liczniejszą grupę. Po nieudanych próbach skłonienia pułkownika do zmiany decyzji przystałem na jego warunki.
Wkrótce zebrałem grupę, która odpowiadała jego wymaganiom. Od samego początku zajęcia były ogromnym sukcesem. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, i już podczas drugiego spotkania wydało mi się, że widzę oznaki poprawy u niektórych uczestników. Pułkownik życzył sobie jednak, żebyśmy nie rozmawiali między sobą na temat postępów, nie miałem więc sposobu na sprawdzenie, czy inni zgadzają się z moim spostrzeżeniem. Pod koniec miesiąca moja niepewność ustała. Urządziliśmy coś w rodzaju spotkania sprawozdawczego, podczas którego zostaliśmy poproszeni o przedstawienie naszych wyników. Wszyscy obecni oświadczyli, że nastąpiła u nich przynajmniej niewielka poprawa. Niektórzy donosili o postępach z wielkim entuzjazmem, a najwięcej skorzystał blisko siedemdziesięciopięcioletni mężczyzna.

Cotygodniowe spotkania Klubu Himalajskiego, bo tak się nazwaliśmy, trwały nadal. W dziesiątym tygodniu praktycznie wszyscy członkowie grupy powtarzali już wszystkie pięć rytuałów po dwadzieścia jeden razy. Wszyscy też uważali, że nie tylko lepiej się czują, lecz i młodziej wyglądają, niektórzy żartowali nawet, iż przestali przyznawać się do prawdziwego wieku. Przy tej okazji przypomniało mi się, że kilka tygodni wcześniej pułkownika zapytano o wiek. Ten zgodził się udzielić odpowiedzi dopiero po upłynięciu dziesięciu tygodni od pierwszego spotkania. Czas nadszedł, ale tego akurat dnia pułkownika jeszcze nie było. Ktoś zaproponował, żeby każdy spróbował zgadnąć jego wiek i zapisał wynik na karteczce. W ten sposób poznawszy prawdę, moglibyśmy stwierdzić, kto był jej najbliższy. Właśnie gdy zbierano karteczki, wszedł pułkownik.
Wyjaśniliśmy mu, co się dzieje.
— Przynieście mi te kartki, żebym mógł zobaczyć, jak wam poszło zgadywanie. Wtedy powiem, ile naprawdę mam lat — stwierdził.
Rozbawionym głosem pułkownik czytał po kolei wszystkie karteczki. Dawano mu od czterdziestu do pięćdziesięciu lat, najczęściej niewiele ponad czterdzieści.
— Panie i panowie — powiedział. — Dziękuję za wielkoduszne komplementy. Skoro zaś okazaliście się wobec mnie uczciwi, to i ja odpłacę tym samym. W najbliższe urodziny skończę siedemdziesiąt trzy lata-

Najpierw wszyscy niedowierzająco wytrzeszczyli oczy. Czy to możliwe, żeby siedemdziesięciotrzyletni facet wyglądał o połowę młodziej? Potem komuś przyszło do głowy, by zapytać, dlaczego pułkownik osiągnął o wiele bardziej imponujące wyniki niż ktokolwiek z grupy.
— Przede wszystkim — wyjaśnił pułkownik — poświęcacie się tej cudownej pracy, dopiero dziesięć tygodni. Po dwóch latach ćwiczeń stwierdzicie o wiele wyraźniejsze zmiany. Ale jest jeszcze coś ważnego. Dotąd nie powiedziałem wam wszystkiego, co powinniście wiedzieć.
Umożliwiłem wam wykonywanie pięciu rytuałów, których celem jest przywrócenie młodzieńczego zdrowia i witalności. Pomogą one również w przywróceniu młodszego wyglądu. Ale jeśli chcecie całko wicie odzyskać zdrowie i młodzieńczy wygląd, musicie praktykować również szósty rytuał. Dotychczas o nim nie mówiłem, bo nie miałoby to sensu, póki nie osiągnęliście zadowalających wyników w pięciu pozostałych.
Pułkownik uprzedził jednak, że chcąc czerpać korzyści z szóstego rytuału, należy się poddać bardzo trudnemu samoograniczeniu. Zaproponował członkom grupy trochę czasu na zastanowienie, czy są skłonni do takiego wyrzeczenia przez resztę życia. Tych, którzy chcieli ćwiczyć dalej z szóstym rytuałem, zaprosił na następny tydzień. Po przemyśleniu sprawy zjawiło się jedynie pięć osób, ale pułkownik stwierdził, że jest to i tak lepszy wynik niż w jego indyjskich grupach.
Wspominając o dodatkowym rytuale, pułkownik jasno dał do zrozumienia, że znacznie zmniejszy on energię reprodukcyjną organizmu. Proces ten spowoduje odnowę zarówno duchową, jak fizyczną. Bradford przestrzegał jednak, że ograniczeń, które się z nim łączą, większość osób nie jest skłonna zaakceptować. Po tygodniu przystąpił do dalszych wyjaśnień.
—U przeciętnego mężczyzny czy kobiety część, zazwyczaj znaczna, energii witalnej, która zasila wszystkie siedem wirów, jest wykorzystywana w roli' energii reprodukcyjnej. Energia ta ulega tak silnemu rozproszeniu w pierwszym wirze; że nie ma żadnej szansy osiągnięcia sześciu pozostałych.
Aby stać się supermężczyzną lub super-kobietą, należy tę potężną energię witalną zachować i skierować ku górze, tak by została wykorzystana przez Wszystkie Wiry, a szczególnie siódmy. Innymi słowy, konieczna staje się wstrzemięźliwość płciowa, wtedy bowiem można poddać energię reprodukcyjną redystrybucji i przeznaczyć ją na wyższe potrzeby.
Kierowanie energii witalnej ku górze jest bardzo łatwe, mimo to ludzie próbowali tego przez wieki bez powodzenia. Na Zachodzie starania w tym kierunku czyniono w zakonach, nie osiągnięto jednak zadowalającego skutku, usiłowano bowiem opanować energię reprodukcyjną przez jej tłumienie. Istnieje zaś tylko jeden sposób na opanowanie tego niezwykle silnego popędu, bynajmniej nie przez rozproszenie lub tłumienie energii, lecz przez jej przeobrażenie, z jednoczesnym skierowaniem ku górze. W ten sposób nie tylko odkrywa się „eliksir życia", jak nazywali to starożytni, lecz również można zrobić z niego użytek, co starożytnym udawało się bardzo rzadko.
Wykonanie szóstego rytuału jest najłatwiejszą sprawą na świecie. Należy go praktykować tylko wtedy, gdy odczuwa się nadmiar energii seksualnej i naturalną potrzebę jej uzewnętrznienia. Na szczęście rytuał jest tak prosty, że można go ćwiczyć wszędzie i o każdej porze, gdy tylko pojawi się potrzeba.
Stań prosto i powoli wypuszczaj całe powietrze z płuc. Robiąc to, pochyl się do przodu i oprzyj ręce na kolanach. Wyciśnij z siebie resztę powietrza i mając wolne płuca, wróć do pozycji wyjściowej. Połóż ręce na biodrach i zacznij wywierać nacisk na biodra. Spowoduje to uniesienie ramion. Następnie jak najbardziej wciągnij brzuch i jednocześnie podciągnij klatkę piersiową do góry.
Utrzymaj tę pozycję, jak długo możesz. Kiedy w końcu będziesz musiał nabrać powietrza, pozwól wpłynąć mu przez nos. Mając już pełne płuca, wypuść powietrze przez usta. Podczas wydechu rozluźnij ręce i opuść je swobodnie wzdłuż ciała. Następnie wykonaj kilka głębokich oddechów przez nos łub przez usta. Tak wygląda cały rytuał szósty. Większości ludzi do redystrybucji i skierowania energii seksualnej ku górze wystarczą trzy powtórzenia tego rytuału.
Istnieje tylko jedną różnica między człowiekiem, który jest zdrowy i tryska witalnością, a super człowiekiem (mężczyzną lub kobietą). Pierwszy wykorzystuje siłę witalną jako energię seksualną, drugi natomiast kieruje tę energię ku górze, by stworzyć równowagę i harmonię między wszystkimi wirami. Dlatego właśnie super człowiek z dnia na dzień i z minuty na minutę młodnieje. Wytwarza w sobie prawdziwy eliksir życia.
Teraz możesz zrozumieć, że źródło młodości nosiłem przez cały czas w sobie. Owe pięć, a dokładniej mówiąc sześć, rytuałów było jedynie kluczem, który otworzył drzwi. Kiedy przypominam sobie Ponce de Leóna i jego daremne poszukiwania źródła młodości, współczuję mu, że tak daleko podróżował i wrócił z pustymi rękami. Mógł przecież osiągnąć cel, nawet nie opuszczając domu. Sądził jednak', tak samo jak ją, że źródło młodości musi znajdować się w jakimś odległym zakątku świata. Nigdy nie wpadło mu do głowy, że nieustannie miał je w sobie.
Bardzo ważne jest, by pojąć, iż rytuał szósty wykonują jedynie ci, którzy mają czynny popęd seksualny. Nie można przeobrażać energii reprodukcyjnej, jeśli jest jej bardzo

niewiele lub nie ma wcale. Dla osób nie odczuwających popędu seksualnego wykonywanie tego rytuału jest niemożliwe. Nie należy, tego nawet próbować, gdyż prowadziłoby to do zniechęcenia i przyniosło więcej szkody niż korzyści. Zamiast tego należy najpierw, niezależnie od wieku, praktykować pięć początkowych rytuałów, aż do czasu gdy popęd seksualny powróci. Wtedy dopiero można zastanawiać się nad zostaniem super człowiekiem.
Nie powinno się również wykonywać szóstego rytuału, nie mając do tego szczerej motywacji. Jeśli człowiek czuje się niepełny, nie mogąc uzewnętrznić pociągu seksualnego, jeśli musi go siłą przemagać, znaczy to, że nie potrafi naprawdę przeobrazić energii reprodukcyjnej i skierować jej ku górze, zmarnuje bowiem tę energię na walkę z sobą i wewnętrzny konflikt. Rytuał szósty jest jedynie dla osób seksualnie czynnych, lecz zaspokojonych, które odczuwają autentyczne pragnienie zwrócenia się ku innym celom.
Dla większości ludzi wstrzemięźliwość płciowa jest nie do przyjęcia. Ci powinni wykonywać jedynie pięć początkowych rytuałów. Możliwe jednak, że z czasem doprowadzą one do zmiany priorytetów i obudzą szczere pragnienie zostania super człowiekiem. Wtedy należy podjąć mocną decyzję wejścia na nową drogę życiową. Taką osoba musi być gotowa na dążenie naprzód bez wahań i oglądania się za siebie. Jeśli ktoś jest do tego zdolny, to znajduje się na drodze do stania się prawdziwym mistrzem, umiejącym posłużyć się energią witalną do spełnienia wszelkich pragnień.
Powtarzam, że żadnemu mężczyźnie i żadnej kobiecie nie wolno myśleć o kierowaniu energii seksualnej do góry, jeśli nie są przygotowani do zapomnienia o potrzebach fizycznych w zamian za dojście do prawdziwego mistrzostwa. Dopiero gdy osiągną gotowość, można odsłonić przed nimi tę drogę, a sukces będzie wtedy koronował każdy ich wysiłek.


Część trzecia

Chcąc przedłużyć sobie życie, zmniejsz posiłki. Benjamin Franklin
Od dziesiątego tygodnia Bradford przestał uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, ale nadal interesował się Klubem Himalajskim. Czasami przychodził i omawiał różne przydatne tematy, a niekiedy członkowie prosili o konkretne rady. Niektórzy z nas byli na przykład zainteresowani zdrowym odżywianiem i wielką rolą żywności, w życiu człowieka. Poglądy na te sprawy różniły się, postanowiliśmy więc poprosić pułkownika Bradforda, żeby opisał nam sposób i zasady odżywiania się łamów.
— W tym himalajskim klasztorze, w którym byłem w nowicjacie — zaczął pułkownik w tydzień później — nie było kłopotów z odpowiednią żywnością ani z jej ilością. Każdy lama miał wkład w produkcję tego, co potrzebne. Całą pracę wykonuje się w bardzo prymitywny sposób. Nawet spulchnianie gleby odbywa się ręcznie. Oczywiście gdyby lamowie chcieli, mogliby używać wołów i pługa, ale wolą zachować bezpośredni kontakt z ziemią. W ich odczuciach dotykanie i ręczne uprawianie ziemi wzbogaca w pewien sposób ludzką egzystencję. Sam stwierdziłem, że jest to niezwykle satysfakcjonujące doświadczenie. Czułem się częścią natury.
Rzeczywiście, lamowie są wegetarianami, lecz nie w ścisłym tego słowa znaczeniu. Jadają jajka, masło i ser w ilościach wystarczających do wsparcia pewnych funkcji mózgu, ciała i systemu nerwowego. Mięsa jednak nie jedzą w ogóle. Są silni i zdrowi, praktykują szósty rytuał i zdają się wcale nie odczuwać potrzeby spożywania mięsa, ryb czy drobiu.
Przybysze, którzy zatrzymali się wśród łamów, byli w większości, podobnie jak ja, ludźmi z wielkiego świata, mającymi niewielkie pojęcie o odpowiedniej żywności i prawidłowym odżywianiu. Niezmiennie jednak wkrótce po przybyciu do klasztoru wszyscy zdradzali oznaki zachwycającego polepszenia stanu fizycznego. Przynajmniej w części zawdzięczali to tamtejszemu sposobowi żywienia.
Żaden lama nie jest wybredny, zresztą nawet nie może być, bo ma niewielki wybór. Dietę lamy stanowi dobra, lekkostrawna żywność, z reguły na posiłek składa się pokarm tylko jednego rodzaju. Już sama ta reguła jest ważną tajemnicą zdrowia. Przy takim sposobie odżywiania nie powstają bowiem konfliktowe zestawienia pokarmów w żołądku, spowodowane przemieszaniem protein i węglowodanów. Jeśli, na przykład, chleb, który składa się z węglowodanów, je się z takimi proteinami, jak mięso, jajka czy ser, w żołądku rozpoczyna się reakcja chemiczna. Jej skutkiem mogą być nie tylko wzdęcia i natychmiastowe dolegliwości. Jeśli powtarza się ona przez dłuższy okres, wpływa na skrócenie życia i obniżenie jego jakości.
Wiele razy siedziałem w klasztornej jadalni i wspólnie z lamami spożywałem posiłek złożony wyłącznie z chleba. Kiedy indziej jedliśmy tylko surowe warzywa i owoce albo tylko gotowane warzywa i owoce.
Początkowo miałem ogromną ochotę na taki posiłek, do jakiego byłem przyzwyczajony, dokuczał mi brak różnorodności. Nie trwało to jednak długo. Wkrótce mogłem delektować się na przykład samym czarnym chlebem albo jednym gatunkiem owoców. Czasami posiłek z jarzyn jednego tylko rodzaju wydawał się prawdziwą ucztą.
Mówiąc to, nie mam zamiaru proponować wam ograniczania się do jednego rodzaju pokarmu podczas posiłku ani nawet do skreślania mięsa z jadłospisu. Zalecam jednak oddzielenie węglowodanów, owoców i jarzyn od potraw mięsnych (w tym ryb i drobiu). Nie ma przeciwwskazań, żeby posiłek składał się wyłącznie z mięsa — jeśli ktoś chce, może wykorzystać w tym celu różne jego gatunki. Do dania mięsnego pasują masło, jajka i ser, a także razowy chleb i kawa lub herbatą do popicia. Nie wolno jednak kończyć tego posiłku czymś słodkim czy bogatym w węglowodany: nie ma mowy
0 tortach, ciastach ani puddingu.
Masło wydaje się neutralne. Można je spożywać zarówno z węglowodanami, jak
1 z daniami mięsnymi. Mleko pasuje lepiej do węglowodanów. Kawy i herbaty nie należy zabielać, nie zaszkodzi natomiast odrobina cukru.
Następna ciekawa wiadomość, jaką zdobyłem podczas pobytu w klasztorze, dotyczyła właściwego wykorzystania jajek. Lamowie nie jedli ich w całości, jeśli nie wykonywali ciężkiej pracy fizycznej. Wtedy czasem posilali się jednym jajkiem ugotowanym na średnio miękko. Często natomiast jedli surowe żółtka. Początkowo rzucanie kurom wartościowego pokarmu, jakim jest białko, wydawało mi się marnotrawstwem. Dowiedziałem się jednak, że białko z jajka zużywają wyłącznie mięśnie, toteż nie powinno się go jeść, jeśli nie przewiduje się wysiłku fizycznego.
Zawsze wiedziałem, że żółtko jest bardzo odżywcze, ale jego prawdziwą wartość poznałem w klasztorze dopiero po rozmowie z innym zachodnim przybyszem, który posiadał wiedzę z zakresu biochemii. Powiedział mi on, że zwykłe kurze jaja zawierają w potrzebnej ilości połowę wszystkich pierwiastków potrzebnych dla mózgu, nerwów i organów ciała. Co prawda pierwiastki te są potrzebne tylko śladowo, muszą jednak wchodzić w skład pokarmu, jeśli człowiek chce być silny i zdrowy zarówno psychicznie, jak fizycznie.
Od łamów zdobyłem też inną ważną informację. Nauczono mnie mianowicie, jak ważne jest, żeby jeść powoli — nie ze względu na dobre maniery, lecz po to by dokładniej przeżuwać pożywienie. Żucie stanowi pierwszy istotny etap w procesie rozkładu żywności do postaci przyswajalnej przez organizm. Wszystko, co jemy, powinno być żute w jamie ustnej, zanim zostanie strawione w żołądku. Jeśli pochłaniamy jedzenie, łykając nie przeżute kęsy, i pomijamy ten istotny etap, to do żołądka dociera dosłownie dynamit.
Żywność zawierająca proteiny, a więc mięso (w tym ryby i drób), wymaga mniej przeżuwania niż złożone węglowodany. Mimo to dobrze jest dokładnie rozdrabniać również te pokarmy. Im dokładniej to robimy, tym większa jest ich wartość odżywcza. Znaczy to, że dzięki starannemu rozdrabnianiu w jamie ustnej możemy zmniejszyć posiłki, często nawet o połowę.
Wiele z tego, co uważałem za oczywiste przed przybyciem do klasztoru, zaczęło mnie szokować, gdy opuściłem go w dwa lata później. W jednym z większych miast indyjskich niemal od razu spostrzegłem, że wszyscy ludzie, których na to stać, wprost pochłaniają jedzenie. Widziałem mężczyznę, zjadającego podczas jednego posiłku tyle, że starczyłoby na wyżywienie czterech ciężko pracujących łamów. Oczywiście lamom nawet się nie śniło dostarczać własnym -żołądkom takich zestawień pokarmów, jakie konsumował ten mężczyzna.
Przeraziło mnie też przemieszanie żywności. Byłem przyzwyczajony do posiłków złożonych z jednego rodzaju produktów, a najwyżej dwóch, toteż pewnego wieczoru osłupiałem, widząc na stole u mojego gospodarza dwadzieścia trzy różne artykuły. Nic dziwnego, że ludzie Zachodu mają takie liche zdrowie. Sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli nic lub wiedzieli bardzo niewiele o związku między żywieniem a zdrowiem i siłą.
Jedzenie odpowiednich produktów w odpowiednich zestawieniach, odpowiedniej ilości, a do tego w odpowiedni sposób prowadzi do znakomitych wyników. Jeśli masz nadwagę, łatwiej ci schudnąć, jeśli zaś masz niedowągę, łatwiej ci przytyć. Jest jeszcze kilka innych spraw dotyczących żywności i żywienia, które chciałbym omówić, ale czas na to nie pozwala. Zapamiętajcie więc proszę, tych pięć wskazówek:
1) nigdy nie jedzcie na jeden posiłek mięsa razem z węglowodanami, chociaż zdrowi i silni ludzie nie cierpią z tego powodu natychmiastowych kłopotów,
2) jeśli źle się czujecie po kawie, pijcie ją nie zabielaną, a jeśli również wtedy źle się czujecie, skreślcie kawę z jadłospisu,
3) przeżuwajcie jedzenie w ustach, aż stanie się płynne, a za to zmniejszcie posiłki
4) codziennie zjadajcie jedno surowe żółtko - róbcie to przed posiłkiem albo po nim ale nigdy w trakcie posiłku,
zredukujcie do minimum rozmaitość produktów żywnościowych, które spożywacie podczas jednego posiłku.


Część czwarta

W słabym ciele słaby duch. Jean Jacąues Rousseau

2) Pułkownik Bradford zwracał się do członków Klubu Himalajskiego po raz ostatni przed wyjazdem do innych części Stanów Zjednoczonych i powrotem do ojczystej Anglii. Postanowił nie mówić o pięciu rytuałach, lecz o innych sprawach pomocnych w procesie odmładzania. Stojąc przed grupą, wydawał się jeszcze bystrzejszy, jeszcze bardziej żwawy i pełen wigoru niż zwykle. Już bezpośrednio po powrocie z Indii sprawiał wrażenie wcielenia doskonałości. Od tej pory zrobił jednak postępy i teraz wyglądał, jakby jeszcze ubyło mu lat.
— Przede wszystkim — powiedział pułkownik — muszę przeprosić panie, bo wiele spraw, które chcę poruszyć dziś wieczór, odnosi się tylko do panów. Oczywiście z pięciu rytuałów, których was nauczyłem, korzystają w jednakowym stopniu zarówno mężczyźni, jak kobiety. Ale ponieważ sam jestem mężczyzną, zajmę się tematem, który może mieć znaczenie także dla innych mężczyzn.
Czy wiecie, że niektórzy specjaliści potrafią na podstawie głosu określić witalność seksualną mężczyzn? Wszyscy słyszeliśmy ostry, piskliwy głos mężczyzn w zaawansowanym wieku. Pojawienie się takiego brzmienia jest nieomylnym znakiem, że degradacja fizyczna postąpiła już daleko. Zaraz to wytłumaczę.
Piąty wir energii, umiejscowiony u podstawy szyi, rządzi strunami głosowymi. Ma on bezpośrednie połączenie z pierwszym wirem, umiejscowionym w seksualnym ośrodku ciała. Oczywiście wszystkie wiry są ze sobą połączone, te dwa jednak jakby zazębiały się ze sobą. To, co wpływa na jeden z nich, wpływa również na drugi. Wysoki i piskliwy głos jest więc znakiem niewielkiej witalności seksualnej. A jeśli energia w pierwszym wirze jest niewielka, bez wątpienia także w pozostałych sześciu wirach występują jej niedobory.
Do przyśpieszenia ruchu zarówno pierwszego i piątego wiru, jak pozostałych, wystarcza pięć rytuałów. Ale znam jeszcze inną metodę, która może pomóc mężczyznom w usprawnieniu tego procesu. Jest ona bardzo prosta. Potrzeba do niej jedynie siły woli. Trzeba podjąć świadomy wysiłek obniżenia skali głosu. Posłuchaj, jak mówisz. Jeśli stwierdzisz, że głos staje się zbyt wysoki lub piskliwy, przestaw go na niższy ton. Najpierw przysłuchuj się mężczyznom mającym dobry, pewny głos i zapamiętuj takie brzmienie. Potem staraj się zawsze utrzymywać własny głos w męskiej skali,

Dla bardzo starego człowieka będzie to bardzo trudne, ale nagrodzą go znakomite wyniki. Bardzo szybko obniżona wibracja głosu przyśpieszy ruch piątego wiru, umiejscowionego u podstawy szyi. To z kolei spowoduje przyśpieszenie wiru energii w ośrodku seksualnym, ten zaś jest dla ciała bramą, przez którą dociera energia witalna. W miarę zwiększania się przepływu energii witalnej ku górze piąty wir przyśpieszy ruch jeszcze bardziej i ułatwi dalsze obniżenie głosu, i tak dalej.
Są młodzi mężczyźni, którzy wydają się silni i męscy, ale niestety nie będą stwarzać takiego wrażenia długo. Ich głosy bowiem nigdy nie były całkiem dojrzałe i pozostały raczej wysokie. Podobnie jak starsi ludzie, mężczyźni ci mogą uzyskać znakomite wyniki, świadomie starając się obniżyć skalę głosu. Pomaga im to zachować męskość, starszym natomiast pomaga ją odzyskać. .
Niedawno natknąłem się na świetne ćwiczenie głosu. Jak wiele skutecznych sposobów, jest ono bardzo proste. Gdy jesteś sam lub znajdujesz się w miejscu, gdzie hałas cię zagłusza i nie przeszkadzasz innym,' powtarzaj niskim głosem, częściowo przez nos: ,niinun-mimm-mimm-mimm...". Stopniowo obniżaj głos, aż do osiągnięcia granicy możliwości. Najlepiej wykonywać te ćwiczenia rano, kiedy rejestr głosu jest z natury niższy. Przez resztę dnia staraj się utrzymać tę skalę.

Kiedy stwierdzisz u siebie postępy, zacznij ćwiczyć w łazience, żebyś mógł usłyszeć, jak twój głos się odbija. Spróbuj potem uzyskać ten sam efekt w większym pokoju. Zwiększeniem wibracji głosu spowodujesz przyśpieszenie ruchu wirów energii w ciele, szczególnie pierwszego, umiejscowionego w ośrodku seksualnym, oraz szóstego i siódmego, w głowie.
Również głos starszych kobiet może stać się wysoki i piskliwy. Powinien on być obniżony w ten sam sposób. Normalnie głos kobiecy jest wyższy i kobiety nie powinny próbować obniżania go do tego stopnia, żeby brzmiał jak męski. Przeciwnie, kobieta z nienormalnie niską, męską skalą głosu powinna starać się ją podwyższyć za pomocą opisanej tu metody.
Lamowie praktykują unisono inkantacje w niskim rejestrze, niekiedy robią to godzinami. Ważne są nie same inkantacje czy znaczenie słów, lecz wibracja głosów i jej oddziaływanie na siedem wirów energii. Przed tysiącami lat lamowie odkryli, że wyjątkowo skuteczna jest częstotliwość wibracji przy dźwięku „Ou-mmm...". Zarówno mężczyźni, jak kobiety odczują pożytek z przynajmniej kilkakrotnego powtarzania tego dźwięku rano. Jeszcze większy pożytek przyniesie powtarzanie go także w ciągu dnia, kiedy tylko nadarza się sposobność.
Nabierz pełne płuca powietrza i stojąc w pozycji wyprostowanej, zrób głęboki wydech, jednocześnie wydając jeden dźwięk „Ou-mmm". Podziel oddech mniej więcej na połowę, pomiędzy „Ou" i „Mmm". Wczuwaj się w „Ou", wibrujące w piersi, i ,,Mmm", wibrujące w nosie. To proste ćwiczenie bardzo pomoże ci zestroić siedem wirów energii, a jego dobroczynnych skutków doznasz niemal od razu. Nie zapominaj, że ważna jest wibracja głosu, nie znaczenie słów czy śpiew jako czynność.
Dotąd — powiedział pułkownik po krótkiej przerwie — wszystko, czego was nauczyłem, dotyczyło siedmiu wirów energii. Teraz chcę jeszcze wspomnieć o kilku sprawach, które nie są bezpośrednio związane z wirami, lecz mogą przyczynić się do znacznego odmłodzenia organizmu.
Gdyby można było nagle wyjąć starzejącego się człowieka z osłabionego wiekiem ciała i włożyć go w młodą, nową, powiedzmy dwudziestopięcioletnią powłokę, to jestem pewien, że nadal zachowywałby się jak człowiek stary i hołdował nastawieniu, które bardzo przyczyniło się do tego, że się postarzał.
Chociaż większość ludzi narzeka na zaawansowany wiek, w istocie czerpią oni wątpliwą przyjemność ze starzenia się i przychodzących wtedy utrudnień życia. Nie muszę dodawać, że takie nastawienie ich nie odmładza. Jeśli stary człowiek naprawdę chce się odmłodzić, musi myśleć, postępować i zachowywać się jak młoda osoba, pozbyć się natomiast nastawienia i złych nawyków typowych dla podeszłego wieku.
Przede wszystkim musicie zwrócić uwa-gęna postawę ciała. Wyprostujcie się! Kiedy zaczynaliście chodzić na kurs, niektórzy z was byli zgarbieni jak znaki zapytania. W miarę powrotu witalności i polepszenia się nastroju, poprawiała się też wasza postawa. To dobrze, ale nie możecie na tym poprzestać. Myślcie o postawie, zajmując się codziennymi sprawami. Prostujcie plecy, wysuwajcie pierś do przodu, a głowę trzymajcie wysoko. Za jednym zamachem odmładzacie sylwetkę o dwadzieścia, a sposób bycia o czterdzieści lat.
Pozbądźcie się też starczych nawyków. Gdy idziecie na spacer, najpierw Zdecydujcie, dokąd chcecie iść, a potem kierujcie się prosto do celu. Nie człapcie, podnoście nogi, poruszajcie się sprężystym krokiem. Dzielcie uwagę między cel marszu i wszystko, co dzieje się wokół was.
W himalajskim klasztorze, który odwiedziłem, przebywał pewien człowiek pochodzący, podobnie jak ja, z Zachodu. Przysięglibyście, że nie skończył trzydziestu pięciu lat, a zachowywał się, jakby miał dwadzieścia pięć. W rzeczywistości przekroczył już sto lat, a gdybym powiedział wam o ile, to nie uwierzylibyście.
Jeżeli chcecie dokonać takiego cudu, musicie najpierw weń uwierzyć. Potem musicie zaakceptować myśl, że nie tylko możecie to zrobić, lecz również na pewno zrobicie. Dopóki odmłodzenie się jest dla was nieosiągalnym celem, dopóty będzie pozostawać w sferze marzeń. Gdy jednak przyswoicie sobie tę cudowną prawdę, że możecie stać się młodsi z wyglądu, zdrowia i nastawienia psychicznego, jeśli zarazem wesprzecie ją energią pragnienia skierowanego na określony cel, to już zaczerpnęliście pierwszy łyk z uzdrawiającego źródła młodości.
Pięć prostych rytuałów, których was nauczyłem, jest narzędziem za pomocą którego możecie dokonać własnych, prywatnych cudów. Najprostsze środki oddziałują wszak najsilniej i skutkują najlepiej. Jeśli nadal będziecie wykonywać rytuały w miarę waszych możliwości, to na pewno zostaniecie więcej niż sowicie nagrodzeni.
Obserwacja waszych postępów z dnia na dzień dała mi bardzo dużo zadowolenia — kończył pułkownik. — Przekazałem wam wszystko z tego, co sam umiem i co może się teraz przydać. W przyszłości pięć rytuałów będzie nadal robić swoje, otworzy przed wami drzwi do dalszej nauki i nowych osiągnięć. Tymczasem są zaś inni ludzie potrzebujący informacji, które ode mnie uzyskaliście, nadszedł więc czas, abym do nich się udał.
To powiedziawszy, pułkownik pożegnał się z wszystkimi. Ten wyjątkowy człowiek zajął bardzo szczególne miejsce w naszych sercach, dlatego oczywiście żałowaliśmy, że uzyskaliście, nadszedł więc czas, abym do nich się udał.
To powiedziawszy, pułkownik pożegnał się z wszystkimi. Ten wyjątkowy człowiek zajął bardzo szczególne miejsce w naszych sercach, dlatego oczywiście żałowaliśmy, że odchodzi. Równocześnie cieszyła nas jednak wiedza, że wkrótce ińni poznają bezcenne informacje, którymi pułkownik wspaniałomyślnie się z nami podzielił. Naprawdę uważaliśmy się za wybrańców losu. Tylko nieliczni bowiem w historii ludzkości zdobyli przywilej zgłębienia starożytnej tajemnicy źródła młodości.


PRÓŚBA WYDAWCY
Jeśli wykonujesz pięć rytuałów, to zapraszamy cię do podzielenia się z nami uwagami i doświadczeniami. Najciekawsze opinie opublikujemy. Listy prosimy kierować pod adresem :
Wydawnictwo KLEKS 43-300 Bielsko-Biała ul. Cieszyńska 317
Książka Petera Keldera jest jedynym znanym nam źródłem informacji o autorze i o pięciu rytuałach. Przykro nam, że nie jesteśmy w stanie podać dodatkowych szczegółów.

Podziel się sekretem z przyjaciółmi...
Po odkryciu dla siebie pięciu tybetańskich rytuałów i przeczytaniu książki na ich temat masz już pierwsze doświadczenia, na pewno więc chcesz wymienić spostrzeżenia z innymi osobami, które wykonują rytuały. Może nawet pragniesz ćwiczyć wspólnie z nimi, bo lubisz być członkiem zbiorowości. Przekazuj swą wiedzę dalej. Zorganizuj grupę, załóż Klub Himalajski w swoim otoczeniu. Możesz tym pomóc wielu ludziom.
Najprawdopodobniej zdziwi cię, jak wiele osób czekało na twoją inicjatywę. Porozmawiaj ze znajomymi i przyjaciółmi, z sąsiadami, z uczestnikami zajęć rekreacyjnych, na które chodzisz. Oni powtórzą informację następnym. Możesz też zamieścić ogłoszenie w gazecie, na przykład takie:
Czy chcesz się dowiedzieć, ile masz w sobie energii?
Czy chcesz odmłodnieć i czuć się naprawdę zdrowo?
Szukamy chętnych do łubu Himalajskiego w,
Organizujemy regularne spotkania, podczas których wykonujemy proste i skuteczne ćwiczenia na podstawie książki Petera Keldera „Źródło wiecznej młodości".
Zdziwisz się tym, co u nas zobaczysz. Napisz do nas: (Tu należy podać adres)


Jeśli ,,Źródła wiecznej młodości" nie ma w pobliskiej księgami, zamów je bezpośrednio u Wydawcy:
Wydawnictwo KLEKS ul. Cieszyńska 317 43-300 Bielsko-Biała tel./fax 234-09

Książkę możesz kupić na miejscu lub zamówić pocztą za zaliczeniem.

https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwil_JaLuPTfAhXhk4sKHWgMD8AQFjAAegQICRAB&url=https%3A%2F%2Fwww.empik.com%2Fzrodlo-wiecznej-mlodosci-kelder-peter%2C6307%2Cksiazka-p&usg=AOvVaw1MTxsl422Pf4ayxE0BQ3St

 https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=2&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwil_JaLuPTfAhXhk4sKHWgMD8AQFjABegQICBAB&url=https%3A%2F%2Fwww.taniaksiazka.pl%2Fzrodlo-wiecznej-mlodosci-piec-tybetanskich-rytualow-przywracajacych-zdrowie-i-witalnosc-peter-kelder-p-599348.html&usg=AOvVaw1ImyxZ_MW2xARW1oQyYxs4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...