Strony

środa, 6 listopada 2019

Życie po życiu roz. 2

Obraz może zawierać: niebo, chmura, drzewo, roślina, góra, na zewnątrz i przyroda

 Rozdział 2: Przejście do duchowego życia

Rzeczywisty proces rozpuszczania niekoniecznie jest bolesny. Podczas mojego ziemskiego życia byłem świadkiem tego, jak wiele dusz przechodziło przez granicę z Duchem Świętym. Miałem okazję obserwować fizycznymi oczami walki, które mają miejsce, gdy Duch stara się na zawsze uwolnić od ciała. Z moją wizją psychiczną również widziałem, jak Duch odchodzi, ale nigdzie nie byłem w stanie dowiedzieć się - to znaczy ze źródeł ortodoksyjnych - co dokładnie dzieje się w momencie separacji, ani też nie byłem w stanie zebrać żadnych informacji na temat doznań doświadczanych przez przemijającą duszę. Autorzy podręczników religijnych nie mówią nam o takich rzeczach z jednego bardzo prostego powodu - nie wiedzą.

Ciało fizyczne wielokrotnie wydawało się cierpieć bardzo mocno, czy to z powodu bólu, czy też z powodu trudnego lub ograniczonego oddychania. W tym zakresie takie przemijanie miało wszelkie pozory bycia niezwykle bolesnym. Czy tak było naprawdę? - to pytanie, które często sobie zadawałem. Niezależnie od tego, jaka była prawdziwa odpowiedź, nigdy nie mogłem uwierzyć, że rzeczywisty fizyczny proces "umierania" był bolesny, mimo że tak się wydawało. W odpowiedzi na moje pytanie wiedziałem, że będę miał jeden dzień i zawsze miałem nadzieję, że przynajmniej moje odejście nie będzie agresywne, cokolwiek by to nie było. Moje nadzieje się spełniły. Mój koniec nie był gwałtowny, ale był zapracowany, podobnie jak wielu, których byłem świadkiem.

Miałem wrażenie, że moje dni na Ziemi kończą się na krótko przed moją śmiercią. Była tam ciężkość umysłu, coś w rodzaju senności, gdy leżałem w łóżku. Wiele razy miałem uczucie odpływania i delikatnego powrotu. Niewątpliwie w takich okresach ci, którzy troszczyli się o moje zdrowie fizyczne, mieli wrażenie, że jeśli nie umarłam, to szybko tonąłem. W tak klarownych odstępach czasu, że nie odczuwałam dyskomfortu fizycznego. Widziałem i słyszałem, co się wokół mnie dzieje i mogłem "wyczuwać" niepokój psychiczny, z jakim borykałem się w moim stanie. A jednak miałam wrażenie najbardziej niezwykłej radości umysłu. Wiedziałem na pewno, że mój czas nadszedł, i byłem pełen zapału, by odejść. Nie miałem strachu, obaw, wątpliwości, żalu - jak dotąd - że opuściłem świat Ziemi. (Moje żale miały nadejść później, ale o nich będę mówił we właściwym czasie.) Wszystko czego chciałem, to wyjazd.

Nagle poczułem wielką potrzebę, by powstać. Nie miałem żadnego fizycznego uczucia, bardzo podobnego do tego, że fizyczne uczucie jest nieobecne podczas snu, ale byłem czujny psychicznie, jednak wiele mojego ciała zdawało się zaprzeczać takiej kondycji. Natychmiast otrzymałem wyraźne podszepty do powstania, odkryłem, że faktycznie to robię. Następnie odkryłem, że osoby znajdujące się w pobliżu mojego łóżka nie zdają się dostrzegać tego, co robię, ponieważ nie starały się przyjść mi z pomocą, ani nie próbowały mi w żaden sposób przeszkadzać. Zmieniając się, ujrzałem, co się wydarzyło. Widziałem moje ciało fizyczne leżące bez życia na jego łóżku, ale tutaj byłem ja, prawdziwy ja, żywy i zdrowy. Przez minutę czy dwie pozostawałem wpatrzony, a myśl o tym, co dalej zrobić, wpadła mi do głowy, ale pomoc była pod ręką. Wciąż widziałem pokój dość wyraźnie wokół siebie, ale była w nim pewna mgła, jakby wypełniony dymem bardzo równomiernie rozłożonym. Spojrzałem na siebie z góry, zastanawiając się, co miałem na sobie w ubraniu, bo oczywiście wstałem z łóżka z chorobą i dlatego nie byłem w stanie bardzo oddalić się od swojego otoczenia. Byłem bardzo zaskoczony, gdy odkryłem, że mam na sobie zwykłe ubranie, takie jak to, że nosiłem, kiedy poruszałem się swobodnie i w dobrym zdrowiu o swoim własnym domu. Moje zaskoczenie było tylko chwilowe, ponieważ, pomyślałam sobie, jakie inne ubrania powinienem mieć na sobie? Z pewnością nie jest to jakaś przebojowa szata. Taki strój kojarzy mi się zazwyczaj z konwencjonalną ideą anioła i nie musiałem się upewniać, że tak nie było!

Taka wiedza o świecie Ducha, jaką udało mi się zebrać z moich własnych doświadczeń, natychmiast przyszła mi z pomocą. Od razu wiedziałem o zmianie, jaka zaszła w moim stanie; innymi słowy, wiedziałem, że "umarłem". Wiedziałem też, że żyję, że z ostatniej choroby otrząsnąłem się na tyle, by móc stać prosto i patrzeć na mnie. W żadnym momencie nie byłem w żadnym stresie psychicznym, ale byłem pełna zastanowienia nad tym, co będzie dalej, ponieważ tutaj byłam w pełnym posiadaniu wszystkich moich zdolności i rzeczywiście czułam się "fizycznie", jak nigdy wcześniej nie czułam.

Chociaż zajęło mi to trochę czasu w opowiadaniu, aby dać wam jak najwięcej szczegółów, cały proces musiał zająć tylko kilka minut czasu ziemskiego.
Jak tylko miałem tę krótką przestrzeń, w której mogłem się rozejrzeć i docenić mój nowy majątek, dołączył do mnie były kolega - ksiądz - który przeszedł do tego życia kilka lat wcześniej. Przywitaliśmy się ciepło i zauważyłem, że był odziany jak ja. Znowu to w żaden sposób nie wydawało mi się dziwne, ponieważ gdyby był ubrany w inny sposób, powinienem był poczuć, że coś jest gdzieś nie tak, bo znałem go tylko w stroju duchownym. Wyraził wielką radość z ponownego spotkania ze mną, a ze swej strony przewidziałem zebranie wielu nitek, które zostały przerwane przez jego "śmierć".

W pierwszej chwili pozwoliłem mu na to, by zrobił wszystko, co mówił; musiałem jeszcze przyzwyczaić się do nowości rzeczy. Musisz bowiem pamiętać, że właśnie zrzekłem się łóżka ostatecznej choroby i że zrzucając ciało fizyczne, zrzuciłem z niego również chorobę, a nowe uczucie komfortu i wolności od chorób cielesnych było tak wspaniałe, że jego zrozumienie zajęło trochę czasu. Mój stary przyjaciel od razu zdawał się wiedzieć, na ile moja wiedza, że byłem świadomy, że przekazałem ją dalej i że wszystko było w porządku.

I tutaj pozwolę sobie powiedzieć, że cała idea "miejsca sądu" lub "dnia sądu" została całkowicie wymieciona z mojego umysłu w rzeczywistej procedurze przejścia. Zbyt normalne i naturalne było sugerowanie straszliwej męki, której ortodoksyjna religia uczy, że musimy przejść przez nią po "śmierci". Sama koncepcja "sądu" i "piekła" i "nieba" wydawała się całkowicie niemożliwa. Rzeczywiście, były one całkowicie fantastyczne, teraz, gdy znalazłem się żywy i dobrze "ubrany w mój zdrowy zmysł", a w rzeczywistości ubrany w moje własne znane habity i stojący w obecności starego przyjaciela, który serdecznie mnie potrząsał ręką i składał mi pozdrowienia i dobre życzenia, a także pokazując wszystkie zewnętrzne - i w tym przypadku - prawdziwe przejawy zadowolenia z tego, że mnie widzi, tak jak się z niego cieszyłem. On sam był w najlepszym z duchów, ponieważ stał tam i przywitał mnie tak bardzo, że w pojeździe ziemskim dwóch starych przyjaciół porozumiewa się ze sobą po długiej separacji. To samo w sobie było wystarczające, aby pokazać, że wszystkie myśli o tym, by zostać przemaszerowanym na mój osąd, były całkowicie niedorzeczne. Obaj byliśmy zbyt radośni, zbyt szczęśliwi, zbyt beztroscy i zbyt naturalni, a ja sam z podnieceniem czekałem na wszelkiego rodzaju przyjemne objawienia tego nowego świata i wiedziałem, że nie ma lepszego sposobu, aby mi je dać, niż mój stary przyjaciel. Powiedział mi, żebym przygotował się na niezmierzoną liczbę najprzyjemniejszych niespodzianek i że został wysłany na spotkanie w dniu mojego przyjazdu. Ponieważ znał już granice mojej wiedzy, więc jego zadanie było tym łatwiejsze.

Jak tylko udało mi się odnaleźć swój język, po pierwszym przerwaniu ciszy zauważyłem, że rozmawialiśmy tak jak zawsze to robiliśmy na Ziemi, to znaczy po prostu używaliśmy naszych strun głosowych i mówiliśmy, całkiem oczywiście. Nie wymagało to myślenia i rzeczywiście nie myślałem o tym. Zauważyłem tylko, że tak było. Mój przyjaciel zaproponował wtedy, że skoro nie mamy już potrzeby  przebywania w otoczeniu mojego odejścia, możemy się wyprowadzić, i że zabierze mnie do bardzo miłego "miejsca", które zostało mi przygotowane. Odnosił się do "miejsca", ale pospieszył z wyjaśnieniem, że w rzeczywistości idę do własnego domu, gdzie powinienem się natychmiast znaleźć "w domu". Nie wiedząc jeszcze, jakby poszło, albo, innymi słowy, jak mam się tam dostać, oddałem się całkowicie w jego ręce i to, jak mi powiedział, było dokładnie tym, po co tam był!

Nie mogłem oprzeć się impulsowi, by zwrócić się i przyjrzeć się po raz ostatni pokojowi mojego przejścia. Nadal prezentowała swój mglisty wygląd. Ci, którzy wcześniej stali przy łóżku, mieli teraz narysowane, a ja mogłem podejść do łóżka i spojrzeć na "siebie samego". Nie byłem pod najmniejszym wrażeniem tego, co widziałem, ale ostatnia resztka mojego fizycznego ja wydawała się wystarczająco spokojna. Wtedy mój przyjaciel zasugerował, że powinniśmy już iść i odpowiednio się oddaliliśmy.

W miarę jak odchodziliśmy, pokój stopniowo stawał się coraz bardziej mglisty, aż wyblakł z mojej wizji, a w końcu zniknął. Do tej pory, jak zwykle, używałem nóg jak w zwykłym chodzeniu, ale w świetle mojej ostatniej choroby i faktu, że w konsekwencji, w związku z tym, powinienem odpocząć, zanim za bardzo się zaangażowałem, mój przyjaciel powiedział, że byłoby lepiej, gdybyśmy nie używali zwyczajowych środków lokomocji nóg. Następnie powiedział mi, żebym mocno chwycił jego rękę i nie obawiał się niczego. Mógłbym, gdybym chciał, zamknąć oczy. Powiedział, że może byłoby lepiej, gdybym to zrobił. Wziąłem jego rękę, a resztę zostawiłem mu, jak mi kazał. Od razu doświadczyłem uczucia unoszenia się jak na wodzie, tak jak to się ma w fizycznych snach, choć było to bardzo realne i zupełnie nienadzorowane żadnymi wątpliwościami dotyczącymi bezpieczeństwa osobistego. Ruch wydawał się coraz szybszy wraz z upływem czasu, a ja nadal trzymałem oczy mocno zamknięte. Dziwne, z jaką determinacją można tu robić takie rzeczy. Na planie ziemskim, gdyby podobne okoliczności były możliwe, ilu z nas zamknęłoby oczy z całkowitą pewnością siebie? Tutaj nie było cienia wątpliwości, że wszystko było w porządku, że nie ma się czego obawiać, że nic nie może się wydarzyć, a ponadto, że mój przyjaciel miał całkowitą kontrolę nad sytuacją.

Po krótkiej chwili nasz uchwyt wydawał się nieco rozluźniony i czułem, że pod moimi stopami było coś bardzo solidnego. Kazano mi otworzyć oczy. Zrobiłem to. To, co zobaczyłem to mój stary dom, w którym mieszkałem w ciele ziemskim; mój stary dom - ale z pewną różnicą. Został on ulepszony w sposób, którego ja nie byłem w stanie zrobić z jego ziemskim odpowiednikiem. Sam dom został odmłodzony, jak mi się wydawało na pierwszy rzut oka, a nie odrestaurowany, ale to ogrody wokół niego bardziej przyciągały moją uwagę.

Wydawały się one dość obszerne i znajdowały się w stanie najbardziej idealnego porządku i układu. Nie chodzi mi tu o porządek, do którego przywykło się widzieć w publicznych ogrodach na ziemi, ale o to, że były one pięknie utrzymywane i pielęgnowane. Nie było żadnych dzikich przyrostów ani mas splątanych liści i chwastów, ale najbardziej chwalebna obfitość pięknych kwiatów tak ułożonych, aby pokazać się do absolutnej perfekcji. O samych kwiatach, kiedy byłem w stanie przyjrzeć się im bliżej, muszę powiedzieć, że nigdy nie widziałem ani ich, ani ich odpowiednika, na Ziemi, wielu, którzy byli tam w pełnym rozkwicie. Oczywiście można było znaleźć liczby starych, dobrze znanych kwiatów, ale zdecydowanie większa liczba wydawała się być czymś zupełnie nowym dla mojej raczej niewielkiej wiedzy o kwiatach. Nie tylko same kwiaty i ich niewiarygodna gama wspaniałych barw przykuła moją uwagę, ale także życiowa atmosfera życia wiecznego, którą wyczuwało się we wszystkim. I gdy ktoś zbliżył się do jakiejś szczególnej grupy kwiatów, czy nawet pojedynczego kwiatu, zdawało się wylewać wielkie strumienie energetyzującej mocy, które podnosiły duszę duchowo i dawały jej siłę, podczas gdy niebiańskie perfumy, które wydychali, nie były takie, jakby żadna dusza odziana w swój płaszcz cielesny nigdy nie doświadczyła. Wszystkie te kwiaty żyły i oddychały i były, więc mój przyjaciel poinformował mnie, są nieprzekupne.

Był jeszcze jeden zdumiewający element, który zauważyłem, gdy zbliżyłem się do nich, a był to dźwięk muzyki, która je otaczała, tworząc takie miękkie harmonie, które dokładnie i doskonale odpowiadały pięknym kolorom samych kwiatów. Nie jestem, obawiam się, dostatecznie wyuczony, muzycznie, aby móc dać wam solidne techniczne wyjaśnienie tego pięknego zjawiska, ale mam nadzieję, że przyniosę wam kogoś ze znajomością tematu, kto będzie mógł w to pełniej wejść. Wystarczy więc na razie powiedzieć, że te muzyczne dźwięki były w precyzyjnej zgodności ze wszystkim, co dotychczas widziałem - a było to bardzo mało - i że wszędzie była doskonała harmonia.

Już byłem świadomy rewitalizującego efektu tego niebiańskiego ogrodu do tego stopnia, że tak bardzo chciałem zobaczyć tego więcej. I tak, w towarzystwie mojego starego przyjaciela, na którym opierałem się tu po informacje i wskazówki, chodziłem po wspaniałej trawie, której sprężystość i miękkość można porównać do "chodzenia po powietrzu"; i starałem się uświadomić sobie, że całe to wspaniałe piękno było częścią mojego własnego domu.

Było wiele wspaniałych drzew do zobaczenia, z których żadne nie było zniekształcone, takie jak te, które przywykło się widzieć na Ziemi, ale nie było sugestii ścisłej jednolitości wzoru. Po prostu każde drzewo rosło w doskonałych warunkach, wolne od burz wiatrów, które zginają i skręcają młode gałęzie, i wolne od dróg życia owadów i wielu innych przyczyn zniekształceń ziemskich drzew. Jak w przypadku kwiatów, tak i w przypadku drzew. Żyją na zawsze nieprzekupne, ubrane zawsze w pełen wachlarz liści każdego odcienia zieleni, i na zawsze wylewając życie wszystkim tym, którzy zbliżają się do nich.

Zauważyłem, że pod drzewami nie ma czegoś, co powinniśmy potocznie nazywać cieniem, a jednak nie było tam żadnego jaskrawego słońca. Wydawało się, że istnieje blask światła, które przenika do każdego narożnika, a jednak nie było śladu płaskości. Mój przyjaciel powiedział mi, że całe światło pochodzi bezpośrednio od Dawcy wszelkiego światła i że to światło było Boskim życiem i że skąpało i oświeciło cały świat Ducha, w którym żyli ci, którzy mieli oczy duchowo do oglądania.
Zauważyłem też, że komfortowe ciepło przenika każdy centymetr przestrzeni, ciepło idealnie równe i doskonale podtrzymywane. Powietrze było spokojne, ale były to delikatne, perfumowane bryzy - najprawdziwsze zefiry - które w żaden sposób nie zmieniły zachwycająco stałej temperatury.

I tutaj pozwolę sobie powiedzieć tym, którym nie zależy na żadnych "perfumach": Nie rozczaruj się, gdy czytasz te słowa i czujesz, że nigdy nie byłoby dla ciebie nieba, gdyby coś ci się tam nie podobało. Poczekaj, mówię, aż zobaczysz te rzeczy i wiem, że wtedy poczujesz się z nimi zupełnie inaczej.

Zajmowałem się tymi wszystkimi sprawami w dość szczegółowy sposób, ponieważ jestem pewien, że jest tak wiele osób, które się nad nimi zastanawiały.

Uderzył mnie fakt, że nie było żadnych śladów murów, żywopłotów czy ogrodzeń; w rzeczy samej, nic, na ile mogłem to dostrzec, aby zaznaczyć, gdzie mój ogród się rozpoczął lub zakończył. Powiedziano mi, że takie rzeczy jak granice nie są potrzebne, bo każdy człowiek wiedział instynktownie, bez wątpienia tam, gdzie skończył się jego ogród. Nie było więc żadnego wkraczania na teren innych, chociaż wszyscy byli otwarci na każdego, kto chciałby ich ogród przemierzyć lub przebywać w nich. Byłem z całego serca mile widziany, by iść gdziekolwiek zechcę, nie obawiając się naruszania prywatności innych. Powiedziano mi, że powinienem odkryć, że taka jest reguła i że nie będę miał żadnych innych uczuć w stosunku do innych chodzących po moim własnym ogrodzie. Dokładnie opisałem swoje odczucia w tym momencie, bo chciałem, wtedy i tam, aby wszyscy, którym zależało, przyszli do ogrodu i cieszyli się jego pięknem. Nie miałem pojęcia, co to jest własność osobista, chociaż wiedziałem, że to było moje własne "mieć i trzymać". I to jest właśnie postawa wszystkich właścicieli i partnerstwa w tym samym czasie.

Widząc piękny stan zachowań i pielęgnacji, w którym cały ogród był utrzymywany, zapytałem mojego przyjaciela o tego geniusza, który tak sumiennie i z tak wspaniałymi rezultatami opiekował się nim. Przed odpowiedzią na moje pytanie zasugerował, że tak jak ja, ale tak niedawno przybyłem do ziemi Ducha, uznał za wskazane, że powinienem odpocząć, albo że przynajmniej nie powinienem przesadzać z widzeniem. Zaproponował więc, byśmy znaleźli przyjemne miejsce - użył słów w sensie porównawczym, ponieważ wszystko było bardziej niż przyjemne wszędzie - byśmy się usiedli, a potem wyjaśnił jeden lub dwa z wielu problemów, które pojawiły się u mnie w krótkim czasie, odkąd przeszedłem do Ducha.

W związku z tym szliśmy dalej, aż znaleźliśmy takie "przyjemne" miejsce pod gałęziami wspaniałego drzewa, skąd przekroczyliśmy wielki trakt krajobrazowy, którego bogata roślinność była przed nami falowana i rozciągała się daleko w oddali. Cała perspektywa była skąpana w chwalebnym niebiańskim słońcu, a ja mogłem dostrzec wiele domów o różnych opisach, malowniczo położonych, jak moje własne, wśród drzew i ogrodów. Rzuciliśmy się na miękką murawę, a ja wyciągnąłem się luksusowo, czując się jakbym leżał na łóżku z najwspanialszego puchu. Przyjaciel zapytał mnie, czy jestem zmęczony. Nie miałem zwyczajnego uczucia ziemskiego zmęczenia, ale czułem się nieco zmuszony do cielesnego odprężenia. Powiedział mi, że moja ostatnia choroba była przyczyną takiego pragnienia i że jeśli chcę, to mogę przejść w stan pełnego snu. W tej chwili jednak nie czułem absolutnej potrzeby i powiedziałem mu, że na razie wolałbym usłyszeć jego słowa. I tak zaczął.

Cokolwiek człowiek zasieje," powiedział, "to zbierze. Te kilka słów opisuje dokładnie ten wielki wieczny proces, w wyniku którego wszystko, co widzisz, właściwie tutaj przed tobą, zostaje doprowadzone do końca. Wszystkie drzewa, kwiaty, lasy, domy, które są również szczęśliwymi domami szczęśliwych ludzi - wszystko jest widocznym rezultatem tego, co zasieje człowiek. Ta ziemia, w której żyjemy teraz ty i ja, jest ziemią wielkich zbiorów, których nasiona zostały zasadzone na płaszczyźnie ziemskiej. Wszyscy, którzy tu żyją, wygrali dla siebie dokładne miejsce zamieszkania, do którego przeszli przez swoje czyny na Ziemi".

Już zaczynałem dostrzegać wiele rzeczy, z których jedna główna i ta, która najbardziej mnie dotknęła, jest całkowicie błędną postawą przyjętą przez religię w odniesieniu do świata Ducha.
Sam fakt, że leżałem tam, gdzie byłem, stanowił całkowite zaprzeczenie tego, czego nauczałem i podtrzymywałem podczas mojego kapłańskiego życia na Ziemi. Widziałem, że tomy ortodoksyjnych nauk, wyznań i doktryn topnieją, ponieważ nie mają one żadnego znaczenia, ponieważ nie są prawdziwe i ponieważ nie mają zastosowania do wiecznego świata Ducha i do wielkiego Stwórcy i posiadacza tego świata. Teraz widziałem wyraźnie to, co widziałem wcześniej, ale mgliście, że ortodoksja jest dziełem człowieka, ale że wszechświat jest dawany przez Boga. Mój przyjaciel powiedział mi dalej, że powinienem znaleźć życie w domach, że możemy zobaczyć z miejsca, w którym leżeliśmy, różnego rodzaju i w różnych warunkach; ludzi, których poglądy religijne, gdy byli na Ziemi, były równie zróżnicowane. Ale jednym z wielkich faktów życia w Duchu Świętym jest to, że dusze są dokładnie takie same w chwili po przejściu do życia w Duchu, jak były przedtem. Nawrócenie się na łożu śmierci jest bezużyteczne, ponieważ większość z nich to tylko tchórzostwo zrodzone ze strachu przed tym, co ma się stać szczęśliwym strachem przed teologicznie zbudowanym wiecznym piekłem, które jest tak użyteczną bronią w kościelnej zbrojowni i które być może spowodowało więcej cierpienia w swoim czasie niż wiele innych błędnych doktryn. Credo nie stanowi zatem żadnej części świata Ducha, ale ponieważ ludzie biorą ze sobą wszystkie swoje cechy w świat Ducha, gorliwi wyznawcy jakiegokolwiek konkretnego ciała religijnego będą nadal praktykować swoją religię w świecie Ducha, dopóki ich umysły nie staną się duchowo oświecone. Byliśmy tutaj, więc mój przyjaciel poinformował mnie - od tego czasu widziałem ich dla siebie - całe społeczności nadal praktykujące swoją starą ziemską religię. Bigoteria i uprzedzenia są tam wszystkie, mówiąc religijnie. Nie wyrządzają one żadnej szkody, z wyjątkiem siebie samego, ponieważ takie sprawy ograniczają się do nich samych. Nie ma czegoś takiego jak nawracanie się tutaj!

W takim przypadku przypuszczałem, że nasza własna religia jest tutaj w pełni reprezentowana.
W rzeczy samej, tak było! Te same obrzędy, ten sam rytuał, te same stare wierzenia, wszystkie są prowadzone z tymi samymi źle umieszczonymi kościołami gorliwie wzniesionymi w tym celu. Członkowie tych wspólnot wiedzą, że przeszli dalej i myślą, że częścią ich niebiańskiej nagrody jest kontynuacja ich stworzonych przez człowieka form kultu. Więc będą kontynuować aż do momentu duchowego przebudzenia. Nacisk nigdy nie jest wywierany na te dusze; ich zmartwychwstanie umysłowe musi pochodzić z wnętrza nich samych. Kiedy to nastąpi, po raz pierwszy spróbują prawdziwego znaczenia wolności.

Mój przyjaciel obiecał, że jeśli zechcę, możemy później odwiedzić niektóre z tych religijnych ciał, ale zasugerował, że skoro jest dużo czasu, lepiej byłoby, gdybym najpierw przyzwyczaił się do nowego życia. Do tej pory zostawił bez odpowiedzi moje pytanie, kto był życzliwą duszą, która tak dobrze pielęgnowała mój ogród, ale przeczytał moją niewypowiedzianą myśl i sam powrócił do sprawy.

Zarówno dom, jak i ogród, jak mi powiedział, były zbiorami, które zebrałem dla siebie podczas mojego ziemskiego życia. Zasługując na prawo do ich posiadania, zbudowałem je z pomocą hojnych dusz, które spędzają swoje życie w świecie Ducha, wykonując takie czyny dobroci i służby innym. Nie tylko była to ich praca, ale także przyjemność, jaką mieli w tym samym czasie. Często praca ta jest podejmowana i wykonywana przez tych, którzy na Ziemi byli ekspertami w takich rzeczach i którzy również mieli do niej miłość. Tutaj mogą kontynuować swoją okupację w warunkach, które tylko świat Ducha może zapewnić. Takie zadania przynoszą im własne duchowe nagrody, chociaż myśl o nagrodzie nigdy nie jest w umysłach tych, którzy je wykonują. Pragnienie służby innym jest zawsze najważniejsze.

Człowiek, który pomógł stworzyć ten piękny ogród, był miłośnikiem ogrodów na planie ziemskim i, jak sam widziałem, był również ekspertem. Ale gdy ogród został stworzony, nie było już takiej nieustannej pracy, która jest konieczna do jego utrzymania, jak w przypadku dużych ogrodów na Ziemi. Ciągły upadek, stres burzy i wiatru oraz kilka innych przyczyn, które wymagają pracy na Ziemi. Tutaj nie ma rozkładu, a wszystko, co rośnie, robi to w tych samych warunkach, w jakich żyjemy. Powiedziano mi, że ogród nie będzie wymagał praktycznie żadnej uwagi, jak to zwykle rozumiemy, i że nasz przyjaciel ogrodnik nadal będzie się nim opiekował, jeśli tylko zechcę. Nie chciałem tylko tego życzyć, ale wyraziłem nadzieję, że na pewno to zrobi. Wyraziłam moją głęboką wdzięczność za jego wspaniałą pracę i miałam nadzieję, że będę mógł go spotkać i przekazać mu moje szczere uznanie i podziękowania. Mój przyjaciel wyjaśnił, że jest to dość prosta sprawa i że powodem, dla którego jeszcze go nie spotkałem, był fakt mojego niedawnego przyjazdu i że nie będzie on przeszkadzał, dopóki nie wrócę do domu.

Mój umysł ponownie zwrócił się ku mojego pobytu na Ziemi, prowadzeniu codziennej służby i wszystkich innych obowiązków przedstawiciela Kościoła. Ponieważ taka czynność, jeśli chodzi o mnie, była teraz zbędna, byłem zdziwiony, że wiem, co czeka mnie w najbliższej przyszłości. Ponownie przypomniano mi, że jest mnóstwo czasu na zastanowienie się nad tym tematem, a mój przyjaciel zaproponował, żebym odpoczął, a potem towarzyszył mu podczas kilku wizyt kontrolnych - było tyle do zobaczenia i tak wiele, że powinienem znaleźć coś więcej niż tylko zdumienie. Były też liczby przyjaciół, którzy czekali, aby spotkać się ze mną ponownie po naszej długiej separacji. Ograniczył moje pragnienie, od stwierdzenia, że najpierw muszę odpocząć i w takim celu, to najlepszym miejscem będzie jego dom i poszliśmy więc za jego radą i udaliśmy się w kierunku domu.

http://www.thenewearth.org/LifeAfterDeath.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...