Strony

czwartek, 21 listopada 2019

Życie po życiu II rozdział 7:Kilka pierwszych wrażeń

 Obraz może zawierać: 1 osoba

II rozdział 7: Kilka pierwszych wrażeń

Znalezienie siebie nagle przekształconego w stałego mieszkańca świata duchowego jest, na początku, przytłaczającym doświadczeniem. Niezależnie od tego, jak wiele się przeczytało o stanie życia w świecie Ducha, wciąż pozostaje prawie nieograniczona liczba niespodzianek dla każdej duszy.

Ci z nas, którzy wrócili na Ziemię, aby opowiedzieć o naszym nowym życiu, stoją w obliczu trudności z opisaniem w kategoriach Ziemi tego, co jest zasadniczo natury Ducha. Nasze opisy muszą odbiegać od rzeczywistości. Trudno wyczarować w umyśle stan piękna większy niż ten, którego doświadczyliśmy kiedykolwiek na Ziemi. Powiększ sto razy piękno, o którym wam mówiłem, a wy nadal nie będziecie w stanie dokonać prawdziwej oceny.

Pytanie, które może pojawić się w umysłach niewielu ludzi, może być takie: Co uderzyło cię najbardziej siłą i przyjemnie, kiedy po raz pierwszy przybyłeś do świata Ducha i jakie były twoje pierwsze wrażenia?

Pozwól mi postawić się w pozycji osoby poszukującej informacji i przeprowadzić wywiad z naszymi starymi przyjaciółmi, Edwinem i Ruth.

Edwin i ja, jak sobie przypomnicie, byliśmy bratnimi kapłanami, gdy byliśmy na Ziemi. Edwin nie miał żadnej wiedzy na temat powrotu Ducha Świętego, poza tym, co próbowałem mu dać z moich własnych doświadczeń. Był jednym z niewielu, którzy naprawdę współczuli mi w moich psychicznych trudnościach, jednym z niewielu, to znaczy, który nie wymachiwał naukami Kościoła prawosławnego na mojej twarzy. Od tego czasu powiedział mi, że jest bardzo zadowolony, że tego nie zrobił. Kiedy był na Ziemi, "życie, które ma nadejść" było dla niego całkowitą tajemnicą - jak to jest niepotrzebnie dla wielu innych. Naturalnie dostosowywał się do nauk Kościoła, przestrzegał jego "przykazań", wykonywał swoje obowiązki i, jak sam przyznał od tamtej pory, miał nadzieję na to, co najlepsze - cokolwiek by to nie było.

Ale jego ziemskie życie nie składało się wyłącznie z ćwiczeń religijnych; pomagał innym przy każdej okazji, gdzie potrzebna była pomoc i gdzie mógł jej udzielić. Usługi te, dyskretnie wykonywane, pomogły mu niezmiernie, gdy nadszedł czas, aby porzucił świat ziemski. Te miłe działania wprowadziły go do krainy piękna i wiecznego słońca.

Pierwsze wrażenia z przebudzenia w świecie Ducha były - używając własnych słów - absolutnie zapierające dech w piersiach. Wyobraził sobie, być może podświadomie, jakiś mylny stan jako warunek przyszłego życia, w którym będzie dużo "modlitwy i pochwały". Znaleźć się w królestwie niewyrażalnego piękna, z całą chwałą ziemskiej natury oczyszczonej z jej ziemskiej natury, wyrafinowanej i wiecznej, z ogromnym bogactwem kolorów wokół i wokół niego; ujrzeć krystaliczną czystość rzek i potoków, z urokiem wiejskich mieszkań i wielkością świątyń i sal wykładowych miasta; znaleźć się w centrum wszystkich takich chwał bez zorientowania się, co było dla niego w zapasie, było podważenie prawdziwości jego własnych oczu. Nie mógł uwierzyć, że nie był w środku jakiegoś pięknego, lecz fantastycznego snu, z którego wkrótce się obudzi, by odnaleźć się ponownie w swoim starym, znajomym otoczeniu. Zastanawiał się, jak odniesie ten sen, gdy wróci do świadomości. Potem zastanawiał się, jak zostanie ono odebrane - jako bardzo piękne, bez wątpienia, ale tylko sen.

I tak stał i patrzył na to całe bogactwo piękna. To, jak powiedział Edwin, było jego pierwsze i największe wrażenie.

Uważał za część tego samego snu to, co było wcześniej, to, co doprowadziło go do tego, że stał i wpatrywał się w cudowną scenę, która rozciągała się niemal niekończąco przed nim. Jak obudził się na wygodnej kanapie, w bardzo uroczym domu, aby zobaczyć siedzącego obok niego starego przyjaciela, który wykonywał to samo biuro dla Edwina, co Edwin dla mnie, gdy przyszedł się ze mną spotkać.

Jego przyjaciel wyprowadził go z domu, aby zobaczyć nowy świat. Potem przyszło najtrudniejsze zadanie jego przyjaciela - przekonać Edwina, że "umarł", a mimo to nadal żyje. Widzisz, najpierw wziął swojego przyjaciela i jego wyjaśnienie, aby być częścią tego samego snu, i nerwowo czekał na coś, co rozbije sen na powrót do ziemskiej świadomości. Edwin przyznał, że wziął trochę przekonującego, ale jego przyjaciel był nieskończenie cierpliwy.

W momencie, gdy został zapewniony, że jest naprawdę i prawdziwie i na stałe w świecie Ducha, jego serce nie znało większej radości i kontynuował to, co potem robiłem w towarzystwie Ruth - podróżowanie po krainach nowego życia z luksusową wolnością ciała i umysłu, która jest istotą życia duchowego w tych sferach.

To, co najbardziej zaimponowało Ruth po jej pierwszym przebudzeniu w świecie Ducha, było, jak powiedziała, ogromną ilością koloru.
Jej przejście było spokojne i konsekwentnie obudziła się, po bardzo krótkim śnie, spokojnie i delikatnie. Podobnie jak w przypadku Edwina, znalazła się wtedy w zachwycającym domu, małym, schludnym i zwartym, a także w swoim własnym. Stara przyjaciółka była obok niej, gotowa pomóc w nieuniknionych zakłopotaniach, które towarzyszą tak wielu przebudzeniach w świecie Ducha.

Ruth jest z natury dość powściągliwa, szczególnie, jak powiedziała, gdy chodziło o mówienie o sobie. W przypadku Edwina znałem tak wiele z jego ziemskiego życia, że łatwo było mi czerpać z mojej własnej wiedzy o nim. Ruth, jednakże, nigdy nie widziałem, dopóki nie spotkaliśmy się tutaj przy tej okazji nad jeziorem. Po wielu perswazjach udało mi się wydobyć z niej jeden lub dwa szczegóły dotyczące jej ziemskiego życia.

Nigdy, jak powiedziała, nie była aktywnym bywalcem kościoła, nie dlatego, że gardziła kościołem, ale dlatego, że jej własne poglądy na temat "zaświatów" nie zgadzały się z tym, czego nauczał jej własny kościół. Zobaczyła, że zbyt wiele wiary jest jej potrzebne, a zbyt mało faktów, i w sumie napotkała tak wiele kłopotów i cierpień innych w swoim codziennym życiu, że niejasny, ale raczej przerażający obraz świata, który ma nadejść, straszny "Dzień Sądu", który był tak nieustannie trzymany przed nią w nauczaniu Kościoła, instynktownie czuła się w błędzie. Nacisk kładziony tak mocno na słowo "grzesznik" z niemal całkowitym potępieniem wszystkich jako takich, ona również czuła się w błędzie. Nie była na tyle głupia, oświadczyła, że uwierzyła, że wszyscy jesteśmy świętymi, ale jednocześnie nie wszyscy jesteśmy grzesznikami. Spośród wielu ludzi, których znała, nie mogła sobie przypomnieć nikogo, kto mógłby być tak napiętnowany i potępiony w sensie religijnym. Gdzie więc ci wszyscy ludzie szli po tym, jak "umarli"?

Nigdy nie mogła sobie wyobrazić siebie siedzącej w sądzie nad tymi duszami i wydającej na nie wyrok jako "grzeszników". Byłoby niedorzeczne kontemplować, dodała Ruth, że mogłaby być bardziej "miłosierna" niż Bóg. To było nie do pomyślenia. Zbudowała więc dla siebie prostą "wiarę" - praktykę, którą teolog od razu by powiedział, że jest bardzo niebezpieczna i ani na chwilę nie należy jej zachęcać. Mówiłby o "niebezpieczeństwie" w niej, w którym stała jej "nieśmiertelna dusza", bawiąc się takimi ideami. Ale Ruth nigdy przez chwilę nie uważała, że jej "nieśmiertelna dusza" jest w "niebezpieczeństwie". Rzeczywiście, poszła szczęśliwie, żyjąc zgodnie ze swoją łagodną naturą, pomagając innym w codziennym życiu i wprowadzając odrobinę słońca do szarego życia innych. I była mocno przekonana, że kiedy nadejdzie czas opuszczenia samolotu ziemskiego, zabierze ze sobą w nowe życie miłość wielu swoich przyjaciół.

Nie obawiała się śmierci ciała fizycznego, ani nie mogła sobie wyobrazić, że jest to przerażające doświadczenie, którego tak wielu ludzi się spodziewa i którego się obawia. Nie miała żadnych absolutnych podstaw do takiego przekonania i od tego czasu doszła do wniosku, że musiała być do niego pociągnięta intuicyjnie.

Poza wspaniałymi kolorami królestwa, w którym się znalazła, to, co uderzyło Ruth bardzo mocno, to zadziwiająca jasność atmosfery. Nie było nic podobnego do tego, co można by było zobaczyć na Ziemi. Atmosfera była tak wolna od najmniejszego śladu mglistości, a jej własna wizja wydawała się być tak wzmocniona w mocy i zakresie, że ogromna gama barw stała się podwójnie żywa. Miała naturalne oko do koloru i przeszła znaczny trening muzyczny, gdy była na Ziemi. Kiedy przyszła do świata duchów, te dwie wydziały połączyły się, a kolor i muzyka nowej ziemi rozsadziły jej całe bogactwo ich wspaniałego piękna.

Początkowo nie mogła uwierzyć w swoje zmysły, ale jej przyjaciele wkrótce wyjaśnili jej, co się stało, a ponieważ miała tak mało stałych pomysłów na temat przyszłego życia, tak samo niewiele mogła się nauczyć. Ale, jak powiedziała, zajęło jej wiele dni na Ziemi, zanim mogła w pełni uchwycić lub wchłonąć wszystkie cuda, które leżały wokół niej. Kiedy raz w pełni zdała sobie sprawę ze znaczenia swojego nowego życia i że cała wieczność leżała przed nią, w której mogła spróbować cudów tej ziemi, była w stanie powstrzymać swoje podniecenie i, jak powiedziała, "potraktować sprawy trochę spokojniej".

To właśnie w czasie, gdy była w trakcie tego ostatniego, spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Kiedyś, gdy nasza trójka siedziała w ogrodzie i przyjemnie dyskutowała o różnych rzeczach, opowiedzieliśmy się, idąc ścieżką ogrodową, postacią dobrze znaną Edwinowi i mnie. Był naszym przełożonym kościelnym, gdy byliśmy na Ziemi, i był tym, co nazywamy "Księciem Kościoła". Wciąż był odziany w swoje zwyczajowe habilitanty, a my wszyscy zgodziliśmy się - kiedy przyszło nam później porównywać notatki - że doskonale pasują one zarówno do miejsca, jak i warunków. Pełnowymiarowy styl i bogata kolorystyka szat wydawała się najbardziej harmonijnie łączyć z wszystkim o nas. Nie było w tym nic niestosownego, a ponieważ miał pełną swobodę noszenia swoich szat w świecie duchowym, uczynił to nie z powodu swojej poprzedniej pozycji, lecz przez długi zwyczaj i dlatego, że czuł, że w pewnym małym stopniu pomógł dodać kolorowe piękno swojego nowego mieszkania.

Teraz, chociaż wysoki urząd, który sprawował z wyróżnieniem na ziemi, nie ma odpowiednika ani znaczenia w świecie duchowym, to jednak był on dobrze znany wielu tutaj z imienia, wzroku i reputacji. Było to kolejnym dobrym powodem, dla którego zachował swój ziemski styl ubioru, przynajmniej w chwili obecnej. Ale szacunek, jaki zawsze wzbudzała jego pozycja na ziemi, całkowicie zignorował, gdy przyszedł do świata duchowego. Nie miałby nic z tego i bardzo nalegał, aby wszyscy, którzy go znają - a ci, którzy tego nie robią - zwracali baczną uwagę na jego życzenia w tym względzie. Był bardzo kochany, gdy był wcielony i jest rzeczą naturalną, że wraz z pojawieniem się na ziemiach Ducha, ci, którzy go znali, powinni okazywać ten sam szacunek, co poprzednio. Szacunek to jedna rzecz, ponieważ wszyscy szanujemy się nawzajem w tych sferach, ale szacunek, który powinien być dany innym o większej duchowości, to zupełnie inna rzecz. Wcześnie to rozpoznał, więc nam powiedział, i z mojej osobistej znajomości jego wrodzonej pokory mogłem się domyślić, że tak będzie w przypadku niego.

Nasze pierwsze spotkanie zaprowadziło do innych, a wiele z nich było okazją - i będziemy cieszyć się o wiele więcej - kiedy dołączył do Edwina, Ruth i do mnie, gdzie usiedliśmy w ogrodzie, lub wyszliśmy razem. To właśnie podczas jednego z naszych wspólnych peregrynacji zapytałem naszego byłego przełożonego, czy mógłby dać mi krótki szkic swoich pierwszych wrażeń na temat świata Ducha.

To, co go tak mocno uderzyło, gdy znalazł się tutaj, to nie tylko ogrom i piękno świata Ducha, ale także sam opis tego świata w odniesieniu do świata Ziemi, a w szczególności w odniesieniu do życia, które zostawił po sobie. Przede wszystkim pojawiło się uczucie, niemal miażdżące, że zmarnował swoje ziemskie życie na pozornie nieistotne, nieodwracalne i wiele bezużytecznych form i formalizmu. Ale przyjaciele przybyli na jego ratunek intelektualnie i zapewnili go, że czas w jego osobistej aplikacji nie został zmarnowany, chociaż jego życie było objęte przez pompę i widowiskowość jego biura. Jakkolwiek ten ostatni pochłonął tych, którzy go otaczali, on osobiście nigdy nie pozwolił, aby stali się oni czynnikiem absorbującym w jego życiu. Z tej refleksji czerpał wiele pociechy.

Ale to, co uznał za najbardziej niepokojące psychicznie, to nieważność doktryn, które podtrzymywał. Tak wiele z nich popadało w ruinę. Ale znowu znalazł przyjaciół, którzy go prowadzili. Czynili to w prosty i bezpośredni sposób, który przemawiałby do jego czujnego umysłu, a mianowicie: zapomnieć o naukach religijnych ziemskiego życia i zapoznać się z życiem Ducha i jego prawami. Odrzuć stare i przyjmij nowe. Dlatego też dołożył wszelkich starań, aby to uczynić i odniósł całkowity sukces. Umył swój umysł z dala od wszystkiego, co nie miało podstaw w prawdzie i dokonał bardzo przyjemnego odkrycia, że w końcu w pełni cieszył się absolutną wolnością duchową. Odkrył, że o wiele łatwiej jest przestrzegać naturalnych praw świata duchowego niż "przykazań" Kościoła i bardzo przyjemnie było pozbyć się formalności związanych z jego ziemską pozycją. W końcu mógł mówić własnym głosem swobodnie, a nie głosem Kościoła.

W sumie, powiedział nasz były przełożony, myślał, że jego największe wrażenie po przybyciu do świata duchowego było tym wspaniałym poczuciem wolności, najpierw umysłu, a potem ciała, i uczynił go o wiele większym w świecie duchowym poprzez miarę jego nieobecności w świecie ziemskim.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...