Strony

niedziela, 18 sierpnia 2019

"Przypowieść o ogródku"

Obraz może zawierać: niebo i na zewnątrz
http://audio.kryon.com/en/Parable%20of%20the%20Back%20Yard.mp3

"Przypowieść o ogródku"

Witam was kochani; Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej! Obiecywałem przypowieść więc ponownie opowiem wam o dobrze znanym bohaterze wielu naszych przypowieści, człowieku imieniem Wo. Tych, którzy słuchają tego po raz pierwszy informujemy, iż Wo nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, nie posiada określonej płci, jest człowiekiem o imieniu Wo [w org. ang. Wo-man – przyp. tłum] w przypowieści mówimy o nim „on” tylko ze względu na wymogi języka. Ta przypowieść więc dotyczy wszystkich. Niektórzy szybko się w niej rozpoznają, inni zaś nie, bowiem przypowieść jest gatunkiem metaforycznym. Kochani, przypowieści zawsze posiadają znaczenie przenośne, służą jako metafora czegoś innego. Czasami tłumaczymy wam to znaczenie, czasami nie. Dzisiaj wszystkie metafory pragniemy wam wyjaśnić i będziemy to robili w toku naszej przypowieści, którą zatytułujemy „Wo i jego ogródek.”
Od razu się domyślacie, że ogródek to coś więcej i macie rację. Za chwilę dodamy coś więcej. Wo całe życie miał ogródek, do którego był bardzo przywiązany, tak samo jak wielu z was. Taki ogródek może się wam kojarzyć z dzieciństwem, jeśli go wtedy mieliście. Pamięta się go wtedy z punktu widzenia dziecka i przypomina się wszystko co tam było, co tam się budowało, w co bawiło, a wszystko dla wygody i zabawy. W przypadku naszej przypowieści, ogródek to przenośnia rzeczywistości, symbolizująca was samych, wasz sposób myślenia i postępowania, bowiem to wszystko kształtuje się od wczesnego dzieciństwa. Wo doskonale pamięta swój ogródek, jakby to było wczoraj, kiedy jego tato posadził w nim drzewo. Sadzonka już od początku była spora i ojciec najpierw sprowadził koparkę, aby wykopać odpowiedni dół. Ojciec zasadził to drzewo specjalnie dla syna. Drzewo zostało posadzone, kiedy Wo miał niecałe pięć lat i dobrze ten dzień pamięta. Ojciec powiedział mu wtedy: „Jak trochę podrośniesz, to mi pomożesz i razem zbudujemy w jego konarach drewniany domek. To ci się na pewno bardzo spodoba!” I tak się stało. Po upływie kilku lat, drzewo urosło niemalże na oczach Wo, jego konary na tyle się rozrosły, że stanowiły doskonałe oparcie dla ciężaru ojca i samego Wo oraz całego fortu-domku i narzędzi potrzebnych w jego budowie. Ojciec i syn rozpoczęli więc budowę.
Kochani, taki fort-domek to symbol dzieciństwa. W naszym przypadku Wo miał bardzo udane dzieciństwo i mile je wspomina. Wo pamięta coś jeszcze, z czego co po dziś dzień się śmieje. Jego ojciec podchodził do budowy fortu powoli i metodycznie, budując go bardzo solidnie. Podczas budowy ojciec przyniósł jeszcze dwie beczki, takie metalowe, które często służą za kosze na śmieci i wkopał je dnem do góry koło drzewa, żeby dodatkowo wzmocnić część podpory budowli. Waga tych beczek skupia się na tym, że tak, jak zostały wkopane ręką ojca, stały się stałą częścią ogródka i tkwiły na swoim miejscu nawet wtedy, kiedy Wo stał się już dorosłym człowiekiem. Te beczki były bardzo praktyczne i przetrwały nawet sam fort-domek! Przekształciły się w piknikowy stół. Wystarczyło tylko coś na nie położyć jako blat i wtedy taki stół służył na wszelkie okoliczności ogródkowych przyjęć i pikników. W cieniu drzewa dobrze się przydawał przez całe lata. A kiedy ktoś potrzebował miejsca do stolarki, to beczki też się przydawały jako stół roboczy. To był także świetny warsztat, więc beczki pozostały jako stała część ogródka. To ciekawe, że niektórzy sąsiedzi spoglądając na beczki pytali się Wo: „No jak tam, beczki pewnie kiedyś przyjdzie wykopać, one przecież wyglądają jak zwykłe śmietniki.” – na co Wo nieodmiennie odpierał - „Nie, beczki zostają!”  W sąsiedztwie zaczęto się więc z tych beczek śmiać mówiąc, że pewnie prędzej przyjdzie Porwanie Kościoła nim znikną beczki [Element doktryny protestanckiej przyjęty w Ameryce Płn zwłaszcza wśród Born Again na podstawie 1 Listu Św Pawła do Tesaloniczan 5:1-11- przyp.tłum.] Wszyscy w sąsiedztwie się z nich śmiali.
Kochani, wy też w swoich ogródkach macie takie beczki. Ich się nie rusza, nie da się, bo sama myśl o tym nawet nie przychodzi wam do głowy, bowiem one symbolizują wasze podstawowe prawdy. Pytanie: „Czy to wy je wkopywaliście, czy je wkopał tato?” Hmmm... Oczywiście one są przenośnią, bowiem niektórzy z was nie mieli taty, ale dobrze wiem, że rozumiecie tę metaforę, dobrze o tym wiem. Która ważna w waszym życiu osoba ciesząca się autorytetem wkopała takie beczki w waszym ogródku? One potem tak mocno wrosły w całość, że ciężko wam się od nich oderwać. Zresztą wcale nie macie ochoty się odrywać, bowiem ich stale używacie. A jak czegoś się stale używa, to się tego nie wyrzuca.
Drzewo też wciąż się rozrastało. Opowiem też, co się w tym samym czasie działo z fortem-domkiem. W tym miejscu nie sposób zachować neutralności płciowej, więc Wo miał i fort, bo tego pragnie każdy chłopiec, ale on miał także i domek, bo tak marzą dziewczynki. Jeśli Wo jest kobietą [ang. Woman] to w dzieciństwie był dziewczynką i koniecznie chciał mieć domek. W tym miejscu więc oddajemy cześć podziałowi na płcie. Domek- tak samo jak fort - reprezentuje wewnętrzne dziecko. To było miejsce do zabawy w dom, do podwieczorków na niby, do zabawy z lalkami. To był także fort obronny i wiele innych różnych rzeczy. Bawiliście się tam, kiedy mama i tato byli w pracy. Ogródek więc staje się symbolem dzieciństwa, życia, symbolem systemu przekonań wyniesionych z domu.
Och, a drzewo? Ono wciąż się rozrasta. Kurczowo się tego wszystkiego trzymacie, bowiem pewne rzeczy w życiu musicie traktować jako solidne i niezmienne. Ciężko wam, kiedy nie macie w życiu niczego solidnego, na czym można by się oprzeć. W przypadku Wo, drzewo było tym czymś, co służyło mu za oparcie nawet długo potem jak zniknął fort-domek, on się go trzymał kurczowo i drzewo wkrótce niesamowicie się rozrosło. Teraz wypełniało sobą niemalże całą przestrzeń i swą gęstą jak las koroną zacieniło cały ogródek. Już jako dorosły mężczyzna Wo często siadał w jego cieniu sącząc przez słomkę orzeźwiający napój mówiąc: „Ale tak dobrze!” Rozglądając się dokoła, Wo rozpamiętywał przeszłość wszystko chwaląc: „Ale fajnie, dziękuję beczki i drzewo, pamiętam jak dziś dawny fort-domek i tamtą zabawę... Myśląc nad tym trochę dłużej, oczywiście przyznawał, że w życiu spotykały go także rzeczy negatywne, choć wymieniając je przed samym sobą wiedział, że przez wszystko udało mu się przejść, bowiem był człowiekiem zrównoważonym.
Nie potrafił jednak sobie wytłumaczyć, skąd się w ogródku wzięły szczury? „Mamy szczury!” – mówił ze zdziwieniem – „one na pewno nie są stąd, one przychodzą od sąsiada! Ale nie mam zamiaru się z sąsiadem o to wykłócać, bo go bardzo lubię. Na pewne tematy się z sąsiadami nie rozmawia. Na pewno nie rozmawia się ani o szczurach, ani o tym jak się wychowuje dzieci. Sąsiadów się tylko kocha. [w jęz. ang. „sąsiad” to także biblijny bliźni – przyp. tłum] Nie wiem dokładnie, jak to z tymi szczurami, ale one jakoś przedostają się przez płot.”
Oczywiście, szczury symbolizują życiowe wyzwania i kłopoty. To są takie sprawy, którym nie za bardzo chcecie się przypatrywać, choć w pewien właściwy każdemu z was sposób tak, czy inaczej się do nich zabieracie. W niektórych ogródkach tych szczurów jest za dużo. Wtedy właśnie stajecie się dysfunkcyjni, zaczynacie się stresować i zapadacie na zdrowiu. Wo jednakże dobrze rozumiał życie i umiał sobie ze szczurami radzić, bowiem był człowiekiem zrównoważonym, był dobrym człowiekiem.
Ale do tego doszły jeszcze węże. Nie wiedział dokładnie, jak one się dostają do ogródka, ale wiedział na ich temat wystarczająco wiele, żeby być przekonanym, że one przedostają się do niego spod płotu. Nie było ich zbyt wiele, ale Wo się ich bał i kiedy widział to, uciekał do środka i dzwonił po kogoś innego, żeby je zabrał. Wąż to symbol strachu przed czymś, nad czym nie posiada się żadnej kontroli. To może być strach przed śmiercią, chorobami, czyli jest to wszystko, co nie jest zwykłym szczurem. Wo mówił wtedy: „Przecież walczę z wężami, wcale ich nie unikam i kiedy się pokazują to stawiam im czoła, a następnie znów wychodzę na zewnątrz, popijam przez słomkę i twierdzę, że wszystko jest w porządku.”
I tak się sprawy toczyły, aż do pewnego dnia, kiedy przyszło trzęsienie ziemi... Wo pamięta, jak wtedy siedział w ogródku i sobie popijał przez słomkę myśląc, że wszystko jest w porządku. Wtedy och, wszystko wokół się zatrzęsło i Wo usłyszał trzask łamiącego się drzewa, następnie konar albo dwa spadły na ziemię. Fort-domek się rozchwiał. Sam Wo przeżył trzęsienie bez szwanku, nikt z jego sąsiadów też nie ucierpiał. Po trzęsieniu ziemi, w którym nikt nie zginął nastały jednak niesamowite zmiany! Jak trochę ochłonął z wrażenia, Wo powiedział: „Nie wiem, co się stało, ale chyba wszystko jest w porządku. Drzewo teraz wygląda inaczej, fort-domek też nie jest ten sam, ale tak ogólnie, chyba wszystko jest w porządku.”
Tak, wszystko było w porządku, dopóki nie pojawili się inspektorzy. Inspektorzy to przenośnia niemalże wszystkiego w waszym życiu, co przedstawia władzę. Czasem zamiast władzy inspektorzy symbolizują objawienie. To ciekawe, czyż nie? Inspektorzy oznaczają więc to wszystko co wymaga od was zaprowadzenia zmian w ogródku. W przypadku Wo, to mogą być inspektorzy budowlani, bowiem wiadomo, że było trzęsienie ziemi. Co ciekawsze, to niektórzy w sąsiedztwie Wo nie mieli żadnego trzęsienia ziemi! Ha ha, ale Wo go doświadczył tak samo, jak jeden z sąsiadów. To już powinno wam dużo dać do myślenia o tym, jak w przypowieściach nie wszystko jest powiedziane i wyjaśnione do końca.
Wo był starą duszą, dobrym człowiekiem i posiadał świadomość gotową do dalszej ewolucji. Trzęsienie ziemi zaprowadziło zmiany w ogródku. Pewnego dnia przybyli inspektorzy mówiąc: „Porozmawiajmy o drzewie” – na co Wo odpowiedział: „Jak mi powiecie, że drzewo trzeba ściąć to już teraz sobie idźcie z powrotem, bo nie mam zamiaru nawet tego słuchać!” „Nie, nie, Wo, drzewa wcale nie trzeba wycinać, ale teraz jest za ciężkie i pora je przyciąć.” – wyjaśnili i zaczęli mu tłumaczyć jak działa Gaja. „Wo, w lesie Gaja sama sprawuje pieczę nad drzewami, poprzez pożary, choroby i wiatry, sama obala nadwątlone drzewa i jakkolwiek go nie nazwać, Gaja posiada pewien system, który dba o te sprawy, ale to drzewo nie rośnie w lesie, ono sobie rośnie tutaj w ogródku i to ty jesteś teraz za nie odpowiedzialny. To drzewo musi być odpowiednio przycięte. Poza tym, takie drzewo trzeba było od dawna regularnie przycinać.”
Jeśli dobrze śledzicie moje wyjaśnienia, to zrozumiecie, że drzewo to symbol wszystkiego, czego Wo  się trzymał dla bezpieczeństwa i wygody, co stanowi podstawę jego życia, więc konieczność przycinki to przenośnia mówiąca o tym, że w zależności od tego, kto tego słucha, to może oznaczać, że w życiu taki przegląd wartości, na których opiera się cała rzeczywistość, należy przeprowadzać regularnie, a Wo tego nigdy nie robił. Większość ludzi zresztą też tego nie robi. Dla was wszystkich, drzewo to drzewo, aż tu nagle się dowiadujecie, że o nie trzeba dbać i regularnie przycinać.
Wo nie chciał nawet patrzeć na przecinkę. „Musicie mnie zapewnić, że drzewo tę przecinkę przeżyje!” - „Ono nie tylko przeżyje, ono dzięki temu będzie żyło całe dekady dłużej!” – zapewniali. „Ono jest wspaniałe i ani nam w głowie je uszkadzać, my je tylko przytniemy, Wo, żeby mu się lepiej rosło.”
Kiedy robotnicy skończyli przecinkę, Wo wszedł do ogródka choć nie wiedział, czego się spodziewać. Kiedy zobaczył okrojone drzewo to upadł na kolana i zaczął szlochać. „Wyście go nie przycięli, wyście go ścięli!” Oczywiście Wo przesadzał, drzewo wciąż żyło, ale ponieważ Wo nigdy nie widział przyciętego drzewa, to roztaczający się przed nim widok go zaskoczył. Szczelna korona miała teraz prześwity, robotnicy usunęli wiele gałęzi i konarów. Ale prócz tego Wo zauważył także, że wokół drzewa znikły gryzące owady. Dopiero teraz Wo zrozumiał, że to właśnie nieprzycinane drzewo raziło go tymi owadami, kiedy on sobie popijał przez słomkę w jego cieniu, a teraz gryzące owady znikły. Poza tym Wo teraz będzie musiał nosić przeciwsłoneczne okulary, bo w ogródku jest za dużo światła! - „Nie ma żadnego cienia!” Inspektor jednakże zapewnia, żeby się nie martwić, bo wkrótce i cień się znajdzie, bowiem drzewa odrastają bardzo szybko. Wo rozumiał, co mu powiedzieli inspektorzy, ale widok drzewa i ogródka wcale mu się nie podobał. Nawet nie mógł rozpoznać dawnego drzewa, znikły konary i korona wyglądała zupełnie inaczej, drzewo zmieniło się nie do poznania i zostało przycięte niemalże do zera. To wtedy inspektor wyjawił Wo: „Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale w procesie wycinki wykopaliśmy także beczki.” Ha ha ha. Wo na to: „Co? Wyrzuciliście beczki?!” -„Spokojnie, nic się nie stało, Wo, wszystko jest w porządku!” A on się oglądał przez ramię spodziewając się Porwania Kościoła! –„Wykopali beczki!!” „Podczas wykopywania beczek coś zauważyliśmy. Wo, czy wiesz, że w ich środku było gniazdo węży?”- „Co?!” „Tak, tam się zagnieździły węże! Czy ty kiedyś w ogóle zaglądałeś tam do środka? Od ilu lat one stoją tak wkopane?” Teraz dopiero Wo sobie uzmysłowił, że przecież jeszcze ani razu pod beczki nie zaglądał, a przecież to właśnie stamtąd wychodziły węże! Kochani, węże to metafora wszystkiego, czego nie chcecie oglądać, to są absolutne prawdy, które przekazał wam ojciec, Gdybyście mieli pod nie zaglądać to wydawałoby się wam, że bezcześcicie jego pamięć. Nie ruszacie więc tych ważnych rzeczy, których nauczył was ksiądz, czy pastor, mama czy tato, bądź uwielbiany przez was profesor. Nie ruszacie więc tych beczek, przez szacunek dla ich pamięci, a pod nimi kryją się węże! One się tam zagnieździły, bo nikt beczek nigdy nie ruszał. Wydaje mi się, że rozumiecie tę przenośnię.
„Wo, przepraszam, że ci o tym wspominam, ale wydaje mi się, że domek na drzewie trzeba usunąć! Oczywiście można go zreperować, ale to jest drogie, lepiej się więc go pozbyć. Zresztą to jest budynek wzniesiony bez odpowiedniego pozwolenia, więc i tak nie powinno go tutaj być. Patrz, nie ma fundamentu, przecież on kiedyś ci się zwali na głowę!” Wo zupełnie zdrętwiał i nie wiedział co odpowiedzieć. Wskazał ręką, aby zabrali fort-domek. I domek zabrali. Na drugi dzień inspektor przyznał, że rozbiórka domku zajęła dłużej, niż się spodziewano. „Dlaczego?”- zapytał Wo – „Tam się zagnieździły szczury!” - „To one nie przychodziły z sąsiedniego ogródka?” – „Och nie, one przychodzą z domku!” –„Wo, jak dawno temu tam zaglądałeś?” - „Nie zaglądałem tam od czasów dzieciństwa, domek został mi na pamiątkę.”
Kochani, pragnę abyście się dobrze tej przenośni przyjrzeli, bowiem są wśród was tacy, którzy też pielęgnują pewne pamiątki i nie ruszają dziecka wewnętrznego, bowiem ktoś wam powiedział, że dorośli muszą się odpowiednio zachowywać, więc żadnych chichotów i śmiechów! Ktoś wam powiedział, że w pewnym wieku już się nie bawi w piasku. Posłuchajcie, posłuchajcie: jeśli zaczniecie odwiedzać swe wewnętrzne dziecko, ono wam może uratować życie! To dziecko wewnętrzne jest tym, kim naprawdę jesteście. W nim kryje się piękno i niewinność. Wo przestał odwiedzać swój fort-domek. Był dorosłym, zrównoważonym człowiekiem, ale kiedy przestał odwiedzać swój drewniany fort, tam zagnieździły się szczury, pojawiły się węże i wszystko inne.
Niedługo po inspekcjach, Wo znów siedział sobie wygodnie w ogródku i sączył przez słomkę napój, a na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Ha ha ha! Słońce dobrze przygrzewało i Wo zauważył coś jeszcze: kolor! Zaczęły rosnąć kwiaty! Od urodzin Wo, kwiatów w ogródku nigdy nie było! Wo zauważył, że wciąż wszytko jednak było w porządku. Drzewo wciąż żyło, może i w dalszym ciągu służyło wsparciem i zapewniało wygodę. Teraz jednakże rosły na nim nowe gałęzie i inaczej układał się rzucany przez nie cień. Fort –domek pozostał w pamięci Wo i kiedy tylko sobie przypominał to wybuchał dziecinnym chichotem i piszczał z zachwytu. A beczki? Ha ha ha! Beczki zostały wykopane, zresztą komu takie starocie są w ogródku potrzebne?
Oto koniec naszej przypowieści. Kochani, a jak wygląda wasz ogródek? Ilu z was odczuło trzęsienie ziemi? Zdradzę wam jeszcze jedną tajemnicę. Każdy z was inaczej odczuwa trzęsienie ziemi. Ono miało miejsce i wczoraj i w roku 2012, a może przyjdzie dopiero jutro. To jest wydarzenie, które wstrząsa fundamentami waszych przekonań i ono wcale nie musi być negatywne. Możecie opuścić to miejsce zrozumiawszy całą przypowieść. Zanim dzisiaj pójdziecie spać, możecie dostąpić objawienia i powiecie wtedy: „Widzę swój ogródek, on nie wygląda najlepiej. Nie chcę przeżywać trzęsienia ziemi, ja chcę tylko nowe drzewo!” - Tak mówi stara, mądra dusza - „Duchu, nie musisz mnie ściągać do parteru, żebym zrozumiał pewne sprawy!” Inni z kolei w życiu zostaną zmuszeni do przyjrzenia się zagadnieniom, których wcale nie chcieli oglądać. Krzykną wtedy „Boże, coś mi uczynił? Za co mnie tak karzesz? W czym tak ciężko zgrzeszyłem? Dlaczego ja?” W tej chwili zwracam się do kogoś na tej sali. „Jestem dobrym człowiekiem, dobrą starą duszą, wierzę w te rzeczy, więc dlaczego to się ze mną dzieje?” Odpowiedź: „Boś uparty i dobrze o tym wiesz! Przejdziesz przez to wszystko i kiedy już się znajdziesz na drugim brzegu, to w ogródku będziesz miał więcej światła i twoje drzewo będzie przycięte, ale nie ścięte. Kochany, dobrze mnie w tej chwili rozumiesz.”
Każdy z was się właśnie tak zachowuje. Absolutnie każdy człowiek, chociaż każdy z was jest na swój sposób odmienny pod każdym względem, to wszyscy posiadacie ogródek. Zastanówcie się nad tymi rzeczami, nad światłem na Ziemi i zachodzącymi tutaj zmianami. Rozważcie zmiany, które mogą zajść w świadomości każdego z was, a nawet zmiany w waszych przekonaniach, kiedy was pytam, kim naprawdę jesteście?
A teraz powróćmy do nowiny przekazanej dzisiejszego ranka. [pt. „Wybór” – poniżej w tej grupie – przyp. tłum] Kiedy zaczniecie się zastanawiać nad tym, kim jesteście, co dla tej planety znaczycie oraz po co tutaj w ogóle jesteście, odpowiedzi na wszystkie te pytania są piękne, bo w nich zawarty jest majestat i wspaniałość, o czym się przekonacie odpowiadając na wszystkie podjęte dzisiejszego dnia na konferencji kwestie. Oto nowina od Kryona, którą przekazuję wam już od trzydziestu lat. Ona jest zawsze ta sama, my tylko ją za każdym razem opowiadamy, używając innych słów.
I tak jest.
Kryon

Tłumaczyła: Julita Gonera
Edytor: Jadwiga Fedynkiewicz
Obraz: Johanna Basford

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...