Cztery oblicza miłosierdzia, Cz III Miłosierdzie wobec samego siebie
Witam
was kochani! Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej. Na początku
niniejszej serii mówiliśmy, że w tym miesiącu przedstawimy wam cztery
oblicza, miłosierdzia. Miłosierdzie ma więcej obliczy i aspektów, jednak
skupimy się na czterech, jedne z których są łatwe do zrozumienia, a
inne trudniejsze. Dzisiaj opowiemy o trzecim obliczu. Spośród
wszystkich, o których mowa w tym miesiącu trzecie oblicze jest
najbardziej katalityczne. Liczba trzy symbolizuje katalizator, zapowiada
nadchodzącą zmianę. Jeśli potraficie zrozumieć to, o czym wam dzisiaj
opowiem, wiedzcie, iż jest to zagadnienie szczególnie trudne. Dzieje się
tak, gdyż dzisiaj chodzi nam o miłosierdzie wobec samego siebie, czyli
dotyczy ono każdego z was osobiście.
Rozpocznijmy tak, jak
zaczynaliśmy dwa poprzednie przekazy, od definicji miłosierdzia. Nie
jest to definicja, którą można znaleźć w jakimś słowniku, określająca
to, jak miłosierdzie postrzega się w danej kulturze; jest to definicja
miłosierdzia pochodząca od nas. Co, waszym zdaniem, jest najdoskonalszą
formą miłosierdzia? Będzie to oczywiście miłosierdzie pochodzące z
drugiej strony zasłony, które można przekazać, osiągnąć, czy sobie
przyswoić tak, aby stało się częścią was samych, a co jest możliwe, gdyż
dusza każdego z was stanowi część Źródła Stwórczego.
Ponownie
przekażę wam definicję miłosierdzia. Naszym zda-niem, miłosierdzie to
połączenie z umysłem Ducha, umysłem Boga, jeśli tak to chcecie nazwać,
umysłem Źródła Stwórcze-go. Jest to rodzaj połączenia, ze Źródłem
Stwórczym, pozwalającego na zespolenie się nadające wam energię
dojrzałej dobroczynności, otwartość serca oraz zrozumienie wszystkiego,
co was otacza. Powtarzam, choć nie koniecznie dosłownie, aby was nie
zanudzać: Miłosierdzie to łącze ze Źródłem Stwórczym pozwalające na
zespolenie się umożliwiające osiągnięcie energii otwartości serca,
doj-rzałych uczuć, które z kolei pozwalają wam na zrozumienie
wybiegające daleko poza to, które osiągnęliście przed zespoleniem.
Co
następuje, to opis co robić po osiągnięciu tak zrozumiane-go
miłosierdzia, co stanowi trzecie oblicze miłosierdzia i jest to
miłosierdzie wobec samego siebie. Jeśli sobie przypominacie, oblicza
omawiane w poprzednich dwóch przekazach mogły być łatwiejsze do
zrozumienia, gdyż odno-siły się do innych. Dzisiaj mowa o każdym z was z
osobna. Jednym z najtrudniejszych tematów, jaki można poruszyć,
oczywiście jest zagadnienie miłości wobec samego siebie, ale odłóżmy go
na inną porę. Teraz porozmawiajmy o tym, co to znaczy być miłosiernym w
stosunku do samego siebie? Niektórzy powiedzą mi: „Kryonie, mówiąc o
miłości i miłosier-dziu, nawet nie wiem, czy w ogóle jest między tymi
uczuciami jakaś różnica?” Inni zaś odpowiedzą: „Nawet nie wiem, jak się
do tego zabrać?” I jedni, i drudzy będą mieli rację; ciężko jest
spojrzeć na siebie z perspektywy miłości czy miłosierdzia.
Niemalże
cała świadomość, zwłaszcza ludzka, rozpoczyna się od walki o
przetrwanie. Nawet później, kiedy osiągacie już dojrzałość oświeconej
istoty boskiej — którą jakże wielu z was już osiągnęło — wciąż
postrzegacie siebie w zupełnie innym świetle. Wielu idzie przez życie i
doświadcza niesamowitych zmagań, cały czas walczy. Wydarzają im się
różne rzeczy i nie rozumieją, dlaczego tak się dzieje? Kiedy coś się im
przytrafia, mówią: „Nie wiem, co takiego zrobiłem złego, pewnie jestem
ofiarą życia. Może w tym życiu nikt się o mnie nie zatroszczy?” I mówią
tak za każdym razem, kiedy coś im się wydarza. Teraz się zapytacie: „Jak
mogę być wobec siebie miłosierny, skoro ciągle mi się takie rzeczy
wydarzają?” „Aha, już wiem” – odpowiadacie sami sobie – „Trzeba się nad
sobą zmiłować. Będę sobie bardzo współczuł. Tak, to jest to: zlituję się
nad sobą”. [Kryon się śmieje.] A przypominacie sobie pierwszy przekaz z
naszej serii? Kochani, litość to nie miłosierdzie. Przecież
przy-toczyliśmy wam definicję miłosierdzia. Miłosierdzie wcale nie
polega na litowaniu się nad samym sobą, czy nad kimś innym, och, nie. I
oto teraz mamy przed sobą zagadnienie miłosierdzia wobec samego siebie.
Przez
co w życiu przechodziliście? Nieważne, czy jesteście teraz młodzi, czy w
starszym wieku. Każdy z was miał doświadczenia, które być może
sprawiły, że obecnie czujecie się, jakbyście byli niedostateczni, czegoś
wam brakowało, jesteście pokonani, czy przygaszeni. Podobne uczucia są
właściwe wszystkim świadomym istotom, w czasie dojrzewania. Każdy z was
może spojrzeć na dotychczasowe życie i powiedzieć: ,,Dużo przeżyłem i
wciąż żyję oraz uczę się, jak być bardziej dobroczynnym wobec siebie”.
Możecie tak mówić, gdyż na tym polega cała ta nauka, nieprawdaż? Jest to
temat naszej nauki, czyż nie? Na tym polega sens Kręgu Dwunastu.
Zasiadacie na krześle i zaczynacie patrzeć na własne życie z innej
perspektywy. Czy stać was na miłosierdzie wobec odbywanej podróży?
Powtarzam, połączenie z umysłem Boga zespolenie się w do-broczynności i
zrozumieniu, nauczenie się otwartości serca wobec samego siebie. Zwracam
się do każdego z was: Czy możecie się cofnąć i przyjrzeć się sobie
mówiąc: „Wow, ale życie! Ależ miałem/miałam przeżycia!” Dobrze wiecie, o
co mi w tej chwili chodzi.
Pragnę wam teraz przypomnieć pewien
zwrot, którego niegdyś używaliśmy częściej: „żelazo ostrzy się żelazem”.
Czy ostatnio macie wrażenie, jakby was ostrzono? Jeśli tak, to czy
potraficie zdobyć się na miłosierdzie wobec samych siebie nie jako
ofiary, lecz jako zwycięzcy? Spójrzcie an siebie jako na zwycięzcę w
sensie, że wiele doświadczyliście i przez to wszystko jednak
przeszliście, gdyż tak też i było, inaczej byście tego programu nie
oglądali. „Wow! Ale to robi wrażenie!” Możecie posiąść miłosierdzie
wobec samego siebie poprzez połączenie z umysłem Boga, poprzez
spojrzenie na siebie z otwartością serca, z dobroczynnością. Może nawet
zobaczycie siebie, jak zasiadacie na krześle i mówcie sobie: „Żywię
miłosierdzie do tej duszy, która przezwyciężyła tyle przeciwności i tyle
przeżyła! Ta dusza to zwycięzca to żadna ofiara”. Przejście z ofiary do
zwycięzcy stanowi sedno miłosierdzia do samego siebie.
Zapraszam
niektórych z was abyście kilka razy posłucha-li/przeczytali niniejszy
przekaz i dobrze zrozumieli, co pragnę wam powiedzieć, o co mi tutaj
chodzi. Najtrudniej przychodzi wam nabranie dystansu do samego siebie.
Wcześniej prosili-śmy was, abyście zaczęli siebie kochać. Możecie kochać
sa-mych siebie za wszystko, co w życiu przeżyliście, oraz ze względu na
świętość waszej świadomości. Macie prawo się kochać, gdyż każdy z was
jest stworzeniem bożym, każdego z was Stwórca kocha co z kolei daje wam
możliwość żywienia miłosierdzia także wobec samego siebie.
Powtarzam.
Miłosierdzie to katalizator stwarzający inne rze-czy. Jeśli potraficie
okazać trzy oblicza miłosierdzia, o których była już mowa, co się stanie
następnie, będzie wyjątkowe. Czy wiecie, że miłosierdzie eliminuje
strach? Jeśli jesteście Człowiekiem miłosiernym, na wszystko patrzycie
inaczej, nawet na samego siebie. Załóżmy, że zapuszczacie się gdzieś w
nieznane, albo nawet, że przy-trafia się wam coś negatywnego. Czy po
wszystkim, potraficie się cofnąć i spoglądając wstecz powiedzieć: „WOW! I
to przeżyłem/przeżyłam. Żelazo ostrzy żelazo”.
Czy potraficie
spojrzeć na siebie, jako przechodzących przez szereg zwycięstw? Czy
możecie spojrzeć na siebie jako zwy-cięzców triumfujących nad strachem,
triumfujących nad przeciwnościami? Jest to przeciwieństwo tego, co
niektórzy z was dotychczas powtarzają: „Och, znów mi się to przytrafia i
pewnie jeszcze nie raz się trafi. Nigdy nie mogę się w życiu wyrwać do
przodu!” [Kryon się śmieje.] przecież mówimy wam, że nie to jest waszą
spuścizną. Nie po to żyjecie na Ziemi. Żyjecie tutaj, aby wszystko to
pokonać i wejść w światło, które następnie stwarza sytuacje, których się
nie spodziewacie. Jeśli potraficie żywić miłosierdzie, to jest to
element boski. Element ten zaczyna się w was rozrastać stając się drugą
naturą. Nie tylko zaczynacie żywić miłosierdzie wobec innych i planu, o
czym była mowa w poprzednich dwóch częściach, ale zaczynacie je żywić
wobec samych siebie. Kiedy tak się staje, to zaczyna się uzdrowienie.
Komórki ciała, być może czająca się tam choroba, wszytko inne co wydaje
się wam, że tkwi w genach zaczyna ustępować tylko dlatego, że
postanowiliście od-nosić się do siebie miłosiernie. To wtedy zaczyna się
uzdro-wienie. To wtedy wymazujecie wszystko, co temu uzdro-wieniu stoi
na przeszkodzie. Wydłużacie sobie życie. O tym wszystkim mówiliśmy wam
już nie raz. Im bardziej miłosierni się stajecie, tym częściej będziecie
się znajdować na właściwym miejscu, o właściwej porze, aby korzystać z
synchronii, o które zawsze się modlicie. Na tym polega miłość, o której
tak często mówimy, że jest możliwa, a która jest możliwa dzięki świętemu
miłosierdziu wrodzonemu w Człowieka. Ono tkwi w duszy każdego z was i
jest łatwo dostępne. Musicie jedynie nauczyć się go używać i jak z nim
pracować; a im częściej się to robi, tym lepiej wychodzi. Z czterech
obliczy miłosierdzia, to jest najtrudniejsze: miłosierdzie dla samego
siebie. Gratuluję, jeśli zrozumieliście mój dzisiejszy przekaz, gdyż
przekazujemy go z miłością i miłosierdziem, które Bóg żywi do każdego z
was z osobna.
I tak jest.
- Kryon
Polska transkrypcja przekazu wstępnego Kryona ze spotkania w Kręgu Dwunastu z dnia 17 lutego, 2021 roku.
Tł. Julita Gonera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz