Transkrypcja
czwartego przekazu z konferencji pt. „Zjazd gwiezdnych nasion”, która
odbyła się w dniach 10-11 października, 2020 roku w Arizonie.
Witam was kochani! Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
Jestem
świadomy dzisiejszego dnia i tego, co zostało tutaj powiedziane, tego,
co tutaj właśnie zaszło. Jestem świadomy wszystkich was siedzących
rzędami na widowni, jestem świadomy wszystkich, którzy będą tego
słuchali i to czytali w przyszłości. Jak wam to często przypominam, to
się nigdy nie zmieni. Kochani, czas wcale nie jest taki, jakim się wam
wydaje. Dla was jest on liniowy a dla nas wszystko dzieje się w TERAZ.
Dla nas nie ma różnicy między wami teraz, jak tutaj siedzicie i wami
tysiąc lat wstecz, kiedy nosiliście inne ciała. Dzieje się tak, gdyż
widzimy waszą duszę, waszą duchową tożsamość, rozpoznajemy was z
imienia, które śpiewamy wam światłem, bowiem dobrze was znamy. Każdy z
was stanowi część rodziny, która jest znacznie większa, niż to się wam
wydaje.
Pragnę
podzielić się z wami pewną opowieścią. Będzie to opowieść o was samych,
lecz opowiem ją wam w sposób, którego nie oczekujecie. Będzie to
opowieść, którą nie koniecznie już wam w ten sam sposób opowiadałem.
Jest to wspaniała opowieść, wyróżniająca się swą czystością, prawdą i
trafnością, choć żaden z naukowców się z nią nie zgodzi. Jeśli
pragniecie dowiedzieć się czegoś o początkach tego wszystkiego, to macie
pecha kochani, gdyż nie ma żadnych. Jest to założenie, którego ani cała
Ludzkość zbiorowo, ani każdy z was z osobna, nie potrafi sobie
wyobrazić. W waszym liniowym świecie nie ma czegoś takiego jak „bez
początku i bez końca”. Dla Ludzi wszystko jest jak struna, od razu się
pytacie: „Jak długa?” Cóż, ona może być dowolnie długa, lecz niezależnie
od tego, dla was taka struna musi mieć dwa punkty wspólne: początek i
koniec. W ten sposób myślicie o absolutnie wszystkim. O własnym życiu:
początek i koniec. O czymkolwiek innym: początek i koniec. O
Wszechświecie: początek i koniec. Myślicie tak, gdyż wam się wydaje, że
właśnie tak wygląda wasza rzeczywistość.
Gdybyście
zrozumieli zjawisko czasu, gdybyście zrozumieli wielowymiarowy
charakter pojęć, o których była mowa, to wtedy zaczęlibyście to lepiej
rozumieć. Jest to coś więcej jak krąg; co wy na to, jeśli wam powiem, że
ta struna nie ma żadnego początku ani żadnego końca? Odpowiecie na coś
takiego mówiąc: „Aha, trzeba ją związać w krąg”. A my wam na to: „Och
nie, wcale nie trzeba!” Jest to tylko wasze własne wyobrażenie, dzięki
któremu z zadowoleniem możecie powiedzieć, że rozumiecie, o co mi
chodzi. A co wy na to, jeśli coś istniało zawsze? Czy można powiedzieć,
że Bóg miał jakiś początek? Raptem odezwą się wszyscy teologowie i
zaprzeczą: „Och, nie, nie, nie, Bóg jest przecież wieczny!” I teraz
będziecie ciągnąć dalej: „Jeśli Bóg był zawsze, to czyż nie znaczy to,
iż Stworzenie także istnieje od zawsze?” Następnie zaczniecie się na
temat tego pojęcia spierać, czy je dyskutować, w zależności od tego,
jakie macie podejście do tego, co Bóg stworzył.
Co,
jeśli Stwórca, który zawsze był, nie ma żadnego początku i z nim zawsze
istniało jakieś Stworzenie? Czyż nie oznacza to, że wasz Wszechświat i w
ogóle Wszechświaty istnieją od zawsze? Tak, kochani, nawet teraz
istnieje wiele Multiwersum. Wam się tylko wydaje, że wasz Wszechświat
jest ogromny i niezmierny. A teraz sobie to wszystko pomnóżcie. Różne
Mulitwersum istnieją do zawsze. Jak wam się to na razie podoba, że coś
zawsze było i zawsze będzie? Jednak w tym wszystkim wciąż się coś
nieustannie stwarza. Jednym z takich aktów stwórczych był wasz
Wszechświat stworzony z innych odwiecznych Multiwersum. One także miały
swój własny czas powstania, czas końca, na tle innych Wszechświatów,
które istniały zawsze, zanim one nastały.
Jak
to możliwe, żeby Multiwersum stworzyło nowy Wszechświat? Takie
stworzenie opiera się na prawach fizyki, które sami pewnego dnia
odkryjecie i przyjmiecie do wiadomości jako prawdę. Na podstawie
obserwacji tego, co nazwaliście Wielkim Wybuchem, a co wcale nie było
takie wielkie, fizycy nawet już teraz zaczynają rozważać potencjał
istnienia wielości Multiwersum. Wielki Wybuch to było coś zupełnie
innego. Jeśli chcecie to tak określić, to wasz Wszechświat jest
rezultatem specjalnej kolizji innych Wszechświatów, choć nie była to
żadna kolizja. Fizyka zawiera w sobie różne gałęzie. Wam się wydaje, że
na opisanie rzeczywistości istnieje tylko jeden jej rodzaj. W innych
Wszechświatach nawet w innych galaktykach w waszym Wszechświecie prawa
fizyki działają trochę inaczej w odpowiedzi na warunki, w jakich te
galaktyki, czy Wszechświaty powstały.
„Kryonie,
ty teraz mówisz w kółko”. Tak, mówię w kółko. Mówię w kółko, gdyż na
razie nie znacie linii, które to wszystko łączą. Na razie nie rozumiecie
co te linie znaczą. Istnieje coś, co określę mianem membrany [pojęcie
używane w teorii strun]. Jest to energetyczna membrana otaczająca i
czyniąca Wszechświat Wszechświatem, lecz jeśli jest więcej Wszechświatów
zebranych w Multiwersum, to może zaistnieć sytuacja, kiedy od czasu do
czasu te membrany się dotkną. Kochani, a kiedy tak się dzieje, to się
wtedy iskrzy, oczywiście mówię teraz w przenośni. Wasz wszechświat
powstał, kiedy zetknęły się ze sobą dwie takie membrany. To, co
określacie mianem Wielkiego Wybuchu jest niedorzeczne, nawet dla
dziecka. Na jego pytanie: „A skąd ty się wzięłaś/wziąłeś?” —
odpowiadacie mu roztaczając taki obraz: „Na początku nie było niczego i
raptem powstało wszystko”. Nawiasem mówiąc, tak wygląda omawiana nawet
obecnie przez fizyków teoria Wielkiego Wybuchu.
Pewnego
razu nie było niczego, aż tu raptem powstało wszystko! Na coś takiego
nawet dziecko odpowie: „ Zaraz zaraz, przecież to wszystko musiało
powstać z czegoś, a nie z niczego”. I tutaj fizyk zwraca się do dziecka
mówiąc: „Dziecko, daj mi spokój, idź się pobawić gdzie indziej.”
Widzicie, istnieje coś jeszcze. Nawet przy narodzinach waszego
Wszechświata, jeśli tak to chcecie nazwać, istniało coś szczególnego,
pewien akt stworzenia. Kochani, materia wcale nie powstała z niczego.
Ona zawsze istnieje i wtedy stała się gotowa na przejście w inny wymiar i
stać się tym, co obecnie nazywacie waszym Wszechświatem. I wtedy się to
wszystko zaczęło, cała ekspansja powoli stwarzająca całe galaktyki.
Galaktyki następnie stały się innymi rzeczami. Ze świstem przelatująca
wszędzie materia, nieco spowolniła, a to wszystko trwało miliardy lat. W
przeciągu tych miliardów lat – i to jest bardzo ważne — takie same
procesy, które stworzyły życie na innych planetach, stworzyły je także
na waszej.
Życie
powstaje zupełnie naturalnie w procesie i z pierwiastków, które sami
znacie. Wasza tablica Mendelejewa wygląda mniej więcej tak samo, jak
gdzie indziej, no może z wyjątkiem jednego, czy dwóch pierwiastków,
których na Ziemi nie ma, bądź których jeszcze nie odkryliście. Te same
pierwiastki, które stworzyły życie na Ziemi, stworzyły je także
wszędzie. Jest to coś, co łączy was wszystkich. Pierwiastki wszędzie są
te same. Kiedy połączyć to wszystko razem, kiedy słońca są tych samych
rozmiarów, kiedy panuje podobna grawitacja, pogoda, jest woda, to wtedy
powstaje wiele Ziem. Możecie się zapytać: „Jakżeż może być inaczej? Jak
można patrząc w niebo i gwiazdy mówić, że jesteśmy sami, tylko dlatego,
że na razie nikt nam nie pomachał i nie powiedział: Cześć!?” Nawiasem
mówiąc, tak głosi jedna z najpopularniejszych teorii zakładająca, że
jesteście sami, gdyż jak na razie nikt się wam nie przedstawił, zatem
pewnie w ogóle nie istnieje. Taki rodzaj myślenia jest bardzo
powszechny. Istnieje jednak pewna przyczyna, dlaczego na razie nikt się
wam nie przedstawił. Jeśli wciąż macie co do tego jakieś wątpliwości, to
mówię, że obcy rzeczywiście istnieją.
Powoli,
wraz ze stygnięciem materii we Wszechświecie, kiedy on sam się
rozrastał zajmując swe właściwe miejsce wśród innych, powstały wszystkie
widoczne wam teraz galaktyki, widoczne wam teraz gwiazdy, planety wokół
tych gwiazd, które obecnie obserwujecie, bądź tylko się domyślacie, że
istnieją na podstawie innych obserwowanych danych. I dopiero wtedy,
według planu, rozpoczęło się życie.
A
co się działo z Ziemią, gdy życie zaczynało się na innych planetach
galaktyki? Tak samo, jak wszędzie indziej, życie na Ziemi było wtedy w
powijakach, gdyż wszystko w galaktyce ma mniej więcej tyle samo lat.
Zdarza się jednak czasami, że choć życie na jakiejś planecie powstanie,
to nie będzie się mogło utrzymać, gdyż warunki na to nie są jeszcze
odpowiednie. Kochani, życie na Ziemi w naturalny sposób powstawało i
zanikało pięć razy. Kiedy mówię teraz o życiu, mam na myśli bakterie,
rośliny, czyli bardzo podstawowe elementy życia, które muszą zaistnieć,
zanim to życie może się rozwijać dalej. Życie wtedy na Ziemi nie mogło
się utrzymać, gdyż nie stworzyło koniecznego do tego cyklu. Na innych
planetach życie rozwinęło się od pierwszego razu, zatem miało ono nad
wami wielką przewagę, rozwijając się miliony lat wcześniej. Na innych
planetach życie także rozwijało się zupełnie naturalnie, dopóki nie
stały się gotowe do całkowitej zmiany. W tej chwili nie mówię o waszej
Ziemi, lecz o wielu innych.
Każda
z tych planet ma swoją wersję opowieści o Adamie i Ewie opowiadającą o
tym, jak podobnym wam samym tamtejszym Ludziom na wiele sposobów
dostarczono iskry boskości. Czasem iskra ta pochodziła bezpośrednio od
Stwórcy, czasem dostarczano jej za pośrednictwem Ludzi z innych planet,
jednak zawsze ten proces musiał być jakoś zapoczątkowany. I faktycznie,
na wielu innych planetach o pewnej porze pojawia się anioł, czy coś, co
jest przez tubylców postrzeganie jako istota anielska, który przekazuje
im iskrę boskości i wiedzę, dzięki której powstają całe społeczności
kultury i cywilizacje. To samo wydarzyło się na Ziemi i ze zwierzęcia
przekształciliście się we wspaniałość, zostaliście stworzeni na wzór i
podobieństwo Stwórcy i tak samo, jak wszędzie indziej, od tamtej pory
rozpoczęła się wasza cywilizacja.
Powstanie
tych cywilizacji wcale nie jest sprawdzianem Ludzi; jest to raczej
sprawdzian światła i ciemności. Na przestrzeni upływu bardzo długiego
czasu, przynajmniej tak, jak wy ten upływ mierzycie, niektóre z tych
planet wzniosły się na poziom Synostwa Bożego. Odkryto tam naturę
wielowymiarowości, uzmysłowiono sobie ciemność, w której tkwiono, i się z
niej samodzielnie wydostano. Upłynęły tysiące lat, zanim sami się
zorientowali, że zdołali odmienić własną świadomość. A świadomość ich
odmieniła się do tego stopnia, że zaczęli żyć w jednym ciele setki lat i
świadomie mogli manipulować prawami fizyki. [Ciało ludzkie jest
zaprojektowane na wiek około 950 lat- przyp. tłum.] Czyli robili to
samo, co Mistrzowie żyjący na Ziemi. I kiedy się rozejrzeli dokoła to
zauważyli, że wszystko, co uczynili jest dobre [Aluzja do Ks. Rodz.
1:31] I wtedy zwrócili swój wzrok i uwagę na planety wokół innych
gwiazd, aby obdarzyć je tą samą możliwością wyboru, aby w ten sposób
zacząć tworzyć rodzinę wzniesionych Synów Bożych i wzniesionych planet,
które w przyszłości być może odmienią wibracje całego Wszechświata.
Po
jakimś czasie, kiedy wystarczająco dużo planet się przemieni, na co
wcale nie trzeba ich aż tak wiele, cały Wszechświat może zacząć wibrować
inaczej. A kiedy i ten Wszechświat stanie się częścią innych
Multiwersum, to być może wtedy, razem stworzą następny Wszechświat i
jeszcze jeden, i jeszcze jeden? Katalizatorem całości, wyznacznikiem,
kiedy to ma się stać jest odpowiedni poziom wibracji. Jak blisko dany
Wszechświat może naśladować wibracje Mistrza Stwórcy, zanim się doń nie
zbliży na tyle, aby ich membrany się dotknęły i powstał następny Wielki
Wybuch? Kochani, a przecież wszystko wibruje.
Właśnie
opowiedziałem wam kosmologię wszystkiego! Och, to jest takie piękne! I
jedna planeta dotknęła drugiej i ta dotknięta dostała szansę na
przejście przez ciemność i światło, mogła wybierać. Jednym planetom się
to udało, innym zaś nie. Jednak wystarczającej ilości planet to się
udało tak, że mogły się rozejrzeć i uznać, że wszystko, co uczyniły jest
dobre; a następnie spoglądając w niebo, popatrzyli na inny
gwiazdozbiór, poza swoim i tam się udali. Kochani tak w galaktyce działo
się miliony lat, a nawet więcej może dwa, trzy, cztery… A co się wtedy
działo na Ziemi? Ziemia wciąż starała się rozwinąć życie. Pięć razy w
ciągu milionów lat na tej planecie coś się zaczynało i kończyło nie
mogąc utrzymać iskry życia.
W
końcu udało się wam z fotosyntezą i na dobre rozpoczęło się tutaj życie
takim, jak go znacie obecnie. W międzyczasie inne cywilizacje, na
innych planetach, dostępowały wzniesienia i zasiewały inne planety,
które z kolei zasiewały jeszcze inne. Uwierzcie mi, że kiedy przyszła
kolej na was, byliście wtedy młodziutcy, młodziusieńcy, prawdziwe nowe
dzieci w sąsiedztwie. Kiedy rozpoczęliście własną wędrówkę poprzez
cywilizacje, wojny i wszelkie ciemne energie, robiliście to tak samo,
jak wszyscy inni. Waszej wędrówce przyglądano się z dwunastu
wzniesionych planet. Obserwatorzy wiedzieli, kim jesteście i przyglądali
się wam, chcąc zobaczyć, co będzie dalej. Zgodnie z zasadą wolnego
wyboru nie mogli tutaj przybyć, nie mogli się wam ukazać, ani was
dotknąć. Wszyscy inni, którzy także chcieli was odwiedzać byli trzymani z
daleka i wciąż są trzymani z daleka, abście mogli mieć doprawdy wolny
wybór, niezależnie czy w jego procesie osiągniecie wzniesienie, czy
doprowadzicie się do samozagłady. Zasada wolnego wyboru jest aż tak
ważna, gdyż wtedy wszystko, co wybieracie robicie to samodzielnie z
własnej, wolnej, nieprzymuszonej woli.
Padło
pytanie: „Kryonie, dlaczego Bóg po prostu nie włączy światła i wtedy
wszyscy jesteśmy w domu?” Dzieje się tak, gdyż za sprawą tej zasady sami
macie szansę dokonać czystego wyboru, gdyż to wasza świadomość decyduje
o tym, co się tutaj ma dziać. Wszyscy was obserwują. Ostatni z nich,
Plejadianie, sami przeszli to samo co wy i doszli do takiego punktu w
rozwoju, kiedy spoglądając na wszystko uznali, że to było dobre. I wtedy
przybyli do was. Dzisiaj, naszym spotkaniem, celebrujemy to wydarzenie.
Niedawno nawet, z tego podium, z ust siedzącej przy mnie nauczycielki
Peggy, którą wielce czcimy, padły słowa: „Jak na górze tak i na dole”.
Jest to oznajmienie mówiące, że boskość tkwi wewnątrz każdego z was. Ona
leży tutaj, na tym gruncie, wraz z waszą wspaniałością, gdyż oto
wyszliście z zakrętu i zaczęliście podążać w kierunku, w którym wszyscy
mieli nadzieję, że się zwrócicie.
W
tej chwili, na zasadzie wolnego wyboru, raz puszczonej w ruch kuli nie
da się już zatrzymać. Ją można przyspieszyć albo spowolnić, ale już nie
zatrzymać. Ta kula to Nowa Lemuria. Jest to kula wzniesienia tocząca się
jednocześnie w waszych czasach i przez całą waszą historię oznajmiając,
iż właśnie ta planeta doszła to tego przedziwnego miejsca, w którym
będzie się uczyć, co będzie dalej. Przechodzicie ze starego w nowe,
odkrywacie, jak się przechodzi z wymiarowości oznaczonej pojedynczymi
liczbami do prawdziwej wielowymiarowości. Jest to czas niezręczny tak
samo, jak czas dojrzewania waszych dzieci, kiedy to stają się
humorzaste, wyglądają jakoś komicznie i przedziwnie się zachowują. Stare
Dusze, oto właśnie gdzie się znalazłyście. I mówię teraz jednocześnie
do wszystkich zebranych przede mną oraz do tych, którzy będą tego
słuchali i to czytali później. Wszystko, o czym wam przed chwilą
opowiedziałem, to prawda. Wasi naukowcy, którzy na razie na to wszystko
tylko kręcą z niedowierzaniem głowami, za niedługo sami będą musieli to
uznać. Jeśli zaś nie, to będą musieli to zrobić wtedy, gdy na trawniku
już wylądują obcy, żeby się z wami przywitać. A tak się stanie, gdyż tak
się zachowuje rodzina. Plejadianie też poznali swych nasiennych
rodziców, gdyż zbliżają się czasy, kiedy wszyscy będziecie się zbierać
razem i wzajemnie przyjmować do wiadomości swoje istnienie. A z jakiego
powodu oni na razie się jeszcze wam nie pokazali? Takich powodów jest
kilka. Przede wszystkim dlatego, że nie wierzycie w ich istnienie, nie
jesteście na takie spotkanie gotowi. Po drugie, wciąż za wiele w was
starej energii i stąd jesteście zbyt niebezpieczni. Czy możecie to sobie
wyobrazić, co by się stało, gdyby oni teraz wylądowali sobie jakimś
dziwnie wyglądającym pojazdem o nieznanym napędzie na trawniku przed
Białym Domem? Czy muszę wam mówić, co by się wtedy stało? Wciąż
jesteście niebezpieczni, niegotowi. Nadejdą jednak takiego czasy, kiedy
posiadłszy wyższy poziom świadomości będziecie takiej wizyty oczekiwać.
Osiągnięcie takiego poziomu świadomości rozpocznie się, gdy zaczniecie
słyszeć głos Gwiezdnych Matek i uzmysłowicie sobie rzeczywistość
wszystkiego, co tutaj zostało powiedziane; kiedy uzmysłowicie sobie, ile
miłości weszło w stworzenie świadomości na wzór i podobieństwo Stwórcy.
Jak
na górze, tak i na dole. Na razie jesteście tymi na dole, lecz
przyjdzie pora, kiedy zespolicie się z tym, co na górze i wtedy między
górą i dołem ciężko będzie rozpoznać jakąś różnicę. Jest to obietnica
tego, jakich czasów należy na planecie oczekiwać. Nie nastąpi to ani
teraz, ani nawet za następnych sto lat, ale jednak nastąpi. Jednakże
różnica między teraz i tym, jak sprawy będą wyglądały już za sto lat
jest naprawdę zdumiewająca. Wcale nie mam teraz na myśli postępu
technicznego. Za sto lat zapanuje tutaj wyższy poziom świadomości, a to
doprawdy wielka różnica. Przecież tego was nauczamy.
Przybyłem
tutaj w roku 1989. Byłem tutaj w samym środku precesji równonocy
doskonale zdając sobie z tego sprawę, że w polu istniał potencjał, że
tym razem nie ulegniecie zagładzie, jak to przepowiadało wasze Pismo
Święte, jak to wam przepowiadali prorocy. I rzeczywiście przeżyliście.
Och, kochani, to piękne, gdyż wskazuje na to, że już teraz widać
ciut-ciut waszej wspaniałości, której dotychczas bardzo tu brakowało. I
to dlatego teraz jestem tutaj oraz dlaczego żyją teraz wszystkie
Gwiezdne Nasiona, z którymi się w ciągu naszego spotkania spotkaliście. I
dlatego powiedziano tutaj to, co powiedziano. Czy doprawdy chcecie
wiedzieć, kim są Gwiezdne Nasiona? Każdy z was jest Gwiezdnym Nasieniem.
Przyszła pora, abyście to sobie uświadomili i zrozumieli własny
potencjał. Czy to wszystko, to prawda? Czy tak jest faktycznie? Czy to
możliwe, że pochodzicie skądinąd? Właśnie dlatego jestem w was
zakochany. Ludzka miłość się potęguje pod wpływem obserwacji procesu
dojrzewania swych dzieci aż do momentu, kiedy stają się dorosłe, kiedy
same nagle uzmysławiają sobie, kim są, kiedy zdobywają samoświadomość i
rozpoczynają podróż ku odkryciu tego, kim są naprawdę, skąd się tutaj
naprawdę wzięły? Co będzie dalej? A to nadchodzi. Im bardziej tego
oczekujecie tym szybciej to się stanie. Och, jeszcze z wami będziemy
się spotykać, gdyż mam wam do powiedzenia jeszcze więcej. Na razie, na
zakończenie naszej konferencji poświęconej spotkaniu Gwiezdnych Nasion
mówię wszystkim:
I tak jest.
Kryon
Tłumaczyła: Julita Gonera
Korekta: Jadwiga Fedynkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz