Transkrypcja przekazu wstępnego ze spotkania w Kręgu Dwunastu z dnia 3 marca, 2021
Katalizatory uzdrowienia, część I: Moc słów.
Witam
was kochani! Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej. Powtarzam, dla nas
nie ma w tym żadnej zagadki, wiemy, kto nas słucha teraz, wiemy, kto nas
słuchać będzie później, kiedykolwiek by to nie było. Znamy wszystkich,
którzy nas tylko słuchają, znamy tych, którzy nas oglądają i dzieje się
tak dzięki istnieniu wspaniałej, wielowymiarowej świadomości Boga. Sami
dobrze ją znacie. Jak energia może jednocześnie wysłuchać modlitw
dziesięciu milionów Ludzi, rozpoznając każdego z nich? Na tym polega
wielowymiarowość Źródła Stwórczego i jak wam już o tym wspominałem, wy
także stanowicie część tej energii.
Oto
przekaz skierowany do każdego z was. Czasem w ten sposób kierujemy do
was całą serię przekazów i tak będzie w tym miesiącu. W bieżącym
miesiącu omawiać będziemy katalizatory uzdrowienia. Nie opiszemy wam ich
wszystkich, lecz cztery; opiszemy cztery główne katalizatory
uzdrowienia. Niniejszy przekaz wstępny i trzy następne zawsze są
nieodpłatne i będą dostępne wszystkim; można go obejrzeć, a pozostałe
trzy będą dostępne w wersji audio. Przejdźmy do dyskusji tego, co pragnę
wam dzisiaj przekazać, do czego z tym wszystkim zmierzamy.
Pierwszy
katalizator uzdrowienia może się wam wydawać oczywisty, gdyż jest nim
moc wypowiadanych przez was słów. Zacznijmy od początku. Wasze ciało
działa na zasadach biochemii. Możecie powiedzieć: „Chyba nie tylko,
przecież odbiera impulsy elektryczne, ma cały układ nerwowy, który
wysyła określone sygnały w pewne miejsca”. I tak jest faktycznie, lecz
mówiąc ogólnie, wasze ciało podlega procesom biochemicznym. Co ciekawe,
biochemia ta jest czymś o wiele więcej, niż możecie to sobie uzmysłowić.
Wykształcenie lekarza pochłania wiele lat, większość z których to nauka
biochemii.
Pragnę,
abyście takiego studenta medycyny o coś zapytali, czego się go naucza
niemalże od pierwszego roku studiów, jest to nawet jedno z pytań, które
może pojawić się na egzaminie: „Ile reakcji chemicznych musi zajść, aby
Człowiek mógł poruszyć ręką po tym, jak mózg wyśle impuls mówiący: rusz
ręką?" Odpowiedź: tych reakcji jest o wiele więcej niż możecie policzyć,
bądź spamiętać. A przecież podnoszenie ręki dzieje się niemal
natychmiast. Jednak nie dzieje się tak poprzez impuls elektryczny, ale
biochemię. Jedna substancja chemiczna robi coś, inna wchodzi z nią w
reakcję i coś się dzieje. Tutaj tylko chodzi o poruszenie ręką.
A
ile reakcji zachodzi podczas procesu trawienia? Tylko się nad tym
zastanówcie. Od czasu, kiedy jedzenie wchodzi do jamy ustnej do czasu,
kiedy wychodzi w przemienionej formie, jak wam się wydaje, co podczas
tego procesu się dzieje? Odpowiecie: „Dzieje się na pewno wiele, choć,
prawdę mówiąc, sami niewiele na ten temat wiemy”. To prawda, wiecie o
tym niewiele, gdyż tak zostaliście zaprojektowani, aby te sprawy
odbywały się wydawać by się mogło bez konieczności myślenia. Jeśli się
temu przyjrzeć, przeanalizować wszystkie procesy biochemiczne zachodzące
w waszym organizmie, w każdym jego organie, od chwili narodzin aż do
ostatniego tchu, to one zawsze przebiegają tak samo. Ciało nieustannie
je powtarza i stąd wasza percepcja, że ciało już takie jest. Człowiek
dorasta, uczy się co nieco na temat tego, jak działa ciało i dochodzi do
wniosku, że nie ma nad nim żadnej kontroli, ono po prostu jakoś tam
działa. Jesteście o tym tak głęboko przekonani, że wielu z was patrząc
nań z góry mówicie sobie: „Mam nadzieję, że jakoś dasz rady”. To
zupełnie tak, jakby Człowiek składał się wyłącznie z głowy, a wszystko
inne, co do niej przylega, to jakby coś obcego, a wy tylko możecie
pokładać nadzieję, że będzie się dobrze sprawować ! [Kryon się śmieje]
Na tym polega praca biochemii, dzięki której dożywacie pewnego wieku.
Na
szczęście pod tym względem coś ruszyło. Całe lata temu zauważono, że na
biochemię można wpływać poprzez pozytywne myślenie. Właśnie od tamtego
czasu zaczęliście coraz częściej słyszeć, że można się uzdrowić poprzez
rodzaj odpowiednich myśli. Przyczynili się do tego między innymi
psychologowie i wszyscy prowadzący badania nad umysłem, którzy zaczęli
powtarzać: „Stres zabija”. Przyczyna, dlaczego stres zabija jest taka,
że odmienia procesy biochemiczne, wybija biochemię z równowagi i wtedy
wszystko, na czym polegacie: trawienie, rozmnażanie, i wszystko inne, co
wcześniej wydawało się odbywać automatycznie, okazuje się podlegać
wpływowi stresu. Do tego trzeba dodać, że bojaźń i stres również
postarzają. Rozpoczęto badania nad ludźmi pracującymi w najbardziej
stresowych warunkach i stwierdzono, że przeciętna długość ich życia była
krótsza. I dopiero wtedy okazało się, że procesy biochemiczne w ciele
wcale nie zachodzą automatycznie. Och, oczywiście, że będą wciąż
zachodzić, ale można wpływać na ich jakość.
Następnie
przyszła druga fala badań, kiedy odkryto, że świadomość to energia i w
niektórych kręgach zaczęto rozumieć, że z ciałem rzeczywiście można
rozmawiać, a procesami biochemicznymi można sterować, zwracając się do
ciała jako jego szef. Eksperymenty dowiodły tego. Możecie sami o to
zapytać tych, którzy je przeprowadzali i wciąż badają, zajmując się
biochemią mózgu i pracą synaps nerwowych. Wszystkie te reakcje obecnie
można zmierzyć, można na własne oczy zobaczyć, czy rzeczywiście
stwarzacie sobie spokój wewnętrzny i koherencję; a kiedy tak się dzieje,
wówczas widać, jak całe ciało się odpręża, i odmienia się rodzaj
zachodzących reakcji chemicznych. Dopiero wtedy zrozumiano, że można
sobie przedłużyć życie poprzez rozmowę z ciałem. Wielu z was tego nie
rozumie i wciąż spoglądacie w dół wyrażając nadzieję, że ciało was jakoś
nie zawiedzie.
Mam
dla was przypowieść o marynarzu imieniem Wo. Powtarzam, jest to
przypowieść, zatem nie odzwierciedla dosłownej rzeczywistości, mówi o
czymś innym. Wo jest marynarzem i odkąd pamięta żyje pod pokładem
statku. Wraz z innymi podobnymi sobie marynarzami dokłada wszelkich
starań, aby jak najlepiej sprawować pieczę nad powierzoną im częścią
statku. Wo karmi jego strukturę komórkową. Szuka jedzenia, gotuje, robi
wszystko, co trzeba. Zajmuje się także życiowymi pracami domowymi
wszystkim, co zachodzi pod pokładem. Wo zajmuje się tym od lat. Czuje,
jak statkiem huśta, jak od czasu do czasu coś strzyka i jęczy, a czasem
jest cicho. Wo robi to, co do niego należy; jest dobrym marynarzem,
doświadczonym wilkiem morskim, na morzu spędził długie, długie lata.
Przypominam, jest to przypowieść.
Pewnego
dnia Wo uzmysławia sobie, że statek jest jakiś inny. Coś się dzieje,
niby to jeszcze nie sztorm, ale coś już się dzieje. Wo myśli sobie, że
pewnie kapitan się tym zajmie, gdyż robi to zawsze. Ze statkiem wszystko
zawsze jest dobrze, więc i tym razem kapitan się tym zajmie. Ale wtedy
statek zaczyna sam mówić do Wo. Wo jest zaskoczony - oczywiście, że tak —
ale on dobrze wie, że statek się zwraca bezpośrednio do niego. Statek
mówi: „Wo, wyjdź na pokład”. „Przecież nigdy tam nie byłem” – odpowiada
Wo – „nigdy wcześniej do mnie nic nie mówiłeś”. Na co statek mu
odpowiada: „Mamy kłopoty, pora, abyś wyszedł na pokład”.
Wo
ma teraz wybór. Może sobie pomyśleć, że chyba zwariował [Kryon się
śmieje] i odpowiedzieć: „Nie, będę robił wszystko to, co robię od
zawsze, gdyż jest to jedyne, co jest mi znane i wiadome. Nie mam zamiaru
sobie wyobrażać, że statek do mnie może mówić. Statku, siedź cicho, nie
chcę wiedzieć, co masz mi do powiedzenia, nie chcę słyszeć żadnych
głosów. Chcę tylko robić to, co robię od zawsze i zajmować się tym, co
do mnie należy”. [Kryon się śmieje] Ale pewna część Wo mówi inaczej: „To
ma sens, w tym coś jest. Może jednak wyjść na pokład? Może pora, aby po
raz pierwszy w życiu wyjść na pokład?”
Wcześniej
nawet nie było drabiny, żeby wyjść na pokład, Teraz kiedy postanowił
jednak wyjść, pokazał się trap, widać luk. Wo jest onieśmielony, gdyż
nie wie, czego się spodziewać. Od zawsze chciał spotkać kapitana; wspina
się po trapie otwiera luk i jego oczom po raz pierwszy ukazuje się
otwarte morze. Widzi koło sterowe, rozgląda się po mostku i zaczyna
rozumieć, że na statku nie ma nikogo! Rozgląda się dokoła, szukając
kapitana, ale nie ma żadnego kapitana. Szuka marynarzy dbających o
takielunek żagli i też nikogo nie widzi. Nie ma żadnej załogi. Och,
kochani, nawiasem mówiąc, ten statek to żaglowiec. Wo znowu spogląda na
pokład, na mostek i na ster, ale tam nikogo nie ma. Następnie patrzy
dalej, za burtę i widzi, że statek płynie na skały. I tutaj opowieść się
kończy. To dlatego statek sam przemówił.
Wo
podbiegł do steru i po raz pierwszy nim pokręcił. Statek zmienił kurs.
Stało się to natychmiast, jak tylko dotknął steru, jakby żaglowiec sam
odetchnął z ulgą mówiąc: „Nareszcie! A już myślałem, że tu nikogo nie
ma!” Wo zwrócił się do statku z pytaniem: „Jak to, chcesz mi powiedzieć,
że myśmy cały czas płynęli bez sternika?” „Tak!” – odparł statek – "od
lat dryfujemy na otwartym morzu. Jak dotąd wszystko było w porządku, ale
teraz jakoś zaczęliśmy płynąć na skały. A ty Wo schwyciłeś za ster i
wyprowadziłeś na bezpieczny kurs. Już nigdy nie schodź pod pokład, gdyż
teraz dowiedziałeś się czegoś, czego nie da się oduczyć. To ty
zawiadujesz tym statkiem, ty potrafisz go wyprowadzić na bezpieczne
wody”.
Czy
rozumiecie tę przypowieść? Statek to wasze ciało, jego biochemia, która
od zawsze prosi was, abyście nad nią przejęli kontrolę. Jeśli tego nie
zrobicie, jeśli nie będziecie się z tym statkiem komunikowali, to sam
sobie popłynie według wytyczonego kursu. Jednak, gdy wasza świadomość
zacznie rozmawiać z komórkami ciała, jeśli przejmiecie ster statku w
swoje ręce, kochani, kiedy staniecie na mostku, znacznie wydłużycie
sobie życie. Wtedy nie przyczepi się do was żadna choroba, bowiem statek
przestanie dryfować na chybił trafił wpływając tu i tam. W tej chwili
dowodzi wam tego wasza najnowsza nauka. Weźcie stery w swoje ręce. Wasze
słowa tutaj są bardzo istotne, gdyż statek musi usłyszeć: „Skieruj się
tutaj, rób to i tamto”, bo to wy — wasza świadomość -- jesteście jego
kapitanem. To się robi codziennie, gdyż tak się zachowuje kapitan.
Rozumiecie? Jeśli tak zaczniecie postępować, uzdrowicie się
automatycznie, bo staliście się kapitanem i zawiadujecie wszystkim.
Zastanówcie się na tym, co wam powiedziałem, gdyż wszystko to jest
prawda.
I tak jest.
Kryon
Tłumaczyła: Julita Gonera
Korekta: Jadwiga Fedynkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz