,,Na
Ziemi istnieje wiele kultur i wszystkie posiadają odmienne zapatrywania
na sprawy związane z ludzką sferą duchową. Czy koniecznie muszę wam
mówić, że na planecie, która wierzy w jednego Boga oraz jego piękną
miłość, iż to właśnie owa wiara – kłótnia o Boga Jedynego - jest
największą przyczyną wojen? Tak wygląda separatyzm w sferze duchowej. On
tej sferze przyświeca od bardzo dawna. To przez niego wydaje się wam,
że wasz prorok jest prawdziwy, a prorok innych fałszywy. Tak zwyczajowo w
dalszym ciągu operuje świadomość zorganizowanych religii. Wszystkie
zorganizowane religie po dziś dzień właśnie tak działają. Wyjątek
stanowią tylko dwie, które należą do najstarszych na planecie. Co
ciekawe, obie nie wyznają żadnego proroka! Ale teraz nie mam zamiaru
dyskutować na ich temat.
Zamiast tego, pragnę wam powiedzieć coś
innego. Tak samo jak wszędzie, tak i w sferze duchowej nastanie koniec
separatyzmu. To się stanie łagodnie i na pewno to zauważycie. Oparte na
miłości słowa proroków wezmą górę nad doktrynami. Zrobię więc teraz coś,
czego jeszcze nie robiłem, przekażę wam pewną wizję. Pragnę się teraz
zwrócić do Chrześcijan. Od razu podkreślam, że doskonale sobie zdaję z
tego sprawę, że większości Chrześcijan nie interesuje, co mam w tej
chwili do powiedzenia. W rzeczy samej, Chrześcijanie nie słuchają
takiego rodzaju informacji, bowiem większość praktykujących wyznawców
pięknego Zbawiciela, figury centralnej ich wiary, została nauczona, że
należy słuchać tylko tych, którzy wyznają swoją wiarę dokładnie tak, jak
oni sami, zatem nie słuchają niczego, co jest przekazywane drogą
chanelingu. To znaczy, tak było dotychczas, ale nadejdzie taki czas,
kiedy i oni usłyszą ten przekaz natchniony. Już teraz wielu z nich czuje
się w swej wierze osamotnionych i – drodzy Chrześcijanie- dobrze
wiecie, do kogo się w tej chwili zwracam, bowiem wy już teraz mnie
słuchacie. To, co wam za chwilę powiem tylko wzmocni waszą wiarę, gdyż
pragnę wam coś powiedzieć o człowieku, któremu oddajecie cześć boską.
To
wszystko jest o wiele bardziej złożone, niż się wam wydaje, wybiega o
wiele dalej niż wam o tym powiedziano. Ten człowiek, który niegdyś
chodził po Ziemi, [...] który miał tyle przygód, opowiem wam o nim coś,
czego nie wiecie, bowiem brak o tym wzmianki w Piśmie Świętym, a co
sprawi, że będziecie ronili łzy radości!
Ten człowiek znał Boga!
Wasze Pismo niewiele mówi o jego historii, według niego wydawać by się
mogło, że on się po prostu pojawił znikąd i od razu zaczął robić to, co
miał do zrobienia. Och, ale on przecież najpierw się uczył! Zanim dotarł
do tego, kim się stał później, a komu teraz oddajecie cześć boską,
minęły lata, podczas których sam borykał się ze spuścizną własnej
tradycji, tak samo, jak się borykał ze sprzeciwem współwyznawców.
Pamiętajcie, on był Żydem i nawet w młodości, nawet kiedy nauczał, jego
nauka tak bardzo wybiegała poza dotychczasowe normy, że nawet nadano mu
przydomek „niegodziwego kapłana”. Nazwano go niegodziwym, bowiem
sprzeciwił się prawdzie wspólnej spuścizny wszystkich Żydów.
Jednakże
teraz pragnę porozmawiać o nim, zanim stał się tym Jezusem, którego
znacie z Pisma. Oto człowiek, który dostąpił Synostwa Bożego na poziomie
własnej świadomości, na poziomie DNA, który jako jedyny w owych czasach
stał się tak wywyższonym. On się stał człowiekiem zdolnym chodzić po
wodzie. On chodził po wodzie, bowiem był zdolny kontrolować prawa
fizyki. Posiadał kontrolę nad zdrowiem. Potrafił dokonywać wiele innych
rzeczy. Dokonywał cudów, o których nic wam nie wiadomo! Pozwólcie, że
się was zapytam, wiecie, że jego słów słuchały całe tłumy ludzi w ciszy,
w której można było usłyszeć najmniejszy szelest. Jak wam się wydaje,
jak to możliwe, że całe tłumy wyraźnie słyszały każde słowo wypowiadane
przez mężczyznę w plenerze, stojącego na skale? Jak tysiąc ludzi może
usłyszeć kogoś bez mikrofonu, czy wzmacniaczy? A przecież oni go wszyscy
świetnie słyszeli, jakby mówił do każdego z osobna, będąc tuż tuż,
mówiąc najłagodniejszym głosem, jaki sobie tylko można wyobrazić! Takie
rzeczy robił Jezus. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad takim
cudem? A kiedy przemawiał do nich zbyt długo, to następnie ich karmił
jedzeniem, którego przedtem tam nie było! Takie rzeczy robił Jezus!
A
czy wiecie, co się działo potem, jak już wracał do domu? Nie, nie
wiecie. Wam tylko przekazano o ucztach i spotkaniach. Wam się wydaje, że
skończywszy nauczać, ludzie się rozchodzili do domówi i dawali mu
spokój? Oni sypiali w pobliżu jego domu i chodzili za nim wszędzie,
gdzie się nie poruszył . Miał bowiem w sobie coś, co promieniowało
miłością, miłosierdziem i jednością. To od niego promieniowało! Nikt nie
chciał nic innego, jak tylko za nim podążać. To się dawało wyczuć. To
jest właśnie energia, o której mówiłem wam dzisiejszego ranka. To jest
energia, która jeszcze nie posiada swojej nazwy, ale to jest ta, na
odczucie której mówicie: „Nie wiem co to jest, ale tego pragnę! To
dlatego będę za tobą chodzić, bowiem to jest miłość boska”.
Chrześcijanie,
posłuchajcie! Czy słyszeliście o rzymskim centurionie? Ha ha. – „Nie!”
To wam opowiem. Istnieje wiele rzeczy, których o Jezusie nie wiecie, a
które jeszcze bardziej uwypuklają piękno tego człowieka. To wybiega
ponad, co wam o nim przekazali Apostołowie w Piśmie. Rzymianie dokładnie
śledzili Jezusa, starając się usłyszeć od niego cokolwiek przeciw
cezarowi, jak również na temat ówczesnej polityki, ale Jezus o tym nigdy
nie wspominał, bowiem wtedy mógłby od razu zostać pojmany i uwięziony.
Jezus nie poruszał tych zagadnień, mówił o miłości. Mówił: „Słuchajcie,
właśnie tak się sprawy mają. To poprzez mnie słyszycie o tych sprawach.
Słuchajcie, tak się sprawy mają. To jest prawda.” A następnie opowiadał o
pięknie miłosierdzia bożego. On nie rozmawiał o polityce. Centurion się
temu wszystkiemu przysłuchiwał. I pewnego razu, tylko raz, Jezus się
odwrócił i spojrzał mu prosto w oczy, bowiem wiedział, że on stał w
tłumie. Zapanowała cisza, centurion spojrzał Jezusowi w oczy i to był
koniec! Ha ha ha! Wystarczyło tylko jedno spojrzenie Mistrza, jego jeden
uśmiech i zmiękło serce centuriona. Zmiękło! Opuścił swój posterunek,
po powrocie do domu zdjął hełm i zbroję, zabrał całą rodzinę i opuścił
Jerozolimę. Wiedział, że musi opuścić miasto, bowiem to co zrobił, to
była dezercja. Ale on także wiedział, że to, co robił dotychczas było
wbrew jego sumieniu. Spotkał Jezusa i wystarczyło mu tylko jedno
spojrzenie Syna Bożego. Oto, kim był Jezus. Chrześcijanie, czcicie więc
doprawdy dobrego człowieka, jeśli macie ochotę go wciąż czcić”.
- Kryon
Tł. Julita Gonera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz