Ziarenko pszeniczne[1]
Jeżeli ziarno pszenicy,
wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze,
przynosi plon obfity. Ewangelia Jana
12:24
Ziarno pszeniczne jest obrazem ludzkiej
duszy. Jest też ono ważnym znakiem w rozwoju przyrody. Jeżeli przyjrzelibyście
się bliżej pszenicznemu ziarnu i prześledzili jego historię, zrozumielibyście
całkowicie historię ludzkiej duszy. To samo dzieje się z ludzką duszą, co z
pszenicznym ziarnem, gdy wpada ono do ziemi, obumiera, gdy kiełkuje, wyrasta i
daje nasiona. Możliwe, że w porównaniu z wami ziarno pszeniczne jest czymś
bardziej skromnym, czymś, co nie ma żadnej ceny – to jedna szesnastotysięczna
cześć kilograma. Na ile byście je wycenili, jeśli jeden kilogram kosztuje jeden
grosz? Jednak w ziarnie pszenicznym tkwi siła, możliwości, duch samo-wyrzekania
się, i tą siłą karmi ono siebie i pozostałych. Gdy zasiadacie przy stole w
ogóle nie myślicie o pszenicznym ziarnie, nie wiecie, jaką radość ono wprowadza
w was, jakie myśli wnosi. Nie znacie jego pochodzenia. Nikt go nie docenia –
ani ludzie, ani ptactwo. Ale ono stanowi wielką tajemnicę tego świata.
Teraz, o tym, co się ukrywa w ziarnie
pszenicznym.
Jest ono obrazem życia. Jeśli weźmiemy
bułgarską literę Ж, na którą zaczyna się ten wyraz[2],
stwierdzimy, że ów znak całkowicie odpowiada wyglądowi ziarna pszenicznego - na
dole widzimy dwa ogonki, stanowiące korzenie, na górze - dwie gałązki.
Gdy posiejemy ziarno pszeniczne, wskaże nam
ono, dokąd musimy dążyć. Mówi nam, że powinniśmy dążyć do Tego, z którego
wyszliśmy - do Boga. I żeby dojść do Boga powinniśmy rozgałęzić się, zapuścić
korzenie, zakwitnąć i dostarczyć pokarm dla świata, czyli „pomagać i poświęcać
się dla swoich bliźnich, tak jak ja to robię”. Chrystus mówi w innym miejscu:
”Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba” (Jan 6:51). A chleb z czego
powstaje? Z ziarna pszenicznego właśnie.
Współcześni ludzie mówią, że ich życie jest
nieszczęśliwe. Wszyscy są niezadowoleni – królowie, księża. Poczynając od
najważniejszych do najbardziej maluczkich, każdy czegoś pragnie. Gdy otrzymają,
znów są niezadowoleni i chcą czegoś. Zapytajcie ich, dlaczego są niezadowoleni.
Okaże się, że poszukują czegoś więcej.
Ale wrócimy do historii ziarna
pszenicznego. Załóżmy, że zostało posiane w ziemi. Co powiedzielibyście, będąc
na jego miejscu? Powiedzielibyście zapewne – Koniec z nami, znikło nasze życie,
zgniło! Ale w ziarnie pszenicznym jest więcej wiary niż w was. Kiedy jest
pogrzebane w glebie, wprawdzie gnije i rozkłada się, ale od razu rozumie język
słońca i jak tylko pierwsze promienie pojawią się, mówi do siebie –Ja nie umrę,
ja zmartwychwstanę i przyniosę owoce dla innych. Rodzi się w nim energia i
zaczyna dążyć ku słońcu. Przyjmuje się, dojrzewa. Ludzie jednak nie
pozostawiają go w spokoju: biorą sierp i ścinają je.
Jego cierpienia nie kończą się w tym
miejscu. Po zżęciu związuje się je w snopki, potem nabija na widły i wrzucana
wóz. Następnie układa snopki jeden na drugim w wysokie sterty i konie w
kieracie depczą je. Co byście powiedzieli, będąc na jego miejscu?
Podobny proces zachodzi także w ludzkim
życiu. Zapytacie: – Dlaczego trzeba przejść przez cały ten proces?
Człowiek powinien wyciągnąć wnioski z
historii pszenicznego ziarna. Cepy uderzają w nie, kopyta konia depczą je,
wyciąga się je i zostawia w stodole. Jego męczeństwo wydaje się nie mieć końca
– przesiewa się je. Gorsze ziarna spadają w dół, lepsze pozostają na górze.
Wsypuje się je do worka i jazda! Do młyna! Tam zaś pod dwoma ciężkimi
kamieniami, jest rozcierane i miażdżone na proszek. Co powiedzielibyście, będąc
na jego miejscu? – I to miało być życie i świat, który stworzył Bóg?! – Ale
ziarno pszeniczne ma wielką cierpliwość. Mówi – Wy zobaczycie jeszcze, jaka
naprawdę jest moja historia.
Z młyna wydostaje się jako mąka.
Rozwiezione zostaje do domów. Tutaj znów nie zaznaje spokoju – kobieta bierze
sito i przesiewa mąkę. Część odkłada, do reszty dodaje zaczyn i wyrabia ciasto.
Na miejscu ziarna pszenicznego powiedzielibyście zapewne: – Nasze cierpienia
się już skończyły. Okazuje się jednak, że wcale nie! Gdy bowiem ciasto
wyrośnie, bach! Ładuje się je do pieca! Stamtąd zaś wydobywane jest w postaci
chleba. Widząc ziarno w takiej postaci, pomyślelibyście, że na reszcie kończą
się jego cierpienia, ale okazuje się, że po jakimś czasie zaczynają łamać te
krągłe bochenki i zjadać je. Ziarno pszeniczne w ten sposób pojawia się w
żołądku, gdzie tworzą się soki, które przenikają do naszego umysłu i co się
dzieje? W naszym mózgu tworzą się wielkie myśli, w naszym sercu zaś - nowe
pragnienia. Ziarno pszenicy niesie w sobie odzież, która ubiera nasze uczucia.
Objawia się ona jako pióra pisarzy, poetów, jako do instrument skrzypka. Oto,
co ofiaruje ziarno pszenicy. Jeśli to ziarno nie przeszłoby owego procesu
rozwoju, nigdy nie zobaczylibyśmy tych pięknych rzeczy w przyrodzie. Dlaczego?
Ponieważ ziarno pszeniczne daje nam siłę abyśmy widzieli i postrzegali.
Chrystus mówi: „Ja jestem chlebem żywym”4.
Człowiek zaś, aby mógł być „żywym” musi obcować ze swoim środowiskiem, odnaleźć
w nim swoje miejsce, winien pomagać i pozwalać, by jemu pomagano. Niczym ziarno
pszenicy przechodzące ten ciężki proces musimy poświęcić się. Składana ofiara
nie jest tak ciężka, jak się wydaje.
Teraz zwróćmy się do historii Chrystusowego
życia, do historii żydowskiego narodu. Jak wytłumaczycie sobie ten paradoks?
Naród tysiące lat czeka na swojego Zbawiciela, swego Króla, aby nadszedł i dał
mu wolność, lecz, gdy On się pojawia, kapłani zwracają się przeciwko Niemu?
Zapewne powiedzielibyście, że gdyby
Chrystus przyszedł w naszych czasach, postąpilibyście lepiej. Wątpię.
Przytoczę wam pewien przykład. Popatrzcie
jak postępuje małżonek ze swoją żoną i jak ona postępuje z nim. Będziecie wtedy
wiedzieć, jak byście uczynili z Chrystusem.
Gdy Prawda pojawia się na świecie, nie
zjawia się ubrana w świąteczny strój, lecz w najskromniejszą odzież. Dlatego
Chrystus pojawił się wśród ludu żydowskiego w tej prostej formie. To jest
przyczyną, tego, że ludzie nie mogą zrozumieć Prawdy. Takie są prawa na tym
świecie.
Ale jest też inne prawo, które przejawia
się w świetle słońca. Gdy słonce zaczyna świecić na wszystkie zarodki i istoty
na ziemi, światło, które wznieca u jednych radość i wesołość, wywołuje u innych
złość i nienawiść. Światło, które doprowadza jednych do dyspozycji, uczyni
innych okrutnymi! Wilka, światło i ciepło zmuszają do myślenia, gdzie może on
znaleźć owce i zjeść je. Te same promienie sprawiają, iż złodziej myśli, jak by
tu ukraść wam pieniądze. Jeśli światło owo natrafi na człowieka, który chce
czynić dobro, pomyśli on sobie o znalezieniu jakiegoś biednego człowieka i
pomoże mu.
Dajcie jedno ziarno pszenicy kurze, ona
wytworzy ładne pióra. Dajcie je świni, ona wytworzy ładną szczecinę. Dajcie je
wilkowi, on wytworzy ładne zęby i szpony. Dajcie je rybie, ona wytworzy ładne
łuski.
Fizjologowie nie mogą wytłumaczyć tego
procesu. Każda istota dostosowuje pokarm, ciepło i światło do swojego stopnia
rozwoju i pojmowania. To prawo staje się bardziej zrozumiałe, kiedy doświadczy
się przeciwległych biegunów danej rzeczy. Nie da się po prostu wytłumaczyć,
dlaczego w ludziach istnieje zło, dlaczego wolą nienawiść niż miłość, kłamstwo
niż prawdę. Tego nie możemy wytłumaczyć. Wiele pytań: ”dlaczego” zostaje bez
odpowiedzi.
Bułgarskie słowo: ”zaszto”, oznaczające:
„dlaczego” kojarzy się ze stwierdzeniem: ”Ja chcę”.
Dlaczego musimy chcieć? Jest pewne prawo,
które to objaśnia. Poucza ono, iż pragnąc, musimy dążyć ku postępowi.
Chrystus mówi, że jeśli ziarno pszeniczne,
wpadłszy w ziemię, nie obumrze, pozostanie samo na tym świecie.
Czym jest samotność w życiu? Samotność jest
najcięższym cierpieniem, którego człowiek może doświadczyć. Rozmnażać się - to
jest sens życia. Wszystkie cierpienia na świecie pochodzą z tego, że ludzie
chcą żyć sami dla siebie. Zło zawsze rodzi się z pragnienia bycia samemu i
stania się centrum świata. W Boskich prawach jest to nie do pomyślenia. Nasze
myśli i pragnienia poniosą w takim wypadku klęskę, ponieważ budujemy je na
niepewnym gruncie. Na świecie możemy być szczęśliwi właśnie, gdy żyjemy dla
Boga. I trzeba żyć dla Niego. Wytłumaczenie tej rzeczy znajdujemy w Przyrodzie.
Gdy słońce rano wschodzi, wschodzi dla
wszystkich, ponieważ ono wszystkich kocha, ono jest przyjazne wszystkim istotom
od najniższych do najwyższych, i dlatego wszyscy kierują oczy ku niemu. Daje
nam energię, która sprawia, iż zmartwychwstajemy i wznosimy się. Ale czy słońce
mówi nam, abyśmy się do niego garnęli (jak rośliny)? Ono chce jedynie, byśmy
korzystali ze wspaniałości, którymi nas obdarza i tak jak ono rozpromienia
świat, tak i my powinniśmy obdarzać wiedzą i światłem.
W naszym umyśle są pewne przewrotne
pojęcia, które pochodzą z naszego indywidualnego życia. Na przykład, jeśli
wejdziecie do pewnego domu, w którym jest tylko jedno okno, a wewnątrz
dwadzieścia, trzydzieści osób, powiecie im: – Odsuńcie się! Ja chcę oglądać! –
i podczas, gdy wy patrzycie na słońce, wszyscy pozostali będą pozbawieni jego
światła. Powinniście ich raczej wezwać, aby też je zobaczyli. Powinniście
pokazać im drogę wyjścia z tego domu, by ujrzeli światło. Dlatego nie jest
wskazanym, aby człowiek miał wokół siebie wiele osób, ponieważ nigdy wszyscy
naraz nie mogą korzystać ze słonecznego światła i ciepła. Musimy ich nakłonić,
aby wyszli na zewnątrz.
Jezus powiada: ”Kto miłuje siebie, powinien
wyjść na zewnątrz” i w innym miejscu: ”Kto miłuje ojca albo matkę nade mnie,
nie jest mnie godzien” (Mat 10:37). Gdy ktoś stanie zbyt blisko okna, zasłoni
pozostałym cały widok. Trzymajcie się zatem z dala, na dwadzieścia, trzydzieści
metrów, pamiętając, że to tylko ulokowanie, sytuacja fizyczna. Przez to Jezus
chce powiedzieć, że życie nie sprowadza się do materialnych dóbr. One są tylko
prostym środkiem pomocniczym, tak jak podręczniki i przyrządy do pisania
stanowią pomoce szkolne dla uczniów. Czy myślicie, że Bóg przygotował dla was
tylko te drobniutkie rzeczy? On przygotował dla was rzeczy znacznie większe.
Zapytajcie żabę, jakie są jej koncepcje na
temat życia. Ona odpowie: – Chciałabym, aby nad bagnem, w którym mieszkam,
przelatywało więcej much, by były bliżej, aby łatwiej było mi je chwytać. I gdy
kiedyś zobaczycie jak filozoficznie patrzy i milczy, domyślicie się, że ona po
prostu obserwuje muchy: jak zbliżają się do niej, by mogła je schwytać. Taka
jest jej koncepcja życia.
Kiedy podążamy tą drabiną ewolucji do góry,
zauważymy, że wcale nie jesteśmy na szczycie rozwoju. Na drabinie owej pomiędzy
nami a drogą, do której dążymy jest jeszcze duży odcinek do przejścia.
Odległość pomiędzy ludźmi, a aniołami jest tak duża, jak pomiędzy kijanką, z
której powstała żaba, a człowiekiem. Z punktu widzenia aniołów, my jesteśmy
wciąż żabkami. Niektórzy mówią: – Ależ człowiek jest stworzony na obraz i
podobieństwo Boże! Nie stał się jeszcze owym obrazem i podobieństwem. Sami
widzicie, co my, ludzie robimy. Abyśmy mogli o sobie powiedzieć: „Jesteśmy jako
obraz i podobieństwo Boga: musimy posiadać Jego cztery cechy, a są to: Cnota,
Miłość, Mądrość i Prawda. Obecność cnoty wyklucza zło, miłości – nienawiść,
mądrości – szaleństwo, prawdy zaś – kłamstwo. Gdy owe cechy eliminują z nas
zło, nienawiść, szaleństwo itd. stajemy się podobni Bogu. Jeśli nie dokonuje
się ich wykluczenie, jesteśmy ciągle żabkami.
Nie mam nic przeciwko żabie. Ona musi jeść
muchy. Dlaczego? Powiem wam. Mucha latając, żyje w pewnym wyższym stanie. Żaba
także pragnęłaby latać, więc w ten sposób stara się przejąć wibracje muchy,
rozwinąć je i latać. Dlaczego wilk zjada owce? Po to, by stać się łagodnym, ponieważ
gdy jemy dobre rzeczy, stajemy się dobrzy. Artyści dramatyczni, gdy chcieli
pokazać na scenie idealną miłości, spożywali przez długi okres czasu mięso
owcy, ponieważ to mięso wywołuje takie uczucia.
Zatem wilk ma prawo jeść owce, jeżeli chce
stać się łagodny. I na pewno stanie się taki. Teraz wilk jest o wiele
łagodniejszy niż był kiedyś. Ludzie, którzy jedzą owce i kury, powiedzą wam, że
jedzą owce po to, aby stać się ładnymi, kury, ponieważ chcą stać się
uskrzydleni jak anioły. Macie prawo spożywać je. Zło nie jest zawarte w
pożywianiu się. Gdy zabrania się spożywania danego pokarmu, czyni się tak, aby
nie powodować cierpienia istocie, którą posługujemy się, by się pożywić. Mówię,
że możecie jeść. Pójdziecie do kurnika i złapiecie kurę, jeśli ona nie skrzeczy,
możecie ją zarżnąć i zjeść. Jeśli skrzeczy zostawcie ją. Tak samo w przypadku
owcy – jeśli zacznie beczeć, zostawcie ją: ona chce żyć. Musicie pytać tych
istot o zdanie. Pytajcie, która kura i owca chcą żyć w was.
Chrystus mówi: ”Ja jestem chlebem żywym,
kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (Jan 6:51). Żeby pojąć znaczenie
Chrystusowych słów, musimy oczyścić się: oczyścić swój wzrok i umysł. Nasz
umysł może stanowić wspaniałe narzędzie, gdy wiemy jak się nim posługiwać, lecz
może być ono także bardzo niebezpieczne, jeśli używa się je w nieodpowiedni
sposób. Gdy orzecie pługiem ziemię pod uprawę, postępujecie zgodnie z
naturalnym prawem, nie robicie nic niestosownego. Gdy jednak orzecie grunt już
zasiany, robicie głupstwo.
Niektórzy ludzie sądzą, że w takich
wypadkach powinno się zwracać uwagę, gdyż bez krytyki nie można się obejść i w
nauce. Trzeba jednak wiedzieć, jak krytykować. Krytyka przypomina chirurgię
gdyż ma podobne zadanie – usuwa chore miejsca z ludzkiego ciała. W takim
wypadku jest pożyteczna. Nie rozumiem jednak, po co usuwać zdrowe miejsca? Nie
sztuka być takim chirurgiem: każdy może wziąć piłę i odciąć komuś nogę. Każdy z
was ma tę umiejętność, lecz niewielu jest takich, którzy umieją przeprowadzić
tę właściwą operację chirurgiczną. Żeby się tego nauczyć, koniecznie musimy
przyswoić sobie prawa dobrotliwości i miłości. Gdy prawię wam o miłości, nie
polecam wam spodziewać się sielanki i spokoju. Człowiek, który chce kochać,
musi doświadczyć największych cierpień na świecie. Ten, kto nie cierpiał, nie
może doświadczyć Boskiej zasady miłości. Gdy kochamy Boga, musimy być gotowi
poświęcić się, tak jak Bóg poświęcił się dla nas. Chcąc poznać (działanie)
Boga, wołacie: – Panie! Daj nam! Potrzebujemy!. Daj, daj, daj! - oto, jaki głos
niesie się z jednego krańca świata na drugi.
Nigdy pieniądz nie był tak mało wart, jak
dziś. Każdy z nas dostaje dziś prawdopodobnie trzy, czterokrotnie większą
pensję, niż kiedyś otrzymywano, lecz znów nam ona nie wystarcza. Pieniądz
stracił na wartości, ponieważ nie ma swojego odpowiednika. Inaczej byłoby,
gdyby zamiast pieniądza człowiek pragnął pszenicy, kukurydzy, gruszek czy
jabłek.
Wołacie: – Panie! Chcę być piękny, chcę być
bogaty! Pragniecie posiadać wiele rzeczy. Nie spodziewacie się jednak, że w tym
tkwić może dla was nieszczęście. Gdy staniecie się bogaci, każdy będzie wam
zagrażać. Będziecie musieli się strzec, jak amerykańscy bogacze, którzy biorą
po trzech, czterech ochroniarzy.
Nam nie są potrzebne bogactwa, lecz
podstawowe rzeczy, które uczynią życie dobrym. Zaniedbaliśmy rozwój swojego
serca, powinniśmy zatem wrócić do tej podstawowej zasady – winniśmy rozwijać i
uszlachetniać swoje serce. Zło nie gnieździ się w mózgu, lecz w sercu.
Każdy z nas powinien zapytać swojego serca,
czego ono pragnie. Nasze serce zepsuło się z naszej winy. Wielokrotnie
zmuszaliśmy je, niczym najniższego sługę, by kłamało, miało złe myśli.
Pan mówi w Piśmie: „Daj mi swoje serce”. On
zna i widzi błędy ludzkie. Nie pragnie od nas nic ponadto, niż byśmy otworzyli
swoje serca, aby On mógł w nich zagościć.
– Spytacie, jak miałoby się to dokonać? W
ten sam sposób, w jaki otwieramy okno, aby napłynęło światło do naszego pokoju.
Mówi się, że „Do pokoju, gdzie światło wchodzi, lekarz nie przychodzi, ni
choroba” lub: ”Gdzie światło nie wchodzi, stamtąd lekarz nie wychodzi”. Ów
pokój symbolizować może ludzkie serce, zaś lekarz – Boga. Ludzkiego serca
bowiem, w którym zagościł Pan, nie nawiedzi szatan. W tym sensie jest Pan
lekarzem.
Lekarz, gdy odwiedza chorego, mówi
zazwyczaj: „Musisz więcej jeść, musisz więcej pić, musisz robić to i tamto”. My
zaś cierpimy i cierpimy, dopóki wreszcie kręgosłup się nam nie złamie.
Często przypomina to sytuację na pustyni,
gdzie podróżnik prowadzi wielbłąda, ten zaś ledwie niesie swój ładunek. Podróżnik
znajduje na pustyni lisie skóry, wrzuca je na kark zwierzęcia, lecz kość się
łamie. Ładunek zaś z konieczności musi pozostać, gdyż kręgosłup wielbłądzi nie
uniesie już tego ciężaru.
My jesteśmy niczym ten wielbłąd.
Podróżujemy przez życie, i jeśli wrzucimy na plecy więcej ładunku, niż możemy
unieść, pewnego dnia zatrzymamy swój rozwój. Nie nakłaniam was do ubóstwa.
Polecam wam natomiast wzbogacanie się w potrójnym kierunku, nie tylko
fizycznym, nie tylko umysłowym, lecz też duchowym.
Niebo potrzebuje bogatych, ponieważ mogą
być oni szczodrzy i hojni. Gdy Chrystus mówi: „Gromadźcie sobie skarby w
niebie” (Mat 6:20), ma na myśli takie właśnie skarby. Gromadźcie wasze skarby w
niebie, niczym kapitał, z którego odsetek wyżywieni zostaną ubodzy[3] na ziemi. To nie anioły wypracowują
nasze zbawienie, my samy musimy tego dokonać. Mamy wszelkie warunki, po temu
już teraz. Prawo nie wymaga, abyśmy wszyscy byli tak samo wykształceni. Każdy
musi wiedzieć tyle, ile jest mu potrzebne.
Ktoś stawia zarzut – Mój mózg jest mały! –
Odpowiadam mu – Jeżeli nie jesteś w stanie zająć się małym koniem, jak chcesz
wyhodować większego? Jeśli nie możesz kierować swoim małym sercem, czy będziesz
w stanie pokierować większym, które żywi większe pragnienia?
Czym powinniśmy się zająć? Nie musimy
głowić się nad przyszłością. Powinniśmy skupiać się na wszelkich
wspaniałościach, które daje nam dzień dzisiejszy dla naszego dobra. Zawierają
one w sobie zalążek przyszłych wspaniałości, które na nas czekają. Takie bowiem
jest prawo. Bóg, który troszczy się o nasz dzień dzisiejszy, zatroszczy się
także o każdy kolejny. Nie ma sensu się głowić, co będzie jutro. Możemy być o
nie spokojni.
Są pewne prawa, które regulują stosunki
między ludźmi. To, że ktoś wyrządza jakąś szkodę nie jest całkiem przypadkowe.
Dzieje się to zgodnie z pewnym prawem. Każde nieszczęście da wam
błogosławieństwo, a każde cierpienie odkryje wam nowy horyzont. Można tego
doświadczyć zawsze, dlatego nie warto martwić się o cierpienia, których
moglibyśmy ewentualnie doświadczyć.
Niektórzy pytają mnie o życie polityczne
Bułgarii. Zastanawiają się, co się z nią teraz stanie. Dziwi mnie to. A co niby
się z nią teraz dzieje? Przechodzi swoistą rekonwalescencję. Zdjęto z niej
trochę ładunku niczym ze wspomnianego wielbłąda. Dano jej nowe doświadczenia i
nowe zadania, z którymi musi się zmagać. Zamiast pomyśleć rozumnie nad prawami,
które naprawdę rządzą życiem zajmujemy się szukaniem winnych. Kto jest winny,
powiedzcie? Winnych teraz nie znajdziecie. Winne jest indywidualne życie
człowieka. Gdy człowiek chce stać się dla innych królem – ma powody czuć się
winnym. Winę widzę również w tym, który chce obalić króla. Obojętnym jest dla
nas kto jest królem, ten czy inny: wszyscy idą tą samą drogą. Nie twierdzę, że
pragnienie bycia królem jest rzeczą złą. Ważne jednak, komu chce się królować.
Trzeba królować sobie i swojemu umysłowi, rządzić swoim sercem i swoją wolą.
Jak się mają wasi poddani? – wasze myśli,
uczucia i pragnienia. Czy podporządkowaliście je sobie, czy zapanował w was
porządek?
Wy pierwsi stańcie się przykładem dla
świata. Jaki byłby ze mnie kaznodzieja, gdybym, wpajał szczodrość i hojność, a
sam był sknerą, radził nie kraść, a sam kradł, radził nie kłamać, a sam łgał?
Nauczyciel, który naucza ludzi, musi być dla nich wzorem– musi swoim życiem
dawać przykład.
Gdy Jezus przyszedł nauczać ludzi, jako
pierwszy pokazał, jak postępować i jeśli skorzystamy z Jego nauki, świat od
razu się zmieni.
Drzemie w nas ukryta (dynamiczna) siła,
którą nie umiemy się posługiwać, ponieważ nie wiemy jak z nią postępować.
Pewnego razu tarnina zagrodziła ludziom
drogę. Podróżnicy, chcąc ją usunąć, uderzali kijami, lecz im bardziej uderzali,
tym silniej wrastała w podłoże, aż powodowała, że przewracały się wozy. Zjawił
się w końcu pewien człowiek z narzędziem i zaczął kopać, podkopując z daleka.
Powiedział – Niech ja pokażę swoją sztukę. - Tarnina wyśmiała go: - Tylu ludzi
nie mogło mi dać rady, myślisz, że mnie przestraszysz? Lecz człowiek kopał
głębiej i głębiej, dokopując się wreszcie do korzeni, a tarnina powiedziała –
Znalazł moje słabe miejsce.
Dopóki nie użyjecie narzędzia w sobie wasza
tarnina będzie się z was śmiała i jeszcze bardziej wrastała.
Tę alegorię musicie sami zrozumieć. Co dla
was jest narzędziem? Myślcie, a znajdziecie odpowiedź.
Powinniśmy być dla siebie niczym
sprawiedliwy sędzia.
W czasie amerykańskiej wojny domowej,
przywiedziono przed oblicze sędziego dwóch przestępców. Pierwszy był ślepy, a
drugi kaleki. Ich przestępstwo polegało na kradzieży jabłek. Ogrodnik przyłapał
ich na gorącym uczynku, lecz wypierali się: – Ja jestem ślepy, nie kradłem
jabłek. Zbierałem po prostu to, co leżało na ziemi – mówił pierwszy. – Ja nie
mam nogi – twierdził drugi – nie mógłbym pójść kraść. Sędzia jednak po
zastanowieniu się rzekł:– Postawcie chromego na plecy ślepca. Ten, który ma
oczy znalazł jabłka, a ten ze sprawnym ciałem obcinał je.
I rzeczywiście, tak ich złapano.
Człowiek podobny jest owym przestępcom.
Nosi w sobie dwie ułomne istoty – ślepca i kalekę. Mimo, iż złapane na miejscu
przestępstwa, wypierają się. Jednak Pan nie daje się zwieść i osądza je
sprawiedliwie. Kim są te istoty? Ślepiec to ludzki instynkt, zaś kaleką jest
umysł. Obojgu zachce się kraść jabłka i dopomogą sobie w tej sprawie. Gdy
jednak zostają złapani – Czemu mnie bijecie?– pytają każdy z osobna.
Oboje jednak są winni.
Ewolucja jest nam potrzebna. Czekają na nas
jeszcze większe wspaniałości, lecz musimy stać się wystarczająco mądrzy i
wystarczająco dobrzy. Musimy zmężnieć, aby przekazano nam to dziedzictwo. Te
trzy cechy, o których wspominałem – cnota, sprawiedliwość, mądrość – są
wielkimi bogactwami i gdy je posiądziecie, będziecie zdrowi i szczęśliwi.
Zapytacie: – Jak możemy zastosować tę naukę
na świecie? Nie wymaga się od nas, abyśmy naprawiali świat – świat jest już
uleczony. Nie ma tu żadnych nieprawidłowości. Wszystko biegnie wyznaczonym
dawno torem. Znamy już prawdziwe powody pojawiania się pewnych wydarzeń
naturalnych czy politycznych. Nie ma sensu próba odwracania biegu tych spraw.
Jedno jest potrzebne - indywidualne zreformowanie osobowości na świecie,
niezależnie czy to kobiety, czy mężczyzny. Gdy ulepszy się osobowość, ulepszy
się również jej dzieci - synów i córki. Gdy ci zaś przyjmą tę postawę, naśladować
będą ich inni i w ten sposób dokona się zmiana postawy całego świata. Jaki
pierwotnie był kwas, taki będzie zakwas.
To jest zasada, którą zastosował Chrystus,
i Chrystus działa nadal, aby się ona urzeczywistniła w świecie. Tak, jak
poczwarka rozpoczyna się rozwijać i przekształcać w owada, tak samo świat
rozpocznie swój rozwój i przejście do lepszej formy. Na tym świecie panuje duże
zaniepokojenie. Wielu jest jak poczwarka, nie mogąca wytworzyć kokonu, w którym
ukryłaby się i przetrwałaby nadchodzące mrozy zimą. W naszym umyśle, sercu i
woli musi dokonać się przeobrażenie. Gdy ono nastąpi poczujemy w sobie
wewnętrzną siłę. Uda nam się wtedy zetknąć z wyższymi, zaawansowanymi w rozwoju
istotami, których nazywamy świętymi. Gdy wejdziemy z nimi w połączenie, nasz
umysł rozjaśni się, tak jak umysły uczniów wtajemniczanych przez swoich
nauczycieli. Święci są nauczycielami ludzkości i my wszyscy powinniśmy się
poddać ich kierownictwu – oni nauczają świat, jak powinien żyć.
Spytacie zapewne – Gdzie są ci nauczyciele,
w jakim miejscu? Widzimy tylko ich obrazy w kościele.
Każda rzecz ma swój cień i poprzez niego
możemy dopatrzyć się przedmiotu. Wasze pragnienia na świecie są jakby cień,
wasze dążenia podobnie. Jeśli chcecie pojąć istotę sprawy, zgodnie z prawem,
musicie podążać ku górze – od serca do umysłu, myśleć o Bogu.
Jak wyobrazić sobie Boga? My możemy Go
sobie wyobrazić jako najbardziej dobrego, doskonałego Człowieka, u którego nie
ma żadnej złości, żadnej nienawiści, który kocha ludzi, tak jak prawdziwy
ojciec kocha swoje dzieci – taki jest stosunek Boga do nas. Jak myślicie, czy
On teraz nas słucha czy nie? On słyszy i pracuje (od wewnątrz) nad naszymi
umysłami. Dyspozycję, którą mamy na co dzień, Jemu zawdzięczamy. Tak, jak
słońce codziennie daje nam dobrą dyspozycję, wschodząc, tak samo szczęśliwe
minuty w życiu zawdzięczamy temu wewnętrznemu słońcu, które nas ogrzewa. W
duchowym życiu również istnieją również wschody i zachody (wewnętrznego
słońca).
Osiąganie dojrzałości jest niczym wschód
słońca. Wy doszliście już do pory południowej. Gdy nadejdzie wasza starość,
wasze słońce zajdzie, by potem wzejść ponownie. Pan będzie wschodził w sercach
i umysłach wielu, lecz u wielu na razie to nie nastąpi. Ci, w których Bóg
wschodzi, poczują radość i wesołość, lecz tamci, powiedzą: –Dla nas życie to
nieszczęście, smutek i cierpienie. Oni muszą poczekać. Dlaczego? Ponieważ brak
u nich koniecznych warunków, by Pan mógł wschodzić. Gdyby Pan przedwcześnie
zaczął wschodzić, zrodziłoby to u nich nieszczęście. Lepiej dla nich, aby teraz
poczekali. Nie mówię, że zginą – w żadnym wypadku. Przekazuję wam jedynie pewną
prawidłowość.
Gdy mowa jest o zachodzeniu, każdy myśli o
umieraniu. Czymże jest jednak umieranie? To jest przypuszczenie. Każdy z was
musiał umrzeć, aby mógł opowiadać, jaka jest śmierć, lecz teraz tylko sobie ją
wyobraża.
W pewnej swojej książce Tołstoj opowiada,
że spotkał pewnego rosyjskiego zakonnika. Miał on osiemdziesiąt pięć lat i
długą białą brodę. Zapytał go, dlaczego został zakonnikiem, ten zaś opowiedział
krótko swoją historię: Pochodzę z książęcej rodziny. Gdy miałem dwadzieścia
parę lat, moi rodzice pragnęli ożenić mnie z pewną księżniczką. Zdarzyła się
jednak dziwna rzecz, zapadłem w letarg. Przychodzili lekarze, badali mnie.
Stwierdzili, żem zmarł i radzili pochować. Zastanowiłem się – czyżby to była
śmierć? Nie mogłem żadnym znakiem przekazać, że żyję. Obserwowałem jak
przychodzą ludzie, zjawia się narzeczona z ojcem, a on namawia ją, by
popłakała. Chciałby, by ludzie sądzili, że mnie kochała. – Nigdy go nie
kochałam – odpowiada ona – lecz kocham jego bogactwa. Ja wtedy rzekłem sobie –
Jeśli Pan pozwoli mi wrócić do świata, rozpocznę inne życie.
Cóż to za ciężar być żywym i nie móc o tym
nikogo powiadomić! Wszyscy cię opłakują, a ty nie możesz dać im znać, żeś żywy!
I tylu ludzi jest w ten sposób pochowanych?! Nie ma nic straszniejszego, niż
być pochowanym za życia. Toć to największe nieszczęście tkwić cały czas na
ziemi, nie mogąc uwolnić się z ciała. Ono jest najcięższym więzieniem! Piekłem!
Będąc czystymi, poznalibyśmy moment, w którym dusza wychodzi z ciała i nigdy
nie doznalibyśmy takiego cierpienia. Gdy lekarz stwierdzi zgon, ludzie od razu
każą zabierać ciało. Sprawią mu piękną trumnę i wśród dźwięków pięknej muzyki
wywiozą je. Gdzie podziała się jednak miłość tych ludzi? Taka to jest miłość
bliźnich i społeczności! Załóżmy, że ktoś wam oświadcza, że was kocha.
Zapytajcie – Jak? Jak kot kocha mysz, czy może jak wilk – owcę? To też miłość,
lecz taka, przez którą świat cierpi. Potrzeba na świecie miłości, która
powoduje, że kochając bliźnich, chcemy pomagać im w dążeniu do szczęścia, tak
jak my jesteśmy szczęśliwymi. O tym mówi Jezus w słowach „Jeśli Mnie kto
miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do
niego, i będziemy u niego przebywać” (Jan
14:23).
Zastanawiacie się, co się stanie z
Bułgarią?
Ja was pytam, co się z wami stanie? Nie
zdajecie sobie sprawy z tego, że szatan posiadł już wszystko, co mieliście,
nawet waszą skórę, a martwicie się o Bułgarię? Wy jesteście Bułgarią. Musicie
prosić Pana, by wypędził z was tego niechcianego gościa, byście mogli zachować
siebie samych, swój umysł i swoje serce. Szatan jest winny waszych cierpień,
lecz nie powinniście się na niego gniewać. W jednej kwestii go pochwalę – jest
bardzo pracowity, nie zniechęca się łatwo. Jeśli wypędzicie go jednymi
drzwiami, wchodzi innymi. Jeśli nie uda mu się w ten sposób, szuka drugiego,
trzeciego, czwartego. Oto jedna jego odróżniająca i zachęcająca cecha. I Pan
mówi: ”Weźcie z niego przykład. On jest wam nauczycielem i nauczy wszystkich.
Okłamuje was i okłamuje, aż wreszcie nie będzie w stanie was więcej okłamać”.
Pewien człowiek rzekł innemu – nie dasz
rady oszukać mojej małpy. Ten zaś przyjechał do domu tamtego i udawał przed
małpą, że śpi. Ona tez się zdrzemnęła, on zaś zabrał kosztowności i uciekł.
Gospodarz zbił małpę, gdy wrócił. Następnym razem dokładnie otwierała oczy,
gdyż miała w pamięci kij.
Dzięki nauczce, jaką dają cierpienia, gdy
zjawi się szatan, będziecie mieli oczy szeroko otwarte. Gdy zaś zaczniecie
cierpieć, macie znak, że jeszcze nie przeszliście przez cały proces
pszenicznego ziarna. Gdy wasze myśli i serce przeobrażą się, staniecie się jako
obraz i podobieństwo Boga. Wtedy Bóg sprawi, że zmartwychwstaniecie niczym słońce
ożywiające posiane ziarnko pszenicy.
Wykład Nauczyciela Beinsy Duno z cyklu
„Siła i Życie” wygłoszony 23 marca 1914 roku w Sofii
[1] Oryginał tytułu brzmi ‘żytnie ziarenko’,
jednak tekst nawiązuje do Pisma Świętego, gdzie w polskiej wersji przekładu, w
odróżnieniu od bułgarskiej, mowa o ziarnie pszenicznym.
[2] Chodzi o wyraz: „żyto”, po bułgarsku: „жито”.
[3] też ubodzy w duchu.
© Tłumaczenie: Gerasim Stojczew Galitonow
Podziękowania dla Alicji Kiejko za pomoc w pracy nad polską wersją
Copyright (c) 1997 Publishing House "Byalo Bratstvo" All
Rights Reserved
Web-site with url: http://www.beinsadouno.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz