Uśmiech
prosto z serca
Marta Figura
Motto: Moją intencją było zawsze
pomaganie ludziom, by bardziej kochali się nawzajem i odnajdywali źródło
miłości i bezpieczeństwa w swoich sercach.
(Doc
Childre, założyciel Instytutu HeartMath w USA)
„To ono wpuściło mnie w maliny...” Zwykle taką właśnie gorzką opinię słyszę na temat kierowania się sercem. Podobnie wypowiadali się niektórzy spośród moich słuchaczy, którzy przychodzili do Bielańskiego Ośrodka Kultury na cykl spotkań, składający się z dwóch części – pierwsza część, obejmująca cztery wykłady, zatytułowana była „Rola inteligencji serca w kształtowaniu kultury XXI wieku” – druga, składająca się z sześciu wykładów nosiła nazwę „Etyka serca w życiu codziennym”.
Okazało się, że niechętnie zawierzamy sercu. W czasach, kiedy człowiek musi być twardy, kiedy musi przyjąć postawę walki o nieomal wszystko, odwoływanie się do serca, zdaniem wielu, jest zupełnie nie na miejscu. Serce, powiadają, jest miękkie z natury, współczujące, odwołuje się do uczuć, a taka postawa prowadzi do poddania się, do podporządkowania, rezygnacji, czyli do przegranej.
Obalanie mitów
Pamiętam młodziutką nauczycielkę, która tak właśnie serce postrzegała. Jej zdaniem serce to synonim czegoś sentymentalnego, ckliwego, czułostkowego, naiwnego, niezdolnego do walki. Wyglądała na zbuntowaną i protestowała przeciwko wyciszeniu, wybaczaniu, słowem - temu wszystkiemu, co według niej oferuje ślamazarne serce. Ona chce być stanowcza, zdecydowana i chce walczyć. Wówczas to przyszło mi udowadniać, że serce nie jest sentymentalne i ckliwe, że jest zdecydowane i mocne, ale, żeby to zauważyć, potrzebujemy aż autorytetu nauki, która podaje nam rewelacyjne wyniki badań nad prawdziwą relacją serca i umysłu. Już tylko autorytet nauki jest w stanie sprawić, że utarte poglądy na wzajemne relacje głowy i serca mogą ulec zmianie. Nie jest łatwo przekonać do wiodącej roli serca, skoro do tej pory ufano umysłowi, symbolizującemu rozum, logikę, rozsądek i brak sentymentów.
Właściwie
to nie ma się czemu dziwić, bo pewnie każdy z nas miał w swoim życiu sytuację,
kiedy komuś zaufał, wierząc, że ten ktoś jest tego zaufania godny, że mu na nas
zależy, tak, jak nam zależy na nim. I oto okazywało się nagle, że ten ktoś
myślał tylko o sobie, czerpiąc korzyści naszym kosztem. Po takich
doświadczeniach zwykle stajemy się ostrożni, nieufni i wyzbywamy się
spontanicznej ekspresji serca. No i mówimy, że to właśnie serce wpuściło nas w
te maliny.
To zrozumiałe, że chcemy siebie
chronić przed bólem. Taka zdolność to ważny mechanizm przetrwania. Ale
odcinanie się od serca jest błędnym sposobem obrony, gdyż opiera się na
przekonaniu, że podążanie za sercem oznacza podążanie za emocjami. I to był
kolejny mit, jaki przychodziło nam obalać w trakcie naszych dyskusji. Fakt, że
odczuwamy coś mocno – gniew, strach czy pragnienie – nie oznacza, że emocje są
napędzane przez serce. W rzeczywistości to umysł
często używa emocjonalnego wsparcia, żeby działo się według jego życzenia,
anektując niejako nasze emocje, by osłaniały jego lęki, wyobrażenia co do
przyszłości, a także nasze pragnienia, nie bacząc na to, czy są one połączone z
inteligencją serca czy też nie.
Łatwiej
było rzecz pojąć, kiedy spróbowaliśmy skupić się na rozróżnianiu między głową a
sercem. Próbowaliśmy zauważyć istnienie różnicy między emocjami, którymi rządzi
głowa, a emocjami pochodzącymi prawdziwie z serca. Żeby uniknąć pomyłki,
ustaliliśmy, że będziemy mówić o emocjach w kategoriach „wyższego” serca i
„niższego” serca.
Niższe
serce odnosi się do tych uczuć, które zabarwione są przywiązaniem i warunkami,
jakimi obwarowuje je umysł. Miłość warunkowa jest dobrym przykładem: „Będę cię
kochać tak długo, jak długo będziesz robił to, co mnie się podoba.” Serce chce
dać, ale umysł skąpi, asekuruje się, dążąc jednocześnie do tego, by osiągnąć
to, czego on chce.
Wyższe
serce jest bardziej otwarte, pozwala na więcej. Ono nie asekuruje się, nie
handluje. Zamiast mówić: „Zrobię to, jeśli ty zrobisz tamto”, daje wyraz swoim
autentycznym odczuciom bez żadnych oczekiwań wzajemności. Autentyczność,
szczerość w wyrażeniu siebie jest sama w sobie nagrodą dla wyższego serca.
Zgodziliśmy się, że to wymaga emocjonalnej dojrzałości. I że ku takiej
dojrzałości serca należy dążyć.
Ponieważ zwykle nie czynimy
rozróżnienia między wyższym a niższym sercem, nie zauważamy różnicy, zaliczając
obydwa rodzaje emocji do kategorii „serce”. Szukając przykładów z własnego
życia staraliśmy się uprzytomnić sobie - z całą mądrością spojrzenia z dystansu
- który rodzaj serca odegrał rolę w konkretnym przypadku. Czy podążaliśmy za
swoim „prawdziwym sercem”, czy też reagowaliśmy mieszaniną oczekiwań
pochodzących z głowy, emocji niższego serca i uczuć serca? Czy ból, jakiego
doznaliśmy, to był ból zranionej miłości, czy też był spowodowany przez niespełnienie
nadziei i warunków, jakie postawiliśmy?
Często bywa tak, że to, co wygląda na czyn lub
reakcję serca, bynajmniej nią nie jest. A to, co mówi nasze prawdziwe serce nie
jest tym, co chce usłyszeć głowa. Zgodziliśmy się zatem co do wniosku, że głowę
motywują szybkie rezultaty, dlatego zniechęcają ją ewentualne dary serca, skoro
wiadomo, że nie są tak szybkie do przejawienia się. Mimo to jednakże,
posłuchanie serca – z jego głębszym wglądem i intuicyjnym zrozumieniem – jest
najmądrzejszym sposobem działania.
Epoka serca
Cieszyło mnie, że na moje
spotkania przychodzili nauczyciele. Wspomniana przeze mnie młoda nauczycielka,
wyglądająca jak jedna z jej uczennic, które ze sobą przyprowadziła, choć się
buntowała i wyrażała się o sercu tak obcesowo, to najwyraźniej jednak bardzo
chciała, bym ją przekonała. Pełna żarliwości, poszukująca, energiczna należała
do pokolenia, które wprowadzać będzie nowe. A to nowe w sposób nieunikniony
wiązać się będzie z epoką serca.
Orientację na serce wymusza
– jak by to paradoksalnie nie zabrzmiało – już sam tylko rozwój nowoczesnych
technologii. Systemy komputerowe w świecie, poczynając od satelitów
komunikacyjnych do telefonów komórkowych, są wciąż bardziej między sobą
połączone i wzajemnie od siebie uzależnione. Jakiś problem na jednym polu może
wywołać reakcję łańcuchową w skali światowej. Wyzwania te, niosąc ze sobą różne
zagrożenia, niosą też warunki do dokonania się znaczącego postępu w ludzkiej
świadomości. Wkroczyliśmy w rozwojową fazę, która podnosi wagę zapoczątkowania
nowych, inteligentnych rozwiązań promujących bardziej zgodność, harmonię i
równość, aniżeli podział i walkę.
Te wyzwania dotyczą także
uczniów młodej nauczycielki, uważnie przysłuchujących się naszej dyskusji.
Szybkie tempo życia świata, w który wkraczać będą w nadchodzących czasach
wymagać będzie od nich odpowiednich zdolności polegania na sobie i szybko
działającej intuicyjnej inteligencji. Umysłowe zdolności są zawsze cenne, ale
przyszłość nieść będzie coraz większą potrzebę zdolności kreatywnych i adaptacyjnych
na skalę, jaka nigdy dotąd nie miała miejsca. I dlatego właśnie umiejętność
współżycia z ludźmi i zdolność do pełnych wyczucia i delikatności zachowań w
relacjach międzyludzkich i społecznych będzie sprawą podstawową. I tu właśnie
wkracza inteligencja serca.
Czymże jest owa inteligencja
serca? Jest to zdolność serca do rozwijania i prowadzenia organizmu w kierunku
wzrastającego porządku, świadomości i zgodności całego systemu. To również
reagowanie na sytuacje poprzez sięgnięcie do wartości, które są głęboko zakorzenione
właśnie w sercu: miłości, współczucia, życzliwości, empatii, szacunku,
wdzięczności. Inteligencja serca przejawia się w dojrzałości decyzji i reakcji,
w świadomym panowaniu nad emocjami. Inteligencja serca nie jest czymś
sentymentalnym czy przesłodzonym. Przypomina raczej myślenie biznesowe –
oznacza bowiem zrównoważenie, efektywność, branie pod uwagę wszystkich
możliwości.
Serce,
dzięki swojej strukturze, działa jako precyzyjne, rozszyfrowujące i
przetwarzające informację centrum. To prawdziwy ośrodek dowodzenia. Jest ono
najpotężniejszym generatorem rytmicznych przekazów informacyjnych w ludzkim
ciele. Posiada daleko bardziej udoskonalony system komunikacyjny z mózgiem,
aniżeli inne narządy ciała. Nie ulega zatem wątpliwości, że odgrywa ono najistotniejszą
rolę tak w naszym organizmie, jak i w relacjach z otoczeniem. Jego pole
elektromagnetyczne niesie informację o naszym stanie emocjonalnym, co nie
pozostaje bez wpływu na owo otoczenie. Za jego pomocą odbywa się transmisja
naszych emocjonalnych stanów tak pozytywnych, jak i negatywnych. A stwierdzono,
że serce emituje także pole nielokalne, które rozprzestrzenia się błyskawicznie
na ogromne przestrzenie. Czy wiedząc to nadal będziemy chcieli transmitować
dysharmonijne, chaotyczne fale stresu, czy też zaczniemy dbać o to, żeby
emitować rytmy uporządkowane i harmonijne? Świadomość ludzkości zmierzać będzie
ku temu drugiemu, bo takie jest prawo harmonii wszechświata i prawo duchowej
ewolucji.
Przekazywałam
te informacje w przekonaniu, iż są one na tyle istotne, że warto wziąć je pod
uwagę. Młoda nauczycielka w końcu dała się przekonać. Powiedziała, że
uczestniczyła w kilku warsztatach, ale niewiele pożytku z nich wyniosła. Tutaj
zaś wiele skorzystała i jest zadowolona, że przyszła ze swoją młodzieżą.
Wartościowe, bo praktyczne
Wiadomości, które chciałam przekazać, miały objąć
cztery comiesięczne spotkania poczynając od września 2002 r. Bardzo mi zależało
na podzieleniu się informacjami o wsparciu, jakiego sercu udzieliła nauka
wskazując na o wiele donioślejszą rolę, jaką ma ono do spełnienia, aniżeli
sądzono dotychczas. W moim przekonaniu uzbrojeni w podobną wiedzę mamy szansę
na częstsze sięganie po narzędzia mocy serca. Miłość, współczucie, życzliwość,
empatia, szacunek, wdzięczność, zdolność wybaczania, docenianie tego, co dobre
– to właśnie te narzędzia. W szpitalu amerykańskiego instytutu naukowego
zajmującego się badaniem wpływu dotyku na stan zdrowia człowieka (Touch
Research Institute) umierała stara kobieta. Wezwano rodzinę, żeby się z nią
pożegnała. Kiedy bliscy zaczęli staruszkę obejmować, przytulać i ściskać, jej
serce się ożywiło i zaczęło normalnie pracować. Kto wie, gdyby nie skąpiono
kobiecie takich objawów serdeczności na co dzień, może jej serce nigdy by nie
osłabło?
Tak więc na tych czterech spotkaniach chciałam
zakończyć zadanie, jakie sobie postawiłam. Zakończyć jednak mi nie pozwolono.
Kiedy w listopadzie powiadomiłam moich słuchaczy, że następne, grudniowe
spotkanie, będzie ostatnim – zaprotestowano. Wobec czego zdecydowałam wspólnie
z kierownictwem Ośrodka, że spotkania będą kontynuowane aż do czerwca. Wówczas
to zmieniłam temat na nowy i odtąd mówiliśmy o etyce serca w życiu codziennym,
a więc o stosowaniu owych narzędzi mocy serca na co dzień. Jak uruchamiać
inteligencję serca i co nam w tym przeszkadza – nad tym się teraz
zastanawialiśmy. Mówiliśmy o zakorzenianiu się w sercu, schodzeniu na poziom
serca, podłączaniu się do serca. Pomagały nam w tym ćwiczenia. Ważne było, że o
sercu można było mówić nieskończenie, dostrzegając jego nieograniczone
możliwości i wspaniałe rezultaty dochodzenia z nim do porozumienia. A
najważniejsze było to, że nareszcie w ogóle można było o nim mówić i z nim
pracować bez obawy śmieszności i posądzenia o sentymentalizm. Było to prawdziwe
odzyskiwanie serca, coś jak powrót do domu rodzinnego, jak westchnienie ulgi:
nareszcie. Serce mamy wszyscy, jest ono nasze, nikt z zewnątrz zatem nie musi
się do niego wtrącać, ani go pouczać – my jesteśmy od tego. I tylko my możemy
się z nim porozumieć. I tego właśnie się wspólnie uczyliśmy.
Wiele miałam satysfakcji z naszych spotkań. Padały
na nich pytania dotyczące konkretnych sytuacji życiowych, często bardzo
trudnych. Jeśli nie udawało nam się znaleźć odpowiedzi w charakterze gotowej
recepty, to znajdowaliśmy drogę do zrozumienia problemu, do obejrzenia go z
dystansu, z perspektywy mądrego, rzeczowego, spokojnego serca. Jedna z kobiet
podeszła kiedyś do mnie po spotkaniu i powiedziała, że dzięki temu, co tu
usłyszała, już wie jak rozmawiać ze swoim synem, który szuka u niej rady, gdyż
jego żona chce od niego odejść zabierając dziecko. „A trafiłam tu przypadkiem –
dodała. – Robiłam zakupy w sklepie na górze i schodząc po schodach zajrzałam do
Ośrodka, żeby poczytać ogłoszenia. Postanowiłam zostać na pani wykładzie i
bardzo się z tego cieszę.” Inna kobieta pytała, gdzie można przeczytać o
inteligencji serca i o tym, jak ją uruchamiać. Bo ona właśnie tak chętnie by
popracowała, jak ja mówię. To ją przekonuje, a dzisiejsze spotkanie bardzo dużo
jej dało. Młoda, kilkunastoletnia dziewczyna ucieszyła się faktem mówienia o
możliwościach serca: „Dotąd mówiło się wyłącznie o umyśle, a teraz nareszcie
mówi się o sercu. To bardzo jest potrzebne, zwłaszcza dzieciom, ale także
młodzieży, która nie ma poczucia sensu.” Emerytowana nauczycielka, która po
wojnie uczyła w liceum pedagogicznym, a później pracowała w ministerstwie
oświaty, stwierdziła, że wobec alarmującej tendencji do brutalności, agresji i
znieczulenia, gdy próbuje się budować programy edukacyjne nauczające poszanowania
najwyższych wartości, tego rodzaju wiadomości, z jakimi się zetknęła tutaj na
wykładach z etyki serca, są bezcenne. „Dają one argumenty do przekonania
młodzieży, argumenty, na których można oprzeć autorytet tak rodziców, jak i
nauczycieli, jeśli by chcieli się nimi posłużyć.” Dla niej samej stały się one,
jak twierdzi, tak ważne, że wręcz zmieniły jej życie.
Mogłabym jeszcze sporo podobnych głosów przytoczyć,
ale powstałaby z tego osobna relacja, a nie o to przecież chodzi. Istotne są
wnioski wynikające z tych pozytywnych opinii: że wielka jest w nas potrzeba
zaprzyjaźnienia się z własnym sercem i zaufania jego mądrości, i że istnieje
wiedza, która jest w stanie dopomóc w zaspokojeniu tej potrzeby. Chcemy być
mądrzy, wolni, chcemy się pozbyć swoich lęków, a nie zawsze wiemy, że narzędzia
do zrealizowania naszych marzeń w tym zakresie mamy w zasięgu ręki. Własnej
ręki.
Cieszyłam się wraz z moimi słuchaczami, a kiedy tak
wypełniała mnie radość, miałam wrażenie, że widzę uśmiech Doka Childre’a,
założyciela Instytutu Serca w USA, współautora materiałów, z których
korzystałam przygotowując się do wykładów. Ten uśmiech popłynął ku mnie za
pośrednictwem zdania, które wyczytałam w jego książce:
„Naucz się nawiązywać kontakt z własnym sercem,
a warunki do dzielenia się sercem z innymi same cię
znajdą.”
Marta
Figura
(artykuł
niepublikowany)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz