Eckhart Tolle „Nowa Ziemia"
Autor - Eckhart Tolle
Ego a chwila obecna
str. 200
Najważniejszym i podstawowym związkiem w twoim życiu jest relacja z TERAZ, albo raczej z tym, jaką formę to TERAZ przybierze - z tym co jest, lub co się wydarza. Jeśli twój związek z TERAZ jest dysfunkcjonalny, to ta dysfunkcja odbije się na każdej relacji i w każdej sytuacji jaką napotkasz. Najprostsza definicja ego to - dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną. To właśnie w tej chwili możesz zadecydować, jakiego rodzaju relację chcesz mieć z teraźniejszym momentem.
Kiedy osiągniesz już pewien poziom świadomości (a skoro to czytasz to prawie na pewno jest to faktem) jesteś w stanie decydować jakiego rodzaju związek chcesz mieć z chwilą obecną. Czy chcesz, aby ten moment był przyjacielem czy wrogiem? Chwili obecnej nie da się oddzielić od życia, tak więc tak naprawdę decydujesz jakiego rodzaju związek chcesz mieć z życiem. Kiedy podejmiesz już decyzję, aby ten moment był dobrym druhem, pierwszy krok należy do ciebie - stań się przyjazny w stosunku do niego, witaj go z radością - niezależnie w jakim przebraniu przychodzi. Wkrótce zobaczysz wyniki. Życie odpowie ci tą samą przyjaźnią, na twojej drodze staną pomocni ludzie, pojawią się sprzyjające okoliczności. Jedna decyzja zmienia całą twoją rzeczywistość. Jednak musisz ją podejmować wciąż na nowo - aż stanie się naturalnym sposobem życia.
Decyzja, aby uczynić chwilę obecną swoim przyjacielem jest końcem ego. Ono nigdy nie może współdziałać z teraźniejszym momentem, ponieważ prawdziwa natura popycha je do ignorowania, opierania się i niedoceniania TERAZ. Czas jest tym, czym żyje ego. Im silniejsze ego tym czas wywiera mocniejsze piętno na twoim życiu. Wtedy prawie każda myśl, która przychodzi do głowy, koncentruje się na tym co było, lub na tym co będzie. Twoje poczucie siebie zależy całkowicie od przeszłości, która stworzyła twoją tożsamość, oraz od przyszłości, która ma być jej wypełnieniem. Lęk, niepokój, trwoga, oczekiwanie, żal, poczucie winy, gniew są zaburzeniami związanego z czasem stanu świadomości.
Istnieją trzy sposoby, w jakich ego będzie traktowało chwilę obecną - albo jako środek do celu, albo przeszkodę, albo wreszcie wroga. Przyjrzyjmy się każdemu z tych przypadków. Jeśli, któryś z nich pojawi się w tobie, będziesz mógł go rozpoznać i - zadecydować ponownie.
W najlepszym przypadku chwila obecna jest dla ego środkiem do celu. Takie podejście przenosi cię do jakiegoś momentu w przyszłości, który jest uważany za ważniejszy. Dzieje się tak pomimo faktu, iż jest to niczym więcej niż myśl w głowie. Jakakolwiek rzeczywistość bowiem nadchodzi, zawsze dzieje się w chwili obecnej. Innymi słowy nigdy nie jesteś w pełni tutaj, ponieważ skupiasz się na próbach dostania się gdzie indziej.
Kiedy powyższy wzorzec jest bardziej akcentowany - a dzieje się tak w sposób powszechny - chwila obecna zaczyna być traktowana jako przeszkoda, którą trzeba pokonać. Oto przyczyna dla której niecierpliwość, frustracja i stres stały się codzienną rzeczywistością wielu ludzi naszej cywilizacji. Toczące się życie postrzegane jest generalnie jako 'problem', a człowiek, któremu przyszło teraz żyć, zamieszkuje świat problemów, koniecznych do rozwiązania .Wtedy, jak powszechnie się wydaje, będzie mógł dopiero żyć, będzie szczęśliwy i spełniony. Niestety w miejsce jednego problemu pojawiają się kolejne. A dziać się tak będzie tak dopóty, dopóki chwila obecna będzie traktowana jak przeszkoda do pokonania. „Będę czymkolwiek chcesz, abym było" - mówi Życie lub TERAZ. „Będę traktować cię w taki sposób w jaki ty traktujesz mnie. Jeśli postrzegasz mnie jako problem, będę nim, jeśli traktujesz mnie jak przeszkodę - i nią się stanę".
I wreszcie w najgorszym przypadku - co też nie jest odosobnione - moment teraźniejszy może być traktowany jakby był wrogiem. Kiedy nienawidzisz tego co robisz, kiedy narzekasz na swe otoczenie, lub warunki, kiedy przeklinasz rzeczy, które się dzieją, lub już się wydarzyły, albo kiedy twój wewnętrzny dialog wypełniają oskarżenia, zarzuty i to co powinno, lub nie powinno, wtedy spierasz się z tym co jest, kłócisz się z tym stanem, który już się dzieje(?). Czynisz Życie swoim wrogiem, a Życie odpowiada ci tym samym: „Chcesz wojny, więc ją dostaniesz". Zewnętrzna rzeczywistość, która zawsze odzwierciedla twój wewnętrzny stan, jest wtedy doświadczana jako wroga i nieprzyjazna.
Tak więc ważnym pytaniem, które powinieneś często sobie zadawać jest - Jaka jest moja relacja z chwilą obecną? Bądź szczery i uważny w odnajdywaniu odpowiedzi. Czy traktuję TERAZ tylko jako środek do celu, a może jako przeszkodę czy wroga? Skoro teraźniejszy moment jest wszystkim co masz - a ponieważ Życie nie jest oddzielne od TERAZ - pytanie to w rzeczywistości oznacza: jaki jest mój związek z Życiem, jaki jest mój stosunek do Niego? To pytanie jest doskonałym sposobem zdemaskowania ego w sobie i umiejscowienia się w stanie Obecności. Pomimo tego, że pytanie to nie ucieleśnia prawdy absolutnej (bowiem ostatecznie ja i chwila obecna to jedno), to jednak jest użyteczną wskazówką i prowadzi we właściwym kierunku. Zadawaj je sobie często, aż do momentu kiedy nie będziesz tego potrzebował.
Jak wyjść poza dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną? Najważniejszą rzeczą jest odkryć to w sobie - w swoich myślach i działaniach. W chwili kiedy zauważasz, że twoja relacja z teraźniejszym momentem jest zaburzona - jesteś obecny. To właśnie widzenie jest rozwijającą się Obecnością. W chwili, gdy rozpoznajesz daną dysharmonię, zaczyna ona zanikać. Niektórzy ludzie śmieją się głośno, kiedy to dostrzegają. Z tym widzeniem przychodzi moc wyboru - wyboru mówienia tak dla TERAZ i czynienia z niego przyjaciela.
Paradoks czasu str. 204
Nie wnikając głębiej, obecna chwila jest tym 'co się dzieje'. Ponieważ to co się dzieje ciągle się zmienia, wydaje się, że każdy dzień naszego życia składa się z tysięcy momentów, w których wydarzają się przeróżne rzeczy. Czas postrzegany jest jako nieskończone następstwo chwil - niektórych 'dobrych', a niektórych 'złych'. A jednak, gdy spojrzeć wnikliwiej, przez pryzmat własnego bezpośredniego doświadczenia, można odkryć, że wcale nie ma wielu chwil. Można odkryć, że jest tylko i zawsze ten moment. Życie jest zawsze teraz. Całe twoje życie rozwija się w tym nieustannym TERAZ. Nawet przeszłe i przyszłe chwile istnieją tylko w pamięci czy wyobraźni - myślach, które pojawiają się tylko w jedynej chwili, która jest, tej chwili.
Dlaczego wydaje się jak gdyby istniało wiele momentów? Ponieważ obecna chwila mylona jest z tym, co się w niej dzieje, ze swoją zawartością. Przestrzeń TERAZ mylona jest z tym, co wydarza się w tej przestrzeni. Mylenie obecnej chwili z jej zawartością wytwarza nie tylko iluzję czasu, ale również iluzję ego.
Mamy tu pewien paradoks. Z jednej strony jakże można zaprzeczyć realności czasu? Potrzebujesz go, aby przejść z jednego miejsca na drugie, aby przygotować posiłek, zbudować dom, przeczytać książkę. Potrzebujesz czasu, aby się rozwijać, aby nauczyć się nowych rzeczy. Wydaje się, że wszystko cokolwiek robisz zabiera czas. Wszystko niejako mu podlega i w końcu - jak określa to Szekspir: „ten krwawy tyran, czas" - zabije cię. Można go porównać do wzburzonej rzeki, która porywa cię ze sobą, albo do ognia, który wszystko pochłania.
Spotkałem niedawno kilku starych przyjaciół, rodzinę, których nie widziałem już bardzo długo. Byłem zszokowany, gdy ich zobaczyłem. Przy powitaniu prawie mi się wyrwało: „Czy jesteście chorzy? Co się stało? Kto wam to zrobił? Matka, która chodziła o lasce, wydawała się skurczona. Jej twarz pomarszczyła się jak stare jabłko. Jej córka, którą pamiętam jako pełną entuzjazmu i młodzieńczej energii, wydawała się wypalona i wyeksploatowana wychowaniem trójki dzieci. Wtedy przypomniałem sobie - minęło prawie trzydzieści lat odkąd ostatnio ich widziałem. Czas zrobił to z nimi. Jestem pewien, że oni byli podobnie zaskoczeni jak ja.
Wszystko wydaje się podlegać czasowi, ale to wszystko dzieje się właśnie TERAZ. Oto paradoks. Gdziekolwiek nie skierujesz wzroku, napotkasz dowody na istnienie czasu - gnijące jabłko, twoja twarz z lustra w łazience, w porównaniu ze zdjęciem sprzed trzydziestu lat - ale nigdy nie znajdziesz dowodów bezpośrednich. Nigdy nie doświadczysz czasu jako takiego. Doświadczasz tylko obecnej chwili, albo raczej tego co się w niej dzieje. Jeśli podążysz tylko za bezpośrednimi dowodami, wtedy czas nie istnieje, a TERAZ jest wszystkim co w ogóle jest.
Eliminowanie czasu str. 206
Nie możesz uczynić stanu bez-ego przyszłym celem i potem działać w tym kierunku. Wszystko co uzyskasz to rozczarowanie i zawód, więcej wewnętrznego konfliktu, ponieważ zawsze będzie ci się wydawać, że jeszcze nie dotarłeś, że nie 'osiągnąłeś' tego stanu. Gdy wolność od czasu jest twoim przyszłym celem, dajesz sobie więcej czasu, a więcej czasu oznacza więcej ego. Przyjrzyj się uważnie czy twoje duchowe poszukiwania nie są ukrytą formą ego. Nawet próby pozbycia się swojego 'ja', poczucia siebie, mogą stać się zakamuflowanym poszukiwaniem czegoś więcej, jeśli czynione są przyszłym celem. Dawanie sobie więcej czasu jest dokładnie tym co oznacza - dawaniem swojemu 'ja' więcej czasu. Czas, to znaczy przeszłość i przyszłość, jest tym, czym żyje fałszywie wytworzona przez umysł jaźń, ego. Czas istnieje tylko w twoim umyśle. To nie jest coś, co posiada obiektywną egzystencję 'na zewnątrz'. Jest to struktura umysłu potrzebna do zmysłowego postrzegania, niezbędna co prawda do praktycznych celów, ale ze wszech miar przeszkadzająca w poznaniu siebie. Czas to poziomy wymiar życia, zewnętrzna warstwa rzeczywistości. Istnieje jednak i pionowy wymiar głębi dostępny tylko przez portal obecnej chwili.
Tak więc zamiast dodawać sobie czasu, usuń go. Eliminacja czasu ze świadomości to eliminacja ego. Jest to jedyna, prawdziwa duchowa praktyka.
Kiedy mówię o eliminacji czasu, nie mam oczywiście na myśli czasu zegarowego, to znaczy takiego, którego używa się do celów praktycznych na przykład zaplanowania podróży czy umówienia się na spotkanie. Byłoby prawie niemożliwe funkcjonowanie w tym świecie bez czasu zegarowego. To o czym mówię, to likwidacja czasu psychicznego, który jest egotyczną skłonnością naszego umysłu do ciągłego zajmowania się przeszłością i przyszłością. Skłonnością, która objawia się niechęcią do bycia w jedności z życiem, poprzez zgodę na nieuniknione istnienie obecnej chwili.
Kiedykolwiek twoje nawykowe nie życiu, zamienia się w tak, kiedykolwiek pozwalasz tej chwili być taką jaka jest, rozpuszczasz czas, a wraz z nim i ego. Aby ego mogło przetrwać, musisz sprawić aby czas - przeszłość i przyszłość- stał się ważniejszy niż ten moment. Ego nie potrafi tolerować przyjaźni z obecną chwilą, z wyjątkiem krótkiego czasu, zaraz po tym, gdy dostało to czego potrzebowało. Nic nie może usatysfakcjonować ego na dłużej. Jak długo rządzi ono twoim życiem, są dwa sposoby pozostawania nieszczęśliwym. Jednym jest nie dostawanie tego czego się pragnie. Drugim - otrzymywanie tego.
Cokolwiek jest, albo się wydarza, jest formą w jakiej przejawia się TERAZ. Tak długo jak stawiasz temu wewnętrzny opór, forma, to znaczy świat, jest nieprzekraczalną barierą, która oddziela cię od tego kim jesteś ponad formą, oddziela cię od bez foremności jedynego Życia, którym jesteś. Kiedy wprowadzasz wewnętrzne tak do formy, którą przyjmuje TERAZ, właśnie ta forma staje się bramą do bez foremności. Rozdział pomiędzy światem a Bogiem zanika.
Gdy reagujesz przeciwko formie, którą życie przyjmuje w tej chwili, gdy traktujesz TERAZ jako środek do celu, przeszkodę, lub wroga, wzmacniasz swoją własną tożsamość, ego. Stąd jego reaktywność. Czym jest reaktywność? Bycie uzależnionym od reakcji. Im bardziej jesteś reaktywny, tym bardziej wplątujesz się w formę. Im bardziej identyfikujesz się z formą, tym silniejsze ego. Twoje istnienie nie prześwieca już wtedy przez formę, albo tylko w minimalnym stopniu.
Przez nie stawianie oporu formie, to w tobie co jest ponad formą, wyłania się w tobie jako wszystko obejmująca Obecność, cicha moc, o wiele większa niż krótkotrwałe utożsamienie z formą, osoba. Ona jest daleko głębiej tym, kim jesteś, niż cokolwiek w świecie formy.
Wychodzenie poza ograniczenia str. 210
W życiu każdego człowieka przychodzi czas, gdy czuje potrzebę wzrostu i ekspansji na poziomie formy. Dzieje się tak wtedy, gdy na przykład starasz się przezwyciężyć ograniczenia takie jak słabość fizyczna czy braki finansowe. Może to być również zyskiwanie nowych umiejętności i wiedzy, albo potrzeba by przez jakieś kreatywne działanie wnieść coś nowego do świata - coś co będzie sprzyjać życiu twojemu lub innych - fragment muzyki, dzieło sztuki, książka, usługa, funkcja, biznes czy organizacja.
Kiedy jesteś obecny, kiedy twoja uwaga jest całkowicie w TERAZ, ta Obecność wpłynie do tego co robisz i przetransformuje to. Będzie w tym jakość i moc. Jesteś obecny, gdy w tym co robisz jest życie i radość, gdy to co robisz nie jest tylko środkiem do celu (pieniądze, prestiż, sukces), ale jest spełniające samo w sobie. I oczywiście nie możesz być obecny o ile nie zaprzyjaźnisz się z obecną chwilą. To jest podstawa każdego efektywnego działania, niesplamionego przez negatywizm.
Forma oznacza ograniczenie. A jesteśmy tutaj nie tylko po to, aby doświadczać ograniczeń, ale by wzrastając w świadomości wykraczać ponad nie. Niektóre ograniczenia mogą być przezwyciężone na poziomie zewnętrznym. Z innymi będziesz musiał nauczyć się żyć. One mogą być przezwyciężone tylko wewnętrznie. Każdy napotka je wcześniej czy później. Wewnętrzne ograniczenia albo będą trzymać cię uwięzionego w egotycznych reakcjach, co pociągnie za sobą głęboką nie szczęśliwość, albo pozwolą wznieść się ponad nie przez bezkompromisowe poddanie się temu co jest. Tego właśnie w istocie mają cię nauczyć. Stan świadomości pełen poddania otwiera pionowy wymiar w twoim życiu, wymiar głębi. Wtedy coś z tego wymiaru pojawia się w świecie, coś nieskończonej wartości, co w innym przypadku pozostałoby nie przejawione. Niektórzy ludzie, którzy poddali się ciężkiemu ograniczeniu stali się uzdrowicielami lub duchowymi nauczycielami. Inni pracują i służą, aby zmniejszyć ludzkie cierpienie, lub wnieść jakiś kreatywny dar dla świata.
W późnych latach 70-tych zwykłem codziennie jadać lunch w barze akademickim na Uniwersytecie Cambridge. Towarzyszył mi jeden lub dwójka przyjaciół. Czasem przy pobliskim stole, razem z kilkoma osobami spożywał posiłek mężczyzna na wózku. Pewnego dnia, gdy usiadł przy stoliku na przeciw, nie mogłem się powstrzymać, by dokładniej mu się przyjrzeć. Byłem zaszokowany tym co zobaczyłem. Teraz widziałem to wyraźnie. On był praktycznie całkiem sparaliżowany. Ciało było zdeformowane, a głowa stale pochylona do przodu. Jedna z towarzyszących mu osób starannie podawała mu jedzenie do ust. Duża część jednak wylatywała i trzeba ją było łapać na osobny talerzyk. Od czasu do czasu ten przykuty do wózka mężczyzna wydawał jakieś niezrozumiałe, podobne do bełkotu dźwięki. Co dziwne osoba, która była blisko zdawała się to rozumieć i tłumaczyć pozostałym.
Jakiś czas potem zapytałem przyjaciela czy zna tego chorego mężczyznę. „Oczywiście"- odpowiedział - „to profesor matematyki, a ludzie mu towarzyszący to jego studenci. On cierpi na porażenie mózgowe, które w postępujący sposób paraliżuje każdą część jego ciała. Z tego co wiem dawano mu jakieś pięć lat życia. To chyba najokrutniejszy los jaki może przypaść ludzkiej istocie".
Kilka tygodni później, gdy wychodziłem z budynku, on akurat wjeżdżał. Gdy trzymałem drzwi, aby wózek mógł przejechać, nasze spojrzenia spotkały się. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że jego oczy były jasne. Nie było w nich śladu nieszczęścia. Wiedziałem od razu, że porzucił opór. Żył w zawierzeniu.
Kilka lat później, kiedy kupowałem gazetę, ze zdumieniem zobaczyłem jego zdjęcie na tytułowej stronie popularnego, międzynarodowego czasopisma. Nie tylko wciąż żył, ale do tego czasu stał się najwybitniejszym fizykiem teoretycznym świata. Tak, to był Stephen Hawking. Czytając artykuł o nim znalazłem słowa, które potwierdziły moją obserwację dokonaną wtedy, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy. Reasumując swoje życie powiedział: (teraz przy pomocy syntezatora mowy) - „Kto mógłby życzyć sobie więcej?"
Świadome cierpienie str. 101
Jeśli masz małe dzieci, ofiaruj im pomoc, ochronę i przewodnictwo najlepsze jakie możesz, lecz co ważniejsze daj im przestrzeń - przestrzeń by mogły być. Dzieci przychodzą na ten świat przez ciebie, ale nie są 'twoje'. Przyjmowanie, że wiesz co jest dla nich najlepsze może być prawdziwe kiedy są bardzo małe, jednak im stają się starsze, przestaje być aktualne. Im więcej masz oczekiwań jak powinno wyglądać ich życie, tym bardziej utkwiłeś w umyśle, zamiast być dla nich obecnym. Tak czy owak na pewno popełnią błędy i doświadczą cierpienia tak jak wszyscy ludzie. To co uważasz za ich błąd może tak wyglądać tylko z twojej perspektywy. To co dla ciebie jest pomyłką może być dla nich dokładnie tym, co muszą przejść lub doświadczyć. Daj im więc tyle pomocy i przewodnictwa ile potrafisz, lecz miej świadomość, że będziesz musiał pozwolić na popełnianie błędów, kiedy zaczną osiągać dorosłość. Czasami będziesz również musiał pozwolić im cierpieć. Cierpienie może ich dotknąć zupełnie z zaskoczenia, lub jako wynik wcześniejszych pomyłek.
Czy nie byłoby cudownie gdybyś mógł oszczędzić dzieciom całego cierpienia? Nie, nie byłoby. To nie pozwoliłoby im się rozwijać. Pozostałyby płytkie i stale utożsamiające się z zewnętrzną formą rzeczy. Cierpienie prowadzi do głębi. Paradoksem jest, że z jednej strony przyczyną cierpienia jest identyfikacja z formą, a z drugiej niszczy ono to utożsamienie. Mnóstwo bólu pochodzi od ego, lecz w rezultacie cierpienie je rozpuszcza. Dzieje się tak jednak wtedy, gdy cierpisz świadomie.
Przeznaczeniem ludzkości jest wyjść ponad cierpienie, lecz nie w sposób jaki myśli ego. Jednym z błędnych jego założeń, jednym z filarów jego istnienia jest bowiem wierzenie - 'nie powinienem cierpieć'. Czasami ta myśl przenosi się na kogoś innego - 'moje dzieci nie powinny cierpieć' . Ta myśl sama w sobie leży u korzeni cierpienia i w istocie je potęguje. Cierpienie ma szlachetny cel - ewolucję świadomości i wypalenie ego. Człowiek na krzyżu jest archetypowym tego przykładem - jest każdym mężczyzną i każdą kobietą. Tak długo jak opierasz się cierpieniu spowalniasz cały proces, ponieważ opór tworzy więcej ego do wypalenia. Z drugiej strony, jeśli zaakceptujesz cierpienie, które i tak już się dzieje wszystko ulega przyspieszeniu, ponieważ cierpisz świadomie. Możesz i potrafisz przyjąć zarówno własne cierpienie jak i ból bliskich ci osób. W trakcie świadomego cierpienia następuje przeistoczenie - ogień bólu staje się światłem świadomości.
Ego mówi - 'nie powinienem cierpieć' - i sama ta myśl sprawia, że cierpisz dużo bardziej. W istocie to wypaczenie prawdy, która jest zawsze paradoksalna. W tym przypadku brzmi ona - musisz powiedzieć cierpieniu 'tak', zanim wykroczysz ponad nie.
Nie szczęśliwość w tle str. 112
Ego tworzy oddzielenie a oddzielenie tworzy cierpienie. Ego jest zatem wyraźnie patologiczne. Poza oczywistymi jego przejawami takimi jak gniew czy nienawiść istnieje mnóstwo subtelnych form negatywizmu, które są tak powszechne, że nie są zwykle rozpoznawane jako takie. Dla przykładu są to - niecierpliwość, irytacja, nerwowość, poczucie, że ma się wszystkiego dość. Wszystkie te formy tworzą coś co można by określić jako nie szczęśliwość w tle, rodzaj podskórnego szumu - stan, który nieustannie dominuje u większości ludzi. Musisz być w najwyższym stopniu czujny i absolutnie obecny, aby móc to odkryć i zauważyć w sobie. Kiedykolwiek zdajesz sobie sprawę z tych stanów - to moment przebudzenia, nie identyfikacji z umysłem.
Jednym z bardziej powszechnych, negatywnych stanów, który właśnie z racji swej powszechności łatwo przeoczyć to wszechobecne poczucie niezadowolenia, które najlepiej można opisać jako pojawiająca się gdzieś w tle pretensja. Może ona dotyczyć zarówno czegoś konkretnego jak i niekonkretnego. Wiele osób spędza w tym stanie większą część swojego życia. Tak bardzo się z tym identyfikują, że nie są już w stanie stanąć obok i zobaczyć tego. Za tym uczuciem, kryją się pewne nieświadomie utrzymywane przekonania lub myśli. Ludzie produkują te myśli, dokładnie w ten sam sposób jak śnią sny, gdy śpią. Mówiąc inaczej nie zdają sobie sprawy z ich wytwarzania, podobnie jak śpiący nie wie, że śni.
Oto kilka z bardziej powszechnych, nieświadomych myśli, które zasilają poczucie niezadowolenia, wewnętrznej pretensji. Celowo usunąłem z nich konkretną treść, tak aby pozostała tylko sama struktura. W ten sposób są bardziej widoczne i czytelne. Kiedykolwiek w twym życiu pojawi się w tle nie szczęśliwość (lub nawet na pierwszym planie) będziesz mógł to rozpoznać wstawiając do tych myśli własną treść, zgodnie z osobistą sytuacją.
„Jest coś co powinno się wydarzyć w moim życiu, zanim będę szczęśliwy, spełniony, zanim odnajdę pokój. Żałuję, że to się jeszcze nie zdarzyło. Być może moje niezadowolenie sprawi, że kiedyś się to wydarzy."
„Coś wydarzyło się w przeszłości, co nie powinno się wydarzyć i czuję z tego powodu niezadowolenie. Gdyby to nie miało miejsca, mógłbym łatwo odnaleźć spokój"
„Właśnie teraz wydarza się coś takiego, co nie powinno się dziać. To powstrzymuje mnie od bycia szczęśliwym, spokojnym i zadowolonym".
Często te nieświadome przekonania skierowane są do jakiejś osoby i wówczas 'dzianie się' zamienia się na 'działanie'.
„Powinieneś zrobić to czy tamto, abym ja mógł odnaleźć pokój. Żałuję, że jeszcze tego nie zrobiłeś. Być może moje niezadowolenie sprawi, że to zrobisz"
„Powiedziałeś lub zrobiłeś (albo nie udało ci się zrobić) coś w przeszłości i to powstrzymuje mnie od spełnienia. Z tego powodu nie mogę odnaleźć spokoju."
„To co robisz, lub czego nie robisz teraz nie pozwala mi być szczęśliwym. Przez ciebie nie mogę być zadowolony.
Sekret szczęścia str. 114
Wszystkie powyższe przekonania i myśli nie rozpoznane wtedy, gdy się pojawiają, mylimy z rzeczywistością. A w istocie są tylko fałszywymi historiami, tworzonymi przez ego, które chce nas przekonać, że są powody abyśmy właśnie teraz nie mogli odnaleźć pokoju i spełnienia. Trwanie w pokoju i bycie tym kim jesteśmy, bycie sobą, to w istocie jedno i to samo. Ego zaś podszeptuje - może w jakiejś nieokreślonej chwili w przyszłości odnajdę pokój - jeśli wydarzy się to lub tamto, zdobędę coś, lub kogoś albo stanę się kimś. Może też mówić - nie mogę być szczęśliwy, ponieważ to czy tamto wydarzyło się w przeszłości. Posłuchajcie historii, które opowiadają ludzie. Wszystkim można nadać jeden tytuł: „Dlaczego nie mogę odnaleźć pokoju i spełnienia teraz". Ego nie wie, że jedyna chwila, aby poczuć prawdziwą radość jest TERAZ. Cóż, nie wie, a może boi się tego odkryć. W istocie bowiem, pokój odnaleziony w chwili obecnej jest jego końcem.
Jak odnaleźć pokój w TERAZ? Przez bycie w pokoju z teraźniejszym momentem. Chwila obecna to pole, na którym wydarza się gra życia. Nie może się dziać gdziekolwiek indziej. Kiedy będziesz już w zgodzie z chwilą obecną, zauważ co się wydarza, co możesz wybrać albo zrobić, a raczej jak życie 'działa' przez ciebie. Są trzy słowa, które przekazują sekret sztuki życia, sekret wszelkiego sukcesu i szczęścia - JEDNOŚĆ Z ŻYCIEM. Bycie w jedności z życiem, to bycie w jedności z TERAZ. Zdajesz sobie wtedy sprawę, że w rzeczywistości nie ty przeżywasz swe życie, ale to życie 'przeżywa' ciebie. Życie jest tancerzem, a ty tańcem.
Ego uwielbia swoje użalanie się nad rzeczywistością. A co to jest rzeczywistość? Cokolwiek jest. Budda nazywał to tatata - takością życia, co nie jest niczym więcej niż takością tej chwili. Opór wobec takości jest jedną z głównych cech ego. Wytwarza negatywizm na której się rozwija, nie szczęśliwość, którą kocha. W ten sposób, opierając się temu co jest, sprawiasz - nie wiedząc nawet o tym - że ty i inni cierpią, że tworzysz piekło na ziemi. Kreowanie cierpienia bez wiedzy o tym to esencja nieświadomego życia, to bycie całkowicie w uchwycie ego. Stopień niezdolności ego do rozpoznania siebie i zobaczenia co wyprawia jest wstrząsający i niewiarygodny. Będzie robić dokładnie to samo, za co potępia innych i nie widzieć tego. Gdy zwraca się na to uwagę, będzie używać gniewnego zaprzeczenia, przebiegłych argumentów, samo usprawiedliwiania się, aby tylko wypaczyć fakty. Zobaczcie: ludzie to robią, korporacje to robią, rządy to robią. Kiedy to nie działa ego ucieka się do krzyku, a nawet przemocy fizycznej. Wyślijcie żołnierzy! Możemy teraz zrozumieć głęboką mądrość w słowach Jezusa na krzyżu: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią".
Aby zakończyć niedolę, która dotyka ludzką rasę od tysięcy lat, musisz rozpocząć od siebie i wziąć odpowiedzialność za swój wewnętrzny stan w każdej chwili. To znaczy w TERAZ. Zapytaj sam siebie - Czy jest jakiś negatywizm we mnie w tej chwili? Bądź czujny i uważny wobec swych myśli i emocji. Zauważaj zwłaszcza różne przejawy nie szczęśliwości w tle, które opisałem wcześniej - niezadowolenie, nerwowość, poczucie, że ma się czegoś dość etc. Bądź świadomy myśli, które zdają się usprawiedliwiać lub wyjaśniać tę nie szczęśliwość, a w istocie ją powodują. W chwili gdy stajesz się świadomy jakiegoś negatywnego stanu w sobie to nie oznacza, że poniosłeś porażkę. Wręcz przeciwnie! Odniosłeś sukces. Bowiem do czasu, gdy pojawi się taka świadomość tkwisz w utożsamieniu z wewnętrznymi stanami, a taka identyfikacja to nic innego jak ego. Wraz ze świadomą uwagą wyzwalasz się z identyfikacji z myślami, emocjami i reakcjami. I nie chodzi tu o ich wypieranie czy zaprzeczanie. Myśli, emocje i reakcje są rozpoznawane jako takie i w tym momencie rozpoznania nie dochodzi już do automatycznej identyfikacji. W twoim poczuciu siebie, tego kim w istocie jesteś następuje subtelna, ale wielka przemiana. Wcześniej byłeś myślami, emocjami i reakcjami - teraz zaś jesteś uważną, świadomą Obecnością, która jest świadkiem wszystkich stanów i obiektów.
„Kiedyś uwolnię się od ego". Kto to mówi? Ego. Uwolnienie od ego wcale nie jest wielką rzeczą, wręcz powiedziałbym, że małą. Wystarczy jeśli będziesz świadomy swoich myśli i emocji wtedy, gdy się dzieją. W istocie to nie jest żadne 'działanie' tylko 'widzenie'. A więc prawdą jest, że nie możesz zrobić nic, aby uwolnić się od ego. Gdy ta przemiana - od myślenia do świadomości - wydarza się inteligencja dużo wspanialsza, niż przebiegłe ego zaczyna działać w twoim życiu. Emocje a nawet myśli, dzięki świadomości stają się bezosobowe. Ich nieosobowa natura zostaje rozpoznana. Nie ma w nich już więcej poczucia siebie. One są po prostu ludzkimi emocjami, ludzkimi myślami. Cała twoja życiowa historia, która ostatecznie jest tylko opowieścią, zlepkiem myśli i emocji, staje się drugorzędna i nie zajmuje już więcej pierwszego planu świadomości. Nie kreuje już dłużej podstawy dla twojego poczucia siebie. Jesteś światłem Obecności, świadomością, która jest ważniejsza i głębsza niż jakiekolwiek myśli czy emocje.
Zagubiony pierścień str. 38
W czasie gdy widywałem się z ludźmi jako doradca i duchowy nauczyciel, odwiedzałem dwa razy w tygodniu kobietę, której ciało było zaatakowane przez raka. Była to nauczycielka w średnim wieku. Lekarze dawali jej nie więcej niż kilka miesięcy życia. Czasami w trakcie naszych spotkań wymienialiśmy kilka słów, jednak najczęściej siedzieliśmy po prostu w milczeniu. Kiedy to robiliśmy, ona mogła doświadczyć pierwszych przebłysków cichego bezruchu wewnątrz siebie, stanu, który wcześniej nie mógł zaistnieć podczas jej zapracowanego, nauczycielskiego życia.
Kiedy pewnego dnia przyjechałem do niej, była w stanie wielkiego wzburzenia i stresu. „Co się wydarzyło?" - zapytałem. Okazało się, że zniknął jej diamentowy pierścień, pamiątka o wielkiej wartości zarówno materialnej, jak i sentymentalnej. Kobieta była pewna, że został skradziony przez opiekunkę, która codziennie przychodziła do niej na parę godzin. Wyrzucając z siebie emocje mówiła, że nie rozumie, jak ktoś może być tak nieczuły i pozbawiony serca, aby jej to zrobić. Zapytała mnie, czy powinna wpierw porozmawiać z opiekunką, czy od razu zadzwonić na policję. Powiedziałem, że nie mogę jej powiedzieć co zrobić, ale poprosiłem, aby przez chwilę zastanowiła się nad wartością zagubionego przedmiotu w obliczu tego momentu życia, w którym teraz się znajduje. „Nic nie rozumiesz" - odpowiedziała. „To był pierścień mojej babki. Nosiłam go każdego dnia, zanim zachorowałam i moje ręce stały się zbyt spuchnięte, aby go zakładać. To dla mnie coś więcej niż zwykła ozdoba. Jak mogę się nie złościć?"
Szybkość jej odpowiedzi, gniew i obronny ton w głosie wskazywały, że nie była jeszcze dość obecna, aby skierować uwagę do wewnątrz, oddzielić reakcję od samej sytuacji i obserwować je obie. Wzburzenie i defensywna postawa były oznakami, że ego wciąż przez nią przemawiało. Powiedziałem: „Zadam ci teraz kilka pytań, lecz zamiast od razu odpowiadać na nie, sprawdź czy potrafisz poszukać odpowiedzi w sobie. Zrobię małą przerwę po każdym pytaniu. Kiedy przyjdzie odpowiedź, nie musi się pojawić w formie słów". Kobieta zgodziła się i odparła, że jest gotowa słuchać. Zapytałem: „Czy zdajesz sobie sprawę, że być może całkiem niedługo i tak będziesz musiała rozstać się ze swoim pierścieniem? Jak dużo czasu jest ci potrzebne, zanim będziesz gotowa go porzucić? Czy będzie 'ciebie' mniej, kiedy go zostawisz? Czy to, kim jesteś, zostało umniejszone przez tę stratę?" Nastało kilka minut milczenia po ostatnim pytaniu.
Kiedy znowu zaczęła mówić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i wydawała się być spokojniejsza. „Ostatnie pytanie uświadomiło mi coś ważnego. Najpierw udałam się po odpowiedź do umysłu, który powiedział - 'tak, oczywiście zostałaś umniejszona'. Wtedy zapytałam siebie jeszcze raz - 'czy to, kim jestem, zostało uszczuplone?' Tym razem próbowałam raczej poczuć odpowiedź niż ją wymyślić. I nagle mogłam doświadczyć moją JEST-NOŚĆ. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Jeśli potrafię czuć to JA JESTEM tak mocno, oznacza to, że ono nie doznało żadnego uszczerbku. Ciągle jeszcze to czuję, coś pełnego pokoju, a równocześnie tak bardzo żywego."
„To jest radość Istnienia" - powiedziałem. „Możesz ją czuć tylko wtedy, gdy wydostaniesz się na zewnątrz swej głowy. Istnienie musi być odczuwane. Nie może być 'myślane'. Ego nic o nim nie wie, bo samo jest zlepkiem myśli. Pierścień był tak naprawdę w twojej głowie jako myśl, którą pomyliłaś z poczuciem tego, kim jesteś. Pomyślałaś, że JA JESTEM albo jakaś jego część tkwiły w pierścieniu.
Czegokolwiek szuka ego i do czego się przywiązuje, to tylko substytuty Istnienia, którego ono nie potrafi pojąć i odczuć. Owszem, możesz szanować i troszczyć się o rzeczy, lecz jeśli się do nich przywiążesz, wiedz, że to ego. W istocie tak naprawdę nigdy nie przywiązujesz się do przedmiotów, a tylko do myśli, w których wiele jest 'ja', 'mnie' czy 'moje'. Kiedy całkowicie zaakceptujesz stratę, wykraczasz ponad ego i to kim jesteś, owo JA JESTEM, które jest świadomością samą w sobie, wyłania się."
Kobieta powiedziała: „Teraz pojmuję coś, co powiedział Jezus, a czego sensu nigdy wcześniej nie rozumiałam: 'Jeśli ktoś weźmie ci koszulę, oddaj mu i płaszcz.'"
„To prawda" - odparłem. „To nie znaczy, że nie powinnaś teraz zamykać na klucz swoich drzwi. Oznacza to tylko tyle, że czasami oddawanie rzeczy jest aktem dużo większej mocy niż chronienie ich, chowanie i przywiązywanie się."
W ostatnich tygodniach życia, kiedy ciało słabło, kobieta stawała się coraz bardziej przeźroczysta, jakby to światło przeświecało przez nią. Wiele ze swojego majątku oddała innym, a część opiekunce, o której myślała, że ukradła jej pierścień. Z każdym takim aktem jej radość pogłębiała się.
Kiedy zadzwoniła jej matka, aby powiadomić o śmierci córki, wspomniała też, że po jej zgonie odnalazł się zagubiony pierścień. Był w szafce na lekarstwa w łazience. Czy to zwróciła go opiekunka czy był tam przez cały czas - tego nikt nigdy już się nie dowie. Jedno jest jednak pewne - Życie przyniesie ci każde doświadczenie, które jest najbardziej pomocne dla ewolucji twej świadomości. A skąd będziesz wiedział, jakiego doświadczenia potrzebujesz? Stąd, że jest to, co jest ci dane przeżywać w tym właśnie momencie.
Czy jest więc czymś niewłaściwym duma ze swych posiadłości lub odczuwanie zawiści wobec ludzi, którzy mają więcej niż ty? Nie. Poczucie dumy, potrzeba by się wyróżnić, jawne wywyższanie własnego 'ja' poprzez 'więcej niż' czy umniejszanie, poprzez 'mniej niż', nie jest ani dobre ani złe - to ego. Ego nie jest złe, jest nieświadome. Kiedy obserwujesz je w sobie, zaczynasz wykraczać ponad. Nie bierz ego zbyt serio. Kiedy odkryjesz w sobie egotyczne zachowanie - uśmiechnij się. Czasem nawet możesz roześmiać się w głos. Jak ludzkość mogła dać się nabierać przez tak długi czas? Nade wszystko jednak wiedz, że ego nie jest czymś osobistym. Nie jest ono tym, kim naprawdę jesteś. Jeśli rozpatrujesz ego jako swój osobisty problem, generujesz go coraz więcej.
Odczuwanie wewnętrznego ciała str. 52
Chociaż identyfikacja z ciałem jest jednym z podstawowych przejawów ego, dobrą nowiną jest to, że jest to również coś, co najłatwiej przekroczyć. Dokonać tego można nie przez próby przekonania siebie, że nie jesteśmy swoim ciałem, ale przez przesunięcie uwagi z zewnętrznej formy ciała i myśli o nim - piękne, brzydkie, mocne, słabe, za grube, za chude - w stronę uczucia żywotności (aliveness) w nim. Nie ma znaczenia, w jaki sposób ciało manifestuje się na zewnętrznym poziomie, poza materialną formą istnieje jako intensywne pole życiowej energii.
Jeśli nie jesteś ugruntowany w tej świadomości wewnętrznego ciała, zamknij oczy na moment i dowiedz się, czy jest życie w twoich rękach. Nie pytaj o to umysłu. On zawsze powie: „Nic nie czuję". Doda prawdopodobnie do tego: „Daj mi coś bardziej interesującego do rozmyślania". Tak więc zamiast pytać umysłu, bezpośrednio skieruj uwagę na ręce.
Rozumiem przez to, abyś stał się świadomym tego subtelnego uczucia żywotności w nich. Ono tam jest. Powinieneś tylko pójść tam ze swoją uwagą i dostrzec to. Na początku możesz mieć tylko słabe odczucie mrowienia, ale jeśli utrzymasz uwagę dłużej to uczucie pulsującej żywotności pogłębi się. Niektórzy ludzie nie będą nawet musieli zamykać oczu. Będą w stanie odczuwać 'wewnętrzne dłonie' w tym samym czasie, gdy to czytają. Później przenieś uwagę na stopy i utrzymuj ją tam około minutę. Następnie zacznij odczuwać ręce i stopy w tym samym czasie. Potem uświadom sobie inne części ciała - nogi, ramiona, brzuch, klatkę piersiową - aż do czasu, gdy zdasz sobie sprawę z wewnętrznego ciała jako całościowego odczucia pulsującej żywotności.
To, co określam mianem 'wewnętrznego ciała', to w istocie nie ciało, ale pole energii, pomost pomiędzy formą i bez foremnością. Spraw, aby odczuwanie wewnętrznego ciała stało się twoim zwyczajem. Rób to tak często, jak tylko możesz. Po pewnym czasie nie będzie nawet konieczne zamykanie oczu. Sprawdź wtedy, czy możesz na przykład jednocześnie odczuwać wewnętrzne ciało i słuchać innej osoby. To zakrawa na paradoks - gdy jesteś w kontakcie z wewnętrznym ciałem, nie identyfikujesz się więcej z jego fizycznym odpowiednikiem, nie utożsamiasz się z umysłem. Inaczej mówiąc nie identyfikujesz się z formą, ale poruszasz się w kierunku bez foremności. Możemy określić to również Istnieniem. Oto twoja esencjonalna tożsamość. Świadomość wewnętrznego ciała nie tylko zakotwicza cię w obecnej chwili, to również sposób wyjścia z więzienia, jakim jest ego. Pobudza ona również i wzmacnia system immunologiczny, a tym samym zdolność ciała do uzdrawiania siebie.
Pokój, który przekracza zrozumienie str. 56
Istnieje wiele relacji ludzi na temat pojawiania się nowego wymiaru świadomości, jako rezultatu tragicznej straty w jakimś okresie ich życia. Niektórzy stracili cały dobytek, inni swoje dzieci czy małżonków, pozycję społeczną, reputację czy wreszcie fizyczne zdrowie. W niektórych przypadkach, na przykład podczas wojny, dochodziło do utraty większości tych atrybutów. Możemy tu mówić o sytuacji krańcowej. Ludzie tracili wszystko i zostawali z niczym. Z czymkolwiek się identyfikowali, cokolwiek dawało im poczucie siebie, zostało zabrane. Wtedy nagle, w niewytłumaczalny sposób, ich udręka czy też dojmujący lęk, który początkowo odczuwali, ustępował świętemu odczuciu Obecności, głębokiemu pokojowi, pogodzie ducha i całkowitej wolności od lęku. To zjawisko musiało być znane już świętemu Pawłowi, który jako pierwszy użył określenia - 'pokój, który przekracza wszelkie zrozumienie'. W istocie to niezwykły stan, który wydaje się nie mieć żadnego uzasadnienia, sensu, ani logiki. Ludzie, którym dane było go doświadczyć, pytali sami siebie - jak to możliwe, że w obliczu takiej tragedii odczuwam pokój i ukojenie?
Odpowiedź staje się prosta, gdy już uświadomisz sobie, czym jest ego i jakie są metody jego działania. Gdy formy, z którymi się identyfikujesz, a które dają ci poczucie siebie, załamują się, albo są zabrane, doprowadza to do upadku ego, ponieważ mówiąc najprościej jest ono identyfikacją z formą. Gdy tracimy to, z czym moglibyśmy się utożsamić - kim jesteśmy? Gdy formy wokół ciebie umierają, albo zbliża się twoja śmierć, poczucie Jest-ności, JA JESTEM zostaje uwolnione od uwikłania w formę, obiekty - Duch wyzwala się ze swego uwięzienia w materii. Uświadamiasz sobie swoją esencjonalną tożsamość jako bez foremną, wszystko obejmującą Obecność, Istnienie, z którego biorą początek wszelkie formy, wszelkie tożsamości. Uświadamiasz sobie swoją prawdziwą naturę jako świadomość samą w sobie, a nie to, z czym ta świadomość się identyfikuje. To właśnie jest pokój Boży. Ostateczna Prawda dotycząca tego, kim jesteś, to nie ja jestem tym czy owym, ale JA JESTEM.
Jednak nie każdy, kto doświadcza wielkiej straty, odczuwa to wewnętrzne przebudzenie, zerwanie identyfikacji z formą. Niektórzy niemal natychmiast tworzą nowy mentalny obraz czy myślową formę, w której widzą siebie jako ofiarę okoliczności, innych ludzi, niesprawiedliwego losu lub Boga. Ta myślowa forma i emocje, które ze sobą niesie - gniew, uraza, żal, użalanie się nad sobą - natychmiast zajmują miejsce wszystkich innych identyfikacji, które upadły na skutek straty. Mówiąc inaczej, ego szybko znajduje nową formę. Fakt, że ta nowa forma jest równie głęboko nieszczęśliwa, zbytnio go nie zajmuje - tak długo, jak może, cieszy się nową identyfikacją: dobrą lub złą. W rzeczywistości to 'nowe ego' jest bardziej ciasne, sztywne, ograniczające niż to poprzednie.
Kiedykolwiek pojawia się jakaś tragiczna strata lub sytuacja, możliwe są tylko dwa zachowania - albo stawiasz opór, albo się poddajesz, zawierzasz. W rezultacie w obliczu krańcowych sytuacji jedni stają się bardzo zgorzkniali, urażeni lub dotknięci, inni - współczujący, mądrzy i kochający. Poddanie się, zawierzenie oznacza wewnętrzną akceptację tego, co jest. Jesteś otwarty na życie i to, co ze sobą niesie. Opór zaś to wewnętrzny skurcz, utwardzenie skorupy ego. Stajesz się zamknięty. Jakiekolwiek działanie podejmujesz w stanie wewnętrznego oporu (co możemy określić też negatywizm), stworzy jeszcze więcej oporu również na zewnątrz i wszechświat nie będzie po twojej stronie, życie nie będzie pomocne. Gdy zasłony są opuszczone, słońce nie może oświetlić pomieszczenia. Kiedy wewnętrznie się poddajesz, zawierzasz, otwiera się nowy wymiar świadomości. Jeśli będzie wtedy możliwe albo potrzebne działanie, pozostanie ono w jedności i harmonii z całością - wspierane przez twórczą inteligencję nie uwarunkowanej świadomości, z którą jednoczysz się w stanie wewnętrznej otwartości. Okoliczności i ludzie staną się pomocni i chętni do współdziałania. Wydarzy się wiele zbiegów okoliczności i pozornych przypadków. Jeżeli natomiast w danym przypadku żadne działanie nie będzie możliwe, spoczniesz w pokoju i wewnętrznym nieporuszeniu, które przyjdą wraz z poddaniem. Będziesz odpoczywał w Bogu.
Ponad ego - twoja prawdziwa tożsamość str. 77
Kiedy ego jest w stanie 'wojny', wiedz, że to nic więcej jak iluzja, która walczy o przetrwanie. Iluzja, która myśli, że jest tobą. Na początku to wcale nie jest łatwe trwać jako świadek, jako świadoma Obecność, wtedy gdy ego za wszelką cenę chce przetrwać, albo został uruchomiony jakiś mocny wzorzec emocjonalny z przeszłości. Jednak gdy dane ci będzie tego doświadczyć, gdy zasmakujesz tego, będziesz wzrastał w mocy Obecności, a ego rozluźni swój uchwyt na tobie. W ten sposób moc, która jest dużo większa niż umysł i ego wkroczy w twoje życie. Wszystko co konieczne, aby uwolnić się od ego to być świadomym, ponieważ świadomość i ego nie mogą współistnieć, są nie do pogodzenia. Świadomość jest mocą, która ukryta jest w chwili obecnej. Dlatego możemy nazywać ją Obecnością. Ostatecznym celem ludzkiej egzystencji - który jest również twoim celem - jest wniesienie tej mocy do świata. Z tego powodu bycie wolnym od ego nie może być celem, który ma być osiągnięty w jakimś nieokreślonym punkcie w przyszłości. Tylko Obecność może uwolnić cię od ego, a możesz być obecnym tylko TERAZ, nie wczoraj, ani jutro. Tylko Obecność może rozpuścić przeszłość, która jest w tobie i przez to przemienić twój stan świadomości.
Czym jest duchowa świadomość, duchowe urzeczywistnienie? Wiarą, że jesteś duchem? Nie. Bo to tylko myśl. Co prawda trochę bliższa prawdy niż ta, która twierdzi, że jesteś tym co zapisane w akcie urodzenia, ale jednak myśl. Duchowa świadomość to widzieć jasno, że to co postrzegam, doświadczam, myślę, lub czuję nie jest ostatecznie tym kim jestem, że nie mogę odnaleźć siebie we wszystkich tych rzeczach, które nieustannie przemijają. Budda był prawdopodobnie pierwszą ludzką istotą, która zobaczyła to tak wyraźnie i dlatego to co określał jako anata (brak jaźni), stało się jednym z centralnych punktów jego nauczania. Podobnie Jezus kiedy mówił - „zaprzyj się samego siebie" - miał na myśli negację (a przez to wyeliminowanie) iluzji odrębnej jaźni. Gdyby ta odrębna jaźń - ego - była naprawdę tym, kim jestem, absurdem byłoby 'zapieranie' się jej.
To co pozostaje to światło świadomości, w której wszelka percepcja, doświadczenia, myśli czy uczucia przychodzą i odchodzą. Oto prawdziwe JA, Istota, która jest dużo głębiej. Kiedy rozpoznaje to w sobie, cokolwiek wydarza się w życiu nie ma już absolutnej, lecz tylko relatywną wartość. Można to szanować, ale traci swą powagę. Ostatecznie bowiem jedyna rzecz, która ma znaczenie to - czy czuję przez cały czas swoją prawdziwą Istność, to JA JESTEM, w tle dziejącego się życia? Aby ująć to dosadniej - czy jestem w stanie poczuć, że JESTEM tym kim JESTEM w tym momencie? Czy jestem w stanie zobaczyć swoją prawdziwą tożsamość jako świadomość samą w sobie? A może zatracam się w tym co się wydarza, zatracam się w umyśle, w świecie?
Obecność str. 164
Kiedyś przyszła do mnie kobieta w wieku około 30 lat. W momencie przywitania wyczułem ból, skrywany za uprzejmym i sztucznym uśmiechem. Zaczęła opowiadać swoją historię i w przeciągu paru chwil ten uśmiech zamienił się w grymas bólu. Pojawił się niekontrolowany szloch. Powiedziała, że czuje się samotna i niespełniona. Było w tym wiele gniewu i smutku. Już jako dziecko została wykorzystana przez używającego fizycznej przemocy ojca. To pozwoliło szybko się zorientować, że jej ból nie był spowodowany obecnymi sytuacjami i warunkami, ale tworzyło go wyjątkowo ciężkie ciało bolesne. Ono stało się filtrem, przez które postrzegała całą życiową sytuację. Dziewczyna nie była już w stanie widzieć zależności pomiędzy emocjonalnym bólem i myślami, całkowicie identyfikując się z obydwoma. Nie dostrzegała, że stale karmiła ciało bolesne swoimi myślami. Innymi słowy, żyła z ciężarem głęboko nieszczęśliwego ja. Z drugiej strony, na pewnym poziomie, musiało docierać do niej, że sama jest sprawcą bólu, że sama jest ciężarem dla siebie. To sprawiło, że była gotowa się obudzić i dlatego przyszła.
Skierowałem jej uwagę na to, co czuła wewnątrz ciała i poprosiłem by poczuła emocje bezpośrednio, nie używając filtra nieszczęśliwych myśli czy własnej nieszczęśliwej przeszłości. Powiedziała wtedy, że przyszła do mnie oczekując wskazania drogi wyjścia z bólu, a nie zagłębiania się w niego. Niechętnie, ale jednak zrobiła to o co prosiłem. Łzy popłynęły po twarzy, całe jej ciało zaczęło drżeć. Powiedziałem: „W tej chwili to jest to, co czujesz. Nic nie możesz z tym zrobić, bo to jest to, co odczuwasz właśnie w tym momencie. Czy teraz, zamiast pragnienia, by ta chwila była inna niż jest, co tylko przydaje więcej bólu niż już czujesz, mogłabyś całkowicie przyjąć to, czym wypełniony jest ten moment?"
Była cicho przez chwilę, nagle jednak zaczęła wyglądać na zniecierpliwioną, jakby chciała wstać i wyjść. Powiedziała: „Nie. Nie chcę tego zaakceptować". „Kto teraz to mówi?"- spytałem. „Ty czy nie szczęśliwość w tobie? Czy potrafisz dostrzec, że twój ból - z powodu bycia nieszczęśliwą - jest jeszcze jednym pokładem nieszczęścia?". Na chwilę znowu się uciszyła. „Nie nalegam, abyś zrobiła cokolwiek. Wszystko o co proszę, to byś odpowiedziała sobie na pytanie czy możesz pozwolić wszystkim obecnym uczuciom tu być. Innymi słowy i może zabrzmi to dziwnie - jeżeli nie masz nic przeciwko temu, by być nieszczęśliwą, co dzieje się z tą nie szczęśliwością? Czy chcesz się tego dowiedzieć?".
Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, lecz po minucie lub dwóch, nagle zauważyłem znaczną zmianę w jej polu energii. Powiedziała: „To dziwne. Wciąż jestem nieszczęśliwa, ale teraz jest wokół tego przestrzeń. To wszystko wydaje się mniej znaczyć". To był pierwszy raz kiedy usłyszałem, by ktoś ujął to w ten sposób - „jest przestrzeń wokół mojego nieszczęścia". Ta przestrzeń pojawia się rzecz jasna, kiedy istnieje wewnętrzna akceptacja wszystkiego, cokolwiek jest przeżywane w chwili obecnej.
Niewiele już powiedziałem, pozwalając jej być z tym doświadczeniem. Później zrozumiała, że w chwili, gdy przestała identyfikować się z uczuciem- tą starą bolesną emocją, która w niej żyła- w chwili, gdy całą swoją uwagę skierowała bezpośrednio na nie - bez próby opierania się - nie mogło ono dłużej kontrolować jej myślenia i podtrzymywać mentalnie wykreowanej konstrukcji pod tytułem - „nieszczęśliwe ja". W jej życiu pojawił się nowy wymiar, który wykroczył ponad osobistą przeszłość - wymiar Obecności. Ponieważ nie można być nieszczęśliwym bez nieszczęśliwej historii, był to koniec jej cierpienia. Był to również początek końca jej bolesnego ciała. Emocja sama w sobie nie jest nie szczęśliwością. Tylko emocja plus nieszczęśliwa historia, tworzą ból i zgryzotę.
Kiedy nasze spotkanie dobiegło końca, to było tak spełniające wiedzieć, że właśnie doświadczyłem wzrostu Obecności w innej ludzkiej istocie. Jedynym prawdziwym powodem naszej egzystencji w ludzkiej formie, jest wnoszenie tego wymiaru do świata. Byłem świadkiem zanikania ciała bolesnego nie przez walkę z nim, lecz przez prześwietlanie go światłem świadomości.
Kilka minut po wyjściu kobiety, przyjechała do mnie przyjaciółka, aby coś zostawić. Gdy tylko weszła do pokoju powiedziała: „Co tu się wydarzyło? Czuję jakąś ciężką i mroczną energię. Od razu robi się niedobrze. Powinieneś chyba otworzyć okno i zapalić jakieś kadzidło". Wyjaśniłem, że właśnie byłem świadkiem wielkiego wyzwolenia pewnej osoby o bardzo gęstym ciele bolesnym i to co można odczuć, musi być energią, która uwolniła się w czasie sesji. Znajoma nie zgodziła się jednak zostać i posłuchać. Chciała wyjść tak szybko, jak to możliwe.
Otworzyłem okno i wyszedłem na kolację do małej, hinduskiej restauracji w pobliżu. To co się tam wydarzyło, było kolejnym, jasnym potwierdzeniem tego, co już wiedziałem - na pewnym poziomie, wszystkie, podobnie wibrujące, ludzkie ciała bolesne, są ze sobą połączone. Tym niemniej forma, jaką to potwierdzenie tym razem przybrało, zszokowała mnie samego.
Powrót ciała bolesnego str. 168.
Usiadłem przy stole i zamówiłem kolację. Było tam jeszcze kilka osób. Przy pobliskim stoliku siedział mężczyzna na wózku, który właśnie kończył swój posiłek. Kiedy przyszedłem spojrzał na mnie krótko, lecz intensywnie. Minęło kilka minut. Nagle ów nieznajomy stał się niespokojny i podniecony, a całe jego ciało zaczęło się trząść. Kelner podszedł, aby zabrać jego talerz. Wtedy wybuchnął: „Jedzenie nie było dobre. Było wręcz okropne!". „Więc dlaczego je zjadłeś?" - zapytał kelner. To jeszcze bardziej go rozsierdziło. Zaczął krzyczeć i stał się agresywny. Ciskał obelżywe słowa. Intensywna, pełna przemocy nienawiść wypełniła całą salę. Można było odczuć energię, wdzierającą się w komórki ciała i szukającą pokrewnych wibracji. Mężczyzna krzyczał już teraz na innych gości, lecz z jakiegoś powodu mnie zupełnie ignorował, kiedy tak siedziałem w intensywnej Obecności. Zacząłem podejrzewać, że uniwersalne, ludzkie ciało bolesne wróciło do mnie po sesji z kobietą, aby powiedzieć: „Myślałeś, że mnie pokonałeś. Patrz, wciąż tu jestem". Rozważałem również i taką możliwość, że pole energii uwolnione na spotkaniu z dziewczyną, podążyło za mną do restauracji i przywarło do osoby, w której znalazło podobnie wibrującą częstotliwość, to znaczy równie ciężkie ciało bolesne.
Kierownik restauracji otworzył drzwi i zawołał do mężczyzny: „Po prostu wyjdź! Opuść natychmiast lokal!" Człowiek wyjechał szybko swym wózkiem, pozostawiając wszystkich w osłupieniu. Jednak minutę później powrócił. Jego bolesne ciało jeszcze nie zakończyło. Potrzebowało więcej. Otworzył drzwi na oścież swym wózkiem i znów wykrzykiwał obraźliwe słowa. Jedna z kelnerek próbowała zatrzymać go przy wejściu, lecz przycisnął ją do ściany kołami. Inni rzucili się jej na pomoc. Krzyki, wrzaski, pandemonium. Chwilę później nadjechała policja. Mężczyzna uciszył się i został poproszony o opuszczenie lokalu. Kelnerka nie doznała większych obrażeń, oprócz kilku siniaków na nogach. Kiedy wszystko ucichło, kierownik podszedł do mojego stolika i zapytał na wpół żartując, a na wpół jakby intuicyjnie wyczuwając jakieś powiązanie - „Czy pan to wszystko spowodował?"
Szczęście jako rola. Prawdziwe szczęście. Str. 95
„Jak się masz?" - „Wspaniale. Nie mogło by być lepiej." Prawda czy fałsz?
W wielu przypadkach szczęście jest rolą, którą odgrywają ludzie, lecz pod uśmiechniętą, zewnętrzną fasadą często kryje się ogromna ilość bólu. Depresje, załamania czy wybuchowość są powszechne tam, gdzie nieszczęście przykrywa się radosną powierzchownością i doskonale białymi zębami, tam gdzie dochodzi do wyparcia, często nawet przed samym sobą, tego że jest w nas tak wiele bólu.
„Czuję się świetnie" - to rola jaką gra ego. Trzeba przyznać, że ma to miejsce dużo częściej w Ameryce, niż w innych regionach świata, gdzie bycie zmartwionym i ponury wygląd są niemal normą, a co za tym idzie są dużo bardziej społecznie akceptowalne. To prawdopodobnie przesada, ale powiedziano mi kiedyś, że w jednym z krajów nordyckich ryzykujesz mandatem za nietrzeźwość, jeśli uśmiechasz się na ulicy do obcego.
Jeśli jest w tobie nie szczęśliwość musisz wpierw uświadomić sobie jego istnienie. Nie mów jednak - „Jestem nieszczęśliwy." Nie szczęśliwość nie ma z tobą nic wspólnego. Powiedz raczej - „Jest we mnie cierpienie" - a potem je zbadaj. Może mieć z tym związek jakaś sytuacja, w której właśnie się znajdujesz. Może konieczne będzie podjęcie jakiegoś działania, aby ją zmienić lub się wycofać. Jeśli niczego nie możesz zrobić, staw czoło temu co jest i powiedz: „Cóż, teraz jest tak jak jest. Mogę albo to przyjąć i zaakceptować, albo się zamartwiać." Pamiętaj, że podstawową przyczyną nie szczęśliwości nigdy nie jest sama sytuacja, lecz twoje myśli o niej. Bądź świadomy myśli, które myślisz. Oddziel je od sytuacji, która zawsze jest neutralna i która jest jaka jest. Istnieje sytuacja albo stan, a obok są twoje myśli o nich. Zamiast wymyślać niestworzone historie, trzymaj się faktów. Na przykład - „Jestem zrujnowany" - to historia. Ogranicza cię i wstrzymuje przed podjęciem skutecznych działań. „Mam pięćdziesiąt centów na koncie bankowym" - to fakt. Stawianie czoła faktom zawsze napełnia mocą. Bądź świadomy, że to co myślisz w dużym stopniu kreuje emocje, które czujesz. Dostrzeż związek pomiędzy myśleniem a emocjami. Zamiast być swoimi myślami czy emocjami, bądź świadomością ponad nimi.
Nie szukaj szczęścia. Jeśli go szukasz na pewno nie znajdziesz, ponieważ samo poszukiwanie jest antytezą szczęścia. Szczęście jest w istocie czymś złudnym, ale wolność od nieszczęścia jest możliwa i osiągalna już teraz. Możesz ją osiągnąć przestając wymyślać własne historie i stawiając czoła temu co jest. Nie szczęśliwość zakrywa twój naturalny dobrostan i wewnętrzny pokój, źródło prawdziwego szczęścia.
Głos w głowie str. 30
Pierwszy przebłysk świadomości przydarzył mi się kiedy byłem studentem pierwszego roku Uniwersytetu w Londynie. Zazwyczaj dwa razy w tygodniu jeździłem wówczas metrem do biblioteki uniwersyteckiej. Było to zwykle około dziewiątej rano, pod koniec porannej godziny szczytu. Pewnego dnia kobieta w wieku około trzydziestu lat usiadła naprzeciwko mnie. Już wcześniej widziałem ją kilka razy w metrze. Nie można było jej nie zauważyć. Pomimo faktu, że pociąg był pełen ludzi, w jej sąsiedztwie zwykle nikt nie siedział. Powodem tego było to, że wyglądała na osobę obłąkaną i niepoczytalną. Sprawiała wrażenie bardzo spiętej i mówiła do siebie nieprzerwanie zdenerwowanym głosem. Była tak zajęta swoimi myślami, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że dookoła niej są inni ludzie. Głowę miała lekko przekręconą w lewą stronę, tak jakby mówiła do kogoś siedzącego na pustym miejscu obok. Chociaż nie pamiętam dokładnie co mówiła, jej monolog wyglądał mniej więcej tak: „I wtedy ona powiedziała do mnie... na co ja odrzekłam, że kłamie -jak śmiesz mnie oskarżać o ... skoro to ty jesteś tą, która mnie wykorzystuje - wierzyłam ci, a ty zawiodłaś moje zaufanie..." Ton jej głosu był bardzo gniewny, jak u kogoś, kto został oszukany, a musi bronić swej pozycji, aby nie zostać zniszczonym.
Kiedy pociąg dotarł do stacji Tottenham, kobieta wstała i nie przerywając swego monologu wyszła z wagonu. Był to również mój przystanek, więc wysiadłem za nią. Z dworca podążyła w kierunku Placu Bedford, wciąż zaangażowana w wyimaginowaną rozmowę. Jej ton głosu nie zmienił się. Wciąż gniewnie oskarżała kogoś, broniąc swej pozycji. Moja ciekawość wzrosła, więc postanowiłem iść bezpośrednio za nią tak długo, jak nasze kierunki pokrywały się. To interesujące, ale pomimo że kobieta była całkowicie zatopiona w swym dialogu, wydawało się, że wie dokąd podąża. Wkrótce znaleźliśmy się w pobliżu budynku Senatu z 1930 roku, w którym mieściła się centralna administracja uniwersytetu i biblioteki. Byłem zszokowany. Czy to możliwe, że idziemy w to samo miejsce? Tak, właśnie tam zmierzała! Kim była ta kobieta - nauczycielem, studentem, pracownikiem biurowym? Może należała do jakiegoś projektu badawczego psychologów? Nigdy nie poznałem odpowiedzi. Szedłem dwadzieścia kroków za nią i w momencie kiedy wszedłem do budynku (który - o ironio! - był miejscem dowództwa Policji Umysłu z filmowej wersji książki George Orwell'a z 1984roku) znikła w jednej z wind.
W pewien sposób zszokowało mnie to czego przed chwilą byłem świadkiem. Będąc dojrzałym, dwudziestopięcioletnim studentem pierwszego roku, postrzegałem siebie jako rodzącego się intelektualistę i byłem przekonany, że wszelkie dylematy ludzkiej egzystencji mogą zostać wyjaśnione przez rozum, a więc myślenie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to właśnie myślenie pozbawione świadomości jest głównym problemem ludzkości. Patrzyłem wtedy na profesorów jak na mędrców znających odpowiedzi na wszystkie pytania, a na uniwersytet jak na świątynię wiedzy. Jak osoba umysłowo niedorozwinięta, wręcz obłąkana, mogła być jego częścią?
Myśląc wciąż o kobiecie, zanim dotarłem do biblioteki, udałem się do toalety. Kiedy myłem ręce, pomyślałem - mam nadzieję, że nie skończę jak ona. Mężczyzna obok mnie rzucił przelotne, dziwne spojrzenie. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie tylko pomyślałem powyższe słowa, ale powiedziałem je na głos. „O mój Boże, już jestem jak ona!" Czy mój umysł nie był podobnie rozgorączkowany i nieustannie aktywny? Pomiędzy nami była tylko drobna różnica. Dominującą emocją leżącą u podłoża jej myśli był gniew. W moim przypadku była to głównie obawa i niepokój. Ona myślała na głos - ja w głowie. Jeśli ona była szalona, to w istocie dotyczyło to każdego, włączając w to mnie. Różnice polegały tylko na stopniu nasilenia.
Przez moment byłem w stanie stanąć obok umysłu i zobaczyć z głębszej perspektywy czym on jest. Nastąpiła krótka zmiana fazy z myślenia w świadomość. Wciąż byłem w toalecie, lecz teraz już sam. Patrzyłem na twarz w lustrze. W tej chwili rozdzielenia z umysłem głośno się roześmiałem. Mogło to brzmieć jak szaleństwo, lecz był to śmiech zdrowego rozpoznania, śmiech 'wielko brzuchatego' Buddy. „Życie nie jest tak poważne jakim czyni je mój umysł." Oto co zdawał się wyrażać mój śmiech.. Lecz był to tylko przebłysk zrozumienia, bardzo szybko zapomniany. Następne trzy lata spędziłem w nieustającej depresji i lęku, całkowicie identyfikując się ze swym umysłem. Musiałem otrzeć się o samobójstwo, zanim powróciła świadomość. Ale tym razem było to coś więcej niż mały jej przebłysk. Uwolniłem się od nałogowego myślenia, od fałszywego, stworzonego przez umysł 'małego ja'.
Powyższy przypadek nie tylko dał mi odczuć czym jest świadomość, zrodził również pierwszą wątpliwość co do wartości ludzkiego rozumu. Kilka miesięcy później wydarzyło się coś, co te wątpliwości jeszcze zwiększyło. W pewien poniedziałkowy poranek przybyłem z innymi na wykład profesora, którego szczególnie ceniłem ze wiedzę i elokwencję. Niestety dotarła do nas wiadomość, że ów wykładowca popełnił samobójstwo w czasie weekendu. Byłem zaskoczony. Ten człowiek, bardzo szanowany nauczyciel wydawał się znać wszystkie odpowiedzi. Wtedy jednak nie znałem jeszcze alternatywy dla myśli. Nie wiedziałem, że są one tylko drobnym aspektem świadomości, którą sami jesteśmy. Nie wiedziałem również nic o ego, a cóż dopiero mówić o odkryciu go w sobie.
Narodziny emocji str. 131
Jednym z wymiarów ego, wywodzącym się z 'ruchu myśli' i z nim związanym, jest emocja. Nie oznacza to, że każda myśl i każda emocja pochodzą z ego. Tworzą jego strukturę dopiero wtedy, gdy dochodzi do identyfikacji z nimi i sytuacji, gdy całkowicie przejmują nad tobą kontrolę. Inaczej mówiąc, gdy niejako 'stają się' twoim 'ja'.
Fizyczny organizm, twoje ciało, posiada swoją własną inteligencję, podobnie jak ma ją organizm każdej żywej istoty. I ta inteligencja reaguje na to, co mówi twój umysł, reaguje na twoje myśli. Tak więc emocja jest odpowiedzią ciała na umysł. Inteligencja ciała jest oczywiście nieodłączną częścią uniwersalnej inteligencji - jedną z jej niezliczonych manifestacji. Daje ona okresową spójność atomom i molekułom, które tworzą twój fizyczny organizm. Jest organizującą zasadą, która odpowiada za pracę wszystkich organów - zamianę tlenu i pożywienia w energię, bicie serca, obieg krwi, układ odpornościowy chroniący organizm przed intruzami, odbiór wszelkich zmysłowych wrażeń, które poprzez impulsy nerwowe w mózgu są przetwarzane w spójny wewnętrzny obraz zewnętrznej rzeczywistości. Wszystko to, jak również miliony innych synchronicznie wydarzających się funkcji, jest doskonale koordynowane przez tę inteligencję. To nie ty kierujesz swoim ciałem. Robi to inteligencja. To ona również odpowiada za reakcje organizmu na środowisko, w którym się znajduje.
To, co powiedziano wyżej, jest prawdą i odnosi się do każdej żywej istoty. Jedna i ta sama inteligencja daje roślinom ich fizyczną postać. Manifestuje się jako kwiat, który otwiera swe płatki rano, by otrzymać słoneczne promienie, i zamyka się na noc, gdy zapada ciemność. Ta sama inteligencja przejawia się jako Gaja - kompleksowy, żyjący byt, określany jako planeta ziemia.
Wyższa inteligencja daje początek instynktownym reakcjom organizmu na każde zagrożenie i wyzwanie. Wywołuje reakcje w świecie zwierząt, które wydają się być bliskie ludzkim emocjom takim jak gniew, strach, zadowolenie. Te instynktowne reakcje mogą być uznane za pierwotne formy emocji. W pewnych sytuacjach ludzkie istoty doświadczają odruchowych zachowań w podobny sposób jak zwierzęta. W obliczu zewnętrznego niebezpieczeństwa, kiedy zagrożone zostaje życie organizmu, serce bije szybciej, mięśnie napinają się, oddech staje się przyspieszony, uwalniane zostają specyficzne hormony. Wszystko w przygotowaniu na walkę lub ucieczkę. Oto pierwotny lęk. W sytuacjach ekstremalnych nagły przypływ intensywnej energii daje ciału siłę, której nie miało wcześniej. Oto pierwotny gniew. Te instynktowne reakcje wydają się pokrewne emocjom, lecz w istocie nie są nimi. Podstawową różnicą pomiędzy odruchową reakcją a emocją jest to, że ta pierwsza jest bezpośrednią odpowiedzią ciała na jakąś zewnętrzną sytuację, emocja natomiast jest reakcją ciała na myśl. Pośrednio emocja może być również odpowiedzią na rzeczywistą sytuację lub zdarzenie, lecz będzie ona zawsze przepuszczana przez filtr myśli, umysłową interpretację, mentalne koncepty dobra i zła, lubię - nie lubię, moje - mnie. Na przykład prawdopodobnie nie odczujesz żadnych emocji, jeśli dowiesz się, że komuś skradziono samochód. Co innego, gdy będzie to 'twoje' auto. To zadziwiające, ile wewnętrznego poruszenia może wywołać ten mały umysłowy twór nazywający się 'moje'.
Chociaż ciało samo w sobie jest bardzo inteligentne, niestety, nie dostrzega różnicy pomiędzy rzeczywistą sytuacją a myślą. Reaguje zawsze tak, jakby każda myśl była rzeczywistością. Nie wie ono, że to nic więcej jak myśl. Dla niego pełna zatroskania i niepokoju myśl oznacza 'jestem w niebezpieczeństwie' i odpowiada na to adekwatną, wewnętrzną reakcją, nawet wtedy, gdy akurat leżysz bezpiecznie w ciepłym i wygodnym łóżku. Serce bije szybciej, napinają się mięśnie, oddech staje się krótki i przerywany. Dochodzi do nagromadzenia nadwyżki energii, ale ponieważ niebezpieczeństwo jest tylko umysłową fikcją, energia ta nie znajduje ujścia. Część z niej powraca do umysłu generując coraz więcej niespokojnych i lękliwych myśli, zaś reszta staje się toksyczna i zakłóca harmonijne funkcjonowanie ciała.
Ego a emocje str. 134
Jeśli można użyć takiego sformułowania, to ego jest z jednej strony nie-obserwowanym umysłem, głosem w głowie, udającym, że jest tobą, a z drugiej nie-obserwowanymi emocjami, które są reakcją ciała na myśli.
Wskazywałem już wcześniej, w jaki rodzaj myślenia angażuje się przez większość czasu egotyczny głos w głowie i jakie dysfunkcje w strukturze myśli wprowadza. Dysfunkcjonalne myślenie jest tym, na co ciało reaguje negatywnymi emocjami.
Głos w głowie opowiada historię, w którą ciało wierzy i na którą reaguje. Ta reakcja to emocje. Następnie emocje zwracają energię myślom, które początkowo je wytworzyły. Tak powstaje błędne koło nie prześwietlonych świadomością myśli i emocji tworzących całe struktury emocjonalnego myślenia i emocjonalnego tworzenia przeróżnych scenariuszy.
Emocjonalny składnik ego działa inaczej u każdej osoby. U jednych ma on większy wpływ, u innych mniejszy. Myśli, które wyzwalają emocjonalne reakcje w ciele mogą, czasami pojawiać się tak szybko, że zanim umysł mógł je wychwycić, ciało już odpowiedziało emocją, a emocja pociągnęła za sobą reakcję. Takie myśli istnieją w przed werbalnym stadium i mogą być określone jako niewypowiedziane i nieświadome założenia. Ich początki tkwią na ogół w przeszłym uwarunkowaniu człowieka, pochodzącym zwykle jeszcze z wczesnego dzieciństwa. „Ludziom nie należy ufać" - oto przykład jednego z takich nieświadomych założeń tkwiących w osobie, której pierwotne relacje z rodzicami czy rodzeństwem nie były oparte na zaufaniu i nie dawały wsparcia. A oto kilka innych powtarzanych nieświadomie założeń - „Nikt mnie nie szanuje i nie docenia. Muszę walczyć, by przetrwać. Nigdy nie ma dość pieniędzy. Życie zawsze mnie zawodzi. Nie zasługuję na obfitość. Nie zasługuję na miłość." Takie nieświadome założenia i przypuszczenia tworzą w ciele emocje, które następnie generują działanie umysłu i/lub natychmiastową reakcję. W taki sposób kreują twoją osobistą rzeczywistość.
Głos ego nieustannie zakłóca naturalny dobrostan ciała. Niemal każde ludzkie ciało poddawane jest wpływowi ogromnego stresu i napięcia, pochodzącego jednak nie z realnego zagrożenia przez zewnętrzny czynnik, tylko z umysłu. Ciało ma niejako przytwierdzone do siebie ego i nie ma innego wyjścia, jak reagować na wszystkie dysfunkcjonalne, myślowe wzorce, które ono tworzy. W rezultacie strumień negatywnych emocji towarzyszy strumieniowi nieustannego, przymusowego myślenia.
Czym jest negatywna emocja? To emocja, która jest toksyczna dla ciała i zakłóca jego równowagę i właściwe działanie. Lęk, obawa, gniew, niepokój, uraza, smutek, nienawiść, intensywna niechęć, zazdrość, zawiść - wszystkie one przerywają harmonijny przepływ energii przez ciało, wpływają na serce, system odpornościowy, trawienie, produkcję hormonów, etc. Nawet współczesna medycyna, która wciąż jeszcze bardzo niewiele wie o tym, jak działa ego, zaczyna dostrzegać związek pomiędzy negatywnymi emocjami a chorobami somatycznymi. Emocje, które szkodzą ciału, mają również negatywny wpływ na ludzi, z którymi masz kontakt, i dalej poprzez ich relacje na kolejnych i kolejnych. Istnieje ogólny termin na wszystkie negatywne emocje – nie szczęśliwość.
Czy więc pozytywne emocje mają odwrotny wpływ na ciało fizyczne, czy wzmacniają system odpornościowy, czy uzdrawiają i dodają sił? W istocie tak właśnie jest, jednak musimy odróżnić pozytywne emocje, które są wytwarzane przez ego, od głębszych uczuć emanujących z wnętrza twojej istoty. Pozytywne emocje generowane przez ego już same w sobie zawierają swe przeciwieństwo, w które bardzo szybko mogą się obrócić. Oto pewne przykłady - to, co ego nazywa miłością, jest w rzeczywistości posiadaniem i takim uzależniającym władaniem drugą osobą, które w przeciągu sekundy może zamienić się w nienawiść. Wyprzedzanie nadchodzącego zdarzenia będące zakamuflowaną, radosną ekscytacją, może bardzo łatwo zamienić się w rozczarowanie i zawód, jeśli sytuacja nie spełni oczekiwań ego. Uznanie i docenienie sprawiają, że czujesz się szczęśliwy jednego dnia, krytyka lub ignorancja deprymują cię i unieszczęśliwiają następnego. Przyjemność szalonej prywatki szybko zamienia się w ponurą szarzyznę kolejnego poranka. Nie ma dobra bez zła, wyżyny bez doliny.
Emocje generowane przez ego wywodzą się z identyfikacji umysłu z zewnętrznymi czynnikami, które są oczywiście niestałe i podatne na zmianę w każdej chwili. Głębsze uczucia w istocie wcale nie są emocjami, lecz stanami Bytu. Emocje istnieją tylko w królestwie przeciwieństw. Stany Bytu mogą być delikatne, ale nigdy nie mają swego przeciwieństwa. Emanują one z ciebie jako miłość, radość i pokój, które są aspektami twojej prawdziwej natury.
Dźwiganie przeszłości str. 139
Niezdolność, a raczej niechęć ludzkiego umysłu do porzucenia przeszłości została pięknie zilustrowana w historii o dwóch mnichach ZEN - Tanzanie i Ekido. Pewnego dnia przechodzili oni polną drogą, która po ulewnym deszczu stała się bardzo błotnista. W pobliżu wioski napotkali kobietę, próbującą przedostać się z jednej strony drogi na drugą. Niestety błoto było tak głębokie, że prawdopodobnie zniszczyłoby jedwabne kimono, które nosiła. Tanzan nie namyślając się wcale podbiegł do kobiety i przeniósł ją na drugą stronę. Potem mnisi wędrowali dalej w milczeniu. Kilka godzin później, gdy zbliżali się do klasztoru, Ekido nie mogąc się powstrzymać, zapytał towarzysza: „Dlaczego przeniosłeś tę dziewczynę przez drogę? Jesteśmy przecież mnichami i nie powinniśmy robić takich rzeczy". Tanzan odrzekł: „Ja zostawiłem tę kobietę pięć godzin temu, lecz jak widzę, ty niesiesz ją nadal".
Jeśli potrafisz wyobrazić sobie, jakie byłoby życie kogoś takiego jak Ekido, niezdolnego do wewnętrznego pozostawienia sytuacji i przez to kumulującego w sobie coraz więcej spraw, otrzymasz obraz egzystencji większości ludzi na tej planecie. Jakże ciężkie brzemię przeszłości noszą oni w swoich umysłach.
To, co minione, żyje w nas jako wspomnienia, lecz one same w sobie nie są problemem. Wielu rzeczy nauczyliśmy się z dawnych pomyłek i błędów, i to jest w porządku. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy wspomnienia, a inaczej myśli o przeszłości zajmują całkowicie uwagę i są wplatane w nasze poczucie siebie. Osobowość, która jest uwarunkowana przez przeszłość, staje się naszym więzieniem. Przez pryzmat tego, co minione, postrzegamy siebie obecnie i to kształtuje naszą tożsamość. Powstałe tak i wciąż odnawiające się 'małe ja', które w istocie jest iluzją, zaciemnia i zniekształca wtedy prawdziwą naturę - pozbawioną czasu i formy Obecność.
Nasza historia składa się jednak nie tylko z mentalnej, ale również emocjonalnej pamięci - starych przebrzmiałych emocji, które wciąż na nowo są ożywiane. Podobnie jak mnich z powyższej opowieści, który przez kilka godzin dźwigał brzemię oburzenia i pretensji, zasilając je swoimi myślami, wielu ludzi nosi w sobie ogromną ilość zbędnego emocjonalnego i mentalnego bagażu. Ograniczają oni samych siebie poczuciem krzywdy, żalem, wrogością i winą. Nasiąknięte emocjonalnością myślenie stało się ich jaźnią, tożsamością i dlatego tak kurczowo się go trzymają.
Z powodu ludzkiej skłonności do ożywiania wciąż na nowo starych uczuć, niemal każdy nosi w swym polu energetycznym zakumulowany, emocjonalny ból, który ja nazywam 'ciałem bolesnym'.
Istnieje jednak możliwość, aby przestać ożywiać i odkładać w sobie stare emocje. Mówiąc metaforycznie można to uczynić przez 'strzepywanie skrzydeł', a więc powstrzymanie się od umysłowego zamieszkiwania w przeszłości, bez względu na to, czy coś wydarzyło się wczoraj czy trzydzieści lat temu. Możemy nauczyć się puszczać wolno wszelkie minione zdarzenia i przestać utrzymywać je przy życiu w naszych umysłach. Jedynym na to sposobem jest nieustanne powracanie uwagą do kryształowo czystej, pozbawionej czasu chwili obecnej. Wtedy zamiast myśli i emocji to Obecność staje się naszą tożsamością.
Nic, co wydarzyło się w przeszłości, nie może powstrzymać cię od bycia obecnym teraz - a jeśli to, co minęło, nie może powstrzymać cię od bycia obecnym teraz, to jaką moc ma przeszłość?
Odkrywanie kim naprawdę jesteś str. 185
Gnothi Seauton - Poznaj Siebie. Takie słowa widniały nad wejściem do świątyni Apolla w Delfach, miejscu najświętszej Wyroczni. W starożytnej Grecji ludzie często odwiedzali Wyrocznię, mając nadzieję na poznanie własnej przyszłości lub oczekując rozwiązania w konkretnej sprawie. Prawdopodobnie większość odwiedzających widziało słowa nad wejściem, nie zdając sobie jednak sprawy, że miały one większą głębię niż cokolwiek, co Wyrocznia mogłaby im przekazać. Prawdopodobnie nie uświadamiali sobie również, że niezależnie od tego, co usłyszeli, ostatecznie okazywało się to nieprzydatne. Żadne otrzymane proroctwo nie potrafiło uchronić od tworzonego przez nich cierpienia, jeśli nie towarzyszyło temu zrozumienie zawarte w powyższym sformułowaniu. Poznaj Siebie. Oto co w istocie wyrażają te słowa - zanim wypowiesz jakiekolwiek inne pytanie, najpierw zadaj to najbardziej zasadnicze - Kim jestem?
Nieświadomi ludzie - a jest wielu takich, którzy tkwią w pułapce ego przez całe życie - szybko odpowiedzą wam na to pytanie: powiedzą wam swoje imię, zawód, osobistą historię, opiszą kształt i funkcjonowanie ciała - cokolwiek, z czym identyfikują siebie. Inni mogą wydawać się bardziej rozwinięci, ponieważ myślą o sobie jako o nieśmiertelnej duszy czy boskim duchu. Jednak czy również tacy ludzie siebie znają? A może po prostu dodali jakieś duchowo brzmiące idee do zawartości swoich umysłów. Prawdziwe poznanie siebie sięga dużo głębiej niż przyjęcie pewnego zestawu wyobrażeń czy przekonań. Duchowe koncepcje lub poglądy mogą być co najwyżej pomocnymi wskazówkami, jednak same z siebie rzadko mają moc usunięcia pewnych utwierdzonych przekonań dotyczących tego kim jesteśmy, przekonań, które są częścią uwarunkowania ludzkiego umysłu. Głęboka znajomość siebie nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek koncepcjami, które kłębią się w głowie. Prawdziwa znajomość siebie jest głęboko zakorzeniona w Bycie, zamiast być zagubioną w umyśle
Kim myślisz, że jesteś str. 186
Poczucie tego, kim jesteś, decyduje o tym, co postrzegasz jako swoje potrzeby i co ma dla ciebie znaczenie w życiu. A cokolwiek ma dla ciebie znaczenie, będzie też miało moc wytrącania cię z równowagi i zaburzania. Możesz posłużyć się tym jako kryterium odkrycia, jak głęboko znasz samego siebie. To, co ma dla ciebie znaczenie, to niekoniecznie to, co mówisz i w co wierzysz, ale to, co ujawniają na zewnątrz twoje działania i reakcje. Możesz teraz zadać sobie pytanie - „A więc jakie to sprawy wytrącają mnie z równowagi?" Jeśli okaże się, że małe rzeczy mają moc niepokojenia cię i zaburzania, wówczas ten, którym myślisz, że jesteś, jest właśnie taki - mały. Takie będzie twoje nieświadome przekonanie. Jakie to są te małe rzeczy? Ostatecznie wszystkie rzeczy w istocie są małe, bo wszystkie przemijają i ulegają zmianom.
Możesz powiedzieć - „Wiem, że jestem nieśmiertelnym duchem", albo „Jestem zmęczony tym szalonym światem i wszystko, czego potrzebuję, to wewnętrzny pokój" - do momentu gdy zadzwoni telefon. Złe wiadomości - duże spadki na giełdzie walutowej; interes, w który zainwestowałeś - nie powiódł się; samochód został skradziony; przyszła teściowa; wycieczka została odwołana; opuścił cię twój partner; ktoś żąda więcej pieniędzy; ktoś oskarża cię i mówi, że to twoja wina. Nagle pojawia się gniew lub niepokój. Twój głos staje się chrypliwy - „Już więcej tego nie wytrzymam". Oskarżasz i obwiniasz, atakujesz, bronisz się lub tłumaczysz i to wszystko przy włączonym automatycznym pilocie. Najwyraźniej coś jest teraz dużo ważniejsze dla ciebie niż ten wewnętrzny pokój, o którym mówiłeś jeszcze przed chwilą. I już dłużej nie czujesz się tym nieśmiertelnym duchem. Interes, pieniądze, kontrakt, strata albo groźba utraty są dużo ważniejsze. Dla kogo? Czy dla tego nieśmiertelnego ducha, o którym mówiłeś, że nim jesteś? Nie, dla mnie. Dla tego małego mnie, które poszukuje pewności czy spełnienia w rzeczach, które przemijają, i złości się, ponieważ nie udaje mu się tego odnaleźć. Cóż. Przynajmniej teraz wiesz, kim naprawdę myślisz, że jesteś.
Jeśli pokój jest tym, czego naprawdę pragniesz, wtedy wybierzesz pokój. Gdyby znaczył on dla ciebie więcej niż cokolwiek innego i gdybyś naprawdę wiedział, że jesteś raczej nieśmiertelnym duchem niż tym małym ja, nie reagowałbyś w taki sposób. W momencie konfrontacji z sytuacją stawiającą jakieś wyzwania stałbyś się absolutnie czujny i uważny, pełen świadomości. Natychmiast podszedłbyś z akceptacją do niej, stając się niejako z nią jednym, zamiast oddzielać się i reagować. Wtedy dzięki twojej uwagi pojawiłaby się odpowiedź. A odpowiadałby ten, którym jesteś (świadomość), a nie ten, którym myślisz, że jesteś (małe ja). Rodzące się ten sposób działanie (lub jego brak) byłoby skuteczne i pełne mocy i nie uczyniłoby z żadnej osoby czy sytuacji wroga.
Świat pokazując co ostatecznie ma dla ciebie znaczenie, zawsze zweryfikuje twój pogląd na temat tego, kim myślisz że jesteś. Nie pozwoli ci długo oszukiwać się w tej sprawie. To, w jaki sposób reagujesz na ludzi i sytuacje - szczególnie gdy pojawia się jakieś wyzwanie - jest najlepszą wskazówką tego, jak głęboko siebie znasz.
Im bardziej ograniczone i egotyczne jest twoje widzenie siebie, w podobny sposób będziesz reagował, postrzegał i konfrontował się z podobnie ograniczonymi i nieświadomymi reakcjami u innych. Ich 'wady', lub to co postrzegasz jako takie, stanie się dla ciebie ich prawdziwą tożsamością. To znaczy, że zobaczysz w nich tylko ego, wzmacniając tym samym ego w sobie. Zamiast patrzeć 'ponad' ego, patrzysz 'na' ego. Kto wtedy patrzy? Ego w tobie.
Bardzo nieświadomi ludzie doświadczają swego własnego ego przez jego odzwierciedlenie w innych. Gdy zdajesz sobie sprawę, że to, na co reagujesz w innych, jest również w tobie, a czasem tylko w tobie, uświadamiasz sobie własne ego. Na tym poziomie może pojawić się również zrozumienie, że robiłeś innym to, co myślałeś, że inni robią tobie. Przestajesz postrzegać się jako ofiarę.
Nie jesteś ego - gdy stajesz się świadomy go w sobie, to nie znaczy jeszcze, że wiesz, kim jesteś. Znaczy to jednak, że wiesz, kim nie jesteś. A właśnie przez to rozumienie usunięta zostaje najważniejsza przeszkoda w prawdziwym poznaniu siebie. Nikt nie może ci powiedzieć, kim jesteś. To, kim jesteś, nie wymaga żadnej wiary. W istocie każde przekonanie w tej materii jest przeszkodą. Nie jest potrzebne nawet twoje zrozumienie, ponieważ już jesteś tym, kim jesteś. Jednak bez tej świadomości to, kim jesteś, nie może promieniować z ciebie do świata. Pozostaje w sferze nie przejawionej, która jest oczywiście twoim domem. Żyjesz wtedy jak ta pozornie uboga osoba, która nie wie, że ma na koncie w banku 100 milionów dolarów, a więc jej bogactwo pozostaje nie uzewnętrznionym potencjałem.
Obfitość str. 190
To, kim myślisz, że jesteś, jest ściśle powiązane z postrzeganiem tego jak traktują cię inni. Wiele osób narzeka, że inni nie traktują ich wystarczająco dobrze. Oni mówią: „Nie dostaję żadnego szacunku, uwagi ani wdzięczności. Nikt się mną nie przejmuje." Kiedy ludzie są mili, podejrzewają jakieś ukryte intencje. „Inni chcą mnie wykorzystać i mną manipulować. Nikt mnie nie kocha."
To, za kogo się mają, to: „Jestem biednym 'małym ja', którego potrzeby nie są zaspokajane." Takie podstawowe zniekształcenie postrzegania tego, kim są, tworzy dysfunkcję we wszystkich związkach i relacjach. Oni wierzą, że nie mają nic do zaoferowania, a świat albo inni ludzie trzymają dla siebie to, czego potrzebują. W ten sposób cała rzeczywistość opiera się na iluzorycznym poczuciu tego, kim są. Sabotuje to wszystkie sytuacje, psuje wszelkie relacje z innymi. Jeśli myśl o braku - obojętnie czy dotyczy ona pieniędzy, uznania czy miłości - stała się częścią tego, kim myślisz, że jesteś, zawsze będziesz doświadczał braku. Zamiast rozpoznać i docenić to dobro, które już jest w twoim życiu, wszystko, co widzisz, to brak. Uznanie dobra, które już jest w twoim życiu, to fundament dla wszelkiej obfitości. Faktem jest, że to, o czym myślisz, że świat odmawia tobie, ty odmawiasz światu. Nie dajesz tego z siebie, ponieważ w głębi myślisz, że nic nie znaczysz i nie masz nic do zaoferowania.
Spróbuj tego przez kilka tygodni, a zobaczysz jak zmieni to twoją rzeczywistość - jeśli jest coś, czego jak myślisz ludzie ci odmawiają - uznanie, pochwała, towarzystwo, kochająca troska - daj im to. Nie masz tego? Postępuj tak, jakbyś to miał, a wtedy się pojawi. Wkrótce po tym, jak zaczniesz dawać, zaczniesz też otrzymywać. Nie możesz dostać tego, czego nie dałeś. Wypływ determinuje przypływ. Jeśli jest coś, o czym myślisz, że świat ci tego odmawia - ty już to masz, lecz dopóki nie pozwolisz, aby to z ciebie wypłynęło, nie będziesz nawet wiedział, że tym dysponujesz. W tym zawarta jest obfitość. To, że wypływ determinuje przypływ, zostało wyrażone przez Jezusa słowami: „Dawajcie, a będzie wam dane. Miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie."
Źródło wszelkiej obfitości nie znajduje się na zewnątrz ciebie. Jest to część tego, kim jesteś. Jednak zacznij od uznania i rozpoznania obfitości na zewnątrz. Zobacz pełnię życia wszędzie wokół siebie. Ciepło słońca na skórze, wystawa wspaniałych kwiatów przed sklepem, wgryzanie się w soczysty owoc, przemoknięcie w obfitości deszczu spadającego z nieba. Pełnia życia jest na każdym kroku. Uznanie obfitości, która jest wszędzie wokół, budzi uśpioną obfitość wewnątrz. Potem pozwól jej wypłynąć. Kiedy uśmiechasz się do nieznajomego, to już jest niewielki wypływ energii. Stajesz się dawcą. Pytaj siebie często - co mogę tu ofiarować? Jak mogę być użyteczny dla tej osoby czy sytuacji? Nie musisz posiadać niczego, by czuć dostatek, tym niemniej jeśli czujesz obfitość, niemal na pewno konkretne rzeczy przyjdą do ciebie. Obfitość przychodzi tylko do tych, którzy już ją mają. Brzmi to prawie niesprawiedliwie, ale w istocie tak nie jest. To prawo uniwersalne. Zarówno obfitość, jak i niedostatek są wewnętrznymi stanami, które manifestują się w twojej rzeczywistości. Jezus tak o tym powiedział: „Bo kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma."
Chaos i wyższy porządek str. 194
Jeśli znasz siebie tylko poprzez 'zawartość', będziesz myślał, że wiesz co jest dobre a co złe. Będziesz rozróżniał pomiędzy wydarzeniami, które 'są dla ciebie dobre', i takimi, które jawią się jako 'złe'. Jest to bardzo fragmentaryczne postrzeganie całości życia, w którym wszystko jest powiązane ze sobą i w którym każde zdarzenie ma swoje nieuniknione miejsce w obrębie wszystkiego. Całość jest jednak czymś więcej niż zewnętrzna otoczka rzeczy, więcej niż suma poszczególnych elementów, więcej niż mieści w sobie świat czy twoje życie.
Za pozornie przypadkowym, a nawet chaotycznym następstwem zdarzeń, które wydarzają się w świecie lub w twoim życiu, leży ukryty wyższy porządek i cel. Zostało to trafnie wyrażone w pięknej sentencji pochodzącej z ZEN - „Pada śnieg, a każdy płatek ma swoje właściwe miejsce." Nigdy nie zdołamy pojąć wyższego porządku poprzez myślenie o nim, bowiem wszystko, o czym zdołamy pomyśleć, to w istocie tylko 'zawartość'. Sam wyższy porządek emanuje natomiast z pozbawionego formy królestwa świadomości, z uniwersalnej inteligencji. Możemy jednak weń wejrzeć. Możemy się z nim zharmonizować, co oznacza bycie świadomym uczestnikiem w odkrywaniu tego wyższego celu.
Kiedy wchodzimy do lasu, w którym nie ma śladów ludzkiej działalności, nasz myślący umysł zobaczy tylko chaos i nieład. Nie będzie w stanie rozróżnić pomiędzy życiem (dobrem) a śmiercią (złem), ponieważ wszędzie nowe życie wyrasta z gnijących i rozkładających się części roślin. Tylko gdy jesteśmy wystarczająco wyciszeni wewnątrz, a hałas myślenia ustaje, możemy stać się świadomi tej ukrytej harmonii, świętości, wyższego porządku, w którym wszystko ma swoje miejsce i nie może być inne niż to, czym jest i jak się manifestuje.
Umysł czuje się lepiej w parku krajobrazowym, ponieważ został zaplanowany przez myśl, nie powstał sam z siebie, istnieje w nim porządek, który umysł może zrozumieć. W dzikim lesie trwa niepojęty ład, który dla umysłu wygląda jak chaos. Istnieje on poza rozumowymi kategoriami dobra i zła. Nie pojmiesz go przez myśli, lecz możesz go odczuć, gdy wyjdziesz ponad nie, gdy wkroczysz w ciche nie poruszenie i poniechasz prób, aby cokolwiek rozumieć czy wyjaśniać. Tylko tak możesz uprzytomnić sobie świętość lasu. Skoro poczujesz tę ukrytą harmonię, zdasz sobie sprawę, że nie jesteś od niej oddzielony - a kiedy będziesz tego świadomy, staniesz się prawdziwym uczestnikiem. W ten oto sposób natura może pomóc ci na nowo zsynchronizować się z całością życia.
Dobro i zło str. 195
W jakimś momencie swojego życia większość ludzi uświadamia sobie, że istnieje nie tylko narodzenie, wzrost, sukces, dobre zdrowie, przyjemność i zwyciężanie, ale również strata, przegrana, choroba, starczy wiek, rozpad, ból i śmierć. Tradycyjnie te przeciwstawne wartości określane są mianem 'dobra' i 'zła', porządku i nieładu. 'Sens' ludzkiego życia kojarzony jest zwykle z tym co określamy jako 'dobre' - jednak to 'dobre' stale jest zagrożone przez upadek, rozpad i załamanie; zagrożone przez 'bezsensowność' i 'zło', kiedy to wszystkie wyjaśnienia zawodzą a życie traci swój sens. Wcześniej czy później bałagan i chaos wkroczy w życie każdego, bez względu na ilość ubezpieczeniowych polis, które on czy ona posiada. Może to przyjść w formie straty czy wypadku, choroby, niedołężności, starości bądź śmierci. Tym niemniej takie wkroczenie chaosu w życie jednostki i następujący po nim upadek wyrozumowanego znaczenia sensu, może stać się początkiem wyższego porządku.
„Mądrość tego świata jest głupstwem u Boga" - mówi Biblia. Czym wiec jest mądrość świata? Ruchem, przepływem myśli, sensem definiowanym wyłącznie przez myśl.
Myślenie wyodrębnia sytuacje i zdarzenia nazywając je dobrymi bądź złymi, tak jak gdyby były one odrębnymi bytami. Przez nadmierne poleganie na myśleniu rzeczywistość staje się fragmentaryczna. To pokawałkowanie jest złudzeniem, jednak wydaje się bardzo prawdziwe, kiedy jest się w nim uwięzionym. W istocie wszechświat jest niepodzielną całością, w której wszystkie rzeczy są wzajemnie połączone i nic nie istnieje w oddzieleniu.
Dogłębne powiązanie wszelkich rzeczy i zdarzeń sprawia, że umysłowe etykietki 'dobrego' i 'złego' stają się całkowicie iluzoryczne. Zawsze pociągają za sobą ograniczoną perspektywę i są prawdziwe tylko relatywnie i czasowo. Dobrze ilustruje to historia pewnego człowieka, który wygrał na loterii ekskluzywny samochód. Rodzina i przyjaciele cieszyli się jego szczęściem i przyszli w odwiedziny, aby świętować. „Czy to nie wspaniałe? Masz tyle szczęścia!" - mówili. On uśmiechnął się tylko i powiedział: „Może". Przez kilka tygodni cieszył się nowym autem. Jednak pewnego dnia pijany kierowca najechał na niego. Samochód uległ zniszczeniu a mężczyzna znalazł się w szpitalu z licznymi obrażeniami. Rodzina i przyjaciele znów przyszli go zobaczyć. Tym razem użalali się nad jego losem. „Cóż za wielkie nieszczęście cię spotkało". Mężczyzna jednak znów się uśmiechnął i powiedział: „Może". Kiedy tak przebywał w szpitalu, pewnej nocy obsunął się teren, na którym stał jego dom i budynek pochłonęło morze. I znów odwiedzili go bliscy, tym razem gratulując ocalenia - „Czyż nie miałeś szczęścia, że akurat teraz przebywałeś w szpitalu?" A mężczyzna po raz kolejny odparł - „Może"
Owo 'może' tego mądrego człowieka oznacza odmowę osądzania tego co się wydarza. Zamiast osądu tego co jest, on to przyjmuje, wkraczając tym samym świadomie w harmonię z wyższym porządkiem. Wie, że dla umysłu często niemożliwe jest zrozumienie i dostrzeżenie celu pozornie przypadkowych i oderwanych sytuacji, które jednak mają swe miejsce na kilimie wszystkiego. Nie istnieją przypadkowe zdarzenia. Nie ma sytuacji i rzeczy, które istnieją tylko dla i przez siebie, w oddzieleniu. Atomy, które tworzą twe ciało zostały kiedyś zapisane w gwiazdach, a przyczyny najzwyklejszych nawet wydarzeń są całkowicie nieskończone i w niepojęty sposób związane z całością. Gdybyś chciał dotrzeć do pierwotnej przyczyny jakiegokolwiek zdarzenia, musiałbyś cofnąć się wstecz aż do początku stworzenia. Kosmos nie jest bezładny i chaotyczny. Samo słowo kosmos oznacza porządek. Jednak ludzki umysł nie jest w stanie go pojąć, choć może go czasem dojrzeć w przelocie.
Czy aby na pewno tak ? str. 199
Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii. Był bardzo szanowanym człowiekiem i wielu ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży. Bardzo zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka. Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina. Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im odpowiedział to - „Czy aby na pewno tak?".
Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz utracił swą reputację. Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać. Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina - „Jesteś ojcem więc się nim zaopiekuj" - powiedzieli. Mistrz przyjął maleństwo i troskliwie zaczął się nim opiekować. Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła małżonków. Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o wybaczenie: „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka. Przyszliśmy je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro". „Czy aby na pewno tak?"- to były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.
Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi samymi słowami - „Czy aby na pewno tak?". Pozwala w ten sposób każdej formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu. Zdarzenia nie mają osobistego charakteru. On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy. Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nie szczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę. 'Złe' zamieniło się w 'dobre' przez moc nie-opierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu dziecka. Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila.
Wyobraź sobie jak reagowałoby ego w sytuacjach, które opisała powyższa historia.
Pozwalanie rzeczom dziać się str. 198
Jiddu Krishnamurti - wielki indyjski filozof i duchowy nauczyciel podróżował po całym świecie przez ponad pięćdziesiąt lat usiłując przekazać słowami, które są treścią, to co tkwi poza słowami, poza treścią. W czasie jednej ze swych mów, w późniejszym okresie życie, zaskoczył słuchaczy pytaniem - „Czy chcecie poznać sekret mojego życia?" Wszyscy stali się bardzo podekscytowani i czujni. Wielu z obecnych na spotkaniu towarzyszyło mu przez ostatnie dwadzieścia czy trzydzieści lat i wciąż nie udało im się pojąć esencji nauk. W końcu, po tak długim czasie ich mistrz miał dać klucz do zrozumienia - „Oto mój sekret" powiedział „Tak naprawdę nie obchodzi mnie to, co się wydarza".
Mówiąc to nie wdawał się w szczegóły, więc jak podejrzewam, część słuchaczy była jeszcze bardziej zakłopotana niż wcześniej. Jednakże konotacje tego prostego stwierdzenia są bardzo znaczące.
Co oznacza, jeśli nie obchodzi mnie to, co się wydarza? To zakłada, że wewnętrznie jestem w harmonii z tym, co się dzieje. 'To, co się dzieje' - oczywiście odnosi się do jakości tej chwili, która zawsze już jest taka, jaka jest. Odnosi się do jej zawartości, do formy, którą ta chwila - jedyna chwila, jaka w ogóle istnieje - przyjmuje. Bycie w harmonii z tym, co jest, to pozostawanie w stanie braku wewnętrznego oporu wobec tego, co się wydarza. To pozwalanie rzeczom dziać się, bez osądzania ich jako dobre lub złe. Czy to zakłada, że nie podejmujesz już żadnego działania, by spowodować jakąś zmianę w sytuacji czy w życiu? Przeciwnie - kiedy fundamentem twoich przedsięwzięć jest wewnętrzna harmonia z teraźniejszym momentem, wszystkie twoje działania są inspirowane i wzmacniane inteligencją Życia samego w sobie.
Właściwe działanie str 238
Ego pyta - Jak mogę sprawić, aby dana sytuacja zaspokoiła moje potrzeby, albo jak mogę znaleźć się w jakiejś innej sytuacji, która te potrzeby spełni?
Obecność jest stanem wewnętrznej przestrzenności. Kiedy jesteś obecny, pytasz raczej - Jak mogę odpowiedzieć na potrzeby tej sytuacji, tej chwili? W istocie nawet nie musisz zadawać tego pytania. Trwasz w cichym nieporuszeniu, milczącej czujności, otwarty na to co jest. W ten sposób wnosisz nowy wymiar do tej sytuacji - przestrzeń. Patrzysz i słuchasz. Stajesz się jednym z sytuacją, zamiast reagować przeciwko niej. Stapiasz się z nią, a rozwiązanie wyłania się samoistnie. W istocie to nie ty, osoba, patrzy i słucha, ale czujne, ciche nieporuszenie samo w sobie. Wtedy jeśli jakieś działanie jest możliwe, albo potrzebne - działasz, a raczej właściwe działanie wydarza się poprzez ciebie. Właściwe działanie to działanie, które jest zsynchronizowane z całością, jest z nią w zgodzie. Kiedy się dokona czujna, przestrzenna cichość pozostaje. Nie ma nikogo, kto podnosi ręce w geście tryumfu i krzyczy: YEAH! Nie ma nikogo, kto mówi - „Patrzcie, zrobiłem to!"
Wszelka kreatywność pochodzi z wewnętrznej przestrzeni. Kiedy jakaś twórczość przybrała już realny kształt, musisz być bardzo czujny, aby pojęcia 'mnie' czy 'moje' nie przesłoniły wszystkiego. Wskazując bowiem na siebie jako na autora, ego powraca, a przestrzenność przygasa.
Postrzeganie bez nazywania str. 239
Większość ludzi jest tylko peryferyjnie świadoma świata, który ich otacza, zwłaszcza gdy ich otoczenie jest znajome. Wtedy to głos w głowach absorbuje największą część uwagi. Niektórzy czują się bardziej żywi kiedy podróżują w nieznane miejsca, albo obce kraje, ponieważ wtedy zmysłowa percepcja - doświadczanie - zajmuje więcej świadomości niż myślenie. To powoduje, że stają się bardziej obecni. Inni nawet wtedy pozostają całkowicie opętani głosem w swych głowach. Ich postrzeganie i doświadczanie jest zniekształcane przez nieustanne osądy. Tak naprawdę nigdzie nie pojechali. Tylko ciała podróżują a ich właściciele pozostają tam, gdzie zawsze byli - w swych głowach.
Taka jest rzeczywistość większości ludzi. W tym samym czasie kiedy coś jest postrzegane przez złudzenie jaźni - ego, od razu jest nazywane, interpretowane, porównywane z czymś innym, lubiane, bądź nie lubiane, nazywane dobrym lub złym. To jest uwięzienie w formach myśli, w świadomości obiektu.
Nie obudzisz się duchowo dopóki to odruchowe i nieświadome werbalizowanie nie ustanie, albo przynajmniej nie staniesz się go świadomym - a przez to zdolnym do obserwacji w czasie, kiedy się wydarza. To właśnie przez ciągłe nazywanie ego pozostaje w miejscu jako nie obserwowany umysł. Kiedy werbalizowanie ustaje, albo kiedy zdajesz sobie z niego sprawę, powstaje wewnętrzna przestrzeń - już nie jesteś we władzy umysłu.
Wybierz jakiś przedmiot blisko siebie - długopis, krzesło, kubek, roślinę - i badaj je wizualnie, czyli, że tak powiem, patrz na nie z wielkim zainteresowaniem, prawie ciekawością. Podczas tego eksperymentu unikaj przedmiotów, z którymi masz osobiste skojarzenia, lub które przypominają ci o przeszłości - gdzie je kupiłeś, kto ci je podarował. Unikaj również wszystkiego, co ma na sobie napisy, na przykład książka czy butelka. To pobudzałoby tylko myślenie. Bez żadnego wysiłku, zrelaksowany, lecz czujny poświęć przedmiotowi całą swoją uwagę. Dostrzeż każdy jego detal. Kiedy pojawią się myśli, nie angażuj się w nie. To nie myślami jesteś zainteresowany, ale samym aktem percepcji. Czy możesz usunąć myślenie ze swego postrzegania? Czy możesz patrzeć bez komentującego głosu w głowie? Bez wyciągania wniosków, analizowania, porównywania czy prób rozwiązywania czegoś. Po kilku minutach pozwól swojemu wzrokowi wędrować po pokoju, albo tym miejscu, w który akurat przebywasz, oświecając swą czujną uwagą każdą rzecz, na której spocznie.
Następnie wsłuchaj się w każdy dźwięk, który może się pojawić. Słuchaj w taki sam sposób w jaki patrzyłeś na rzeczy dookoła ciebie. Niektóre dźwięki będą mieć naturalne źródło - woda, wiatr, ptaki - podczas gdy inne będą wywołane przez człowieka. Niektóre będą przyjemne, inne nie. Nie rozróżniaj jednak między dobrym a złym. Pozwól każdemu dźwiękowi się pojawić i być takim jaki jest, bez żadnej interpretacji. Tutaj również zrelaksowana, lecz czujna uwaga jest kluczem.
Kiedy patrzysz i słuchasz w ten sposób możesz uświadomić sobie subtelne i na początku ledwo zauważalne poczucie kojącej ciszy. Niektórzy odczuwają to jako ciche nieporuszenie gdzieś w tle. Inni nazywają to pokojem. Kiedy świadomość nie jest już całkowicie zaabsorbowana myśleniem, jakaś jej część pozostaje w swoim pozbawionym formy, nie uwarunkowanym stanie. Tym właśnie jest wewnętrzna przestrzeń.
Kim jest doświadczający str. 241
To co widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz i dotykasz to oczywiście przedmioty zmysłowego postrzegania. Są tym, czego doświadczasz. Lecz kto jest podmiotem, doświadczającym? Jeśli powiesz teraz na przykład - „No cóż, ja, Jane Smith, starsza księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch synów, Amerykanka - ja jestem podmiotem, doświadczającym" - jesteś w błędzie. Jane Smith i wszystko co jest utożsamiane z jej umysłową koncepcją, to również tylko przedmioty doświadczenia, a nie sam doświadczający podmiot.
Każde doświadczenie ma trzy możliwe elementy składowe: zmysłowe percepcje, myśli lub umysłowe wyobrażenia, oraz emocje. Jane Smith - starsza księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch synów, Amerykanka - to wszystko tylko myśli(…) One i cokolwiek jeszcze możesz powiedzieć albo pomyśleć o sobie to przedmioty, a nie podmiot. Są doświadczeniem a nie doświadczającym. Możesz dodać tysiąc, lub więcej definicji (myśli) do tego kim jesteś, jednak czyniąc tak na pewno skomplikujesz bardziej doświadczanie siebie (jak również dochód swojego psychiatry). Nie odkryjesz przy tym podmiotu doświadczającego, który poprzedza każde doświadczenie i bez którego doświadczenia nie byłoby.
Kim więc jest sam doświadczający? Ty nim jesteś. A kim ty jesteś? Świadomością. A czym jest świadomość? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Kiedy próbujesz ją definiować tracisz cały sens, fałszujesz, czynisz ją jeszcze jednym przedmiotem. Świadomość, dla której powszechnie używanym słowem jest duch nie może być poznana w zwykłym znaczeniu tego słowa. Poszukiwanie tego jest nadaremne. Każde poznanie tkwi w dziedzinie dualności - podmiotu i przedmiotu, poznającego i poznawanego. Podmiot- JA- poznający, bez którego nic nie może być poznane, postrzegane, pomyślane czy odczuwane sam musi na zawsze pozostać niepoznawalny. Dzieje się tak dlatego, ponieważ JA nie ma formy. Tylko formy mogą być przedmiotem poznania, a jednak bez wymiaru pozbawionego formy, świat przejawiony nie mógłby istnieć. Ten wymiar to świetlna przestrzeń, z której świat wyrasta i w którą się zapada. Przestrzeń jest życiem, którym JA JESTEM. Jest pozbawiona czasu. JA JESTEM bezczasowy, wieczny. To co wydarza się w tej przestrzeni jest relatywne i okresowe - przyjemność i ból, zysk i strata, narodziny i śmierć.
Największą przeszkodą w odkrywaniu tej wewnętrznej przestrzeni, największym utrudnieniem w odnajdywaniu doświadczającego jest bycie tak oczarowanym przez doświadczenie, że się w nim gubimy. Oznacza to, że świadomość jest zatracona we śnie, marzeniu. Angażujemy się do tego stopnia w każdą myśl, emocję i doświadczenie, że w rzeczywistości tkwimy w stanie podobnym do snu. W takim stanie od eonów lat tkwi większość ludzkich istot.
Pomimo tego, że nie możesz poznać świadomości, możesz stać się jej świadomym jako siebie. Możesz odczuwać ją bezpośrednio w każdej sytuacji, bez względu gdzie jesteś. Możesz ją odczuwać tu i teraz jako swoją Obecność, wewnętrzną przestrzeń, w której słowa na tej stronie są postrzegane i stają się myślami. Jest to ukryte JA JESTEM. Słowa, które czytasz są pierwszym planem, podczas gdy JA JESTEM jest podłożem, tłem dla każdego doświadczenia, myśli i uczucia.
Oddech str. 243
Odkryj wewnętrzną przestrzeń poprzez tworzenie przerw w strumieniu myśli. Bez takich przerw twoje myślenie staje się powtarzalne, nie kreatywne, pozbawione twórczej iskry - czyli takie jakie dominuje u większości ludzi na tej planecie. Nie musisz martwić się czasem trwania tych przerw. Kilka sekund zupełnie wystarczy. Stopniowo zaczną się one wydłużać same z siebie, bez żadnego wysiłku z twojej strony. Dużo ważniejsze niż czas trwania jest częste ich wprowadzanie, tak by twoje codzienne czynności i strumień myśli były przeplatane i nasączane przestrzenią.
Ktoś ostatnio pokazał mi coroczny biuletyn pewnej dużej duchowej organizacji. Kiedy go przejrzałem byłem pod wrażeniem szerokiej gamy proponowanych seminariów i warsztatów. Przypominało to stół szwedzki, gdzie z ogromnej różnorodności dań i potraw można wybrać coś dla siebie. Osoba która pokazała mi ten biuletyn poprosiła abym polecił jej coś odpowiedniego dla niej. Odpowiedziałem: „Nie wiem co ci polecić. W sumie wszystkie proponowane kursy wyglądają na interesujące. Jednak powiem ci coś od siebie - Bądź świadomy swojego oddechu tak często jak to możliwe i tak często jak sobie o tym przypomnisz. Rób tak przez rok, a doświadczysz dużo większej przemiany niż gdybyś uczęszczał na wszystkie te kursy. I masz to zupełnie za darmo."
Bycie świadomym oddechu odwraca uwagę od myśli i tworzy przestrzeń. Jest to jedna z cudownych metod generowania świadomości. Pomimo faktu, że pełnia świadomości istnieje już w nie przejawionym wymiarze, jesteśmy tu po to by wnieść ją na ten plan.
Bądź świadomy swojego oddechu. Zauważaj doznania jakie ze sobą niesie. Czuj powietrze wpływające i wypływające z ciała. Obserwuj jak klatka piersiowa i brzuch to unoszą się to opadają z każdym oddechem. Jeden świadomy oddech wystarczy by wnieść trochę przestrzeni tam gdzie wcześniej dominował nieprzerwany strumień myśli. Jeden świadomy oddech (a dwa lub trzy byłyby jeszcze lepsze) wzięty wiele razy w ciągu dnia jest wspaniałym sposobem nasycenia przestrzenią twojego życia. Nawet gdybyś medytował nad swoim oddechem przez dwie godziny lub więcej - co zdarza się robić niektórym ludziom - tak naprawdę wystarczy być świadomym jednego oddechu. Doprawdy możesz być świadomy tylko jego. Cała reszta jest pamięcią lub oczekiwaniem, a więc myślą. W istocie oddychanie nie jest czymś co robisz, lecz czymś czego jesteś świadkiem gdy się dzieje. A wydarza się on sam z siebie. Czyni go inteligencja wewnątrz ciała. Wszystko co musisz 'robić' to patrzeć jak to się wydarza. Nie ma w tym żadnego napięcia ani wysiłku. Dostrzegaj również krótkie przerwy w oddechu, a zwłaszcza ten krótki moment na końcu wydechu, zanim znów wciągniesz powietrze.
Oddech wielu ludzi jest nienaturalnie krótki. Im bardziej świadomy oddechu się stajesz tym szybciej odtworzy to jego naturalną głębię.
Ponieważ oddech sam w sobie nie ma formy od starożytnych czasów był zrównywany z duchem - pozbawionym formy jedynym Życiem. „... wtedy to Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Stał się wtedy człowiek istotą żywą." Niemieckie słowo określające oddech to 'atmen' - które wywodzi się ze starożytnego języka Indii (Sanskrytu) i oznacza Atmana - Boską Iskrę, Boskiego Ducha zamieszkującego wewnątrz każdego z nas.
Fakt że oddech nie posiada formy jest jednym z powodów, dla którego jego świadomość jest bardzo skutecznym sposobem wnoszenia przestrzeni do życia i generowania świadomości. Oddech może być wspaniałym obiektem medytacji gdyż nie jest przedmiotem, nie ma kształtu ani formy. Z jednej strony wydaje się nic nie znaczącą rzeczą, jednak jak określił to Nietzche jest tą 'najmniejszą rzeczą', która tworzy 'największe szczęście'. To czy praktykujesz świadomość oddechu jako formalną medytację zależy od ciebie. Niemniej formalna medytacja nie może być substytutem wnoszenia świadomości przestrzeni do twojego życia.
Bycie świadomym oddechu umiejscawia cię w chwili obecnej. A to ona jest kluczem każdej wewnętrznej przemiany. Za każdym razem gdy jesteś świadomy oddechu - jesteś całkowicie obecny. Możesz zauważyć, że nie można myśleć i równocześnie być świadomym oddechu. Świadomy oddech zatrzymuje twój umysł. Jest to jednak dalekie od bycia w transie czy stanie półsnu. Jesteś bowiem całkowicie przebudzony i bardzo czujny. Nie 'opadasz' poniżej myślenia, lecz raczej wykraczasz ponad nie. A kiedy przyjrzysz się uważniej odkryjesz, że te dwie rzeczy - wchodzenie w pełni w chwilę obecną, oraz zaprzestanie myślenia, ale bez utraty świadomości - są właściwie tym samym: budzeniem się świadomości przestrzeni.
Wyjście ponad identyfikację z ciałem bolesnym str. 174
Osoba z ciężkim, aktywnym ciałem bolesnym roztacza wokół siebie szczególną emanację energetyczną, którą inni postrzegają jako wyjątkowo nieprzyjemną. Kiedy ludzie spotkają taką osobę będą wręcz chcieli natychmiast się oddalić albo zredukować kontakt do minimum. Jedni będą odczuwać wyraźne odrzucenie przez jej pole energetyczne. Inni poczują falę agresji, staną się niegrzeczni lub opryskliwi, zaatakują ją werbalnie czy nawet fizycznie. Oznacza to, że ich własne ciało bolesne rezonuje z ciałem bolesnym tej osoby. To na co tak mocno reagują jest również w nich samych. To ich własne ciało bolesne.
Nie jest niespodzianką, że ludzie z ciężkimi i aktywnymi ciałami bolesnymi często znajdują się w konfliktowych sytuacjach. Czasem specjalnie podświadomie je prowokują, innym razem mogą nawet nic nie robić. Negatywizm, którą emanują jest wystarczająca, aby przyciągnąć wrogość i wytworzyć konflikt. Potrzebny jest bardzo wysokiego stopień Obecności, aby uniknąć reagowania, gdy jest się skonfrontowanym z kimś o aktywnym ciele bolesnym. Jeśli potrafisz pozostać czujny i przytomny, może nawet dojść do tego, że twoja Obecność 'wyrwie' osobę z jej utożsamienia i doświadczy ona cudu nagłego otrzeźwienia. Chociaż może to być krótkotrwałe proces przebudzenia został zainicjowany.
Jeden z pierwszych takich przypadków, którego byłem świadkiem wydarzył się wiele lat temu. Dzwonek u moich drzwi zadzwonił około jedenastej wieczorem. Przez domofon usłyszałem pełen niepokoju głos mojej sąsiadki Ethel. „Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. Proszę wpuść mnie!" Ethel była kobietą w średnim wieku, osobą inteligentną i bardzo dobrze wykształconą. Miała również mocne ego i ciężkie ciało bolesne. Sama uciekła z nazistowskich Niemiec jeszcze w wieku dorastania, zaś wielu jej krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.
Ethel siadła na mojej sofie wyraźnie podekscytowana. Jej ręce drżały. Wyciągnęła jakieś papiery, które przyniosła ze sobą i rozłożyła je na podłodze i łóżku. Natychmiast poczułem dziwne doznania w ciele, tak jakby ktoś przekręcił włącznik prądu na pełną moc. Jedyne co mogłem zrobić to pozostać otwartym, czujnym i intensywnie obecnym - obecnym w każdej komórce ciała. Patrzyłem na nią bez myślenia i osądu. Słuchałem trwając w cichym bezruchu bez jakiegokolwiek mentalnego komentarza. Strumień słów płynął z jej ust. „Przysłali mi jeszcze jeden niepokojący list. Prowadzą chyba jakąś wojnę przeciwko mnie. Musisz mi pomóc. Razem będziemy walczyć. Ich prawnicy nie cofną się przed niczym. Stracę dom. Grożą mi eksmisją."
Jak się okazało odmówiła zapłaty za usługę, ponieważ jej zdaniem nie dokonano koniecznych napraw. Teraz administracja groziła, że poda ją do sądu.
Ethel mówiła tak przez dziesięć minut, a ja siedziałem, patrzyłem i słuchałem. W pewnym momencie zawiesiła głos i popatrzyła na rozrzucone dokumenty tak, jakby dopiero obudziła się ze snu. Stała się spokojna i łagodna. Całe jej pole energii zmieniło się. Popatrzyła na mnie i powiedziała: „To wszystko nie jest ważne, prawda? Nic nie jest ważne." Siedziała spokojnie jeszcze parę minut, a potem wzięła papiery i wyszła. Następnego ranka zatrzymała mnie na ulicy i patrząc podejrzliwie spytała: „Co ze mną zrobiłeś? Ostatnia noc była pierwszą od dawna, kiedy normalnie spałam. Ba, normalnie - spałam jak dziecko."
Ethel wierzyła, że 'coś jej zrobiłem', ale ja nie zrobiłem niczego. W istocie zamiast dociekać co jej zrobiłem, powinna zapytać - czego nie zrobiłem. Otóż nie zareagowałem, nie potwierdziłem realności jej historii, nie nakarmiłem jej umysłu większą ilością myśli, a ciała bolesnego kolejną dawką emocji. Pozwoliłem jej doświadczyć tego, czego doświadczała w tamtym momencie, a moc pozwalania leży właśnie w nie ingerowaniu i nie działaniu. Bycie obecnym jest zawsze nieskończenie potężniejsze niż cokolwiek, co możemy zrobić czy powiedzieć (chociaż bycie obecnym wywołuje też pewne słowa czy czyny)
To co przydarzyło się Ethel nie było jeszcze trwałą zmianą, ale przebłyskiem tego co możliwe, tego co zawsze w niej było. W ZEN taki przebłysk nazywa się satori. Jest to moment Obecności, krótkie wyjście poza głos w głowie, poza proces myślowy i jego emocjonalne odzwierciedlenie w ciele. Wyłania się on z wewnętrznej przestrzenności, gdzie wcześniej był nieład myśli i kotłowanina emocji.
Myślący umysł nie jest w stanie zrozumieć Obecności i dlatego zawsze błędnie Ją interpretuje. Będzie wmawiał, że brak ci troski, że jesteś zdystansowany, że nie masz współczucia i nie wchodzisz w relacje. Prawda jest jednak taka, że głębszy kontakt jest możliwy na innym poziomie niż myśli i emocje. Faktycznie to na płaszczyźnie Obecności dochodzi do prawdziwego spotkania, do prawdziwego połączenia, do prawdziwej relacji. W cichym bezruchu Obecności możesz odczuć tę bez foremną esencję, która jest w tobie i innych, a która jest jednością. Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.
Zapalniki str. 177
które ciała bolesne reagują tylko na jeden określony rodzaj sytuacji bądź okoliczności ('zapalników'), które rezonują z charakterystycznym rodzajem emocjonalnego bólu przeżytego w przeszłości. Na przykład jeżeli dziecko dorasta w rodzinie gdzie sprawy finansowe były lub są źródłem częstych napięć, może wchłonąć lęk rodziców dotyczący pieniędzy i rozwinąć ciało bolesne, które zaktywizuje się zawsze wtedy, gdy w grę wchodzić będą kwestie finansowe. To dziecko, już jako dorosły może być wyprowadzony z równowagi nawet w przypadku niewielkich sum pieniędzy. Za pojawiającym się rozdrażnieniem, gniewem bądź bezradnością ukryty będzie intensywny lęk dotyczący przetrwania i zabezpieczenia siebie. Nieraz widziałem uduchowione osoby - to znaczy względnie świadomych ludzi - którzy zaczynali krzyczeć, złościć się i oskarżać w momencie, gdy prowadzili rozmowę ze swoim maklerem giełdowym czy pośrednikiem w sprzedaży nieruchomości. Wydaje się, że podobne ostrzeżenia jak te umieszczane na paczkach papierosów, powinny znajdować się na każdym banknocie czy dokumencie finansowym - „Pieniądze mogą uruchomić ciało bolesne i doprowadzić do całkowitej nieświadomości."
Ktoś kto w dzieciństwie był zaniedbywany czy odtrącany przez jednego bądź oboje rodziców najprawdopodobniej rozwinie ciało bolesne, które będzie aktywizowane za pomocą tego zapalnika w każdej sytuacji, która nawet w niewielki sposób rezonuje z pierwotnym bólem odrzucenia. Przyjaciel, przychodzący parę minut po czasie na lotnisko czy małżonek, który spóźnia się trochę do domu mogą wywołać poważny atak ciała bolesnego. Dla takiej osoby rozstanie z bliską osobą czy śmierć współmałżonka będzie powodem wielkiego emocjonalnego bólu, który daleko wykracza ponad udrękę doświadczaną w takich sytuacjach. Może to być intensywne cierpienie, zniewalająca depresja czy obsesyjny gniew.
Kobieta, która w dzieciństwie była wykorzystywana fizycznie przez ojca może wytworzyć ciało bolesne łatwo uruchamiane w każdym późniejszym związku z mężczyzną. To zadziwiające ale poprzez emocję, która wytworzyła jej ciało bolesne może przyciągnąć do siebie partnera, którego ciało bolesne przypominać będzie to ojca. Jej własna nie szczęśliwość może odczuwać magnetyczne wręcz przyciąganie do kogoś, kto w jej odczuciu da więcej tego samego bólu. Owo ukryte cierpienie jest często błędnie interpretowane jako zakochanie się.
Mężczyzna, który był niechcianym dzieckiem i którego matka nie darzyła wystarczającą troską może rozwinąć ciężkie, dwubiegunowe ciało bolesne, którego treścią z jednej strony będzie intensywna, niespełniona tęsknota za miłością matki, a z drugiej głęboka nienawiść za brak tego, czego tak desperacko potrzebował. W dojrzałym wieku prawie każda kobieta będzie uruchamiać jego ciało bolesne - nagromadzony emocjonalny ból z przeszłości. Możliwe że takiego człowieka owładnie nałogowy wręcz przymus zdobywania i uwodzenia coraz to nowych partnerek, po to tylko, aby dostawać kobiecą miłość i uwagę. Z drugiej strony gdy zaloty już na początku zostaną odrzucone lub dojdzie do bardziej intymnych kontaktów gniew będący treścią ciała bolesnego wypłynie na powierzchnię i będzie sabotował taki związek.
Rozpoznając swe własne ciało bolesne w momencie gdy się aktywizuje szybko odkryjesz najczęstsze zapalniki, które go uruchamiają. Bez względu czy będą to pewne sytuacje, słowa czy zachowania innych, natychmiast zobaczysz czym w istocie są i wejdziesz w stan podwyższonej czujności. Za sekundę czy dwie zauważysz również i poczujesz emocjonalną reakcję, która będzie oznaczać przebudzenie ciała bolesnego. Jednak trwając w stanie intensywnej Obecności nie utożsamisz się z nim to znaczy ciało bolesne nie przejmie kontroli i nie stanie się głosem w twej głowie. Jeżeli jesteś w tym czasie ze swoim partnerem możesz powiedzieć do niego: „To co właśnie powiedziałeś (czy zrobiłeś) uruchomiło moje ciało bolesne". Umów się z nim, że kiedykolwiek dojdzie do tego natychmiast powiecie sobie o tym. W ten sposób ciało bolesne utraci możliwość odnawiania się w waszej relacji i zamiast wciągać oboje w głęboką nieświadomość pomoże stać się bardziej obecnym.
Za każdym razem gdy uda ci się być świadomym w momencie aktywizacji ciała bolesnego część jego negatywnej, emocjonalnej treści w pewnym sensie spali się i zostanie przetworzone w Obecność. Reszta szybko się wycofa i będzie czekać na lepszą okazję - to znaczy wtedy gdy będziesz mniej uważny - aby znów się ujawnić. Ta lepsza okazja pojawi się zawsze gdy stracisz Obecność, na przykład po wypiciu kilku drinków czy podczas oglądania pełnego przemocy filmu. Najdrobniejsza negatywna emocja taka jak poirytowanie, niepokój czy rozdrażnienie może otworzyć bramę przez którą ciało bolesne może powrócić. Aby istnieć potrzebuje twej nieświadomości. Nie przetrwa jednak w świetle Obecności.
Ciało bolesne jako budzik str. 180
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ciało bolesne jest największą przeszkodą we wzroście nowej świadomości u ludzi. Okupuje ono umysł, kontroluje i wypacza myślenie, rozbija związki - jest jak ciemna chmura, która wysysa pole energii. Wpędza cię w nieświadomość bo identyfikujesz się z umysłem i emocjami. Czyni reaktywnym, sprawia, że mówisz i robisz rzeczy, które unieszczęśliwiają zarówno ciebie jak i innych.
W miarę jak nie szczęśliwość potęguje się, na każdym polu powiększają się zakłócenia. Być może to ciało nie może znieść już więcej stresu i rozwija chorobę. Być może zostajesz wplątany w jakąś potężną konfliktową sytuację czy dramat, albo sam stajesz się sprawcą fizycznej przemocy. A może wszystko staje się tak przytłaczające, że nie możesz już żyć z nieszczęśliwym sobą. Oto ciało bolesne - część fałszywego ja.
Za każdym razem gdy ciało bolesne przejmuje kontrolę, za każdym razem gdy nie rozpoznajesz czym ono jest, staje się częścią twojego ego. Z czymkolwiek się identyfikujesz zamienia się w ego. Ciało bolesne jest jedną z najpotężniejszych rzeczy, z którymi ego może się utożsamić i potrzebuje go, aby się przez nie odnawiać. Jednak to 'nie-święte' przymierze załamuje się wtedy, gdy ciało bolesne staje się tak gęste, że egotyczne struktury umysłu zamiast się nim wzmacniać - poprzez nieustanne doładowywanie jego energią - zaczynają podlegać erozji i kruszyć się. Podobnie dzieje się w urządzeniach elektronicznych - działają prawidłowo, gdy potencjał prądu jest właściwy, jednak dochodzi do zniszczenia, gdy napięcie jest zbyt wysokie.
Ludzie z ciężkimi ciałami bolesnymi często dochodzą do punktu kiedy czują, że ich życie staje się nie do zniesienia, że nie uniosą już większej ilości bólu i cierpienia. Czara goryczy przepełnia się. Niektórzy, podobnie jak ja kiedyś, mogą czuć, że już dłużej nie mogą ze sobą wytrzymać. Wewnętrzny pokój staje się wtedy priorytetem. Dotkliwy emocjonalny ból zmusza bowiem do nie identyfikacji z zawartością umysłu i emocjonalno - mentalnymi strukturami, które dają początek i zasilają nieszczęśliwego 'mnie'. Zaczyna świtać świadomość, że ani nieszczęśliwa historia, ani odczuwane emocje nie są nami. Pojawia się zrozumienie, że nie jesteśmy doznaniami lecz ich doświadczającym. Od tej pory ciało bolesne zamiast dalej wciągać w nieświadomość staje się jakby budzikiem, decydującym czynnikiem, który niejako wpycha w stan Obecności.
Dzięki bezprecedensowemu napływowi świadomości, którego aktualnie jesteśmy świadkami na tej planecie, wielu ludzi nie musi już przechodzić przez głębię dotkliwego cierpienia, aby wyzwolić się z identyfikacji z ciałem bolesnym. Za każdym razem kiedy zauważają, że ponownie ześlizgują się w dysfunkcjonalny stan, mogą wybrać drogę poza utożsamienie z myślami i emocjami i wkroczyć w Obecność. Porzucają w ten sposób opór, stają się bardziej czujni i uważni, odczuwają jedność z tym co wewnątrz i na zewnątrz.
Następny krok w ludzkiej ewolucji nie jest co prawda nieunikniony, ale po raz pierwszy w historii naszej planety może być świadomym wyborem. Kto dokonuje tego wyboru? Ty. A kim jesteś ty? Świadomością, która staje się świadoma siebie.
Wyzwalanie się z ciała bolesnego str. 183
Ludzie często zadają pytanie: „Jak wiele czasu potrzeba, aby wyzwolić się z ciała bolesnego?" Z jednej strony zależy to oczywiście od gęstości tego ciała u danej osoby, z drugiej od stopnia nasilenia budzącej się Obecności. Jednak w istocie to nie ciało bolesne, ale bezwiedna identyfikacja z nim powoduje cierpienie, które zadajemy sobie i innym. To nie ciało bolesne, ale utożsamienie z nim, zmusza do ciągłego ożywiania przeszłości i utrzymuje w niewiedzy. A zatem ważniejsze pytanie, które warto postawić jest takie: „Jak długo potrwa uwolnienie od identyfikacji z ciałem bolesnym?".
Odpowiedź jest taka - to w ogóle nie zabiera czasu. Gdy ciało bolesne wychodzi z uśpienia, zdaj sobie sprawę, że to co czujesz to właśnie ono. Świadomość, to wszystko co potrzebne, aby zerwać identyfikację z ciałem bolesnym. Gdy zaś utożsamienie słabnie rozpoczyna się transformacja i przeistoczenie. Świadomość zapobiega nie tylko ożywianiu starych emocji budzących się w głowie, ale również podejmowaniu wewnętrznego dialogu, bądź działań czy interakcji z innymi. To oznacza, że ciało bolesne nie może już dłużej cię wykorzystywać i odnawiać się w tobie. Owszem dawne emocje mogą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas i pojawiać okresowo. Mogą nawet sporadycznie znów cię omamić, wzbudzając identyfikację, jednak nie potrwa to długo. Brak rzutowania na sytuacje oznacza konfrontacje z nimi bezpośrednio w sobie. To prawda może nie być to przyjemne, ale na pewno cię nie zabije. Twoja Obecność w zupełności wystarczy, by pomieścić je w sobie. Emocje nie są tym, kim jesteś.
Kiedy odczuwasz ciało bolesne, nie popełniaj błędu, myśląc, że coś jest z tobą nie tak. Robienie z siebie ofiary - ego to uwielbia. Za wiedzą i świadomością winna podążać akceptacja. Wszystko inne ponownie zaciemni cały obraz. Akceptacja oznacza, że pozwalasz sobie odczuwać cokolwiek jest i jakie jest w tym momencie. Wszystko jest częścią 'tak-ości' chwili. Nie możesz walczyć z tym co jest TERAZ. Hm m, no cóż - możesz. Ale gdy to robisz, cierpisz. Tylko przez wewnętrzną zgodę powracasz do tego, kim jesteś - niezmierzonym i bezkresnym. Znów jesteś całością, a nie wyizolowaną częścią - tym, jak postrzega się ego. Budzi się twa prawdziwa natura, która jest jedną z naturą Boga.
Jezus wskazuje na to gdy mówi: „Bądźcie tedy całością, jako wasz Ojciec w niebie jest". Nowotestamentowe „bądźcie doskonali" jest błędnym tłumaczeniem oryginalnego greckiego słowa, które w istocie oznacza 'cały'. Mówiąc inaczej nie potrzebujesz stawać się całością, ale być nią, być tym, kim już jesteś - z ciałem bolesnym czy bez niego.
Świadomość przedmiotu (obiektu) i świadomość przestrzeni str. 227
Życie większości ludzi jest zagracone rzeczami - przedmiotami materialnymi, rzeczami, które trzeba zrobić i o których trzeba myśleć. Takie życie jest jak historia ludzkości, którą Winston Churchill określił w ten sposób: „jedna cholerna rzecz za drugą". Ludzkie umysły wypełnia bałagan myśli. Jest to wymiar świadomości obiektu, który dla większości ludzi jest dominującą rzeczywistością. Dlatego ich życie jest tak pozbawione równowagi. Ta świadomość nastawiona na obiekt powinna zostać zrównoważona przez świadomość przestrzeni, aby zdrowie psychiczne powróciło na naszą planetę i aby ludzkość mogła spełnić swoje przeznaczenie. Wzrastająca świadomość przestrzeni jest kolejnym etapem w ewolucji człowieka.
Świadomość przestrzeni oznacza, że oprócz bycia świadomym obiektów, co sprowadza się do zmysłowego postrzegania, myśli i emocji, istnieje również podłoże uwagi. Innymi słowy w takiej świadomej uwagi zdajesz sobie sprawę nie tylko z obiektów, ale jesteś świadomy bycia świadomym. Jeśli jesteś w stanie poczuć w tle cichość wewnętrznego nie poruszenia, kiedy rzeczy dzieją się na pierwszym planie - oto chodzi! Wymiar ten istnieje w każdym, ale większość ludzi jest go całkowicie nieświadoma. Czasami wskazuję im na to mówiąc - „Czy czujesz swą własną Obecność?"
Świadomość przestrzeni to nie tylko wolność od ego, ale również wyzwolenie z zależności od rzeczy, materializmu i materialności. To właśnie duchowy wymiar może sam dać światu transcendencję i prawdziwe zrozumienie.
Za każdym razem kiedy jesteś zmartwiony z powodu jakiegoś zdarzenia, osoby czy sytuacji, prawdziwą przyczyną są nie okoliczności czy ludzie, ale utrata rzeczywistej perspektywy, którą może zapewnić tylko przestrzeń. W takich chwilach jesteś uwięziony w świadomości obiektu i nie zdajesz sobie sprawy z obecności pozbawionej czasu, wewnętrznej przestrzeni świadomości samej w sobie. Słowa „i to też przeminie …" używane wtedy jako wskazówka, mogą na nowo odbudować świadomość tego wymiaru w tobie.
Inne naprowadzenie na tę prawdę jest zawarte w stwierdzeniu: „Nigdy nie jestem zmartwiony z powodu, o którym myślę".
Rozpoznawanie wewnętrznej przestrzeni str. 233
Prawdopodobnie przestrzeń pomiędzy myślami pojawia się już w twoim życiu, a ty możesz o tym nawet nie wiedzieć. Świadomość zahipnotyzowana przez doświadczenia i przyzwyczajona do identyfikacji z formą to tak zwana świadomość obiektu. Przejawia się ona w tym, że uważasz, iż niemożliwe jest zdanie sobie sprawy z istnienia przestrzeni. W krańcowej postaci oznacza to, że nie potrafisz być świadomy siebie, ponieważ zawsze jesteś świadomy czegoś innego. Jesteś bezustannie rozproszony i zwodzony przez formę. I nawet jeśli wydajesz się być świadomy siebie, uczyniłeś z siebie obiekt - myślową formę. Tak więc w istocie to czego jesteś świadomy jest myślą, a nie tobą.
Kiedy słyszysz o wewnętrznej przestrzeni możesz zacząć jej szukać, a ponieważ szukasz jej tak, jakbyś szukał obiektu, albo doświadczenia, nie możesz jej znaleźć. Oto dylemat wszystkich, którzy poszukują duchowego spełnienia i oświecenia. Jezus powiedział: „Królestwo Boże nie przychodzi z dostrzegalnymi znakami; ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo; Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was".
Jeżeli nie spędzasz większości swego życia w niezadowoleniu, zmartwieniu, strachu, depresji i rozpaczy, albo dręczony przez inne negatywne uczucia; jeżeli jesteś w stanie cieszyć się prostymi rzeczami, jak wsłuchiwanie się w dzwonienie deszczu czy szum wiatru; jeśli widzisz piękno chmur przesuwających się po niebie, albo jeśli potrafisz być czasami sam, bez poczucia samotności czy potrzeby umysłowego stymulatora rozrywki; jeśli zdarza ci się traktować całkowicie obcą osobę ze szczerą uprzejmością płynącą prosto z serca, bez oczekiwania na wzajemność z jej strony - oznacza to, że w nieprzerwanym strumieniu myślenia, którym jest ludzki umysł, przestrzeń już otwierała się, choćby tylko na krótko. Kiedy to się działo miał miejsce swoistego rodzaju dobrostan, żywy pokój - nawet jeśli z początku bardzo delikatny i subtelny. Generalnie jego intensywność może oscylować od ledwo dostrzegalnego w tle poczucia zadowolenia, do tego stanu, który starożytni, hinduscy mędrcy określali mianem - ananda: błogosławieństwo Bytu. Ponieważ uwarunkowano cię do zwracania uwagi tylko na formę, jesteś prawdopodobnie tego nieświadomy, lub tylko w niewielkim stopniu. Istnieje wspólny element w zdolności dostrzegania piękna, doceniania prostych rzeczy, cieszenia się swoim własnym towarzystwem, lub odnoszenia się do innych ludzi z miłującą dobrocią. Tym wspólnym elementem jest swoistego rodzaju zadowolenie, pokój czy wewnętrzne ożywienie, będące niewidocznym tłem, bez którego te doświadczenia nie byłyby możliwe.
Za każdym razem kiedy w twym życiu wydarza się piękno, miłująca dobroć, czy docenianie piękna drobnych rzeczy, szukaj tła dla tych doświadczeń wewnątrz siebie. Ale nie szukaj tego jakbyś szukał czegoś . Nie możesz tego zdobyć i powiedzieć - „Ha, mam to!" Nie możesz objąć tego umysłem czy zdefiniować w jakikolwiek sposób. To jest jak niebo bez chmur, nie ma formy. Oto przestrzeń, ciche nieporuszenie , słodycz istnienia - coś nieskończenie większego niż słowa mogłyby oddać. Jeżeli jesteś w stanie poczuć to bezpośrednio w sobie, to się pogłębia. Tak więc jeśli doceniasz coś prostego - dźwięk, widok, dotyk - kiedy widzisz piękno, kiedy czujesz miłującą dobroć do innej osoby, zauważ wewnętrzną przestrzenność, która jest źródłem i tłem dla tych doświadczeń.
Wielu poetów i mędrców przez wieki obserwowało, że prawdziwe szczęście - ja nazywam je radością Istnienia - można odnaleźć w prostych, pozornie nic nie znaczących rzeczach. Większość ludzi przeocza to. W swym nieustannym poszukiwaniu czegoś znaczącego w życiu nie potrafią docenić tych małych rzeczy i spraw, które w istocie wcale nie są bez wartości. Filozof Nietzsche, w rzadkich chwilach głębokiej ciszy napisał - „Do szczęścia, jak niewiele potrzeba do szczęścia! … najbardziej subtelna, delikatna, najmniej ważna rzecz, szelest jaszczurki, oddech, spojrzenie oczu - to co małe, tworzy największe szczęście. Trwaj w ciszy".
Dlaczego 'najmniejsza rzecz' tworzy 'największe szczęście'? Ponieważ prawdziwe szczęście nie zależy od rzeczy czy zdarzeń - choć takie może być pierwsze wrażenie. Mała rzecz czy zdarzenie są tak subtelne, nie narzucające się, że zajmują tylko małą część twojej świadomości. Reszta to wewnętrzna przestrzeń, świadomość sama w sobie, nieograniczona przez formę. Wewnętrzna świadomość przestrzeni i to kim jesteś w swej esencji są jednym i tym samym. Innymi słowy - forma 'małych rzeczy' pozostawia miejsce dla wewnętrznej przestrzeni. A to właśnie z wewnętrznej przestrzeni emanuje sama nie uwarunkowana świadomość, prawdziwe szczęście, radość istnienia. Jednakże aby zauważać 'małe rzeczy' musisz wyciszyć się od wewnątrz. Konieczny jest wysoki stopień uwagi i czujności. Trwaj w cichym nieporuszeniu. Słuchaj. Patrz. Bądź obecny.
A oto inny sposób odnalezienia wewnętrznej przestrzeni - stań się świadomym bycia świadomym. Mów albo myśl: JESTEM i niczego do tego nie dodawaj. Bądź świadomy tego milczącego bezruchu, który podąża za stwierdzeniem JESTEM. Poczuj swoją obecność - nagą, nie okrytą niczym istotę. Jest ona czysta i nieskażona przez takie określenia jak - młody czy stary, dobry czy zły, biedny czy bogaty, albo inne atrybuty. Jest to przestrzenne łono każdej kreacji, każdej formy.
Świadomość wewnętrznego ciała str. 248
Inny prosty, ale wysoce skuteczny sposób na odnalezienie przestrzeni w swoim życiu jest ściśle związany z oddechem. Zauważysz, że przez odczuwanie subtelnego przepływu powietrza do i z ciała, jak również poprzez wznoszenie i opadanie klatki piersiowej i brzucha, stajesz się świadomy swojego wewnętrznego ciała. Twoja uwaga może wtedy przenieść się z oddechu do odczuwania pulsującej żywotności wewnątrz. Jest ona obecna w całym twoim ciele.
Większość ludzi jest tak rozkojarzona przez myśli i tak identyfikuje się z głosami w głowie, że już nie potrafi odczuwać tej życiowej energii w swoim wnętrzu. Bycie niezdolnym do odczuwania tej energii, która ożywia fizyczne ciało, to największa strata jaka mogła ci się przytrafić. Zaczynasz wtedy szukać nie tylko substytutów tego naturalnego dobrostanu wewnętrznego, lecz również czegoś co zatuszowałoby ten nieustanny, podskórny niepokój. Niektóre z substytutów, których ludzie szukają to odloty powodowane przez lekarstwa czy narkotyki, nadmierna stymulacja sensoryczna taka jak - bardzo głośna muzyka, ekscytujące, bądź niebezpieczne zajęcia, lub sporty, obsesje na punkcie seksu. Nawet dramaty w relacjach międzyludzkich mogą być wykorzystywane jako namiastka tego wrodzonego, autentycznego poczucia wewnętrznej żywotności. Najczęściej poszukiwaną przykrywką dla tego nieustannego niepokoju w tle są intymne związki - mężczyzna, albo kobieta, która sprawi, że będę szczęśliwy. Jest to również jeden z najczęściej doznawanych zawodów. A kiedy niepokój znów wydobywa się na powierzchnię, ludzi winią zwykle za to swoich partnerów.
Weź dwa, lub trzy świadome oddechy, a potem sprawdź czy potrafisz odczuć to subtelne uczucie wewnętrznej żywotności, życiowej energii, która przenika całe ciało. Czy potrafisz odczuwać swoje ciało od wewnątrz? Poczuj przez krótką chwilę jego poszczególne części - dłonie, ramiona, stopy, nogi. Czy możesz poczuć brzuch, klatkę piersiową, szyję i głowę. A co z ustami? Czy też jest w nich życie? Następnie stań się świadomy wewnętrznego ciała jako całości. Być może będziesz chciał zamknąć oczy na początku tej praktyki, jednak gdy już ci się to uda, otwórz oczy, rozglądnij się i w tym samym czasie nadal czuj swoje ciało. Niektórzy zauważą, że nie ma nawet potrzeby zamykać oczu. Swobodnie odczuwają swoje wewnętrzne ciało, gdy to czytają.
Wewnętrzna i zewnętrzna przestrzeń str. 250
Twoje wewnętrzne ciało nie ma litej struktury ale jest pełne przestrzeni. Nie ma fizycznej formy, ale jest życiem, które tę fizyczną formę ożywia. To inteligencja, która stworzyła i podtrzymuje materialne ciało, koordynując równocześnie miliardy różnorodnych funkcji. Ludzki umysł jest w stanie objąć i zrozumieć tylko maleńką cząstkę tę mądrości. Kiedy stajesz się tego świadomy to co w istocie się dzieje to, że ta inteligencja staje się świadoma siebie. To nieuchwytne 'życie', którego nie odnalazł żaden naukowiec, ponieważ świadomość, która poszukuje jest tym.
Fizycy odkryli, że postrzegalna na pierwszy rzut oka trwałość materii jest iluzją stworzoną przez nasze zmysły. Podobnie jest z naszym ciałem. Postrzegając go jako litą formę nie jesteśmy świadomi, że 99,99% jego powierzchni to pusta przestrzeń. Tak właśnie rozległy jest obszar pomiędzy atomami w porównaniu do ich rozmiaru. Co więcej jest również wiele przestrzeni wewnątrz każdego atomu. Fizyczne ciało to więc ni mniej ni więcej zupełnie błędny wynik postrzegania tego kim w istocie jesteśmy. W rzeczywistości jest ono mikrokosmiczną wersją zewnętrznej przestrzeni.
Aby zrozumieć jak rozległa jest przestrzeń między ciałami niebieskimi rozważ następujący fakt - światłu podróżującemu ze stałą prędkością 186 000 mil (300 000 km) potrzeba sekundy aby dotrzeć z ziemi na księżyc. Dotarcie do słońca zajmuje już osiem minut, a podróż do najbliższej gwiazdy poza systemem słonecznym - Proxima Centauri - trwa cztery i pół roku. Oto przykład jak rozległa jest przestrzeń, która nas otacza. Jednak to nie wszystko - odległości pomiędzy galaktykami przekraczają już wszelkie zrozumienie. Czas, jaki potrzebny jest światłu, aby dotrzeć do Drogi Mlecznej z najbliższej galaktyki - Andromedy - potrzebuje 2,4 mln lat. Czy to nie zdumiewające, że w swej istocie każde ludzkie ciało jest wewnątrz tak przestrzenne jak otaczający wszechświat?
Kiedy wnikasz głębiej w ciało odkrywasz, że to co wyglądało jak forma, w istocie jest jej pozbawione. Fizyczność staje się wówczas bramą do wewnętrznej przestrzeni. Pomimo tego, że nie ma ona formy jest intensywnie żywa. Ta 'pusta przestrzeń' jest życiem w jego pełni, nie zamanifestowanym Źródłem, z którego rodzi się każde przejawienie. Tradycyjnie to Źródło określa się mianem Boga.
Myśli i słowa należą do świata formy, nie są one w stanie wyrazić tego co tej formy jest pozbawione. Kiedy więc mówisz: „Mogę poczuć swe wewnętrzne ciało jest to błędne postrzeganie wykreowane przez myśl. To co tak naprawdę się dzieje to, że świadomość, która przejawia się jako ciało - świadomość, że JA JESTEM - staje się świadoma siebie. Kiedy nie mylę już tego kim jestem z przemijającą fizyczną formą wtedy wymiar pozbawionego granic, wiecznego Boga może wyrazić się przeze 'mnie' i 'mnie' prowadzić. Uwalnia to od polegania na formie. Jednak czysto intelektualne rozpoznanie lub wiara, że 'nie jestem formą' nie pomaga. Najważniejszym pytaniem jest - czy w tej chwili czuje obecność wewnętrznej przestrzeni? Co tak naprawdę oznacza czy rzeczywiście odczuwam swoją własną Obecność, a raczej Obecność, którą JESTEM?
Możemy też zbliżyć się do tej prawdy używając innej wskazówki. Zapytaj siebie: „Czy jestem świadomy nie tylko tego co dzieje się w tej chwili, ale również samego TERAZ, tej żyjącej, pozbawionej czasu wewnętrznej przestrzeni, w której wszystko się wydarza?" Pomimo tego, że to pytanie wydaje się nie mieć nic wspólnego z wewnętrznym ciałem, będziesz zaskoczony, że poprzez bycie świadomym przestrzeni TERAZ poczujesz się bardziej żywy w środku. Poczujesz pulsującą żywotność wewnętrznego ciała, która jest istotną częścią radości Istnienia. Musimy wkroczyć w ciało by wyjść ponad nie i odkryć, że nim nie jesteśmy.
Każdego dnia, tak często jak to możliwe utrzymuj świadomość wewnętrznego ciała po to, by kreować przestrzeń. Kiedy czekasz, kiedy kogoś słuchasz, kiedy przystajesz by popatrzeć w niebo, na kwiat czy swojego partnera czuj w tej samej chwili tę wewnętrzną żywotność. W ten sposób część twojej uwagi czy świadomości pozostaje pozbawiona formy, podczas gdy reszta jest dostępna dla zewnętrznego świata formy. Za każdym razem kiedy 'zamieszkujesz' swe ciało w ten sposób służy ono jako kotwica dla pozostawania obecnym w TERAZ. Chroni cię to od zagubienia w myśleniu, emocjach czy zewnętrznych sytuacjach.
Kiedy myślisz, czujesz, postrzegasz i doświadczasz świadomość przeradza się w formę. Reinkarnuje się niejako w myśl, emocję, poczucie percepcji czy doświadczenie. Cykl ponownych narodzin, z którego buddyści mają nadzieję kiedyś się wyrwać wydarza się nieprzerwanie i tylko w tej chwili, poprzez moc TERAZ możesz się z niego wydostać. Przez pełną akceptację przejawienia TERAZ stajesz się wewnętrznie zsynchronizowany z przestrzenią, co stanowi esencję TEJ CHWILI. Przez przyjmowanie tego co jest stajesz się wewnętrznie przestronny, zharmonizowany z przestrzenią a nie z formą. Wnosi to prawdziwą perspektywę i równowagę w twoje życie.
Śniący i sen st. 208
Nie stawianie oporu jest kluczem do najwyższej potęgi we wszechświecie. Dzięki niemu świadomość (duch), jest uwalniany ze swego uwięzienia w formie. Wewnętrzne powstrzymanie się od stawiania oporu formie - bez względu na to co jest lub co się dzieje - jest samo w sobie zaprzeczeniem absolutnej rzeczywistości formy. Opór sprawia, że świat i przedmioty materialne wydają się bardziej realne i trwałe niż w istocie są, włączając w to twą własną formę tożsamości czyli ego. Opór naznacza świat i ego ciężkością i absolutną ważnością, które sprawiają, że bierzesz siebie i wszystko wokół bardzo serio. Zewnętrzne gry form są wtedy błędnie postrzegane jako walka o przetrwanie. Kiedy przyjmujesz taką percepcję, taka staje się twoja rzeczywistość.
Sytuacje, które się zdarzają i formy, które przybiera życie mają w istocie efemeryczną naturę. Wszystkie są płynne i ulotne. Przedmioty, ciało, ego, zdarzenia, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki i dramaty ... przychodzą, udając, że są bardzo ważne i zanim się zorientujesz odchodzą, rozpuszczone w niebycie, z którego przyszły. Czy kiedykolwiek były prawdziwe? Czy kiedykolwiek były czymś więcej niż snem, snem o formie?
Kiedy budzisz się rano, a nocny sen znika, mówisz - „Oh. to był tylko sen. To nie było prawdziwe." Jednak coś w tym śnie musiało być prawdziwe, ponieważ nie mógłby on zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć patrzysz wstecz na życie i myślisz - czyż to wszystko nie było tylko snem? Nawet teraz możesz spojrzeć na zeszłoroczne wakacje czy wczorajszy dramat i dostrzec, że są one bardzo podobne do snu z ostatniej nocy.
Istnieje sen i istnieje śniący ten sen. Sen jest krótkotrwałą grą formy. Przedstawia świat relatywnie prawdziwy, ale nie absolutnie rzeczywisty. Absolutna rzeczywistość - śniący - to przestrzeń narodzin i śmierci formy. Śniący nie jest osobą. Ona jest częścią snu. Śniący jest podłożem, w którym sen się pojawia i które sprawia, że jest on w ogóle możliwy. Jest absolutem ponad relatywnością, ponadczasową 'pozaczasową', świadomością w i poza formą. Śniący jest świadomością samą w sobie - jest tym kim jesteś.
Przebudzenie ze snu jest teraz naszym najważniejszym celem. Kiedy budzimy się wewnątrz snu, wykreowany przez ego ziemski dramat dobiega końca. Po nim przychodzi inny, bardziej łagodny i cudowny sen. Świta Nowa Ziemia.
Ego a chwila obecna
str. 200
Najważniejszym i podstawowym związkiem w twoim życiu jest relacja z TERAZ, albo raczej z tym, jaką formę to TERAZ przybierze - z tym co jest, lub co się wydarza. Jeśli twój związek z TERAZ jest dysfunkcjonalny, to ta dysfunkcja odbije się na każdej relacji i w każdej sytuacji jaką napotkasz. Najprostsza definicja ego to - dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną. To właśnie w tej chwili możesz zadecydować, jakiego rodzaju relację chcesz mieć z teraźniejszym momentem.
Kiedy osiągniesz już pewien poziom świadomości (a skoro to czytasz to prawie na pewno jest to faktem) jesteś w stanie decydować jakiego rodzaju związek chcesz mieć z chwilą obecną. Czy chcesz, aby ten moment był przyjacielem czy wrogiem? Chwili obecnej nie da się oddzielić od życia, tak więc tak naprawdę decydujesz jakiego rodzaju związek chcesz mieć z życiem. Kiedy podejmiesz już decyzję, aby ten moment był dobrym druhem, pierwszy krok należy do ciebie - stań się przyjazny w stosunku do niego, witaj go z radością - niezależnie w jakim przebraniu przychodzi. Wkrótce zobaczysz wyniki. Życie odpowie ci tą samą przyjaźnią, na twojej drodze staną pomocni ludzie, pojawią się sprzyjające okoliczności. Jedna decyzja zmienia całą twoją rzeczywistość. Jednak musisz ją podejmować wciąż na nowo - aż stanie się naturalnym sposobem życia.
Decyzja, aby uczynić chwilę obecną swoim przyjacielem jest końcem ego. Ono nigdy nie może współdziałać z teraźniejszym momentem, ponieważ prawdziwa natura popycha je do ignorowania, opierania się i niedoceniania TERAZ. Czas jest tym, czym żyje ego. Im silniejsze ego tym czas wywiera mocniejsze piętno na twoim życiu. Wtedy prawie każda myśl, która przychodzi do głowy, koncentruje się na tym co było, lub na tym co będzie. Twoje poczucie siebie zależy całkowicie od przeszłości, która stworzyła twoją tożsamość, oraz od przyszłości, która ma być jej wypełnieniem. Lęk, niepokój, trwoga, oczekiwanie, żal, poczucie winy, gniew są zaburzeniami związanego z czasem stanu świadomości.
Istnieją trzy sposoby, w jakich ego będzie traktowało chwilę obecną - albo jako środek do celu, albo przeszkodę, albo wreszcie wroga. Przyjrzyjmy się każdemu z tych przypadków. Jeśli, któryś z nich pojawi się w tobie, będziesz mógł go rozpoznać i - zadecydować ponownie.
W najlepszym przypadku chwila obecna jest dla ego środkiem do celu. Takie podejście przenosi cię do jakiegoś momentu w przyszłości, który jest uważany za ważniejszy. Dzieje się tak pomimo faktu, iż jest to niczym więcej niż myśl w głowie. Jakakolwiek rzeczywistość bowiem nadchodzi, zawsze dzieje się w chwili obecnej. Innymi słowy nigdy nie jesteś w pełni tutaj, ponieważ skupiasz się na próbach dostania się gdzie indziej.
Kiedy powyższy wzorzec jest bardziej akcentowany - a dzieje się tak w sposób powszechny - chwila obecna zaczyna być traktowana jako przeszkoda, którą trzeba pokonać. Oto przyczyna dla której niecierpliwość, frustracja i stres stały się codzienną rzeczywistością wielu ludzi naszej cywilizacji. Toczące się życie postrzegane jest generalnie jako 'problem', a człowiek, któremu przyszło teraz żyć, zamieszkuje świat problemów, koniecznych do rozwiązania .Wtedy, jak powszechnie się wydaje, będzie mógł dopiero żyć, będzie szczęśliwy i spełniony. Niestety w miejsce jednego problemu pojawiają się kolejne. A dziać się tak będzie tak dopóty, dopóki chwila obecna będzie traktowana jak przeszkoda do pokonania. „Będę czymkolwiek chcesz, abym było" - mówi Życie lub TERAZ. „Będę traktować cię w taki sposób w jaki ty traktujesz mnie. Jeśli postrzegasz mnie jako problem, będę nim, jeśli traktujesz mnie jak przeszkodę - i nią się stanę".
I wreszcie w najgorszym przypadku - co też nie jest odosobnione - moment teraźniejszy może być traktowany jakby był wrogiem. Kiedy nienawidzisz tego co robisz, kiedy narzekasz na swe otoczenie, lub warunki, kiedy przeklinasz rzeczy, które się dzieją, lub już się wydarzyły, albo kiedy twój wewnętrzny dialog wypełniają oskarżenia, zarzuty i to co powinno, lub nie powinno, wtedy spierasz się z tym co jest, kłócisz się z tym stanem, który już się dzieje(?). Czynisz Życie swoim wrogiem, a Życie odpowiada ci tym samym: „Chcesz wojny, więc ją dostaniesz". Zewnętrzna rzeczywistość, która zawsze odzwierciedla twój wewnętrzny stan, jest wtedy doświadczana jako wroga i nieprzyjazna.
Tak więc ważnym pytaniem, które powinieneś często sobie zadawać jest - Jaka jest moja relacja z chwilą obecną? Bądź szczery i uważny w odnajdywaniu odpowiedzi. Czy traktuję TERAZ tylko jako środek do celu, a może jako przeszkodę czy wroga? Skoro teraźniejszy moment jest wszystkim co masz - a ponieważ Życie nie jest oddzielne od TERAZ - pytanie to w rzeczywistości oznacza: jaki jest mój związek z Życiem, jaki jest mój stosunek do Niego? To pytanie jest doskonałym sposobem zdemaskowania ego w sobie i umiejscowienia się w stanie Obecności. Pomimo tego, że pytanie to nie ucieleśnia prawdy absolutnej (bowiem ostatecznie ja i chwila obecna to jedno), to jednak jest użyteczną wskazówką i prowadzi we właściwym kierunku. Zadawaj je sobie często, aż do momentu kiedy nie będziesz tego potrzebował.
Jak wyjść poza dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną? Najważniejszą rzeczą jest odkryć to w sobie - w swoich myślach i działaniach. W chwili kiedy zauważasz, że twoja relacja z teraźniejszym momentem jest zaburzona - jesteś obecny. To właśnie widzenie jest rozwijającą się Obecnością. W chwili, gdy rozpoznajesz daną dysharmonię, zaczyna ona zanikać. Niektórzy ludzie śmieją się głośno, kiedy to dostrzegają. Z tym widzeniem przychodzi moc wyboru - wyboru mówienia tak dla TERAZ i czynienia z niego przyjaciela.
Paradoks czasu str. 204
Nie wnikając głębiej, obecna chwila jest tym 'co się dzieje'. Ponieważ to co się dzieje ciągle się zmienia, wydaje się, że każdy dzień naszego życia składa się z tysięcy momentów, w których wydarzają się przeróżne rzeczy. Czas postrzegany jest jako nieskończone następstwo chwil - niektórych 'dobrych', a niektórych 'złych'. A jednak, gdy spojrzeć wnikliwiej, przez pryzmat własnego bezpośredniego doświadczenia, można odkryć, że wcale nie ma wielu chwil. Można odkryć, że jest tylko i zawsze ten moment. Życie jest zawsze teraz. Całe twoje życie rozwija się w tym nieustannym TERAZ. Nawet przeszłe i przyszłe chwile istnieją tylko w pamięci czy wyobraźni - myślach, które pojawiają się tylko w jedynej chwili, która jest, tej chwili.
Dlaczego wydaje się jak gdyby istniało wiele momentów? Ponieważ obecna chwila mylona jest z tym, co się w niej dzieje, ze swoją zawartością. Przestrzeń TERAZ mylona jest z tym, co wydarza się w tej przestrzeni. Mylenie obecnej chwili z jej zawartością wytwarza nie tylko iluzję czasu, ale również iluzję ego.
Mamy tu pewien paradoks. Z jednej strony jakże można zaprzeczyć realności czasu? Potrzebujesz go, aby przejść z jednego miejsca na drugie, aby przygotować posiłek, zbudować dom, przeczytać książkę. Potrzebujesz czasu, aby się rozwijać, aby nauczyć się nowych rzeczy. Wydaje się, że wszystko cokolwiek robisz zabiera czas. Wszystko niejako mu podlega i w końcu - jak określa to Szekspir: „ten krwawy tyran, czas" - zabije cię. Można go porównać do wzburzonej rzeki, która porywa cię ze sobą, albo do ognia, który wszystko pochłania.
Spotkałem niedawno kilku starych przyjaciół, rodzinę, których nie widziałem już bardzo długo. Byłem zszokowany, gdy ich zobaczyłem. Przy powitaniu prawie mi się wyrwało: „Czy jesteście chorzy? Co się stało? Kto wam to zrobił? Matka, która chodziła o lasce, wydawała się skurczona. Jej twarz pomarszczyła się jak stare jabłko. Jej córka, którą pamiętam jako pełną entuzjazmu i młodzieńczej energii, wydawała się wypalona i wyeksploatowana wychowaniem trójki dzieci. Wtedy przypomniałem sobie - minęło prawie trzydzieści lat odkąd ostatnio ich widziałem. Czas zrobił to z nimi. Jestem pewien, że oni byli podobnie zaskoczeni jak ja.
Wszystko wydaje się podlegać czasowi, ale to wszystko dzieje się właśnie TERAZ. Oto paradoks. Gdziekolwiek nie skierujesz wzroku, napotkasz dowody na istnienie czasu - gnijące jabłko, twoja twarz z lustra w łazience, w porównaniu ze zdjęciem sprzed trzydziestu lat - ale nigdy nie znajdziesz dowodów bezpośrednich. Nigdy nie doświadczysz czasu jako takiego. Doświadczasz tylko obecnej chwili, albo raczej tego co się w niej dzieje. Jeśli podążysz tylko za bezpośrednimi dowodami, wtedy czas nie istnieje, a TERAZ jest wszystkim co w ogóle jest.
Eliminowanie czasu str. 206
Nie możesz uczynić stanu bez-ego przyszłym celem i potem działać w tym kierunku. Wszystko co uzyskasz to rozczarowanie i zawód, więcej wewnętrznego konfliktu, ponieważ zawsze będzie ci się wydawać, że jeszcze nie dotarłeś, że nie 'osiągnąłeś' tego stanu. Gdy wolność od czasu jest twoim przyszłym celem, dajesz sobie więcej czasu, a więcej czasu oznacza więcej ego. Przyjrzyj się uważnie czy twoje duchowe poszukiwania nie są ukrytą formą ego. Nawet próby pozbycia się swojego 'ja', poczucia siebie, mogą stać się zakamuflowanym poszukiwaniem czegoś więcej, jeśli czynione są przyszłym celem. Dawanie sobie więcej czasu jest dokładnie tym co oznacza - dawaniem swojemu 'ja' więcej czasu. Czas, to znaczy przeszłość i przyszłość, jest tym, czym żyje fałszywie wytworzona przez umysł jaźń, ego. Czas istnieje tylko w twoim umyśle. To nie jest coś, co posiada obiektywną egzystencję 'na zewnątrz'. Jest to struktura umysłu potrzebna do zmysłowego postrzegania, niezbędna co prawda do praktycznych celów, ale ze wszech miar przeszkadzająca w poznaniu siebie. Czas to poziomy wymiar życia, zewnętrzna warstwa rzeczywistości. Istnieje jednak i pionowy wymiar głębi dostępny tylko przez portal obecnej chwili.
Tak więc zamiast dodawać sobie czasu, usuń go. Eliminacja czasu ze świadomości to eliminacja ego. Jest to jedyna, prawdziwa duchowa praktyka.
Kiedy mówię o eliminacji czasu, nie mam oczywiście na myśli czasu zegarowego, to znaczy takiego, którego używa się do celów praktycznych na przykład zaplanowania podróży czy umówienia się na spotkanie. Byłoby prawie niemożliwe funkcjonowanie w tym świecie bez czasu zegarowego. To o czym mówię, to likwidacja czasu psychicznego, który jest egotyczną skłonnością naszego umysłu do ciągłego zajmowania się przeszłością i przyszłością. Skłonnością, która objawia się niechęcią do bycia w jedności z życiem, poprzez zgodę na nieuniknione istnienie obecnej chwili.
Kiedykolwiek twoje nawykowe nie życiu, zamienia się w tak, kiedykolwiek pozwalasz tej chwili być taką jaka jest, rozpuszczasz czas, a wraz z nim i ego. Aby ego mogło przetrwać, musisz sprawić aby czas - przeszłość i przyszłość- stał się ważniejszy niż ten moment. Ego nie potrafi tolerować przyjaźni z obecną chwilą, z wyjątkiem krótkiego czasu, zaraz po tym, gdy dostało to czego potrzebowało. Nic nie może usatysfakcjonować ego na dłużej. Jak długo rządzi ono twoim życiem, są dwa sposoby pozostawania nieszczęśliwym. Jednym jest nie dostawanie tego czego się pragnie. Drugim - otrzymywanie tego.
Cokolwiek jest, albo się wydarza, jest formą w jakiej przejawia się TERAZ. Tak długo jak stawiasz temu wewnętrzny opór, forma, to znaczy świat, jest nieprzekraczalną barierą, która oddziela cię od tego kim jesteś ponad formą, oddziela cię od bez foremności jedynego Życia, którym jesteś. Kiedy wprowadzasz wewnętrzne tak do formy, którą przyjmuje TERAZ, właśnie ta forma staje się bramą do bez foremności. Rozdział pomiędzy światem a Bogiem zanika.
Gdy reagujesz przeciwko formie, którą życie przyjmuje w tej chwili, gdy traktujesz TERAZ jako środek do celu, przeszkodę, lub wroga, wzmacniasz swoją własną tożsamość, ego. Stąd jego reaktywność. Czym jest reaktywność? Bycie uzależnionym od reakcji. Im bardziej jesteś reaktywny, tym bardziej wplątujesz się w formę. Im bardziej identyfikujesz się z formą, tym silniejsze ego. Twoje istnienie nie prześwieca już wtedy przez formę, albo tylko w minimalnym stopniu.
Przez nie stawianie oporu formie, to w tobie co jest ponad formą, wyłania się w tobie jako wszystko obejmująca Obecność, cicha moc, o wiele większa niż krótkotrwałe utożsamienie z formą, osoba. Ona jest daleko głębiej tym, kim jesteś, niż cokolwiek w świecie formy.
Wychodzenie poza ograniczenia str. 210
W życiu każdego człowieka przychodzi czas, gdy czuje potrzebę wzrostu i ekspansji na poziomie formy. Dzieje się tak wtedy, gdy na przykład starasz się przezwyciężyć ograniczenia takie jak słabość fizyczna czy braki finansowe. Może to być również zyskiwanie nowych umiejętności i wiedzy, albo potrzeba by przez jakieś kreatywne działanie wnieść coś nowego do świata - coś co będzie sprzyjać życiu twojemu lub innych - fragment muzyki, dzieło sztuki, książka, usługa, funkcja, biznes czy organizacja.
Kiedy jesteś obecny, kiedy twoja uwaga jest całkowicie w TERAZ, ta Obecność wpłynie do tego co robisz i przetransformuje to. Będzie w tym jakość i moc. Jesteś obecny, gdy w tym co robisz jest życie i radość, gdy to co robisz nie jest tylko środkiem do celu (pieniądze, prestiż, sukces), ale jest spełniające samo w sobie. I oczywiście nie możesz być obecny o ile nie zaprzyjaźnisz się z obecną chwilą. To jest podstawa każdego efektywnego działania, niesplamionego przez negatywizm.
Forma oznacza ograniczenie. A jesteśmy tutaj nie tylko po to, aby doświadczać ograniczeń, ale by wzrastając w świadomości wykraczać ponad nie. Niektóre ograniczenia mogą być przezwyciężone na poziomie zewnętrznym. Z innymi będziesz musiał nauczyć się żyć. One mogą być przezwyciężone tylko wewnętrznie. Każdy napotka je wcześniej czy później. Wewnętrzne ograniczenia albo będą trzymać cię uwięzionego w egotycznych reakcjach, co pociągnie za sobą głęboką nie szczęśliwość, albo pozwolą wznieść się ponad nie przez bezkompromisowe poddanie się temu co jest. Tego właśnie w istocie mają cię nauczyć. Stan świadomości pełen poddania otwiera pionowy wymiar w twoim życiu, wymiar głębi. Wtedy coś z tego wymiaru pojawia się w świecie, coś nieskończonej wartości, co w innym przypadku pozostałoby nie przejawione. Niektórzy ludzie, którzy poddali się ciężkiemu ograniczeniu stali się uzdrowicielami lub duchowymi nauczycielami. Inni pracują i służą, aby zmniejszyć ludzkie cierpienie, lub wnieść jakiś kreatywny dar dla świata.
W późnych latach 70-tych zwykłem codziennie jadać lunch w barze akademickim na Uniwersytecie Cambridge. Towarzyszył mi jeden lub dwójka przyjaciół. Czasem przy pobliskim stole, razem z kilkoma osobami spożywał posiłek mężczyzna na wózku. Pewnego dnia, gdy usiadł przy stoliku na przeciw, nie mogłem się powstrzymać, by dokładniej mu się przyjrzeć. Byłem zaszokowany tym co zobaczyłem. Teraz widziałem to wyraźnie. On był praktycznie całkiem sparaliżowany. Ciało było zdeformowane, a głowa stale pochylona do przodu. Jedna z towarzyszących mu osób starannie podawała mu jedzenie do ust. Duża część jednak wylatywała i trzeba ją było łapać na osobny talerzyk. Od czasu do czasu ten przykuty do wózka mężczyzna wydawał jakieś niezrozumiałe, podobne do bełkotu dźwięki. Co dziwne osoba, która była blisko zdawała się to rozumieć i tłumaczyć pozostałym.
Jakiś czas potem zapytałem przyjaciela czy zna tego chorego mężczyznę. „Oczywiście"- odpowiedział - „to profesor matematyki, a ludzie mu towarzyszący to jego studenci. On cierpi na porażenie mózgowe, które w postępujący sposób paraliżuje każdą część jego ciała. Z tego co wiem dawano mu jakieś pięć lat życia. To chyba najokrutniejszy los jaki może przypaść ludzkiej istocie".
Kilka tygodni później, gdy wychodziłem z budynku, on akurat wjeżdżał. Gdy trzymałem drzwi, aby wózek mógł przejechać, nasze spojrzenia spotkały się. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że jego oczy były jasne. Nie było w nich śladu nieszczęścia. Wiedziałem od razu, że porzucił opór. Żył w zawierzeniu.
Kilka lat później, kiedy kupowałem gazetę, ze zdumieniem zobaczyłem jego zdjęcie na tytułowej stronie popularnego, międzynarodowego czasopisma. Nie tylko wciąż żył, ale do tego czasu stał się najwybitniejszym fizykiem teoretycznym świata. Tak, to był Stephen Hawking. Czytając artykuł o nim znalazłem słowa, które potwierdziły moją obserwację dokonaną wtedy, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy. Reasumując swoje życie powiedział: (teraz przy pomocy syntezatora mowy) - „Kto mógłby życzyć sobie więcej?"
Świadome cierpienie str. 101
Jeśli masz małe dzieci, ofiaruj im pomoc, ochronę i przewodnictwo najlepsze jakie możesz, lecz co ważniejsze daj im przestrzeń - przestrzeń by mogły być. Dzieci przychodzą na ten świat przez ciebie, ale nie są 'twoje'. Przyjmowanie, że wiesz co jest dla nich najlepsze może być prawdziwe kiedy są bardzo małe, jednak im stają się starsze, przestaje być aktualne. Im więcej masz oczekiwań jak powinno wyglądać ich życie, tym bardziej utkwiłeś w umyśle, zamiast być dla nich obecnym. Tak czy owak na pewno popełnią błędy i doświadczą cierpienia tak jak wszyscy ludzie. To co uważasz za ich błąd może tak wyglądać tylko z twojej perspektywy. To co dla ciebie jest pomyłką może być dla nich dokładnie tym, co muszą przejść lub doświadczyć. Daj im więc tyle pomocy i przewodnictwa ile potrafisz, lecz miej świadomość, że będziesz musiał pozwolić na popełnianie błędów, kiedy zaczną osiągać dorosłość. Czasami będziesz również musiał pozwolić im cierpieć. Cierpienie może ich dotknąć zupełnie z zaskoczenia, lub jako wynik wcześniejszych pomyłek.
Czy nie byłoby cudownie gdybyś mógł oszczędzić dzieciom całego cierpienia? Nie, nie byłoby. To nie pozwoliłoby im się rozwijać. Pozostałyby płytkie i stale utożsamiające się z zewnętrzną formą rzeczy. Cierpienie prowadzi do głębi. Paradoksem jest, że z jednej strony przyczyną cierpienia jest identyfikacja z formą, a z drugiej niszczy ono to utożsamienie. Mnóstwo bólu pochodzi od ego, lecz w rezultacie cierpienie je rozpuszcza. Dzieje się tak jednak wtedy, gdy cierpisz świadomie.
Przeznaczeniem ludzkości jest wyjść ponad cierpienie, lecz nie w sposób jaki myśli ego. Jednym z błędnych jego założeń, jednym z filarów jego istnienia jest bowiem wierzenie - 'nie powinienem cierpieć'. Czasami ta myśl przenosi się na kogoś innego - 'moje dzieci nie powinny cierpieć' . Ta myśl sama w sobie leży u korzeni cierpienia i w istocie je potęguje. Cierpienie ma szlachetny cel - ewolucję świadomości i wypalenie ego. Człowiek na krzyżu jest archetypowym tego przykładem - jest każdym mężczyzną i każdą kobietą. Tak długo jak opierasz się cierpieniu spowalniasz cały proces, ponieważ opór tworzy więcej ego do wypalenia. Z drugiej strony, jeśli zaakceptujesz cierpienie, które i tak już się dzieje wszystko ulega przyspieszeniu, ponieważ cierpisz świadomie. Możesz i potrafisz przyjąć zarówno własne cierpienie jak i ból bliskich ci osób. W trakcie świadomego cierpienia następuje przeistoczenie - ogień bólu staje się światłem świadomości.
Ego mówi - 'nie powinienem cierpieć' - i sama ta myśl sprawia, że cierpisz dużo bardziej. W istocie to wypaczenie prawdy, która jest zawsze paradoksalna. W tym przypadku brzmi ona - musisz powiedzieć cierpieniu 'tak', zanim wykroczysz ponad nie.
Nie szczęśliwość w tle str. 112
Ego tworzy oddzielenie a oddzielenie tworzy cierpienie. Ego jest zatem wyraźnie patologiczne. Poza oczywistymi jego przejawami takimi jak gniew czy nienawiść istnieje mnóstwo subtelnych form negatywizmu, które są tak powszechne, że nie są zwykle rozpoznawane jako takie. Dla przykładu są to - niecierpliwość, irytacja, nerwowość, poczucie, że ma się wszystkiego dość. Wszystkie te formy tworzą coś co można by określić jako nie szczęśliwość w tle, rodzaj podskórnego szumu - stan, który nieustannie dominuje u większości ludzi. Musisz być w najwyższym stopniu czujny i absolutnie obecny, aby móc to odkryć i zauważyć w sobie. Kiedykolwiek zdajesz sobie sprawę z tych stanów - to moment przebudzenia, nie identyfikacji z umysłem.
Jednym z bardziej powszechnych, negatywnych stanów, który właśnie z racji swej powszechności łatwo przeoczyć to wszechobecne poczucie niezadowolenia, które najlepiej można opisać jako pojawiająca się gdzieś w tle pretensja. Może ona dotyczyć zarówno czegoś konkretnego jak i niekonkretnego. Wiele osób spędza w tym stanie większą część swojego życia. Tak bardzo się z tym identyfikują, że nie są już w stanie stanąć obok i zobaczyć tego. Za tym uczuciem, kryją się pewne nieświadomie utrzymywane przekonania lub myśli. Ludzie produkują te myśli, dokładnie w ten sam sposób jak śnią sny, gdy śpią. Mówiąc inaczej nie zdają sobie sprawy z ich wytwarzania, podobnie jak śpiący nie wie, że śni.
Oto kilka z bardziej powszechnych, nieświadomych myśli, które zasilają poczucie niezadowolenia, wewnętrznej pretensji. Celowo usunąłem z nich konkretną treść, tak aby pozostała tylko sama struktura. W ten sposób są bardziej widoczne i czytelne. Kiedykolwiek w twym życiu pojawi się w tle nie szczęśliwość (lub nawet na pierwszym planie) będziesz mógł to rozpoznać wstawiając do tych myśli własną treść, zgodnie z osobistą sytuacją.
„Jest coś co powinno się wydarzyć w moim życiu, zanim będę szczęśliwy, spełniony, zanim odnajdę pokój. Żałuję, że to się jeszcze nie zdarzyło. Być może moje niezadowolenie sprawi, że kiedyś się to wydarzy."
„Coś wydarzyło się w przeszłości, co nie powinno się wydarzyć i czuję z tego powodu niezadowolenie. Gdyby to nie miało miejsca, mógłbym łatwo odnaleźć spokój"
„Właśnie teraz wydarza się coś takiego, co nie powinno się dziać. To powstrzymuje mnie od bycia szczęśliwym, spokojnym i zadowolonym".
Często te nieświadome przekonania skierowane są do jakiejś osoby i wówczas 'dzianie się' zamienia się na 'działanie'.
„Powinieneś zrobić to czy tamto, abym ja mógł odnaleźć pokój. Żałuję, że jeszcze tego nie zrobiłeś. Być może moje niezadowolenie sprawi, że to zrobisz"
„Powiedziałeś lub zrobiłeś (albo nie udało ci się zrobić) coś w przeszłości i to powstrzymuje mnie od spełnienia. Z tego powodu nie mogę odnaleźć spokoju."
„To co robisz, lub czego nie robisz teraz nie pozwala mi być szczęśliwym. Przez ciebie nie mogę być zadowolony.
Sekret szczęścia str. 114
Wszystkie powyższe przekonania i myśli nie rozpoznane wtedy, gdy się pojawiają, mylimy z rzeczywistością. A w istocie są tylko fałszywymi historiami, tworzonymi przez ego, które chce nas przekonać, że są powody abyśmy właśnie teraz nie mogli odnaleźć pokoju i spełnienia. Trwanie w pokoju i bycie tym kim jesteśmy, bycie sobą, to w istocie jedno i to samo. Ego zaś podszeptuje - może w jakiejś nieokreślonej chwili w przyszłości odnajdę pokój - jeśli wydarzy się to lub tamto, zdobędę coś, lub kogoś albo stanę się kimś. Może też mówić - nie mogę być szczęśliwy, ponieważ to czy tamto wydarzyło się w przeszłości. Posłuchajcie historii, które opowiadają ludzie. Wszystkim można nadać jeden tytuł: „Dlaczego nie mogę odnaleźć pokoju i spełnienia teraz". Ego nie wie, że jedyna chwila, aby poczuć prawdziwą radość jest TERAZ. Cóż, nie wie, a może boi się tego odkryć. W istocie bowiem, pokój odnaleziony w chwili obecnej jest jego końcem.
Jak odnaleźć pokój w TERAZ? Przez bycie w pokoju z teraźniejszym momentem. Chwila obecna to pole, na którym wydarza się gra życia. Nie może się dziać gdziekolwiek indziej. Kiedy będziesz już w zgodzie z chwilą obecną, zauważ co się wydarza, co możesz wybrać albo zrobić, a raczej jak życie 'działa' przez ciebie. Są trzy słowa, które przekazują sekret sztuki życia, sekret wszelkiego sukcesu i szczęścia - JEDNOŚĆ Z ŻYCIEM. Bycie w jedności z życiem, to bycie w jedności z TERAZ. Zdajesz sobie wtedy sprawę, że w rzeczywistości nie ty przeżywasz swe życie, ale to życie 'przeżywa' ciebie. Życie jest tancerzem, a ty tańcem.
Ego uwielbia swoje użalanie się nad rzeczywistością. A co to jest rzeczywistość? Cokolwiek jest. Budda nazywał to tatata - takością życia, co nie jest niczym więcej niż takością tej chwili. Opór wobec takości jest jedną z głównych cech ego. Wytwarza negatywizm na której się rozwija, nie szczęśliwość, którą kocha. W ten sposób, opierając się temu co jest, sprawiasz - nie wiedząc nawet o tym - że ty i inni cierpią, że tworzysz piekło na ziemi. Kreowanie cierpienia bez wiedzy o tym to esencja nieświadomego życia, to bycie całkowicie w uchwycie ego. Stopień niezdolności ego do rozpoznania siebie i zobaczenia co wyprawia jest wstrząsający i niewiarygodny. Będzie robić dokładnie to samo, za co potępia innych i nie widzieć tego. Gdy zwraca się na to uwagę, będzie używać gniewnego zaprzeczenia, przebiegłych argumentów, samo usprawiedliwiania się, aby tylko wypaczyć fakty. Zobaczcie: ludzie to robią, korporacje to robią, rządy to robią. Kiedy to nie działa ego ucieka się do krzyku, a nawet przemocy fizycznej. Wyślijcie żołnierzy! Możemy teraz zrozumieć głęboką mądrość w słowach Jezusa na krzyżu: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią".
Aby zakończyć niedolę, która dotyka ludzką rasę od tysięcy lat, musisz rozpocząć od siebie i wziąć odpowiedzialność za swój wewnętrzny stan w każdej chwili. To znaczy w TERAZ. Zapytaj sam siebie - Czy jest jakiś negatywizm we mnie w tej chwili? Bądź czujny i uważny wobec swych myśli i emocji. Zauważaj zwłaszcza różne przejawy nie szczęśliwości w tle, które opisałem wcześniej - niezadowolenie, nerwowość, poczucie, że ma się czegoś dość etc. Bądź świadomy myśli, które zdają się usprawiedliwiać lub wyjaśniać tę nie szczęśliwość, a w istocie ją powodują. W chwili gdy stajesz się świadomy jakiegoś negatywnego stanu w sobie to nie oznacza, że poniosłeś porażkę. Wręcz przeciwnie! Odniosłeś sukces. Bowiem do czasu, gdy pojawi się taka świadomość tkwisz w utożsamieniu z wewnętrznymi stanami, a taka identyfikacja to nic innego jak ego. Wraz ze świadomą uwagą wyzwalasz się z identyfikacji z myślami, emocjami i reakcjami. I nie chodzi tu o ich wypieranie czy zaprzeczanie. Myśli, emocje i reakcje są rozpoznawane jako takie i w tym momencie rozpoznania nie dochodzi już do automatycznej identyfikacji. W twoim poczuciu siebie, tego kim w istocie jesteś następuje subtelna, ale wielka przemiana. Wcześniej byłeś myślami, emocjami i reakcjami - teraz zaś jesteś uważną, świadomą Obecnością, która jest świadkiem wszystkich stanów i obiektów.
„Kiedyś uwolnię się od ego". Kto to mówi? Ego. Uwolnienie od ego wcale nie jest wielką rzeczą, wręcz powiedziałbym, że małą. Wystarczy jeśli będziesz świadomy swoich myśli i emocji wtedy, gdy się dzieją. W istocie to nie jest żadne 'działanie' tylko 'widzenie'. A więc prawdą jest, że nie możesz zrobić nic, aby uwolnić się od ego. Gdy ta przemiana - od myślenia do świadomości - wydarza się inteligencja dużo wspanialsza, niż przebiegłe ego zaczyna działać w twoim życiu. Emocje a nawet myśli, dzięki świadomości stają się bezosobowe. Ich nieosobowa natura zostaje rozpoznana. Nie ma w nich już więcej poczucia siebie. One są po prostu ludzkimi emocjami, ludzkimi myślami. Cała twoja życiowa historia, która ostatecznie jest tylko opowieścią, zlepkiem myśli i emocji, staje się drugorzędna i nie zajmuje już więcej pierwszego planu świadomości. Nie kreuje już dłużej podstawy dla twojego poczucia siebie. Jesteś światłem Obecności, świadomością, która jest ważniejsza i głębsza niż jakiekolwiek myśli czy emocje.
Zagubiony pierścień str. 38
W czasie gdy widywałem się z ludźmi jako doradca i duchowy nauczyciel, odwiedzałem dwa razy w tygodniu kobietę, której ciało było zaatakowane przez raka. Była to nauczycielka w średnim wieku. Lekarze dawali jej nie więcej niż kilka miesięcy życia. Czasami w trakcie naszych spotkań wymienialiśmy kilka słów, jednak najczęściej siedzieliśmy po prostu w milczeniu. Kiedy to robiliśmy, ona mogła doświadczyć pierwszych przebłysków cichego bezruchu wewnątrz siebie, stanu, który wcześniej nie mógł zaistnieć podczas jej zapracowanego, nauczycielskiego życia.
Kiedy pewnego dnia przyjechałem do niej, była w stanie wielkiego wzburzenia i stresu. „Co się wydarzyło?" - zapytałem. Okazało się, że zniknął jej diamentowy pierścień, pamiątka o wielkiej wartości zarówno materialnej, jak i sentymentalnej. Kobieta była pewna, że został skradziony przez opiekunkę, która codziennie przychodziła do niej na parę godzin. Wyrzucając z siebie emocje mówiła, że nie rozumie, jak ktoś może być tak nieczuły i pozbawiony serca, aby jej to zrobić. Zapytała mnie, czy powinna wpierw porozmawiać z opiekunką, czy od razu zadzwonić na policję. Powiedziałem, że nie mogę jej powiedzieć co zrobić, ale poprosiłem, aby przez chwilę zastanowiła się nad wartością zagubionego przedmiotu w obliczu tego momentu życia, w którym teraz się znajduje. „Nic nie rozumiesz" - odpowiedziała. „To był pierścień mojej babki. Nosiłam go każdego dnia, zanim zachorowałam i moje ręce stały się zbyt spuchnięte, aby go zakładać. To dla mnie coś więcej niż zwykła ozdoba. Jak mogę się nie złościć?"
Szybkość jej odpowiedzi, gniew i obronny ton w głosie wskazywały, że nie była jeszcze dość obecna, aby skierować uwagę do wewnątrz, oddzielić reakcję od samej sytuacji i obserwować je obie. Wzburzenie i defensywna postawa były oznakami, że ego wciąż przez nią przemawiało. Powiedziałem: „Zadam ci teraz kilka pytań, lecz zamiast od razu odpowiadać na nie, sprawdź czy potrafisz poszukać odpowiedzi w sobie. Zrobię małą przerwę po każdym pytaniu. Kiedy przyjdzie odpowiedź, nie musi się pojawić w formie słów". Kobieta zgodziła się i odparła, że jest gotowa słuchać. Zapytałem: „Czy zdajesz sobie sprawę, że być może całkiem niedługo i tak będziesz musiała rozstać się ze swoim pierścieniem? Jak dużo czasu jest ci potrzebne, zanim będziesz gotowa go porzucić? Czy będzie 'ciebie' mniej, kiedy go zostawisz? Czy to, kim jesteś, zostało umniejszone przez tę stratę?" Nastało kilka minut milczenia po ostatnim pytaniu.
Kiedy znowu zaczęła mówić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i wydawała się być spokojniejsza. „Ostatnie pytanie uświadomiło mi coś ważnego. Najpierw udałam się po odpowiedź do umysłu, który powiedział - 'tak, oczywiście zostałaś umniejszona'. Wtedy zapytałam siebie jeszcze raz - 'czy to, kim jestem, zostało uszczuplone?' Tym razem próbowałam raczej poczuć odpowiedź niż ją wymyślić. I nagle mogłam doświadczyć moją JEST-NOŚĆ. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Jeśli potrafię czuć to JA JESTEM tak mocno, oznacza to, że ono nie doznało żadnego uszczerbku. Ciągle jeszcze to czuję, coś pełnego pokoju, a równocześnie tak bardzo żywego."
„To jest radość Istnienia" - powiedziałem. „Możesz ją czuć tylko wtedy, gdy wydostaniesz się na zewnątrz swej głowy. Istnienie musi być odczuwane. Nie może być 'myślane'. Ego nic o nim nie wie, bo samo jest zlepkiem myśli. Pierścień był tak naprawdę w twojej głowie jako myśl, którą pomyliłaś z poczuciem tego, kim jesteś. Pomyślałaś, że JA JESTEM albo jakaś jego część tkwiły w pierścieniu.
Czegokolwiek szuka ego i do czego się przywiązuje, to tylko substytuty Istnienia, którego ono nie potrafi pojąć i odczuć. Owszem, możesz szanować i troszczyć się o rzeczy, lecz jeśli się do nich przywiążesz, wiedz, że to ego. W istocie tak naprawdę nigdy nie przywiązujesz się do przedmiotów, a tylko do myśli, w których wiele jest 'ja', 'mnie' czy 'moje'. Kiedy całkowicie zaakceptujesz stratę, wykraczasz ponad ego i to kim jesteś, owo JA JESTEM, które jest świadomością samą w sobie, wyłania się."
Kobieta powiedziała: „Teraz pojmuję coś, co powiedział Jezus, a czego sensu nigdy wcześniej nie rozumiałam: 'Jeśli ktoś weźmie ci koszulę, oddaj mu i płaszcz.'"
„To prawda" - odparłem. „To nie znaczy, że nie powinnaś teraz zamykać na klucz swoich drzwi. Oznacza to tylko tyle, że czasami oddawanie rzeczy jest aktem dużo większej mocy niż chronienie ich, chowanie i przywiązywanie się."
W ostatnich tygodniach życia, kiedy ciało słabło, kobieta stawała się coraz bardziej przeźroczysta, jakby to światło przeświecało przez nią. Wiele ze swojego majątku oddała innym, a część opiekunce, o której myślała, że ukradła jej pierścień. Z każdym takim aktem jej radość pogłębiała się.
Kiedy zadzwoniła jej matka, aby powiadomić o śmierci córki, wspomniała też, że po jej zgonie odnalazł się zagubiony pierścień. Był w szafce na lekarstwa w łazience. Czy to zwróciła go opiekunka czy był tam przez cały czas - tego nikt nigdy już się nie dowie. Jedno jest jednak pewne - Życie przyniesie ci każde doświadczenie, które jest najbardziej pomocne dla ewolucji twej świadomości. A skąd będziesz wiedział, jakiego doświadczenia potrzebujesz? Stąd, że jest to, co jest ci dane przeżywać w tym właśnie momencie.
Czy jest więc czymś niewłaściwym duma ze swych posiadłości lub odczuwanie zawiści wobec ludzi, którzy mają więcej niż ty? Nie. Poczucie dumy, potrzeba by się wyróżnić, jawne wywyższanie własnego 'ja' poprzez 'więcej niż' czy umniejszanie, poprzez 'mniej niż', nie jest ani dobre ani złe - to ego. Ego nie jest złe, jest nieświadome. Kiedy obserwujesz je w sobie, zaczynasz wykraczać ponad. Nie bierz ego zbyt serio. Kiedy odkryjesz w sobie egotyczne zachowanie - uśmiechnij się. Czasem nawet możesz roześmiać się w głos. Jak ludzkość mogła dać się nabierać przez tak długi czas? Nade wszystko jednak wiedz, że ego nie jest czymś osobistym. Nie jest ono tym, kim naprawdę jesteś. Jeśli rozpatrujesz ego jako swój osobisty problem, generujesz go coraz więcej.
Odczuwanie wewnętrznego ciała str. 52
Chociaż identyfikacja z ciałem jest jednym z podstawowych przejawów ego, dobrą nowiną jest to, że jest to również coś, co najłatwiej przekroczyć. Dokonać tego można nie przez próby przekonania siebie, że nie jesteśmy swoim ciałem, ale przez przesunięcie uwagi z zewnętrznej formy ciała i myśli o nim - piękne, brzydkie, mocne, słabe, za grube, za chude - w stronę uczucia żywotności (aliveness) w nim. Nie ma znaczenia, w jaki sposób ciało manifestuje się na zewnętrznym poziomie, poza materialną formą istnieje jako intensywne pole życiowej energii.
Jeśli nie jesteś ugruntowany w tej świadomości wewnętrznego ciała, zamknij oczy na moment i dowiedz się, czy jest życie w twoich rękach. Nie pytaj o to umysłu. On zawsze powie: „Nic nie czuję". Doda prawdopodobnie do tego: „Daj mi coś bardziej interesującego do rozmyślania". Tak więc zamiast pytać umysłu, bezpośrednio skieruj uwagę na ręce.
Rozumiem przez to, abyś stał się świadomym tego subtelnego uczucia żywotności w nich. Ono tam jest. Powinieneś tylko pójść tam ze swoją uwagą i dostrzec to. Na początku możesz mieć tylko słabe odczucie mrowienia, ale jeśli utrzymasz uwagę dłużej to uczucie pulsującej żywotności pogłębi się. Niektórzy ludzie nie będą nawet musieli zamykać oczu. Będą w stanie odczuwać 'wewnętrzne dłonie' w tym samym czasie, gdy to czytają. Później przenieś uwagę na stopy i utrzymuj ją tam około minutę. Następnie zacznij odczuwać ręce i stopy w tym samym czasie. Potem uświadom sobie inne części ciała - nogi, ramiona, brzuch, klatkę piersiową - aż do czasu, gdy zdasz sobie sprawę z wewnętrznego ciała jako całościowego odczucia pulsującej żywotności.
To, co określam mianem 'wewnętrznego ciała', to w istocie nie ciało, ale pole energii, pomost pomiędzy formą i bez foremnością. Spraw, aby odczuwanie wewnętrznego ciała stało się twoim zwyczajem. Rób to tak często, jak tylko możesz. Po pewnym czasie nie będzie nawet konieczne zamykanie oczu. Sprawdź wtedy, czy możesz na przykład jednocześnie odczuwać wewnętrzne ciało i słuchać innej osoby. To zakrawa na paradoks - gdy jesteś w kontakcie z wewnętrznym ciałem, nie identyfikujesz się więcej z jego fizycznym odpowiednikiem, nie utożsamiasz się z umysłem. Inaczej mówiąc nie identyfikujesz się z formą, ale poruszasz się w kierunku bez foremności. Możemy określić to również Istnieniem. Oto twoja esencjonalna tożsamość. Świadomość wewnętrznego ciała nie tylko zakotwicza cię w obecnej chwili, to również sposób wyjścia z więzienia, jakim jest ego. Pobudza ona również i wzmacnia system immunologiczny, a tym samym zdolność ciała do uzdrawiania siebie.
Pokój, który przekracza zrozumienie str. 56
Istnieje wiele relacji ludzi na temat pojawiania się nowego wymiaru świadomości, jako rezultatu tragicznej straty w jakimś okresie ich życia. Niektórzy stracili cały dobytek, inni swoje dzieci czy małżonków, pozycję społeczną, reputację czy wreszcie fizyczne zdrowie. W niektórych przypadkach, na przykład podczas wojny, dochodziło do utraty większości tych atrybutów. Możemy tu mówić o sytuacji krańcowej. Ludzie tracili wszystko i zostawali z niczym. Z czymkolwiek się identyfikowali, cokolwiek dawało im poczucie siebie, zostało zabrane. Wtedy nagle, w niewytłumaczalny sposób, ich udręka czy też dojmujący lęk, który początkowo odczuwali, ustępował świętemu odczuciu Obecności, głębokiemu pokojowi, pogodzie ducha i całkowitej wolności od lęku. To zjawisko musiało być znane już świętemu Pawłowi, który jako pierwszy użył określenia - 'pokój, który przekracza wszelkie zrozumienie'. W istocie to niezwykły stan, który wydaje się nie mieć żadnego uzasadnienia, sensu, ani logiki. Ludzie, którym dane było go doświadczyć, pytali sami siebie - jak to możliwe, że w obliczu takiej tragedii odczuwam pokój i ukojenie?
Odpowiedź staje się prosta, gdy już uświadomisz sobie, czym jest ego i jakie są metody jego działania. Gdy formy, z którymi się identyfikujesz, a które dają ci poczucie siebie, załamują się, albo są zabrane, doprowadza to do upadku ego, ponieważ mówiąc najprościej jest ono identyfikacją z formą. Gdy tracimy to, z czym moglibyśmy się utożsamić - kim jesteśmy? Gdy formy wokół ciebie umierają, albo zbliża się twoja śmierć, poczucie Jest-ności, JA JESTEM zostaje uwolnione od uwikłania w formę, obiekty - Duch wyzwala się ze swego uwięzienia w materii. Uświadamiasz sobie swoją esencjonalną tożsamość jako bez foremną, wszystko obejmującą Obecność, Istnienie, z którego biorą początek wszelkie formy, wszelkie tożsamości. Uświadamiasz sobie swoją prawdziwą naturę jako świadomość samą w sobie, a nie to, z czym ta świadomość się identyfikuje. To właśnie jest pokój Boży. Ostateczna Prawda dotycząca tego, kim jesteś, to nie ja jestem tym czy owym, ale JA JESTEM.
Jednak nie każdy, kto doświadcza wielkiej straty, odczuwa to wewnętrzne przebudzenie, zerwanie identyfikacji z formą. Niektórzy niemal natychmiast tworzą nowy mentalny obraz czy myślową formę, w której widzą siebie jako ofiarę okoliczności, innych ludzi, niesprawiedliwego losu lub Boga. Ta myślowa forma i emocje, które ze sobą niesie - gniew, uraza, żal, użalanie się nad sobą - natychmiast zajmują miejsce wszystkich innych identyfikacji, które upadły na skutek straty. Mówiąc inaczej, ego szybko znajduje nową formę. Fakt, że ta nowa forma jest równie głęboko nieszczęśliwa, zbytnio go nie zajmuje - tak długo, jak może, cieszy się nową identyfikacją: dobrą lub złą. W rzeczywistości to 'nowe ego' jest bardziej ciasne, sztywne, ograniczające niż to poprzednie.
Kiedykolwiek pojawia się jakaś tragiczna strata lub sytuacja, możliwe są tylko dwa zachowania - albo stawiasz opór, albo się poddajesz, zawierzasz. W rezultacie w obliczu krańcowych sytuacji jedni stają się bardzo zgorzkniali, urażeni lub dotknięci, inni - współczujący, mądrzy i kochający. Poddanie się, zawierzenie oznacza wewnętrzną akceptację tego, co jest. Jesteś otwarty na życie i to, co ze sobą niesie. Opór zaś to wewnętrzny skurcz, utwardzenie skorupy ego. Stajesz się zamknięty. Jakiekolwiek działanie podejmujesz w stanie wewnętrznego oporu (co możemy określić też negatywizm), stworzy jeszcze więcej oporu również na zewnątrz i wszechświat nie będzie po twojej stronie, życie nie będzie pomocne. Gdy zasłony są opuszczone, słońce nie może oświetlić pomieszczenia. Kiedy wewnętrznie się poddajesz, zawierzasz, otwiera się nowy wymiar świadomości. Jeśli będzie wtedy możliwe albo potrzebne działanie, pozostanie ono w jedności i harmonii z całością - wspierane przez twórczą inteligencję nie uwarunkowanej świadomości, z którą jednoczysz się w stanie wewnętrznej otwartości. Okoliczności i ludzie staną się pomocni i chętni do współdziałania. Wydarzy się wiele zbiegów okoliczności i pozornych przypadków. Jeżeli natomiast w danym przypadku żadne działanie nie będzie możliwe, spoczniesz w pokoju i wewnętrznym nieporuszeniu, które przyjdą wraz z poddaniem. Będziesz odpoczywał w Bogu.
Ponad ego - twoja prawdziwa tożsamość str. 77
Kiedy ego jest w stanie 'wojny', wiedz, że to nic więcej jak iluzja, która walczy o przetrwanie. Iluzja, która myśli, że jest tobą. Na początku to wcale nie jest łatwe trwać jako świadek, jako świadoma Obecność, wtedy gdy ego za wszelką cenę chce przetrwać, albo został uruchomiony jakiś mocny wzorzec emocjonalny z przeszłości. Jednak gdy dane ci będzie tego doświadczyć, gdy zasmakujesz tego, będziesz wzrastał w mocy Obecności, a ego rozluźni swój uchwyt na tobie. W ten sposób moc, która jest dużo większa niż umysł i ego wkroczy w twoje życie. Wszystko co konieczne, aby uwolnić się od ego to być świadomym, ponieważ świadomość i ego nie mogą współistnieć, są nie do pogodzenia. Świadomość jest mocą, która ukryta jest w chwili obecnej. Dlatego możemy nazywać ją Obecnością. Ostatecznym celem ludzkiej egzystencji - który jest również twoim celem - jest wniesienie tej mocy do świata. Z tego powodu bycie wolnym od ego nie może być celem, który ma być osiągnięty w jakimś nieokreślonym punkcie w przyszłości. Tylko Obecność może uwolnić cię od ego, a możesz być obecnym tylko TERAZ, nie wczoraj, ani jutro. Tylko Obecność może rozpuścić przeszłość, która jest w tobie i przez to przemienić twój stan świadomości.
Czym jest duchowa świadomość, duchowe urzeczywistnienie? Wiarą, że jesteś duchem? Nie. Bo to tylko myśl. Co prawda trochę bliższa prawdy niż ta, która twierdzi, że jesteś tym co zapisane w akcie urodzenia, ale jednak myśl. Duchowa świadomość to widzieć jasno, że to co postrzegam, doświadczam, myślę, lub czuję nie jest ostatecznie tym kim jestem, że nie mogę odnaleźć siebie we wszystkich tych rzeczach, które nieustannie przemijają. Budda był prawdopodobnie pierwszą ludzką istotą, która zobaczyła to tak wyraźnie i dlatego to co określał jako anata (brak jaźni), stało się jednym z centralnych punktów jego nauczania. Podobnie Jezus kiedy mówił - „zaprzyj się samego siebie" - miał na myśli negację (a przez to wyeliminowanie) iluzji odrębnej jaźni. Gdyby ta odrębna jaźń - ego - była naprawdę tym, kim jestem, absurdem byłoby 'zapieranie' się jej.
To co pozostaje to światło świadomości, w której wszelka percepcja, doświadczenia, myśli czy uczucia przychodzą i odchodzą. Oto prawdziwe JA, Istota, która jest dużo głębiej. Kiedy rozpoznaje to w sobie, cokolwiek wydarza się w życiu nie ma już absolutnej, lecz tylko relatywną wartość. Można to szanować, ale traci swą powagę. Ostatecznie bowiem jedyna rzecz, która ma znaczenie to - czy czuję przez cały czas swoją prawdziwą Istność, to JA JESTEM, w tle dziejącego się życia? Aby ująć to dosadniej - czy jestem w stanie poczuć, że JESTEM tym kim JESTEM w tym momencie? Czy jestem w stanie zobaczyć swoją prawdziwą tożsamość jako świadomość samą w sobie? A może zatracam się w tym co się wydarza, zatracam się w umyśle, w świecie?
Obecność str. 164
Kiedyś przyszła do mnie kobieta w wieku około 30 lat. W momencie przywitania wyczułem ból, skrywany za uprzejmym i sztucznym uśmiechem. Zaczęła opowiadać swoją historię i w przeciągu paru chwil ten uśmiech zamienił się w grymas bólu. Pojawił się niekontrolowany szloch. Powiedziała, że czuje się samotna i niespełniona. Było w tym wiele gniewu i smutku. Już jako dziecko została wykorzystana przez używającego fizycznej przemocy ojca. To pozwoliło szybko się zorientować, że jej ból nie był spowodowany obecnymi sytuacjami i warunkami, ale tworzyło go wyjątkowo ciężkie ciało bolesne. Ono stało się filtrem, przez które postrzegała całą życiową sytuację. Dziewczyna nie była już w stanie widzieć zależności pomiędzy emocjonalnym bólem i myślami, całkowicie identyfikując się z obydwoma. Nie dostrzegała, że stale karmiła ciało bolesne swoimi myślami. Innymi słowy, żyła z ciężarem głęboko nieszczęśliwego ja. Z drugiej strony, na pewnym poziomie, musiało docierać do niej, że sama jest sprawcą bólu, że sama jest ciężarem dla siebie. To sprawiło, że była gotowa się obudzić i dlatego przyszła.
Skierowałem jej uwagę na to, co czuła wewnątrz ciała i poprosiłem by poczuła emocje bezpośrednio, nie używając filtra nieszczęśliwych myśli czy własnej nieszczęśliwej przeszłości. Powiedziała wtedy, że przyszła do mnie oczekując wskazania drogi wyjścia z bólu, a nie zagłębiania się w niego. Niechętnie, ale jednak zrobiła to o co prosiłem. Łzy popłynęły po twarzy, całe jej ciało zaczęło drżeć. Powiedziałem: „W tej chwili to jest to, co czujesz. Nic nie możesz z tym zrobić, bo to jest to, co odczuwasz właśnie w tym momencie. Czy teraz, zamiast pragnienia, by ta chwila była inna niż jest, co tylko przydaje więcej bólu niż już czujesz, mogłabyś całkowicie przyjąć to, czym wypełniony jest ten moment?"
Była cicho przez chwilę, nagle jednak zaczęła wyglądać na zniecierpliwioną, jakby chciała wstać i wyjść. Powiedziała: „Nie. Nie chcę tego zaakceptować". „Kto teraz to mówi?"- spytałem. „Ty czy nie szczęśliwość w tobie? Czy potrafisz dostrzec, że twój ból - z powodu bycia nieszczęśliwą - jest jeszcze jednym pokładem nieszczęścia?". Na chwilę znowu się uciszyła. „Nie nalegam, abyś zrobiła cokolwiek. Wszystko o co proszę, to byś odpowiedziała sobie na pytanie czy możesz pozwolić wszystkim obecnym uczuciom tu być. Innymi słowy i może zabrzmi to dziwnie - jeżeli nie masz nic przeciwko temu, by być nieszczęśliwą, co dzieje się z tą nie szczęśliwością? Czy chcesz się tego dowiedzieć?".
Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, lecz po minucie lub dwóch, nagle zauważyłem znaczną zmianę w jej polu energii. Powiedziała: „To dziwne. Wciąż jestem nieszczęśliwa, ale teraz jest wokół tego przestrzeń. To wszystko wydaje się mniej znaczyć". To był pierwszy raz kiedy usłyszałem, by ktoś ujął to w ten sposób - „jest przestrzeń wokół mojego nieszczęścia". Ta przestrzeń pojawia się rzecz jasna, kiedy istnieje wewnętrzna akceptacja wszystkiego, cokolwiek jest przeżywane w chwili obecnej.
Niewiele już powiedziałem, pozwalając jej być z tym doświadczeniem. Później zrozumiała, że w chwili, gdy przestała identyfikować się z uczuciem- tą starą bolesną emocją, która w niej żyła- w chwili, gdy całą swoją uwagę skierowała bezpośrednio na nie - bez próby opierania się - nie mogło ono dłużej kontrolować jej myślenia i podtrzymywać mentalnie wykreowanej konstrukcji pod tytułem - „nieszczęśliwe ja". W jej życiu pojawił się nowy wymiar, który wykroczył ponad osobistą przeszłość - wymiar Obecności. Ponieważ nie można być nieszczęśliwym bez nieszczęśliwej historii, był to koniec jej cierpienia. Był to również początek końca jej bolesnego ciała. Emocja sama w sobie nie jest nie szczęśliwością. Tylko emocja plus nieszczęśliwa historia, tworzą ból i zgryzotę.
Kiedy nasze spotkanie dobiegło końca, to było tak spełniające wiedzieć, że właśnie doświadczyłem wzrostu Obecności w innej ludzkiej istocie. Jedynym prawdziwym powodem naszej egzystencji w ludzkiej formie, jest wnoszenie tego wymiaru do świata. Byłem świadkiem zanikania ciała bolesnego nie przez walkę z nim, lecz przez prześwietlanie go światłem świadomości.
Kilka minut po wyjściu kobiety, przyjechała do mnie przyjaciółka, aby coś zostawić. Gdy tylko weszła do pokoju powiedziała: „Co tu się wydarzyło? Czuję jakąś ciężką i mroczną energię. Od razu robi się niedobrze. Powinieneś chyba otworzyć okno i zapalić jakieś kadzidło". Wyjaśniłem, że właśnie byłem świadkiem wielkiego wyzwolenia pewnej osoby o bardzo gęstym ciele bolesnym i to co można odczuć, musi być energią, która uwolniła się w czasie sesji. Znajoma nie zgodziła się jednak zostać i posłuchać. Chciała wyjść tak szybko, jak to możliwe.
Otworzyłem okno i wyszedłem na kolację do małej, hinduskiej restauracji w pobliżu. To co się tam wydarzyło, było kolejnym, jasnym potwierdzeniem tego, co już wiedziałem - na pewnym poziomie, wszystkie, podobnie wibrujące, ludzkie ciała bolesne, są ze sobą połączone. Tym niemniej forma, jaką to potwierdzenie tym razem przybrało, zszokowała mnie samego.
Powrót ciała bolesnego str. 168.
Usiadłem przy stole i zamówiłem kolację. Było tam jeszcze kilka osób. Przy pobliskim stoliku siedział mężczyzna na wózku, który właśnie kończył swój posiłek. Kiedy przyszedłem spojrzał na mnie krótko, lecz intensywnie. Minęło kilka minut. Nagle ów nieznajomy stał się niespokojny i podniecony, a całe jego ciało zaczęło się trząść. Kelner podszedł, aby zabrać jego talerz. Wtedy wybuchnął: „Jedzenie nie było dobre. Było wręcz okropne!". „Więc dlaczego je zjadłeś?" - zapytał kelner. To jeszcze bardziej go rozsierdziło. Zaczął krzyczeć i stał się agresywny. Ciskał obelżywe słowa. Intensywna, pełna przemocy nienawiść wypełniła całą salę. Można było odczuć energię, wdzierającą się w komórki ciała i szukającą pokrewnych wibracji. Mężczyzna krzyczał już teraz na innych gości, lecz z jakiegoś powodu mnie zupełnie ignorował, kiedy tak siedziałem w intensywnej Obecności. Zacząłem podejrzewać, że uniwersalne, ludzkie ciało bolesne wróciło do mnie po sesji z kobietą, aby powiedzieć: „Myślałeś, że mnie pokonałeś. Patrz, wciąż tu jestem". Rozważałem również i taką możliwość, że pole energii uwolnione na spotkaniu z dziewczyną, podążyło za mną do restauracji i przywarło do osoby, w której znalazło podobnie wibrującą częstotliwość, to znaczy równie ciężkie ciało bolesne.
Kierownik restauracji otworzył drzwi i zawołał do mężczyzny: „Po prostu wyjdź! Opuść natychmiast lokal!" Człowiek wyjechał szybko swym wózkiem, pozostawiając wszystkich w osłupieniu. Jednak minutę później powrócił. Jego bolesne ciało jeszcze nie zakończyło. Potrzebowało więcej. Otworzył drzwi na oścież swym wózkiem i znów wykrzykiwał obraźliwe słowa. Jedna z kelnerek próbowała zatrzymać go przy wejściu, lecz przycisnął ją do ściany kołami. Inni rzucili się jej na pomoc. Krzyki, wrzaski, pandemonium. Chwilę później nadjechała policja. Mężczyzna uciszył się i został poproszony o opuszczenie lokalu. Kelnerka nie doznała większych obrażeń, oprócz kilku siniaków na nogach. Kiedy wszystko ucichło, kierownik podszedł do mojego stolika i zapytał na wpół żartując, a na wpół jakby intuicyjnie wyczuwając jakieś powiązanie - „Czy pan to wszystko spowodował?"
Szczęście jako rola. Prawdziwe szczęście. Str. 95
„Jak się masz?" - „Wspaniale. Nie mogło by być lepiej." Prawda czy fałsz?
W wielu przypadkach szczęście jest rolą, którą odgrywają ludzie, lecz pod uśmiechniętą, zewnętrzną fasadą często kryje się ogromna ilość bólu. Depresje, załamania czy wybuchowość są powszechne tam, gdzie nieszczęście przykrywa się radosną powierzchownością i doskonale białymi zębami, tam gdzie dochodzi do wyparcia, często nawet przed samym sobą, tego że jest w nas tak wiele bólu.
„Czuję się świetnie" - to rola jaką gra ego. Trzeba przyznać, że ma to miejsce dużo częściej w Ameryce, niż w innych regionach świata, gdzie bycie zmartwionym i ponury wygląd są niemal normą, a co za tym idzie są dużo bardziej społecznie akceptowalne. To prawdopodobnie przesada, ale powiedziano mi kiedyś, że w jednym z krajów nordyckich ryzykujesz mandatem za nietrzeźwość, jeśli uśmiechasz się na ulicy do obcego.
Jeśli jest w tobie nie szczęśliwość musisz wpierw uświadomić sobie jego istnienie. Nie mów jednak - „Jestem nieszczęśliwy." Nie szczęśliwość nie ma z tobą nic wspólnego. Powiedz raczej - „Jest we mnie cierpienie" - a potem je zbadaj. Może mieć z tym związek jakaś sytuacja, w której właśnie się znajdujesz. Może konieczne będzie podjęcie jakiegoś działania, aby ją zmienić lub się wycofać. Jeśli niczego nie możesz zrobić, staw czoło temu co jest i powiedz: „Cóż, teraz jest tak jak jest. Mogę albo to przyjąć i zaakceptować, albo się zamartwiać." Pamiętaj, że podstawową przyczyną nie szczęśliwości nigdy nie jest sama sytuacja, lecz twoje myśli o niej. Bądź świadomy myśli, które myślisz. Oddziel je od sytuacji, która zawsze jest neutralna i która jest jaka jest. Istnieje sytuacja albo stan, a obok są twoje myśli o nich. Zamiast wymyślać niestworzone historie, trzymaj się faktów. Na przykład - „Jestem zrujnowany" - to historia. Ogranicza cię i wstrzymuje przed podjęciem skutecznych działań. „Mam pięćdziesiąt centów na koncie bankowym" - to fakt. Stawianie czoła faktom zawsze napełnia mocą. Bądź świadomy, że to co myślisz w dużym stopniu kreuje emocje, które czujesz. Dostrzeż związek pomiędzy myśleniem a emocjami. Zamiast być swoimi myślami czy emocjami, bądź świadomością ponad nimi.
Nie szukaj szczęścia. Jeśli go szukasz na pewno nie znajdziesz, ponieważ samo poszukiwanie jest antytezą szczęścia. Szczęście jest w istocie czymś złudnym, ale wolność od nieszczęścia jest możliwa i osiągalna już teraz. Możesz ją osiągnąć przestając wymyślać własne historie i stawiając czoła temu co jest. Nie szczęśliwość zakrywa twój naturalny dobrostan i wewnętrzny pokój, źródło prawdziwego szczęścia.
Głos w głowie str. 30
Pierwszy przebłysk świadomości przydarzył mi się kiedy byłem studentem pierwszego roku Uniwersytetu w Londynie. Zazwyczaj dwa razy w tygodniu jeździłem wówczas metrem do biblioteki uniwersyteckiej. Było to zwykle około dziewiątej rano, pod koniec porannej godziny szczytu. Pewnego dnia kobieta w wieku około trzydziestu lat usiadła naprzeciwko mnie. Już wcześniej widziałem ją kilka razy w metrze. Nie można było jej nie zauważyć. Pomimo faktu, że pociąg był pełen ludzi, w jej sąsiedztwie zwykle nikt nie siedział. Powodem tego było to, że wyglądała na osobę obłąkaną i niepoczytalną. Sprawiała wrażenie bardzo spiętej i mówiła do siebie nieprzerwanie zdenerwowanym głosem. Była tak zajęta swoimi myślami, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że dookoła niej są inni ludzie. Głowę miała lekko przekręconą w lewą stronę, tak jakby mówiła do kogoś siedzącego na pustym miejscu obok. Chociaż nie pamiętam dokładnie co mówiła, jej monolog wyglądał mniej więcej tak: „I wtedy ona powiedziała do mnie... na co ja odrzekłam, że kłamie -jak śmiesz mnie oskarżać o ... skoro to ty jesteś tą, która mnie wykorzystuje - wierzyłam ci, a ty zawiodłaś moje zaufanie..." Ton jej głosu był bardzo gniewny, jak u kogoś, kto został oszukany, a musi bronić swej pozycji, aby nie zostać zniszczonym.
Kiedy pociąg dotarł do stacji Tottenham, kobieta wstała i nie przerywając swego monologu wyszła z wagonu. Był to również mój przystanek, więc wysiadłem za nią. Z dworca podążyła w kierunku Placu Bedford, wciąż zaangażowana w wyimaginowaną rozmowę. Jej ton głosu nie zmienił się. Wciąż gniewnie oskarżała kogoś, broniąc swej pozycji. Moja ciekawość wzrosła, więc postanowiłem iść bezpośrednio za nią tak długo, jak nasze kierunki pokrywały się. To interesujące, ale pomimo że kobieta była całkowicie zatopiona w swym dialogu, wydawało się, że wie dokąd podąża. Wkrótce znaleźliśmy się w pobliżu budynku Senatu z 1930 roku, w którym mieściła się centralna administracja uniwersytetu i biblioteki. Byłem zszokowany. Czy to możliwe, że idziemy w to samo miejsce? Tak, właśnie tam zmierzała! Kim była ta kobieta - nauczycielem, studentem, pracownikiem biurowym? Może należała do jakiegoś projektu badawczego psychologów? Nigdy nie poznałem odpowiedzi. Szedłem dwadzieścia kroków za nią i w momencie kiedy wszedłem do budynku (który - o ironio! - był miejscem dowództwa Policji Umysłu z filmowej wersji książki George Orwell'a z 1984roku) znikła w jednej z wind.
W pewien sposób zszokowało mnie to czego przed chwilą byłem świadkiem. Będąc dojrzałym, dwudziestopięcioletnim studentem pierwszego roku, postrzegałem siebie jako rodzącego się intelektualistę i byłem przekonany, że wszelkie dylematy ludzkiej egzystencji mogą zostać wyjaśnione przez rozum, a więc myślenie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to właśnie myślenie pozbawione świadomości jest głównym problemem ludzkości. Patrzyłem wtedy na profesorów jak na mędrców znających odpowiedzi na wszystkie pytania, a na uniwersytet jak na świątynię wiedzy. Jak osoba umysłowo niedorozwinięta, wręcz obłąkana, mogła być jego częścią?
Myśląc wciąż o kobiecie, zanim dotarłem do biblioteki, udałem się do toalety. Kiedy myłem ręce, pomyślałem - mam nadzieję, że nie skończę jak ona. Mężczyzna obok mnie rzucił przelotne, dziwne spojrzenie. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie tylko pomyślałem powyższe słowa, ale powiedziałem je na głos. „O mój Boże, już jestem jak ona!" Czy mój umysł nie był podobnie rozgorączkowany i nieustannie aktywny? Pomiędzy nami była tylko drobna różnica. Dominującą emocją leżącą u podłoża jej myśli był gniew. W moim przypadku była to głównie obawa i niepokój. Ona myślała na głos - ja w głowie. Jeśli ona była szalona, to w istocie dotyczyło to każdego, włączając w to mnie. Różnice polegały tylko na stopniu nasilenia.
Przez moment byłem w stanie stanąć obok umysłu i zobaczyć z głębszej perspektywy czym on jest. Nastąpiła krótka zmiana fazy z myślenia w świadomość. Wciąż byłem w toalecie, lecz teraz już sam. Patrzyłem na twarz w lustrze. W tej chwili rozdzielenia z umysłem głośno się roześmiałem. Mogło to brzmieć jak szaleństwo, lecz był to śmiech zdrowego rozpoznania, śmiech 'wielko brzuchatego' Buddy. „Życie nie jest tak poważne jakim czyni je mój umysł." Oto co zdawał się wyrażać mój śmiech.. Lecz był to tylko przebłysk zrozumienia, bardzo szybko zapomniany. Następne trzy lata spędziłem w nieustającej depresji i lęku, całkowicie identyfikując się ze swym umysłem. Musiałem otrzeć się o samobójstwo, zanim powróciła świadomość. Ale tym razem było to coś więcej niż mały jej przebłysk. Uwolniłem się od nałogowego myślenia, od fałszywego, stworzonego przez umysł 'małego ja'.
Powyższy przypadek nie tylko dał mi odczuć czym jest świadomość, zrodził również pierwszą wątpliwość co do wartości ludzkiego rozumu. Kilka miesięcy później wydarzyło się coś, co te wątpliwości jeszcze zwiększyło. W pewien poniedziałkowy poranek przybyłem z innymi na wykład profesora, którego szczególnie ceniłem ze wiedzę i elokwencję. Niestety dotarła do nas wiadomość, że ów wykładowca popełnił samobójstwo w czasie weekendu. Byłem zaskoczony. Ten człowiek, bardzo szanowany nauczyciel wydawał się znać wszystkie odpowiedzi. Wtedy jednak nie znałem jeszcze alternatywy dla myśli. Nie wiedziałem, że są one tylko drobnym aspektem świadomości, którą sami jesteśmy. Nie wiedziałem również nic o ego, a cóż dopiero mówić o odkryciu go w sobie.
Narodziny emocji str. 131
Jednym z wymiarów ego, wywodzącym się z 'ruchu myśli' i z nim związanym, jest emocja. Nie oznacza to, że każda myśl i każda emocja pochodzą z ego. Tworzą jego strukturę dopiero wtedy, gdy dochodzi do identyfikacji z nimi i sytuacji, gdy całkowicie przejmują nad tobą kontrolę. Inaczej mówiąc, gdy niejako 'stają się' twoim 'ja'.
Fizyczny organizm, twoje ciało, posiada swoją własną inteligencję, podobnie jak ma ją organizm każdej żywej istoty. I ta inteligencja reaguje na to, co mówi twój umysł, reaguje na twoje myśli. Tak więc emocja jest odpowiedzią ciała na umysł. Inteligencja ciała jest oczywiście nieodłączną częścią uniwersalnej inteligencji - jedną z jej niezliczonych manifestacji. Daje ona okresową spójność atomom i molekułom, które tworzą twój fizyczny organizm. Jest organizującą zasadą, która odpowiada za pracę wszystkich organów - zamianę tlenu i pożywienia w energię, bicie serca, obieg krwi, układ odpornościowy chroniący organizm przed intruzami, odbiór wszelkich zmysłowych wrażeń, które poprzez impulsy nerwowe w mózgu są przetwarzane w spójny wewnętrzny obraz zewnętrznej rzeczywistości. Wszystko to, jak również miliony innych synchronicznie wydarzających się funkcji, jest doskonale koordynowane przez tę inteligencję. To nie ty kierujesz swoim ciałem. Robi to inteligencja. To ona również odpowiada za reakcje organizmu na środowisko, w którym się znajduje.
To, co powiedziano wyżej, jest prawdą i odnosi się do każdej żywej istoty. Jedna i ta sama inteligencja daje roślinom ich fizyczną postać. Manifestuje się jako kwiat, który otwiera swe płatki rano, by otrzymać słoneczne promienie, i zamyka się na noc, gdy zapada ciemność. Ta sama inteligencja przejawia się jako Gaja - kompleksowy, żyjący byt, określany jako planeta ziemia.
Wyższa inteligencja daje początek instynktownym reakcjom organizmu na każde zagrożenie i wyzwanie. Wywołuje reakcje w świecie zwierząt, które wydają się być bliskie ludzkim emocjom takim jak gniew, strach, zadowolenie. Te instynktowne reakcje mogą być uznane za pierwotne formy emocji. W pewnych sytuacjach ludzkie istoty doświadczają odruchowych zachowań w podobny sposób jak zwierzęta. W obliczu zewnętrznego niebezpieczeństwa, kiedy zagrożone zostaje życie organizmu, serce bije szybciej, mięśnie napinają się, oddech staje się przyspieszony, uwalniane zostają specyficzne hormony. Wszystko w przygotowaniu na walkę lub ucieczkę. Oto pierwotny lęk. W sytuacjach ekstremalnych nagły przypływ intensywnej energii daje ciału siłę, której nie miało wcześniej. Oto pierwotny gniew. Te instynktowne reakcje wydają się pokrewne emocjom, lecz w istocie nie są nimi. Podstawową różnicą pomiędzy odruchową reakcją a emocją jest to, że ta pierwsza jest bezpośrednią odpowiedzią ciała na jakąś zewnętrzną sytuację, emocja natomiast jest reakcją ciała na myśl. Pośrednio emocja może być również odpowiedzią na rzeczywistą sytuację lub zdarzenie, lecz będzie ona zawsze przepuszczana przez filtr myśli, umysłową interpretację, mentalne koncepty dobra i zła, lubię - nie lubię, moje - mnie. Na przykład prawdopodobnie nie odczujesz żadnych emocji, jeśli dowiesz się, że komuś skradziono samochód. Co innego, gdy będzie to 'twoje' auto. To zadziwiające, ile wewnętrznego poruszenia może wywołać ten mały umysłowy twór nazywający się 'moje'.
Chociaż ciało samo w sobie jest bardzo inteligentne, niestety, nie dostrzega różnicy pomiędzy rzeczywistą sytuacją a myślą. Reaguje zawsze tak, jakby każda myśl była rzeczywistością. Nie wie ono, że to nic więcej jak myśl. Dla niego pełna zatroskania i niepokoju myśl oznacza 'jestem w niebezpieczeństwie' i odpowiada na to adekwatną, wewnętrzną reakcją, nawet wtedy, gdy akurat leżysz bezpiecznie w ciepłym i wygodnym łóżku. Serce bije szybciej, napinają się mięśnie, oddech staje się krótki i przerywany. Dochodzi do nagromadzenia nadwyżki energii, ale ponieważ niebezpieczeństwo jest tylko umysłową fikcją, energia ta nie znajduje ujścia. Część z niej powraca do umysłu generując coraz więcej niespokojnych i lękliwych myśli, zaś reszta staje się toksyczna i zakłóca harmonijne funkcjonowanie ciała.
Ego a emocje str. 134
Jeśli można użyć takiego sformułowania, to ego jest z jednej strony nie-obserwowanym umysłem, głosem w głowie, udającym, że jest tobą, a z drugiej nie-obserwowanymi emocjami, które są reakcją ciała na myśli.
Wskazywałem już wcześniej, w jaki rodzaj myślenia angażuje się przez większość czasu egotyczny głos w głowie i jakie dysfunkcje w strukturze myśli wprowadza. Dysfunkcjonalne myślenie jest tym, na co ciało reaguje negatywnymi emocjami.
Głos w głowie opowiada historię, w którą ciało wierzy i na którą reaguje. Ta reakcja to emocje. Następnie emocje zwracają energię myślom, które początkowo je wytworzyły. Tak powstaje błędne koło nie prześwietlonych świadomością myśli i emocji tworzących całe struktury emocjonalnego myślenia i emocjonalnego tworzenia przeróżnych scenariuszy.
Emocjonalny składnik ego działa inaczej u każdej osoby. U jednych ma on większy wpływ, u innych mniejszy. Myśli, które wyzwalają emocjonalne reakcje w ciele mogą, czasami pojawiać się tak szybko, że zanim umysł mógł je wychwycić, ciało już odpowiedziało emocją, a emocja pociągnęła za sobą reakcję. Takie myśli istnieją w przed werbalnym stadium i mogą być określone jako niewypowiedziane i nieświadome założenia. Ich początki tkwią na ogół w przeszłym uwarunkowaniu człowieka, pochodzącym zwykle jeszcze z wczesnego dzieciństwa. „Ludziom nie należy ufać" - oto przykład jednego z takich nieświadomych założeń tkwiących w osobie, której pierwotne relacje z rodzicami czy rodzeństwem nie były oparte na zaufaniu i nie dawały wsparcia. A oto kilka innych powtarzanych nieświadomie założeń - „Nikt mnie nie szanuje i nie docenia. Muszę walczyć, by przetrwać. Nigdy nie ma dość pieniędzy. Życie zawsze mnie zawodzi. Nie zasługuję na obfitość. Nie zasługuję na miłość." Takie nieświadome założenia i przypuszczenia tworzą w ciele emocje, które następnie generują działanie umysłu i/lub natychmiastową reakcję. W taki sposób kreują twoją osobistą rzeczywistość.
Głos ego nieustannie zakłóca naturalny dobrostan ciała. Niemal każde ludzkie ciało poddawane jest wpływowi ogromnego stresu i napięcia, pochodzącego jednak nie z realnego zagrożenia przez zewnętrzny czynnik, tylko z umysłu. Ciało ma niejako przytwierdzone do siebie ego i nie ma innego wyjścia, jak reagować na wszystkie dysfunkcjonalne, myślowe wzorce, które ono tworzy. W rezultacie strumień negatywnych emocji towarzyszy strumieniowi nieustannego, przymusowego myślenia.
Czym jest negatywna emocja? To emocja, która jest toksyczna dla ciała i zakłóca jego równowagę i właściwe działanie. Lęk, obawa, gniew, niepokój, uraza, smutek, nienawiść, intensywna niechęć, zazdrość, zawiść - wszystkie one przerywają harmonijny przepływ energii przez ciało, wpływają na serce, system odpornościowy, trawienie, produkcję hormonów, etc. Nawet współczesna medycyna, która wciąż jeszcze bardzo niewiele wie o tym, jak działa ego, zaczyna dostrzegać związek pomiędzy negatywnymi emocjami a chorobami somatycznymi. Emocje, które szkodzą ciału, mają również negatywny wpływ na ludzi, z którymi masz kontakt, i dalej poprzez ich relacje na kolejnych i kolejnych. Istnieje ogólny termin na wszystkie negatywne emocje – nie szczęśliwość.
Czy więc pozytywne emocje mają odwrotny wpływ na ciało fizyczne, czy wzmacniają system odpornościowy, czy uzdrawiają i dodają sił? W istocie tak właśnie jest, jednak musimy odróżnić pozytywne emocje, które są wytwarzane przez ego, od głębszych uczuć emanujących z wnętrza twojej istoty. Pozytywne emocje generowane przez ego już same w sobie zawierają swe przeciwieństwo, w które bardzo szybko mogą się obrócić. Oto pewne przykłady - to, co ego nazywa miłością, jest w rzeczywistości posiadaniem i takim uzależniającym władaniem drugą osobą, które w przeciągu sekundy może zamienić się w nienawiść. Wyprzedzanie nadchodzącego zdarzenia będące zakamuflowaną, radosną ekscytacją, może bardzo łatwo zamienić się w rozczarowanie i zawód, jeśli sytuacja nie spełni oczekiwań ego. Uznanie i docenienie sprawiają, że czujesz się szczęśliwy jednego dnia, krytyka lub ignorancja deprymują cię i unieszczęśliwiają następnego. Przyjemność szalonej prywatki szybko zamienia się w ponurą szarzyznę kolejnego poranka. Nie ma dobra bez zła, wyżyny bez doliny.
Emocje generowane przez ego wywodzą się z identyfikacji umysłu z zewnętrznymi czynnikami, które są oczywiście niestałe i podatne na zmianę w każdej chwili. Głębsze uczucia w istocie wcale nie są emocjami, lecz stanami Bytu. Emocje istnieją tylko w królestwie przeciwieństw. Stany Bytu mogą być delikatne, ale nigdy nie mają swego przeciwieństwa. Emanują one z ciebie jako miłość, radość i pokój, które są aspektami twojej prawdziwej natury.
Dźwiganie przeszłości str. 139
Niezdolność, a raczej niechęć ludzkiego umysłu do porzucenia przeszłości została pięknie zilustrowana w historii o dwóch mnichach ZEN - Tanzanie i Ekido. Pewnego dnia przechodzili oni polną drogą, która po ulewnym deszczu stała się bardzo błotnista. W pobliżu wioski napotkali kobietę, próbującą przedostać się z jednej strony drogi na drugą. Niestety błoto było tak głębokie, że prawdopodobnie zniszczyłoby jedwabne kimono, które nosiła. Tanzan nie namyślając się wcale podbiegł do kobiety i przeniósł ją na drugą stronę. Potem mnisi wędrowali dalej w milczeniu. Kilka godzin później, gdy zbliżali się do klasztoru, Ekido nie mogąc się powstrzymać, zapytał towarzysza: „Dlaczego przeniosłeś tę dziewczynę przez drogę? Jesteśmy przecież mnichami i nie powinniśmy robić takich rzeczy". Tanzan odrzekł: „Ja zostawiłem tę kobietę pięć godzin temu, lecz jak widzę, ty niesiesz ją nadal".
Jeśli potrafisz wyobrazić sobie, jakie byłoby życie kogoś takiego jak Ekido, niezdolnego do wewnętrznego pozostawienia sytuacji i przez to kumulującego w sobie coraz więcej spraw, otrzymasz obraz egzystencji większości ludzi na tej planecie. Jakże ciężkie brzemię przeszłości noszą oni w swoich umysłach.
To, co minione, żyje w nas jako wspomnienia, lecz one same w sobie nie są problemem. Wielu rzeczy nauczyliśmy się z dawnych pomyłek i błędów, i to jest w porządku. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy wspomnienia, a inaczej myśli o przeszłości zajmują całkowicie uwagę i są wplatane w nasze poczucie siebie. Osobowość, która jest uwarunkowana przez przeszłość, staje się naszym więzieniem. Przez pryzmat tego, co minione, postrzegamy siebie obecnie i to kształtuje naszą tożsamość. Powstałe tak i wciąż odnawiające się 'małe ja', które w istocie jest iluzją, zaciemnia i zniekształca wtedy prawdziwą naturę - pozbawioną czasu i formy Obecność.
Nasza historia składa się jednak nie tylko z mentalnej, ale również emocjonalnej pamięci - starych przebrzmiałych emocji, które wciąż na nowo są ożywiane. Podobnie jak mnich z powyższej opowieści, który przez kilka godzin dźwigał brzemię oburzenia i pretensji, zasilając je swoimi myślami, wielu ludzi nosi w sobie ogromną ilość zbędnego emocjonalnego i mentalnego bagażu. Ograniczają oni samych siebie poczuciem krzywdy, żalem, wrogością i winą. Nasiąknięte emocjonalnością myślenie stało się ich jaźnią, tożsamością i dlatego tak kurczowo się go trzymają.
Z powodu ludzkiej skłonności do ożywiania wciąż na nowo starych uczuć, niemal każdy nosi w swym polu energetycznym zakumulowany, emocjonalny ból, który ja nazywam 'ciałem bolesnym'.
Istnieje jednak możliwość, aby przestać ożywiać i odkładać w sobie stare emocje. Mówiąc metaforycznie można to uczynić przez 'strzepywanie skrzydeł', a więc powstrzymanie się od umysłowego zamieszkiwania w przeszłości, bez względu na to, czy coś wydarzyło się wczoraj czy trzydzieści lat temu. Możemy nauczyć się puszczać wolno wszelkie minione zdarzenia i przestać utrzymywać je przy życiu w naszych umysłach. Jedynym na to sposobem jest nieustanne powracanie uwagą do kryształowo czystej, pozbawionej czasu chwili obecnej. Wtedy zamiast myśli i emocji to Obecność staje się naszą tożsamością.
Nic, co wydarzyło się w przeszłości, nie może powstrzymać cię od bycia obecnym teraz - a jeśli to, co minęło, nie może powstrzymać cię od bycia obecnym teraz, to jaką moc ma przeszłość?
Odkrywanie kim naprawdę jesteś str. 185
Gnothi Seauton - Poznaj Siebie. Takie słowa widniały nad wejściem do świątyni Apolla w Delfach, miejscu najświętszej Wyroczni. W starożytnej Grecji ludzie często odwiedzali Wyrocznię, mając nadzieję na poznanie własnej przyszłości lub oczekując rozwiązania w konkretnej sprawie. Prawdopodobnie większość odwiedzających widziało słowa nad wejściem, nie zdając sobie jednak sprawy, że miały one większą głębię niż cokolwiek, co Wyrocznia mogłaby im przekazać. Prawdopodobnie nie uświadamiali sobie również, że niezależnie od tego, co usłyszeli, ostatecznie okazywało się to nieprzydatne. Żadne otrzymane proroctwo nie potrafiło uchronić od tworzonego przez nich cierpienia, jeśli nie towarzyszyło temu zrozumienie zawarte w powyższym sformułowaniu. Poznaj Siebie. Oto co w istocie wyrażają te słowa - zanim wypowiesz jakiekolwiek inne pytanie, najpierw zadaj to najbardziej zasadnicze - Kim jestem?
Nieświadomi ludzie - a jest wielu takich, którzy tkwią w pułapce ego przez całe życie - szybko odpowiedzą wam na to pytanie: powiedzą wam swoje imię, zawód, osobistą historię, opiszą kształt i funkcjonowanie ciała - cokolwiek, z czym identyfikują siebie. Inni mogą wydawać się bardziej rozwinięci, ponieważ myślą o sobie jako o nieśmiertelnej duszy czy boskim duchu. Jednak czy również tacy ludzie siebie znają? A może po prostu dodali jakieś duchowo brzmiące idee do zawartości swoich umysłów. Prawdziwe poznanie siebie sięga dużo głębiej niż przyjęcie pewnego zestawu wyobrażeń czy przekonań. Duchowe koncepcje lub poglądy mogą być co najwyżej pomocnymi wskazówkami, jednak same z siebie rzadko mają moc usunięcia pewnych utwierdzonych przekonań dotyczących tego kim jesteśmy, przekonań, które są częścią uwarunkowania ludzkiego umysłu. Głęboka znajomość siebie nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek koncepcjami, które kłębią się w głowie. Prawdziwa znajomość siebie jest głęboko zakorzeniona w Bycie, zamiast być zagubioną w umyśle
Kim myślisz, że jesteś str. 186
Poczucie tego, kim jesteś, decyduje o tym, co postrzegasz jako swoje potrzeby i co ma dla ciebie znaczenie w życiu. A cokolwiek ma dla ciebie znaczenie, będzie też miało moc wytrącania cię z równowagi i zaburzania. Możesz posłużyć się tym jako kryterium odkrycia, jak głęboko znasz samego siebie. To, co ma dla ciebie znaczenie, to niekoniecznie to, co mówisz i w co wierzysz, ale to, co ujawniają na zewnątrz twoje działania i reakcje. Możesz teraz zadać sobie pytanie - „A więc jakie to sprawy wytrącają mnie z równowagi?" Jeśli okaże się, że małe rzeczy mają moc niepokojenia cię i zaburzania, wówczas ten, którym myślisz, że jesteś, jest właśnie taki - mały. Takie będzie twoje nieświadome przekonanie. Jakie to są te małe rzeczy? Ostatecznie wszystkie rzeczy w istocie są małe, bo wszystkie przemijają i ulegają zmianom.
Możesz powiedzieć - „Wiem, że jestem nieśmiertelnym duchem", albo „Jestem zmęczony tym szalonym światem i wszystko, czego potrzebuję, to wewnętrzny pokój" - do momentu gdy zadzwoni telefon. Złe wiadomości - duże spadki na giełdzie walutowej; interes, w który zainwestowałeś - nie powiódł się; samochód został skradziony; przyszła teściowa; wycieczka została odwołana; opuścił cię twój partner; ktoś żąda więcej pieniędzy; ktoś oskarża cię i mówi, że to twoja wina. Nagle pojawia się gniew lub niepokój. Twój głos staje się chrypliwy - „Już więcej tego nie wytrzymam". Oskarżasz i obwiniasz, atakujesz, bronisz się lub tłumaczysz i to wszystko przy włączonym automatycznym pilocie. Najwyraźniej coś jest teraz dużo ważniejsze dla ciebie niż ten wewnętrzny pokój, o którym mówiłeś jeszcze przed chwilą. I już dłużej nie czujesz się tym nieśmiertelnym duchem. Interes, pieniądze, kontrakt, strata albo groźba utraty są dużo ważniejsze. Dla kogo? Czy dla tego nieśmiertelnego ducha, o którym mówiłeś, że nim jesteś? Nie, dla mnie. Dla tego małego mnie, które poszukuje pewności czy spełnienia w rzeczach, które przemijają, i złości się, ponieważ nie udaje mu się tego odnaleźć. Cóż. Przynajmniej teraz wiesz, kim naprawdę myślisz, że jesteś.
Jeśli pokój jest tym, czego naprawdę pragniesz, wtedy wybierzesz pokój. Gdyby znaczył on dla ciebie więcej niż cokolwiek innego i gdybyś naprawdę wiedział, że jesteś raczej nieśmiertelnym duchem niż tym małym ja, nie reagowałbyś w taki sposób. W momencie konfrontacji z sytuacją stawiającą jakieś wyzwania stałbyś się absolutnie czujny i uważny, pełen świadomości. Natychmiast podszedłbyś z akceptacją do niej, stając się niejako z nią jednym, zamiast oddzielać się i reagować. Wtedy dzięki twojej uwagi pojawiłaby się odpowiedź. A odpowiadałby ten, którym jesteś (świadomość), a nie ten, którym myślisz, że jesteś (małe ja). Rodzące się ten sposób działanie (lub jego brak) byłoby skuteczne i pełne mocy i nie uczyniłoby z żadnej osoby czy sytuacji wroga.
Świat pokazując co ostatecznie ma dla ciebie znaczenie, zawsze zweryfikuje twój pogląd na temat tego, kim myślisz że jesteś. Nie pozwoli ci długo oszukiwać się w tej sprawie. To, w jaki sposób reagujesz na ludzi i sytuacje - szczególnie gdy pojawia się jakieś wyzwanie - jest najlepszą wskazówką tego, jak głęboko siebie znasz.
Im bardziej ograniczone i egotyczne jest twoje widzenie siebie, w podobny sposób będziesz reagował, postrzegał i konfrontował się z podobnie ograniczonymi i nieświadomymi reakcjami u innych. Ich 'wady', lub to co postrzegasz jako takie, stanie się dla ciebie ich prawdziwą tożsamością. To znaczy, że zobaczysz w nich tylko ego, wzmacniając tym samym ego w sobie. Zamiast patrzeć 'ponad' ego, patrzysz 'na' ego. Kto wtedy patrzy? Ego w tobie.
Bardzo nieświadomi ludzie doświadczają swego własnego ego przez jego odzwierciedlenie w innych. Gdy zdajesz sobie sprawę, że to, na co reagujesz w innych, jest również w tobie, a czasem tylko w tobie, uświadamiasz sobie własne ego. Na tym poziomie może pojawić się również zrozumienie, że robiłeś innym to, co myślałeś, że inni robią tobie. Przestajesz postrzegać się jako ofiarę.
Nie jesteś ego - gdy stajesz się świadomy go w sobie, to nie znaczy jeszcze, że wiesz, kim jesteś. Znaczy to jednak, że wiesz, kim nie jesteś. A właśnie przez to rozumienie usunięta zostaje najważniejsza przeszkoda w prawdziwym poznaniu siebie. Nikt nie może ci powiedzieć, kim jesteś. To, kim jesteś, nie wymaga żadnej wiary. W istocie każde przekonanie w tej materii jest przeszkodą. Nie jest potrzebne nawet twoje zrozumienie, ponieważ już jesteś tym, kim jesteś. Jednak bez tej świadomości to, kim jesteś, nie może promieniować z ciebie do świata. Pozostaje w sferze nie przejawionej, która jest oczywiście twoim domem. Żyjesz wtedy jak ta pozornie uboga osoba, która nie wie, że ma na koncie w banku 100 milionów dolarów, a więc jej bogactwo pozostaje nie uzewnętrznionym potencjałem.
Obfitość str. 190
To, kim myślisz, że jesteś, jest ściśle powiązane z postrzeganiem tego jak traktują cię inni. Wiele osób narzeka, że inni nie traktują ich wystarczająco dobrze. Oni mówią: „Nie dostaję żadnego szacunku, uwagi ani wdzięczności. Nikt się mną nie przejmuje." Kiedy ludzie są mili, podejrzewają jakieś ukryte intencje. „Inni chcą mnie wykorzystać i mną manipulować. Nikt mnie nie kocha."
To, za kogo się mają, to: „Jestem biednym 'małym ja', którego potrzeby nie są zaspokajane." Takie podstawowe zniekształcenie postrzegania tego, kim są, tworzy dysfunkcję we wszystkich związkach i relacjach. Oni wierzą, że nie mają nic do zaoferowania, a świat albo inni ludzie trzymają dla siebie to, czego potrzebują. W ten sposób cała rzeczywistość opiera się na iluzorycznym poczuciu tego, kim są. Sabotuje to wszystkie sytuacje, psuje wszelkie relacje z innymi. Jeśli myśl o braku - obojętnie czy dotyczy ona pieniędzy, uznania czy miłości - stała się częścią tego, kim myślisz, że jesteś, zawsze będziesz doświadczał braku. Zamiast rozpoznać i docenić to dobro, które już jest w twoim życiu, wszystko, co widzisz, to brak. Uznanie dobra, które już jest w twoim życiu, to fundament dla wszelkiej obfitości. Faktem jest, że to, o czym myślisz, że świat odmawia tobie, ty odmawiasz światu. Nie dajesz tego z siebie, ponieważ w głębi myślisz, że nic nie znaczysz i nie masz nic do zaoferowania.
Spróbuj tego przez kilka tygodni, a zobaczysz jak zmieni to twoją rzeczywistość - jeśli jest coś, czego jak myślisz ludzie ci odmawiają - uznanie, pochwała, towarzystwo, kochająca troska - daj im to. Nie masz tego? Postępuj tak, jakbyś to miał, a wtedy się pojawi. Wkrótce po tym, jak zaczniesz dawać, zaczniesz też otrzymywać. Nie możesz dostać tego, czego nie dałeś. Wypływ determinuje przypływ. Jeśli jest coś, o czym myślisz, że świat ci tego odmawia - ty już to masz, lecz dopóki nie pozwolisz, aby to z ciebie wypłynęło, nie będziesz nawet wiedział, że tym dysponujesz. W tym zawarta jest obfitość. To, że wypływ determinuje przypływ, zostało wyrażone przez Jezusa słowami: „Dawajcie, a będzie wam dane. Miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie."
Źródło wszelkiej obfitości nie znajduje się na zewnątrz ciebie. Jest to część tego, kim jesteś. Jednak zacznij od uznania i rozpoznania obfitości na zewnątrz. Zobacz pełnię życia wszędzie wokół siebie. Ciepło słońca na skórze, wystawa wspaniałych kwiatów przed sklepem, wgryzanie się w soczysty owoc, przemoknięcie w obfitości deszczu spadającego z nieba. Pełnia życia jest na każdym kroku. Uznanie obfitości, która jest wszędzie wokół, budzi uśpioną obfitość wewnątrz. Potem pozwól jej wypłynąć. Kiedy uśmiechasz się do nieznajomego, to już jest niewielki wypływ energii. Stajesz się dawcą. Pytaj siebie często - co mogę tu ofiarować? Jak mogę być użyteczny dla tej osoby czy sytuacji? Nie musisz posiadać niczego, by czuć dostatek, tym niemniej jeśli czujesz obfitość, niemal na pewno konkretne rzeczy przyjdą do ciebie. Obfitość przychodzi tylko do tych, którzy już ją mają. Brzmi to prawie niesprawiedliwie, ale w istocie tak nie jest. To prawo uniwersalne. Zarówno obfitość, jak i niedostatek są wewnętrznymi stanami, które manifestują się w twojej rzeczywistości. Jezus tak o tym powiedział: „Bo kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma."
Chaos i wyższy porządek str. 194
Jeśli znasz siebie tylko poprzez 'zawartość', będziesz myślał, że wiesz co jest dobre a co złe. Będziesz rozróżniał pomiędzy wydarzeniami, które 'są dla ciebie dobre', i takimi, które jawią się jako 'złe'. Jest to bardzo fragmentaryczne postrzeganie całości życia, w którym wszystko jest powiązane ze sobą i w którym każde zdarzenie ma swoje nieuniknione miejsce w obrębie wszystkiego. Całość jest jednak czymś więcej niż zewnętrzna otoczka rzeczy, więcej niż suma poszczególnych elementów, więcej niż mieści w sobie świat czy twoje życie.
Za pozornie przypadkowym, a nawet chaotycznym następstwem zdarzeń, które wydarzają się w świecie lub w twoim życiu, leży ukryty wyższy porządek i cel. Zostało to trafnie wyrażone w pięknej sentencji pochodzącej z ZEN - „Pada śnieg, a każdy płatek ma swoje właściwe miejsce." Nigdy nie zdołamy pojąć wyższego porządku poprzez myślenie o nim, bowiem wszystko, o czym zdołamy pomyśleć, to w istocie tylko 'zawartość'. Sam wyższy porządek emanuje natomiast z pozbawionego formy królestwa świadomości, z uniwersalnej inteligencji. Możemy jednak weń wejrzeć. Możemy się z nim zharmonizować, co oznacza bycie świadomym uczestnikiem w odkrywaniu tego wyższego celu.
Kiedy wchodzimy do lasu, w którym nie ma śladów ludzkiej działalności, nasz myślący umysł zobaczy tylko chaos i nieład. Nie będzie w stanie rozróżnić pomiędzy życiem (dobrem) a śmiercią (złem), ponieważ wszędzie nowe życie wyrasta z gnijących i rozkładających się części roślin. Tylko gdy jesteśmy wystarczająco wyciszeni wewnątrz, a hałas myślenia ustaje, możemy stać się świadomi tej ukrytej harmonii, świętości, wyższego porządku, w którym wszystko ma swoje miejsce i nie może być inne niż to, czym jest i jak się manifestuje.
Umysł czuje się lepiej w parku krajobrazowym, ponieważ został zaplanowany przez myśl, nie powstał sam z siebie, istnieje w nim porządek, który umysł może zrozumieć. W dzikim lesie trwa niepojęty ład, który dla umysłu wygląda jak chaos. Istnieje on poza rozumowymi kategoriami dobra i zła. Nie pojmiesz go przez myśli, lecz możesz go odczuć, gdy wyjdziesz ponad nie, gdy wkroczysz w ciche nie poruszenie i poniechasz prób, aby cokolwiek rozumieć czy wyjaśniać. Tylko tak możesz uprzytomnić sobie świętość lasu. Skoro poczujesz tę ukrytą harmonię, zdasz sobie sprawę, że nie jesteś od niej oddzielony - a kiedy będziesz tego świadomy, staniesz się prawdziwym uczestnikiem. W ten oto sposób natura może pomóc ci na nowo zsynchronizować się z całością życia.
Dobro i zło str. 195
W jakimś momencie swojego życia większość ludzi uświadamia sobie, że istnieje nie tylko narodzenie, wzrost, sukces, dobre zdrowie, przyjemność i zwyciężanie, ale również strata, przegrana, choroba, starczy wiek, rozpad, ból i śmierć. Tradycyjnie te przeciwstawne wartości określane są mianem 'dobra' i 'zła', porządku i nieładu. 'Sens' ludzkiego życia kojarzony jest zwykle z tym co określamy jako 'dobre' - jednak to 'dobre' stale jest zagrożone przez upadek, rozpad i załamanie; zagrożone przez 'bezsensowność' i 'zło', kiedy to wszystkie wyjaśnienia zawodzą a życie traci swój sens. Wcześniej czy później bałagan i chaos wkroczy w życie każdego, bez względu na ilość ubezpieczeniowych polis, które on czy ona posiada. Może to przyjść w formie straty czy wypadku, choroby, niedołężności, starości bądź śmierci. Tym niemniej takie wkroczenie chaosu w życie jednostki i następujący po nim upadek wyrozumowanego znaczenia sensu, może stać się początkiem wyższego porządku.
„Mądrość tego świata jest głupstwem u Boga" - mówi Biblia. Czym wiec jest mądrość świata? Ruchem, przepływem myśli, sensem definiowanym wyłącznie przez myśl.
Myślenie wyodrębnia sytuacje i zdarzenia nazywając je dobrymi bądź złymi, tak jak gdyby były one odrębnymi bytami. Przez nadmierne poleganie na myśleniu rzeczywistość staje się fragmentaryczna. To pokawałkowanie jest złudzeniem, jednak wydaje się bardzo prawdziwe, kiedy jest się w nim uwięzionym. W istocie wszechświat jest niepodzielną całością, w której wszystkie rzeczy są wzajemnie połączone i nic nie istnieje w oddzieleniu.
Dogłębne powiązanie wszelkich rzeczy i zdarzeń sprawia, że umysłowe etykietki 'dobrego' i 'złego' stają się całkowicie iluzoryczne. Zawsze pociągają za sobą ograniczoną perspektywę i są prawdziwe tylko relatywnie i czasowo. Dobrze ilustruje to historia pewnego człowieka, który wygrał na loterii ekskluzywny samochód. Rodzina i przyjaciele cieszyli się jego szczęściem i przyszli w odwiedziny, aby świętować. „Czy to nie wspaniałe? Masz tyle szczęścia!" - mówili. On uśmiechnął się tylko i powiedział: „Może". Przez kilka tygodni cieszył się nowym autem. Jednak pewnego dnia pijany kierowca najechał na niego. Samochód uległ zniszczeniu a mężczyzna znalazł się w szpitalu z licznymi obrażeniami. Rodzina i przyjaciele znów przyszli go zobaczyć. Tym razem użalali się nad jego losem. „Cóż za wielkie nieszczęście cię spotkało". Mężczyzna jednak znów się uśmiechnął i powiedział: „Może". Kiedy tak przebywał w szpitalu, pewnej nocy obsunął się teren, na którym stał jego dom i budynek pochłonęło morze. I znów odwiedzili go bliscy, tym razem gratulując ocalenia - „Czyż nie miałeś szczęścia, że akurat teraz przebywałeś w szpitalu?" A mężczyzna po raz kolejny odparł - „Może"
Owo 'może' tego mądrego człowieka oznacza odmowę osądzania tego co się wydarza. Zamiast osądu tego co jest, on to przyjmuje, wkraczając tym samym świadomie w harmonię z wyższym porządkiem. Wie, że dla umysłu często niemożliwe jest zrozumienie i dostrzeżenie celu pozornie przypadkowych i oderwanych sytuacji, które jednak mają swe miejsce na kilimie wszystkiego. Nie istnieją przypadkowe zdarzenia. Nie ma sytuacji i rzeczy, które istnieją tylko dla i przez siebie, w oddzieleniu. Atomy, które tworzą twe ciało zostały kiedyś zapisane w gwiazdach, a przyczyny najzwyklejszych nawet wydarzeń są całkowicie nieskończone i w niepojęty sposób związane z całością. Gdybyś chciał dotrzeć do pierwotnej przyczyny jakiegokolwiek zdarzenia, musiałbyś cofnąć się wstecz aż do początku stworzenia. Kosmos nie jest bezładny i chaotyczny. Samo słowo kosmos oznacza porządek. Jednak ludzki umysł nie jest w stanie go pojąć, choć może go czasem dojrzeć w przelocie.
Czy aby na pewno tak ? str. 199
Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii. Był bardzo szanowanym człowiekiem i wielu ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży. Bardzo zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka. Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina. Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im odpowiedział to - „Czy aby na pewno tak?".
Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz utracił swą reputację. Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać. Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina - „Jesteś ojcem więc się nim zaopiekuj" - powiedzieli. Mistrz przyjął maleństwo i troskliwie zaczął się nim opiekować. Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła małżonków. Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o wybaczenie: „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka. Przyszliśmy je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro". „Czy aby na pewno tak?"- to były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.
Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi samymi słowami - „Czy aby na pewno tak?". Pozwala w ten sposób każdej formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu. Zdarzenia nie mają osobistego charakteru. On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy. Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nie szczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę. 'Złe' zamieniło się w 'dobre' przez moc nie-opierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu dziecka. Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila.
Wyobraź sobie jak reagowałoby ego w sytuacjach, które opisała powyższa historia.
Pozwalanie rzeczom dziać się str. 198
Jiddu Krishnamurti - wielki indyjski filozof i duchowy nauczyciel podróżował po całym świecie przez ponad pięćdziesiąt lat usiłując przekazać słowami, które są treścią, to co tkwi poza słowami, poza treścią. W czasie jednej ze swych mów, w późniejszym okresie życie, zaskoczył słuchaczy pytaniem - „Czy chcecie poznać sekret mojego życia?" Wszyscy stali się bardzo podekscytowani i czujni. Wielu z obecnych na spotkaniu towarzyszyło mu przez ostatnie dwadzieścia czy trzydzieści lat i wciąż nie udało im się pojąć esencji nauk. W końcu, po tak długim czasie ich mistrz miał dać klucz do zrozumienia - „Oto mój sekret" powiedział „Tak naprawdę nie obchodzi mnie to, co się wydarza".
Mówiąc to nie wdawał się w szczegóły, więc jak podejrzewam, część słuchaczy była jeszcze bardziej zakłopotana niż wcześniej. Jednakże konotacje tego prostego stwierdzenia są bardzo znaczące.
Co oznacza, jeśli nie obchodzi mnie to, co się wydarza? To zakłada, że wewnętrznie jestem w harmonii z tym, co się dzieje. 'To, co się dzieje' - oczywiście odnosi się do jakości tej chwili, która zawsze już jest taka, jaka jest. Odnosi się do jej zawartości, do formy, którą ta chwila - jedyna chwila, jaka w ogóle istnieje - przyjmuje. Bycie w harmonii z tym, co jest, to pozostawanie w stanie braku wewnętrznego oporu wobec tego, co się wydarza. To pozwalanie rzeczom dziać się, bez osądzania ich jako dobre lub złe. Czy to zakłada, że nie podejmujesz już żadnego działania, by spowodować jakąś zmianę w sytuacji czy w życiu? Przeciwnie - kiedy fundamentem twoich przedsięwzięć jest wewnętrzna harmonia z teraźniejszym momentem, wszystkie twoje działania są inspirowane i wzmacniane inteligencją Życia samego w sobie.
Właściwe działanie str 238
Ego pyta - Jak mogę sprawić, aby dana sytuacja zaspokoiła moje potrzeby, albo jak mogę znaleźć się w jakiejś innej sytuacji, która te potrzeby spełni?
Obecność jest stanem wewnętrznej przestrzenności. Kiedy jesteś obecny, pytasz raczej - Jak mogę odpowiedzieć na potrzeby tej sytuacji, tej chwili? W istocie nawet nie musisz zadawać tego pytania. Trwasz w cichym nieporuszeniu, milczącej czujności, otwarty na to co jest. W ten sposób wnosisz nowy wymiar do tej sytuacji - przestrzeń. Patrzysz i słuchasz. Stajesz się jednym z sytuacją, zamiast reagować przeciwko niej. Stapiasz się z nią, a rozwiązanie wyłania się samoistnie. W istocie to nie ty, osoba, patrzy i słucha, ale czujne, ciche nieporuszenie samo w sobie. Wtedy jeśli jakieś działanie jest możliwe, albo potrzebne - działasz, a raczej właściwe działanie wydarza się poprzez ciebie. Właściwe działanie to działanie, które jest zsynchronizowane z całością, jest z nią w zgodzie. Kiedy się dokona czujna, przestrzenna cichość pozostaje. Nie ma nikogo, kto podnosi ręce w geście tryumfu i krzyczy: YEAH! Nie ma nikogo, kto mówi - „Patrzcie, zrobiłem to!"
Wszelka kreatywność pochodzi z wewnętrznej przestrzeni. Kiedy jakaś twórczość przybrała już realny kształt, musisz być bardzo czujny, aby pojęcia 'mnie' czy 'moje' nie przesłoniły wszystkiego. Wskazując bowiem na siebie jako na autora, ego powraca, a przestrzenność przygasa.
Postrzeganie bez nazywania str. 239
Większość ludzi jest tylko peryferyjnie świadoma świata, który ich otacza, zwłaszcza gdy ich otoczenie jest znajome. Wtedy to głos w głowach absorbuje największą część uwagi. Niektórzy czują się bardziej żywi kiedy podróżują w nieznane miejsca, albo obce kraje, ponieważ wtedy zmysłowa percepcja - doświadczanie - zajmuje więcej świadomości niż myślenie. To powoduje, że stają się bardziej obecni. Inni nawet wtedy pozostają całkowicie opętani głosem w swych głowach. Ich postrzeganie i doświadczanie jest zniekształcane przez nieustanne osądy. Tak naprawdę nigdzie nie pojechali. Tylko ciała podróżują a ich właściciele pozostają tam, gdzie zawsze byli - w swych głowach.
Taka jest rzeczywistość większości ludzi. W tym samym czasie kiedy coś jest postrzegane przez złudzenie jaźni - ego, od razu jest nazywane, interpretowane, porównywane z czymś innym, lubiane, bądź nie lubiane, nazywane dobrym lub złym. To jest uwięzienie w formach myśli, w świadomości obiektu.
Nie obudzisz się duchowo dopóki to odruchowe i nieświadome werbalizowanie nie ustanie, albo przynajmniej nie staniesz się go świadomym - a przez to zdolnym do obserwacji w czasie, kiedy się wydarza. To właśnie przez ciągłe nazywanie ego pozostaje w miejscu jako nie obserwowany umysł. Kiedy werbalizowanie ustaje, albo kiedy zdajesz sobie z niego sprawę, powstaje wewnętrzna przestrzeń - już nie jesteś we władzy umysłu.
Wybierz jakiś przedmiot blisko siebie - długopis, krzesło, kubek, roślinę - i badaj je wizualnie, czyli, że tak powiem, patrz na nie z wielkim zainteresowaniem, prawie ciekawością. Podczas tego eksperymentu unikaj przedmiotów, z którymi masz osobiste skojarzenia, lub które przypominają ci o przeszłości - gdzie je kupiłeś, kto ci je podarował. Unikaj również wszystkiego, co ma na sobie napisy, na przykład książka czy butelka. To pobudzałoby tylko myślenie. Bez żadnego wysiłku, zrelaksowany, lecz czujny poświęć przedmiotowi całą swoją uwagę. Dostrzeż każdy jego detal. Kiedy pojawią się myśli, nie angażuj się w nie. To nie myślami jesteś zainteresowany, ale samym aktem percepcji. Czy możesz usunąć myślenie ze swego postrzegania? Czy możesz patrzeć bez komentującego głosu w głowie? Bez wyciągania wniosków, analizowania, porównywania czy prób rozwiązywania czegoś. Po kilku minutach pozwól swojemu wzrokowi wędrować po pokoju, albo tym miejscu, w który akurat przebywasz, oświecając swą czujną uwagą każdą rzecz, na której spocznie.
Następnie wsłuchaj się w każdy dźwięk, który może się pojawić. Słuchaj w taki sam sposób w jaki patrzyłeś na rzeczy dookoła ciebie. Niektóre dźwięki będą mieć naturalne źródło - woda, wiatr, ptaki - podczas gdy inne będą wywołane przez człowieka. Niektóre będą przyjemne, inne nie. Nie rozróżniaj jednak między dobrym a złym. Pozwól każdemu dźwiękowi się pojawić i być takim jaki jest, bez żadnej interpretacji. Tutaj również zrelaksowana, lecz czujna uwaga jest kluczem.
Kiedy patrzysz i słuchasz w ten sposób możesz uświadomić sobie subtelne i na początku ledwo zauważalne poczucie kojącej ciszy. Niektórzy odczuwają to jako ciche nieporuszenie gdzieś w tle. Inni nazywają to pokojem. Kiedy świadomość nie jest już całkowicie zaabsorbowana myśleniem, jakaś jej część pozostaje w swoim pozbawionym formy, nie uwarunkowanym stanie. Tym właśnie jest wewnętrzna przestrzeń.
Kim jest doświadczający str. 241
To co widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz i dotykasz to oczywiście przedmioty zmysłowego postrzegania. Są tym, czego doświadczasz. Lecz kto jest podmiotem, doświadczającym? Jeśli powiesz teraz na przykład - „No cóż, ja, Jane Smith, starsza księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch synów, Amerykanka - ja jestem podmiotem, doświadczającym" - jesteś w błędzie. Jane Smith i wszystko co jest utożsamiane z jej umysłową koncepcją, to również tylko przedmioty doświadczenia, a nie sam doświadczający podmiot.
Każde doświadczenie ma trzy możliwe elementy składowe: zmysłowe percepcje, myśli lub umysłowe wyobrażenia, oraz emocje. Jane Smith - starsza księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch synów, Amerykanka - to wszystko tylko myśli(…) One i cokolwiek jeszcze możesz powiedzieć albo pomyśleć o sobie to przedmioty, a nie podmiot. Są doświadczeniem a nie doświadczającym. Możesz dodać tysiąc, lub więcej definicji (myśli) do tego kim jesteś, jednak czyniąc tak na pewno skomplikujesz bardziej doświadczanie siebie (jak również dochód swojego psychiatry). Nie odkryjesz przy tym podmiotu doświadczającego, który poprzedza każde doświadczenie i bez którego doświadczenia nie byłoby.
Kim więc jest sam doświadczający? Ty nim jesteś. A kim ty jesteś? Świadomością. A czym jest świadomość? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Kiedy próbujesz ją definiować tracisz cały sens, fałszujesz, czynisz ją jeszcze jednym przedmiotem. Świadomość, dla której powszechnie używanym słowem jest duch nie może być poznana w zwykłym znaczeniu tego słowa. Poszukiwanie tego jest nadaremne. Każde poznanie tkwi w dziedzinie dualności - podmiotu i przedmiotu, poznającego i poznawanego. Podmiot- JA- poznający, bez którego nic nie może być poznane, postrzegane, pomyślane czy odczuwane sam musi na zawsze pozostać niepoznawalny. Dzieje się tak dlatego, ponieważ JA nie ma formy. Tylko formy mogą być przedmiotem poznania, a jednak bez wymiaru pozbawionego formy, świat przejawiony nie mógłby istnieć. Ten wymiar to świetlna przestrzeń, z której świat wyrasta i w którą się zapada. Przestrzeń jest życiem, którym JA JESTEM. Jest pozbawiona czasu. JA JESTEM bezczasowy, wieczny. To co wydarza się w tej przestrzeni jest relatywne i okresowe - przyjemność i ból, zysk i strata, narodziny i śmierć.
Największą przeszkodą w odkrywaniu tej wewnętrznej przestrzeni, największym utrudnieniem w odnajdywaniu doświadczającego jest bycie tak oczarowanym przez doświadczenie, że się w nim gubimy. Oznacza to, że świadomość jest zatracona we śnie, marzeniu. Angażujemy się do tego stopnia w każdą myśl, emocję i doświadczenie, że w rzeczywistości tkwimy w stanie podobnym do snu. W takim stanie od eonów lat tkwi większość ludzkich istot.
Pomimo tego, że nie możesz poznać świadomości, możesz stać się jej świadomym jako siebie. Możesz odczuwać ją bezpośrednio w każdej sytuacji, bez względu gdzie jesteś. Możesz ją odczuwać tu i teraz jako swoją Obecność, wewnętrzną przestrzeń, w której słowa na tej stronie są postrzegane i stają się myślami. Jest to ukryte JA JESTEM. Słowa, które czytasz są pierwszym planem, podczas gdy JA JESTEM jest podłożem, tłem dla każdego doświadczenia, myśli i uczucia.
Oddech str. 243
Odkryj wewnętrzną przestrzeń poprzez tworzenie przerw w strumieniu myśli. Bez takich przerw twoje myślenie staje się powtarzalne, nie kreatywne, pozbawione twórczej iskry - czyli takie jakie dominuje u większości ludzi na tej planecie. Nie musisz martwić się czasem trwania tych przerw. Kilka sekund zupełnie wystarczy. Stopniowo zaczną się one wydłużać same z siebie, bez żadnego wysiłku z twojej strony. Dużo ważniejsze niż czas trwania jest częste ich wprowadzanie, tak by twoje codzienne czynności i strumień myśli były przeplatane i nasączane przestrzenią.
Ktoś ostatnio pokazał mi coroczny biuletyn pewnej dużej duchowej organizacji. Kiedy go przejrzałem byłem pod wrażeniem szerokiej gamy proponowanych seminariów i warsztatów. Przypominało to stół szwedzki, gdzie z ogromnej różnorodności dań i potraw można wybrać coś dla siebie. Osoba która pokazała mi ten biuletyn poprosiła abym polecił jej coś odpowiedniego dla niej. Odpowiedziałem: „Nie wiem co ci polecić. W sumie wszystkie proponowane kursy wyglądają na interesujące. Jednak powiem ci coś od siebie - Bądź świadomy swojego oddechu tak często jak to możliwe i tak często jak sobie o tym przypomnisz. Rób tak przez rok, a doświadczysz dużo większej przemiany niż gdybyś uczęszczał na wszystkie te kursy. I masz to zupełnie za darmo."
Bycie świadomym oddechu odwraca uwagę od myśli i tworzy przestrzeń. Jest to jedna z cudownych metod generowania świadomości. Pomimo faktu, że pełnia świadomości istnieje już w nie przejawionym wymiarze, jesteśmy tu po to by wnieść ją na ten plan.
Bądź świadomy swojego oddechu. Zauważaj doznania jakie ze sobą niesie. Czuj powietrze wpływające i wypływające z ciała. Obserwuj jak klatka piersiowa i brzuch to unoszą się to opadają z każdym oddechem. Jeden świadomy oddech wystarczy by wnieść trochę przestrzeni tam gdzie wcześniej dominował nieprzerwany strumień myśli. Jeden świadomy oddech (a dwa lub trzy byłyby jeszcze lepsze) wzięty wiele razy w ciągu dnia jest wspaniałym sposobem nasycenia przestrzenią twojego życia. Nawet gdybyś medytował nad swoim oddechem przez dwie godziny lub więcej - co zdarza się robić niektórym ludziom - tak naprawdę wystarczy być świadomym jednego oddechu. Doprawdy możesz być świadomy tylko jego. Cała reszta jest pamięcią lub oczekiwaniem, a więc myślą. W istocie oddychanie nie jest czymś co robisz, lecz czymś czego jesteś świadkiem gdy się dzieje. A wydarza się on sam z siebie. Czyni go inteligencja wewnątrz ciała. Wszystko co musisz 'robić' to patrzeć jak to się wydarza. Nie ma w tym żadnego napięcia ani wysiłku. Dostrzegaj również krótkie przerwy w oddechu, a zwłaszcza ten krótki moment na końcu wydechu, zanim znów wciągniesz powietrze.
Oddech wielu ludzi jest nienaturalnie krótki. Im bardziej świadomy oddechu się stajesz tym szybciej odtworzy to jego naturalną głębię.
Ponieważ oddech sam w sobie nie ma formy od starożytnych czasów był zrównywany z duchem - pozbawionym formy jedynym Życiem. „... wtedy to Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Stał się wtedy człowiek istotą żywą." Niemieckie słowo określające oddech to 'atmen' - które wywodzi się ze starożytnego języka Indii (Sanskrytu) i oznacza Atmana - Boską Iskrę, Boskiego Ducha zamieszkującego wewnątrz każdego z nas.
Fakt że oddech nie posiada formy jest jednym z powodów, dla którego jego świadomość jest bardzo skutecznym sposobem wnoszenia przestrzeni do życia i generowania świadomości. Oddech może być wspaniałym obiektem medytacji gdyż nie jest przedmiotem, nie ma kształtu ani formy. Z jednej strony wydaje się nic nie znaczącą rzeczą, jednak jak określił to Nietzche jest tą 'najmniejszą rzeczą', która tworzy 'największe szczęście'. To czy praktykujesz świadomość oddechu jako formalną medytację zależy od ciebie. Niemniej formalna medytacja nie może być substytutem wnoszenia świadomości przestrzeni do twojego życia.
Bycie świadomym oddechu umiejscawia cię w chwili obecnej. A to ona jest kluczem każdej wewnętrznej przemiany. Za każdym razem gdy jesteś świadomy oddechu - jesteś całkowicie obecny. Możesz zauważyć, że nie można myśleć i równocześnie być świadomym oddechu. Świadomy oddech zatrzymuje twój umysł. Jest to jednak dalekie od bycia w transie czy stanie półsnu. Jesteś bowiem całkowicie przebudzony i bardzo czujny. Nie 'opadasz' poniżej myślenia, lecz raczej wykraczasz ponad nie. A kiedy przyjrzysz się uważniej odkryjesz, że te dwie rzeczy - wchodzenie w pełni w chwilę obecną, oraz zaprzestanie myślenia, ale bez utraty świadomości - są właściwie tym samym: budzeniem się świadomości przestrzeni.
Wyjście ponad identyfikację z ciałem bolesnym str. 174
Osoba z ciężkim, aktywnym ciałem bolesnym roztacza wokół siebie szczególną emanację energetyczną, którą inni postrzegają jako wyjątkowo nieprzyjemną. Kiedy ludzie spotkają taką osobę będą wręcz chcieli natychmiast się oddalić albo zredukować kontakt do minimum. Jedni będą odczuwać wyraźne odrzucenie przez jej pole energetyczne. Inni poczują falę agresji, staną się niegrzeczni lub opryskliwi, zaatakują ją werbalnie czy nawet fizycznie. Oznacza to, że ich własne ciało bolesne rezonuje z ciałem bolesnym tej osoby. To na co tak mocno reagują jest również w nich samych. To ich własne ciało bolesne.
Nie jest niespodzianką, że ludzie z ciężkimi i aktywnymi ciałami bolesnymi często znajdują się w konfliktowych sytuacjach. Czasem specjalnie podświadomie je prowokują, innym razem mogą nawet nic nie robić. Negatywizm, którą emanują jest wystarczająca, aby przyciągnąć wrogość i wytworzyć konflikt. Potrzebny jest bardzo wysokiego stopień Obecności, aby uniknąć reagowania, gdy jest się skonfrontowanym z kimś o aktywnym ciele bolesnym. Jeśli potrafisz pozostać czujny i przytomny, może nawet dojść do tego, że twoja Obecność 'wyrwie' osobę z jej utożsamienia i doświadczy ona cudu nagłego otrzeźwienia. Chociaż może to być krótkotrwałe proces przebudzenia został zainicjowany.
Jeden z pierwszych takich przypadków, którego byłem świadkiem wydarzył się wiele lat temu. Dzwonek u moich drzwi zadzwonił około jedenastej wieczorem. Przez domofon usłyszałem pełen niepokoju głos mojej sąsiadki Ethel. „Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. Proszę wpuść mnie!" Ethel była kobietą w średnim wieku, osobą inteligentną i bardzo dobrze wykształconą. Miała również mocne ego i ciężkie ciało bolesne. Sama uciekła z nazistowskich Niemiec jeszcze w wieku dorastania, zaś wielu jej krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.
Ethel siadła na mojej sofie wyraźnie podekscytowana. Jej ręce drżały. Wyciągnęła jakieś papiery, które przyniosła ze sobą i rozłożyła je na podłodze i łóżku. Natychmiast poczułem dziwne doznania w ciele, tak jakby ktoś przekręcił włącznik prądu na pełną moc. Jedyne co mogłem zrobić to pozostać otwartym, czujnym i intensywnie obecnym - obecnym w każdej komórce ciała. Patrzyłem na nią bez myślenia i osądu. Słuchałem trwając w cichym bezruchu bez jakiegokolwiek mentalnego komentarza. Strumień słów płynął z jej ust. „Przysłali mi jeszcze jeden niepokojący list. Prowadzą chyba jakąś wojnę przeciwko mnie. Musisz mi pomóc. Razem będziemy walczyć. Ich prawnicy nie cofną się przed niczym. Stracę dom. Grożą mi eksmisją."
Jak się okazało odmówiła zapłaty za usługę, ponieważ jej zdaniem nie dokonano koniecznych napraw. Teraz administracja groziła, że poda ją do sądu.
Ethel mówiła tak przez dziesięć minut, a ja siedziałem, patrzyłem i słuchałem. W pewnym momencie zawiesiła głos i popatrzyła na rozrzucone dokumenty tak, jakby dopiero obudziła się ze snu. Stała się spokojna i łagodna. Całe jej pole energii zmieniło się. Popatrzyła na mnie i powiedziała: „To wszystko nie jest ważne, prawda? Nic nie jest ważne." Siedziała spokojnie jeszcze parę minut, a potem wzięła papiery i wyszła. Następnego ranka zatrzymała mnie na ulicy i patrząc podejrzliwie spytała: „Co ze mną zrobiłeś? Ostatnia noc była pierwszą od dawna, kiedy normalnie spałam. Ba, normalnie - spałam jak dziecko."
Ethel wierzyła, że 'coś jej zrobiłem', ale ja nie zrobiłem niczego. W istocie zamiast dociekać co jej zrobiłem, powinna zapytać - czego nie zrobiłem. Otóż nie zareagowałem, nie potwierdziłem realności jej historii, nie nakarmiłem jej umysłu większą ilością myśli, a ciała bolesnego kolejną dawką emocji. Pozwoliłem jej doświadczyć tego, czego doświadczała w tamtym momencie, a moc pozwalania leży właśnie w nie ingerowaniu i nie działaniu. Bycie obecnym jest zawsze nieskończenie potężniejsze niż cokolwiek, co możemy zrobić czy powiedzieć (chociaż bycie obecnym wywołuje też pewne słowa czy czyny)
To co przydarzyło się Ethel nie było jeszcze trwałą zmianą, ale przebłyskiem tego co możliwe, tego co zawsze w niej było. W ZEN taki przebłysk nazywa się satori. Jest to moment Obecności, krótkie wyjście poza głos w głowie, poza proces myślowy i jego emocjonalne odzwierciedlenie w ciele. Wyłania się on z wewnętrznej przestrzenności, gdzie wcześniej był nieład myśli i kotłowanina emocji.
Myślący umysł nie jest w stanie zrozumieć Obecności i dlatego zawsze błędnie Ją interpretuje. Będzie wmawiał, że brak ci troski, że jesteś zdystansowany, że nie masz współczucia i nie wchodzisz w relacje. Prawda jest jednak taka, że głębszy kontakt jest możliwy na innym poziomie niż myśli i emocje. Faktycznie to na płaszczyźnie Obecności dochodzi do prawdziwego spotkania, do prawdziwego połączenia, do prawdziwej relacji. W cichym bezruchu Obecności możesz odczuć tę bez foremną esencję, która jest w tobie i innych, a która jest jednością. Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.
Zapalniki str. 177
które ciała bolesne reagują tylko na jeden określony rodzaj sytuacji bądź okoliczności ('zapalników'), które rezonują z charakterystycznym rodzajem emocjonalnego bólu przeżytego w przeszłości. Na przykład jeżeli dziecko dorasta w rodzinie gdzie sprawy finansowe były lub są źródłem częstych napięć, może wchłonąć lęk rodziców dotyczący pieniędzy i rozwinąć ciało bolesne, które zaktywizuje się zawsze wtedy, gdy w grę wchodzić będą kwestie finansowe. To dziecko, już jako dorosły może być wyprowadzony z równowagi nawet w przypadku niewielkich sum pieniędzy. Za pojawiającym się rozdrażnieniem, gniewem bądź bezradnością ukryty będzie intensywny lęk dotyczący przetrwania i zabezpieczenia siebie. Nieraz widziałem uduchowione osoby - to znaczy względnie świadomych ludzi - którzy zaczynali krzyczeć, złościć się i oskarżać w momencie, gdy prowadzili rozmowę ze swoim maklerem giełdowym czy pośrednikiem w sprzedaży nieruchomości. Wydaje się, że podobne ostrzeżenia jak te umieszczane na paczkach papierosów, powinny znajdować się na każdym banknocie czy dokumencie finansowym - „Pieniądze mogą uruchomić ciało bolesne i doprowadzić do całkowitej nieświadomości."
Ktoś kto w dzieciństwie był zaniedbywany czy odtrącany przez jednego bądź oboje rodziców najprawdopodobniej rozwinie ciało bolesne, które będzie aktywizowane za pomocą tego zapalnika w każdej sytuacji, która nawet w niewielki sposób rezonuje z pierwotnym bólem odrzucenia. Przyjaciel, przychodzący parę minut po czasie na lotnisko czy małżonek, który spóźnia się trochę do domu mogą wywołać poważny atak ciała bolesnego. Dla takiej osoby rozstanie z bliską osobą czy śmierć współmałżonka będzie powodem wielkiego emocjonalnego bólu, który daleko wykracza ponad udrękę doświadczaną w takich sytuacjach. Może to być intensywne cierpienie, zniewalająca depresja czy obsesyjny gniew.
Kobieta, która w dzieciństwie była wykorzystywana fizycznie przez ojca może wytworzyć ciało bolesne łatwo uruchamiane w każdym późniejszym związku z mężczyzną. To zadziwiające ale poprzez emocję, która wytworzyła jej ciało bolesne może przyciągnąć do siebie partnera, którego ciało bolesne przypominać będzie to ojca. Jej własna nie szczęśliwość może odczuwać magnetyczne wręcz przyciąganie do kogoś, kto w jej odczuciu da więcej tego samego bólu. Owo ukryte cierpienie jest często błędnie interpretowane jako zakochanie się.
Mężczyzna, który był niechcianym dzieckiem i którego matka nie darzyła wystarczającą troską może rozwinąć ciężkie, dwubiegunowe ciało bolesne, którego treścią z jednej strony będzie intensywna, niespełniona tęsknota za miłością matki, a z drugiej głęboka nienawiść za brak tego, czego tak desperacko potrzebował. W dojrzałym wieku prawie każda kobieta będzie uruchamiać jego ciało bolesne - nagromadzony emocjonalny ból z przeszłości. Możliwe że takiego człowieka owładnie nałogowy wręcz przymus zdobywania i uwodzenia coraz to nowych partnerek, po to tylko, aby dostawać kobiecą miłość i uwagę. Z drugiej strony gdy zaloty już na początku zostaną odrzucone lub dojdzie do bardziej intymnych kontaktów gniew będący treścią ciała bolesnego wypłynie na powierzchnię i będzie sabotował taki związek.
Rozpoznając swe własne ciało bolesne w momencie gdy się aktywizuje szybko odkryjesz najczęstsze zapalniki, które go uruchamiają. Bez względu czy będą to pewne sytuacje, słowa czy zachowania innych, natychmiast zobaczysz czym w istocie są i wejdziesz w stan podwyższonej czujności. Za sekundę czy dwie zauważysz również i poczujesz emocjonalną reakcję, która będzie oznaczać przebudzenie ciała bolesnego. Jednak trwając w stanie intensywnej Obecności nie utożsamisz się z nim to znaczy ciało bolesne nie przejmie kontroli i nie stanie się głosem w twej głowie. Jeżeli jesteś w tym czasie ze swoim partnerem możesz powiedzieć do niego: „To co właśnie powiedziałeś (czy zrobiłeś) uruchomiło moje ciało bolesne". Umów się z nim, że kiedykolwiek dojdzie do tego natychmiast powiecie sobie o tym. W ten sposób ciało bolesne utraci możliwość odnawiania się w waszej relacji i zamiast wciągać oboje w głęboką nieświadomość pomoże stać się bardziej obecnym.
Za każdym razem gdy uda ci się być świadomym w momencie aktywizacji ciała bolesnego część jego negatywnej, emocjonalnej treści w pewnym sensie spali się i zostanie przetworzone w Obecność. Reszta szybko się wycofa i będzie czekać na lepszą okazję - to znaczy wtedy gdy będziesz mniej uważny - aby znów się ujawnić. Ta lepsza okazja pojawi się zawsze gdy stracisz Obecność, na przykład po wypiciu kilku drinków czy podczas oglądania pełnego przemocy filmu. Najdrobniejsza negatywna emocja taka jak poirytowanie, niepokój czy rozdrażnienie może otworzyć bramę przez którą ciało bolesne może powrócić. Aby istnieć potrzebuje twej nieświadomości. Nie przetrwa jednak w świetle Obecności.
Ciało bolesne jako budzik str. 180
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ciało bolesne jest największą przeszkodą we wzroście nowej świadomości u ludzi. Okupuje ono umysł, kontroluje i wypacza myślenie, rozbija związki - jest jak ciemna chmura, która wysysa pole energii. Wpędza cię w nieświadomość bo identyfikujesz się z umysłem i emocjami. Czyni reaktywnym, sprawia, że mówisz i robisz rzeczy, które unieszczęśliwiają zarówno ciebie jak i innych.
W miarę jak nie szczęśliwość potęguje się, na każdym polu powiększają się zakłócenia. Być może to ciało nie może znieść już więcej stresu i rozwija chorobę. Być może zostajesz wplątany w jakąś potężną konfliktową sytuację czy dramat, albo sam stajesz się sprawcą fizycznej przemocy. A może wszystko staje się tak przytłaczające, że nie możesz już żyć z nieszczęśliwym sobą. Oto ciało bolesne - część fałszywego ja.
Za każdym razem gdy ciało bolesne przejmuje kontrolę, za każdym razem gdy nie rozpoznajesz czym ono jest, staje się częścią twojego ego. Z czymkolwiek się identyfikujesz zamienia się w ego. Ciało bolesne jest jedną z najpotężniejszych rzeczy, z którymi ego może się utożsamić i potrzebuje go, aby się przez nie odnawiać. Jednak to 'nie-święte' przymierze załamuje się wtedy, gdy ciało bolesne staje się tak gęste, że egotyczne struktury umysłu zamiast się nim wzmacniać - poprzez nieustanne doładowywanie jego energią - zaczynają podlegać erozji i kruszyć się. Podobnie dzieje się w urządzeniach elektronicznych - działają prawidłowo, gdy potencjał prądu jest właściwy, jednak dochodzi do zniszczenia, gdy napięcie jest zbyt wysokie.
Ludzie z ciężkimi ciałami bolesnymi często dochodzą do punktu kiedy czują, że ich życie staje się nie do zniesienia, że nie uniosą już większej ilości bólu i cierpienia. Czara goryczy przepełnia się. Niektórzy, podobnie jak ja kiedyś, mogą czuć, że już dłużej nie mogą ze sobą wytrzymać. Wewnętrzny pokój staje się wtedy priorytetem. Dotkliwy emocjonalny ból zmusza bowiem do nie identyfikacji z zawartością umysłu i emocjonalno - mentalnymi strukturami, które dają początek i zasilają nieszczęśliwego 'mnie'. Zaczyna świtać świadomość, że ani nieszczęśliwa historia, ani odczuwane emocje nie są nami. Pojawia się zrozumienie, że nie jesteśmy doznaniami lecz ich doświadczającym. Od tej pory ciało bolesne zamiast dalej wciągać w nieświadomość staje się jakby budzikiem, decydującym czynnikiem, który niejako wpycha w stan Obecności.
Dzięki bezprecedensowemu napływowi świadomości, którego aktualnie jesteśmy świadkami na tej planecie, wielu ludzi nie musi już przechodzić przez głębię dotkliwego cierpienia, aby wyzwolić się z identyfikacji z ciałem bolesnym. Za każdym razem kiedy zauważają, że ponownie ześlizgują się w dysfunkcjonalny stan, mogą wybrać drogę poza utożsamienie z myślami i emocjami i wkroczyć w Obecność. Porzucają w ten sposób opór, stają się bardziej czujni i uważni, odczuwają jedność z tym co wewnątrz i na zewnątrz.
Następny krok w ludzkiej ewolucji nie jest co prawda nieunikniony, ale po raz pierwszy w historii naszej planety może być świadomym wyborem. Kto dokonuje tego wyboru? Ty. A kim jesteś ty? Świadomością, która staje się świadoma siebie.
Wyzwalanie się z ciała bolesnego str. 183
Ludzie często zadają pytanie: „Jak wiele czasu potrzeba, aby wyzwolić się z ciała bolesnego?" Z jednej strony zależy to oczywiście od gęstości tego ciała u danej osoby, z drugiej od stopnia nasilenia budzącej się Obecności. Jednak w istocie to nie ciało bolesne, ale bezwiedna identyfikacja z nim powoduje cierpienie, które zadajemy sobie i innym. To nie ciało bolesne, ale utożsamienie z nim, zmusza do ciągłego ożywiania przeszłości i utrzymuje w niewiedzy. A zatem ważniejsze pytanie, które warto postawić jest takie: „Jak długo potrwa uwolnienie od identyfikacji z ciałem bolesnym?".
Odpowiedź jest taka - to w ogóle nie zabiera czasu. Gdy ciało bolesne wychodzi z uśpienia, zdaj sobie sprawę, że to co czujesz to właśnie ono. Świadomość, to wszystko co potrzebne, aby zerwać identyfikację z ciałem bolesnym. Gdy zaś utożsamienie słabnie rozpoczyna się transformacja i przeistoczenie. Świadomość zapobiega nie tylko ożywianiu starych emocji budzących się w głowie, ale również podejmowaniu wewnętrznego dialogu, bądź działań czy interakcji z innymi. To oznacza, że ciało bolesne nie może już dłużej cię wykorzystywać i odnawiać się w tobie. Owszem dawne emocje mogą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas i pojawiać okresowo. Mogą nawet sporadycznie znów cię omamić, wzbudzając identyfikację, jednak nie potrwa to długo. Brak rzutowania na sytuacje oznacza konfrontacje z nimi bezpośrednio w sobie. To prawda może nie być to przyjemne, ale na pewno cię nie zabije. Twoja Obecność w zupełności wystarczy, by pomieścić je w sobie. Emocje nie są tym, kim jesteś.
Kiedy odczuwasz ciało bolesne, nie popełniaj błędu, myśląc, że coś jest z tobą nie tak. Robienie z siebie ofiary - ego to uwielbia. Za wiedzą i świadomością winna podążać akceptacja. Wszystko inne ponownie zaciemni cały obraz. Akceptacja oznacza, że pozwalasz sobie odczuwać cokolwiek jest i jakie jest w tym momencie. Wszystko jest częścią 'tak-ości' chwili. Nie możesz walczyć z tym co jest TERAZ. Hm m, no cóż - możesz. Ale gdy to robisz, cierpisz. Tylko przez wewnętrzną zgodę powracasz do tego, kim jesteś - niezmierzonym i bezkresnym. Znów jesteś całością, a nie wyizolowaną częścią - tym, jak postrzega się ego. Budzi się twa prawdziwa natura, która jest jedną z naturą Boga.
Jezus wskazuje na to gdy mówi: „Bądźcie tedy całością, jako wasz Ojciec w niebie jest". Nowotestamentowe „bądźcie doskonali" jest błędnym tłumaczeniem oryginalnego greckiego słowa, które w istocie oznacza 'cały'. Mówiąc inaczej nie potrzebujesz stawać się całością, ale być nią, być tym, kim już jesteś - z ciałem bolesnym czy bez niego.
Świadomość przedmiotu (obiektu) i świadomość przestrzeni str. 227
Życie większości ludzi jest zagracone rzeczami - przedmiotami materialnymi, rzeczami, które trzeba zrobić i o których trzeba myśleć. Takie życie jest jak historia ludzkości, którą Winston Churchill określił w ten sposób: „jedna cholerna rzecz za drugą". Ludzkie umysły wypełnia bałagan myśli. Jest to wymiar świadomości obiektu, który dla większości ludzi jest dominującą rzeczywistością. Dlatego ich życie jest tak pozbawione równowagi. Ta świadomość nastawiona na obiekt powinna zostać zrównoważona przez świadomość przestrzeni, aby zdrowie psychiczne powróciło na naszą planetę i aby ludzkość mogła spełnić swoje przeznaczenie. Wzrastająca świadomość przestrzeni jest kolejnym etapem w ewolucji człowieka.
Świadomość przestrzeni oznacza, że oprócz bycia świadomym obiektów, co sprowadza się do zmysłowego postrzegania, myśli i emocji, istnieje również podłoże uwagi. Innymi słowy w takiej świadomej uwagi zdajesz sobie sprawę nie tylko z obiektów, ale jesteś świadomy bycia świadomym. Jeśli jesteś w stanie poczuć w tle cichość wewnętrznego nie poruszenia, kiedy rzeczy dzieją się na pierwszym planie - oto chodzi! Wymiar ten istnieje w każdym, ale większość ludzi jest go całkowicie nieświadoma. Czasami wskazuję im na to mówiąc - „Czy czujesz swą własną Obecność?"
Świadomość przestrzeni to nie tylko wolność od ego, ale również wyzwolenie z zależności od rzeczy, materializmu i materialności. To właśnie duchowy wymiar może sam dać światu transcendencję i prawdziwe zrozumienie.
Za każdym razem kiedy jesteś zmartwiony z powodu jakiegoś zdarzenia, osoby czy sytuacji, prawdziwą przyczyną są nie okoliczności czy ludzie, ale utrata rzeczywistej perspektywy, którą może zapewnić tylko przestrzeń. W takich chwilach jesteś uwięziony w świadomości obiektu i nie zdajesz sobie sprawy z obecności pozbawionej czasu, wewnętrznej przestrzeni świadomości samej w sobie. Słowa „i to też przeminie …" używane wtedy jako wskazówka, mogą na nowo odbudować świadomość tego wymiaru w tobie.
Inne naprowadzenie na tę prawdę jest zawarte w stwierdzeniu: „Nigdy nie jestem zmartwiony z powodu, o którym myślę".
Rozpoznawanie wewnętrznej przestrzeni str. 233
Prawdopodobnie przestrzeń pomiędzy myślami pojawia się już w twoim życiu, a ty możesz o tym nawet nie wiedzieć. Świadomość zahipnotyzowana przez doświadczenia i przyzwyczajona do identyfikacji z formą to tak zwana świadomość obiektu. Przejawia się ona w tym, że uważasz, iż niemożliwe jest zdanie sobie sprawy z istnienia przestrzeni. W krańcowej postaci oznacza to, że nie potrafisz być świadomy siebie, ponieważ zawsze jesteś świadomy czegoś innego. Jesteś bezustannie rozproszony i zwodzony przez formę. I nawet jeśli wydajesz się być świadomy siebie, uczyniłeś z siebie obiekt - myślową formę. Tak więc w istocie to czego jesteś świadomy jest myślą, a nie tobą.
Kiedy słyszysz o wewnętrznej przestrzeni możesz zacząć jej szukać, a ponieważ szukasz jej tak, jakbyś szukał obiektu, albo doświadczenia, nie możesz jej znaleźć. Oto dylemat wszystkich, którzy poszukują duchowego spełnienia i oświecenia. Jezus powiedział: „Królestwo Boże nie przychodzi z dostrzegalnymi znakami; ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo; Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was".
Jeżeli nie spędzasz większości swego życia w niezadowoleniu, zmartwieniu, strachu, depresji i rozpaczy, albo dręczony przez inne negatywne uczucia; jeżeli jesteś w stanie cieszyć się prostymi rzeczami, jak wsłuchiwanie się w dzwonienie deszczu czy szum wiatru; jeśli widzisz piękno chmur przesuwających się po niebie, albo jeśli potrafisz być czasami sam, bez poczucia samotności czy potrzeby umysłowego stymulatora rozrywki; jeśli zdarza ci się traktować całkowicie obcą osobę ze szczerą uprzejmością płynącą prosto z serca, bez oczekiwania na wzajemność z jej strony - oznacza to, że w nieprzerwanym strumieniu myślenia, którym jest ludzki umysł, przestrzeń już otwierała się, choćby tylko na krótko. Kiedy to się działo miał miejsce swoistego rodzaju dobrostan, żywy pokój - nawet jeśli z początku bardzo delikatny i subtelny. Generalnie jego intensywność może oscylować od ledwo dostrzegalnego w tle poczucia zadowolenia, do tego stanu, który starożytni, hinduscy mędrcy określali mianem - ananda: błogosławieństwo Bytu. Ponieważ uwarunkowano cię do zwracania uwagi tylko na formę, jesteś prawdopodobnie tego nieświadomy, lub tylko w niewielkim stopniu. Istnieje wspólny element w zdolności dostrzegania piękna, doceniania prostych rzeczy, cieszenia się swoim własnym towarzystwem, lub odnoszenia się do innych ludzi z miłującą dobrocią. Tym wspólnym elementem jest swoistego rodzaju zadowolenie, pokój czy wewnętrzne ożywienie, będące niewidocznym tłem, bez którego te doświadczenia nie byłyby możliwe.
Za każdym razem kiedy w twym życiu wydarza się piękno, miłująca dobroć, czy docenianie piękna drobnych rzeczy, szukaj tła dla tych doświadczeń wewnątrz siebie. Ale nie szukaj tego jakbyś szukał czegoś . Nie możesz tego zdobyć i powiedzieć - „Ha, mam to!" Nie możesz objąć tego umysłem czy zdefiniować w jakikolwiek sposób. To jest jak niebo bez chmur, nie ma formy. Oto przestrzeń, ciche nieporuszenie , słodycz istnienia - coś nieskończenie większego niż słowa mogłyby oddać. Jeżeli jesteś w stanie poczuć to bezpośrednio w sobie, to się pogłębia. Tak więc jeśli doceniasz coś prostego - dźwięk, widok, dotyk - kiedy widzisz piękno, kiedy czujesz miłującą dobroć do innej osoby, zauważ wewnętrzną przestrzenność, która jest źródłem i tłem dla tych doświadczeń.
Wielu poetów i mędrców przez wieki obserwowało, że prawdziwe szczęście - ja nazywam je radością Istnienia - można odnaleźć w prostych, pozornie nic nie znaczących rzeczach. Większość ludzi przeocza to. W swym nieustannym poszukiwaniu czegoś znaczącego w życiu nie potrafią docenić tych małych rzeczy i spraw, które w istocie wcale nie są bez wartości. Filozof Nietzsche, w rzadkich chwilach głębokiej ciszy napisał - „Do szczęścia, jak niewiele potrzeba do szczęścia! … najbardziej subtelna, delikatna, najmniej ważna rzecz, szelest jaszczurki, oddech, spojrzenie oczu - to co małe, tworzy największe szczęście. Trwaj w ciszy".
Dlaczego 'najmniejsza rzecz' tworzy 'największe szczęście'? Ponieważ prawdziwe szczęście nie zależy od rzeczy czy zdarzeń - choć takie może być pierwsze wrażenie. Mała rzecz czy zdarzenie są tak subtelne, nie narzucające się, że zajmują tylko małą część twojej świadomości. Reszta to wewnętrzna przestrzeń, świadomość sama w sobie, nieograniczona przez formę. Wewnętrzna świadomość przestrzeni i to kim jesteś w swej esencji są jednym i tym samym. Innymi słowy - forma 'małych rzeczy' pozostawia miejsce dla wewnętrznej przestrzeni. A to właśnie z wewnętrznej przestrzeni emanuje sama nie uwarunkowana świadomość, prawdziwe szczęście, radość istnienia. Jednakże aby zauważać 'małe rzeczy' musisz wyciszyć się od wewnątrz. Konieczny jest wysoki stopień uwagi i czujności. Trwaj w cichym nieporuszeniu. Słuchaj. Patrz. Bądź obecny.
A oto inny sposób odnalezienia wewnętrznej przestrzeni - stań się świadomym bycia świadomym. Mów albo myśl: JESTEM i niczego do tego nie dodawaj. Bądź świadomy tego milczącego bezruchu, który podąża za stwierdzeniem JESTEM. Poczuj swoją obecność - nagą, nie okrytą niczym istotę. Jest ona czysta i nieskażona przez takie określenia jak - młody czy stary, dobry czy zły, biedny czy bogaty, albo inne atrybuty. Jest to przestrzenne łono każdej kreacji, każdej formy.
Świadomość wewnętrznego ciała str. 248
Inny prosty, ale wysoce skuteczny sposób na odnalezienie przestrzeni w swoim życiu jest ściśle związany z oddechem. Zauważysz, że przez odczuwanie subtelnego przepływu powietrza do i z ciała, jak również poprzez wznoszenie i opadanie klatki piersiowej i brzucha, stajesz się świadomy swojego wewnętrznego ciała. Twoja uwaga może wtedy przenieść się z oddechu do odczuwania pulsującej żywotności wewnątrz. Jest ona obecna w całym twoim ciele.
Większość ludzi jest tak rozkojarzona przez myśli i tak identyfikuje się z głosami w głowie, że już nie potrafi odczuwać tej życiowej energii w swoim wnętrzu. Bycie niezdolnym do odczuwania tej energii, która ożywia fizyczne ciało, to największa strata jaka mogła ci się przytrafić. Zaczynasz wtedy szukać nie tylko substytutów tego naturalnego dobrostanu wewnętrznego, lecz również czegoś co zatuszowałoby ten nieustanny, podskórny niepokój. Niektóre z substytutów, których ludzie szukają to odloty powodowane przez lekarstwa czy narkotyki, nadmierna stymulacja sensoryczna taka jak - bardzo głośna muzyka, ekscytujące, bądź niebezpieczne zajęcia, lub sporty, obsesje na punkcie seksu. Nawet dramaty w relacjach międzyludzkich mogą być wykorzystywane jako namiastka tego wrodzonego, autentycznego poczucia wewnętrznej żywotności. Najczęściej poszukiwaną przykrywką dla tego nieustannego niepokoju w tle są intymne związki - mężczyzna, albo kobieta, która sprawi, że będę szczęśliwy. Jest to również jeden z najczęściej doznawanych zawodów. A kiedy niepokój znów wydobywa się na powierzchnię, ludzi winią zwykle za to swoich partnerów.
Weź dwa, lub trzy świadome oddechy, a potem sprawdź czy potrafisz odczuć to subtelne uczucie wewnętrznej żywotności, życiowej energii, która przenika całe ciało. Czy potrafisz odczuwać swoje ciało od wewnątrz? Poczuj przez krótką chwilę jego poszczególne części - dłonie, ramiona, stopy, nogi. Czy możesz poczuć brzuch, klatkę piersiową, szyję i głowę. A co z ustami? Czy też jest w nich życie? Następnie stań się świadomy wewnętrznego ciała jako całości. Być może będziesz chciał zamknąć oczy na początku tej praktyki, jednak gdy już ci się to uda, otwórz oczy, rozglądnij się i w tym samym czasie nadal czuj swoje ciało. Niektórzy zauważą, że nie ma nawet potrzeby zamykać oczu. Swobodnie odczuwają swoje wewnętrzne ciało, gdy to czytają.
Wewnętrzna i zewnętrzna przestrzeń str. 250
Twoje wewnętrzne ciało nie ma litej struktury ale jest pełne przestrzeni. Nie ma fizycznej formy, ale jest życiem, które tę fizyczną formę ożywia. To inteligencja, która stworzyła i podtrzymuje materialne ciało, koordynując równocześnie miliardy różnorodnych funkcji. Ludzki umysł jest w stanie objąć i zrozumieć tylko maleńką cząstkę tę mądrości. Kiedy stajesz się tego świadomy to co w istocie się dzieje to, że ta inteligencja staje się świadoma siebie. To nieuchwytne 'życie', którego nie odnalazł żaden naukowiec, ponieważ świadomość, która poszukuje jest tym.
Fizycy odkryli, że postrzegalna na pierwszy rzut oka trwałość materii jest iluzją stworzoną przez nasze zmysły. Podobnie jest z naszym ciałem. Postrzegając go jako litą formę nie jesteśmy świadomi, że 99,99% jego powierzchni to pusta przestrzeń. Tak właśnie rozległy jest obszar pomiędzy atomami w porównaniu do ich rozmiaru. Co więcej jest również wiele przestrzeni wewnątrz każdego atomu. Fizyczne ciało to więc ni mniej ni więcej zupełnie błędny wynik postrzegania tego kim w istocie jesteśmy. W rzeczywistości jest ono mikrokosmiczną wersją zewnętrznej przestrzeni.
Aby zrozumieć jak rozległa jest przestrzeń między ciałami niebieskimi rozważ następujący fakt - światłu podróżującemu ze stałą prędkością 186 000 mil (300 000 km) potrzeba sekundy aby dotrzeć z ziemi na księżyc. Dotarcie do słońca zajmuje już osiem minut, a podróż do najbliższej gwiazdy poza systemem słonecznym - Proxima Centauri - trwa cztery i pół roku. Oto przykład jak rozległa jest przestrzeń, która nas otacza. Jednak to nie wszystko - odległości pomiędzy galaktykami przekraczają już wszelkie zrozumienie. Czas, jaki potrzebny jest światłu, aby dotrzeć do Drogi Mlecznej z najbliższej galaktyki - Andromedy - potrzebuje 2,4 mln lat. Czy to nie zdumiewające, że w swej istocie każde ludzkie ciało jest wewnątrz tak przestrzenne jak otaczający wszechświat?
Kiedy wnikasz głębiej w ciało odkrywasz, że to co wyglądało jak forma, w istocie jest jej pozbawione. Fizyczność staje się wówczas bramą do wewnętrznej przestrzeni. Pomimo tego, że nie ma ona formy jest intensywnie żywa. Ta 'pusta przestrzeń' jest życiem w jego pełni, nie zamanifestowanym Źródłem, z którego rodzi się każde przejawienie. Tradycyjnie to Źródło określa się mianem Boga.
Myśli i słowa należą do świata formy, nie są one w stanie wyrazić tego co tej formy jest pozbawione. Kiedy więc mówisz: „Mogę poczuć swe wewnętrzne ciało jest to błędne postrzeganie wykreowane przez myśl. To co tak naprawdę się dzieje to, że świadomość, która przejawia się jako ciało - świadomość, że JA JESTEM - staje się świadoma siebie. Kiedy nie mylę już tego kim jestem z przemijającą fizyczną formą wtedy wymiar pozbawionego granic, wiecznego Boga może wyrazić się przeze 'mnie' i 'mnie' prowadzić. Uwalnia to od polegania na formie. Jednak czysto intelektualne rozpoznanie lub wiara, że 'nie jestem formą' nie pomaga. Najważniejszym pytaniem jest - czy w tej chwili czuje obecność wewnętrznej przestrzeni? Co tak naprawdę oznacza czy rzeczywiście odczuwam swoją własną Obecność, a raczej Obecność, którą JESTEM?
Możemy też zbliżyć się do tej prawdy używając innej wskazówki. Zapytaj siebie: „Czy jestem świadomy nie tylko tego co dzieje się w tej chwili, ale również samego TERAZ, tej żyjącej, pozbawionej czasu wewnętrznej przestrzeni, w której wszystko się wydarza?" Pomimo tego, że to pytanie wydaje się nie mieć nic wspólnego z wewnętrznym ciałem, będziesz zaskoczony, że poprzez bycie świadomym przestrzeni TERAZ poczujesz się bardziej żywy w środku. Poczujesz pulsującą żywotność wewnętrznego ciała, która jest istotną częścią radości Istnienia. Musimy wkroczyć w ciało by wyjść ponad nie i odkryć, że nim nie jesteśmy.
Każdego dnia, tak często jak to możliwe utrzymuj świadomość wewnętrznego ciała po to, by kreować przestrzeń. Kiedy czekasz, kiedy kogoś słuchasz, kiedy przystajesz by popatrzeć w niebo, na kwiat czy swojego partnera czuj w tej samej chwili tę wewnętrzną żywotność. W ten sposób część twojej uwagi czy świadomości pozostaje pozbawiona formy, podczas gdy reszta jest dostępna dla zewnętrznego świata formy. Za każdym razem kiedy 'zamieszkujesz' swe ciało w ten sposób służy ono jako kotwica dla pozostawania obecnym w TERAZ. Chroni cię to od zagubienia w myśleniu, emocjach czy zewnętrznych sytuacjach.
Kiedy myślisz, czujesz, postrzegasz i doświadczasz świadomość przeradza się w formę. Reinkarnuje się niejako w myśl, emocję, poczucie percepcji czy doświadczenie. Cykl ponownych narodzin, z którego buddyści mają nadzieję kiedyś się wyrwać wydarza się nieprzerwanie i tylko w tej chwili, poprzez moc TERAZ możesz się z niego wydostać. Przez pełną akceptację przejawienia TERAZ stajesz się wewnętrznie zsynchronizowany z przestrzenią, co stanowi esencję TEJ CHWILI. Przez przyjmowanie tego co jest stajesz się wewnętrznie przestronny, zharmonizowany z przestrzenią a nie z formą. Wnosi to prawdziwą perspektywę i równowagę w twoje życie.
Śniący i sen st. 208
Nie stawianie oporu jest kluczem do najwyższej potęgi we wszechświecie. Dzięki niemu świadomość (duch), jest uwalniany ze swego uwięzienia w formie. Wewnętrzne powstrzymanie się od stawiania oporu formie - bez względu na to co jest lub co się dzieje - jest samo w sobie zaprzeczeniem absolutnej rzeczywistości formy. Opór sprawia, że świat i przedmioty materialne wydają się bardziej realne i trwałe niż w istocie są, włączając w to twą własną formę tożsamości czyli ego. Opór naznacza świat i ego ciężkością i absolutną ważnością, które sprawiają, że bierzesz siebie i wszystko wokół bardzo serio. Zewnętrzne gry form są wtedy błędnie postrzegane jako walka o przetrwanie. Kiedy przyjmujesz taką percepcję, taka staje się twoja rzeczywistość.
Sytuacje, które się zdarzają i formy, które przybiera życie mają w istocie efemeryczną naturę. Wszystkie są płynne i ulotne. Przedmioty, ciało, ego, zdarzenia, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki i dramaty ... przychodzą, udając, że są bardzo ważne i zanim się zorientujesz odchodzą, rozpuszczone w niebycie, z którego przyszły. Czy kiedykolwiek były prawdziwe? Czy kiedykolwiek były czymś więcej niż snem, snem o formie?
Kiedy budzisz się rano, a nocny sen znika, mówisz - „Oh. to był tylko sen. To nie było prawdziwe." Jednak coś w tym śnie musiało być prawdziwe, ponieważ nie mógłby on zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć patrzysz wstecz na życie i myślisz - czyż to wszystko nie było tylko snem? Nawet teraz możesz spojrzeć na zeszłoroczne wakacje czy wczorajszy dramat i dostrzec, że są one bardzo podobne do snu z ostatniej nocy.
Istnieje sen i istnieje śniący ten sen. Sen jest krótkotrwałą grą formy. Przedstawia świat relatywnie prawdziwy, ale nie absolutnie rzeczywisty. Absolutna rzeczywistość - śniący - to przestrzeń narodzin i śmierci formy. Śniący nie jest osobą. Ona jest częścią snu. Śniący jest podłożem, w którym sen się pojawia i które sprawia, że jest on w ogóle możliwy. Jest absolutem ponad relatywnością, ponadczasową 'pozaczasową', świadomością w i poza formą. Śniący jest świadomością samą w sobie - jest tym kim jesteś.
Przebudzenie ze snu jest teraz naszym najważniejszym celem. Kiedy budzimy się wewnątrz snu, wykreowany przez ego ziemski dramat dobiega końca. Po nim przychodzi inny, bardziej łagodny i cudowny sen. Świta Nowa Ziemia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz