
Eckhart Tolle „Nowa Ziemia"
Autor - Eckhart Tolle
Ego a chwila obecna
str. 200
Najważniejszym i podstawowym związkiem w twoim życiu jest relacja z
TERAZ, albo raczej z tym, jaką formę to TERAZ przybierze - z tym co jest, lub
co się wydarza. Jeśli twój związek z TERAZ jest dysfunkcjonalny, to ta
dysfunkcja odbije się na każdej relacji i w każdej sytuacji jaką napotkasz.
Najprostsza definicja ego to - dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną. To
właśnie w tej chwili możesz zadecydować, jakiego rodzaju relację chcesz mieć z
teraźniejszym momentem.
Kiedy osiągniesz już pewien poziom świadomości (a skoro to czytasz to
prawie na pewno jest to faktem) jesteś w stanie decydować jakiego rodzaju
związek chcesz mieć z chwilą obecną. Czy chcesz, aby ten moment był
przyjacielem czy wrogiem? Chwili obecnej nie da się oddzielić od życia, tak
więc tak naprawdę decydujesz jakiego rodzaju związek chcesz mieć z życiem.
Kiedy podejmiesz już decyzję, aby ten moment był dobrym druhem, pierwszy krok
należy do ciebie - stań się przyjazny w stosunku do niego, witaj go z radością
- niezależnie w jakim przebraniu przychodzi. Wkrótce zobaczysz wyniki. Życie
odpowie ci tą samą przyjaźnią, na twojej drodze staną pomocni ludzie, pojawią
się sprzyjające okoliczności. Jedna decyzja zmienia całą twoją rzeczywistość.
Jednak musisz ją podejmować wciąż na nowo - aż stanie się naturalnym sposobem
życia.
Decyzja, aby uczynić chwilę obecną swoim przyjacielem jest końcem ego.
Ono nigdy nie może współdziałać z teraźniejszym momentem, ponieważ prawdziwa
natura popycha je do ignorowania, opierania się i niedoceniania TERAZ. Czas
jest tym, czym żyje ego. Im silniejsze ego tym czas wywiera mocniejsze piętno
na twoim życiu. Wtedy prawie każda myśl, która przychodzi do głowy, koncentruje
się na tym co było, lub na tym co będzie. Twoje poczucie siebie zależy
całkowicie od przeszłości, która stworzyła twoją tożsamość, oraz od
przyszłości, która ma być jej wypełnieniem. Lęk, niepokój, trwoga, oczekiwanie,
żal, poczucie winy, gniew są zaburzeniami związanego z czasem stanu
świadomości.
Istnieją trzy sposoby, w jakich ego będzie traktowało chwilę obecną -
albo jako środek do celu, albo przeszkodę, albo wreszcie wroga. Przyjrzyjmy się
każdemu z tych przypadków. Jeśli, któryś z nich pojawi się w tobie, będziesz
mógł go rozpoznać i - zadecydować ponownie.
W najlepszym przypadku chwila obecna jest dla ego środkiem do celu.
Takie podejście przenosi cię do jakiegoś momentu w przyszłości, który jest
uważany za ważniejszy. Dzieje się tak pomimo faktu, iż jest to niczym więcej
niż myśl w głowie. Jakakolwiek rzeczywistość bowiem nadchodzi, zawsze dzieje
się w chwili obecnej. Innymi słowy nigdy nie jesteś w pełni tutaj, ponieważ
skupiasz się na próbach dostania się gdzie indziej.
Kiedy powyższy wzorzec jest bardziej akcentowany - a dzieje się tak w
sposób powszechny - chwila obecna zaczyna być traktowana jako przeszkoda, którą
trzeba pokonać. Oto przyczyna dla której niecierpliwość, frustracja i stres
stały się codzienną rzeczywistością wielu ludzi naszej cywilizacji. Toczące się
życie postrzegane jest generalnie jako 'problem', a człowiek, któremu przyszło
teraz żyć, zamieszkuje świat problemów, koniecznych do rozwiązania .Wtedy, jak
powszechnie się wydaje, będzie mógł dopiero żyć, będzie szczęśliwy i spełniony.
Niestety w miejsce jednego problemu pojawiają się kolejne. A dziać się tak
będzie tak dopóty, dopóki chwila obecna będzie traktowana jak przeszkoda do
pokonania. „Będę czymkolwiek chcesz, abym było" - mówi Życie lub TERAZ.
„Będę traktować cię w taki sposób w jaki ty traktujesz mnie. Jeśli postrzegasz
mnie jako problem, będę nim, jeśli traktujesz mnie jak przeszkodę - i nią się
stanę".
I wreszcie w najgorszym przypadku - co też nie jest odosobnione - moment
teraźniejszy może być traktowany jakby był wrogiem. Kiedy nienawidzisz tego co
robisz, kiedy narzekasz na swe otoczenie, lub warunki, kiedy przeklinasz
rzeczy, które się dzieją, lub już się wydarzyły, albo kiedy twój wewnętrzny
dialog wypełniają oskarżenia, zarzuty i to co powinno, lub nie powinno, wtedy spierasz
się z tym co jest, kłócisz się z tym stanem, który już się dzieje(?). Czynisz
Życie swoim wrogiem, a Życie odpowiada ci tym samym: „Chcesz wojny, więc ją
dostaniesz". Zewnętrzna rzeczywistość, która zawsze odzwierciedla twój
wewnętrzny stan, jest wtedy doświadczana jako wroga i nieprzyjazna.
Tak więc ważnym pytaniem, które powinieneś często sobie zadawać jest -
Jaka jest moja relacja z chwilą obecną? Bądź szczery i uważny w odnajdywaniu
odpowiedzi. Czy traktuję TERAZ tylko jako środek do celu, a może jako
przeszkodę czy wroga? Skoro teraźniejszy moment jest wszystkim co masz - a
ponieważ Życie nie jest oddzielne od TERAZ - pytanie to w rzeczywistości
oznacza: jaki jest mój związek z Życiem, jaki jest mój stosunek do Niego? To
pytanie jest doskonałym sposobem zdemaskowania ego w sobie i umiejscowienia się
w stanie Obecności. Pomimo tego, że pytanie to nie ucieleśnia prawdy absolutnej
(bowiem ostatecznie ja i chwila obecna to jedno), to jednak jest użyteczną
wskazówką i prowadzi we właściwym kierunku. Zadawaj je sobie często, aż do
momentu kiedy nie będziesz tego potrzebował.
Jak wyjść poza dysfunkcjonalny związek z chwilą obecną? Najważniejszą
rzeczą jest odkryć to w sobie - w swoich myślach i działaniach. W chwili kiedy
zauważasz, że twoja relacja z teraźniejszym momentem jest zaburzona - jesteś
obecny. To właśnie widzenie jest rozwijającą się Obecnością. W chwili, gdy
rozpoznajesz daną dysharmonię, zaczyna ona zanikać. Niektórzy ludzie śmieją się
głośno, kiedy to dostrzegają. Z tym widzeniem przychodzi moc wyboru - wyboru
mówienia tak dla TERAZ i czynienia z niego przyjaciela.
Paradoks czasu str. 204
Nie wnikając głębiej, obecna chwila jest tym 'co się dzieje'. Ponieważ
to co się dzieje ciągle się zmienia, wydaje się, że każdy dzień naszego życia
składa się z tysięcy momentów, w których wydarzają się przeróżne rzeczy. Czas
postrzegany jest jako nieskończone następstwo chwil - niektórych 'dobrych', a
niektórych 'złych'. A jednak, gdy spojrzeć wnikliwiej, przez pryzmat własnego
bezpośredniego doświadczenia, można odkryć, że wcale nie ma wielu chwil. Można
odkryć, że jest tylko i zawsze ten moment. Życie jest zawsze teraz. Całe twoje
życie rozwija się w tym nieustannym TERAZ. Nawet przeszłe i przyszłe chwile
istnieją tylko w pamięci czy wyobraźni - myślach, które pojawiają się tylko w
jedynej chwili, która jest, tej chwili.
Dlaczego wydaje się jak gdyby istniało wiele momentów? Ponieważ obecna
chwila mylona jest z tym, co się w niej dzieje, ze swoją zawartością.
Przestrzeń TERAZ mylona jest z tym, co wydarza się w tej przestrzeni. Mylenie
obecnej chwili z jej zawartością wytwarza nie tylko iluzję czasu, ale również
iluzję ego.
Mamy tu pewien paradoks. Z jednej strony jakże można zaprzeczyć
realności czasu? Potrzebujesz go, aby przejść z jednego miejsca na drugie, aby
przygotować posiłek, zbudować dom, przeczytać książkę. Potrzebujesz czasu, aby
się rozwijać, aby nauczyć się nowych rzeczy. Wydaje się, że wszystko cokolwiek
robisz zabiera czas. Wszystko niejako mu podlega i w końcu - jak określa to Szekspir:
„ten krwawy tyran, czas" - zabije cię. Można go porównać do wzburzonej
rzeki, która porywa cię ze sobą, albo do ognia, który wszystko pochłania.
Spotkałem niedawno kilku starych przyjaciół, rodzinę, których nie
widziałem już bardzo długo. Byłem zszokowany, gdy ich zobaczyłem. Przy
powitaniu prawie mi się wyrwało: „Czy jesteście chorzy? Co się stało? Kto wam
to zrobił? Matka, która chodziła o lasce, wydawała się skurczona. Jej twarz
pomarszczyła się jak stare jabłko. Jej córka, którą pamiętam jako pełną
entuzjazmu i młodzieńczej energii, wydawała się wypalona i wyeksploatowana
wychowaniem trójki dzieci. Wtedy przypomniałem sobie - minęło prawie
trzydzieści lat odkąd ostatnio ich widziałem. Czas zrobił to z nimi. Jestem
pewien, że oni byli podobnie zaskoczeni jak ja.
Wszystko wydaje się podlegać czasowi, ale to wszystko dzieje się właśnie
TERAZ. Oto paradoks. Gdziekolwiek nie skierujesz wzroku, napotkasz dowody na
istnienie czasu - gnijące jabłko, twoja twarz z lustra w łazience, w porównaniu
ze zdjęciem sprzed trzydziestu lat - ale nigdy nie znajdziesz dowodów
bezpośrednich. Nigdy nie doświadczysz czasu jako takiego. Doświadczasz tylko
obecnej chwili, albo raczej tego co się w niej dzieje. Jeśli podążysz tylko za
bezpośrednimi dowodami, wtedy czas nie istnieje, a TERAZ jest wszystkim co w
ogóle jest.
Eliminowanie czasu str. 206
Nie możesz uczynić stanu bez-ego przyszłym celem i potem działać w tym
kierunku. Wszystko co uzyskasz to rozczarowanie i zawód, więcej wewnętrznego
konfliktu, ponieważ zawsze będzie ci się wydawać, że jeszcze nie dotarłeś, że
nie 'osiągnąłeś' tego stanu. Gdy wolność od czasu jest twoim przyszłym celem,
dajesz sobie więcej czasu, a więcej czasu oznacza więcej ego. Przyjrzyj się
uważnie czy twoje duchowe poszukiwania nie są ukrytą formą ego. Nawet próby
pozbycia się swojego 'ja', poczucia siebie, mogą stać się zakamuflowanym
poszukiwaniem czegoś więcej, jeśli czynione są przyszłym celem. Dawanie sobie
więcej czasu jest dokładnie tym co oznacza - dawaniem swojemu 'ja' więcej czasu.
Czas, to znaczy przeszłość i przyszłość, jest tym, czym żyje fałszywie
wytworzona przez umysł jaźń, ego. Czas istnieje tylko w twoim umyśle. To nie
jest coś, co posiada obiektywną egzystencję 'na zewnątrz'. Jest to struktura
umysłu potrzebna do zmysłowego postrzegania, niezbędna co prawda do
praktycznych celów, ale ze wszech miar przeszkadzająca w poznaniu siebie. Czas
to poziomy wymiar życia, zewnętrzna warstwa rzeczywistości. Istnieje jednak i
pionowy wymiar głębi dostępny tylko przez portal obecnej chwili.
Tak więc zamiast dodawać sobie czasu, usuń go. Eliminacja czasu ze
świadomości to eliminacja ego. Jest to jedyna, prawdziwa duchowa praktyka.
Kiedy mówię o eliminacji czasu, nie mam oczywiście na myśli czasu
zegarowego, to znaczy takiego, którego używa się do celów praktycznych na
przykład zaplanowania podróży czy umówienia się na spotkanie. Byłoby prawie
niemożliwe funkcjonowanie w tym świecie bez czasu zegarowego. To o czym mówię,
to likwidacja czasu psychicznego, który jest egotyczną skłonnością naszego
umysłu do ciągłego zajmowania się przeszłością i przyszłością. Skłonnością,
która objawia się niechęcią do bycia w jedności z życiem, poprzez zgodę na
nieuniknione istnienie obecnej chwili.
Kiedykolwiek twoje nawykowe nie życiu, zamienia się w tak, kiedykolwiek
pozwalasz tej chwili być taką jaka jest, rozpuszczasz czas, a wraz z nim i ego.
Aby ego mogło przetrwać, musisz sprawić aby czas - przeszłość i przyszłość-
stał się ważniejszy niż ten moment. Ego nie potrafi tolerować przyjaźni z obecną
chwilą, z wyjątkiem krótkiego czasu, zaraz po tym, gdy dostało to czego
potrzebowało. Nic nie może usatysfakcjonować ego na dłużej. Jak długo rządzi
ono twoim życiem, są dwa sposoby pozostawania nieszczęśliwym. Jednym jest nie
dostawanie tego czego się pragnie. Drugim - otrzymywanie tego.
Cokolwiek jest, albo się wydarza, jest formą w jakiej przejawia się
TERAZ. Tak długo jak stawiasz temu wewnętrzny opór, forma, to znaczy świat,
jest nieprzekraczalną barierą, która oddziela cię od tego kim jesteś ponad formą,
oddziela cię od bez foremności jedynego Życia, którym jesteś. Kiedy wprowadzasz
wewnętrzne tak do formy, którą przyjmuje TERAZ, właśnie ta forma staje się
bramą do bez foremności. Rozdział pomiędzy światem a Bogiem zanika.
Gdy reagujesz przeciwko formie, którą życie przyjmuje w tej chwili, gdy
traktujesz TERAZ jako środek do celu, przeszkodę, lub wroga, wzmacniasz swoją
własną tożsamość, ego. Stąd jego reaktywność. Czym jest reaktywność? Bycie
uzależnionym od reakcji. Im bardziej jesteś reaktywny, tym bardziej wplątujesz
się w formę. Im bardziej identyfikujesz się z formą, tym silniejsze ego. Twoje
istnienie nie prześwieca już wtedy przez formę, albo tylko w minimalnym
stopniu.
Przez nie stawianie oporu formie, to w tobie co jest ponad formą, wyłania
się w tobie jako wszystko obejmująca Obecność, cicha moc, o wiele większa niż
krótkotrwałe utożsamienie z formą, osoba. Ona jest daleko głębiej tym, kim
jesteś, niż cokolwiek w świecie formy.
Wychodzenie poza ograniczenia str. 210
W życiu każdego człowieka przychodzi czas, gdy czuje potrzebę wzrostu i
ekspansji na poziomie formy. Dzieje się tak wtedy, gdy na przykład starasz się
przezwyciężyć ograniczenia takie jak słabość fizyczna czy braki finansowe. Może
to być również zyskiwanie nowych umiejętności i wiedzy, albo potrzeba by przez
jakieś kreatywne działanie wnieść coś nowego do świata - coś co będzie sprzyjać
życiu twojemu lub innych - fragment muzyki, dzieło sztuki, książka, usługa,
funkcja, biznes czy organizacja.
Kiedy jesteś obecny, kiedy twoja uwaga jest całkowicie w TERAZ, ta
Obecność wpłynie do tego co robisz i przetransformuje to. Będzie w tym jakość i
moc. Jesteś obecny, gdy w tym co robisz jest życie i radość, gdy to co robisz
nie jest tylko środkiem do celu (pieniądze, prestiż, sukces), ale jest
spełniające samo w sobie. I oczywiście nie możesz być obecny o ile nie
zaprzyjaźnisz się z obecną chwilą. To jest podstawa każdego efektywnego
działania, niesplamionego przez negatywizm.
Forma oznacza ograniczenie. A jesteśmy tutaj nie tylko po to, aby
doświadczać ograniczeń, ale by wzrastając w świadomości wykraczać ponad nie.
Niektóre ograniczenia mogą być przezwyciężone na poziomie zewnętrznym. Z innymi
będziesz musiał nauczyć się żyć. One mogą być przezwyciężone tylko wewnętrznie.
Każdy napotka je wcześniej czy później. Wewnętrzne ograniczenia albo będą
trzymać cię uwięzionego w egotycznych reakcjach, co pociągnie za sobą głęboką
nie szczęśliwość, albo pozwolą wznieść się ponad nie przez bezkompromisowe
poddanie się temu co jest. Tego właśnie w istocie mają cię nauczyć. Stan
świadomości pełen poddania otwiera pionowy wymiar w twoim życiu, wymiar głębi.
Wtedy coś z tego wymiaru pojawia się w świecie, coś nieskończonej wartości, co
w innym przypadku pozostałoby nie przejawione. Niektórzy ludzie, którzy poddali
się ciężkiemu ograniczeniu stali się uzdrowicielami lub duchowymi
nauczycielami. Inni pracują i służą, aby zmniejszyć ludzkie cierpienie, lub
wnieść jakiś kreatywny dar dla świata.
W późnych latach 70-tych zwykłem codziennie jadać lunch w barze
akademickim na Uniwersytecie Cambridge. Towarzyszył mi jeden lub dwójka
przyjaciół. Czasem przy pobliskim stole, razem z kilkoma osobami spożywał
posiłek mężczyzna na wózku. Pewnego dnia, gdy usiadł przy stoliku na przeciw,
nie mogłem się powstrzymać, by dokładniej mu się przyjrzeć. Byłem zaszokowany
tym co zobaczyłem. Teraz widziałem to wyraźnie. On był praktycznie całkiem
sparaliżowany. Ciało było zdeformowane, a głowa stale pochylona do przodu.
Jedna z towarzyszących mu osób starannie podawała mu jedzenie do ust. Duża
część jednak wylatywała i trzeba ją było łapać na osobny talerzyk. Od czasu do
czasu ten przykuty do wózka mężczyzna wydawał jakieś niezrozumiałe, podobne do
bełkotu dźwięki. Co dziwne osoba, która była blisko zdawała się to rozumieć i
tłumaczyć pozostałym.
Jakiś czas potem zapytałem przyjaciela czy zna tego chorego mężczyznę.
„Oczywiście"- odpowiedział - „to profesor matematyki, a ludzie mu
towarzyszący to jego studenci. On cierpi na porażenie mózgowe, które w
postępujący sposób paraliżuje każdą część jego ciała. Z tego co wiem dawano mu
jakieś pięć lat życia. To chyba najokrutniejszy los jaki może przypaść ludzkiej
istocie".
Kilka tygodni później, gdy wychodziłem z budynku, on akurat wjeżdżał.
Gdy trzymałem drzwi, aby wózek mógł przejechać, nasze spojrzenia spotkały się.
Ze zdziwieniem spostrzegłem, że jego oczy były jasne. Nie było w nich śladu
nieszczęścia. Wiedziałem od razu, że porzucił opór. Żył w zawierzeniu.
Kilka lat później, kiedy kupowałem gazetę, ze zdumieniem zobaczyłem jego
zdjęcie na tytułowej stronie popularnego, międzynarodowego czasopisma. Nie
tylko wciąż żył, ale do tego czasu stał się najwybitniejszym fizykiem
teoretycznym świata. Tak, to był Stephen Hawking. Czytając artykuł o nim
znalazłem słowa, które potwierdziły moją obserwację dokonaną wtedy, kiedy
patrzyliśmy sobie w oczy. Reasumując swoje życie powiedział: (teraz przy pomocy
syntezatora mowy) - „Kto mógłby życzyć sobie więcej?"
Świadome cierpienie str. 101
Jeśli masz małe dzieci, ofiaruj im pomoc, ochronę i przewodnictwo
najlepsze jakie możesz, lecz co ważniejsze daj im przestrzeń - przestrzeń by
mogły być. Dzieci przychodzą na ten świat przez ciebie, ale nie są 'twoje'.
Przyjmowanie, że wiesz co jest dla nich najlepsze może być prawdziwe kiedy są bardzo
małe, jednak im stają się starsze, przestaje być aktualne. Im więcej masz
oczekiwań jak powinno wyglądać ich życie, tym bardziej utkwiłeś w umyśle,
zamiast być dla nich obecnym. Tak czy owak na pewno popełnią błędy i doświadczą
cierpienia tak jak wszyscy ludzie. To co uważasz za ich błąd może tak wyglądać
tylko z twojej perspektywy. To co dla ciebie jest pomyłką może być dla nich
dokładnie tym, co muszą przejść lub doświadczyć. Daj im więc tyle pomocy i
przewodnictwa ile potrafisz, lecz miej świadomość, że będziesz musiał pozwolić
na popełnianie błędów, kiedy zaczną osiągać dorosłość. Czasami będziesz również
musiał pozwolić im cierpieć. Cierpienie może ich dotknąć zupełnie z
zaskoczenia, lub jako wynik wcześniejszych pomyłek.
Czy nie byłoby cudownie gdybyś mógł oszczędzić dzieciom całego
cierpienia? Nie, nie byłoby. To nie pozwoliłoby im się rozwijać. Pozostałyby
płytkie i stale utożsamiające się z zewnętrzną formą rzeczy. Cierpienie
prowadzi do głębi. Paradoksem jest, że z jednej strony przyczyną cierpienia
jest identyfikacja z formą, a z drugiej niszczy ono to utożsamienie. Mnóstwo
bólu pochodzi od ego, lecz w rezultacie cierpienie je rozpuszcza. Dzieje się
tak jednak wtedy, gdy cierpisz świadomie.
Przeznaczeniem ludzkości jest wyjść ponad cierpienie, lecz nie w sposób
jaki myśli ego. Jednym z błędnych jego założeń, jednym z filarów jego istnienia
jest bowiem wierzenie - 'nie powinienem cierpieć'. Czasami ta myśl przenosi się
na kogoś innego - 'moje dzieci nie powinny cierpieć' . Ta myśl sama w sobie
leży u korzeni cierpienia i w istocie je potęguje. Cierpienie ma szlachetny cel
- ewolucję świadomości i wypalenie ego. Człowiek na krzyżu jest archetypowym
tego przykładem - jest każdym mężczyzną i każdą kobietą. Tak długo jak opierasz
się cierpieniu spowalniasz cały proces, ponieważ opór tworzy więcej ego do
wypalenia. Z drugiej strony, jeśli zaakceptujesz cierpienie, które i tak już
się dzieje wszystko ulega przyspieszeniu, ponieważ cierpisz świadomie. Możesz i
potrafisz przyjąć zarówno własne cierpienie jak i ból bliskich ci osób. W
trakcie świadomego cierpienia następuje przeistoczenie - ogień bólu staje się
światłem świadomości.
Ego mówi - 'nie powinienem cierpieć' - i sama ta myśl sprawia, że
cierpisz dużo bardziej. W istocie to wypaczenie prawdy, która jest zawsze
paradoksalna. W tym przypadku brzmi ona - musisz powiedzieć cierpieniu 'tak',
zanim wykroczysz ponad nie.
Nie szczęśliwość w tle str. 112
Ego tworzy oddzielenie a oddzielenie tworzy cierpienie. Ego jest zatem
wyraźnie patologiczne. Poza oczywistymi jego przejawami takimi jak gniew czy
nienawiść istnieje mnóstwo subtelnych form negatywizmu, które są tak
powszechne, że nie są zwykle rozpoznawane jako takie. Dla przykładu są to -
niecierpliwość, irytacja, nerwowość, poczucie, że ma się wszystkiego dość.
Wszystkie te formy tworzą coś co można by określić jako nie szczęśliwość w tle,
rodzaj podskórnego szumu - stan, który nieustannie dominuje u większości ludzi.
Musisz być w najwyższym stopniu czujny i absolutnie obecny, aby móc to odkryć i
zauważyć w sobie. Kiedykolwiek zdajesz sobie sprawę z tych stanów - to moment
przebudzenia, nie identyfikacji z umysłem.
Jednym z bardziej powszechnych, negatywnych stanów, który właśnie z
racji swej powszechności łatwo przeoczyć to wszechobecne poczucie
niezadowolenia, które najlepiej można opisać jako pojawiająca się gdzieś w tle
pretensja. Może ona dotyczyć zarówno czegoś konkretnego jak i niekonkretnego.
Wiele osób spędza w tym stanie większą część swojego życia. Tak bardzo się z
tym identyfikują, że nie są już w stanie stanąć obok i zobaczyć tego. Za tym
uczuciem, kryją się pewne nieświadomie utrzymywane przekonania lub myśli.
Ludzie produkują te myśli, dokładnie w ten sam sposób jak śnią sny, gdy śpią.
Mówiąc inaczej nie zdają sobie sprawy z ich wytwarzania, podobnie jak śpiący
nie wie, że śni.
Oto kilka z bardziej powszechnych, nieświadomych myśli, które zasilają
poczucie niezadowolenia, wewnętrznej pretensji. Celowo usunąłem z nich
konkretną treść, tak aby pozostała tylko sama struktura. W ten sposób są
bardziej widoczne i czytelne. Kiedykolwiek w twym życiu pojawi się w tle nie
szczęśliwość (lub nawet na pierwszym planie) będziesz mógł to rozpoznać
wstawiając do tych myśli własną treść, zgodnie z osobistą sytuacją.
„Jest coś co powinno się wydarzyć w moim życiu, zanim będę szczęśliwy,
spełniony, zanim odnajdę pokój. Żałuję, że to się jeszcze nie zdarzyło. Być
może moje niezadowolenie sprawi, że kiedyś się to wydarzy."
„Coś wydarzyło się w przeszłości, co nie powinno się wydarzyć i czuję z
tego powodu niezadowolenie. Gdyby to nie miało miejsca, mógłbym łatwo odnaleźć
spokój"
„Właśnie teraz wydarza się coś takiego, co nie powinno się dziać. To
powstrzymuje mnie od bycia szczęśliwym, spokojnym i zadowolonym".
Często te nieświadome przekonania skierowane są do jakiejś osoby i
wówczas 'dzianie się' zamienia się na 'działanie'.
„Powinieneś zrobić to czy tamto, abym ja mógł odnaleźć pokój. Żałuję, że
jeszcze tego nie zrobiłeś. Być może moje niezadowolenie sprawi, że to
zrobisz"
„Powiedziałeś lub zrobiłeś (albo nie udało ci się zrobić) coś w
przeszłości i to powstrzymuje mnie od spełnienia. Z tego powodu nie mogę
odnaleźć spokoju."
„To co robisz, lub czego nie robisz teraz nie pozwala mi być
szczęśliwym. Przez ciebie nie mogę być zadowolony.
Sekret szczęścia str. 114
Wszystkie powyższe przekonania i myśli nie rozpoznane wtedy, gdy się
pojawiają, mylimy z rzeczywistością. A w istocie są tylko fałszywymi
historiami, tworzonymi przez ego, które chce nas przekonać, że są powody abyśmy
właśnie teraz nie mogli odnaleźć pokoju i spełnienia. Trwanie w pokoju i bycie
tym kim jesteśmy, bycie sobą, to w istocie jedno i to samo. Ego zaś podszeptuje
- może w jakiejś nieokreślonej chwili w przyszłości odnajdę pokój - jeśli
wydarzy się to lub tamto, zdobędę coś, lub kogoś albo stanę się kimś. Może też
mówić - nie mogę być szczęśliwy, ponieważ to czy tamto wydarzyło się w
przeszłości. Posłuchajcie historii, które opowiadają ludzie. Wszystkim można
nadać jeden tytuł: „Dlaczego nie mogę odnaleźć pokoju i spełnienia teraz".
Ego nie wie, że jedyna chwila, aby poczuć prawdziwą radość jest TERAZ. Cóż, nie
wie, a może boi się tego odkryć. W istocie bowiem, pokój odnaleziony w chwili
obecnej jest jego końcem.
Jak odnaleźć pokój w TERAZ? Przez bycie w pokoju z teraźniejszym
momentem. Chwila obecna to pole, na którym wydarza się gra życia. Nie może się
dziać gdziekolwiek indziej. Kiedy będziesz już w zgodzie z chwilą obecną,
zauważ co się wydarza, co możesz wybrać albo zrobić, a raczej jak życie
'działa' przez ciebie. Są trzy słowa, które przekazują sekret sztuki życia,
sekret wszelkiego sukcesu i szczęścia - JEDNOŚĆ Z ŻYCIEM. Bycie w jedności z
życiem, to bycie w jedności z TERAZ. Zdajesz sobie wtedy sprawę, że w
rzeczywistości nie ty przeżywasz swe życie, ale to życie 'przeżywa' ciebie.
Życie jest tancerzem, a ty tańcem.
Ego uwielbia swoje użalanie się nad rzeczywistością. A co to jest
rzeczywistość? Cokolwiek jest. Budda nazywał to tatata - takością życia, co nie
jest niczym więcej niż takością tej chwili. Opór wobec takości jest jedną z
głównych cech ego. Wytwarza negatywizm na której się rozwija, nie szczęśliwość,
którą kocha. W ten sposób, opierając się temu co jest, sprawiasz - nie wiedząc
nawet o tym - że ty i inni cierpią, że tworzysz piekło na ziemi. Kreowanie cierpienia
bez wiedzy o tym to esencja nieświadomego życia, to bycie całkowicie w uchwycie
ego. Stopień niezdolności ego do rozpoznania siebie i zobaczenia co wyprawia
jest wstrząsający i niewiarygodny. Będzie robić dokładnie to samo, za co
potępia innych i nie widzieć tego. Gdy zwraca się na to uwagę, będzie używać
gniewnego zaprzeczenia, przebiegłych argumentów, samo usprawiedliwiania się,
aby tylko wypaczyć fakty. Zobaczcie: ludzie to robią, korporacje to robią,
rządy to robią. Kiedy to nie działa ego ucieka się do krzyku, a nawet przemocy
fizycznej. Wyślijcie żołnierzy! Możemy teraz zrozumieć głęboką mądrość w
słowach Jezusa na krzyżu: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią".
Aby zakończyć niedolę, która dotyka ludzką rasę od tysięcy lat, musisz
rozpocząć od siebie i wziąć odpowiedzialność za swój wewnętrzny stan w każdej
chwili. To znaczy w TERAZ. Zapytaj sam siebie - Czy jest jakiś negatywizm we
mnie w tej chwili? Bądź czujny i uważny wobec swych myśli i emocji. Zauważaj
zwłaszcza różne przejawy nie szczęśliwości w tle, które opisałem wcześniej -
niezadowolenie, nerwowość, poczucie, że ma się czegoś dość etc. Bądź świadomy
myśli, które zdają się usprawiedliwiać lub wyjaśniać tę nie szczęśliwość, a w
istocie ją powodują. W chwili gdy stajesz się świadomy jakiegoś negatywnego
stanu w sobie to nie oznacza, że poniosłeś porażkę. Wręcz przeciwnie! Odniosłeś
sukces. Bowiem do czasu, gdy pojawi się taka świadomość tkwisz w utożsamieniu z
wewnętrznymi stanami, a taka identyfikacja to nic innego jak ego. Wraz ze
świadomą uwagą wyzwalasz się z identyfikacji z myślami, emocjami i reakcjami. I
nie chodzi tu o ich wypieranie czy zaprzeczanie. Myśli, emocje i reakcje są
rozpoznawane jako takie i w tym momencie rozpoznania nie dochodzi już do
automatycznej identyfikacji. W twoim poczuciu siebie, tego kim w istocie jesteś
następuje subtelna, ale wielka przemiana. Wcześniej byłeś myślami, emocjami i
reakcjami - teraz zaś jesteś uważną, świadomą Obecnością, która jest świadkiem
wszystkich stanów i obiektów.
„Kiedyś uwolnię się od ego". Kto to mówi? Ego. Uwolnienie od ego
wcale nie jest wielką rzeczą, wręcz powiedziałbym, że małą. Wystarczy jeśli
będziesz świadomy swoich myśli i emocji wtedy, gdy się dzieją. W istocie to nie
jest żadne 'działanie' tylko 'widzenie'. A więc prawdą jest, że nie możesz
zrobić nic, aby uwolnić się od ego. Gdy ta przemiana - od myślenia do
świadomości - wydarza się inteligencja dużo wspanialsza, niż przebiegłe ego
zaczyna działać w twoim życiu. Emocje a nawet myśli, dzięki świadomości stają
się bezosobowe. Ich nieosobowa natura zostaje rozpoznana. Nie ma w nich już
więcej poczucia siebie. One są po prostu ludzkimi emocjami, ludzkimi myślami.
Cała twoja życiowa historia, która ostatecznie jest tylko opowieścią, zlepkiem
myśli i emocji, staje się drugorzędna i nie zajmuje już więcej pierwszego planu
świadomości. Nie kreuje już dłużej podstawy dla twojego poczucia siebie. Jesteś
światłem Obecności, świadomością, która jest ważniejsza i głębsza niż
jakiekolwiek myśli czy emocje.
Zagubiony pierścień str. 38
W czasie gdy widywałem się z ludźmi jako doradca i duchowy nauczyciel,
odwiedzałem dwa razy w tygodniu kobietę, której ciało było zaatakowane przez
raka. Była to nauczycielka w średnim wieku. Lekarze dawali jej nie więcej niż
kilka miesięcy życia. Czasami w trakcie naszych spotkań wymienialiśmy kilka
słów, jednak najczęściej siedzieliśmy po prostu w milczeniu. Kiedy to
robiliśmy, ona mogła doświadczyć pierwszych przebłysków cichego bezruchu
wewnątrz siebie, stanu, który wcześniej nie mógł zaistnieć podczas jej
zapracowanego, nauczycielskiego życia.
Kiedy pewnego dnia przyjechałem do niej, była w stanie wielkiego
wzburzenia i stresu. „Co się wydarzyło?" - zapytałem. Okazało się, że
zniknął jej diamentowy pierścień, pamiątka o wielkiej wartości zarówno
materialnej, jak i sentymentalnej. Kobieta była pewna, że został skradziony
przez opiekunkę, która codziennie przychodziła do niej na parę godzin.
Wyrzucając z siebie emocje mówiła, że nie rozumie, jak ktoś może być tak
nieczuły i pozbawiony serca, aby jej to zrobić. Zapytała mnie, czy powinna
wpierw porozmawiać z opiekunką, czy od razu zadzwonić na policję. Powiedziałem,
że nie mogę jej powiedzieć co zrobić, ale poprosiłem, aby przez chwilę
zastanowiła się nad wartością zagubionego przedmiotu w obliczu tego momentu
życia, w którym teraz się znajduje. „Nic nie rozumiesz" - odpowiedziała.
„To był pierścień mojej babki. Nosiłam go każdego dnia, zanim zachorowałam i
moje ręce stały się zbyt spuchnięte, aby go zakładać. To dla mnie coś więcej
niż zwykła ozdoba. Jak mogę się nie złościć?"
Szybkość jej odpowiedzi, gniew i obronny ton w głosie wskazywały, że nie
była jeszcze dość obecna, aby skierować uwagę do wewnątrz, oddzielić reakcję od
samej sytuacji i obserwować je obie. Wzburzenie i defensywna postawa były
oznakami, że ego wciąż przez nią przemawiało. Powiedziałem: „Zadam ci teraz
kilka pytań, lecz zamiast od razu odpowiadać na nie, sprawdź czy potrafisz
poszukać odpowiedzi w sobie. Zrobię małą przerwę po każdym pytaniu. Kiedy
przyjdzie odpowiedź, nie musi się pojawić w formie słów". Kobieta zgodziła
się i odparła, że jest gotowa słuchać. Zapytałem: „Czy zdajesz sobie sprawę, że
być może całkiem niedługo i tak będziesz musiała rozstać się ze swoim
pierścieniem? Jak dużo czasu jest ci potrzebne, zanim będziesz gotowa go
porzucić? Czy będzie 'ciebie' mniej, kiedy go zostawisz? Czy to, kim jesteś,
zostało umniejszone przez tę stratę?" Nastało kilka minut milczenia po
ostatnim pytaniu.
Kiedy znowu zaczęła mówić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i wydawała
się być spokojniejsza. „Ostatnie pytanie uświadomiło mi coś ważnego. Najpierw
udałam się po odpowiedź do umysłu, który powiedział - 'tak, oczywiście zostałaś
umniejszona'. Wtedy zapytałam siebie jeszcze raz - 'czy to, kim jestem, zostało
uszczuplone?' Tym razem próbowałam raczej poczuć odpowiedź niż ją wymyślić. I
nagle mogłam doświadczyć moją JEST-NOŚĆ. Nigdy wcześniej tak się nie czułam.
Jeśli potrafię czuć to JA JESTEM tak mocno, oznacza to, że ono nie doznało
żadnego uszczerbku. Ciągle jeszcze to czuję, coś pełnego pokoju, a równocześnie
tak bardzo żywego."
„To jest radość Istnienia" - powiedziałem. „Możesz ją czuć tylko
wtedy, gdy wydostaniesz się na zewnątrz swej głowy. Istnienie musi być
odczuwane. Nie może być 'myślane'. Ego nic o nim nie wie, bo samo jest zlepkiem
myśli. Pierścień był tak naprawdę w twojej głowie jako myśl, którą pomyliłaś z
poczuciem tego, kim jesteś. Pomyślałaś, że JA JESTEM albo jakaś jego część
tkwiły w pierścieniu.
Czegokolwiek szuka ego i do czego się przywiązuje, to tylko substytuty
Istnienia, którego ono nie potrafi pojąć i odczuć. Owszem, możesz szanować i
troszczyć się o rzeczy, lecz jeśli się do nich przywiążesz, wiedz, że to ego. W
istocie tak naprawdę nigdy nie przywiązujesz się do przedmiotów, a tylko do
myśli, w których wiele jest 'ja', 'mnie' czy 'moje'. Kiedy całkowicie
zaakceptujesz stratę, wykraczasz ponad ego i to kim jesteś, owo JA JESTEM,
które jest świadomością samą w sobie, wyłania się."
Kobieta powiedziała: „Teraz pojmuję coś, co powiedział Jezus, a czego
sensu nigdy wcześniej nie rozumiałam: 'Jeśli ktoś weźmie ci koszulę, oddaj mu i
płaszcz.'"
„To prawda" - odparłem. „To nie znaczy, że nie powinnaś teraz
zamykać na klucz swoich drzwi. Oznacza to tylko tyle, że czasami oddawanie
rzeczy jest aktem dużo większej mocy niż chronienie ich, chowanie i
przywiązywanie się."
W ostatnich tygodniach życia, kiedy ciało słabło, kobieta stawała się
coraz bardziej przeźroczysta, jakby to światło przeświecało przez nią. Wiele ze
swojego majątku oddała innym, a część opiekunce, o której myślała, że ukradła
jej pierścień. Z każdym takim aktem jej radość pogłębiała się.
Kiedy zadzwoniła jej matka, aby powiadomić o śmierci córki, wspomniała
też, że po jej zgonie odnalazł się zagubiony pierścień. Był w szafce na
lekarstwa w łazience. Czy to zwróciła go opiekunka czy był tam przez cały czas
- tego nikt nigdy już się nie dowie. Jedno jest jednak pewne - Życie przyniesie
ci każde doświadczenie, które jest najbardziej pomocne dla ewolucji twej
świadomości. A skąd będziesz wiedział, jakiego doświadczenia potrzebujesz?
Stąd, że jest to, co jest ci dane przeżywać w tym właśnie momencie.
Czy jest więc czymś niewłaściwym duma ze swych posiadłości lub
odczuwanie zawiści wobec ludzi, którzy mają więcej niż ty? Nie. Poczucie dumy,
potrzeba by się wyróżnić, jawne wywyższanie własnego 'ja' poprzez 'więcej niż'
czy umniejszanie, poprzez 'mniej niż', nie jest ani dobre ani złe - to ego. Ego
nie jest złe, jest nieświadome. Kiedy obserwujesz je w sobie, zaczynasz
wykraczać ponad. Nie bierz ego zbyt serio. Kiedy odkryjesz w sobie egotyczne
zachowanie - uśmiechnij się. Czasem nawet możesz roześmiać się w głos. Jak
ludzkość mogła dać się nabierać przez tak długi czas? Nade wszystko jednak
wiedz, że ego nie jest czymś osobistym. Nie jest ono tym, kim naprawdę jesteś.
Jeśli rozpatrujesz ego jako swój osobisty problem, generujesz go coraz więcej.
Odczuwanie wewnętrznego ciała str. 52
Chociaż identyfikacja z ciałem jest jednym z podstawowych przejawów ego,
dobrą nowiną jest to, że jest to również coś, co najłatwiej przekroczyć.
Dokonać tego można nie przez próby przekonania siebie, że nie jesteśmy swoim
ciałem, ale przez przesunięcie uwagi z zewnętrznej formy ciała i myśli o nim -
piękne, brzydkie, mocne, słabe, za grube, za chude - w stronę uczucia
żywotności (aliveness) w nim. Nie ma znaczenia, w jaki sposób ciało manifestuje
się na zewnętrznym poziomie, poza materialną formą istnieje jako intensywne
pole życiowej energii.
Jeśli nie jesteś ugruntowany w tej świadomości wewnętrznego ciała, zamknij
oczy na moment i dowiedz się, czy jest życie w twoich rękach. Nie pytaj o to
umysłu. On zawsze powie: „Nic nie czuję". Doda prawdopodobnie do tego:
„Daj mi coś bardziej interesującego do rozmyślania". Tak więc zamiast
pytać umysłu, bezpośrednio skieruj uwagę na ręce.
Rozumiem przez to, abyś stał się świadomym tego subtelnego uczucia
żywotności w nich. Ono tam jest. Powinieneś tylko pójść tam ze swoją uwagą i
dostrzec to. Na początku możesz mieć tylko słabe odczucie mrowienia, ale jeśli
utrzymasz uwagę dłużej to uczucie pulsującej żywotności pogłębi się. Niektórzy
ludzie nie będą nawet musieli zamykać oczu. Będą w stanie odczuwać 'wewnętrzne
dłonie' w tym samym czasie, gdy to czytają. Później przenieś uwagę na stopy i
utrzymuj ją tam około minutę. Następnie zacznij odczuwać ręce i stopy w tym
samym czasie. Potem uświadom sobie inne części ciała - nogi, ramiona, brzuch,
klatkę piersiową - aż do czasu, gdy zdasz sobie sprawę z wewnętrznego ciała
jako całościowego odczucia pulsującej żywotności.
To, co określam mianem 'wewnętrznego ciała', to w istocie nie ciało, ale
pole energii, pomost pomiędzy formą i bez foremnością. Spraw, aby odczuwanie
wewnętrznego ciała stało się twoim zwyczajem. Rób to tak często, jak tylko
możesz. Po pewnym czasie nie będzie nawet konieczne zamykanie oczu. Sprawdź
wtedy, czy możesz na przykład jednocześnie odczuwać wewnętrzne ciało i słuchać
innej osoby. To zakrawa na paradoks - gdy jesteś w kontakcie z wewnętrznym
ciałem, nie identyfikujesz się więcej z jego fizycznym odpowiednikiem, nie
utożsamiasz się z umysłem. Inaczej mówiąc nie identyfikujesz się z formą, ale
poruszasz się w kierunku bez foremności. Możemy określić to również Istnieniem.
Oto twoja esencjonalna tożsamość. Świadomość wewnętrznego ciała nie tylko
zakotwicza cię w obecnej chwili, to również sposób wyjścia z więzienia, jakim
jest ego. Pobudza ona również i wzmacnia system immunologiczny, a tym samym
zdolność ciała do uzdrawiania siebie.
Pokój, który przekracza zrozumienie str. 56
Istnieje wiele relacji ludzi na temat pojawiania się nowego wymiaru
świadomości, jako rezultatu tragicznej straty w jakimś okresie ich życia.
Niektórzy stracili cały dobytek, inni swoje dzieci czy małżonków, pozycję
społeczną, reputację czy wreszcie fizyczne zdrowie. W niektórych przypadkach,
na przykład podczas wojny, dochodziło do utraty większości tych atrybutów.
Możemy tu mówić o sytuacji krańcowej. Ludzie tracili wszystko i zostawali z
niczym. Z czymkolwiek się identyfikowali, cokolwiek dawało im poczucie siebie,
zostało zabrane. Wtedy nagle, w niewytłumaczalny sposób, ich udręka czy też
dojmujący lęk, który początkowo odczuwali, ustępował świętemu odczuciu
Obecności, głębokiemu pokojowi, pogodzie ducha i całkowitej wolności od lęku.
To zjawisko musiało być znane już świętemu Pawłowi, który jako pierwszy użył
określenia - 'pokój, który przekracza wszelkie zrozumienie'. W istocie to
niezwykły stan, który wydaje się nie mieć żadnego uzasadnienia, sensu, ani
logiki. Ludzie, którym dane było go doświadczyć, pytali sami siebie - jak to możliwe,
że w obliczu takiej tragedii odczuwam pokój i ukojenie?
Odpowiedź staje się prosta, gdy już uświadomisz sobie, czym jest ego i
jakie są metody jego działania. Gdy formy, z którymi się identyfikujesz, a
które dają ci poczucie siebie, załamują się, albo są zabrane, doprowadza to do
upadku ego, ponieważ mówiąc najprościej jest ono identyfikacją z formą. Gdy
tracimy to, z czym moglibyśmy się utożsamić - kim jesteśmy? Gdy formy wokół
ciebie umierają, albo zbliża się twoja śmierć, poczucie Jest-ności, JA JESTEM
zostaje uwolnione od uwikłania w formę, obiekty - Duch wyzwala się ze swego
uwięzienia w materii. Uświadamiasz sobie swoją esencjonalną tożsamość jako bez
foremną, wszystko obejmującą Obecność, Istnienie, z którego biorą początek
wszelkie formy, wszelkie tożsamości. Uświadamiasz sobie swoją prawdziwą naturę
jako świadomość samą w sobie, a nie to, z czym ta świadomość się identyfikuje.
To właśnie jest pokój Boży. Ostateczna Prawda dotycząca tego, kim jesteś, to
nie ja jestem tym czy owym, ale JA JESTEM.
Jednak nie każdy, kto doświadcza wielkiej straty, odczuwa to wewnętrzne
przebudzenie, zerwanie identyfikacji z formą. Niektórzy niemal natychmiast
tworzą nowy mentalny obraz czy myślową formę, w której widzą siebie jako ofiarę
okoliczności, innych ludzi, niesprawiedliwego losu lub Boga. Ta myślowa forma i
emocje, które ze sobą niesie - gniew, uraza, żal, użalanie się nad sobą -
natychmiast zajmują miejsce wszystkich innych identyfikacji, które upadły na
skutek straty. Mówiąc inaczej, ego szybko znajduje nową formę. Fakt, że ta nowa
forma jest równie głęboko nieszczęśliwa, zbytnio go nie zajmuje - tak długo,
jak może, cieszy się nową identyfikacją: dobrą lub złą. W rzeczywistości to
'nowe ego' jest bardziej ciasne, sztywne, ograniczające niż to poprzednie.
Kiedykolwiek pojawia się jakaś tragiczna strata lub sytuacja, możliwe są
tylko dwa zachowania - albo stawiasz opór, albo się poddajesz, zawierzasz. W
rezultacie w obliczu krańcowych sytuacji jedni stają się bardzo zgorzkniali,
urażeni lub dotknięci, inni - współczujący, mądrzy i kochający. Poddanie się,
zawierzenie oznacza wewnętrzną akceptację tego, co jest. Jesteś otwarty na
życie i to, co ze sobą niesie. Opór zaś to wewnętrzny skurcz, utwardzenie
skorupy ego. Stajesz się zamknięty. Jakiekolwiek działanie podejmujesz w stanie
wewnętrznego oporu (co możemy określić też negatywizm), stworzy jeszcze więcej
oporu również na zewnątrz i wszechświat nie będzie po twojej stronie, życie nie
będzie pomocne. Gdy zasłony są opuszczone, słońce nie może oświetlić pomieszczenia.
Kiedy wewnętrznie się poddajesz, zawierzasz, otwiera się nowy wymiar
świadomości. Jeśli będzie wtedy możliwe albo potrzebne działanie, pozostanie
ono w jedności i harmonii z całością - wspierane przez twórczą inteligencję nie
uwarunkowanej świadomości, z którą jednoczysz się w stanie wewnętrznej
otwartości. Okoliczności i ludzie staną się pomocni i chętni do współdziałania.
Wydarzy się wiele zbiegów okoliczności i pozornych przypadków. Jeżeli natomiast
w danym przypadku żadne działanie nie będzie możliwe, spoczniesz w pokoju i
wewnętrznym nieporuszeniu, które przyjdą wraz z poddaniem. Będziesz odpoczywał
w Bogu.
Ponad ego - twoja prawdziwa tożsamość str. 77
Kiedy ego jest w stanie 'wojny', wiedz, że to nic więcej jak iluzja,
która walczy o przetrwanie. Iluzja, która myśli, że jest tobą. Na początku to
wcale nie jest łatwe trwać jako świadek, jako świadoma Obecność, wtedy gdy ego
za wszelką cenę chce przetrwać, albo został uruchomiony jakiś mocny wzorzec
emocjonalny z przeszłości. Jednak gdy dane ci będzie tego doświadczyć, gdy
zasmakujesz tego, będziesz wzrastał w mocy Obecności, a ego rozluźni swój
uchwyt na tobie. W ten sposób moc, która jest dużo większa niż umysł i ego
wkroczy w twoje życie. Wszystko co konieczne, aby uwolnić się od ego to być
świadomym, ponieważ świadomość i ego nie mogą współistnieć, są nie do
pogodzenia. Świadomość jest mocą, która ukryta jest w chwili obecnej. Dlatego
możemy nazywać ją Obecnością. Ostatecznym celem ludzkiej egzystencji - który
jest również twoim celem - jest wniesienie tej mocy do świata. Z tego powodu
bycie wolnym od ego nie może być celem, który ma być osiągnięty w jakimś
nieokreślonym punkcie w przyszłości. Tylko Obecność może uwolnić cię od ego, a
możesz być obecnym tylko TERAZ, nie wczoraj, ani jutro. Tylko Obecność może
rozpuścić przeszłość, która jest w tobie i przez to przemienić twój stan
świadomości.
Czym jest duchowa świadomość, duchowe urzeczywistnienie? Wiarą, że
jesteś duchem? Nie. Bo to tylko myśl. Co prawda trochę bliższa prawdy niż ta, która
twierdzi, że jesteś tym co zapisane w akcie urodzenia, ale jednak myśl. Duchowa
świadomość to widzieć jasno, że to co postrzegam, doświadczam, myślę, lub czuję
nie jest ostatecznie tym kim jestem, że nie mogę odnaleźć siebie we wszystkich
tych rzeczach, które nieustannie przemijają. Budda był prawdopodobnie pierwszą
ludzką istotą, która zobaczyła to tak wyraźnie i dlatego to co określał jako
anata (brak jaźni), stało się jednym z centralnych punktów jego nauczania.
Podobnie Jezus kiedy mówił - „zaprzyj się samego siebie" - miał na myśli
negację (a przez to wyeliminowanie) iluzji odrębnej jaźni. Gdyby ta odrębna
jaźń - ego - była naprawdę tym, kim jestem, absurdem byłoby 'zapieranie' się
jej.
To co pozostaje to światło świadomości, w której wszelka percepcja,
doświadczenia, myśli czy uczucia przychodzą i odchodzą. Oto prawdziwe JA,
Istota, która jest dużo głębiej. Kiedy rozpoznaje to w sobie, cokolwiek wydarza
się w życiu nie ma już absolutnej, lecz tylko relatywną wartość. Można to
szanować, ale traci swą powagę. Ostatecznie bowiem jedyna rzecz, która ma
znaczenie to - czy czuję przez cały czas swoją prawdziwą Istność, to JA JESTEM,
w tle dziejącego się życia? Aby ująć to dosadniej - czy jestem w stanie poczuć,
że JESTEM tym kim JESTEM w tym momencie? Czy jestem w stanie zobaczyć swoją
prawdziwą tożsamość jako świadomość samą w sobie? A może zatracam się w tym co
się wydarza, zatracam się w umyśle, w świecie?
Obecność str. 164
Kiedyś przyszła do mnie kobieta w wieku około 30 lat. W momencie
przywitania wyczułem ból, skrywany za uprzejmym i sztucznym uśmiechem. Zaczęła
opowiadać swoją historię i w przeciągu paru chwil ten uśmiech zamienił się w
grymas bólu. Pojawił się niekontrolowany szloch. Powiedziała, że czuje się
samotna i niespełniona. Było w tym wiele gniewu i smutku. Już jako dziecko
została wykorzystana przez używającego fizycznej przemocy ojca. To pozwoliło
szybko się zorientować, że jej ból nie był spowodowany obecnymi sytuacjami i
warunkami, ale tworzyło go wyjątkowo ciężkie ciało bolesne. Ono stało się
filtrem, przez które postrzegała całą życiową sytuację. Dziewczyna nie była już
w stanie widzieć zależności pomiędzy emocjonalnym bólem i myślami, całkowicie
identyfikując się z obydwoma. Nie dostrzegała, że stale karmiła ciało bolesne
swoimi myślami. Innymi słowy, żyła z ciężarem głęboko nieszczęśliwego ja. Z
drugiej strony, na pewnym poziomie, musiało docierać do niej, że sama jest
sprawcą bólu, że sama jest ciężarem dla siebie. To sprawiło, że była gotowa się
obudzić i dlatego przyszła.
Skierowałem jej uwagę na to, co czuła wewnątrz ciała i poprosiłem by
poczuła emocje bezpośrednio, nie używając filtra nieszczęśliwych myśli czy
własnej nieszczęśliwej przeszłości. Powiedziała wtedy, że przyszła do mnie
oczekując wskazania drogi wyjścia z bólu, a nie zagłębiania się w niego.
Niechętnie, ale jednak zrobiła to o co prosiłem. Łzy popłynęły po twarzy, całe
jej ciało zaczęło drżeć. Powiedziałem: „W tej chwili to jest to, co czujesz.
Nic nie możesz z tym zrobić, bo to jest to, co odczuwasz właśnie w tym
momencie. Czy teraz, zamiast pragnienia, by ta chwila była inna niż jest, co
tylko przydaje więcej bólu niż już czujesz, mogłabyś całkowicie przyjąć to,
czym wypełniony jest ten moment?"
Była cicho przez chwilę, nagle jednak zaczęła wyglądać na zniecierpliwioną,
jakby chciała wstać i wyjść. Powiedziała: „Nie. Nie chcę tego
zaakceptować". „Kto teraz to mówi?"- spytałem. „Ty czy nie
szczęśliwość w tobie? Czy potrafisz dostrzec, że twój ból - z powodu bycia
nieszczęśliwą - jest jeszcze jednym pokładem nieszczęścia?". Na chwilę
znowu się uciszyła. „Nie nalegam, abyś zrobiła cokolwiek. Wszystko o co proszę,
to byś odpowiedziała sobie na pytanie czy możesz pozwolić wszystkim obecnym
uczuciom tu być. Innymi słowy i może zabrzmi to dziwnie - jeżeli nie masz nic
przeciwko temu, by być nieszczęśliwą, co dzieje się z tą nie szczęśliwością?
Czy chcesz się tego dowiedzieć?".
Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, lecz po minucie lub dwóch,
nagle zauważyłem znaczną zmianę w jej polu energii. Powiedziała: „To dziwne.
Wciąż jestem nieszczęśliwa, ale teraz jest wokół tego przestrzeń. To wszystko
wydaje się mniej znaczyć". To był pierwszy raz kiedy usłyszałem, by ktoś
ujął to w ten sposób - „jest przestrzeń wokół mojego nieszczęścia". Ta
przestrzeń pojawia się rzecz jasna, kiedy istnieje wewnętrzna akceptacja
wszystkiego, cokolwiek jest przeżywane w chwili obecnej.
Niewiele już powiedziałem, pozwalając jej być z tym doświadczeniem.
Później zrozumiała, że w chwili, gdy przestała identyfikować się z uczuciem- tą
starą bolesną emocją, która w niej żyła- w chwili, gdy całą swoją uwagę
skierowała bezpośrednio na nie - bez próby opierania się - nie mogło ono dłużej
kontrolować jej myślenia i podtrzymywać mentalnie wykreowanej konstrukcji pod
tytułem - „nieszczęśliwe ja". W jej życiu pojawił się nowy wymiar, który
wykroczył ponad osobistą przeszłość - wymiar Obecności. Ponieważ nie można być
nieszczęśliwym bez nieszczęśliwej historii, był to koniec jej cierpienia. Był
to również początek końca jej bolesnego ciała. Emocja sama w sobie nie jest nie
szczęśliwością. Tylko emocja plus nieszczęśliwa historia, tworzą ból i
zgryzotę.
Kiedy nasze spotkanie dobiegło końca, to było tak spełniające wiedzieć,
że właśnie doświadczyłem wzrostu Obecności w innej ludzkiej istocie. Jedynym
prawdziwym powodem naszej egzystencji w ludzkiej formie, jest wnoszenie tego
wymiaru do świata. Byłem świadkiem zanikania ciała bolesnego nie przez walkę z
nim, lecz przez prześwietlanie go światłem świadomości.
Kilka minut po wyjściu kobiety, przyjechała do mnie przyjaciółka, aby
coś zostawić. Gdy tylko weszła do pokoju powiedziała: „Co tu się wydarzyło?
Czuję jakąś ciężką i mroczną energię. Od razu robi się niedobrze. Powinieneś
chyba otworzyć okno i zapalić jakieś kadzidło". Wyjaśniłem, że właśnie byłem
świadkiem wielkiego wyzwolenia pewnej osoby o bardzo gęstym ciele bolesnym i to
co można odczuć, musi być energią, która uwolniła się w czasie sesji. Znajoma
nie zgodziła się jednak zostać i posłuchać. Chciała wyjść tak szybko, jak to
możliwe.
Otworzyłem okno i wyszedłem na kolację do małej, hinduskiej restauracji
w pobliżu. To co się tam wydarzyło, było kolejnym, jasnym potwierdzeniem tego,
co już wiedziałem - na pewnym poziomie, wszystkie, podobnie wibrujące, ludzkie
ciała bolesne, są ze sobą połączone. Tym niemniej forma, jaką to potwierdzenie
tym razem przybrało, zszokowała mnie samego.
Powrót ciała bolesnego str. 168.
Usiadłem przy stole i zamówiłem kolację. Było tam jeszcze kilka osób.
Przy pobliskim stoliku siedział mężczyzna na wózku, który właśnie kończył swój
posiłek. Kiedy przyszedłem spojrzał na mnie krótko, lecz intensywnie. Minęło
kilka minut. Nagle ów nieznajomy stał się niespokojny i podniecony, a całe jego
ciało zaczęło się trząść. Kelner podszedł, aby zabrać jego talerz. Wtedy
wybuchnął: „Jedzenie nie było dobre. Było wręcz okropne!". „Więc dlaczego
je zjadłeś?" - zapytał kelner. To jeszcze bardziej go rozsierdziło. Zaczął
krzyczeć i stał się agresywny. Ciskał obelżywe słowa. Intensywna, pełna
przemocy nienawiść wypełniła całą salę. Można było odczuć energię, wdzierającą
się w komórki ciała i szukającą pokrewnych wibracji. Mężczyzna krzyczał już
teraz na innych gości, lecz z jakiegoś powodu mnie zupełnie ignorował, kiedy
tak siedziałem w intensywnej Obecności. Zacząłem podejrzewać, że uniwersalne,
ludzkie ciało bolesne wróciło do mnie po sesji z kobietą, aby powiedzieć:
„Myślałeś, że mnie pokonałeś. Patrz, wciąż tu jestem". Rozważałem również
i taką możliwość, że pole energii uwolnione na spotkaniu z dziewczyną, podążyło
za mną do restauracji i przywarło do osoby, w której znalazło podobnie
wibrującą częstotliwość, to znaczy równie ciężkie ciało bolesne.
Kierownik restauracji otworzył drzwi i zawołał do mężczyzny: „Po prostu
wyjdź! Opuść natychmiast lokal!" Człowiek wyjechał szybko swym wózkiem,
pozostawiając wszystkich w osłupieniu. Jednak minutę później powrócił. Jego
bolesne ciało jeszcze nie zakończyło. Potrzebowało więcej. Otworzył drzwi na
oścież swym wózkiem i znów wykrzykiwał obraźliwe słowa. Jedna z kelnerek
próbowała zatrzymać go przy wejściu, lecz przycisnął ją do ściany kołami. Inni
rzucili się jej na pomoc. Krzyki, wrzaski, pandemonium. Chwilę później
nadjechała policja. Mężczyzna uciszył się i został poproszony o opuszczenie
lokalu. Kelnerka nie doznała większych obrażeń, oprócz kilku siniaków na
nogach. Kiedy wszystko ucichło, kierownik podszedł do mojego stolika i zapytał
na wpół żartując, a na wpół jakby intuicyjnie wyczuwając jakieś powiązanie -
„Czy pan to wszystko spowodował?"
Szczęście jako rola. Prawdziwe szczęście. Str. 95
„Jak się masz?" - „Wspaniale. Nie mogło by być lepiej." Prawda
czy fałsz?
W wielu przypadkach szczęście jest rolą, którą odgrywają ludzie, lecz
pod uśmiechniętą, zewnętrzną fasadą często kryje się ogromna ilość bólu.
Depresje, załamania czy wybuchowość są powszechne tam, gdzie nieszczęście
przykrywa się radosną powierzchownością i doskonale białymi zębami, tam gdzie
dochodzi do wyparcia, często nawet przed samym sobą, tego że jest w nas tak
wiele bólu.
„Czuję się świetnie" - to rola jaką gra ego. Trzeba przyznać, że ma
to miejsce dużo częściej w Ameryce, niż w innych regionach świata, gdzie bycie
zmartwionym i ponury wygląd są niemal normą, a co za tym idzie są dużo bardziej
społecznie akceptowalne. To prawdopodobnie przesada, ale powiedziano mi kiedyś,
że w jednym z krajów nordyckich ryzykujesz mandatem za nietrzeźwość, jeśli
uśmiechasz się na ulicy do obcego.
Jeśli jest w tobie nie szczęśliwość musisz wpierw uświadomić sobie jego
istnienie. Nie mów jednak - „Jestem nieszczęśliwy." Nie szczęśliwość nie
ma z tobą nic wspólnego. Powiedz raczej - „Jest we mnie cierpienie" - a
potem je zbadaj. Może mieć z tym związek jakaś sytuacja, w której właśnie się
znajdujesz. Może konieczne będzie podjęcie jakiegoś działania, aby ją zmienić
lub się wycofać. Jeśli niczego nie możesz zrobić, staw czoło temu co jest i
powiedz: „Cóż, teraz jest tak jak jest. Mogę albo to przyjąć i zaakceptować,
albo się zamartwiać." Pamiętaj, że podstawową przyczyną nie szczęśliwości
nigdy nie jest sama sytuacja, lecz twoje myśli o niej. Bądź świadomy myśli,
które myślisz. Oddziel je od sytuacji, która zawsze jest neutralna i która jest
jaka jest. Istnieje sytuacja albo stan, a obok są twoje myśli o nich. Zamiast
wymyślać niestworzone historie, trzymaj się faktów. Na przykład - „Jestem
zrujnowany" - to historia. Ogranicza cię i wstrzymuje przed podjęciem
skutecznych działań. „Mam pięćdziesiąt centów na koncie bankowym" - to
fakt. Stawianie czoła faktom zawsze napełnia mocą. Bądź świadomy, że to co
myślisz w dużym stopniu kreuje emocje, które czujesz. Dostrzeż związek pomiędzy
myśleniem a emocjami. Zamiast być swoimi myślami czy emocjami, bądź
świadomością ponad nimi.
Nie szukaj szczęścia. Jeśli go szukasz na pewno nie znajdziesz, ponieważ
samo poszukiwanie jest antytezą szczęścia. Szczęście jest w istocie czymś
złudnym, ale wolność od nieszczęścia jest możliwa i osiągalna już teraz. Możesz
ją osiągnąć przestając wymyślać własne historie i stawiając czoła temu co jest.
Nie szczęśliwość zakrywa twój naturalny dobrostan i wewnętrzny pokój, źródło
prawdziwego szczęścia.
Głos w głowie str. 30
Pierwszy przebłysk świadomości przydarzył mi się kiedy byłem studentem
pierwszego roku Uniwersytetu w Londynie. Zazwyczaj dwa razy w tygodniu
jeździłem wówczas metrem do biblioteki uniwersyteckiej. Było to zwykle około
dziewiątej rano, pod koniec porannej godziny szczytu. Pewnego dnia kobieta w
wieku około trzydziestu lat usiadła naprzeciwko mnie. Już wcześniej widziałem
ją kilka razy w metrze. Nie można było jej nie zauważyć. Pomimo faktu, że pociąg
był pełen ludzi, w jej sąsiedztwie zwykle nikt nie siedział. Powodem tego było
to, że wyglądała na osobę obłąkaną i niepoczytalną. Sprawiała wrażenie bardzo
spiętej i mówiła do siebie nieprzerwanie zdenerwowanym głosem. Była tak zajęta
swoimi myślami, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że dookoła niej są inni
ludzie. Głowę miała lekko przekręconą w lewą stronę, tak jakby mówiła do kogoś
siedzącego na pustym miejscu obok. Chociaż nie pamiętam dokładnie co mówiła,
jej monolog wyglądał mniej więcej tak: „I wtedy ona powiedziała do mnie... na
co ja odrzekłam, że kłamie -jak śmiesz mnie oskarżać o ... skoro to ty jesteś
tą, która mnie wykorzystuje - wierzyłam ci, a ty zawiodłaś moje
zaufanie..." Ton jej głosu był bardzo gniewny, jak u kogoś, kto został oszukany,
a musi bronić swej pozycji, aby nie zostać zniszczonym.
Kiedy pociąg dotarł do stacji Tottenham, kobieta wstała i nie
przerywając swego monologu wyszła z wagonu. Był to również mój przystanek, więc
wysiadłem za nią. Z dworca podążyła w kierunku Placu Bedford, wciąż
zaangażowana w wyimaginowaną rozmowę. Jej ton głosu nie zmienił się. Wciąż
gniewnie oskarżała kogoś, broniąc swej pozycji. Moja ciekawość wzrosła, więc
postanowiłem iść bezpośrednio za nią tak długo, jak nasze kierunki pokrywały
się. To interesujące, ale pomimo że kobieta była całkowicie zatopiona w swym
dialogu, wydawało się, że wie dokąd podąża. Wkrótce znaleźliśmy się w pobliżu
budynku Senatu z 1930 roku, w którym mieściła się centralna administracja
uniwersytetu i biblioteki. Byłem zszokowany. Czy to możliwe, że idziemy w to
samo miejsce? Tak, właśnie tam zmierzała! Kim była ta kobieta - nauczycielem,
studentem, pracownikiem biurowym? Może należała do jakiegoś projektu badawczego
psychologów? Nigdy nie poznałem odpowiedzi. Szedłem dwadzieścia kroków za nią i
w momencie kiedy wszedłem do budynku (który - o ironio! - był miejscem
dowództwa Policji Umysłu z filmowej wersji książki George Orwell'a z 1984roku)
znikła w jednej z wind.
W pewien sposób zszokowało mnie to czego przed chwilą byłem świadkiem.
Będąc dojrzałym, dwudziestopięcioletnim studentem pierwszego roku, postrzegałem
siebie jako rodzącego się intelektualistę i byłem przekonany, że wszelkie
dylematy ludzkiej egzystencji mogą zostać wyjaśnione przez rozum, a więc
myślenie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to właśnie myślenie pozbawione
świadomości jest głównym problemem ludzkości. Patrzyłem wtedy na profesorów jak
na mędrców znających odpowiedzi na wszystkie pytania, a na uniwersytet jak na
świątynię wiedzy. Jak osoba umysłowo niedorozwinięta, wręcz obłąkana, mogła być
jego częścią?
Myśląc wciąż o kobiecie, zanim dotarłem do biblioteki, udałem się do
toalety. Kiedy myłem ręce, pomyślałem - mam nadzieję, że nie skończę jak ona.
Mężczyzna obok mnie rzucił przelotne, dziwne spojrzenie. Wtedy uświadomiłem
sobie, że nie tylko pomyślałem powyższe słowa, ale powiedziałem je na głos. „O
mój Boże, już jestem jak ona!" Czy mój umysł nie był podobnie
rozgorączkowany i nieustannie aktywny? Pomiędzy nami była tylko drobna różnica.
Dominującą emocją leżącą u podłoża jej myśli był gniew. W moim przypadku była
to głównie obawa i niepokój. Ona myślała na głos - ja w głowie. Jeśli ona była
szalona, to w istocie dotyczyło to każdego, włączając w to mnie. Różnice
polegały tylko na stopniu nasilenia.
Przez moment byłem w stanie stanąć obok umysłu i zobaczyć z głębszej
perspektywy czym on jest. Nastąpiła krótka zmiana fazy z myślenia w świadomość.
Wciąż byłem w toalecie, lecz teraz już sam. Patrzyłem na twarz w lustrze. W tej
chwili rozdzielenia z umysłem głośno się roześmiałem. Mogło to brzmieć jak
szaleństwo, lecz był to śmiech zdrowego rozpoznania, śmiech 'wielko
brzuchatego' Buddy. „Życie nie jest tak poważne jakim czyni je mój umysł."
Oto co zdawał się wyrażać mój śmiech.. Lecz był to tylko przebłysk zrozumienia,
bardzo szybko zapomniany. Następne trzy lata spędziłem w nieustającej depresji
i lęku, całkowicie identyfikując się ze swym umysłem. Musiałem otrzeć się o
samobójstwo, zanim powróciła świadomość. Ale tym razem było to coś więcej niż
mały jej przebłysk. Uwolniłem się od nałogowego myślenia, od fałszywego,
stworzonego przez umysł 'małego ja'.
Powyższy przypadek nie tylko dał mi odczuć czym jest świadomość, zrodził
również pierwszą wątpliwość co do wartości ludzkiego rozumu. Kilka miesięcy później
wydarzyło się coś, co te wątpliwości jeszcze zwiększyło. W pewien
poniedziałkowy poranek przybyłem z innymi na wykład profesora, którego
szczególnie ceniłem ze wiedzę i elokwencję. Niestety dotarła do nas wiadomość,
że ów wykładowca popełnił samobójstwo w czasie weekendu. Byłem zaskoczony. Ten
człowiek, bardzo szanowany nauczyciel wydawał się znać wszystkie odpowiedzi.
Wtedy jednak nie znałem jeszcze alternatywy dla myśli. Nie wiedziałem, że są
one tylko drobnym aspektem świadomości, którą sami jesteśmy. Nie wiedziałem
również nic o ego, a cóż dopiero mówić o odkryciu go w sobie.
Narodziny emocji str. 131
Jednym z wymiarów ego, wywodzącym się z 'ruchu myśli' i z nim związanym,
jest emocja. Nie oznacza to, że każda myśl i każda emocja pochodzą z ego.
Tworzą jego strukturę dopiero wtedy, gdy dochodzi do identyfikacji z nimi i
sytuacji, gdy całkowicie przejmują nad tobą kontrolę. Inaczej mówiąc, gdy
niejako 'stają się' twoim 'ja'.
Fizyczny organizm, twoje ciało, posiada swoją własną inteligencję,
podobnie jak ma ją organizm każdej żywej istoty. I ta inteligencja reaguje na
to, co mówi twój umysł, reaguje na twoje myśli. Tak więc emocja jest
odpowiedzią ciała na umysł. Inteligencja ciała jest oczywiście nieodłączną
częścią uniwersalnej inteligencji - jedną z jej niezliczonych manifestacji.
Daje ona okresową spójność atomom i molekułom, które tworzą twój fizyczny
organizm. Jest organizującą zasadą, która odpowiada za pracę wszystkich organów
- zamianę tlenu i pożywienia w energię, bicie serca, obieg krwi, układ
odpornościowy chroniący organizm przed intruzami, odbiór wszelkich zmysłowych
wrażeń, które poprzez impulsy nerwowe w mózgu są przetwarzane w spójny
wewnętrzny obraz zewnętrznej rzeczywistości. Wszystko to, jak również miliony
innych synchronicznie wydarzających się funkcji, jest doskonale koordynowane
przez tę inteligencję. To nie ty kierujesz swoim ciałem. Robi to inteligencja.
To ona również odpowiada za reakcje organizmu na środowisko, w którym się
znajduje.
To, co powiedziano wyżej, jest prawdą i odnosi się do każdej żywej
istoty. Jedna i ta sama inteligencja daje roślinom ich fizyczną postać.
Manifestuje się jako kwiat, który otwiera swe płatki rano, by otrzymać
słoneczne promienie, i zamyka się na noc, gdy zapada ciemność. Ta sama inteligencja
przejawia się jako Gaja - kompleksowy, żyjący byt, określany jako planeta
ziemia.
Wyższa inteligencja daje początek instynktownym reakcjom organizmu na
każde zagrożenie i wyzwanie. Wywołuje reakcje w świecie zwierząt, które wydają
się być bliskie ludzkim emocjom takim jak gniew, strach, zadowolenie. Te
instynktowne reakcje mogą być uznane za pierwotne formy emocji. W pewnych
sytuacjach ludzkie istoty doświadczają odruchowych zachowań w podobny sposób
jak zwierzęta. W obliczu zewnętrznego niebezpieczeństwa, kiedy zagrożone
zostaje życie organizmu, serce bije szybciej, mięśnie napinają się, oddech
staje się przyspieszony, uwalniane zostają specyficzne hormony. Wszystko w
przygotowaniu na walkę lub ucieczkę. Oto pierwotny lęk. W sytuacjach
ekstremalnych nagły przypływ intensywnej energii daje ciału siłę, której nie
miało wcześniej. Oto pierwotny gniew. Te instynktowne reakcje wydają się
pokrewne emocjom, lecz w istocie nie są nimi. Podstawową różnicą pomiędzy
odruchową reakcją a emocją jest to, że ta pierwsza jest bezpośrednią
odpowiedzią ciała na jakąś zewnętrzną sytuację, emocja natomiast jest reakcją
ciała na myśl. Pośrednio emocja może być również odpowiedzią na rzeczywistą
sytuację lub zdarzenie, lecz będzie ona zawsze przepuszczana przez filtr myśli,
umysłową interpretację, mentalne koncepty dobra i zła, lubię - nie lubię, moje
- mnie. Na przykład prawdopodobnie nie odczujesz żadnych emocji, jeśli dowiesz
się, że komuś skradziono samochód. Co innego, gdy będzie to 'twoje' auto. To
zadziwiające, ile wewnętrznego poruszenia może wywołać ten mały umysłowy twór
nazywający się 'moje'.
Chociaż ciało samo w sobie jest bardzo inteligentne, niestety, nie
dostrzega różnicy pomiędzy rzeczywistą sytuacją a myślą. Reaguje zawsze tak,
jakby każda myśl była rzeczywistością. Nie wie ono, że to nic więcej jak myśl.
Dla niego pełna zatroskania i niepokoju myśl oznacza 'jestem w
niebezpieczeństwie' i odpowiada na to adekwatną, wewnętrzną reakcją, nawet
wtedy, gdy akurat leżysz bezpiecznie w ciepłym i wygodnym łóżku. Serce bije
szybciej, napinają się mięśnie, oddech staje się krótki i przerywany. Dochodzi
do nagromadzenia nadwyżki energii, ale ponieważ niebezpieczeństwo jest tylko
umysłową fikcją, energia ta nie znajduje ujścia. Część z niej powraca do umysłu
generując coraz więcej niespokojnych i lękliwych myśli, zaś reszta staje się
toksyczna i zakłóca harmonijne funkcjonowanie ciała.
Ego a emocje str. 134
Jeśli można użyć takiego sformułowania, to ego jest z jednej strony
nie-obserwowanym umysłem, głosem w głowie, udającym, że jest tobą, a z drugiej
nie-obserwowanymi emocjami, które są reakcją ciała na myśli.
Wskazywałem już wcześniej, w jaki rodzaj myślenia angażuje się przez
większość czasu egotyczny głos w głowie i jakie dysfunkcje w strukturze myśli
wprowadza. Dysfunkcjonalne myślenie jest tym, na co ciało reaguje negatywnymi
emocjami.
Głos w głowie opowiada historię, w którą ciało wierzy i na którą
reaguje. Ta reakcja to emocje. Następnie emocje zwracają energię myślom, które
początkowo je wytworzyły. Tak powstaje błędne koło nie prześwietlonych
świadomością myśli i emocji tworzących całe struktury emocjonalnego myślenia i
emocjonalnego tworzenia przeróżnych scenariuszy.
Emocjonalny składnik ego działa inaczej u każdej osoby. U jednych ma on
większy wpływ, u innych mniejszy. Myśli, które wyzwalają emocjonalne reakcje w
ciele mogą, czasami pojawiać się tak szybko, że zanim umysł mógł je wychwycić,
ciało już odpowiedziało emocją, a emocja pociągnęła za sobą reakcję. Takie
myśli istnieją w przed werbalnym stadium i mogą być określone jako
niewypowiedziane i nieświadome założenia. Ich początki tkwią na ogół w
przeszłym uwarunkowaniu człowieka, pochodzącym zwykle jeszcze z wczesnego
dzieciństwa. „Ludziom nie należy ufać" - oto przykład jednego z takich
nieświadomych założeń tkwiących w osobie, której pierwotne relacje z rodzicami
czy rodzeństwem nie były oparte na zaufaniu i nie dawały wsparcia. A oto kilka
innych powtarzanych nieświadomie założeń - „Nikt mnie nie szanuje i nie
docenia. Muszę walczyć, by przetrwać. Nigdy nie ma dość pieniędzy. Życie zawsze
mnie zawodzi. Nie zasługuję na obfitość. Nie zasługuję na miłość." Takie
nieświadome założenia i przypuszczenia tworzą w ciele emocje, które następnie
generują działanie umysłu i/lub natychmiastową reakcję. W taki sposób kreują
twoją osobistą rzeczywistość.
Głos ego nieustannie zakłóca naturalny dobrostan ciała. Niemal każde
ludzkie ciało poddawane jest wpływowi ogromnego stresu i napięcia, pochodzącego
jednak nie z realnego zagrożenia przez zewnętrzny czynnik, tylko z umysłu.
Ciało ma niejako przytwierdzone do siebie ego i nie ma innego wyjścia, jak
reagować na wszystkie dysfunkcjonalne, myślowe wzorce, które ono tworzy. W
rezultacie strumień negatywnych emocji towarzyszy strumieniowi nieustannego,
przymusowego myślenia.
Czym jest negatywna emocja? To emocja, która jest toksyczna dla ciała i
zakłóca jego równowagę i właściwe działanie. Lęk, obawa, gniew, niepokój,
uraza, smutek, nienawiść, intensywna niechęć, zazdrość, zawiść - wszystkie one
przerywają harmonijny przepływ energii przez ciało, wpływają na serce, system
odpornościowy, trawienie, produkcję hormonów, etc. Nawet współczesna medycyna,
która wciąż jeszcze bardzo niewiele wie o tym, jak działa ego, zaczyna
dostrzegać związek pomiędzy negatywnymi emocjami a chorobami somatycznymi.
Emocje, które szkodzą ciału, mają również negatywny wpływ na ludzi, z którymi
masz kontakt, i dalej poprzez ich relacje na kolejnych i kolejnych. Istnieje
ogólny termin na wszystkie negatywne emocje – nie szczęśliwość.
Czy więc pozytywne emocje mają odwrotny wpływ na ciało fizyczne, czy
wzmacniają system odpornościowy, czy uzdrawiają i dodają sił? W istocie tak
właśnie jest, jednak musimy odróżnić pozytywne emocje, które są wytwarzane
przez ego, od głębszych uczuć emanujących z wnętrza twojej istoty. Pozytywne
emocje generowane przez ego już same w sobie zawierają swe przeciwieństwo, w
które bardzo szybko mogą się obrócić. Oto pewne przykłady - to, co ego nazywa
miłością, jest w rzeczywistości posiadaniem i takim uzależniającym władaniem
drugą osobą, które w przeciągu sekundy może zamienić się w nienawiść.
Wyprzedzanie nadchodzącego zdarzenia będące zakamuflowaną, radosną ekscytacją,
może bardzo łatwo zamienić się w rozczarowanie i zawód, jeśli sytuacja nie
spełni oczekiwań ego. Uznanie i docenienie sprawiają, że czujesz się szczęśliwy
jednego dnia, krytyka lub ignorancja deprymują cię i unieszczęśliwiają
następnego. Przyjemność szalonej prywatki szybko zamienia się w ponurą
szarzyznę kolejnego poranka. Nie ma dobra bez zła, wyżyny bez doliny.
Emocje generowane przez ego wywodzą się z identyfikacji umysłu z
zewnętrznymi czynnikami, które są oczywiście niestałe i podatne na zmianę w
każdej chwili. Głębsze uczucia w istocie wcale nie są emocjami, lecz stanami
Bytu. Emocje istnieją tylko w królestwie przeciwieństw. Stany Bytu mogą być
delikatne, ale nigdy nie mają swego przeciwieństwa. Emanują one z ciebie jako
miłość, radość i pokój, które są aspektami twojej prawdziwej natury.
Dźwiganie przeszłości str. 139
Niezdolność, a raczej niechęć ludzkiego umysłu do porzucenia przeszłości
została pięknie zilustrowana w historii o dwóch mnichach ZEN - Tanzanie i
Ekido. Pewnego dnia przechodzili oni polną drogą, która po ulewnym deszczu
stała się bardzo błotnista. W pobliżu wioski napotkali kobietę, próbującą
przedostać się z jednej strony drogi na drugą. Niestety błoto było tak
głębokie, że prawdopodobnie zniszczyłoby jedwabne kimono, które nosiła. Tanzan
nie namyślając się wcale podbiegł do kobiety i przeniósł ją na drugą stronę.
Potem mnisi wędrowali dalej w milczeniu. Kilka godzin później, gdy zbliżali się
do klasztoru, Ekido nie mogąc się powstrzymać, zapytał towarzysza: „Dlaczego
przeniosłeś tę dziewczynę przez drogę? Jesteśmy przecież mnichami i nie
powinniśmy robić takich rzeczy". Tanzan odrzekł: „Ja zostawiłem tę kobietę
pięć godzin temu, lecz jak widzę, ty niesiesz ją nadal".
Jeśli potrafisz wyobrazić sobie, jakie byłoby życie kogoś takiego jak
Ekido, niezdolnego do wewnętrznego pozostawienia sytuacji i przez to
kumulującego w sobie coraz więcej spraw, otrzymasz obraz egzystencji większości
ludzi na tej planecie. Jakże ciężkie brzemię przeszłości noszą oni w swoich
umysłach.
To, co minione, żyje w nas jako wspomnienia, lecz one same w sobie nie
są problemem. Wielu rzeczy nauczyliśmy się z dawnych pomyłek i błędów, i to
jest w porządku. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy wspomnienia, a inaczej myśli o
przeszłości zajmują całkowicie uwagę i są wplatane w nasze poczucie siebie.
Osobowość, która jest uwarunkowana przez przeszłość, staje się naszym więzieniem.
Przez pryzmat tego, co minione, postrzegamy siebie obecnie i to kształtuje
naszą tożsamość. Powstałe tak i wciąż odnawiające się 'małe ja', które w
istocie jest iluzją, zaciemnia i zniekształca wtedy prawdziwą naturę -
pozbawioną czasu i formy Obecność.
Nasza historia składa się jednak nie tylko z mentalnej, ale również
emocjonalnej pamięci - starych przebrzmiałych emocji, które wciąż na nowo są
ożywiane. Podobnie jak mnich z powyższej opowieści, który przez kilka godzin
dźwigał brzemię oburzenia i pretensji, zasilając je swoimi myślami, wielu ludzi
nosi w sobie ogromną ilość zbędnego emocjonalnego i mentalnego bagażu.
Ograniczają oni samych siebie poczuciem krzywdy, żalem, wrogością i winą.
Nasiąknięte emocjonalnością myślenie stało się ich jaźnią, tożsamością i
dlatego tak kurczowo się go trzymają.
Z powodu ludzkiej skłonności do ożywiania wciąż na nowo starych uczuć,
niemal każdy nosi w swym polu energetycznym zakumulowany, emocjonalny ból,
który ja nazywam 'ciałem bolesnym'.
Istnieje jednak możliwość, aby przestać ożywiać i odkładać w sobie stare
emocje. Mówiąc metaforycznie można to uczynić przez 'strzepywanie skrzydeł', a
więc powstrzymanie się od umysłowego zamieszkiwania w przeszłości, bez względu
na to, czy coś wydarzyło się wczoraj czy trzydzieści lat temu. Możemy nauczyć
się puszczać wolno wszelkie minione zdarzenia i przestać utrzymywać je przy
życiu w naszych umysłach. Jedynym na to sposobem jest nieustanne powracanie
uwagą do kryształowo czystej, pozbawionej czasu chwili obecnej. Wtedy zamiast
myśli i emocji to Obecność staje się naszą tożsamością.
Nic, co wydarzyło się w przeszłości, nie może powstrzymać cię od bycia
obecnym teraz - a jeśli to, co minęło, nie może powstrzymać cię od bycia
obecnym teraz, to jaką moc ma przeszłość?
Odkrywanie kim naprawdę jesteś str. 185
Gnothi Seauton - Poznaj Siebie. Takie słowa widniały nad wejściem do
świątyni Apolla w Delfach, miejscu najświętszej Wyroczni. W starożytnej Grecji
ludzie często odwiedzali Wyrocznię, mając nadzieję na poznanie własnej
przyszłości lub oczekując rozwiązania w konkretnej sprawie. Prawdopodobnie
większość odwiedzających widziało słowa nad wejściem, nie zdając sobie jednak
sprawy, że miały one większą głębię niż cokolwiek, co Wyrocznia mogłaby im
przekazać. Prawdopodobnie nie uświadamiali sobie również, że niezależnie od
tego, co usłyszeli, ostatecznie okazywało się to nieprzydatne. Żadne otrzymane
proroctwo nie potrafiło uchronić od tworzonego przez nich cierpienia, jeśli nie
towarzyszyło temu zrozumienie zawarte w powyższym sformułowaniu. Poznaj Siebie.
Oto co w istocie wyrażają te słowa - zanim wypowiesz jakiekolwiek inne pytanie,
najpierw zadaj to najbardziej zasadnicze - Kim jestem?
Nieświadomi ludzie - a jest wielu takich, którzy tkwią w pułapce ego
przez całe życie - szybko odpowiedzą wam na to pytanie: powiedzą wam swoje
imię, zawód, osobistą historię, opiszą kształt i funkcjonowanie ciała -
cokolwiek, z czym identyfikują siebie. Inni mogą wydawać się bardziej
rozwinięci, ponieważ myślą o sobie jako o nieśmiertelnej duszy czy boskim
duchu. Jednak czy również tacy ludzie siebie znają? A może po prostu dodali
jakieś duchowo brzmiące idee do zawartości swoich umysłów. Prawdziwe poznanie
siebie sięga dużo głębiej niż przyjęcie pewnego zestawu wyobrażeń czy przekonań.
Duchowe koncepcje lub poglądy mogą być co najwyżej pomocnymi wskazówkami,
jednak same z siebie rzadko mają moc usunięcia pewnych utwierdzonych przekonań
dotyczących tego kim jesteśmy, przekonań, które są częścią uwarunkowania
ludzkiego umysłu. Głęboka znajomość siebie nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek
koncepcjami, które kłębią się w głowie. Prawdziwa znajomość siebie jest głęboko
zakorzeniona w Bycie, zamiast być zagubioną w umyśle
Kim myślisz, że jesteś str. 186
Poczucie tego, kim jesteś, decyduje o tym, co postrzegasz jako swoje
potrzeby i co ma dla ciebie znaczenie w życiu. A cokolwiek ma dla ciebie
znaczenie, będzie też miało moc wytrącania cię z równowagi i zaburzania. Możesz
posłużyć się tym jako kryterium odkrycia, jak głęboko znasz samego siebie. To,
co ma dla ciebie znaczenie, to niekoniecznie to, co mówisz i w co wierzysz, ale
to, co ujawniają na zewnątrz twoje działania i reakcje. Możesz teraz zadać
sobie pytanie - „A więc jakie to sprawy wytrącają mnie z równowagi?" Jeśli
okaże się, że małe rzeczy mają moc niepokojenia cię i zaburzania, wówczas ten,
którym myślisz, że jesteś, jest właśnie taki - mały. Takie będzie twoje
nieświadome przekonanie. Jakie to są te małe rzeczy? Ostatecznie wszystkie
rzeczy w istocie są małe, bo wszystkie przemijają i ulegają zmianom.
Możesz powiedzieć - „Wiem, że jestem nieśmiertelnym duchem", albo
„Jestem zmęczony tym szalonym światem i wszystko, czego potrzebuję, to
wewnętrzny pokój" - do momentu gdy zadzwoni telefon. Złe wiadomości - duże
spadki na giełdzie walutowej; interes, w który zainwestowałeś - nie powiódł
się; samochód został skradziony; przyszła teściowa; wycieczka została odwołana;
opuścił cię twój partner; ktoś żąda więcej pieniędzy; ktoś oskarża cię i mówi,
że to twoja wina. Nagle pojawia się gniew lub niepokój. Twój głos staje się
chrypliwy - „Już więcej tego nie wytrzymam". Oskarżasz i obwiniasz,
atakujesz, bronisz się lub tłumaczysz i to wszystko przy włączonym
automatycznym pilocie. Najwyraźniej coś jest teraz dużo ważniejsze dla ciebie niż
ten wewnętrzny pokój, o którym mówiłeś jeszcze przed chwilą. I już dłużej nie
czujesz się tym nieśmiertelnym duchem. Interes, pieniądze, kontrakt, strata
albo groźba utraty są dużo ważniejsze. Dla kogo? Czy dla tego nieśmiertelnego
ducha, o którym mówiłeś, że nim jesteś? Nie, dla mnie. Dla tego małego mnie,
które poszukuje pewności czy spełnienia w rzeczach, które przemijają, i złości
się, ponieważ nie udaje mu się tego odnaleźć. Cóż. Przynajmniej teraz wiesz,
kim naprawdę myślisz, że jesteś.
Jeśli pokój jest tym, czego naprawdę pragniesz, wtedy wybierzesz pokój.
Gdyby znaczył on dla ciebie więcej niż cokolwiek innego i gdybyś naprawdę
wiedział, że jesteś raczej nieśmiertelnym duchem niż tym małym ja, nie
reagowałbyś w taki sposób. W momencie konfrontacji z sytuacją stawiającą jakieś
wyzwania stałbyś się absolutnie czujny i uważny, pełen świadomości. Natychmiast
podszedłbyś z akceptacją do niej, stając się niejako z nią jednym, zamiast
oddzielać się i reagować. Wtedy dzięki twojej uwagi pojawiłaby się odpowiedź. A
odpowiadałby ten, którym jesteś (świadomość), a nie ten, którym myślisz, że
jesteś (małe ja). Rodzące się ten sposób działanie (lub jego brak) byłoby
skuteczne i pełne mocy i nie uczyniłoby z żadnej osoby czy sytuacji wroga.
Świat pokazując co ostatecznie ma dla ciebie znaczenie, zawsze
zweryfikuje twój pogląd na temat tego, kim myślisz że jesteś. Nie pozwoli ci
długo oszukiwać się w tej sprawie. To, w jaki sposób reagujesz na ludzi i
sytuacje - szczególnie gdy pojawia się jakieś wyzwanie - jest najlepszą
wskazówką tego, jak głęboko siebie znasz.
Im bardziej ograniczone i egotyczne jest twoje widzenie siebie, w
podobny sposób będziesz reagował, postrzegał i konfrontował się z podobnie
ograniczonymi i nieświadomymi reakcjami u innych. Ich 'wady', lub to co
postrzegasz jako takie, stanie się dla ciebie ich prawdziwą tożsamością. To
znaczy, że zobaczysz w nich tylko ego, wzmacniając tym samym ego w sobie.
Zamiast patrzeć 'ponad' ego, patrzysz 'na' ego. Kto wtedy patrzy? Ego w tobie.
Bardzo nieświadomi ludzie doświadczają swego własnego ego przez jego
odzwierciedlenie w innych. Gdy zdajesz sobie sprawę, że to, na co reagujesz w
innych, jest również w tobie, a czasem tylko w tobie, uświadamiasz sobie własne
ego. Na tym poziomie może pojawić się również zrozumienie, że robiłeś innym to,
co myślałeś, że inni robią tobie. Przestajesz postrzegać się jako ofiarę.
Nie jesteś ego - gdy stajesz się świadomy go w sobie, to nie znaczy
jeszcze, że wiesz, kim jesteś. Znaczy to jednak, że wiesz, kim nie jesteś. A
właśnie przez to rozumienie usunięta zostaje najważniejsza przeszkoda w
prawdziwym poznaniu siebie. Nikt nie może ci powiedzieć, kim jesteś. To, kim
jesteś, nie wymaga żadnej wiary. W istocie każde przekonanie w tej materii jest
przeszkodą. Nie jest potrzebne nawet twoje zrozumienie, ponieważ już jesteś
tym, kim jesteś. Jednak bez tej świadomości to, kim jesteś, nie może
promieniować z ciebie do świata. Pozostaje w sferze nie przejawionej, która
jest oczywiście twoim domem. Żyjesz wtedy jak ta pozornie uboga osoba, która
nie wie, że ma na koncie w banku 100 milionów dolarów, a więc jej bogactwo
pozostaje nie uzewnętrznionym potencjałem.
Obfitość str. 190
To, kim myślisz, że jesteś, jest ściśle powiązane z postrzeganiem tego
jak traktują cię inni. Wiele osób narzeka, że inni nie traktują ich
wystarczająco dobrze. Oni mówią: „Nie dostaję żadnego szacunku, uwagi ani
wdzięczności. Nikt się mną nie przejmuje." Kiedy ludzie są mili,
podejrzewają jakieś ukryte intencje. „Inni chcą mnie wykorzystać i mną manipulować.
Nikt mnie nie kocha."
To, za kogo się mają, to: „Jestem biednym 'małym ja', którego potrzeby
nie są zaspokajane." Takie podstawowe zniekształcenie postrzegania tego,
kim są, tworzy dysfunkcję we wszystkich związkach i relacjach. Oni wierzą, że
nie mają nic do zaoferowania, a świat albo inni ludzie trzymają dla siebie to,
czego potrzebują. W ten sposób cała rzeczywistość opiera się na iluzorycznym
poczuciu tego, kim są. Sabotuje to wszystkie sytuacje, psuje wszelkie relacje z
innymi. Jeśli myśl o braku - obojętnie czy dotyczy ona pieniędzy, uznania czy
miłości - stała się częścią tego, kim myślisz, że jesteś, zawsze będziesz
doświadczał braku. Zamiast rozpoznać i docenić to dobro, które już jest w twoim
życiu, wszystko, co widzisz, to brak. Uznanie dobra, które już jest w twoim
życiu, to fundament dla wszelkiej obfitości. Faktem jest, że to, o czym
myślisz, że świat odmawia tobie, ty odmawiasz światu. Nie dajesz tego z siebie,
ponieważ w głębi myślisz, że nic nie znaczysz i nie masz nic do zaoferowania.
Spróbuj tego przez kilka tygodni, a zobaczysz jak zmieni to twoją
rzeczywistość - jeśli jest coś, czego jak myślisz ludzie ci odmawiają -
uznanie, pochwała, towarzystwo, kochająca troska - daj im to. Nie masz tego?
Postępuj tak, jakbyś to miał, a wtedy się pojawi. Wkrótce po tym, jak zaczniesz
dawać, zaczniesz też otrzymywać. Nie możesz dostać tego, czego nie dałeś.
Wypływ determinuje przypływ. Jeśli jest coś, o czym myślisz, że świat ci tego
odmawia - ty już to masz, lecz dopóki nie pozwolisz, aby to z ciebie wypłynęło,
nie będziesz nawet wiedział, że tym dysponujesz. W tym zawarta jest obfitość.
To, że wypływ determinuje przypływ, zostało wyrażone przez Jezusa słowami:
„Dawajcie, a będzie wam dane. Miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą
wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy
mierzycie."
Źródło wszelkiej obfitości nie znajduje się na zewnątrz ciebie. Jest to
część tego, kim jesteś. Jednak zacznij od uznania i rozpoznania obfitości na
zewnątrz. Zobacz pełnię życia wszędzie wokół siebie. Ciepło słońca na skórze,
wystawa wspaniałych kwiatów przed sklepem, wgryzanie się w soczysty owoc,
przemoknięcie w obfitości deszczu spadającego z nieba. Pełnia życia jest na
każdym kroku. Uznanie obfitości, która jest wszędzie wokół, budzi uśpioną
obfitość wewnątrz. Potem pozwól jej wypłynąć. Kiedy uśmiechasz się do
nieznajomego, to już jest niewielki wypływ energii. Stajesz się dawcą. Pytaj
siebie często - co mogę tu ofiarować? Jak mogę być użyteczny dla tej osoby czy
sytuacji? Nie musisz posiadać niczego, by czuć dostatek, tym niemniej jeśli
czujesz obfitość, niemal na pewno konkretne rzeczy przyjdą do ciebie. Obfitość
przychodzi tylko do tych, którzy już ją mają. Brzmi to prawie niesprawiedliwie,
ale w istocie tak nie jest. To prawo uniwersalne. Zarówno obfitość, jak i
niedostatek są wewnętrznymi stanami, które manifestują się w twojej
rzeczywistości. Jezus tak o tym powiedział: „Bo kto ma, temu będzie dane, a kto
nie ma, pozbawią go i tego, co ma."
Chaos i wyższy porządek str. 194
Jeśli znasz siebie tylko poprzez 'zawartość', będziesz myślał, że wiesz
co jest dobre a co złe. Będziesz rozróżniał pomiędzy wydarzeniami, które 'są
dla ciebie dobre', i takimi, które jawią się jako 'złe'. Jest to bardzo
fragmentaryczne postrzeganie całości życia, w którym wszystko jest powiązane ze
sobą i w którym każde zdarzenie ma swoje nieuniknione miejsce w obrębie
wszystkiego. Całość jest jednak czymś więcej niż zewnętrzna otoczka rzeczy,
więcej niż suma poszczególnych elementów, więcej niż mieści w sobie świat czy
twoje życie.
Za pozornie przypadkowym, a nawet chaotycznym następstwem zdarzeń, które
wydarzają się w świecie lub w twoim życiu, leży ukryty wyższy porządek i cel.
Zostało to trafnie wyrażone w pięknej sentencji pochodzącej z ZEN - „Pada
śnieg, a każdy płatek ma swoje właściwe miejsce." Nigdy nie zdołamy pojąć
wyższego porządku poprzez myślenie o nim, bowiem wszystko, o czym zdołamy
pomyśleć, to w istocie tylko 'zawartość'. Sam wyższy porządek emanuje natomiast
z pozbawionego formy królestwa świadomości, z uniwersalnej inteligencji. Możemy
jednak weń wejrzeć. Możemy się z nim zharmonizować, co oznacza bycie świadomym
uczestnikiem w odkrywaniu tego wyższego celu.
Kiedy wchodzimy do lasu, w którym nie ma śladów ludzkiej działalności,
nasz myślący umysł zobaczy tylko chaos i nieład. Nie będzie w stanie rozróżnić
pomiędzy życiem (dobrem) a śmiercią (złem), ponieważ wszędzie nowe życie
wyrasta z gnijących i rozkładających się części roślin. Tylko gdy jesteśmy
wystarczająco wyciszeni wewnątrz, a hałas myślenia ustaje, możemy stać się
świadomi tej ukrytej harmonii, świętości, wyższego porządku, w którym wszystko
ma swoje miejsce i nie może być inne niż to, czym jest i jak się manifestuje.
Umysł czuje się lepiej w parku krajobrazowym, ponieważ został zaplanowany
przez myśl, nie powstał sam z siebie, istnieje w nim porządek, który umysł może
zrozumieć. W dzikim lesie trwa niepojęty ład, który dla umysłu wygląda jak
chaos. Istnieje on poza rozumowymi kategoriami dobra i zła. Nie pojmiesz go
przez myśli, lecz możesz go odczuć, gdy wyjdziesz ponad nie, gdy wkroczysz w
ciche nie poruszenie i poniechasz prób, aby cokolwiek rozumieć czy wyjaśniać.
Tylko tak możesz uprzytomnić sobie świętość lasu. Skoro poczujesz tę ukrytą
harmonię, zdasz sobie sprawę, że nie jesteś od niej oddzielony - a kiedy
będziesz tego świadomy, staniesz się prawdziwym uczestnikiem. W ten oto sposób
natura może pomóc ci na nowo zsynchronizować się z całością życia.
Dobro i zło str. 195
W jakimś momencie swojego życia większość ludzi uświadamia sobie, że
istnieje nie tylko narodzenie, wzrost, sukces, dobre zdrowie, przyjemność i
zwyciężanie, ale również strata, przegrana, choroba, starczy wiek, rozpad, ból
i śmierć. Tradycyjnie te przeciwstawne wartości określane są mianem 'dobra' i
'zła', porządku i nieładu. 'Sens' ludzkiego życia kojarzony jest zwykle z tym
co określamy jako 'dobre' - jednak to 'dobre' stale jest zagrożone przez
upadek, rozpad i załamanie; zagrożone przez 'bezsensowność' i 'zło', kiedy to
wszystkie wyjaśnienia zawodzą a życie traci swój sens. Wcześniej czy później
bałagan i chaos wkroczy w życie każdego, bez względu na ilość ubezpieczeniowych
polis, które on czy ona posiada. Może to przyjść w formie straty czy wypadku,
choroby, niedołężności, starości bądź śmierci. Tym niemniej takie wkroczenie
chaosu w życie jednostki i następujący po nim upadek wyrozumowanego znaczenia
sensu, może stać się początkiem wyższego porządku.
„Mądrość tego świata jest głupstwem u Boga" - mówi Biblia. Czym
wiec jest mądrość świata? Ruchem, przepływem myśli, sensem definiowanym
wyłącznie przez myśl.
Myślenie wyodrębnia sytuacje i zdarzenia nazywając je dobrymi bądź
złymi, tak jak gdyby były one odrębnymi bytami. Przez nadmierne poleganie na
myśleniu rzeczywistość staje się fragmentaryczna. To pokawałkowanie jest
złudzeniem, jednak wydaje się bardzo prawdziwe, kiedy jest się w nim
uwięzionym. W istocie wszechświat jest niepodzielną całością, w której
wszystkie rzeczy są wzajemnie połączone i nic nie istnieje w oddzieleniu.
Dogłębne powiązanie wszelkich rzeczy i zdarzeń sprawia, że umysłowe
etykietki 'dobrego' i 'złego' stają się całkowicie iluzoryczne. Zawsze
pociągają za sobą ograniczoną perspektywę i są prawdziwe tylko relatywnie i
czasowo. Dobrze ilustruje to historia pewnego człowieka, który wygrał na
loterii ekskluzywny samochód. Rodzina i przyjaciele cieszyli się jego
szczęściem i przyszli w odwiedziny, aby świętować. „Czy to nie wspaniałe? Masz
tyle szczęścia!" - mówili. On uśmiechnął się tylko i powiedział:
„Może". Przez kilka tygodni cieszył się nowym autem. Jednak pewnego dnia
pijany kierowca najechał na niego. Samochód uległ zniszczeniu a mężczyzna
znalazł się w szpitalu z licznymi obrażeniami. Rodzina i przyjaciele znów
przyszli go zobaczyć. Tym razem użalali się nad jego losem. „Cóż za wielkie
nieszczęście cię spotkało". Mężczyzna jednak znów się uśmiechnął i
powiedział: „Może". Kiedy tak przebywał w szpitalu, pewnej nocy obsunął
się teren, na którym stał jego dom i budynek pochłonęło morze. I znów
odwiedzili go bliscy, tym razem gratulując ocalenia - „Czyż nie miałeś
szczęścia, że akurat teraz przebywałeś w szpitalu?" A mężczyzna po raz
kolejny odparł - „Może"
Owo 'może' tego mądrego człowieka oznacza odmowę osądzania tego co się
wydarza. Zamiast osądu tego co jest, on to przyjmuje, wkraczając tym samym
świadomie w harmonię z wyższym porządkiem. Wie, że dla umysłu często niemożliwe
jest zrozumienie i dostrzeżenie celu pozornie przypadkowych i oderwanych
sytuacji, które jednak mają swe miejsce na kilimie wszystkiego. Nie istnieją
przypadkowe zdarzenia. Nie ma sytuacji i rzeczy, które istnieją tylko dla i
przez siebie, w oddzieleniu. Atomy, które tworzą twe ciało zostały kiedyś
zapisane w gwiazdach, a przyczyny najzwyklejszych nawet wydarzeń są całkowicie
nieskończone i w niepojęty sposób związane z całością. Gdybyś chciał dotrzeć do
pierwotnej przyczyny jakiegokolwiek zdarzenia, musiałbyś cofnąć się wstecz aż
do początku stworzenia. Kosmos nie jest bezładny i chaotyczny. Samo słowo
kosmos oznacza porządek. Jednak ludzki umysł nie jest w stanie go pojąć, choć
może go czasem dojrzeć w przelocie.
Czy aby na pewno tak ? str. 199
Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii. Był bardzo szanowanym
człowiekiem i wielu ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś
okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży. Bardzo
zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka.
Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina.
Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im
odpowiedział to - „Czy aby na pewno tak?".
Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz
utracił swą reputację. Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać.
Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy
przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina - „Jesteś
ojcem więc się nim zaopiekuj" - powiedzieli. Mistrz przyjął maleństwo i
troskliwie zaczął się nim opiekować. Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia
młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody
mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła
małżonków. Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o
wybaczenie: „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka. Przyszliśmy
je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro". „Czy aby na pewno tak?"- to
były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.
Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi
samymi słowami - „Czy aby na pewno tak?". Pozwala w ten sposób każdej
formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka
jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu. Zdarzenia nie mają
osobistego charakteru. On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie
zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy.
Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się
wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nie szczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę. 'Złe' zamieniło się w
'dobre' przez moc nie-opierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu
dziecka. Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila.
Wyobraź sobie jak reagowałoby ego w sytuacjach, które opisała powyższa
historia.
Pozwalanie rzeczom dziać się str. 198
Jiddu Krishnamurti - wielki indyjski filozof i duchowy nauczyciel
podróżował po całym świecie przez ponad pięćdziesiąt lat usiłując przekazać
słowami, które są treścią, to co tkwi poza słowami, poza treścią. W czasie
jednej ze swych mów, w późniejszym okresie życie, zaskoczył słuchaczy pytaniem
- „Czy chcecie poznać sekret mojego życia?" Wszyscy stali się bardzo
podekscytowani i czujni. Wielu z obecnych na spotkaniu towarzyszyło mu przez ostatnie
dwadzieścia czy trzydzieści lat i wciąż nie udało im się pojąć esencji nauk. W
końcu, po tak długim czasie ich mistrz miał dać klucz do zrozumienia - „Oto mój
sekret" powiedział „Tak naprawdę nie obchodzi mnie to, co się
wydarza".
Mówiąc to nie wdawał się w szczegóły, więc jak podejrzewam, część
słuchaczy była jeszcze bardziej zakłopotana niż wcześniej. Jednakże konotacje
tego prostego stwierdzenia są bardzo znaczące.
Co oznacza, jeśli nie obchodzi mnie to, co się wydarza? To zakłada, że
wewnętrznie jestem w harmonii z tym, co się dzieje. 'To, co się dzieje' -
oczywiście odnosi się do jakości tej chwili, która zawsze już jest taka, jaka
jest. Odnosi się do jej zawartości, do formy, którą ta chwila - jedyna chwila,
jaka w ogóle istnieje - przyjmuje. Bycie w harmonii z tym, co jest, to
pozostawanie w stanie braku wewnętrznego oporu wobec tego, co się wydarza. To
pozwalanie rzeczom dziać się, bez osądzania ich jako dobre lub złe. Czy to
zakłada, że nie podejmujesz już żadnego działania, by spowodować jakąś zmianę w
sytuacji czy w życiu? Przeciwnie - kiedy fundamentem twoich przedsięwzięć jest
wewnętrzna harmonia z teraźniejszym momentem, wszystkie twoje działania są
inspirowane i wzmacniane inteligencją Życia samego w sobie.
Właściwe działanie str 238
Ego pyta - Jak mogę sprawić, aby dana sytuacja zaspokoiła moje potrzeby,
albo jak mogę znaleźć się w jakiejś innej sytuacji, która te potrzeby spełni?
Obecność jest stanem wewnętrznej przestrzenności. Kiedy jesteś obecny,
pytasz raczej - Jak mogę odpowiedzieć na potrzeby tej sytuacji, tej chwili? W
istocie nawet nie musisz zadawać tego pytania. Trwasz w cichym nieporuszeniu,
milczącej czujności, otwarty na to co jest. W ten sposób wnosisz nowy wymiar do
tej sytuacji - przestrzeń. Patrzysz i słuchasz. Stajesz się jednym z sytuacją,
zamiast reagować przeciwko niej. Stapiasz się z nią, a rozwiązanie wyłania się
samoistnie. W istocie to nie ty, osoba, patrzy i słucha, ale czujne, ciche
nieporuszenie samo w sobie. Wtedy jeśli jakieś działanie jest możliwe, albo potrzebne
- działasz, a raczej właściwe działanie wydarza się poprzez ciebie. Właściwe
działanie to działanie, które jest zsynchronizowane z całością, jest z nią w
zgodzie. Kiedy się dokona czujna, przestrzenna cichość pozostaje. Nie ma
nikogo, kto podnosi ręce w geście tryumfu i krzyczy: YEAH! Nie ma nikogo, kto
mówi - „Patrzcie, zrobiłem to!"
Wszelka kreatywność pochodzi z wewnętrznej przestrzeni. Kiedy jakaś
twórczość przybrała już realny kształt, musisz być bardzo czujny, aby pojęcia
'mnie' czy 'moje' nie przesłoniły wszystkiego. Wskazując bowiem na siebie jako
na autora, ego powraca, a przestrzenność przygasa.
Postrzeganie bez nazywania str. 239
Większość ludzi jest tylko peryferyjnie świadoma świata, który ich
otacza, zwłaszcza gdy ich otoczenie jest znajome. Wtedy to głos w głowach
absorbuje największą część uwagi. Niektórzy czują się bardziej żywi kiedy
podróżują w nieznane miejsca, albo obce kraje, ponieważ wtedy zmysłowa
percepcja - doświadczanie - zajmuje więcej świadomości niż myślenie. To powoduje,
że stają się bardziej obecni. Inni nawet wtedy pozostają całkowicie opętani
głosem w swych głowach. Ich postrzeganie i doświadczanie jest zniekształcane
przez nieustanne osądy. Tak naprawdę nigdzie nie pojechali. Tylko ciała
podróżują a ich właściciele pozostają tam, gdzie zawsze byli - w swych głowach.
Taka jest rzeczywistość większości ludzi. W tym samym czasie kiedy coś
jest postrzegane przez złudzenie jaźni - ego, od razu jest nazywane,
interpretowane, porównywane z czymś innym, lubiane, bądź nie lubiane, nazywane
dobrym lub złym. To jest uwięzienie w formach myśli, w świadomości obiektu.
Nie obudzisz się duchowo dopóki to odruchowe i nieświadome
werbalizowanie nie ustanie, albo przynajmniej nie staniesz się go świadomym - a
przez to zdolnym do obserwacji w czasie, kiedy się wydarza. To właśnie przez
ciągłe nazywanie ego pozostaje w miejscu jako nie obserwowany umysł. Kiedy
werbalizowanie ustaje, albo kiedy zdajesz sobie z niego sprawę, powstaje
wewnętrzna przestrzeń - już nie jesteś we władzy umysłu.
Wybierz jakiś przedmiot blisko siebie - długopis, krzesło, kubek,
roślinę - i badaj je wizualnie, czyli, że tak powiem, patrz na nie z wielkim
zainteresowaniem, prawie ciekawością. Podczas tego eksperymentu unikaj
przedmiotów, z którymi masz osobiste skojarzenia, lub które przypominają ci o
przeszłości - gdzie je kupiłeś, kto ci je podarował. Unikaj również
wszystkiego, co ma na sobie napisy, na przykład książka czy butelka. To
pobudzałoby tylko myślenie. Bez żadnego wysiłku, zrelaksowany, lecz czujny poświęć
przedmiotowi całą swoją uwagę. Dostrzeż każdy jego detal. Kiedy pojawią się
myśli, nie angażuj się w nie. To nie myślami jesteś zainteresowany, ale samym
aktem percepcji. Czy możesz usunąć myślenie ze swego postrzegania? Czy możesz
patrzeć bez komentującego głosu w głowie? Bez wyciągania wniosków,
analizowania, porównywania czy prób rozwiązywania czegoś. Po kilku minutach
pozwól swojemu wzrokowi wędrować po pokoju, albo tym miejscu, w który akurat
przebywasz, oświecając swą czujną uwagą każdą rzecz, na której spocznie.
Następnie wsłuchaj się w każdy dźwięk, który może się pojawić. Słuchaj w
taki sam sposób w jaki patrzyłeś na rzeczy dookoła ciebie. Niektóre dźwięki
będą mieć naturalne źródło - woda, wiatr, ptaki - podczas gdy inne będą
wywołane przez człowieka. Niektóre będą przyjemne, inne nie. Nie rozróżniaj
jednak między dobrym a złym. Pozwól każdemu dźwiękowi się pojawić i być takim
jaki jest, bez żadnej interpretacji. Tutaj również zrelaksowana, lecz czujna
uwaga jest kluczem.
Kiedy patrzysz i słuchasz w ten sposób możesz uświadomić sobie subtelne
i na początku ledwo zauważalne poczucie kojącej ciszy. Niektórzy odczuwają to
jako ciche nieporuszenie gdzieś w tle. Inni nazywają to pokojem. Kiedy
świadomość nie jest już całkowicie zaabsorbowana myśleniem, jakaś jej część
pozostaje w swoim pozbawionym formy, nie uwarunkowanym stanie. Tym właśnie jest
wewnętrzna przestrzeń.
Kim jest doświadczający str. 241
To co widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz i dotykasz to oczywiście
przedmioty zmysłowego postrzegania. Są tym, czego doświadczasz. Lecz kto jest
podmiotem, doświadczającym? Jeśli powiesz teraz na przykład - „No cóż, ja, Jane
Smith, starsza księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch
synów, Amerykanka - ja jestem podmiotem, doświadczającym" - jesteś w
błędzie. Jane Smith i wszystko co jest utożsamiane z jej umysłową koncepcją, to
również tylko przedmioty doświadczenia, a nie sam doświadczający podmiot.
Każde doświadczenie ma trzy możliwe elementy składowe: zmysłowe
percepcje, myśli lub umysłowe wyobrażenia, oraz emocje. Jane Smith - starsza
księgowa, czterdziestopięcioletnia, rozwiedziona matka dwóch synów, Amerykanka
- to wszystko tylko myśli(…) One i cokolwiek jeszcze możesz powiedzieć albo
pomyśleć o sobie to przedmioty, a nie podmiot. Są doświadczeniem a nie
doświadczającym. Możesz dodać tysiąc, lub więcej definicji (myśli) do tego kim
jesteś, jednak czyniąc tak na pewno skomplikujesz bardziej doświadczanie siebie
(jak również dochód swojego psychiatry). Nie odkryjesz przy tym podmiotu
doświadczającego, który poprzedza każde doświadczenie i bez którego
doświadczenia nie byłoby.
Kim więc jest sam doświadczający? Ty nim jesteś. A kim ty jesteś?
Świadomością. A czym jest świadomość? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Kiedy
próbujesz ją definiować tracisz cały sens, fałszujesz, czynisz ją jeszcze
jednym przedmiotem. Świadomość, dla której powszechnie używanym słowem jest
duch nie może być poznana w zwykłym znaczeniu tego słowa. Poszukiwanie tego
jest nadaremne. Każde poznanie tkwi w dziedzinie dualności - podmiotu i
przedmiotu, poznającego i poznawanego. Podmiot- JA- poznający, bez którego nic
nie może być poznane, postrzegane, pomyślane czy odczuwane sam musi na zawsze
pozostać niepoznawalny. Dzieje się tak dlatego, ponieważ JA nie ma formy. Tylko
formy mogą być przedmiotem poznania, a jednak bez wymiaru pozbawionego formy,
świat przejawiony nie mógłby istnieć. Ten wymiar to świetlna przestrzeń, z
której świat wyrasta i w którą się zapada. Przestrzeń jest życiem, którym JA
JESTEM. Jest pozbawiona czasu. JA JESTEM bezczasowy, wieczny. To co wydarza się
w tej przestrzeni jest relatywne i okresowe - przyjemność i ból, zysk i strata,
narodziny i śmierć.
Największą przeszkodą w odkrywaniu tej wewnętrznej przestrzeni,
największym utrudnieniem w odnajdywaniu doświadczającego jest bycie tak
oczarowanym przez doświadczenie, że się w nim gubimy. Oznacza to, że świadomość
jest zatracona we śnie, marzeniu. Angażujemy się do tego stopnia w każdą myśl,
emocję i doświadczenie, że w rzeczywistości tkwimy w stanie podobnym do snu. W
takim stanie od eonów lat tkwi większość ludzkich istot.
Pomimo tego, że nie możesz poznać świadomości, możesz stać się jej
świadomym jako siebie. Możesz odczuwać ją bezpośrednio w każdej sytuacji, bez
względu gdzie jesteś. Możesz ją odczuwać tu i teraz jako swoją Obecność,
wewnętrzną przestrzeń, w której słowa na tej stronie są postrzegane i stają się
myślami. Jest to ukryte JA JESTEM. Słowa, które czytasz są pierwszym planem,
podczas gdy JA JESTEM jest podłożem, tłem dla każdego doświadczenia, myśli i
uczucia.
Oddech str. 243
Odkryj wewnętrzną przestrzeń poprzez tworzenie przerw w strumieniu
myśli. Bez takich przerw twoje myślenie staje się powtarzalne, nie kreatywne,
pozbawione twórczej iskry - czyli takie jakie dominuje u większości ludzi na
tej planecie. Nie musisz martwić się czasem trwania tych przerw. Kilka sekund
zupełnie wystarczy. Stopniowo zaczną się one wydłużać same z siebie, bez
żadnego wysiłku z twojej strony. Dużo ważniejsze niż czas trwania jest częste ich
wprowadzanie, tak by twoje codzienne czynności i strumień myśli były
przeplatane i nasączane przestrzenią.
Ktoś ostatnio pokazał mi coroczny biuletyn pewnej dużej duchowej
organizacji. Kiedy go przejrzałem byłem pod wrażeniem szerokiej gamy proponowanych
seminariów i warsztatów. Przypominało to stół szwedzki, gdzie z ogromnej
różnorodności dań i potraw można wybrać coś dla siebie. Osoba która pokazała mi
ten biuletyn poprosiła abym polecił jej coś odpowiedniego dla niej.
Odpowiedziałem: „Nie wiem co ci polecić. W sumie wszystkie proponowane kursy
wyglądają na interesujące. Jednak powiem ci coś od siebie - Bądź świadomy
swojego oddechu tak często jak to możliwe i tak często jak sobie o tym
przypomnisz. Rób tak przez rok, a doświadczysz dużo większej przemiany niż
gdybyś uczęszczał na wszystkie te kursy. I masz to zupełnie za darmo."
Bycie świadomym oddechu odwraca uwagę od myśli i tworzy przestrzeń. Jest
to jedna z cudownych metod generowania świadomości. Pomimo faktu, że pełnia
świadomości istnieje już w nie przejawionym wymiarze, jesteśmy tu po to by
wnieść ją na ten plan.
Bądź świadomy swojego oddechu. Zauważaj doznania jakie ze sobą niesie.
Czuj powietrze wpływające i wypływające z ciała. Obserwuj jak klatka piersiowa
i brzuch to unoszą się to opadają z każdym oddechem. Jeden świadomy oddech
wystarczy by wnieść trochę przestrzeni tam gdzie wcześniej dominował
nieprzerwany strumień myśli. Jeden świadomy oddech (a dwa lub trzy byłyby
jeszcze lepsze) wzięty wiele razy w ciągu dnia jest wspaniałym sposobem
nasycenia przestrzenią twojego życia. Nawet gdybyś medytował nad swoim oddechem
przez dwie godziny lub więcej - co zdarza się robić niektórym ludziom - tak
naprawdę wystarczy być świadomym jednego oddechu. Doprawdy możesz być świadomy
tylko jego. Cała reszta jest pamięcią lub oczekiwaniem, a więc myślą. W istocie
oddychanie nie jest czymś co robisz, lecz czymś czego jesteś świadkiem gdy się
dzieje. A wydarza się on sam z siebie. Czyni go inteligencja wewnątrz ciała.
Wszystko co musisz 'robić' to patrzeć jak to się wydarza. Nie ma w tym żadnego
napięcia ani wysiłku. Dostrzegaj również krótkie przerwy w oddechu, a zwłaszcza
ten krótki moment na końcu wydechu, zanim znów wciągniesz powietrze.
Oddech wielu ludzi jest nienaturalnie krótki. Im bardziej świadomy
oddechu się stajesz tym szybciej odtworzy to jego naturalną głębię.
Ponieważ oddech sam w sobie nie ma formy od starożytnych czasów był
zrównywany z duchem - pozbawionym formy jedynym Życiem. „... wtedy to Bóg
ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Stał
się wtedy człowiek istotą żywą." Niemieckie słowo określające oddech to
'atmen' - które wywodzi się ze starożytnego języka Indii (Sanskrytu) i oznacza
Atmana - Boską Iskrę, Boskiego Ducha zamieszkującego wewnątrz każdego z nas.
Fakt że oddech nie posiada formy jest jednym z powodów, dla którego jego
świadomość jest bardzo skutecznym sposobem wnoszenia przestrzeni do życia i
generowania świadomości. Oddech może być wspaniałym obiektem medytacji gdyż nie
jest przedmiotem, nie ma kształtu ani formy. Z jednej strony wydaje się nic nie
znaczącą rzeczą, jednak jak określił to Nietzche jest tą 'najmniejszą rzeczą',
która tworzy 'największe szczęście'. To czy praktykujesz świadomość oddechu
jako formalną medytację zależy od ciebie. Niemniej formalna medytacja nie może
być substytutem wnoszenia świadomości przestrzeni do twojego życia.
Bycie świadomym oddechu umiejscawia cię w chwili obecnej. A to ona jest
kluczem każdej wewnętrznej przemiany. Za każdym razem gdy jesteś świadomy oddechu
- jesteś całkowicie obecny. Możesz zauważyć, że nie można myśleć i równocześnie
być świadomym oddechu. Świadomy oddech zatrzymuje twój umysł. Jest to jednak
dalekie od bycia w transie czy stanie półsnu. Jesteś bowiem całkowicie
przebudzony i bardzo czujny. Nie 'opadasz' poniżej myślenia, lecz raczej
wykraczasz ponad nie. A kiedy przyjrzysz się uważniej odkryjesz, że te dwie
rzeczy - wchodzenie w pełni w chwilę obecną, oraz zaprzestanie myślenia, ale
bez utraty świadomości - są właściwie tym samym: budzeniem się świadomości
przestrzeni.
Wyjście ponad identyfikację z ciałem bolesnym str. 174
Osoba z ciężkim, aktywnym ciałem bolesnym roztacza wokół siebie
szczególną emanację energetyczną, którą inni postrzegają jako wyjątkowo
nieprzyjemną. Kiedy ludzie spotkają taką osobę będą wręcz chcieli natychmiast
się oddalić albo zredukować kontakt do minimum. Jedni będą odczuwać wyraźne
odrzucenie przez jej pole energetyczne. Inni poczują falę agresji, staną się
niegrzeczni lub opryskliwi, zaatakują ją werbalnie czy nawet fizycznie. Oznacza
to, że ich własne ciało bolesne rezonuje z ciałem bolesnym tej osoby. To na co
tak mocno reagują jest również w nich samych. To ich własne ciało bolesne.
Nie jest niespodzianką, że ludzie z ciężkimi i aktywnymi ciałami bolesnymi
często znajdują się w konfliktowych sytuacjach. Czasem specjalnie podświadomie
je prowokują, innym razem mogą nawet nic nie robić. Negatywizm, którą emanują
jest wystarczająca, aby przyciągnąć wrogość i wytworzyć konflikt. Potrzebny
jest bardzo wysokiego stopień Obecności, aby uniknąć reagowania, gdy jest się
skonfrontowanym z kimś o aktywnym ciele bolesnym. Jeśli potrafisz pozostać
czujny i przytomny, może nawet dojść do tego, że twoja Obecność 'wyrwie' osobę
z jej utożsamienia i doświadczy ona cudu nagłego otrzeźwienia. Chociaż może to
być krótkotrwałe proces przebudzenia został zainicjowany.
Jeden z pierwszych takich przypadków, którego byłem świadkiem wydarzył
się wiele lat temu. Dzwonek u moich drzwi zadzwonił około jedenastej wieczorem.
Przez domofon usłyszałem pełen niepokoju głos mojej sąsiadki Ethel. „Musimy
porozmawiać. To bardzo ważne. Proszę wpuść mnie!" Ethel była kobietą w
średnim wieku, osobą inteligentną i bardzo dobrze wykształconą. Miała również
mocne ego i ciężkie ciało bolesne. Sama uciekła z nazistowskich Niemiec jeszcze
w wieku dorastania, zaś wielu jej krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.
Ethel siadła na mojej sofie wyraźnie podekscytowana. Jej ręce drżały.
Wyciągnęła jakieś papiery, które przyniosła ze sobą i rozłożyła je na podłodze
i łóżku. Natychmiast poczułem dziwne doznania w ciele, tak jakby ktoś
przekręcił włącznik prądu na pełną moc. Jedyne co mogłem zrobić to pozostać
otwartym, czujnym i intensywnie obecnym - obecnym w każdej komórce ciała.
Patrzyłem na nią bez myślenia i osądu. Słuchałem trwając w cichym bezruchu bez
jakiegokolwiek mentalnego komentarza. Strumień słów płynął z jej ust.
„Przysłali mi jeszcze jeden niepokojący list. Prowadzą chyba jakąś wojnę
przeciwko mnie. Musisz mi pomóc. Razem będziemy walczyć. Ich prawnicy nie cofną
się przed niczym. Stracę dom. Grożą mi eksmisją."
Jak się okazało odmówiła zapłaty za usługę, ponieważ jej zdaniem nie
dokonano koniecznych napraw. Teraz administracja groziła, że poda ją do sądu.
Ethel mówiła tak przez dziesięć minut, a ja siedziałem, patrzyłem i
słuchałem. W pewnym momencie zawiesiła głos i popatrzyła na rozrzucone
dokumenty tak, jakby dopiero obudziła się ze snu. Stała się spokojna i łagodna.
Całe jej pole energii zmieniło się. Popatrzyła na mnie i powiedziała: „To
wszystko nie jest ważne, prawda? Nic nie jest ważne." Siedziała spokojnie
jeszcze parę minut, a potem wzięła papiery i wyszła. Następnego ranka
zatrzymała mnie na ulicy i patrząc podejrzliwie spytała: „Co ze mną zrobiłeś?
Ostatnia noc była pierwszą od dawna, kiedy normalnie spałam. Ba, normalnie -
spałam jak dziecko."
Ethel wierzyła, że 'coś jej zrobiłem', ale ja nie zrobiłem niczego. W
istocie zamiast dociekać co jej zrobiłem, powinna zapytać - czego nie zrobiłem.
Otóż nie zareagowałem, nie potwierdziłem realności jej historii, nie nakarmiłem
jej umysłu większą ilością myśli, a ciała bolesnego kolejną dawką emocji.
Pozwoliłem jej doświadczyć tego, czego doświadczała w tamtym momencie, a moc
pozwalania leży właśnie w nie ingerowaniu i nie działaniu. Bycie obecnym jest
zawsze nieskończenie potężniejsze niż cokolwiek, co możemy zrobić czy
powiedzieć (chociaż bycie obecnym wywołuje też pewne słowa czy czyny)
To co przydarzyło się Ethel nie było jeszcze trwałą zmianą, ale
przebłyskiem tego co możliwe, tego co zawsze w niej było. W ZEN taki przebłysk
nazywa się satori. Jest to moment Obecności, krótkie wyjście poza głos w
głowie, poza proces myślowy i jego emocjonalne odzwierciedlenie w ciele.
Wyłania się on z wewnętrznej przestrzenności, gdzie wcześniej był nieład myśli
i kotłowanina emocji.
Myślący umysł nie jest w stanie zrozumieć Obecności i dlatego zawsze
błędnie Ją interpretuje. Będzie wmawiał, że brak ci troski, że jesteś
zdystansowany, że nie masz współczucia i nie wchodzisz w relacje. Prawda jest
jednak taka, że głębszy kontakt jest możliwy na innym poziomie niż myśli i
emocje. Faktycznie to na płaszczyźnie Obecności dochodzi do prawdziwego
spotkania, do prawdziwego połączenia, do prawdziwej relacji. W cichym bezruchu
Obecności możesz odczuć tę bez foremną esencję, która jest w tobie i innych, a
która jest jednością. Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona
prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.
Zapalniki str. 177
które ciała bolesne reagują tylko na jeden określony rodzaj sytuacji
bądź okoliczności ('zapalników'), które rezonują z charakterystycznym rodzajem
emocjonalnego bólu przeżytego w przeszłości. Na przykład jeżeli dziecko dorasta
w rodzinie gdzie sprawy finansowe były lub są źródłem częstych napięć, może
wchłonąć lęk rodziców dotyczący pieniędzy i rozwinąć ciało bolesne, które
zaktywizuje się zawsze wtedy, gdy w grę wchodzić będą kwestie finansowe. To
dziecko, już jako dorosły może być wyprowadzony z równowagi nawet w przypadku
niewielkich sum pieniędzy. Za pojawiającym się rozdrażnieniem, gniewem bądź
bezradnością ukryty będzie intensywny lęk dotyczący przetrwania i
zabezpieczenia siebie. Nieraz widziałem uduchowione osoby - to znaczy względnie
świadomych ludzi - którzy zaczynali krzyczeć, złościć się i oskarżać w
momencie, gdy prowadzili rozmowę ze swoim maklerem giełdowym czy pośrednikiem w
sprzedaży nieruchomości. Wydaje się, że podobne ostrzeżenia jak te umieszczane
na paczkach papierosów, powinny znajdować się na każdym banknocie czy
dokumencie finansowym - „Pieniądze mogą uruchomić ciało bolesne i doprowadzić
do całkowitej nieświadomości."
Ktoś kto w dzieciństwie był zaniedbywany czy odtrącany przez jednego
bądź oboje rodziców najprawdopodobniej rozwinie ciało bolesne, które będzie
aktywizowane za pomocą tego zapalnika w każdej sytuacji, która nawet w
niewielki sposób rezonuje z pierwotnym bólem odrzucenia. Przyjaciel,
przychodzący parę minut po czasie na lotnisko czy małżonek, który spóźnia się
trochę do domu mogą wywołać poważny atak ciała bolesnego. Dla takiej osoby
rozstanie z bliską osobą czy śmierć współmałżonka będzie powodem wielkiego
emocjonalnego bólu, który daleko wykracza ponad udrękę doświadczaną w takich
sytuacjach. Może to być intensywne cierpienie, zniewalająca depresja czy
obsesyjny gniew.
Kobieta, która w dzieciństwie była wykorzystywana fizycznie przez ojca
może wytworzyć ciało bolesne łatwo uruchamiane w każdym późniejszym związku z
mężczyzną. To zadziwiające ale poprzez emocję, która wytworzyła jej ciało
bolesne może przyciągnąć do siebie partnera, którego ciało bolesne przypominać
będzie to ojca. Jej własna nie szczęśliwość może odczuwać magnetyczne wręcz
przyciąganie do kogoś, kto w jej odczuciu da więcej tego samego bólu. Owo
ukryte cierpienie jest często błędnie interpretowane jako zakochanie się.
Mężczyzna, który był niechcianym dzieckiem i którego matka nie darzyła
wystarczającą troską może rozwinąć ciężkie, dwubiegunowe ciało bolesne, którego
treścią z jednej strony będzie intensywna, niespełniona tęsknota za miłością
matki, a z drugiej głęboka nienawiść za brak tego, czego tak desperacko
potrzebował. W dojrzałym wieku prawie każda kobieta będzie uruchamiać jego
ciało bolesne - nagromadzony emocjonalny ból z przeszłości. Możliwe że takiego
człowieka owładnie nałogowy wręcz przymus zdobywania i uwodzenia coraz to
nowych partnerek, po to tylko, aby dostawać kobiecą miłość i uwagę. Z drugiej
strony gdy zaloty już na początku zostaną odrzucone lub dojdzie do bardziej
intymnych kontaktów gniew będący treścią ciała bolesnego wypłynie na
powierzchnię i będzie sabotował taki związek.
Rozpoznając swe własne ciało bolesne w momencie gdy się aktywizuje
szybko odkryjesz najczęstsze zapalniki, które go uruchamiają. Bez względu czy
będą to pewne sytuacje, słowa czy zachowania innych, natychmiast zobaczysz czym
w istocie są i wejdziesz w stan podwyższonej czujności. Za sekundę czy dwie
zauważysz również i poczujesz emocjonalną reakcję, która będzie oznaczać
przebudzenie ciała bolesnego. Jednak trwając w stanie intensywnej Obecności nie
utożsamisz się z nim to znaczy ciało bolesne nie przejmie kontroli i nie stanie
się głosem w twej głowie. Jeżeli jesteś w tym czasie ze swoim partnerem możesz
powiedzieć do niego: „To co właśnie powiedziałeś (czy zrobiłeś) uruchomiło moje
ciało bolesne". Umów się z nim, że kiedykolwiek dojdzie do tego
natychmiast powiecie sobie o tym. W ten sposób ciało bolesne utraci możliwość
odnawiania się w waszej relacji i zamiast wciągać oboje w głęboką nieświadomość
pomoże stać się bardziej obecnym.
Za każdym razem gdy uda ci się być świadomym w momencie aktywizacji
ciała bolesnego część jego negatywnej, emocjonalnej treści w pewnym sensie
spali się i zostanie przetworzone w Obecność. Reszta szybko się wycofa i będzie
czekać na lepszą okazję - to znaczy wtedy gdy będziesz mniej uważny - aby znów
się ujawnić. Ta lepsza okazja pojawi się zawsze gdy stracisz Obecność, na
przykład po wypiciu kilku drinków czy podczas oglądania pełnego przemocy filmu.
Najdrobniejsza negatywna emocja taka jak poirytowanie, niepokój czy rozdrażnienie
może otworzyć bramę przez którą ciało bolesne może powrócić. Aby istnieć
potrzebuje twej nieświadomości. Nie przetrwa jednak w świetle Obecności.
Ciało bolesne jako budzik str. 180
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ciało bolesne jest największą
przeszkodą we wzroście nowej świadomości u ludzi. Okupuje ono umysł, kontroluje
i wypacza myślenie, rozbija związki - jest jak ciemna chmura, która wysysa pole
energii. Wpędza cię w nieświadomość bo identyfikujesz się z umysłem i emocjami.
Czyni reaktywnym, sprawia, że mówisz i robisz rzeczy, które unieszczęśliwiają
zarówno ciebie jak i innych.
W miarę jak nie szczęśliwość potęguje się, na każdym polu powiększają
się zakłócenia. Być może to ciało nie może znieść już więcej stresu i rozwija
chorobę. Być może zostajesz wplątany w jakąś potężną konfliktową sytuację czy
dramat, albo sam stajesz się sprawcą fizycznej przemocy. A może wszystko staje
się tak przytłaczające, że nie możesz już żyć z nieszczęśliwym sobą. Oto ciało
bolesne - część fałszywego ja.
Za każdym razem gdy ciało bolesne przejmuje kontrolę, za każdym razem
gdy nie rozpoznajesz czym ono jest, staje się częścią twojego ego. Z
czymkolwiek się identyfikujesz zamienia się w ego. Ciało bolesne jest jedną z
najpotężniejszych rzeczy, z którymi ego może się utożsamić i potrzebuje go, aby
się przez nie odnawiać. Jednak to 'nie-święte' przymierze załamuje się wtedy,
gdy ciało bolesne staje się tak gęste, że egotyczne struktury umysłu zamiast
się nim wzmacniać - poprzez nieustanne doładowywanie jego energią - zaczynają
podlegać erozji i kruszyć się. Podobnie dzieje się w urządzeniach
elektronicznych - działają prawidłowo, gdy potencjał prądu jest właściwy,
jednak dochodzi do zniszczenia, gdy napięcie jest zbyt wysokie.
Ludzie z ciężkimi ciałami bolesnymi często dochodzą do punktu kiedy
czują, że ich życie staje się nie do zniesienia, że nie uniosą już większej
ilości bólu i cierpienia. Czara goryczy przepełnia się. Niektórzy, podobnie jak
ja kiedyś, mogą czuć, że już dłużej nie mogą ze sobą wytrzymać. Wewnętrzny
pokój staje się wtedy priorytetem. Dotkliwy emocjonalny ból zmusza bowiem do
nie identyfikacji z zawartością umysłu i emocjonalno - mentalnymi strukturami,
które dają początek i zasilają nieszczęśliwego 'mnie'. Zaczyna świtać
świadomość, że ani nieszczęśliwa historia, ani odczuwane emocje nie są nami.
Pojawia się zrozumienie, że nie jesteśmy doznaniami lecz ich doświadczającym.
Od tej pory ciało bolesne zamiast dalej wciągać w nieświadomość staje się jakby
budzikiem, decydującym czynnikiem, który niejako wpycha w stan Obecności.
Dzięki bezprecedensowemu napływowi świadomości, którego aktualnie
jesteśmy świadkami na tej planecie, wielu ludzi nie musi już przechodzić przez
głębię dotkliwego cierpienia, aby wyzwolić się z identyfikacji z ciałem bolesnym.
Za każdym razem kiedy zauważają, że ponownie ześlizgują się w dysfunkcjonalny
stan, mogą wybrać drogę poza utożsamienie z myślami i emocjami i wkroczyć w
Obecność. Porzucają w ten sposób opór, stają się bardziej czujni i uważni,
odczuwają jedność z tym co wewnątrz i na zewnątrz.
Następny krok w ludzkiej ewolucji nie jest co prawda nieunikniony, ale
po raz pierwszy w historii naszej planety może być świadomym wyborem. Kto
dokonuje tego wyboru? Ty. A kim jesteś ty? Świadomością, która staje się świadoma
siebie.
Wyzwalanie się z ciała bolesnego str. 183
Ludzie często zadają pytanie: „Jak wiele czasu potrzeba, aby wyzwolić
się z ciała bolesnego?" Z jednej strony zależy to oczywiście od gęstości
tego ciała u danej osoby, z drugiej od stopnia nasilenia budzącej się
Obecności. Jednak w istocie to nie ciało bolesne, ale bezwiedna identyfikacja z
nim powoduje cierpienie, które zadajemy sobie i innym. To nie ciało bolesne,
ale utożsamienie z nim, zmusza do ciągłego ożywiania przeszłości i utrzymuje w
niewiedzy. A zatem ważniejsze pytanie, które warto postawić jest takie: „Jak
długo potrwa uwolnienie od identyfikacji z ciałem bolesnym?".
Odpowiedź jest taka - to w ogóle nie zabiera czasu. Gdy ciało bolesne
wychodzi z uśpienia, zdaj sobie sprawę, że to co czujesz to właśnie ono.
Świadomość, to wszystko co potrzebne, aby zerwać identyfikację z ciałem
bolesnym. Gdy zaś utożsamienie słabnie rozpoczyna się transformacja i
przeistoczenie. Świadomość zapobiega nie tylko ożywianiu starych emocji
budzących się w głowie, ale również podejmowaniu wewnętrznego dialogu, bądź
działań czy interakcji z innymi. To oznacza, że ciało bolesne nie może już
dłużej cię wykorzystywać i odnawiać się w tobie. Owszem dawne emocje mogą
utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas i pojawiać okresowo. Mogą nawet
sporadycznie znów cię omamić, wzbudzając identyfikację, jednak nie potrwa to
długo. Brak rzutowania na sytuacje oznacza konfrontacje z nimi bezpośrednio w
sobie. To prawda może nie być to przyjemne, ale na pewno cię nie zabije. Twoja
Obecność w zupełności wystarczy, by pomieścić je w sobie. Emocje nie są tym,
kim jesteś.
Kiedy odczuwasz ciało bolesne, nie popełniaj błędu, myśląc, że coś jest
z tobą nie tak. Robienie z siebie ofiary - ego to uwielbia. Za wiedzą i
świadomością winna podążać akceptacja. Wszystko inne ponownie zaciemni cały
obraz. Akceptacja oznacza, że pozwalasz sobie odczuwać cokolwiek jest i jakie
jest w tym momencie. Wszystko jest częścią 'tak-ości' chwili. Nie możesz
walczyć z tym co jest TERAZ. Hm m, no cóż - możesz. Ale gdy to robisz,
cierpisz. Tylko przez wewnętrzną zgodę powracasz do tego, kim jesteś -
niezmierzonym i bezkresnym. Znów jesteś całością, a nie wyizolowaną częścią -
tym, jak postrzega się ego. Budzi się twa prawdziwa natura, która jest jedną z
naturą Boga.
Jezus wskazuje na to gdy mówi: „Bądźcie tedy całością, jako wasz Ojciec
w niebie jest". Nowotestamentowe „bądźcie doskonali" jest błędnym
tłumaczeniem oryginalnego greckiego słowa, które w istocie oznacza 'cały'.
Mówiąc inaczej nie potrzebujesz stawać się całością, ale być nią, być tym, kim
już jesteś - z ciałem bolesnym czy bez niego.
Świadomość przedmiotu (obiektu) i świadomość przestrzeni str. 227
Życie większości ludzi jest zagracone rzeczami - przedmiotami
materialnymi, rzeczami, które trzeba zrobić i o których trzeba myśleć. Takie
życie jest jak historia ludzkości, którą Winston Churchill określił w ten
sposób: „jedna cholerna rzecz za drugą". Ludzkie umysły wypełnia bałagan
myśli. Jest to wymiar świadomości obiektu, który dla większości ludzi jest
dominującą rzeczywistością. Dlatego ich życie jest tak pozbawione równowagi. Ta
świadomość nastawiona na obiekt powinna zostać zrównoważona przez świadomość
przestrzeni, aby zdrowie psychiczne powróciło na naszą planetę i aby ludzkość
mogła spełnić swoje przeznaczenie. Wzrastająca świadomość przestrzeni jest
kolejnym etapem w ewolucji człowieka.
Świadomość przestrzeni oznacza, że oprócz bycia świadomym obiektów, co
sprowadza się do zmysłowego postrzegania, myśli i emocji, istnieje również
podłoże uwagi. Innymi słowy w takiej świadomej uwagi zdajesz sobie sprawę nie
tylko z obiektów, ale jesteś świadomy bycia świadomym. Jeśli jesteś w stanie
poczuć w tle cichość wewnętrznego nie poruszenia, kiedy rzeczy dzieją się na
pierwszym planie - oto chodzi! Wymiar ten istnieje w każdym, ale większość
ludzi jest go całkowicie nieświadoma. Czasami wskazuję im na to mówiąc - „Czy
czujesz swą własną Obecność?"
Świadomość przestrzeni to nie tylko wolność od ego, ale również
wyzwolenie z zależności od rzeczy, materializmu i materialności. To właśnie
duchowy wymiar może sam dać światu transcendencję i prawdziwe zrozumienie.
Za każdym razem kiedy jesteś zmartwiony z powodu jakiegoś zdarzenia,
osoby czy sytuacji, prawdziwą przyczyną są nie okoliczności czy ludzie, ale utrata
rzeczywistej perspektywy, którą może zapewnić tylko przestrzeń. W takich
chwilach jesteś uwięziony w świadomości obiektu i nie zdajesz sobie sprawy z
obecności pozbawionej czasu, wewnętrznej przestrzeni świadomości samej w sobie.
Słowa „i to też przeminie …" używane wtedy jako wskazówka, mogą na nowo
odbudować świadomość tego wymiaru w tobie.
Inne naprowadzenie na tę prawdę jest zawarte w stwierdzeniu: „Nigdy nie
jestem zmartwiony z powodu, o którym myślę".
Rozpoznawanie wewnętrznej przestrzeni str. 233
Prawdopodobnie przestrzeń pomiędzy myślami pojawia się już w twoim
życiu, a ty możesz o tym nawet nie wiedzieć. Świadomość zahipnotyzowana przez
doświadczenia i przyzwyczajona do identyfikacji z formą to tak zwana świadomość
obiektu. Przejawia się ona w tym, że uważasz, iż niemożliwe jest zdanie sobie
sprawy z istnienia przestrzeni. W krańcowej postaci oznacza to, że nie
potrafisz być świadomy siebie, ponieważ zawsze jesteś świadomy czegoś innego.
Jesteś bezustannie rozproszony i zwodzony przez formę. I nawet jeśli wydajesz
się być świadomy siebie, uczyniłeś z siebie obiekt - myślową formę. Tak więc w
istocie to czego jesteś świadomy jest myślą, a nie tobą.
Kiedy słyszysz o wewnętrznej przestrzeni możesz zacząć jej szukać, a
ponieważ szukasz jej tak, jakbyś szukał obiektu, albo doświadczenia, nie możesz
jej znaleźć. Oto dylemat wszystkich, którzy poszukują duchowego spełnienia i
oświecenia. Jezus powiedział: „Królestwo Boże nie przychodzi z dostrzegalnymi
znakami; ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo; Tam; oto bowiem Królestwo
Boże jest pośród was".
Jeżeli nie spędzasz większości swego życia w niezadowoleniu,
zmartwieniu, strachu, depresji i rozpaczy, albo dręczony przez inne negatywne
uczucia; jeżeli jesteś w stanie cieszyć się prostymi rzeczami, jak wsłuchiwanie
się w dzwonienie deszczu czy szum wiatru; jeśli widzisz piękno chmur
przesuwających się po niebie, albo jeśli potrafisz być czasami sam, bez
poczucia samotności czy potrzeby umysłowego stymulatora rozrywki; jeśli zdarza
ci się traktować całkowicie obcą osobę ze szczerą uprzejmością płynącą prosto z
serca, bez oczekiwania na wzajemność z jej strony - oznacza to, że w
nieprzerwanym strumieniu myślenia, którym jest ludzki umysł, przestrzeń już
otwierała się, choćby tylko na krótko. Kiedy to się działo miał miejsce
swoistego rodzaju dobrostan, żywy pokój - nawet jeśli z początku bardzo
delikatny i subtelny. Generalnie jego intensywność może oscylować od ledwo
dostrzegalnego w tle poczucia zadowolenia, do tego stanu, który starożytni,
hinduscy mędrcy określali mianem - ananda: błogosławieństwo Bytu. Ponieważ
uwarunkowano cię do zwracania uwagi tylko na formę, jesteś prawdopodobnie tego
nieświadomy, lub tylko w niewielkim stopniu. Istnieje wspólny element w
zdolności dostrzegania piękna, doceniania prostych rzeczy, cieszenia się swoim
własnym towarzystwem, lub odnoszenia się do innych ludzi z miłującą dobrocią.
Tym wspólnym elementem jest swoistego rodzaju zadowolenie, pokój czy wewnętrzne
ożywienie, będące niewidocznym tłem, bez którego te doświadczenia nie byłyby
możliwe.
Za każdym razem kiedy w twym życiu wydarza się piękno, miłująca dobroć,
czy docenianie piękna drobnych rzeczy, szukaj tła dla tych doświadczeń wewnątrz
siebie. Ale nie szukaj tego jakbyś szukał czegoś . Nie możesz tego zdobyć i
powiedzieć - „Ha, mam to!" Nie możesz objąć tego umysłem czy zdefiniować w
jakikolwiek sposób. To jest jak niebo bez chmur, nie ma formy. Oto przestrzeń,
ciche nieporuszenie , słodycz istnienia - coś nieskończenie większego niż słowa
mogłyby oddać. Jeżeli jesteś w stanie poczuć to bezpośrednio w sobie, to się
pogłębia. Tak więc jeśli doceniasz coś prostego - dźwięk, widok, dotyk - kiedy
widzisz piękno, kiedy czujesz miłującą dobroć do innej osoby, zauważ wewnętrzną
przestrzenność, która jest źródłem i tłem dla tych doświadczeń.
Wielu poetów i mędrców przez wieki obserwowało, że prawdziwe szczęście -
ja nazywam je radością Istnienia - można odnaleźć w prostych, pozornie nic nie
znaczących rzeczach. Większość ludzi przeocza to. W swym nieustannym
poszukiwaniu czegoś znaczącego w życiu nie potrafią docenić tych małych rzeczy
i spraw, które w istocie wcale nie są bez wartości. Filozof Nietzsche, w
rzadkich chwilach głębokiej ciszy napisał - „Do szczęścia, jak niewiele
potrzeba do szczęścia! … najbardziej subtelna, delikatna, najmniej ważna rzecz,
szelest jaszczurki, oddech, spojrzenie oczu - to co małe, tworzy największe
szczęście. Trwaj w ciszy".
Dlaczego 'najmniejsza rzecz' tworzy 'największe szczęście'? Ponieważ
prawdziwe szczęście nie zależy od rzeczy czy zdarzeń - choć takie może być
pierwsze wrażenie. Mała rzecz czy zdarzenie są tak subtelne, nie narzucające
się, że zajmują tylko małą część twojej świadomości. Reszta to wewnętrzna
przestrzeń, świadomość sama w sobie, nieograniczona przez formę. Wewnętrzna świadomość
przestrzeni i to kim jesteś w swej esencji są jednym i tym samym. Innymi słowy
- forma 'małych rzeczy' pozostawia miejsce dla wewnętrznej przestrzeni. A to
właśnie z wewnętrznej przestrzeni emanuje sama nie uwarunkowana świadomość,
prawdziwe szczęście, radość istnienia. Jednakże aby zauważać 'małe rzeczy'
musisz wyciszyć się od wewnątrz. Konieczny jest wysoki stopień uwagi i
czujności. Trwaj w cichym nieporuszeniu. Słuchaj. Patrz. Bądź obecny.
A oto inny sposób odnalezienia wewnętrznej przestrzeni - stań się
świadomym bycia świadomym. Mów albo myśl: JESTEM i niczego do tego nie dodawaj.
Bądź świadomy tego milczącego bezruchu, który podąża za stwierdzeniem JESTEM.
Poczuj swoją obecność - nagą, nie okrytą niczym istotę. Jest ona czysta i
nieskażona przez takie określenia jak - młody czy stary, dobry czy zły, biedny
czy bogaty, albo inne atrybuty. Jest to przestrzenne łono każdej kreacji,
każdej formy.
Świadomość wewnętrznego ciała str. 248
Inny prosty, ale wysoce skuteczny sposób na odnalezienie przestrzeni w
swoim życiu jest ściśle związany z oddechem. Zauważysz, że przez odczuwanie
subtelnego przepływu powietrza do i z ciała, jak również poprzez wznoszenie i
opadanie klatki piersiowej i brzucha, stajesz się świadomy swojego wewnętrznego
ciała. Twoja uwaga może wtedy przenieść się z oddechu do odczuwania pulsującej
żywotności wewnątrz. Jest ona obecna w całym twoim ciele.
Większość ludzi jest tak rozkojarzona przez myśli i tak identyfikuje się
z głosami w głowie, że już nie potrafi odczuwać tej życiowej energii w swoim
wnętrzu. Bycie niezdolnym do odczuwania tej energii, która ożywia fizyczne
ciało, to największa strata jaka mogła ci się przytrafić. Zaczynasz wtedy
szukać nie tylko substytutów tego naturalnego dobrostanu wewnętrznego, lecz
również czegoś co zatuszowałoby ten nieustanny, podskórny niepokój. Niektóre z
substytutów, których ludzie szukają to odloty powodowane przez lekarstwa czy
narkotyki, nadmierna stymulacja sensoryczna taka jak - bardzo głośna muzyka,
ekscytujące, bądź niebezpieczne zajęcia, lub sporty, obsesje na punkcie seksu.
Nawet dramaty w relacjach międzyludzkich mogą być wykorzystywane jako namiastka
tego wrodzonego, autentycznego poczucia wewnętrznej żywotności. Najczęściej
poszukiwaną przykrywką dla tego nieustannego niepokoju w tle są intymne związki
- mężczyzna, albo kobieta, która sprawi, że będę szczęśliwy. Jest to również
jeden z najczęściej doznawanych zawodów. A kiedy niepokój znów wydobywa się na
powierzchnię, ludzi winią zwykle za to swoich partnerów.
Weź dwa, lub trzy świadome oddechy, a potem sprawdź czy potrafisz odczuć
to subtelne uczucie wewnętrznej żywotności, życiowej energii, która przenika
całe ciało. Czy potrafisz odczuwać swoje ciało od wewnątrz? Poczuj przez krótką
chwilę jego poszczególne części - dłonie, ramiona, stopy, nogi. Czy możesz
poczuć brzuch, klatkę piersiową, szyję i głowę. A co z ustami? Czy też jest w
nich życie? Następnie stań się świadomy wewnętrznego ciała jako całości. Być
może będziesz chciał zamknąć oczy na początku tej praktyki, jednak gdy już ci
się to uda, otwórz oczy, rozglądnij się i w tym samym czasie nadal czuj swoje
ciało. Niektórzy zauważą, że nie ma nawet potrzeby zamykać oczu. Swobodnie
odczuwają swoje wewnętrzne ciało, gdy to czytają.
Wewnętrzna i zewnętrzna przestrzeń str. 250
Twoje wewnętrzne ciało nie ma litej struktury ale jest pełne
przestrzeni. Nie ma fizycznej formy, ale jest życiem, które tę fizyczną formę
ożywia. To inteligencja, która stworzyła i podtrzymuje materialne ciało,
koordynując równocześnie miliardy różnorodnych funkcji. Ludzki umysł jest w
stanie objąć i zrozumieć tylko maleńką cząstkę tę mądrości. Kiedy stajesz się
tego świadomy to co w istocie się dzieje to, że ta inteligencja staje się
świadoma siebie. To nieuchwytne 'życie', którego nie odnalazł żaden naukowiec,
ponieważ świadomość, która poszukuje jest tym.
Fizycy odkryli, że postrzegalna na pierwszy rzut oka trwałość materii
jest iluzją stworzoną przez nasze zmysły. Podobnie jest z naszym ciałem.
Postrzegając go jako litą formę nie jesteśmy świadomi, że 99,99% jego
powierzchni to pusta przestrzeń. Tak właśnie rozległy jest obszar pomiędzy
atomami w porównaniu do ich rozmiaru. Co więcej jest również wiele przestrzeni
wewnątrz każdego atomu. Fizyczne ciało to więc ni mniej ni więcej zupełnie błędny
wynik postrzegania tego kim w istocie jesteśmy. W rzeczywistości jest ono
mikrokosmiczną wersją zewnętrznej przestrzeni.
Aby zrozumieć jak rozległa jest przestrzeń między ciałami niebieskimi
rozważ następujący fakt - światłu podróżującemu ze stałą prędkością 186 000 mil
(300 000 km) potrzeba sekundy aby dotrzeć z ziemi na księżyc. Dotarcie do
słońca zajmuje już osiem minut, a podróż do najbliższej gwiazdy poza systemem
słonecznym - Proxima Centauri - trwa cztery i pół roku. Oto przykład jak
rozległa jest przestrzeń, która nas otacza. Jednak to nie wszystko - odległości
pomiędzy galaktykami przekraczają już wszelkie zrozumienie. Czas, jaki
potrzebny jest światłu, aby dotrzeć do Drogi Mlecznej z najbliższej galaktyki -
Andromedy - potrzebuje 2,4 mln lat. Czy to nie zdumiewające, że w swej istocie
każde ludzkie ciało jest wewnątrz tak przestrzenne jak otaczający wszechświat?
Kiedy wnikasz głębiej w ciało odkrywasz, że to co wyglądało jak forma, w
istocie jest jej pozbawione. Fizyczność staje się wówczas bramą do wewnętrznej
przestrzeni. Pomimo tego, że nie ma ona formy jest intensywnie żywa. Ta 'pusta
przestrzeń' jest życiem w jego pełni, nie zamanifestowanym Źródłem, z którego
rodzi się każde przejawienie. Tradycyjnie to Źródło określa się mianem Boga.
Myśli i słowa należą do świata formy, nie są one w stanie wyrazić tego
co tej formy jest pozbawione. Kiedy więc mówisz: „Mogę poczuć swe wewnętrzne
ciało jest to błędne postrzeganie wykreowane przez myśl. To co tak naprawdę się
dzieje to, że świadomość, która przejawia się jako ciało - świadomość, że JA
JESTEM - staje się świadoma siebie. Kiedy nie mylę już tego kim jestem z
przemijającą fizyczną formą wtedy wymiar pozbawionego granic, wiecznego Boga
może wyrazić się przeze 'mnie' i 'mnie' prowadzić. Uwalnia to od polegania na
formie. Jednak czysto intelektualne rozpoznanie lub wiara, że 'nie jestem
formą' nie pomaga. Najważniejszym pytaniem jest - czy w tej chwili czuje
obecność wewnętrznej przestrzeni? Co tak naprawdę oznacza czy rzeczywiście
odczuwam swoją własną Obecność, a raczej Obecność, którą JESTEM?
Możemy też zbliżyć się do tej prawdy używając innej wskazówki. Zapytaj
siebie: „Czy jestem świadomy nie tylko tego co dzieje się w tej chwili, ale
również samego TERAZ, tej żyjącej, pozbawionej czasu wewnętrznej przestrzeni, w
której wszystko się wydarza?" Pomimo tego, że to pytanie wydaje się nie
mieć nic wspólnego z wewnętrznym ciałem, będziesz zaskoczony, że poprzez bycie
świadomym przestrzeni TERAZ poczujesz się bardziej żywy w środku. Poczujesz pulsującą
żywotność wewnętrznego ciała, która jest istotną częścią radości Istnienia.
Musimy wkroczyć w ciało by wyjść ponad nie i odkryć, że nim nie jesteśmy.
Każdego dnia, tak często jak to możliwe utrzymuj świadomość wewnętrznego
ciała po to, by kreować przestrzeń. Kiedy czekasz, kiedy kogoś słuchasz, kiedy
przystajesz by popatrzeć w niebo, na kwiat czy swojego partnera czuj w tej
samej chwili tę wewnętrzną żywotność. W ten sposób część twojej uwagi czy
świadomości pozostaje pozbawiona formy, podczas gdy reszta jest dostępna dla
zewnętrznego świata formy. Za każdym razem kiedy 'zamieszkujesz' swe ciało w
ten sposób służy ono jako kotwica dla pozostawania obecnym w TERAZ. Chroni cię
to od zagubienia w myśleniu, emocjach czy zewnętrznych sytuacjach.
Kiedy myślisz, czujesz, postrzegasz i doświadczasz świadomość przeradza
się w formę. Reinkarnuje się niejako w myśl, emocję, poczucie percepcji czy
doświadczenie. Cykl ponownych narodzin, z którego buddyści mają nadzieję kiedyś
się wyrwać wydarza się nieprzerwanie i tylko w tej chwili, poprzez moc TERAZ
możesz się z niego wydostać. Przez pełną akceptację przejawienia TERAZ stajesz
się wewnętrznie zsynchronizowany z przestrzenią, co stanowi esencję TEJ CHWILI.
Przez przyjmowanie tego co jest stajesz się wewnętrznie przestronny,
zharmonizowany z przestrzenią a nie z formą. Wnosi to prawdziwą perspektywę i
równowagę w twoje życie.
Śniący i sen st. 208
Nie stawianie oporu jest kluczem do najwyższej potęgi we wszechświecie.
Dzięki niemu świadomość (duch), jest uwalniany ze swego uwięzienia w formie.
Wewnętrzne powstrzymanie się od stawiania oporu formie - bez względu na to co
jest lub co się dzieje - jest samo w sobie zaprzeczeniem absolutnej
rzeczywistości formy. Opór sprawia, że świat i przedmioty materialne wydają się
bardziej realne i trwałe niż w istocie są, włączając w to twą własną formę
tożsamości czyli ego. Opór naznacza świat i ego ciężkością i absolutną
ważnością, które sprawiają, że bierzesz siebie i wszystko wokół bardzo serio.
Zewnętrzne gry form są wtedy błędnie postrzegane jako walka o przetrwanie.
Kiedy przyjmujesz taką percepcję, taka staje się twoja rzeczywistość.
Sytuacje, które się zdarzają i formy, które przybiera życie mają w
istocie efemeryczną naturę. Wszystkie są płynne i ulotne. Przedmioty, ciało, ego,
zdarzenia, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki i dramaty ... przychodzą,
udając, że są bardzo ważne i zanim się zorientujesz odchodzą, rozpuszczone w
niebycie, z którego przyszły. Czy kiedykolwiek były prawdziwe? Czy kiedykolwiek
były czymś więcej niż snem, snem o formie?
Kiedy budzisz się rano, a nocny sen znika, mówisz - „Oh. to był tylko
sen. To nie było prawdziwe." Jednak coś w tym śnie musiało być prawdziwe,
ponieważ nie mógłby on zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć patrzysz wstecz na
życie i myślisz - czyż to wszystko nie było tylko snem? Nawet teraz możesz
spojrzeć na zeszłoroczne wakacje czy wczorajszy dramat i dostrzec, że są one
bardzo podobne do snu z ostatniej nocy.
Istnieje sen i istnieje śniący ten sen. Sen jest krótkotrwałą grą formy.
Przedstawia świat relatywnie prawdziwy, ale nie absolutnie rzeczywisty.
Absolutna rzeczywistość - śniący - to przestrzeń narodzin i śmierci formy.
Śniący nie jest osobą. Ona jest częścią snu. Śniący jest podłożem, w którym sen
się pojawia i które sprawia, że jest on w ogóle możliwy. Jest absolutem ponad
relatywnością, ponadczasową 'pozaczasową', świadomością w i poza formą. Śniący
jest świadomością samą w sobie - jest tym kim jesteś.
Przebudzenie ze snu jest teraz naszym najważniejszym celem. Kiedy budzimy
się wewnątrz snu, wykreowany przez ego ziemski dramat dobiega końca. Po nim
przychodzi inny, bardziej łagodny i cudowny sen. Świta Nowa Ziemia.