Strony

poniedziałek, 9 listopada 2020

Zastój


 Zastój
Jam jest Aouwa, prawdziwe Ja w ekspresji.
Jak wyjaśnił Althar w poprzednim tomie, w pewnym momencie Jaźnie odkryły swoją zdolność do wyrażania intencji. Co więcej, w alchemicznej transmutacji wytworzyły czystą energię, która odzwierciedlała te intencje, tak aby Jaźnie mogły je dostrzec. Po tym nie trzeba było długo czekać, aby prawdziwe Ja odkryły siebie nawzajem i zaczęły współtworzyć.
Ponadto zaczęły bawić się w gierki energetyczne między sobą; w siłowanie się na rękę i potyczki o władzę, tak jak dzieci na placu zabaw. A dlaczego nie miałyby tego robić? Te istoty, ty, ja - nie znaliśmy nic lepszego. Przecież nie było ani bólu, ani śmierci, takiej, jaką zna człowiek. Chodziło o to, by dowiedzieć się, czego można dokonać jako świadomość, która ma do dyspozycji intencje i czystą energię.
Z biegiem czasu istoty połączyły się w grupy. Grupy te częściowo bazowały na wspólnych preferencjach i zainteresowaniach, a częściowo na zwykłych zbiegach okoliczności, takich samych, jakich do dziś doświadczają ludzkie dzieci. Twój najlepszy przyjaciel zazwyczaj mieszkał za rogiem, tak jak rówieśnicy z twojej kliki. Gdybyś dorastał w innym miejscu, byłbyś z inną grupą, nie zauważając nawet wynikających z tego faktu implikacji. Nawet to, co ostatecznie przekształciło się w duchowe rodziny, można odnaleźć w tej epoce.
Tworzenie się grup jest jedną z głównych cech Drugiego Kręgu Stworzenia. Czyż nie jest to interesujące? Jak to możliwe, że równie potężne i niezniszczalne Jaźnie szukały schronienia we wspólnocie?
Cóż, ponieważ każde z nich bało się własnego punktu przed stworzeniem. Bali się tej pierwszej traumy związanej z odkryciem swojego istnienia, kiedy nie wiedzieli nic o sobie. Obawiali się że „oszaleją” w swojej własnej pustce.

Dlatego wszystko było lepsze niż pozostanie „w środku”. A na „zewnątrz” byli inni, były doświadczenia odwracające ich uwagę, powstawały więc grupy, a wraz z nimi dynamika grupy.
W momencie, gdy kilka istot zgadza się w jakimś temacie, ich perspektywa rzeczywistości wzmacnia się. Dlatego coraz mocniej trzymają się swoich przekonań, zakładając, że nie mogą się tak bardzo mylić, dopóki inni podzielają ich przekonania. A to jest tak przyjemne uczucie! O wiele lepsze niż bycie samemu w pustce. Wielu spóźnialskich, którzy przypadkowo natknęli się na grupę, po prostu przyjmowało jej system wierzeń, aby stać się członkiem społeczności.
Oczywiście grupa to nie tylko miejsce schronienia, to także idealne miejsce do poznawania zasad działania energii i kar-mienia się nią. Robią to poprzez znalezienie jakiejś pozycji i tożsamości wewnątrz grupy, lub poprzez konfrontację z innymi grupami, ośmieszając ich przekonania.
Zarówno indywidualny lęk, jak i przynależność do grupy oraz związana z nimi dynamika, po dziś dzień dotyczą zdecydowanej większości istot.
Można powiedzieć, że to wszystko brzmi tak ludzko, tak przewidywalnie, tak niewiarygodnie płytko. I takim właśnie jest! Prawdę mówiąc, ludzie doświadczają tego wszystkiego w złagodzonej wersji. Wyobraź sobie, jak te zjawiska przejawiają się w światach nie fizycznych, które nie mają oparcia w czasie. W światach, w których następuje natychmiastowa manifestacja. W otoczeniu, w którym każda intencja pojawia się automatycznie. Czy wyobrażasz sobie walkę o władzę w takim świecie? Spór? Konflikt między grupami? Wojnę? Wyobraź sobie przez chwilę, jak wszystkie ludzkie myśli, które masz, gdy uczestniczysz w konflikcie, natychmiast się manifestują!
Tak więc karmienie energią i niszczenie były i nadal są takim samym fundamentem dla grup, jak opieka i dzielenie się. Jak przekonamy się później, wygląda na to, że tak musiało być. Jaźnie po prostu badały i odgrywały potencjały, które były oparte na polaryzacji.
Jednak, jak wspomniałam w poprzednim rozdziale, w pewnym momencie istoty zauważyły, że wszystko, co robią, jest w rzeczywistości tylko powtarzaniem, udoskonalaniem, przedłużaniem i przekształcaniem już stworzonych elementów, czy to energetycznych, czy koncepcyjnych. Ten wgląd stawał się coraz bardziej złowrogi dla Jaźni, a w szczególności dla wielu liderów grup i wpływowych istot.
Bo jak długo można grać w tą samą grę? Pamiętaj, że w tych sferach nie ma śmierci. Czy możesz sobie wyobrazić wykony-wanie zadań, które teraz wykonujesz w swoim ludzkim życiu przez wieczność? Nawet jeśli miałbyś ochotę przebywać w przyjemnym otoczeniu, to ile wina możesz wypić? Jak dużo możesz uprawiać seksu? Ile muzyki możesz skomponować? Iloma ludźmi możesz rządzić? Jak wiele rzeczy możesz odkryć? Jak długo możesz kręcić się w kółko, aż powiesz: „Dość!”?
To wszystko jest pociągające tylko z pewnego relatywnego punktu widzenia, któremu towarzyszy tykanie biegnącego zegara. Mogłoby być gorzej, prawda? Dlatego najlepiej jest cieszyć się tym, co masz. Ale nie mówię o kilku ostatnich latach, dopóki twoje ludzkie ciało się nie zużyje. Mówię o wieczności, o wiecznym powtarzaniu. Tak, nawet poza czasem jest wieczność.
„Czego chcesz dzisiaj doświadczyć?”
„Może trochę wina? Byłoby wspaniale”.
„Super. Brzmi ekscytująco”.
Naprawdę?
Kiedy stało się jasne, że ten sposób tworzenia nie wnosi no-wej kreatywności, pojawiła się bardzo uzasadniona obawa, że istoty te oszaleją. Zagubiły się one w swoich uzewnętrznieniach, nie znajdując żadnego prawdziwego i trwałego spełnienia. Nie mając pomysłu na „wyjście”, nie rozumiejąc, co tak naprawdę się dzieje, niektórzy zaczęli się wycofywać. Przestali „wychodzić na zewnątrz” i zamiast tego wycofywali się coraz bardziej i bardziej. Przestali brać udział w jakimkolwiek współtworzeniu. Nie robili tego jednak w sposób zdrowy czy z ciekawości, aby odkryć swoje prawdziwe Ja, ale aby uciec od zewnętrznej rzeczywistości.
Spróbuj wczuć się w prawdziwe Ja tuż przed wejściem w taki stan. Jest ono uwięzione w wiecznie tych samych cyklach. Uwięzione we wzorcach, nieustannie się powtarzających w szybkim tempie, nie tworząc niczego nowego. W pewnym momencie całkowite wycofanie się wydaje się być jedynym możliwym wyborem. Świadomość zapada się i zamyka się w sobie.
Ci, którzy poszli tą drogą, zabrali ze sobą wszystkie swoje doświadczenia; nie tylko te przyjemne, lecz także swoje lęki, frustracje, oczekiwania i smutki. Zamknęli się w swoim osobistym królestwie, jak w prywatnym muzeum, nie wpuszczając nigdy nic świeżego do środka. Swoje siły twórcze wykorzystywali tylko po to, by tam pozostać i by nie czuć już nic z „zewnątrz”. To nie był wolny wybór, ale rozpadanie się z głębokiego wyczerpania.
Takie prawdziwe Ja jest niczym kaleki Bóg. Mimo wszystko Bóg, ale złapany we własnym wnętrzu. Bóg w de-presji, nie wykorzystujący swoich wrodzonych zdolności twórczych.
Innymi słowy, Bóg w stanie zastoju.
*
Jeśli zrobiło się mrocznie, a energia wpadła do bezdennej studni, to na szczęście udało mi się wyjaśnić mój punkt widzenia. By ponownie poprawić nastrój, przypominam ci, że ostatecznie są to tylko doświadczenia, które nie wymagają żadnej oceny. Nawet Bóg uwięziony w sobie jest jednym z wielu potencjalnych doświadczeń! Tak więc niektóre istoty spróbowały go, nawet jeśli zrobiły to nieświadomie.
Prędzej czy później, wszystkie te istoty wyjdą ze swojego stanu. Dlaczego? Bo taka jest natura polaryzacji! Ponieważ w pewnym momencie znów staną się ciekawi i zaczną wymykać się ze swojego prywatnego królestwa. Wtedy odkryją, że w międzyczasie wydarzyło się coś wielkiego w stworzeniu.
Pamiętasz historię Althara, Atlanta? Wpadł on w podobny stan, używając swych twórczych zdolności do zamknięcia się w małej bańce własnej świadomości. Zrobił to z szoku, którego doświadczył w obliczu wydarzeń, które jak sądził, spowodował. Dał się ponieść rozpaczy, poczuciu winy i wstydu. Ale ostatecznie był on „tylko” sferą w mojej własnej, nieograniczonej sferze.
Na moim poziomie, jego prawdziwe Ja, jego wybór i do-świadczenia przyczyniły się do uzyskania wglądu w dyna-mikę takiego zdarzenia. Ostatecznie można powiedzieć, że konieczne było rozpoznanie tego, co może się stać nawet z przebudzoną świadomością, gdy ponownie zbyt mocno połączy się z ludzkim światem. Tak więc pomógł on zainspirować wielu innych, aby nie podążali jego śladami w okresie post-oświecenia. Widzicie, wydarzenia zawsze mają wiele twarzy, nawet jeśli z ludzkiego punktu widzenia wydają się tragiczne.
I tak miał miejsce ten bardzo realny impas w kreacji. Wszystko się powtarzało i zmierzało do całkowitego wycieńczenia. Niektórzy byli tego bardziej świadomi niż inni; niektórzy zaprzeczają temu do dziś. Ale ostatecznie ustalono, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że „Zastój” ją temu do dziś. Ale ostatecznie ustalono, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że „Zastój”
I tak miał miejsce ten bardzo realny impas w kreacji. Wszystko się powtarzało i zmierzało do całkowitego wycieńczenia. Niektórzy byli tego bardziej świadomi niż inni; niektórzy zaprzeczają temu do dziś. Ale ostatecznie ustalono, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że „Zastój” może się wydarzyć. Pojawiło się więc pytanie, co można zrobić, aby temu zapobiec.
Althar, Kryształowy Smok, mówił już o tych, którzy odkryli „Zasadę Wzniesienia”. Urzeczywistnili wzniesienie poza wymiarem fizycznym; doszli do pełnego zaakceptowania swojego prawdziwego Ja jako punktu przed stworzeniem, jako za-sady samego stworzenia. Przestali potrzebować jakiegokolwiek zewnętrznego odbicia siebie, aby tworzyć fałszywe tożsamości. Znaleźli wewnętrzny spokój. Bez-warunkowy spokój! Poza potrzebą tożsamości.
Niestety, ledwo udało im się wzbudzić ten potencjał w innych Jaźniach, głównie z trzech powodów: Po pierwsze, było to zbyt proste. Inni nie mogli zaakceptować tego, że coś tak ważnego jest tak łatwe do osiągnięcia. Po drugie, wiązało się to z koniecznością zmierzenia się z pierwotną traumą uświadomienia sobie siebie w pustce. Po trzecie, pozostawała w nich malutka, maleńka iskierka wątpliwości, którą mogli odczuwać inni.
Niemniej jednak, kiedy przyszło do szukania sposobów na wyjście z zastoju, nagle zwrócono na nich większą uwagę. Choć idea wzniesienia brzmiała tak wzniośle i niezrozumiale, wciąż dawała jakąś nadzieję na nowy sposób istnienia, jak i na narodziny zupełnie nowych potencjałów. Niektórzy mówili nawet o „Trzecim Kręgu Stworzenia”. Suwerenne istoty w swojej pełnej mocy stwórczej, które przezwyciężyły głęboko zakotwiczoną nieświadomość, spowodowaną strachem i zaprzeczeniem własnego Ja, mogły w ten sposób dać początek niezakłóconej kreacji.
Zróbmy sobie przerwę. Czuję się jak stary dziadek opowiadający historię swoim prawnukom. Przypomnij sobie więc, drogi czytelniku, że nie jesteś młodszy ode mnie. Byłeś częścią tej historii, tak samo jak ja. I razem przeżyjemy to szczęśliwe zakończenie. Ono już się rozpoczęło, że tak powiem.
Jam jest Aouwa.
- Joachim Wolfram ,, Althar - Ostateczne Uwolnienie”

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam was kochani, Jam Jest Kryon

  Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze służby magnetycznej. Wsłuchajcie się w szelest wiatru i szum morza. Te rzeczy powinny was napełnić ...