Proces uzdrawiania
Witam
was kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej. Tematem niniejszej
konferencji jest miłość, lecz równie dobrze może nim być uzdrawianie,
gdyż właśnie go dostępujecie. Czy miłość i uzdrawianie w ogóle da się
oddzielić? Jakże często przecież samo doświadczenie miłości przynosi
uzdrowienie; jakże często bez miłości nie zachodzi żadne uzdrowienie.
Teraz pragnę z wami porozmawiać właśnie o uzdrawianiu, o ludzkim ciele,
pragnę poruszyć pewne zagadnienia, które wprawią Lee w zakłopotanie...
Kochani,
ciało ludzkie zostało tak zaprojektowane, żeby się samoistnie
równoważyć. Ono zostało zaprojektowane, żeby się samoistnie równoważyć.
Ciało ludzkie jest zaprojektowane tak, żeby się samodzielnie odmładzało,
żeby żyło bardzo długo. Ciało ludzkie jest tak zaprojektowane, żeby
przeciętna długość życia była o wiele, wiele dłuższa od tej, którą
cieszycie się obecnie. A pomimo tego doświadczacie chorób! Macie mnóstwo
zdrowotnych wyzwań, o czym zresztą sami dobrze wiecie...
Oto
więc dożyliście do obecnej chwili w odbywającym się na Ziemi Wielkim
Przełomie świadomościowym i macie do czynienia ze wciąż stosunkowo
krótką przeciętną życia ludzkiego, która jednak zaczyna się wydłużać.
Dzieje się tak dzięki zdobyczom współczesnej medycyny oraz dzięki
wzrostowi poziomu waszej świadomości. Wielu z was zadaje to samo, trudne
to wyjaśnienia pytanie: Skoro dostępne jest nam tyle przeróżnych
procesów, mających za zadanie pomóc nam w powrocie do zdrowia, w tym,
żeby siebie pokochać – a są ich przecież setki i nawet podczas bieżącej
konferencji przedstawiono nam ich sporo — jak to jest, że niektórzy się
dzięki tym procesom uzdrawiają, a inni nie? Istnieje wiele dowodów na
to, że ciało ludzkie jest zdolne uzdrowić się niemal ze wszystkich
chorób, zwłaszcza jeśli bierzemy pod uwagę zjawisko znane jako
spontaniczne ozdrowienie. Dla was jest to zjawisko nie do wytłumaczenia,
cudowne, tak zdumiewające, że kiedy zachodzi, to rzeczywiście
traktujecie je jako prawdziwy cud. Nikt z was nie mówi wtedy: Jesteśmy
świadkami naturalnych zdolności ciała ludzkiego.
A
jak takie spontaniczne ozdrowienie spowodować? Mam nadzieję, że wiadomo
wam, że istnieją tylko trzy zasadnicze przyczyny, dlaczego niektórzy
potrafią się samoistnie uzdrowić, a niektórzy tego nie potrafią? Zanim
przejdziemy do sedna naszej dyskusji po prostu wam te przyczyny teraz
przytoczę, gdyż o dwóch z nich rozmawialiśmy cały weekend. Pierwszą z
nich jest to, że jesteście za bardzo wykształceni! Hmmm. Prócz tego,
wiele czasu zabiera wam oduczanie się całej tej edukacji! Jest ono całym
procesem, gdyż każdy z was stanowi produkt tego, czego was nauczono na
temat waszych możliwości, na temat waszych wrodzonych zdolności i
umiejętności. Tego rodzaju nauka zapada w was bardzo głęboko i stąd
przychodzicie tutaj już „wykształceni” a następnie zapadacie na jakąś
chorobę. Nazwijmy ją X. Kiedy się objawia, to jesteście zbyt
wykształceni, za mądrzy, żeby od razu wyzbyć się wszystkiego, czego was
nauczono a co wzbudza w was lęk i niepokój, które z kolei blokują
wszystkie naturalne zdolności samouzdrawiania. A wszystko dlatego, że
jesteście ciut za mądrzy, za bardzo wykształceni.
Drugą
przyczyną jest to, że szybko się uznajecie za chorych, za szybko
utożsamiacie się z X, nigdy do końca nie rozumiejąc, że wasza
podświadomość nie rozróżnia prawdy od fałszu, działa według waszych
własnych przekonań na podstawie wszystkiego, czego was nauczono oraz o
to, co sami jej mówicie. W podświadomości kryje się niesamowita moc, a
wy udajecie się do lekarza, ten stawia wam diagnozę: Pan/Pani ma X. A wy
co na to? Idziecie do domu i natychmiast oznajmiacie wszystkim: Mam X!
Czy zdajecie sobie z tego sprawę, że oto właśnie utożsamiliście się z X?
Czy jesteście tego świadomi? Właśnie oznajmiliście podświadomości, że
jesteście chorzy, że macie X! Och, kochani pracownicy światła, bądźcie
bardzo ostrożni, uważajcie na to, co i jak mówicie, gdyż macie w sobie
ogromną moc i musicie jej używać ostrożnie. Kiedy więc w domu dzielicie
się tym, co powiedział lekarz, mówcie tak: „Zdiagnozowano u mnie X”.
Nigdy nie ujmujcie tego tak: Mam X! Niech tego rodzaju słowa nigdy nie
wychodzą z waszych ust, gdyż wasza podświadomość wam tę chorobę
urzeczywistni. Ona sobie pomyśli tak: Aha, ona mówi, że ma X! I presto:
Macie X. Nawet jeśli po takim oznajmieniu będziecie się starali leczyć
na X, to i tak w podświadomości już wam zapadło, że jesteście chorzy na
X.
Jeśli
jednak podjedziecie do tego inaczej i nie będziecie się od razu z X
utożsamiać, czy przyznawać, że ją „macie”, jakby stanowiła waszą
własność, to wtedy macie lepsze szanse na wyzdrowienie, na cuda, na
samoistne uzdrowienie się za pomocą procesów i sposobów na uzdrowienie,
nawet tych, które poznaliście podczas naszej konferencji.
Trzecia
przyczyna, dlaczego jedni się uzdrawiają a inni nie, jest
najtrudniejsza do wyjaśnienia. Jak to wytłumaczyć, że właśnie wśród
podobnych wam pracowników światła dzieje się to najczęściej, że jedni
się uzdrawiają, a inni umierają? Każdy z was zna kogoś, kto imał się
wielu procesów alternatywnego uzdrawiania, a mimo tego odszedł. Można
się więc zapytać: Co to wszystko, czego się was tutaj naucza, daje? Po
co to wszystko? Dlaczego ci Ludzie umarli? Jest to trzecia przyczyna,
dlaczego alternatywne uzdrawianie jednym pomaga a drugim nie i jest
najtrudniejsza do wytłumaczenia, gdyż zawadza o pojęcie głównego Planu!
[zainteresowanych Planem odsyłam tutaj: https://www.facebook.com/photo?fbid=1587513578257902...]
Coś takiego zdarza się najczęściej właśnie wśród was, Starych Dusz i
pracowników światła. W innych grupach Ludzi zdarza się zaś niezmiernie
rzadko. Dlaczego tak jest!? Dlaczego pewni Ludzie odchodzą niezależnie
od tego, jakich metod uzdrawiania czy konwencjonalnego leczenia się
imają? Dzieje się tak, żeby mogli tutaj wrócić jak najszybciej, mieli
czas, żeby dojrzeć i jako młodzi Ludzie odmienić tę planetę. Rozumiecie?
Zatem tutaj czasem wchodzi w grę coś, co nazwiemy planowaniem dusz, a
co nie pozwala komuś się uzdrowić. Nie jest to zjawisko spotykane
często, ale jest wam ono dobrze znane i najczęściej zachodzi właśnie w
grupie pracowników światła. [W rodzinie Kryonitów tak było z Kahuną
Kalei, która odeszła podczas pierwszej, inauguracyjnej medytacji w Kręgu
Dwunastu, tak było z Dziadkiem Makuą, duchowym bratem Lee oraz z jego
bliskim przyjacielem Dr’em Sid Wolf – przyp. tłum.] zatem czasem kwestie
uzdrowienia zawadzają o główny Plan powrotu dusz i stąd niektórzy
celowo są powstrzymywani przed uzdrowieniem. Nie dzieje się to często,
ale kiedy się dzieje, to właśnie zachodzi w grupie pracowników światła.
A
teraz pragnę z wami porozmawiać o czymś doniosłym. Jest to kwestia
doniosła także dla samego Lee, gdyż kiedy i jemu postawiono diagnozę,
odniósł się do niej z wielkimi emocjami i wieloma pytaniami, które
skierował bezpośrednio do mnie. Lee się zdenerwował nie ze względu na
stan zdrowia, ale z zupełnie innego powodu. On się zaniepokoił, tym, jak
to będzie wyglądało w oczach innych. Prócz tego nie wiedział, co miał
robić z postawioną diagnozą? W tym miejscu przechodzimy do omawiania
spraw, których Lee wcale nie chce, żebym wam o nich opowiadał. Lee w
ogóle nie lubi opowiadać o sobie, ale ja chcę co nieco wam o nim
opowiedzieć. Kilka miesięcy temu zauważył, że jest w opałach, bo nie
mógł ani złapać tchu, ani wejść po schodach na piętro. Zrozumiał, że
jest w prawdziwych opałach. Natychmiast zwrócił się do Ducha tak:
„Kochany Duchu, wiem, że mojej kondycji nie da się wyleczyć
niekonwencjonalnymi środkami, wiem, że z sercem jest coś nie tak. Jednak
byłem świadkiem tego, jak Marilyn Harper uzdrowiła się samodzielnie,
byłem świadkiem wielu takich cudów i stąd wiem, że i ja wydostanę się z
tych tarapatów”. Ale stan jego zdrowia się pogorszył. Z ociąganiem i
wbrew temu, jak sobie wyobrażał własne wyzdrowienie, poszedł do
kardiologa. Ten powiedział mu, że ma wadliwą zastawkę, której
prawdopodobnie nie da się naprawić, dziurę w sercu i prócz tego
potrzebuje pomostowania. Trzeba cię otworzyć i zobaczyć, co się da
zrobić.
Po
otrzymaniu takiej diagnozy Lee wrócił do domu i pod prysznicem zwrócił
się do mnie tak: No przecież mnie nie wypada iść pod nóż! Jak to!?
Przecież prowadzę program o alternatywnym uzdrawianiu! [Kryon się śmieje
i wtóruje mu cała sala, słychać salwy śmiechu.] Popatrzą się na mnie i
powiedzą: Pozer! Nie rozumiesz, prowadzę program o alternatywnych
formach uzdrawiania, dlaczego więc sam nie mogę wyjść z tych opałów tu i
teraz? Odpowiedziałem mu na to tak: Gdybyś zastosował się do tego, co
ci na temat stanu zdrowia mówiłem już dwa lata temu, to nie
potrzebowałbyś teraz żadnych operacji. Gdybyś poszedł do lekarza po
diagnozę natychmiast, jak tylko poczułeś, że coś nie tak, to sam mógłbyś
się uzdrowić! Tak, nawet z taką diagnozą można się samoistnie uzdrowić,
jeśli się do tego zabrać wystarczająco wcześnie, gdyż to wszystko
wymaga poświęcenia i czasu. Jest to pewien proces, ale ciało pójdzie na
współpracę ze wszystkimi alternatywnymi metodami, których byś nie użył,
nawet tych, o których była mowa z tej sceny. Mogłeś się do tego zabrać
już dwa lata temu, gdyż samouzdrowienie prawdopodobnie by ci zabrało
właśnie dwa lata. Następnie przypomniałem Lee coś jeszcze, zapytałem się
go tak:
- Lee, a czy pamiętasz, na co umarł twój ojciec?
Tak! – olśniło go — Ojciec miał dziurę w sercu.
-
Lee – zwróciłem się doń pod prysznicem – bądź logiczny i rozważ to
wszystko pragmatycznie: jeśli doznaje się ciężkich poszkodowań w jakimś
wypadku drogowym, to dokąd zabiera się rannego, do domu, żeby tam się
nad nim modlić, czy do szpitala, natychmiast na stół operacyjny? Twoja
sytuacja jest na tyle poważna i pilna, że musisz zaakceptować to, co
oferujemy wam w postaci współczesnej sztuki medycznej. Lee, sztuka
medyczna też jest od Boga, czy zdajesz sobie z tego sprawę? Nie okażesz
się pozerem, jeśli się poddasz operacji. Przyślę ci odpowiedniego
chirurga oraz powiem ci, co masz robić, żeby się pozbierać po operacji
tak szybko, jak nikt nigdy dotąd.
I
tak Lee podjął decyzję poddania się operacji serca i zastosowania się
do wszystkich przekazanych mu pod prysznicem instrukcji. Poszedł na
operację dobrze wiedząc, że gdyby zabrał się za siebie wcześniej, to by
się uzdrowił samodzielnie. Dwa lata temu jednak Lee się przestraszył.
Teraz więc dostał nauczkę, bo się nie posłuchał. Ha!
A
ja teraz się zastanawiam, czy przypadkiem i w waszym gronie nie ma
kogoś, kto też się nie słucha tego, co się do niego mówi? [Gromki śmiech
i oklaski.] Słuchajcie tego cichego głosu mówiącego wam, że jeśli
postawiono wam diagnozę, że coś z wami nie tak, to zabierajcie się za
samouzdrawianie jak najszybciej, zacznijcie używać metod, o których się
dowiecie dzisiaj. Zdarza się jednak, że jest na to wszystko za późno. W
przypadku Lee było za późno na alternatywy i dlatego poddał się
operacji, choć jest prowadzącym program o samouzdrawianiu.
Powtarzam:
Lekarze, zdobycze techniczne i metody współczesnej medycyny dane są wam
po to, żebyście żyli jak najdłużej nawet wtedy, kiedy się nie słuchacie
własnej intuicji. Kochani, sztuka medyczna idzie w parze ze wszystkimi
alternatywnymi sposobami uzdrawiania. Co wy na to, że obecnie wśród
lekarzy jest wielu, którzy zgodzą się ze wszystkim, o czym wam
opowiadam, gdyż sami są pracownikami świata i dobrze o tym wiedzą? Są to
lekarze z powołania, którzy wiedzą, że są ostatnią deską ratunku
jakiegoś pacjenta, który też nie chciał słuchać głosu własnej intuicji,
albo ratują życie kogoś z wypadku, kto nie miał nawet czasu na żadne
procesy samouzdrawiania! Tacy lekarze dobrze wiedzą, że zostali do tego
powołani — POWOŁANI! – żeby w odpowiednim miejscu i o właściwej porze
uratować życie komuś, kto bez ich pomocy by nie przeżył.
A
teraz powiem wam, co w tym wszystkim wywarło na Lee największe
wrażenie. On sam ujmuje to tak: Mój ojciec umarł przez dziurę w sercu,
ponieważ w jego czasach nie było aż takiego postępu w sztuce medycznej
ani takich zdobyczy technicznych, jak teraz. W dzisiejszych czasach to
wszystko istnieje i korzystając z tego, mogę żyć dalej! [Pauza]
Na
sali coś się dzieje. Coś takiego mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło na
żadnym spotkaniu na żywo i muszę przerwać przekaz, którym zamierzałem
się z wami dzisiaj podzielić. Nazwijcie to, jak tylko wam się podoba,
ale tutaj się coś dzieje, coś doprawdy szczególnego. Na sali wyzwoliła
się energia, której wyzwolenia niektórzy z was zupełnie nie oczekiwali.
Wielu z uczestników naszego spotkania osiągnęło ze sobą koherencję w
energii miłości. Wielu wśród was w tej chwili przyjęłoby do siebie coś,
czego inaczej byście nie przyjęli. To, co tutaj nastąpi za chwilę
prawdopodobnie zostanie przez niektórych poddane w wątpliwość ponieważ
każdy z was ma możliwość wolnego wyboru. Tutaj jednak za chwilę coś się
wydarzy. Dziękuję za ten bezruch. Bardzo chciałbym, żebyście ten bezruch
utrzymali dłużej.
Kochani,
tutaj czuje się przepiękną anielską obecność. Obecność ta podchodzi do
was zaczynając od tylnych rzędów. Obecność ta niczym mgiełka płynnego,
zielonego światła przybliża się do was od końca sali. Mgiełka rozchodzi
się po całym audytorium i dochodzi do każdego z was, do każdego rzędu i
każdego fotela. Posiedźcie jeszcze w bezruchu. Jeśli ktoś teraz zacznie
kasłać, to znaczy, że nie chce tego słuchać. Ten kaszel da się stłumić,
ale wiedzcie, że jest to bardzo powszechna reakcja kogoś, kto nie chce
tego słuchać. W postaci tej mgiełki między rzędami i fotelami przechadza
się teraz uzdrowienie i dotyka każdego z was po kolei. Dzieje się to
właśnie tutaj i właśnie teraz. Uzdrowienia więc dostąpi każdy, kto
wyrazi na nie przyzwolenie. Cała sala wypełnia się teraz mgiełką
płynnego, zielonego światła uzdrowienia. Jest to dyspensacja boskiego
uzdrowienia. Och, wyście o czymś takim już słyszeli, może nawet byliście
tego świadkami a może już dostępowaliście podobnego uzdrowienia? Coś
takiego jednak jeszcze nigdy nie odbywało się podczas mego przekazu!
Powiem wam tyle: To wy swoją obecnością stworzyliście taką koherencję,
dzięki której mogą tutaj teraz zajść cuda. Zatem wytrzymajcie jeszcze
trochę w bezruchu, skorzystajcie z panującego tutaj przyzwolenia na
uzdrowienie. Wśród was są tacy, którzy teraz zostali dotknięci. Sami
wiecie, do kogo się w tej chwili zwracam. Anioły rozpylające tę mgiełkę
płynnego, zielonego światła wpływają do audytorium od tyłu do przodu i z
powrotem do tyłu. Wypełnia je radość. Anioły mówią wam tak: Czas
najwyższy, żebyście się nauczyli, jak to się robi!
Posiedźcie
w bezruchu. Niektórzy z was przyjechali tutaj tylko po to, żeby tego
doświadczyć, gdyż wiedzieliście, że to się zbliża i ta wiedza was tutaj
przywiodła. Odjedziecie stąd będąc innymi niż kiedy tutaj
przyjechaliście. Posiedźcie w bezruchu. Wiedzcie także, iż proces tego
rodzaju boskiego uzdrowienia jest procesem rozciągniętym w czasie.
Będziecie wiedzieli, czy dostąpiliście uzdrowienia, czy nie po tym, jak
się będziecie czuli dalej. Rozpoznacie to uzdrowienie po ustaniu bólu
oraz po zmianie podejścia do samego siebie, do tego, kim się wam na co
dzień wydaje, że jesteście oraz do czego jesteście zdolni. Kochani,
czego teraz doświadczacie jest bardzo rzeczywiste i dzieje się naprawdę.
Nie ruszajcie się jeszcze. Anioły dotykają każdego, kto tego dotyku
potrzebuje, kto wyraża przyzwolenie na ten dotyk. Możecie teraz nawet
wyciągnąć rękę do góry, mówiąc: Ja, ja, ja! To ja, dotknijcie mnie!
Przecież po to tutaj jestem, dotknijcie mnie!
Och
kochani poczujcie jak Anioł wlewa w każdego z was mgiełkę płynnego
zielonego światła. Poczujcie, jak to światło rozmawia z każdą komórką
ciała. Poczujcie jak komórki z zachwytem biorą głęboki wdech mówiąc:
Ojej, nareszcie! Och, tak! Jeszcze chwilkę tak sobie tutaj posiedźcie.
Hmm...
Kochani,
a teraz kończymy, wracamy do codziennej świadomości. Powtarzam, że
nawet ja jako Kryon nie przewidywałem, że coś takiego może nam przerwać
dzisiejszy przekaz. Coś podobnego nigdy mi nie przerywało w samym toku
przekazu. Ale w celu takiego uzdrawiania możecie mi przerywać, kiedy
tylko się wam podoba. Dzisiaj na widowni wydarzyło się kilka cudów. Może
na razie nic wam na ich temat nie wiadomo, ale się o nich dowiecie. Nie
mogę uzdrowić każdego z was i dobrze wam o tym wiadomo. Jak tam, czyżby
jesteście za mądrzy, żeby się teraz samodzielnie uzdrowić? Czy
potraficie się z tym uzdrowieniem utożsamić i potraktować jako swoją
własność? Czy może je oddalicie? Wszystko, co tutaj zostało powiedziane,
wzmacnia bądź osłabia tego rodzaju uzdrowienie. Sami to po sobie
zobaczcie. Powtarzam: Opuście to miejsce będąc innymi niż doṅ
przybyliście. Jam jest zakochany w każdym z was Kryon.
I tak jest.
Anna Rombek
Dziękuję ślicznie.
- Odpowiedz
- 16 godz.
Jolanta Stasiak-Kuligowska
Julito,czy mogłabyś zamieścić link tego nagrania.Warto go przesłuchać,czytając Twoje tłumaczenie.To jest fenomenalny przekaz
- Odpowiedz
- 6 godz.
Rozmowy z Aniołem, cz. II
Czerwcowa afirmacja:[powtarzana trzykrotnie]
Kochany
Duchu, dziękuję za mą boską iskrę. Jestem gotowy/gotowa ją wzmocnić.
Uzmysławiam sobie istnienie Złotego Anioła wewnątrz, przedstawiającego
moje własne Wyższe Ja. Kochany Duchu, prowadź mnie za pomocą podszeptu
intuicji ku światłu, ku większemu zrównoważeniu i mądrości w życiu
codziennym. Kochany Złoty Aniele wewnątrz, wyrażam przyzwolenie na
zespolenie mojej codziennej świadomości z Twoją boskością. Wspólnie
okazujmy światu miłosierdzie, wspólnie promieniujmy radością, spokojem,
zrównoważeniem i jednością.
Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
Poniższy
przekaz jest drugim z serii Rozmów z Aniołem. Powtarzam to, co już wam
mówiłem w zeszłym tygodniu: po drugiej stronie zasłony nie ma
pojedynczych istot, zatem pytanie typu KTO oraz jak ma na imię anioł, z
którym macie się spotkać, nie ma sensu. Podobnie jest z w przypadku
medytacji, podczas niej też nie spotkacie pojedynczego anioła. Wam
ciężko to zrozumieć, trudno osobie liniowej stawiać się na spotkanie i
nie zadać pytania: Przepraszam, ale jak ma na imię anioł, z którym mam
się spotkać?
Jednym
z powodów, dlaczego w ogóle chcecie to wiedzieć, jest bezpieczeństwo,
innym zaś to, że macie swoich anielskich faworytów, no i po prostu
chcecie to wiedzieć. A co wy na to, że energia, która stawi się na takie
spotkanie będzie tak elegancka, tak miłująca i tak piękna, że obojętne
wam będzie, jak ma na imię? Co wy na to, że energia ta was otoczy tak
gęstą miłością, że będzie wam wszystko jedno, jak jej na imię?
Lee
doświadczył czegoś takiego ponad trzydzieści lat temu, kiedy nareszcie
zasiadł do otrzymania pierwszego przekazu, kiedy to jako liniowy
Człowiek o ścisłym umyśle inżyniera nareszcie się zapytał: „Jeśli
rzeczywiście tam jesteś, to mi to udowodnij”. Już niejednokrotnie wam o
tym opowiadałem. Lee nie mógł wtedy zadać lepszego pytania, gdyż jak
tylko je usłyszałem, to mu zaraz udowodniłem. Doszedł wtedy to takiego
punktu w swym życiu, w którym wyczerpał wszystkie inne opcje
samodzielnego dojścia do odpowiedzi na pytanie, co się w jego życiu
wtedy działo, postanowił więc przyjąć wyzwanie i zasiąść na krześle.
Och, kiedy usiadł do przekazu, nie odezwałem się ani słowem, nie
przekazałem ani jednej informacji. Po prostu objąłem go i ukochałem.
Kochani, wcale nie musiałem mu wtedy nic mówić. Po prostu go ukochałem i
ta miłość sama w sobie stanowiła sedno całego przekazu. Lee się
rozpłakał, gdyż zrozumiał to, co pragnąłem mu przekazać. Odczuł wtedy
największą miłość, jakiej kiedykolwiek doświadczył. Już więc nie pytał
ani kim jestem, ani o mą płeć. Nie musiał mi zadawać takich pytań, gdyż
to, czego doświadczył wybiegało poza wszelką liniowość. Można
powiedzieć, że zabrałem go wtedy do samego punktu zerowego miłości. On
tę miłość odczuł wszystkimi komórkami ciała.
Może
nie opowiadał wam, jak wtedy zareagował; jego reakcja była bardzo
liniowa, gdyż raptem wstał z krzesła i się zezłościł. [Kryon się
śmieje.] Jego złość oczywiście wynikała z ego, gdyż Lee poczuł się nią
zmanipulowany, choć nie potrafił się jej na dłużej oprzeć i odczuwa ją
zawsze, kiedy otrzymuje przekaz. Odkrył, że ona nigdy się nie zatarła,
że nie sposób się do niej przyzwyczaić, że nawet teraz często czuje ją
tak intensywnie, że aż płacze. Miłość się nie nudzi. Miłość się nie
nudzi.
Anioł,
z którym się dzisiaj spotkacie będzie wyglądał podobnie, jak go
opisałem w pierwszym przekazie naszej serii. Możecie powiedzieć, że
będzie tak samo wspaniały, jak ten pierwszy. Nowinę, którą wam przekaże,
będzie dotyczyła najwspanialszych przeżyć w waszym życiu.
Posłuchajcie
mnie uważnie. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszyscy
mieliście miłe dzieciństwo, ale każdy z was kiedyś był radosnym, skorym
do zabaw dzieckiem. Byliście wtedy tak bardzo otwarci na okazje do
zabaw, że nie posiadaliście się z radości, kiedy się pojawiały albo
stawaliście się smutni, kiedy ich nie było. Podczas dzisiejszej
medytacji w Kręgu Dwunastu przekażę wam coś, o czym jeszcze nigdy wam
nie wspominałem, co jeszcze bardziej uwypukli to, o czym mowa, ale na
razie tego nie musicie wiedzieć. To, co już na ten temat wiecie
wystarczy, żeby odebrać bardzo dojrzałą i ważną nowinę od drugiego
anioła. Odczujecie i zrozumiecie jej wagę, jak tylko ją usłyszycie, gdyż
jest to czysta prawda. Oto ona: Powróćcie do dziecka, powróćcie do
dziecka, powróćcie do dziecka.
Znajdą
się tacy, którzy odpowiedzą: Nie! To nie tak. Jestem dojrzały,
dziecinne sprawy do mnie już nie pasują. [Aluzja do 1 Listu do
Koryncian, 13:11 – przyp. tłum.]
Odpowiem
wam tak: Anioł wcale nie każe wam stawać się dziecinnym, jedynie
pragnie dopełnienia waszej osobowości. To, czego nauczyliście się w
pierwszych sześciu latach życia należy do prawdopodobnie najważniejszych
spraw, których się kiedykolwiek uczyliście: jak się bawić, jak być
ufnym, jak umieć się chichotać z niczego, jak pragnąć zabawy tak bardzo,
jak tylko można oraz pamiętać związane z nią poczucie beztroski.
Niechaj
słowa tego przekazu zapadną w was głęboko, niech przenikną całą
strukturę komórkową, niechaj ona znów zacznie ją odczuwać, gdyż tutaj
właśnie o to chodzi. Po co to sobie przypominać? Dlaczego Duch
nieustannie przypomina wam, aby pamiętać o dziecku wewnętrznym? Jeśli
wciąż tego nie wiecie, to powtórzę, iż dzieje się tak, ponieważ radość i
śmiech wyzwalają procesy biochemiczne, których inaczej nie da się
wyzwolić. Pewne procesy biochemiczne są wyzwalane tylko przy pomocy
dziecka wewnętrznego, tylko jako rezultat perlistego śmiechu i
beztroskiej radości. Czy wam o tym wiadomo?
Zwracam
się do tych z was, którzy stali się zbyt dorośli, którzy są dumni z
tego, że sprawy dziecinne pozostawili za sobą: stając się za nadto
poważni wyzbywacie się możliwości powstania w ciele procesów
biochemicznych, które mogą was uzdrowić. Procesy biochemiczne przecież
mają za zadanie utrzymywanie w ciele naturalnej równowagi. Wasze ciała
pragną żyć w równowadze. Wiele ze środków chemicznych, które
przyjmujecie na poprawę zdrowia nie działa, gdyż ma wiele działań
ubocznych; wprowadzają równowagę w jednym narządzie a zaburzają ją w
drugim i wtedy musicie brać kolejny lek. Nowy lek zaś burzy naturalną
równowagę w jeszcze innym miejscu. Co wy na to, że w celu wyzdrowienia
wystarczy przywrócić tę naturalną równowagę? Czasem wszystko, co trzeba
zrobić w danej sytuacji to się całkowicie i zupełnie poddać: „Poddaję
się” – mówicie wtedy i podnosicie ręce do góry. W procesie poddania się
dzieje się coś jeszcze zaczynacie się śmiać sami z siebie.
Wielu
z was już doświadczyło czegoś podobnego. Jak tylko podnosicie ręce do
góry, myśląc, że to koniec, nie macie już więcej nic do stracenia, buch,
wkracza dziecko wewnętrzne. Zaczynacie się z nim śmiać i chichotać
wyzwalając biochemię radości. Oto najbardziej uzdrawiająca podpowiedź,
jaką wam kiedykolwiek zdradziłem.
Trzeci
anioł będzie opowiadał o biologii, może nawet powie wam na jej temat
coś, czego jeszcze nie słyszeliście. Powie wam to, co powinniście
usłyszeć o tym, co, jak i dlaczego. Drugi anioł jednak podpowie, że już
teraz, bez wiedzy o tym, co, jak i dlaczego, bez konieczności czytania
kolejnych książek, bez poddawania się procesom, bez zdobywania żadnych
stopni, każdy żyjący na Ziemi Człowiek ma w sobie umiejętoność
samodzielnego przywracania równowagi w procesach biochemicznych poprzez
więź z dzieckiem wewnętrznym.
Tak,
zawsze znajdą się tacy, którzy mi odpowiedzą: „Ja tak nie mogę, bo nie
mam dobrych wspomnień o moim dziecku wewnętrznym”. Opowiem takim w ten
sposób: To sobie te wspomnienia przeredagujcie! Albo przeredagujcie
wspomnienia z dzieciństwa, albo zastąpcie je nowymi. Może w tym celu
zechcecie się wybrać na wycieczkę to jakiegoś lunaparku? Wtedy wasze
dziecko wewnętrzne ożyje. Udajcie się do takiego parku i podpatrzcie,
jak się tam bawią inne dzieci. Przyglądajcie się ich zabawom, jak
piszczą z uciechy, jak się chichoczą i mówcie do siebie: „Ja też! Ja też
się tak bawię”.
Jeśli
macie kłopot z dotarciem do dziecka wewnętrznego, to używajcie
afirmacji, które wam swego czasu przekazaliśmy. Dzięki nim wasze ciało
zrozumie, że to w porządku, jeśli w opałach dajecie przyzwolenie na
śmiech i zabawę, na wręcz głupawe zachowanie. Ciało po jakimś czasie też
to sobie przypomni i będzie mówiło: „Tak, w dzieciństwie w takich
sytuacjach był śmiech i takie głupawe zachowanie”. Może więc tajemnicą
samouzdrowienia jest właśnie nauczenie się takiego głupawego zachowania?
Jakkolwiek byście tego nie nazwali, warto zrobić wszystko ku temu, żeby
to sobie przypomnieć, gdyż wyzwolone przez dziecko wewnętrzne procesy
biochemiczne zaczną w sposób nieoczekiwany równoważyć ciało. Zaczniecie
przyjmować coraz mniej leków.
Kochani,
nie opowiadałbym wam o tym, gdyby to była nieprawda. Wszystko, o czym
mowa, to część przywracania zdrowia – przywracania właściwej równowagi.
Jam Jest zakochany w was wszystkich Kryon.
I tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz