Przeredagowywanie świętch prawd, cz. II
Przekaz wstępny ze spotkania w Kręgu Dwunastu, z dnia 16 czerwca, 2021r.
Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
Rzeczywiście,
słowo, które przed chwilą padło i oznaczone nim pojęcie – przyzwolenie —
jest doprawdy ważne. Na co przyzwolicie, aby się w waszej świadomości
odmieniło, a o czym nauczono was, że może powinno pozostać niezmienione?
Jest to oczywiście także temat naszego dzisiejszego spotkania, temat,
który ciągniemy od zeszłego tygodnia. Dla tych, którzy nie słuchają bądź
nie czytają nas w odpowiedniej kolejności, przypomnimy o czy była mowa w
zeszłym tygodniu. Przekazy wstępne z każdego Spotkania w Kręgu Dwunastu
są dostępne dla wszystkich i ich nagrania po czasie można znaleźć w
wiadomym miejscu. [Z jakiegoś powodu Lee je umieszcza u siebie na
stronie z dwumiesięcznym opóźnieniem.] Dużo z nich występuje w
tematycznych seriach składających się z serii czterech albo trzech. Jak
była o tym mowa w zeszłym tygodniu, w czerwcu przekażemy wam serię
trzech tematycznie związanych ze sobą przekazów na temat
przeredagowywania pewnych pozornie niepodważalnych prawd. Jest to temat,
którego jeszcze z wami nie poruszaliśmy, a przynajmniej nie w ten
sposób; zatem zatytułowaliśmy ją „Przeredagowywaniem świętych prawd”...
„Przeredagowywanie świętych prawd”.
Już
sam tytuł może wzbudzać kontrowersje [gdyż w języku oryginału zwrot
„sacred truth”, czyli właśnie „święta prawda” nie ma tego samego,
potocznego znaczenia co w języku docelowym, czyli polskim i jest
pojmowany bardzo dosłownie. Stąd często mi się wydaje, że Kryon
doskonale włada naszym ojczystym językiem, o czym z przymrużeniem oka —
przyp. tłum.] Jak można przeredagować coś, co jest prawdą? Z samej
definicji wynika, że prawda to coś niepodważalnego, co się nigdy nie
zmienia. Definicja swoją drogą, a wy i ja dobrze jednak wiemy, że pewne
prawdy ciągle się zmieniają. W niniejszym przekazie chodzić będzie o
przeredagowanie pewnych prawd, które dla was stanowią świętość, a
dotyczą Boga, Stwórcy, waszej duszy oraz związanych z tym wszystkim
percepcji, idei i reguł. Żeby sprawy powikłać jeszcze bardziej, w
zeszłym tygodniu mówiliśmy o serii składającej się z trzech przekazów,
choć w rzeczywistości takich przekazów będzie cztery. Czwarty przekaz
jednak będzie zawierał coś dobrze wam znajomego z lata temu wydanej
książki pt. „Don’t Think Like a Human” [Nie myśl jak Człowiek]
Przypominałem o niej już w zeszłym tygodniu, przypomnę o niej w
przyszłym tygodniu oraz poświęcę jej ostatni przekaz miesiąca, kiedy
dodam do tych opublikowanych tam informacji coś nowego.
Jak
była mowa w zeszłym tygodniu, istnieje pewien ciekawy scenariusz tego,
jak mogło wyglądać przejście Ludzkości z wiary w wielu Bogów na wiarę w
Jednego Boga. Obecnie Ludzkość jest w 80% monoteistyczna, na poziomie
intuicji cała planeta rozumie, że Stwórca jest jeden. Na tym polega
osiągnięcie pierwszego stopnia tego, co określiłbym mianem dojrzałości
sfery duchowej. Następnym poziomem takiej dojrzałości będzie
monoteistyczna Ziemia, na której pozwala się wszystkim Ludziom wyznawać i
oddawać cześć temu Stwórcy jak im się to podoba, zamiast walczyć między
sobą o to, czyj sposób jest najlepszy. Taki stopień dojrzałości dopiero
nadejdzie.
Na
razie jednak wyobraźcie sobie, że żyjecie na planecie, gdzie od zawsze
panuje politeizm, gdzie Słońce od zawsze jest Bogiem, gdzie od zawsze
Bogiem jest Księżyc, gdzie od zawsze Bogami są Ziemia, czy Powietrze.
Wszystkiemu temu oddaje się boską cześć, jak gdyby faktycznie było
Bogiem. Zatem mieliście wtedy wiele Bogów i sposobów oddawania im czci.
Nawet kiedy rozwinęliście już pierwsze bardziej eleganckie cywilizacje,
jak na przykład starożytna Grecja, wciąż panował tam politeizm. Wśród
wielu wspaniałych cywilizacji, które w przeszłości rozwinęliście panował
politeizm. W starożytnej Grecji na przykład bogowie byli bardzo podobni
do Ludzi. Wszytko to, następnie, powoli i stopniowo przekształciło się w
wiarę w jednego Boga, na Ziemi zapanował monoteizm, wiara w jednego
Boga, w Stwórcę, kiedy to lepiej zrozumieliście pewne rzeczy i
dostrzegliście miłość i miłosierdzie.
Powiedzcie
mi zatem, co w tamtych czasach przejścia z politeizmu na monoteizm było
prawdą? Czy prawdą było wtedy istnienie jednego Boga, czy wielu? Obie
strony trzymały się swojej świętej prawdy, stoczono więc wiele wojen...
choć ten scenariusz niezupełnie wiernie oddaje tamtą rzeczywistość;
prawdę mówiąc, sprawy potoczyły się inaczej. Ludzka percepcja może się
odmienić wraz ze wzrostem poziomu świadomości, kiedy Ziemia wchodzi na
wyższy poziom wibracyjny i wtedy po prostu zarzucacie stary sposób
myślenia, stare postawy i wszystko staje się wtedy bardziej zrozumiałe.
Zasłona nieco się uniosła, w związku z czym cała planeta powoli przeszła
na nowy poziom, od politeizmu na monoteizm.
Ciekawe
więc zobaczyć, czym w rzeczywistości jest prawda? Czy jest to coś, co
zmusza was do zmiany percepcji i sposobu myślenia, pcha was do zadawania
innych pytań, mówiąc: „Co jeszcze może odpaść tak, że prawda o
istnieniu jednego Boga stanie się jeszcze bardziej olśniewająca?”
Obecnie, kiedy wiadomo wam, że Stwórca jest jeden, istnieją także całe
genealogie percepcji Jego wspaniałości oraz przymiotów Jedynego, o czym
zresztą teraz zaczynamy was nauczać.
Zacznijmy
więc właśnie od tego. W zeszłym tygodniu przytoczyliśmy wam jedną z
takich świętych prawd, dzisiaj porozmawiamy o innej. Już wcześniej
przekazywaliśmy wam coś podobnego, teraz jednakże zrobimy to pod innym
kątem, z perspektywy dającej wam do zrozumienia, że nadeszła pora
przeredagować wcześniejszą mentalność, a jest to zadanie niełatwe. Co
więcej, jest to zadanie niesamowicie kontrowersyjne nawet dla
oświeconych, którzy mnie teraz słuchają i czytają. Zatem w pewnym sensie
w dzisiejszym przekazie naruszę świętość tego, czego was dotychczas
nauczano o Bogu. Mówi się wam: „Bóg był ten sam wczoraj, jest dziś i
będzie taki sam jutro”. Będziecie to słyszeć jeszcze nie raz: „Bóg jest
niezmienny; Stwórca się nie zmienia; Miłość Wszechświata się nie
zmienia”. Co się jednak zmienia, to wy sami, wraz z unoszeniem się
zasłony wyostrza się wasza percepcja i świadomość, a kiedy dowiadujecie
się rzeczy, które dotychczas były wam nieznane, rodzi się skłonność do
przeredagowania tego, co dotychczas wydawało się wam poznane.
Rozumiecie?
Co powiem więc wcale nie będzie bardziej obrazoburcze od tego, co
wcześniej znane wam było na temat innych, niekoniecznie duchowych, czy
oświeconych prawd, z innych dziedzin życia, które rządzą się niemniej
rygorystycznymi, doktrynalnymi protokołami, traktowanymi jako swoista
świętość. Załóżmy, że jesteście fizykiem badającym naturę wszechświata,
albo biologiem, czy lekarzem, albo badaczem naukowym i gorąco wierzycie,
że to, co obserwujecie idealnie koresponduje z całą waszą dotychczas
zdobytą wiedzą. A zdobywaliście ją przez długie lata studiów i stąd
wydaje się wam, że chemia nie ma przed wami tajemnic, wiecie jak
funkcjonuje organizm i wszystko to jest wam od dawna tak dobrze znane,
że wyniki badań przeprowadzanych na podstawie tej wiedzy wciąż pasują do
waszych oczekiwań. Aż tu nagle pojawia się coś, co wymaga od was
przemyślenia wszystkiego, co dotychczas było wam znane. Przecież coś
takiego niejednokrotnie działo się w świecie naukowym. Więcej, coś
takiego dzieje się w tym świecie nawet obecnie. Dzieje się to w świecie
fizyków.
Możecie
powiedzieć, że 150 lat to bardzo dawno, jednak jest to przeciętna
długość życia tylko dwóch Ludzi. Czyli 150 lat to przeciętna długość
dwóch żyć. A przecież 150 lat temu czterech czy pięciu naukowców
jednocześnie odkryło istnienie bakterii chorobotwórczych. Odkrycie
zarazków wróciło cały ówczesny świat naukowy do góry nogami! Mówili
wtedy tak - i użyję tutaj tego samego określenia: „To nie do wiary, że
jakieś wstrętne, niewidzialne robaczki mogą przyczynić się do powstania
infekcji i chorób, jeśli nie będzie się robiło pewnych rzeczy!”
Wam
się wydaje, że wszystko to rozpoczął Louis Pasteur i od tamtych czasów
zaczęto badać te sprawy dokładniej. Jednak kiedy teorię zarazków
chorobotwórczych przedstawiono światu nauki po raz pierwszy, prezentacja
ta wcale nie wypadła najlepiej, nikomu się nie spodobała i ją po prostu
wyśmiano. Nie chciano dać wiary, że choroby powodują jakieś „wstrętne,
niewidzialne robaczki”, które można zobaczyć tylko pod mikroskopem, a
skąd wiadomo, że one zawsze tam są? Oto cały problem.
Co
ciekawe, zanim teoria Pasteura się przyjęła, polowi chirurdzy od dawna
stosowali albo rozcieńczony kwas borny, albo jeszcze lepiej, whiskey, bo
wiedzieli, że jak się nią poleje rany, to się wtedy jakoś lepiej goją.
(Kryon się śmieje) Może była to praktyka trochę bolesna, rany pod jej
wpływem bardzo szczypały, ale się goiły, gdyż alkohol i kwas borny nie
pozwalały na rozwój tego, co następnie odkryto jako „wstrętne,
niewidzialne robaczki”.
Pragnę
wam przez to powiedzieć, że całe pokolenie wykształconych lekarzy
musiało wziąć głęboki oddech i na spokojnie przyjrzeć się czemuś,
istnienia czego się zupełnie nie spodziewali; musieli zatem przereagować
coś, co wcześniej uważali za świętość, znajomość czego sprawi, że
dotychczasowy poziom wiedzy nie będzie dłużej przynosić oczekiwanych
rezultatów. Jak 150 lat temu podchodzono do zarazków i jak z nimi wtedy
walczono, w obecnych czasach wydaje się śmieszne i wręcz barbarzyńskie.
Teoria organizmów chorobotwórczych więc się przyjęła. Przygotujcie się
na nastanie czegoś podobnego. Kochani, tutaj od razu zdradzę wam, że
wiele z tego, o czym was nauczono, że jest negatywne, jest w istocie
święte.
Nie
spodziewacie się tego, co nadchodzi, więc pozwólcie, że zadam i
równocześnie odpowiem wam na następujące pytanie: Co wam wiadomo na
temat energii świętości? Oto co na ten temat was uczono: Energia święta
jest delikatna, więc zanim się gdzieś wybieracie, to najpierw trzeba to
miejsce oczyścić, albo, będąc uzdrowicielem, trzeba uważać na pacjentów,
bo można od nich przejąć jakieś ciężkie energie. Zwłaszcza jeśli
pacjent jest umysłowo chory, czy cierpi na coś innego, co może przejść
na was, może to nawet być jakiś demon, więc trzeba być bardzo ostrożnym.
Trzeba na te sprawy tak bardzo uważać, że można nawet zacząć oczyszczać
całe pomieszczenie, zanim taki pacjent do was przyjdzie! Znacie to od
dziecka. Prócz tego, są jeszcze tacy, którzy powtarzają: „Och, no wiesz,
przecież nie można być zbyt ostrożnym”. Wiecie, wygląda to tak, jakby
bycie świętym polegało na byciu otoczonym jakimś polem minowym. „Och,
patrz, gdzie stawiasz stopy! Tego robić nie wolno gdyż przeczy zasadom.
Pamiętaj, że zanim zrobisz to, to trzeba zrobić tamto, bo nigdy nie
wiadomo, co się może przytrafić”.
Czy
doprawdy sądzicie, że energia stwórcza jest aż tak delikatna? Zaraz wam
coś na ten temat powiem: w nowej energii nic z tych rzeczy nie jest już
prawdą! Ani jedna! Zaraz przedstawię wam pewien obraz mentalny
przekażę wam coś, co pragnę, abyście zapamiętali raz na zawsze, gdyż to
święta prawda. W nowej energii światło zaczyna wygrywać, a ono przecież
zaczyna się od pracownika światła! Każdy z was, kto mnie teraz słucha,
ogląda bądź czyta, jest pracownikiem światła. Posłuchajcie więc:
Wyobraźcie swą Merkabę jako otaczającą was zewsząd świętą bańkę.
Wyraźnie ją sobie wizualizujcie, jako dowolnie wyglądającą bańkę i
pomalujcie ją na złoto. Jeśli macie pod ręką kawałek czarno-białego
papieru, na jego środku narysujcie sobie kreskowego ludzika i wokół
niego okrąg, który zamalujcie na żółto. Tego już jaśniej nie da się
przedstawić. Każdy z was ma wokół siebie taką złotą bańkę. Tak wygląda
świadomość waszej świętej duszy i dokądkolwiek byście się nie udali, to
ta kula odpycha od was wszelką ciemność.
„Zaraz,
zaraz, Kryonie, czy starasz się nam powiedzieć, że na Ziemi nie ma
zła?” Przygotujcie się na kontrowersję, gdyż oto co mam wam na ten temat
do powiedzenia: Za zasłoną nie ma żadnych rogatych istot o kosmatych,
zakończonych kopytami nogami i czerwonymi, spiczastymi ogonami, które
czyhają na wasze dusze! Tak, na planecie istnieje zło, a stwarzane jest
ze świadomości Ludzi, którzy celowo wkładają na siebie płaszcz ciemności
i kolektywnie ją stwarzają. Zło istnieje, ale nie pochodzi z drugiej
strony zasłony. Zło pochodzi stąd, a to, czym jesteście otoczeni
pochodzi z drugiej strony zasłony, od własnej duszy, którą odwiedzacie
podczas medytacji w Kręgu Dwunastu. Powiadam wam, że tę właśnie duszę
pchacie wszędzie, gdzie sami chodzicie, zatem ciemność od was ucieka.
Tylko tego spróbujcie. Jeśli przyzwyczajeni jesteście, do oczyszczania,
to niech teraz sama Merkaba oczyszcza drogę przed wami.
W
ostatnich latach mój partner często podróżował; gdziekolwiek by się nie
znalazł, czy to w Ameryce, czy gdzie indziej na świecie, to zatrzymywał
się w hotelu. W ten sposób spał w hotelach starszych od państwa, z
którego pochodzi. Wcześniej, nim wszedł do wynajętego pokoju, zadawał
pytanie: „Co się w tym pokoju działo?” Odpowiedź na nie często brzmiała:
„Niemalże wszystko!” Kiedyś więc Lee oczyszczał te pokoje jeszcze przed
wejściem, gdyż on tam śpi tuż przed spotkaniem na żywo, podczas którego
otrzymuje przekaz natchniony. W końcu sam mu powiedziałem, żeby z tym
przestał. Kiedy usłyszał od nas: „Przestań!”, to aż zaniemówił. Nasze
polecenie całkowicie przeredagowało jego pojęcie co to świętość. Wtedy
powiedzieliśmy mu jeszcze tak: „Kiedy wchodzisz do pokoju, on się
samoistnie oczyszcza, gdyż wpychasz weń światło. Dzieje się tak, gdyż w
obecności światła nie może istnieć nic niestosownego". Słyszcie?
Kochani,
w waszym polu, w waszym ciele, w wysokiej świadomości nie może istnieć
nic niestosownego. Słyszycie? Przeredagujcie więc świętą prawdę,która
mówi: Będzie z tobą źle, jeśli nie zrobisz tego, albo nie będziesz
uważać na tkwiące gdzieś tam zło”. Wszystko to obecnie nie jest prawdą.
Prawdą natomiast jest, że gdziekolwiek nie stąpniecie, jeśli tego
pragniecie, to istnieje tylko światło, miłość, piękno, dobroczynność i
życzliwość, a wszystko to znajduje się w otaczającej każdego z was
bańce, za której sprawą wszędzie wypychacie dobroczynność. Ciemność nie
może wtedy zaistnieć. To tyle, co mam wam do powiedzenia.
I tak jest.
Zdj. Aurelien Pumayana Floret
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz