Czerwcowa afirmacja:[powtarzana trzykrotnie]
Kochany
Duchu, dziękuję za mą boską iskrę. Jestem gotowy/gotowa ją wzmocnić.
Uzmysławiam sobie istnienie Złotego Anioła wewnątrz, przedstawiającego
moje własne Wyższe Ja. Kochany Duchu, prowadź mnie za pomocą podszeptu
intuicji ku światłu, ku większemu zrównoważeniu i mądrości w życiu
codziennym. Kochany Złoty Aniele wewnątrz, wyrażam przyzwolenie na
zespolenie mojej codziennej świadomości z Twoją boskością. Wspólnie
okazujmy światu miłosierdzie, wspólnie promieniujmy radością, spokojem,
zrównoważeniem i jednością.
Witam was kochani, Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
Poniższy
przekaz jest drugim z serii Rozmów z Aniołem. Powtarzam to, co już wam
mówiłem w zeszłym tygodniu: po drugiej stronie zasłony nie ma
pojedynczych istot, zatem pytanie typu KTO oraz jak ma na imię anioł, z
którym macie się spotkać, nie ma sensu. Podobnie jest z w przypadku
medytacji, podczas niej też nie spotkacie pojedynczego anioła. Wam
ciężko to zrozumieć, trudno osobie liniowej stawiać się na spotkanie i
nie zadać pytania: Przepraszam, ale jak ma na imię anioł, z którym mam
się spotkać?
Jednym
z powodów, dlaczego w ogóle chcecie to wiedzieć, jest bezpieczeństwo,
innym zaś to, że macie swoich anielskich faworytów, no i po prostu
chcecie to wiedzieć. A co wy na to, że energia, która stawi się na takie
spotkanie będzie tak elegancka, tak miłująca i tak piękna, że obojętne
wam będzie, jak ma na imię? Co wy na to, że energia ta was otoczy tak
gęstą miłością, że będzie wam wszystko jedno, jak jej na imię?
Lee
doświadczył czegoś takiego ponad trzydzieści lat temu, kiedy nareszcie
zasiadł do otrzymania pierwszego przekazu, kiedy to jako liniowy
Człowiek o ścisłym umyśle inżyniera nareszcie się zapytał: „Jeśli
rzeczywiście tam jesteś, to mi to udowodnij”. Już niejednokrotnie wam o
tym opowiadałem. Lee nie mógł wtedy zadać lepszego pytania, gdyż jak
tylko je usłyszałem, to mu zaraz udowodniłem. Doszedł wtedy to takiego
punktu w swym życiu, w którym wyczerpał wszystkie inne opcje
samodzielnego dojścia do odpowiedzi na pytanie, co się w jego życiu
wtedy działo, postanowił więc przyjąć wyzwanie i zasiąść na krześle.
Och, kiedy usiadł do przekazu, nie odezwałem się ani słowem, nie
przekazałem ani jednej informacji. Po prostu objąłem go i ukochałem.
Kochani, wcale nie musiałem mu wtedy nic mówić. Po prostu go ukochałem i
ta miłość sama w sobie stanowiła sedno całego przekazu. Lee się
rozpłakał, gdyż zrozumiał to, co pragnąłem mu przekazać. Odczuł wtedy
największą miłość, jakiej kiedykolwiek doświadczył. Już więc nie pytał
ani kim jestem, ani o mą płeć. Nie musiał mi zadawać takich pytań, gdyż
to, czego doświadczył wybiegało poza wszelką liniowość. Można
powiedzieć, że zabrałem go wtedy do samego punktu zerowego miłości. On
tę miłość odczuł wszystkimi komórkami ciała.
Może
nie opowiadał wam, jak wtedy zareagował; jego reakcja była bardzo
liniowa, gdyż raptem wstał z krzesła i się zezłościł. [Kryon się
śmieje.] Jego złość oczywiście wynikała z ego, gdyż Lee poczuł się nią
zmanipulowany, choć nie potrafił się jej na dłużej oprzeć i odczuwa ją
zawsze, kiedy otrzymuje przekaz. Odkrył, że ona nigdy się nie zatarła,
że nie sposób się do niej przyzwyczaić, że nawet teraz często czuje ją
tak intensywnie, że aż płacze. Miłość się nie nudzi. Miłość się nie
nudzi.
Anioł,
z którym się dzisiaj spotkacie będzie wyglądał podobnie, jak go
opisałem w pierwszym przekazie naszej serii. Możecie powiedzieć, że
będzie tak samo wspaniały, jak ten pierwszy. Nowinę, którą wam przekaże,
będzie dotyczyła najwspanialszych przeżyć w waszym życiu.
Posłuchajcie
mnie uważnie. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszyscy
mieliście miłe dzieciństwo, ale każdy z was kiedyś był radosnym, skorym
do zabaw dzieckiem. Byliście wtedy tak bardzo otwarci na okazje do
zabaw, że nie posiadaliście się z radości, kiedy się pojawiały albo
stawaliście się smutni, kiedy ich nie było. Podczas dzisiejszej
medytacji w Kręgu Dwunastu przekażę wam coś, o czym jeszcze nigdy wam
nie wspominałem, co jeszcze bardziej uwypukli to, o czym mowa, ale na
razie tego nie musicie wiedzieć. To, co już na ten temat wiecie
wystarczy, żeby odebrać bardzo dojrzałą i ważną nowinę od drugiego
anioła. Odczujecie i zrozumiecie jej wagę, jak tylko ją usłyszycie, gdyż
jest to czysta prawda. Oto ona: Powróćcie do dziecka, powróćcie do
dziecka, powróćcie do dziecka.
Znajdą
się tacy, którzy odpowiedzą: Nie! To nie tak. Jestem dojrzały,
dziecinne sprawy do mnie już nie pasują. [Aluzja do 1 Listu do
Koryncian, 13:11 – przyp. tłum.]
Odpowiem
wam tak: Anioł wcale nie każe wam stawać się dziecinnym, jedynie
pragnie dopełnienia waszej osobowości. To, czego nauczyliście się w
pierwszych sześciu latach życia należy do prawdopodobnie najważniejszych
spraw, których się kiedykolwiek uczyliście: jak się bawić, jak być
ufnym, jak umieć się chichotać z niczego, jak pragnąć zabawy tak bardzo,
jak tylko można oraz pamiętać związane z nią poczucie beztroski.
Niechaj
słowa tego przekazu zapadną w was głęboko, niech przenikną całą
strukturę komórkową, niechaj ona znów zacznie ją odczuwać, gdyż tutaj
właśnie o to chodzi. Po co to sobie przypominać? Dlaczego Duch
nieustannie przypomina wam, aby pamiętać o dziecku wewnętrznym? Jeśli
wciąż tego nie wiecie, to powtórzę, iż dzieje się tak, ponieważ radość i
śmiech wyzwalają procesy biochemiczne, których inaczej nie da się
wyzwolić. Pewne procesy biochemiczne są wyzwalane tylko przy pomocy
dziecka wewnętrznego, tylko jako rezultat perlistego śmiechu i
beztroskiej radości. Czy wam o tym wiadomo?
Zwracam
się do tych z was, którzy stali się zbyt dorośli, którzy są dumni z
tego, że sprawy dziecinne pozostawili za sobą: stając się za nadto
poważni wyzbywacie się możliwości powstania w ciele procesów
biochemicznych, które mogą was uzdrowić. Procesy biochemiczne przecież
mają za zadanie utrzymywanie w ciele naturalnej równowagi. Wasze ciała
pragną żyć w równowadze. Wiele ze środków chemicznych, które
przyjmujecie na poprawę zdrowia nie działa, gdyż ma wiele działań
ubocznych; wprowadzają równowagę w jednym narządzie a zaburzają ją w
drugim i wtedy musicie brać kolejny lek. Nowy lek zaś burzy naturalną
równowagę w jeszcze innym miejscu. Co wy na to, że w celu wyzdrowienia
wystarczy przywrócić tę naturalną równowagę? Czasem wszystko, co trzeba
zrobić w danej sytuacji to się całkowicie i zupełnie poddać: „Poddaję
się” – mówicie wtedy i podnosicie ręce do góry. W procesie poddania się
dzieje się coś jeszcze zaczynacie się śmiać sami z siebie.
Wielu
z was już doświadczyło czegoś podobnego. Jak tylko podnosicie ręce do
góry, myśląc, że to koniec, nie macie już więcej nic do stracenia, buch,
wkracza dziecko wewnętrzne. Zaczynacie się z nim śmiać i chichotać
wyzwalając biochemię radości. Oto najbardziej uzdrawiająca podpowiedź,
jaką wam kiedykolwiek zdradziłem.
Trzeci
anioł będzie opowiadał o biologii, może nawet powie wam na jej temat
coś, czego jeszcze nie słyszeliście. Powie wam to, co powinniście
usłyszeć o tym, co, jak i dlaczego. Drugi anioł jednak podpowie, że już
teraz, bez wiedzy o tym, co, jak i dlaczego, bez konieczności czytania
kolejnych książek, bez poddawania się procesom, bez zdobywania żadnych
stopni, każdy żyjący na Ziemi Człowiek ma w sobie umiejętność
samodzielnego przywracania równowagi w procesach biochemicznych poprzez
więź z dzieckiem wewnętrznym.
Tak,
zawsze znajdą się tacy, którzy mi odpowiedzą: „Ja tak nie mogę, bo nie
mam dobrych wspomnień o moim dziecku wewnętrznym”. Opowiem takim w ten
sposób: To sobie te wspomnienia przeredagujcie! Albo przeredagujcie
wspomnienia z dzieciństwa, albo zastąpcie je nowymi. Może w tym celu
zechcecie się wybrać na wycieczkę to jakiegoś lunaparku? Wtedy wasze
dziecko wewnętrzne ożyje. Udajcie się do takiego parku i podpatrzcie,
jak się tam bawią inne dzieci. Przyglądajcie się ich zabawom, jak
piszczą z uciechy, jak się chichoczą i mówcie do siebie: „Ja też! Ja też
się tak bawię”.
Jeśli
macie kłopot z dotarciem do dziecka wewnętrznego, to używajcie
afirmacji, które wam swego czasu przekazaliśmy. Dzięki nim wasze ciało
zrozumie, że to w porządku, jeśli w opałach dajecie przyzwolenie na
śmiech i zabawę, na wręcz głupawe zachowanie. Ciało po jakimś czasie też
to sobie przypomni i będzie mówiło: „Tak, w dzieciństwie w takich
sytuacjach był śmiech i takie głupawe zachowanie”. Może więc tajemnicą samouzdrawianie jest właśnie nauczenie się takiego głupawego zachowania?
Jakkolwiek byście tego nie nazwali, warto zrobić wszystko ku temu, żeby
to sobie przypomnieć, gdyż wyzwolone przez dziecko wewnętrzne procesy
biochemiczne zaczną w sposób nieoczekiwany równoważyć ciało. Zaczniecie
przyjmować coraz mniej leków.
Kochani,
nie opowiadałbym wam o tym, gdyby to była nieprawda. Wszystko, o czym
mowa, to część przywracania zdrowia – przywracania właściwej równowagi.
Jam Jest zakochany w was wszystkich Kryon.
I tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz